Kod szczęścia - ebook
Kod szczęścia - ebook
Richard Wiseman jest jednym z najbardziej znanych psychologów brytyjskich. Od wielu lat zajmuje się badaniami nad „szczęściarzami” i „pechowcami”. W "Kodzie szczęścia" odsłania mechanizmy i zasady myślenia oraz postępowania ludzi, którzy uważają się za szczęściarzy. Autor podaje między innymi wyniki eksperymentów, jakie przeprowadzał ze „szczęściarzami” i z „pechowcami”. Okazało się, że na pytanie, co byś myślał, gdybyś padł ofiarą napadu na bank i otrzymałbyś postrzał w nogę, „szczęściarze” z reguły odpowiadają, że czuliby się farciarzami, że uszli z życiem, podczas gdy „pechowcy mówią”, że czuliby się okropnie, ale że im zawsze przytrafiają się takie wypadki, bo mają w życiu pecha.
Wiseman też sformułował cztery główne zasady, którymi kierują się „szczęściarze”:
1. Maksymalnie wykorzystują przypadkowe możliwości.
2. Kierują się intuicją i ufają swoim przeczuciom.
3. Z optymizmem patrzą w przyszłość i zawsze spodziewają się czegoś dobrego.
4. Dostrzegają plusy każdej sytuacji, nie rozpamiętują porażek i biorą los w swoje ręce.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17100-8 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ludzie, którzy mają szczęście, spotykają idealnych partnerów, realizują swoje życiowe ambicje, znajdują pracę dającą im zadowolenie – jednym słowem prowadzą satysfakcjonujące i pełne życie. Mówimy o nich, że mają farta albo fuksa. Jednak sukcesu nie zawdzięczają wcale wyjątkowym wysiłkom, zdumiewającym talentom czy wybitnej inteligencji. Posiadają za to szczególną zdolność znajdowania się w odpowiednim miejscu i czasie, a los częściej niż innym podsuwa im szanse do wykorzystania. Ta książka opisuje pierwsze naukowe badania, które odpowiadają na pytanie, dlaczego ludzie ci przez całe życie cieszą się przychylnością fortuny, a także podsuwa kilka pomysłów, w jaki sposób każdy może zapewnić sobie powodzenie w życiu.
Badania zajęły kilka lat; obejmowały wywiady i eksperymenty z udziałem setek wyjątkowych szczęściarzy i pechowców. Rezultaty pozwalają nam radykalnie zmienić spojrzenie na szczęśliwe i pechowe zrządzenia losu i na kluczową rolę, jaką odgrywają one w naszym życiu. Ludzie nie rodzą się szczęściarzami czy pechowcami. Po prostu szczęściarze nie zdając sobie z tego sprawy, stosują cztery podstawowe prawa, które pozwalają im pełniej korzystać z łask losu. Jeśli zrozumiemy te prawa, zrozumiemy samą istotę szczęścia. A co ważniejsze, prawa te będziemy mogli wykorzystać, aby zwiększyć liczbę szczęśliwych zdarzeń w naszym życiu.
Książka prezentuje chyba najbardziej ulotnego „świętego Graala” ludzkości – naukowo udowodniony sposób, jak zrozumieć i kontrolować „ślepy” los i jak zjednywać sobie jego przychylność, innymi słowy: co robić, aby szczęście nam dopisało.
Szczęście żółtodzioba
Od zawsze interesowały mnie rzeczy niezwykłe. Kiedy byłem dzieckiem, fascynowała mnie magia i iluzja. W wieku 10 lat potrafiłem już „dematerializować” chustki do nosa i tasować talię kart tak, aby jej nie pomieszać. Niedługo potem wstąpiłem do jednego z najbardziej znanych stowarzyszeń iluzjonistów – londyńskiego Magic Circle. Jako 20-latek zostałem zaproszony do Stanów Zjednoczonych, do słynnego Magic Castle w Hollywood, i dałem tam kilka przedstawień.
Szybko odkryłem, że dobry iluzjonista musi mieć sporą wiedzę na temat tego, co dzieje się w ludzkich głowach. Zręczny magik potrafi odwrócić uwagę widowni, wie, jak nie wzbudzić w niej podejrzeń i jak uniknąć „rozpracowania” triku przez widzów. W miarę upływu czasu coraz bardziej interesowały mnie psychologiczne zasady, które leżą u podstaw każdego magicznego przedstawienia. Właśnie dlatego zapisałem się na Wydział Psychologii University College w Londynie i napisałem doktorat z psychologii na University of Edinburgh. Potem założyłem własną placówkę badawczą przy Hertfordshire University.
Prowadziliśmy tam badania nad różnorodnymi zjawiskami psychologicznymi. Być może z powodu mojej „magicznej” przeszłości skłoniłem swój zespół do zainteresowania się obszarami psychologii, które są uważane za dosyć niezwykłe.
Niektóre z tych prac obejmowały badanie mediów rozmawiających ze zmarłymi, jasnowidzących detektywów, którzy utrzymywali, iż pomagają policji wykrywać sprawców zbrodni, i uzdrawiaczy leczących choroby siłą własnej psychiki. Badaliśmy również, jak zmienia się zachowanie ludzi, kiedy kłamią, w jaki sposób iluzjoniści stosują psychologiczne triki, aby zwieść widownię, studiowaliśmy sposoby rozpoznawania kłamstwa i oszustwa i prowadziliśmy kursy dla osób, które chciały poprawić swoją umiejętność wykrywania nieuczciwości. Wyniki tych prac publikowałem w czasopismach naukowych, prezentowałem je na konferencjach i uczyłem ich praktycznego zastosowania ludzi biznesu, prowadząc dla nich wykłady.
Kilka lat temu poproszono mnie, abym opowiedział publicznie o swojej pracy. Wiele razy wygłaszałem już takie pogadanki, ale nie miałem pojęcia, że właśnie ta radykalnie zmieni przyszły kierunek moich badań.
Postanowiłem urozmaicić wykład prostą sztuczką magiczną. Zamierzałem pożyczyć od kogoś z publiczności 10-funtowy banknot, włożyć go do jednej z 20 identycznych kopert i pomieszać je. Potem miałem poprosić tę osobę, aby wybrała jedną z kopert, a następnie spalić pozostałych 19. W końcu miałem otworzyć ocalałą kopertę, oddać pieniądze właścicielowi i pogratulować mu trafnego wyboru.
Ale tego wieczoru przedstawienie było trochę dziwne. Pożyczyłem banknot od pewnej pani z widowni, włożyłem go do koperty, przemieszałem koperty i ułożyłem je w szeregu. Cały czas śledziłem banknot i wiedziałem, że jest w pierwszej kopercie z lewej. Poprosiłem kobietę, aby wskazała kopertę, i oczywiście byłem zachwycony, kiedy wybrała tę właściwą. Zebrałem pozostałe koperty i podpaliłem je. Kiedy poszły z dymem, otworzyłem kopertę, która pozostała, i oddałem kobiecie pieniądze.
Choć publiczność śmiała się i biła brawo, pani, która pożyczyła mi banknot, wcale nie wyglądała na zaskoczoną. Zapytałem ją, co myśli o mojej sztuczce, a ona wyjaśniła mi spokojnie, że takie rzeczy przydarzają jej się cały czas. Zawsze znajdowała się we właściwym miejscu i w odpowiednim momencie, a fortuna wyjątkowo jej sprzyjała zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Powiedziała, że nie ma pojęcia, dlaczego tak się dzieje; zawsze uważała, że ma po prostu farta.
Zaintrygowało mnie jej wyznanie; zapytałem, czy jeszcze ktoś z widowni uważa się za wyjątkowego szczęściarza lub pechowca. Kobieta w pierwszym rzędzie uniosła rękę i opowiedziała, w jaki sposób pomyślnym zrządzeniem losu zrealizowała wiele swoich życiowych ambicji. Mężczyzna z końca sali oznajmił, że zawsze miał wyjątkowego pecha; był przekonany, że gdybym pożyczył banknot od niego, ten z całą pewnością poszedłby z dymem. Poprzedniego dnia na przykład schylił się, aby podnieść szczęśliwego pensa, uderzył głową o stół i omal nie stracił przytomności.
Po wykładzie zacząłem rozmyślać o tym, czego się dowiedziałem. Dlaczego te dwie kobiety miały tak wyjątkowe szczęście? A ten nieszczęśnik? Był po prostu niezdarą czy może w jego pechu kryło się coś więcej? Postanowiłem przeprowadzić na ten temat badania. Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, co mnie czeka. Myślałem, że mój projekt obejmie kilka eksperymentów z paroma dziesiątkami uczestników. W rzeczywistości badania trwały osiem lat i wzięły w nich udział setki ludzi.
Ta książka to pierwsze kompletne podsumowanie moich badań. Zaczynam od krótkiego opisu znaczenia szczęścia w naszym życiu – w jaki sposób chwilowy fart może odmienić nasz los, jak kilkusekundowy uśmiech fortuny może nas wprowadzić na drogę trwałej pomyślności i sukcesu i jak nawet najkrótsza pechowa chwila może doprowadzić do porażki i strącić nas na dno. Potem omówię wstępne prace badawcze i drogę, jaką ostatecznie doszedłem do odkrycia czterech praw leżących u podstaw życia pełnego szczęśliwych zdarzeń. Po szczegółowym omówieniu każdego z tych praw opiszę oparte na nich techniki i ćwiczenia, które mogą pomóc odwrócić od siebie pecha i kreować własną pomyślność.
Ale zanim zaczniemy, chciałbym, abyśmy odpowiedzieli na kilka prostych pytań o sobie.DZIENNIK SZCZĘŚCIA
W wielu miejscach książki będę prosił o wypełnianie różnych kwestionariuszy i wykonywanie ćwiczeń. Wiele z nich opiera się na testach psychologicznych, które przeprowadziłem podczas moich badań z udziałem szczęściarzy i pechowców. Proszę, abyś notował swoje odpowiedzi w specjalnym Dzienniku Szczęścia – przeznaczonym wyłącznie do tego celu zeszycie formatu A5; powinien on mieć przynajmniej 60 stron, najlepiej w linie. Twoje odpowiedzi pokażą wyraźnie wpływ poszczególnych praw szczęścia na twoje życie i pomogą określić, w jaki sposób najskuteczniej zjednać sobie przychylność fortuny.
ĆWICZENIE 1
PROFIL SZCZĘŚCIA
Pierwszy kwestionariusz jest bardzo prosty. U góry pierwszej strony Dziennika szczęścia umieść nagłówek Profil szczęścia. Z lewej wypisz w kolumnie liczby od 1 do 12. Z prawej będziesz wpisywać liczby od 1 do 5, aby wskazać, do jakiego stopnia podane niżej stwierdzenia są prawdziwe w odniesieniu do twojej osobowości. Zastosuj widoczną poniżej skalę:
1 – absolutnie nieprawdziwe
2 – nieprawdziwe
3 – nie wiem
4 – prawdziwe
5 – absolutnie prawdziwe
Przeczytaj uważnie każde stwierdzenie. Jeśli nie jesteś pewny, który stopień skali najtrafniej cię opisuje, wpisz po prostu liczbę, która wydaje ci się najbardziej odpowiednia. Nie zastanawiaj się zbyt długo nad stwierdzeniami i staraj się odpowiadać szczerze.
PROFIL SZCZĘŚCIA
STWIERDZENIE
PUNKTACJA (1–5)
1. Czasami rozmawiam z nieznajomymi w kolejce w sklepie lub w banku.
_____
2. Nie mam zwyczaju zamartwiać się, nie niepokoję się o przyszłość.
_____
3. Jestem otwarty na nowe doświadczenia, na przykład próbowanie nowych potraw czy napojów.
_____
4. Często słucham wewnętrznego głosu.
_____
5. Stosowałem techniki pozwalające wzmocnić intuicję, takie jak medytacja czy po prostu chwila namysłu w spokojnym miejscu.
_____
6. Prawie zawsze spodziewam się, że w przyszłości spotkają mnie pomyślne zdarzenia.
_____
7. Staram się osiągnąć w życiu to, czego chcę, nawet jeśli szanse na sukces są niewielkie.
_____
8. Przeważnie spodziewam się, że ludzie, których spotykam, będą mili, przyjacielscy i życzliwi.
_____
9. Staram się dostrzegać jasną stronę każdego zdarzenia.
_____
10. Wierzę, że nawet niepomyślne zdarzenia w ostatecznym rozrachunku przynoszą pozytywny skutek.
_____
11. Nie rozpamiętuję dawnych niepowodzeń.
_____
12. Staram się uczyć na błędach, które kiedyś popełniłem.
_____
Kilka razy będziemy wracać do twoich odpowiedzi i użyjemy ich, aby naszkicować twój osobisty Profil Szczęścia – określimy, do jakiego stopnia korzystasz z okazji podsuwanych przez los, a co ważniejsze, jak możesz sprawić, aby było ich w twoim życiu więcej.Rozdział 1
Potęga szczęścia
_Ludzie stanowczo przeceniają zarabianie pieniędzy. Do tego nie potrzeba mózgu. Najwięksi głupcy, jakich znam, są najbogatsi. Prawdę mówiąc, uważam, że sukces w 95% zależy od szczęścia, a w 5 od umiejętności. Spójrzcie na mnie. Wiem, że wielu z moich podwładnych poprowadziłoby mój interes równie dobrze jak ja. Ale oni nie dostali szansy – to jedyna różnica między nimi a mną._
Julius Rosenwald,
były prezes Sears, Roebuck and Company
Szczęśliwy traf ma ogromne znaczenie w naszym życiu. Kilka pechowych sekund może zniweczyć całe lata starań, a jeden uśmiech fortuny może nas poprowadzić na drogę sukcesu i pomyślności. Taki traf potrafi przekształcić nieprawdopodobne w możliwe; od niego często zależy życie lub śmierć, bogactwo lub ruina, pomyślność lub niedola.
John Woods, członek zarządu dużej firmy prawniczej o włos uniknął śmierci, wychodząc ze swojego biura w WTC w Nowym Jorku na kilka sekund przed uderzeniem porwanego samolotu. I nie był to jedyny raz, kiedy mu się poszczęściło. Podczas zamachu bombowego na WTC w 1993 roku był na 39 piętrze, ale wyszedł z tego bez szwanku. W roku 1988 miał zarezerwowane miejsce w samolocie Pan-Am, który eksplodował nad Lockerbie w Szkocji – ale w ostatniej chwili odwołał rezerwację, bo dał się namówić na udział w biurowym przyjęciu.
Szczęśliwe czy pechowe zrządzenia losu nie ograniczają się tylko do spraw życia i śmierci. Może od nich zależeć również finansowe powodzenie lub bankructwo. W czerwcu 1980 roku Maureen Wilcox kupiła bilety na loterie w dwóch stanach – Massachusetts i Rhode Island. O dziwo skreśliła zwycięskie liczby z obu loterii, ale nie wygrała ani centa. Liczby z Massachusetts wygrały loterię z Rhode Island, a te z Rhode Island – loterię z Massachusetts. Innym graczom na loterii naprawdę się poszczęściło. W 1985 roku Evelyn Marie Adams wygrała 4 000 000 dolarów w loterii stanu New Jersey. Cztery miesiące później znów wzięła w niej udział i wygrała kolejne 1 500 000 dolarów. Donald Smith miał chyba jeszcze większego farta. Trzy razy wygrywał w loterii stanu Wisconsin – w maju roku 1993, czerwcu roku 1994 i lipcu roku 1995 – za każdym razem zdobywając 250 000 dolarów. Szanse wygrania na tej loterii choćby jeden raz wynoszą mniej niż 1 000 000:1.
Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Fart odgrywa też ogromną rolę w naszym życiu osobistym.
Psycholog ze Stanford, Alfred Bandura, opisał kiedyś wpływ przypadkowych zdarzeń na życie osobiste. Podkreślił zarówno ważność, jak i powszechność takich zdarzeń, pisząc: „ (…) niektóre z najważniejszych czynników kształtujących naszą drogę życiową wynikają często z najbardziej trywialnych okoliczności”. Poparł swój wywód kilkoma przykładami, z których jeden został zaczerpnięty z jego własnego życia. Na studiach dyplomowych Bandura znudzony lekturą postanowił zagrać z przyjacielem w golfa. Przypadek zrządził, że na polu obok znalazły się dwie atrakcyjne golfistki; wkrótce grali już we czworo. Po meczu Bandura umówił się z jedną z kobiet i w końcu ją poślubił. Przypadkowe spotkanie na polu golfowym odmieniło całe jego życie.
W kolejnym przykładzie Bandura opisuje, jak w wyniku zwykłego nieporozumienia Ronald Reagan poznał swoją przyszłą żonę, Nancy. Jesienią 1949 roku Nancy Davis zauważyła swoje nazwisko na liście sympatyków komunizmu, którą opublikowano w hollywoodzkiej gazecie. Nancy wiedziała, że jej nazwisko nie powinno się tam znaleźć i że nieporozumienie wynika z faktu istnienia innej Nancy Davis, również aktorki. Niepokoiła się, że lista może mieć negatywny wpływ na jej karierę, poprosiła więc swojego reżysera, aby przedyskutował tę sprawę z prezesem Cechu Aktorów Kinowych, Ronaldem Reaganem. Reagan zapewnił reżysera, że rozumie sytuację i że cech będzie bronił Nancy, gdyby ktokolwiek działał na jej szkodę w przekonaniu, że jest komunistką. Davis poprosiła o spotkanie z Reaganem, aby dokładniej omówić problem. Spotkali się, zakochali w sobie i po niedługim czasie byli już małżeństwem. Jedno szczęśliwe spotkanie odmieniło ich życie na zawsze.
Kilku badaczy poruszało też zagadnienie wpływu szczęśliwych i pechowych zdarzeń na wybór zawodu przez ludzi i na przebieg ich kariery. Oni również zauważali, jak niebagatelny jest ów wpływ – wiele osób opowiadało, w jaki sposób przypadkowe spotkania i okazje doprowadzały do istotnego zwrotu w ich karierze lub do znaczącego awansu. Potężny efekt, jaki wywiera przypadek na zawodowe życie ludzi, sprowokował jednego z czołowych amerykańskich doradców zawodowych do następującej wypowiedzi:
Każdy z nas mógłby opowiedzieć wiele historii o tym, jak poważne, nieplanowane zdarzenia znacząco wpłynęły na jego karierę, i o tym, w jaki sposób tysiące nieplanowanych drobiazgów wpłynęły na nią choćby minimalnie. Nieplanowane zdarzenia mające na nas wpływ nie są rzadkością; dochodzi do nich codziennie. Przypadek nie jest przypadkowy. Przypadek jest wszechobecny.
Tego typu czynniki z pewnością wpłynęły również na moją karierę. Kiedy miałem osiem lat, poproszono mnie w szkole, żebym napisał pracę o historii szachów. Jako pilny uczeń udałem się do miejscowej biblioteki, aby poszukać jakichś książek na ten temat. Przypadkiem skierowano mnie do niewłaściwej półki, gdzie natknąłem się na książki o sztuczkach magicznych. Zaciekawiony zacząłem czytać o sekretach magików starających się dokazać niemożliwego. To było moje pierwsze zetknięcie ze światem iluzji i wpłynęło ono na całe moje życie. Nie mam pojęcia, co by się stało, gdybym został skierowany do właściwej półki i znalazł książki o szachach. Być może nie zainteresowałbym się magią, nie wykształciłbym się na psychologa i nie przeprowadził badań opisanych w tej książce.
Przypadek miał też niemały wpływ na karierę wielu sławnych ludzi biznesu.
Pod koniec swojej kariery Joseph Pulitzer odnosił ogromne sukcesy jako biznesmen i znany filantrop. Był właścicielem jednej z największych gazet Ameryki, pomagał w zbiórce funduszy na budowę postumentu, na którym stoi dziś Statua Wolności, i ufundował znaną na całym świecie dziennikarską nagrodę Pulitzera. A jednak to wszystko mogłoby się nie wydarzyć, gdyby nie jeden szczęśliwy przypadek. Pulitzer urodził się na Węgrzech. Jako młody człowiek był chorowity i miał fatalny wzrok. W wieku 17 lat przyjechał do Ameryki jako imigrant bez grosza przy duszy. Bardzo trudno było mu znaleźć pracę, spędzał więc mnóstwo czasu w miejscowej bibliotece, grając w szachy. Pewnego dnia spotkał tam redaktora naczelnego lokalnej gazety. Redaktor zaoferował mu posadę młodszego reportera. Po czterech latach nadarzyła się okazja wykupienia udziałów w gazecie, i Pulitzer skwapliwie z niej skorzystał. Decyzja była mądra – gazeta zaczęła odnosić sukcesy, przynosząc mu znaczny zysk. Pulitzer przez całe życie podejmował trafne decyzje, aż został redaktorem naczelnym, a w końcu właścicielem dwóch najbardziej znanych dzienników swoich czasów. Pod koniec kariery człowiek, który zaczynał ją jako biedny imigrant, stał się jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Cała jego kariera mogłaby przybrać zupełnie inny obrót, gdyby nie przypadkowe spotkanie w sali szachowej w bibliotece.
Również wielu innych ludzi biznesu przypisuje swój sukces przypadkowym spotkaniom i uśmiechowi fortuny. Przykładem może być historia Barnetta Helzberga Juniora. Do 1994 roku Helzberg stworzył sieć znanych w całej Ameryce sklepów jubilerskich, o rocznych przychodach wysokości około 300 000 000 dolarów. Pewnego dnia, przechodząc obok hotelu Plaza w Nowym Jorku, usłyszał, że jakaś kobieta zawołała „Panie Buffett” do mężczyzny, który znajdował się obok niego. Helzbergowi przyszło do głowy, że może to być Warren Buffett – jeden z najbardziej znanych inwestorów w Stanach Zjednoczonych. Helzberg nie znał Buffetta, ale czytał o finansowych kryteriach, które Buffett stosuje, kupując jakąś firmę. Helzberg, któremu niedawno stuknęła sześćdziesiątka i który myślał o sprzedaży interesu, uznał, że jego firma może zainteresować Buffetta. Wykorzystał okazję, podszedł do nieznajomego i przedstawił się. Okazało się, że mężczyzna to rzeczywiście Warren Buffett, a przypadkowe spotkanie przyniosło niespodziewane owoce, gdyż jakiś rok później Buffett zdecydował się kupić sieć sklepów Helzberga. A wszystko dlatego, że Helzberg szedł nowojorską ulicą akurat w chwili, kiedy kobieta wołała Buffetta po nazwisku.
A w jaki sposób sam Buffett stał się jednym z najbogatszych Amerykanów? W wywiadzie dla magazynu „Fortune” wyjaśnił, jak ważną rolę odegrał szczęśliwy traf w początkach jego kariery. Kiedy miał 20 lat wyrzucono go z Harvard Business School. Natychmiast poszedł do biblioteki, aby poszukać możliwości dostania się do innych szkół biznesu. Właśnie wtedy dowiedział się, że dwóch profesorów, których pracę podziwiał, wykłada w Columbia University. W ostatniej chwili złożył tam papiery i został przyjęty. Jeden z profesorów stał się z czasem jego mentorem i pomógł mu rozpocząć błyskotliwą karierę biznesową. Buffett stwierdził później: „Chyba najszczęśliwszym zrządzeniem losu w moim życiu było to, że wyrzucono mnie z Harvardu”.
Znacząca rola szczęścia w karierach ludzi nie ogranicza się tylko do świata biznesu. W 1979 roku hollywoodzki producent, George Miller, poszukiwał zahartowanego w bitwach, poznaczonego szramami twardziela do głównej roli w filmie Mad Max. W nocy przed przesłuchaniem Mel Gibson, wówczas jeszcze nieznany australijski aktor, został napadnięty na ulicy przez trzech pijanych mężczyzn. Na przesłuchaniu zjawił się poobijany i zmęczony, i Miller natychmiast dał mu rolę. Brytyjska supermodelka Kate Moss miała równie wiele szczęścia. Na początku lat 90. jechała z ojcem na wakacje. Kiedy stali w kolejce do odprawy na lotnisku JFK, przechodzący obok łowca talentów zauważył jej uderzającą urodę. Moss została jedną z najlepiej zarabiających i najbardziej rozchwytywanych modelek – a wszystko z powodu przypadkowego, szczęśliwego spotkania.
Przypadek często ma wpływ na sukces aktorów i modelek – ale nie tylko. To samo dotyczy naukowców i polityków.
Chyba najbardziej znanym przykładem takiego naukowego szczęśliwego trafu jest odkrycie penicyliny przez sir Alexandra Fleminga. W latach 20. ubiegłego wieku Fleming pracował nad uzyskaniem skutecznych antybiotyków. Jego badania obejmowały między innymi oglądanie pod mikroskopem bakterii sztucznie wyhodowanych w płaskich, szklanych pojemnikach, tak zwanych naczyniach Petriego. Gdy Fleming niechcący pozostawił jedno z naczyń nieprzykryte, dostała się do niego odrobina pleśni. Przypadek zrządził, że pleśń ta zawierała substancję niszczącą akurat ten typ bakterii, który był w naczyniu. Fleming zauważył efekt działania pleśni i zajął się identyfikacją substancji, która była odpowiedzialna za ten proces. W końcu odkrył antybiotyk i nazwał go penicyliną. Przypadkowe odkrycie Fleminga uratowało niezliczone istnienia i zostało okrzyknięte jednym z najważniejszych kroków w historii medycyny.
Przypadki i wypadki często zmieniały bieg nauki i odegrały ogromną rolę w wielu odkryciach i wynalazkach, takich jak na przykład pigułka antykoncepcyjna, promienie X, fotografia, bezodpryskowe szyby, syntetyczne słodziki, zapięcia na rzepy, insulina czy aspiryna.
Istotną rolę, jaką szczęśliwy przypadek może odgrywać w polityce, ilustruje kariera amerykańskiego prezydenta Harry’ego Trumana. Jako młody człowiek Truman doświadczył wielu przeciwności losu. Po ukończeniu szkoły średniej zamierzał pójść na studia, ale jego ojciec stracił niemal cały majątek w wyniku nieudanego przedsięwzięcia, i Truman spędził najlepsze lata młodości, orząc farmę swego dziadka. Tuż po zakończeniu I wojny światowej założył sklep odzieżowy w Kansas City, ale znów miał pecha – zbankrutował z powodu recesji. Dopiero kiedy dobiegał czterdziestki, los uśmiechnął się do niego po raz pierwszy – przyjaciel namówił go, aby wystartował w konkursie na sędziego stanowego, i niespodziewanie Truman zdobył to stanowisko. W wieku 42 lat wystartował w wyborach na stanowisko przewodniczącego sądu i znów wygrał. Kilka lat później został nominowany do Senatu Stanów Zjednoczonych – zwyciężył po raz kolejny. W roku 1944 demokraci zrezygnowali z kandydatury ówczesnego wiceprezydenta, Henry’ego Wallace’a, i wystawili Trumana jako swojego kandydata na prezydenta. Wybory wygrał Franklin D. Roosevelt, ale zmarł niespodziewanie zaledwie 82 dni po objęciu urzędu i Truman został prezydentem. Szczęście dopisywało mu w dalszym ciągu podczas pełnienia urzędu – dokonał jednego z największych przewrotów w politycznej historii Stanów Zjednoczonych, wygrywając w 1948 roku w wyborach prezydenckich z Thomasem E. Deweyem, a kilka lat później wyszedł cało z próby zamachu na swoje życie przeprowadzonej przez portorykańskich nacjonalistów. W swoich wspomnieniach napisał:
Popularność i rozgłos to nie wszystkie czynniki konieczne do wygrania wyborów. Jednym z najważniejszych jest szczęście. Jeśli o mnie chodzi, szczęście zawsze było po mojej stronie.
Szczęście, ten popularny fart, odgrywa niezwykle znaczącą rolę w bardzo wielu dziedzinach. Potrafi odmienić bieg zarówno naszego życia osobistego, jak i zawodowego. Dla wielu osób jest to przerażająca myśl. Większość ludzi wolałaby myśleć, że sami kierują swoją przyszłością. Starają się z całych sił osiągnąć konkretne wyniki i uniknąć pewnych zdarzeń, ale to poczucie kontroli w dużym stopniu jest iluzją. Ślepy traf stroi sobie z nas żarty mimo naszych najlepszych intencji. Jest w stanie zmienić wszystko w ciągu kilku sekund – na lepsze lub na gorsze. W każdej chwili, w każdym miejscu i bez ostrzeżenia.
Od ponad 100 lat naukowcy badają wpływ inteligencji, osobowości, genów, wyglądu i wychowania na nasze życie. Nie ma wątpliwości, że te prace pozwoliły uzyskać głęboki wgląd w ludzkie uwarunkowania. Jednak mimo ogromu wysiłku bardzo niewiele uwagi poświęcono kwestii szczęścia i pecha. Podejrzewam, że psychologowie unikają tego tematu, ponieważ wolą – co jest zupełnie zrozumiałe – badać czynniki, które łatwiej dają się mierzyć i kontrolować. Zmierzenie inteligencji i opisanie kategorii ludzkiej osobowości jest stosunkowo proste, ale jak zmierzyć szczęście i kontrolować przypadek?
ĆWICZENIE 2
Rola szczęścia w życiu
Na nowej stronie Dziennika Szczęścia zapisz liczbę między 1 a 7, żeby wskazać, do jakiego stopnia, twoim zdaniem, szczęście miało wpływ na twoje życie. Zastosuj następującą skalę:
1
2
3
4
5
6
7
wcale
w dużym stopniu
Teraz pod spodem w kilku zdaniach, opisz:
W jaki sposób poznałeś swojego partnera.
W jaki sposób poznałeś najbliższego przyjaciela.
Główne czynniki, które wpłynęły na wybór twojego zawodu.
Najbardziej znaczące wydarzenie, które miało pozytywny wpływ na twoje życie.
Następnie zastanów się, jaki udział w tych wydarzeniach miało szczęście. Pomyśl, w jaki sposób drobne zmiany – na przykład rezygnacja z pójścia na jakieś przyjęcie czy spotkanie, wybór skrętu w lewo zamiast w prawo czy otwarcie gazety na tej, a nie innej stronie – mogły wpłynąć na te wydarzenia, a być może nawet odmienić całkowicie bieg twojego życia.
I w końcu, biorąc to wszystko pod uwagę, wróć do pytania na samym początku ćwiczenia. Odpowiedz na nie jeszcze raz. Zapisz ponownie liczbę między 1 a 7, aby określić, w jakim stopniu szczęście wpłynęło na twoje życie. Czy teraz liczba będzie taka sama?
Większość ludzi, wykonując to ćwiczenie, zaczyna zdawać sobie sprawę z roli, jaką szczęśliwy traf odegrał w ich życiu, i odpowiadając na pytanie po raz drugi, wskazuje wyższą liczbę.
Sytuacja ta przypomina starą historyjkę o człowieku, który wie, że zgubił skarb w jednym końcu ulicy, ale szuka go w drugim, bo tam jest jaśniej. Psychologowie postanowili nie badać kwestii szczęścia, bo o wiele łatwiej jest badać inne zagadnienia. Mnie jednak zawsze interesowały nietypowe obszary psychologii – obszary, których inni badacze wolą unikać. W rezultacie często znajdowałem skarby w miejscach, które inni ignorowali.
We wstępie do książki opisałem, jak zainteresowałem się zagadnieniem szczęścia po usłyszeniu, jak ważną i zróżnicowaną rolę odegrało ono w życiu słuchaczy jednej z moich pogadanek. Wkrótce potem postanowiłem przeprowadzić wstępne badania dotyczące tego zagadnienia. Zacząłem od sondy, która miała wskazać, jaki procent ludzi uważa się za szczęściarzy i pechowców i czy fart lub pech koncentruje się tylko w jednej sferze ich życia, czy też ma wpływ na wiele różnych sfer. Wraz z grupą studentów przez tydzień jeździłem o różnych porach do centrum Londynu. Zapytaliśmy dużą liczbę przypadkowo wybranych przechodniów o rolę szczęścia w ich życiu. Sonda była podzielona na dwie części. Najpierw pytaliśmy ludzi, czy uważają się za szczęściarzy, czy za pechowców – to znaczy, czy pozornie przypadkowe wydarzenia działają zwykle na ich korzyść, czy też wręcz przeciwnie. Potem chcieliśmy wiedzieć, czy mają szczęście lub pecha w ośmiu różnych obszarach życia, włączając w to życie zawodowe, związki osobiste, życie rodzinne, zdrowie i finanse.
Przepytaliśmy bardzo zróżnicowaną grupę – mężczyzn i kobiety, osoby starsze i młodsze. W rezultacie okazało się, że 50% ludzi twierdzi, iż stale dopisuje im szczęście, a 14% uważa, że stale prześladuje ich pech. Innymi słowy 64% (czyli prawie dwie trzecie) badanych uznało się za permanentnych szczęściarzy lub pechowców.
Interesujące było, iż wśród badanych istniała silna tendencja do przypisywania sobie szczęścia lub pecha w kilku różnych sferach życia. Ludzie, którym fortuna sprzyjała w kwestiach finansowych, twierdzili, że sprzyja im ona również w życiu osobistym, a ci, którym nie wiodło się w pracy, byli pechowcami również w miłości.
To proste badanie pozwoliło nam stwierdzić, że w wypadku większości ludzi doświadczane przez nich szczęście lub pech wykazują zdumiewającą konsekwencję. Wyglądało na to, że niektórym los stale sprzyja, podczas gdy inni jak magnes przyciągają nieszczęście. Co ciekawe, większość przepytanych osób była przekonana, że ich szczęście lub pech zależą wyłącznie od przypadku. Życie szczęściarzy było wręcz naszpikowane przypadkowymi okazjami – na przykład spotkanie ukochanej osoby czy kolegi po fachu – z których zawsze wynikało coś dobrego. Pechowcy również uważali, że wypadki i nieszczęścia stają na ich drodze przypadkiem. Ja jednak nie byłem o tym do końca przekonany. Długoletnie studia nad psychologią iluzji nauczyły mnie, iż rzeczy często nie są tym, czym się wydają, a rzeczywistość bywa dziwniejsza i ciekawsza od iluzji.
Szczęście po prostu nie mogło być wynikiem przypadkowych zdarzeń. Zbyt wielu ludzi permanentnie doświadczało uśmiechów losu czy pecha, aby to wszystko miało zależeć wyłącznie od przypadku. Musiało być coś, co powodowało, że jednym stale wiodło się w życiu doskonale, a innym fatalnie. Bardzo chciałem zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego jednym pisany jest sukces, a innym porażka? Czy wszyscy są częścią jakiegoś nieogarnionego, kosmicznego planu? Czy dzięki jakimś parapsychicznym zdolnościom tworzą własne szczęście i pecha? A może wyjaśnieniem są różnice w ich przekonaniach i zachowaniu? A przede wszystkim – jeśli zrozumiemy, co się tak naprawdę dzieje, to czy będziemy w stanie „poprawić” ludzkie szczęście?
Przeprowadzona sonda postawiła przede mną wiele interesujących pytań. Postanowiłem poszukać na nie odpowiedzi.W stronę czterech praw szczęścia
Choć moje badania wykazały, że to, czy komuś dopisze szczęście, nie ma związku ze zdolnościami parapsychicznymi ani inteligencją, zacząłem się zastanawiać, czy umysł ludzki nie może na nie wpływać w jakiś inny sposób. Czy pechowcy i szczęściarze mają takie samo podejście do życia? A jeśli nie, to czy ich punkt widzenia jest odpowiedzialny za kreowanie pozytywnych i negatywnych wydarzeń w ich życiu? Szczęście jest powszechnie uważane za zewnętrzną siłę: czasem los się do nas uśmiecha, a czasem nie. A jeśli tworzymy własne szczęście? Jeśli pechowcy i szczęściarze są odpowiedzialni za większość pomyślnych i niepomyślnych zrządzeń losu, które stają im na drodze?
Pewną podpowiedź dał mi eksperyment z loterią. W formularzach wysłanych do uczestników znajdowało się pytanie o ich oczekiwania co do wygranej. Wszyscy zostali poproszeni o ocenę, do jakiego stopnia wierzą w swoją wygraną w nadchodzącym losowaniu. Mieli po prostu zakreślić liczbę między 1 i 7. O ile 1 określało zupełny brak wiary, o tyle 7 oznaczało 100-procentową pewność wygranej. Kiedy wraz z kolegami ponownie przeanalizowaliśmy rezultaty, odkryliśmy coś zaskakującego. Jak zostało ukazane na wykresie na stronie 40, wiara szczęściarzy w wygraną była ponad dwa razy większa niż wiara pechowców.
W wypadku gier losowych takich jak loteria takie oczekiwania niewiele pomogą. Osoba, która święcie wierzy w wygraną, wypadnie tak samo jak ta, której oczekiwania są niskie. Jednak życie to nie loteria. Często nasze oczekiwania mają zasadnicze znaczenie. Od nich zależy, czy będziemy czegoś próbować, czy będziemy wytrwali w obliczu niepowodzenia, jaki stosunek będziemy mieć do innych i jak inni będą się odnosić do nas. Zbadanie tej tezy miało kluczowe znaczenie i przez kolejnych kilka lat koncentrowałem swoje wysiłki na zrozumieniu, w jaki sposób zachowują się i myślą szczęściarze i pechowcy.
W końcu zidentyfikowałem psychologiczne mechanizmy, leżące u podstaw czterech głównych różnic między tymi dwiema grupami ludzi. Są to cztery prawa szczęścia. Każde z nich dzieli się na kilka pomniejszych reguł, których w sumie jest 12. Zrozumienie tych czterech głównych praw i 12 reguł stanowi klucz do zrozumienia istoty życiowej pomyślności.
Cztery kolejne rozdziały szczegółowo opisują te prawa i reguły. Omówiłem w nich najróżniejsze eksperymenty, które pozwoliły mi sformułować kolejne prawa, i efekt, jaki wywarły one na życie szczęściarzy i pechowców. Swoje tezy zilustrowałem licznymi przykładami z życia ludzi, którzy zechcieli wziąć udział w moich pracach, a czytelnikom daję wiele okazji, aby mogli ocenić rolę opisanych praw we własnym życiu.
Pora odkryć nareszcie sekret szczęściarzy.Rozdział 3
Pierwsze Prawo Szczęścia: wykorzystuj przypadkowe okazje jak najlepiej
Szczęściarze tworzą, zauważają i wykorzystują przypadkowe okazje
W życiu szczęściarzy roi się od przypadkowych okazji. W poprzednim rozdziale opisałem życie zawodowej poetki Jodie, której szczęśliwe zbiegi okoliczności pomogły spełnić marzenia i zrealizować życiowe ambicje. Przyjrzeliśmy się też Lee, menedżerowi, który posiada niezwykłą umiejętność znajdowania się w odpowiednim miejscu i czasie. Przypadkiem poznał on swoją przyszłą żonę, a swoje sukcesy w interesach przypisuje w głównej mierze przypadkowym zrządzeniom losu. W końcu poznaliśmy Lynne, „notorycznie” wygrywającą konkursy. Jej życie zmieniło się zupełnie po przeczytaniu artykułu o kobiecie, która wygrała w ten sposób kilka znaczących nagród. Lynne, Lee i Jodie to typowe przykłady szczęściarzy biorących udział w moich badaniach. Choć wcale się o to nie starają, możliwości wręcz sypią się im jak z rękawa.
Szczęściarze często są przekonani, że okazje te są wynikiem czystego przypadku. Po prostu zupełnie niechcący otwierają gazetę w odpowiednim miejscu, natrafiają na właściwą stronę internetową, przechodzą ulicą w odpowiednim momencie albo idą na imprezę i spotykają właściwą osobę – ale moje badania wykazały, że te pozornie przypadkowe zdarzenia są wynikiem psychologicznego profilu szczęściarzy. Ich sposób myślenia i zachowania pomagają im tworzyć, zauważać i wykorzystywać okazje. Odkryłem nieznane dotychczas techniki, które szczęściarze stosują, aby zmaksymalizować rolę pozornie przypadkowych zbiegów okoliczności. Zrozumiałem, że bycie we właściwym miejscu i czasie tak naprawdę oznacza bycie we właściwym stanie umysłu.
Wendy jest czterdziestoletnią gospodynią domową. Uważa się za osobę szczęśliwą w wielu dziedzinach życia, ale fortuna szczególnie jej sprzyja, jeśli chodzi o wygrywanie konkursów. Wygrywa średnio trzy nagrody na tydzień. Niektóre to zupełne drobiazgi, ale wśród nich wiele całkiem pokaźnych. W ciągu ostatnich pięciu lat wygrała kilka dużych nagród pieniężnych i kilka drogich wycieczek zagranicznych. Wydaje się, że wygrywa dzięki jakimś magicznym zdolnościom – i nie jest jedyna. W poprzednim rozdziale opisałem przypadek Lynne, która wygrała wiele znaczących nagród, w tym samochody i wycieczki. To samo można powiedzieć o Joem. Tak jak Wendy i Lynne, Joe uważa się za szczęściarza w wielu dziedzinach życia. Od 40 lat żyje w udanym małżeństwie i ma kochającą rodzinę. Ale wyjątkowo szczęści się mu w konkursach, a jego ostatnie sukcesy to kilka telewizorów, dzień na planie znanego serialu i parę wycieczek.
Na czym polega sekret Lynne, Wendy i Joego? Ich sposób na wygraną jest zaskakująco prosty. Wszyscy oni biorą udział w dużej liczbie konkursów. Wendy co tydzień wysyła około 60 zgłoszeń do konkursów pocztowych i około 70 do konkursów ogłaszanych w Internecie. Lynne i Joe również biorą udział w około 50 konkursach tygodniowo, a ich szanse na wygraną zwiększają się z każdym zgłoszeniem. Wszyscy troje doskonale zdają sobie sprawę, że swoje „szczęście” tak naprawdę zawdzięczają dużej liczbie konkursów, do których się zgłaszają. Wendy wyjaśnia to tak: „Jestem szczęściarą, ale swoją pomyślność buduje się samemu. Wygrywam wiele nagród w konkursach i loteriach, ale wkładam w to bardzo wiele wysiłku”. Joe mówi:
Ludzie wciąż mi powtarzają, jaki to ze mnie farciarz, skoro wygrywam tyle konkursów. Ale potem mówią, że sami rzadko biorą w nich udział, a ja sobie myślę: „Cóż, skoro tak, to nie mają szans na wygraną”. Twierdzą, że mam wyjątkowe szczęście, ale ja uważam, że każdy tworzy własne szczęście… jak ja to mówię: „Żeby wygrać, trzeba grać”.
Byłem ciekaw, czy ta sama zasada może mieć zastosowanie również przy innego rodzaju okazjach, które szczęściarze wciąż napotykają na swej drodze; czy w ten sposób można wyjaśnić, dlaczego tak często spotykają na przyjęciach interesujących ludzi i natrafiają w prasie na artykuły, które odmieniają ich życie? Udało mi się dotrzeć do sedna sprawy i odkryć prawdę kryjącą się za iluzją. Moje badania wykazały, że to wszystko można podsumować jednym, jedynym słowem – osobowość.
_Gdzieś po drodze coś we mnie zaskoczyło, tak że teraz dostrzegam raczej jasną niż ciemną stronę wydarzeń. Patrzę na wszystko wokół i myślę, jaka za mnie szczęściara._
Michelle Pfeiffer
O ludziach, którzy mają tendencję do myślenia i zachowywania się w podobny sposób, mówi się, że mają taką samą osobowość. Koncepcja osobowości jest centralnym punktem nowoczesnej psychologii i wiele czasu oraz wysiłku poświęcono opracowaniu najlepszych metod klasyfikacji ludzkiej osobowości. Choć często nie było to wcale proste, rezultaty są imponujące.
Po latach badań większość psychologów jest zgodna, że istnieje tylko pięć zasadniczych wymiarów naszej osobowości, pięć podstawowych cech, które odróżniają nas od siebie. Cechy te występują u ludzi starszych i młodszych, u mężczyzn i kobiet, u przedstawicieli wielu różnych kultur. Cechy te są najczęściej określane jako ugodowość, sumienność, ekstrawersja, neurotyzm i otwartość.
Porównałem osobowości szczęściarzy i pechowców, biorąc pod uwagę te pięć podstawowych cech. Pierwszą cechą, którą się zająłem, była ugodowość. Określa ona stopień empatii i gotowości niesienia pomocy innym. Byłem ciekaw, czy szczęściarze doświadczają w życiu tak wiele dobrego, bo chętnie pomagają innym i w zamian otrzymują pomoc od nich. O dziwo, szczęściarze wcale nie wykazali wyższego poziomu ugodowości niż pechowcy.
Drugą badaną przeze mnie cechą była sumienność. Jest to miara naszej samodyscypliny, silnej woli i determinacji. Być może szczęściarzom lepiej wiedzie się w życiu, bo po prostu pracują ciężej niż pechowcy. Ale znów okazało się, że jeśli chodzi o sumienność, między szczęściarzami a pechowcami jest bardzo niewielka różnica.
Obie grupy uzyskały jednak bardzo różne wyniki pod względem nasilenia pozostałych trzech cech osobowości – ekstrawersji, neurotyzmu i otwartości. Właśnie te różnice wyjaśniły, dlaczego szczęściarze wciąż napotykają korzystne okazje, podczas gdy pechowcom nie trafiają się one prawie wcale. Te cechy osobowości mają związek z kolejnymi regułami szczęścia, które opisuję poniżej.
REGUŁA PIERWSZA:
Szczęściarze budują i utrzymują potężną sieć szczęścia
Moje badania dowiodły, że szczęściarze osiągnęli o wiele wyższy niż pechowcy wynik punktowy, jeśli chodzi o cechę osobowości zwaną ekstrawersją. Ekstrawertycy są bardziej towarzyscy niż introwertycy. Lubią odwiedzać znajomych i chodzić na przyjęcia, i często wybierają zawody polegające na pracy z ludźmi. Introwertycy są o wiele bardziej zamknięci w sobie. Wolą spędzać czas we własnym towarzystwie i największą przyjemność sprawiają im zajęcia wymagające samotności, takie jak lektura dobrej książki.
Dodatkowe badanie wykazało, że ekstrawersja szczęściarzy znacząco zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia w ich życiu korzystnych okazji. Działa to na trzy sposoby – ekstrawertycy poznają wielu ludzi, są „magnesem towarzyskim” i utrzymują stały kontakt ze znajomymi.
Tak samo jak Lynne, Joe i Wendy zwiększają prawdopodobieństwo wygranej, uczestnicząc w dużej liczbie konkursów, tak szczęściarze ogromnie zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia korzystnej okazji przez fakt, że w swoim codziennym życiu spotykają dużą liczbę ludzi. Zasada jest prosta. Im więcej ludzi poznają, tym większa szansa, że natkną się na kogoś, kto będzie miał pozytywny wpływ na ich życie.
Weźmy na przykład Roberta, czterdziestopięcioletniego inżyniera z Anglii, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo samolotów. Robert jest prawdziwym szczęściarzem i w jego życiu aż roi się od przypadkowych, korzystnych spotkań. Kilka lat temu wraz z żoną wybrał się do Paryża na sylwestra. Zamierzali wrócić samolotem kilka dni później, ale wszystkie loty odwołano z powodu śnieżycy. Zapowiadało się, że śnieg nie przestanie padać przez wiele dni, Robert i jego żona postanowili więc wrócić do Anglii promem i udali się do portu w Bolonii. Był jednak pewien problem, gdyż port przeznaczenia promu znajdował się dość daleko od ich miasta, a śnieżyce sparaliżowały transport publiczny, uniemożliwiając im dostanie się do domu po wyjściu na ląd w Anglii. W chwili, kiedy omawiali swój problem, do poczekalni weszła inna angielska para, która również zamierzała płynąć promem. Robert zaczął z nimi rozmawiać i ku swemu zdumieniu odkrył, że mieszkają w tej samej okolicy. Zaproponowali, że podwiozą jego i jego żonę. Tak oto w ciągu kilku minut problem Roberta został rozwiązany.
Innym razem Robert wraz z żoną postanowili się przeprowadzić. Oglądali kilka domów, ale żaden nie przypadł im do gustu. Pewnego dnia, idąc ulicą, Robert zauważył znajomego agenta handlu nieruchomościami, który wychodził akurat z biura. Robert mógł po prostu pójść dalej, ale nie zrobił tego – postanowił zapytać agenta, czy ma coś interesującego. Mężczyzna odparł, że bardzo mu przykro, ale nie może pomóc, i ruszył swoją drogą. Po kilku sekundach odwrócił się jednak i zaproponował Robertowi obejrzenie domu, który właśnie został wystawiony na sprzedaż. Robert natychmiast pojechał do tego domu, z miejsca się w nim zakochał i kupił go tego samego dnia. Wraz z żoną mieszka w nim już od 20 lat i mówi o nim jako o domu ich marzeń.
Podczas rozmowy ze mną Robert określił się jako człowiek bardzo otwarty i rozmowny. Powiedział mi, że stojąc w kolejce w supermarkecie, często zagaduje ludzi obok i w ogóle chętnie wdaje się w pogawędki z nieznajomymi. Bardzo lubi poznawać ludzi i spędzać z nimi czas – a im więcej osób poznaje, tym większe szanse, że nawiąże kontakt z kimś, kto będzie miał dobroczynny wpływ na jego życie.
Joseph, trzydziestopięcioletni student zaoczny, również napotykał na swej drodze przypadkowe okazje, które miały wpływ na jego losy. Jako młody człowiek nie palił się do nauki i wiecznie miał kłopoty z policją. Między dwudziestką a trzydziestką kilkakrotnie trafiał do aresztu za drobne przestępstwa, nie potrafił też zagrzać miejsca w żadnej pracy. Aż w końcu przypadkowe spotkanie odmieniło jego życie. Pociąg, którym jechał, utknął między dwiema stacjami. Joseph z nudów nawiązał rozmowę z kobietą siedzącą obok. Okazała się psychologiem. Zaczęli rozmawiać o życiu Josepha, który przyznał się do swoich autodestrukcyjnych skłonności. Kobieta była pod wrażeniem jego przenikliwości i umiejętności nawiązywania kontaktu i zasugerowała mu, że byłby świetnym psychologiem. Kiedy pociąg dojechał do stacji, rozstali się, ale pomysł kobiety utkwił Josephowi w głowie. Dowiedział się, jakie wykształcenie i kwalifikacje są potrzebne, aby uprawiać zawód psychologa. W końcu podjął decyzję, że odmieni całe swoje życie, i zapisał się do college’u. W tej chwili studiuje psychologię na uniwersytecie i za rok kończy studia. Powiedział mi: „Przekonałem się, że kiedy nawiązuje się rozmowy z różnymi ludźmi, można z nich wynieść wiele dobrego. Uważam, że ma to ogromny wpływ na naszą pomyślność”.
Wielu innych szczęściarzy opowiadało mi, że los ciągle się do nich uśmiecha dzięki kontaktom z ludźmi, których codziennie spotykają na swej drodze. Spójrzmy na przypadek Samanthy. Kilka lat temu pracowała jako młodsza sekretarka w firmie prawniczej, ale w głębi duszy miała nadzieję, że uda się jej poszerzyć horyzonty i dostać pracę w branży filmowej. Jedynym problemem było to, że nie miała kontaktów ani bogatych krewnych, którzy mogliby jej pomóc. Pewnego deszczowego popołudnia, po wizycie u lekarza złapała taksówkę na Central Park West w Nowym Jorku. Chciała wrócić do biura. Kiedy taksówka podjechała, do Samanthy podszedł starszy mężczyzna i zapytał, czy może jechać razem z nią. W czasie jazdy przez park Samantha, jako bardzo otwarta osoba, nawiązała z mężczyzną rozmowę i dowiedziała się, że zajmuje on wysokie stanowisko w wytwórni filmowej. Opowiedziała mu o swoich marzeniach, aby dostać się do świata filmu, i że z radością podjęłaby każdą pracę, byle tylko zaczepić się w tej branży. Mężczyzna umówił ją na spotkanie z kierownikiem personalnym w swojej firmie, a ten natychmiast zaproponował jej posadę. Zaczęła jako sekretarka w dziale prawnym, ale wkrótce przeniosła się na stanowisko bezpośrednio związane z produkcją filmów. Teraz, pięć lat później, jest dyrektorem wykonawczym wytwórni w Los Angeles i odnosi sukcesy. Wciąż doskonale potrafi wykorzystywać okazje, które same wpadają jej w ręce.
Kolejna cecha, która pozwala szczęściarzom zwiększyć prawdopodobieństwo fartownych trafów, jest nazywana „magnetyzmem towarzyskim”. Psychologowie zauważyli, że pewni ludzie przyciągają do siebie innych. Kiedy takie „towarzyskie magnesy” idą na przyjęcie czy spotkanie, nieznajomi sami zaczynają z nimi rozmowę. Kiedy idą ulicą, ludzie często pytają ich o drogę czy godzinę. Z jakiegoś powodu ludzie wręcz do nich lgną. Nikogo chyba nie zaskoczy fakt, że „towarzyskimi magnesami” częściej są ekstrawertycy niż introwertycy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki