Kolacja z księciem - ebook
Kolacja z księciem - ebook
Izzy Campbell sprząta w hotelu, żeby zarobić na studia. Gdy pewnego dnia spóźnia się do pracy, w pokoju hotelowym zastaje już gościa. Izzy w życiu nie widziała tak przystojnego mężczyzny. Zauroczona, spełnia jego prośbę i przygotowuje dla niego kolację. Romantyczny wieczór kończy się w łóżku, lecz następnego dnia rano on wyjeżdża. Po miesiącu Izzy odkrywa, że jest w ciąży. Zaczyna szukać tajemniczego kochanka, by mu powiedzieć, że zostanie ojcem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7642-9 |
Rozmiar pliku: | 634 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Następca tronu Zenary, książę Rafik al Rahman z uśmiechem wszedł do prywatnego salonu swojego stryja. Nawet z głową pochyloną w pełnym szacunku ukłonie zdecydowanie przewyższał wzrostem starszego krewnego, który wstał na powitanie bratanka, lekceważąc wszelkie wymogi dworskiego protokołu.
– Usiądź, proszę, zanim zgorszysz wartowników – poprosił młody człowiek.
– Zostałeś moim królem, kiedy miałeś dwanaście lat, i zawsze nim będziesz – przyciszonym głosem poinformował go Jalil. – Za niecałe osiemnaście miesięcy oficjalnie wstąpisz na tron, a ja ustąpię.
Nie trzeba było przypominać o tym Rafikowi, który w wieku dwudziestu ośmiu lat buntował się przeciwko restrykcjom narzuconym przez radę wykonawczą. Zgodnie z wytycznymi rady, książę Jalil był regentem królestwa i miał pełnić tę rolę do osiągnięcia przez bratanków pełnej dojrzałości. Ustalono, że Rafik będzie mógł objąć tron z dniem trzydziestych urodzin, lecz młody książę od dawna był gotowy stawić czoło temu wyzwaniu.
Rafik naprawdę czuł się całkowicie zdolny do wstąpienia na tron i pragnął to zrobić. Nie czuł się z tym najlepiej, ponieważ jego stryj doskonale rządził krajem i troskliwie opiekował się potomstwem zmarłego brata, Azhara, którego korupcyjne praktyki i zamiłowanie do zbytku pogrążyły kraj w głębokim kryzysie.
Niewątpliwie właśnie skłonności Azhara sprawiły, że Rafik i jego młodszy brat Zayn zostali poddani tradycyjnemu, staroświeckiemu wychowaniu i zgodnie z jego zasadami każdy ich krok obwarowany był licznymi zakazami i nakazami. Wszyscy z przerażeniem myśleli o tym, że Rafik lub Zayn mogliby odziedziczyć cechy charakteru ojca, chociaż Rafik raczej nie miał takich obaw, ponieważ od dawna był przekonany, że najgorsze występki Azhar popełnił pod wpływem narkotyków.
– Chciałeś mnie natychmiast zobaczyć – przypomniał Rafik stryjowi. – Co się stało?
Zależało mu, by jak najszybciej wrócić do swojego skrzydła pałacu i trochę odpocząć przed sporządzeniem oficjalnego raportu o rynku inwestycyjnym Zenary, zamówionym przez radę wykonawczą.
Jalil wziął głęboki oddech i podszedł do otwartego łuku, wychodzącego na balkon, z którego do środka przedostawał się powiew świeżego powietrza.
– Muszę prosić cię, żebyś porozmawiał z bratem o jego małżeństwie. Jego upór w tej sprawie… Cóż, jego upór wcale nie słabnie.
Rafik zesztywniał.
– Znasz moją opinię – powiedział. – Zayn ma siedemnaście lat, jest jeszcze za młody.
Z piersi regenta wyrwało się ciężkie westchnienie.
– Z całym szacunkiem, ale twoja reakcja najlepiej świadczy o tym, co sam czułeś, pod presją wstępując w związek małżeński w wieku szesnastu lat – zauważył Rafik.
W żadnym razie nie chciał zrobić przykrości stryjowi, nie mógł jednak pozwolić, aby jego młodszy brat zapłacił tak wysoką cenę za jego własną odmowę zawarcia małżeństwa. Od śmierci jego żony, Fadith, minęły zaledwie dwa lata, lecz niedawno rada zwróciła się do niego z prośbą, by rozważył ponowny związek. Pierwsze małżeństwo Rafika okazało się niestety bezdzietne i chociaż lekarze nie potrafili wskazać przyczyny tego stanu rzeczy, następcy tronu bynajmniej nie śpieszyło się do drugiego związku i rozpoczęcia tego samego męczącego procesu. Nie miał też ani ochoty, ani zamiaru przepraszać za to, że teraz chciał się nacieszyć wolnością, której wcześniej mu odmówiono.
Jednak to, oczywiście, nie było wyjaśnienie, które jego stryj pragnąłby usłyszeć czy zrozumieć. Jalil ożenił się młodo, szczęśliwie, jak się z czasem okazało, i nadal trwał w tym związku. Podobnie jak członkowie rady państwa, obawiał się seksualnej wolności, która zgodnie z ich przekonaniem doprowadziła do upadku Azhara i spowodowała mnóstwo skandali. Azhar uwodził pracujące w pałacu służące, żony swoich urzędników, znajomych i przyjaciół, i żadna atrakcyjna kobieta nie mogła czuć się bezpieczna w jego obecności, ale Rafik nie był uzależniony ani od seksu, ani od narkotyków, i nie żył w bezustannym oczekiwaniu na kolejny bodziec.
– Zayn musi się ożenić – poważnie odparł Jalil. – Musi zapewnić ci następcę.
– W takim razie wolę sam ponownie zawrzeć małżeństwo – ponuro oświadczył młody książę, przyjmując do wiadomości, że nie ma innego wyjścia.
Od dłuższego czasu ze zniecierpliwieniem wysłuchiwał argumentów przemawiających za jego powtórnym związkiem, z nadzieją, że Zayn jednak nie zostanie zmuszony do zbyt wczesnego ożenku.
– Ożenię się – powtórzył. – Ale tylko pod warunkiem, że mój brat jeszcze przez kilka lat nie będzie musiał szukać sobie żony.
– Ani ja, ani członkowie rady nie chcemy, żebyś żenił się wbrew swojej woli. – Regent rozłożył ręce, nie kryjąc desperacji.
– Nie zamierzam robić niczego wbrew woli – gładko skłamał Rafik, zdecydowany za wszelką cenę chronić brata. – To zwyczajna konieczność, ostatecznie. Król musi mieć u boku królową, prawda?
– Jeśli jesteś pewny… – Jalil zawahał się. – Rada z radością przyjmie wiadomość o twojej zmianie zdania i… No, kto wie, może z twojego drugiego małżeństwa przyjdzie na świat dziecko…
– Najrozsądniej będzie przyjąć, że dziecka nie będzie – odparował Rafik. – I naturalnie każda potencjalna kandydatka na moją żonę powinna być od początku tego świadoma.
– Czy jest jakaś kobieta, ku której byś się skłaniał? – z nadzieją w głosie zagadnął stryj.
– Nie, ale kiedy wrócę z następnej podróży, będziesz mógł mi przedstawić swoje sugestie. – Rafik z trudem przywołał uśmiech na twarz. – Raczej nie jestem wymarzonym kandydatem na męża.
– Miliarder i przyszły król, fetowany we wszystkich mediach, a na dodatek najprzystojniejszy z książąt na całym Bliskim Wschodzie? – Jalil ze zdumieniem uniósł brwi.
– Media uwielbiają takie bzdury. – Młody książę obojętnie wzruszył ramionami.
Zarówno on, jak i jego brat długo nie mieli dostępu do mediów, szczególnie internetowych, i nigdy nie prowadzili życia, jakie było udziałem ich rówieśników. Iście filmowa uroda, jaką Rafik odziedziczył po swojej oszałamiająco pięknej matce, włoskiej arystokratce, budziła w nim uczucie zażenowania, nic więcej.
Wyłącznie dzięki ogromnej sile woli, wbrew opinii rady, której członkowie nie dostrzegali żadnej korzyści w posiadaniu wykształconego władcy, Rafik ukończył studia na wydziale biznesowym. Pokonał wszystkie szczeble normalnego systemu edukacji, lecz poza tym nic w jego życiu nie było normalne. Na każdym kroku otoczony był przez ochroniarzy i zawsze podróżował z własnym kucharzem, a także testerem potraw, ponieważ jego ojciec pożegnał się ze światem w rezultacie otrucia.
Rafik był zdania, że nie miało to nic wspólnego z politycznym spiskiem, natomiast bardzo dużo z rozpaczą i nienawiścią zdradzonego męża, jednego z wielu, zemstą porzuconej kochanki lub konsekwencją niesprawiedliwego rozstrzygnięcia jednej z niezliczonych plemiennych kłótni. Azhar miał całą armię wrogów, co nikogo nie dziwiło. Wiele osób snuło rozmaite skandalizujące przypuszczenia, co do przyczyny śmierci króla, nigdy nie znaleziono jednak wystarczających dowodów, by przedstawić komuś zarzuty. Tak czy inaczej, członkowie rady przyjęli śmierć Azhara raczej z ulgą, niż ze smutkiem.
W porównaniu z ojcem, Rafik był nie tylko kryształowo uczciwy i honorowy, ale także okazał się niezwykle utalentowanym dyplomatą. Szkoda, że nie pomogło mu to w roli męża, pomyślał teraz z niechęcią, mimo woli krzywiąc się na samą myśl o ponownym małżeństwie.
Nie miał najmniejszej chęci się żenić, nie chciał dobrowolnie pakować się w te sidła. Nienawidził swojego pierwszego związku i wiedział, że to uczucie jest instynktowną reakcją na to, co wtedy przeżył. Nie chciał być uwielbiany niczym złoty cielec, i na pewno nie chciał znowu wpaść w szpony kobiety, która dużo bardziej pragnęła dziecka niż uczucia męża. Powiedzenie, że nie był szczęśliwy w tamtym małżeństwie, było doprawdy eufemizmem, a jednak nigdy nie zdradził żony.
Dopiero po jej śmierci odkrył, że istnieją inne rodzaje seksualnych doznań, przypadkowe zbliżenia, zabawne, a niekiedy nawet ekscytujące, z których para partnerów wychodzi bez bólu i złych wspomnień. Bez zobowiązań, bez żalu, czasami nawet nie wymieniając numerów telefonów. Rafikowi bardzo podobały się takie związki, był jednak tak mocno obciążony świadomością uzależnienia od seksu swojego ojca, że rygorystycznie kontrolował swój silny popęd seksualny i rzadko pozwalał sobie na uleganie fizycznym potrzebom.
Ponuro przypomniał sobie, że po ślubie nie będzie już mógł cieszyć się takimi lekkimi przyjemnościami i postanowił, że w czasie swojego najbliższego pobytu w Wielkiej Brytanii znajdzie jakąś interesującą kobietę i spędzi z nią wiele cudownych godzin w łóżku. Ostatni grzech, pomyślał z uśmiechem, żegnając się ze swoim nienagannie żyjącym stryjem. Jeden ostatni grzech, zanim znowu zostanie pozbawiony prawa do prywatności…
Izzy zerknęła na zegarek i głośno jęknęła. Była spóźniona, bardzo spóźniona. Gdyby dyrekcja agencji, w której pracowała jako sprzątaczka, dowiedziała się, że Izzy przegapiła jedno zamówienie, decyzja o zwolnieniu zapadłaby w ciągu sekundy. A na coś takiego Izzy najzwyczajniej w świecie nie mogła sobie pozwolić, nie z wiszącymi nad nią spłatami pożyczki na studia, i nie z rodzicami, którzy zawsze potrzebowali finansowego wsparcia.
Prawdę mówiąc, rodzicom najczęściej pomagała bliźniaczka Izzy, Maya, lecz Maya nie musiała szorować podłóg, by cokolwiek zarobić. Nie, Maya była matematycznym geniuszem i jako taki rozpoczęła studia na uniwersytecie w wieku szesnastu lat. Maya przez cały okres edukacji zdobywała stypendia i nagrody, a jeśli potrzebowała dodatkowej gotówki, to zawsze czekali na nią twórcy jakiegoś specjalnego projektu, chętni zatrudnić genialną matematyczkę do magicznego żonglowania liczbami.
Niestety, Izzy nie posiadała takich zdolności i musiała trudnić się zwyczajną fizyczną pracą, aby dorzucić parę groszy do rodzinnej puli. Nie przeszkadzało jej to, ponieważ gorąco kochała swoich najbliższych, a szczególnie młodszego brata, Matta, niepełnosprawnego i poruszającego się wyłącznie w fotelu na kółkach. Ich ojciec, Rory Campbell, był jowialnym, tryskającym optymizmem Szkotem z rudą czupryną i wrodzoną tendencją do iluzorycznie doskonałych inwestycji, a następnie do pożyczania pieniędzy na utrzymanie rodziny. Matka, Lucia, była Włoszką z bardzo bogatej rodziny, która wyrzekła się jej, gdy zaszła w ciążę z Rorym i uciekła z nim, odmawiając zawarcia o niebo bardziej korzystnego finansowo i towarzysko małżeństwa z innym bogatym Włochem.
Izzy nie pamiętała takiego momentu, kiedy pieniądze i długi nie byłyby poważnym problemem dla jej rodziny. Gdyby nie żelazny upór obojga rodziców, by ona i Maya zdobyły wyższe wykształcenie, najprawdopodobniej poszłyby do pracy zaraz po skończeniu szkoły średniej. Na szczęście w świetle nieugiętego stanowiska Roya i Lucii bliźniaczki skupiły się na nauce i osiągnięciu celów, które zapowiadały zdobycie niezłych zawodów. Ich rodzicie świetnie wiedzieli, o co walczą dla córek, ponieważ dość oczywistym powodem ich niekończących się trudności finansowych był brak wykształcenia, które pozwoliłoby im zdobyć przyzwoite i trwałe zatrudnienie.
Było też jasne, że chociaż ambitne plany idealnie pasowały do Mayi, ścieżka Izzy najeżona była większymi trudnościami. Maya bez najmniejszego problemu dostała się na wydział matematyczny na uniwersytecie w Oxfordzie, natomiast Izzy studiowała w college’u w tym samym mieście, dzięki czemu siostry mogły razem mieszkać. Izzy nie posiadała błyskotliwej inteligencji Mayi i studia nie przychodziły jej równie łatwo. Co gorsza, na egzaminach wpadała w panikę, a w tym stanie nie mogła osiągnąć najlepszych wyników.
Tego ranka musiała przystąpić do pierwszego z egzaminów na ostatnim roku i właśnie dlatego nie sprzątnęła penthouse’u o umówionej wcześniej godzinie. W tej chwili, kompletnie wyczerpana i nieprzytomna, z przerażeniem powtarzała sobie, że pewnie oblała, a na dodatek teraz straci jeszcze pracę.
Gdy weszła do holu eleganckiego apartamentowca, siedzący za ladą w recepcji strażnik obrzucił ją zdumionym spojrzeniem.
– Co tu robisz o tej porze? – zapytał. – Już po dwunastej.
– Miałam rano egzamin i dlatego tak się spóźniłam.
– Dopiero zacząłem zmianę. – Mężczyzna uśmiechnął się do Izzy, ponieważ była nie tylko bardzo ładną, ale i bardzo drobniutką dziewczyną, jedną z naprawdę niewielu, na które mógł patrzeć z góry. – Muszę sprawdzić, czy goście już przyjechali, czy jeszcze nie. Powiedziano mi, żebym nie dawał klucza nikomu z obsługi budynku po jedenastej.
– Błagam! – Izzy złożyła dłonie jak do modlitwy. – Jeżeli goście wejdą do niesprzątniętego apartamentu, będzie po mnie…
– Tylko ten jeden, jedyny raz. – Strażnik sięgnął po klucz, położył go na ladzie i na moment zatrzymał rękę Izzy. – Pójdziesz ze mną kiedyś na drinka?
– Przykro mi, ale mam chłopaka – skłamała, starając się go nie urazić.
– Daj mi znać, kiedy znowu będziesz wolna – mrugnął do niej pogodnie.
W windzie Izzy wygrzebała z torby różowy fartuszek i włożyła go, przygładzając ręką niesforną grzywę rudych loków. Z westchnieniem pomyślała, że nawet nie pamięta już, kiedy ostatni raz była na randce. Nauka, praca w agencji, a w weekendy odwiedzanie rodziny zajmowały cały jej czas. Wolny wieczór był nie lada rzadkością – Izzy prawie zawsze spędzała go na kanapie, z książką w ręku lub oglądając jakiś film z Mayą, w małym, ciemnym mieszkanku, które jakimś cudem udało im się niedrogo wynająć. I chociaż ojciec zawsze jej powtarzał, że ten okres w życiu jest najbardziej beztroski, radosny i ekscytujący, jak na razie dziewczynie nie udało się spotkać żadnego mężczyzny, na którego spojrzałaby ze szczerym zainteresowaniem.
Pięknością w rodzinie Campbellów była Maya, obdarzona przez los długimi, prostymi jasnymi włosami, długimi nogami i zachwycającą twarzą. Izzy miała rude włosy, metr sześćdziesiąt wzrostu i sylwetkę bardziej kobiecą, niż by sobie tego życzyła. Na ulicy mężczyźni oglądali się za Mayą i bardzo rzadko zwracali uwagę na idącą obok niej Izzy. Dziewczęta przyszły na świat jako bliźniaczki, ale z całą pewnością nie identyczne.
Izzy otworzyła tylne drzwi apartamentu, szybko weszła do środka i wyjęła ze schowka szczotki, środki do czyszczenia oraz świeże ścierki. Ogarnęła spojrzeniem kuchnię, ale nawet do niej nie weszła. Sprzęty kuchenne rzadko wymagały uwagi, ponieważ turyści i biznesmeni, którzy zazwyczaj wynajmowali apartament, albo jadali na mieście, albo zamawiali gotowe posiłki. Izzy zawsze poświęcała najwięcej czasu łazienkom i teraz skierowała się prosto do tej, która przylegała do głównej sypialni.
Rafik miał za sobą wyjątkowo męczący ranek – zderzenie podczas wyjazdu z lotniska zmusiło dwie trzecie jego zespołu ochroniarzy oraz kucharza do udania się do szpitala. Na szczęście żaden z poszkodowanych nie był poważnie ranny, lecz Rafik i tak spędził kilka godzin w szpitalu i teraz był zmęczony i głodny.
Nie miał ochoty dzielić się szczegółami wypadku ze stryjem, który wpadłby w panikę na wiadomość, że jego bratanek przebywa za granicą w asyście tylko dwóch ochroniarzy. Regent nalegał, by na wszelki wypadek wynająć ludzi z brytyjskiej agencji, chociaż Rafik miał jedynie otworzyć ufundowaną przez siebie placówkę badawczą na Uniwersytecie w Oxfordzie i następnego dnia planował wracać do kraju.
W tej sytuacji pojawienie się obcej kobiety, która wtargnęła do łazienki dokładnie w momencie, kiedy wyszedł spod prysznica, okazało się doprawdy ostatnią kroplą goryczy i Rafik rozpoczął gwałtowną tyradę w swoim języku, żądając informacji, kim jest, w jaki sposób dostała się do apartamentu i co tu, do diabła, robi.
Wściekły do granic możliwości, zawiązał ręcznik w pasie, popatrzył na nieproszonego gościa i nagle zamilkł. Wyglądała bardziej jak dziecko niż jak dorosła kobieta. Jej drobne ciało wyraźnie zesztywniało z przerażenia i zaskoczenia, a na twarzy odmalowało się zażenowanie.
Izzy zamarła. Zdecydowanie za późno zdała sobie sprawę, że łazienka jest zajęta i w jej kierunku zmierza potężny facet w skąpym białym ręczniku, który niewątpliwie zamierza ostro skarcić ją za popełniony nietakt oraz impertynencję. Wpatrywała się w niego w oszołomieniu, z żołądkiem ściśniętym z przerażenia. Nie mogła oderwać od niego wzroku, ponieważ był najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała, bez dwóch zdań.
Czarne zmierzwione włosy podkreślały niezwykle głęboki odcień głęboko osadzonych bursztynowych oczu, rzęsy miał tak długie i gęste, że każda kobieta sprzedałaby za nie duszę, ostro zaznaczone kości policzkowe jak u modela, a lekki zarost przykuwał spojrzenie do silnej męskiej szczęki i szerokich zmysłowych warg. Był niesamowity, cudowny.
Pełne zachwytu myśli jeszcze nie zdążyły przemknąć przez głowę Izzy, a już na jej ramionach zacisnęły się twarde dłonie i mocne ręce gwałtownie pociągnęły ją do tyłu.
– Przepraszam! – wykrztusiła. – Myślałam, że mieszkanie jest puste…
– Kim jesteś? – ze zniecierpliwieniem zapytał Rafik.
– Sprzątaczką. – Izzy z przerażeniem spojrzała na dwóch potężnych mężczyzn, trzymających jej ramiona w żelaznym uścisku. – Spokojnie, ludzie, nie zamierzam nikogo atakować…
– Jak się tu dostałaś? – rzucił, jednocześnie gestem nakazując ochroniarzom, by ją puścili.
Stojąca przed nim dziewczyna miała porcelanowo białą skórę, intensywnie niebieskie oczy i włosy jak wypolerowana na wysoki połysk miedź, otaczające jej twarz w kształcie serca spiralnymi lokami, które gęstą falą opadały jej na ramiona. Nie była dzieckiem, chociaż tak mu się z początku wydawało, i teraz z tłumionym pragnieniem ogarnął wzrokiem jej kształtne piersi i zaokrąglone biodra.
– Odbieram klucz w recepcji – wyjaśniła.
Nad jej głową przetoczyła się szybka wymiana zdań w obcym języku.
– Nie mogłabyś wejść niezauważona, nie ma takiej możliwości – powiedział Rafik.
– Nigdy nie wchodzę frontowymi drzwiami, używam tylko wejścia dla obsługi, od kuchni.
Trzej mężczyźni znowu szybko wymienili kilka komentarzy.
– Nie wiedzieliśmy, że apartament ma drugie wejście. – Rafik rozkazująco uniósł dłoń, wskazując dziewczynie, by wyszła.
Izzy przełknęła nerwowo.
– Zaraz, chwileczkę – zaczęła. – Naprawdę przepraszam, nie powinnam była przychodzić tu tak późno, ale jeżeli złoży pan na mnie skargę, stracę pracę.
– A niby dlaczego miałoby mnie to obchodzić? – zapytał lodowatym tonem.
– Bo miałam fatalny ranek! Pisałam egzamin i zabrakło mi czasu, więc całkiem możliwe, że oblałam…
– Jesteś studentką?
– Tak.
– Zaczekaj w pokoju obok – polecił Rafik. – Ubiorę się i wtedy z tobą porozmawiam.
Izzy wzięła głęboki oddech, położyła stos świeżej pościeli na otomanie u stóp łóżka i wycofała się, czując obecność ochroniarzy tuż za plecami.
– Potrafisz gotować? – rzucił facet w ręczniku.
Izzy zamrugała ze zdziwienia i spojrzała na niego przez ramię.
– Tak, ale… Dlaczego pan pyta?
– Powiem ci później.
Drzwi sypialni zamknęły się z cichym trzaśnięciem.
– Możesz tu usiąść – odezwał się jeden z ochroniarzy, cedząc słowa z wyraźnym akcentem.
– Zajmę się pracą. – Izzy bez wahania przesunęła swoje pudło ze środkami do czyszczenia do drugiej łazienki.
Dlaczego ten mężczyzna chciał wiedzieć, czy ona umie gotować? Umiała, jasne. Musiała się nauczyć, ponieważ matka nie była w stanie przyrządzić niczego poza przypalonym tostem. Zarówno ona, jak i Maya od zawsze przygotowywały posiłki. Nawet ojciec był sprawniejszym kucharzem niż matka, lecz Izzy nie miała jej tego za złe, ponieważ we wszystkich innych sytuacjach Lucia Campbell potrafiła sprawić, by dzieci czuły się kochane, doceniane i bezpieczne.
Postanowiła sprzątnąć łazienkę, przejść do kuchni, a następnie zmienić pościel w sypialni, jeżeli byłoby to możliwe. Nie miała ochoty roztrząsać tego, co się wydarzyło, nie chciała myśleć o tym niewiarygodnie, nieprawdopodobnie przystojnym facecie, nie, w żadnym razie. Jasne, zwracała uwagę na atrakcyjnych mężczyzn, jak każda normalna kobieta, ale nigdy w życiu nie widziała kogoś takiego jak ten z łazienki, którego wspaniale umięśnione szerokie ramiona, szczupłe biodra i długie nogi chyba na zawsze utrwalą się w jej pamięci.
I musiała przyznać, że do tego dnia nie miała nawet pojęcia, że półnagi facet może aż do tego stopnia skupić na sobie jej uwagę. Zawsze wydawało jej się, że ma raczej chłodne podejście do mężczyzn, bo przecież widok żadnego nie przyprawił ją do tej pory o to szalone bicie serca i gorący rumieniec, który w jednej chwili oblał jej policzki i szyję. Naprawdę nie mogła oderwać wzroku od jego idealnych, rzeźbionych rysów, bursztynowych oczu, brązowego torsu i brzucha o idealnie ukształtowanej muskulaturze.
Pośpiesznie odsunęła obraz nieznajomego w najdalszy zakątek umysłu i skoncentrowała się na sprzątaniu, powtarzając sobie surowo, że nie powinna zachowywać się tak, jakby dopiero przed paroma godzinami opuściła klasztor. Uważała się za prawdziwą feministkę, a tu coś takiego… Potraktowała faceta w białym ręczniku dokładnie tak samo, jak większość mężczyzn kobiety, nie postrzegając go jako osoby, jako odrębnej jednostki ludzkiej. Czyste pożądanie wbiło pazury w jej ciało, budząc dziwne drżenie. Nie przyszło jej nawet do głowy, że seksualne pożądanie może być tak gwałtowne i intensywne. Emocje kompletnie wymknęły jej się spod kontroli i nadal nie udało jej się odzyskać równowagi.
Zawsze była zbyt rozsądna i rozważna, by zajmować się takimi rzeczami, które generalnie uważała za stratę czasu. I pod tym względem zupełnie nie przypominała Mayi, która przy całym swoim genialnym umyśle była niepoprawną romantyczką. Jako realistka Izzy doskonale wiedziała, że taki przystojniak jak ten nigdy nie spojrzy na nią z takim samym zachwytem jak ona na niego. Podejrzewała zresztą, że pewnie był żonaty albo przynajmniej związany z jakąś przepiękną dziewczyną, bo mężczyzna aż tak pociągający nie mógł przecież być samotny. Gdyby należał do Izzy, stale trzymała by go przy sobie i nigdy nie pozwoliła, by stał prawie nagi przed jakąś obcą kobietą…
Rafik wyszedł z sypialni i zapytał jednego z ochroniarzy, gdzie podziała się ta nieszczęsna dziewczyna.
– W ogóle nie słucha poleceń – usłyszał w odpowiedzi.
Rafik uśmiechnął się na widok przechylonej przez krawędź wanny młodej kobiety, której jędrna jak brzoskwinia pupa poruszała się w rytm energicznie wykonywanych ruchów. Nigdy nie podobały mu się przesadnie szczupłe kobiety, uwielbiał krągłe kształty i ciepłe, miękkie ciało. Cudownie kobiece kształty ponad wąziutką talią Izzy i poniżej niej natychmiast rozbudziły w nim pożądanie.
Spojrzał na zegarek i swobodnie oparł się o framugę drzwi.
– Więc tutaj jesteś – zamruczał cicho. – Umiesz zrobić omlet?
Izzy podskoczyła nerwowo i pośpiesznie wyprostowała się, jak zwykle gorzko żałując, że nie jest przynajmniej trochę wyższa. Gdyby miała parę centymetrów więcej, może ludzie traktowaliby ją poważnie, jak dorosłą, dwudziestojednoletnią kobietę, a nie podlotka.
– Umiem, ale nadal nie wiem, skąd te pytania – oznajmiła ze zniecierpliwieniem.
Odwróciła się twarzą do niego i natychmiast zamarła, unieruchomiona intensywnym spojrzeniem jego aksamitnych oczu. W gardle zaschło jej z wrażenia.
– Chcę, żebyś usmażyła dla mnie omlet – powiedział. – Masz godzinę, potem muszę jechać na ważne spotkanie.
– Nie można po prostu zamówić jedzenia? – Izzy lekko uniosła brwi.
– Nie jadam byle czego, wolę świeżo przygotowane posiłki.
Rafikowi z jakiegoś trudnego do wyjaśnienia powodu bardzo przypadło go gustu to, że osoba, która najwyraźniej nie miała zielonego pojęcia, z kim ma do czynienia, traktuje go jak kogoś równego sobie.
– Ja tu tylko sprzątam i zmieniam pościel – zauważyła Izzy, zaskoczona żądaniem nieznajomego.
– Ale ja mogę wyrzucić cię stąd i złożyć na ciebie skargę – przypomniał jej gładkim jak jedwab tonem. – Jeżeli tylko zechcę, natychmiast stracisz pracę, dlatego w odruchu wdzięczności za moją wielkoduszność możesz przygotować dla mnie lunch, i wszyscy będą zadowoleni.
– Naprawdę? – wykrztusiła Izzy, zmiażdżona łatwością, z jaką tak bezczelny szantaż wydobył się z tych ust o idealnym kształcie.
– A jeżeli lunch będzie dobry, możesz też przygotować dla mnie wieczorem kolację – dokończył spokojnie. – I dostaniesz za to przyzwoite pieniądze.
– Jak bardzo przyzwoite?
Rafik o mały włos się nie roześmiał, rozbrojony jej nagłym zainteresowaniem.
– Tam, gdzie chodzi o moją wygodę, potrafię być bardzo hojny.
Izzy powoli skinęła głową.
– Dobrze, przygotuję lunch.
– A już myślałem, że się nie zgodzisz.
Przewróciła oczami.
– Nie mogę się nie zgodzić, skoro chcesz mi zapłacić i spuścić zasłonę milczenia na moje spóźnienie do pracy. Nie jestem aż tak dumna, by nie przyznać, że jestem biedna jak mysz kościelna i nigdy nie przepuszczam szansy na zarobek.
Jej szczerość od razu przypadła mu do gustu, choć jednocześnie trochę go zdumiała. Był przyzwyczajony do kobiet, którym zależało na pieniądzach, lecz zazwyczaj trochę dłużej i umiejętniej maskowały swoją prawdziwą naturę. Te, które znał, uwielbiały kosztowną biżuterię i ubrania od najsławniejszych projektantów, i od czasu do czasu rzucały mniej lub bardziej subtelne sugestie, że czas spędzany z nim w łóżku powinien im się zwyczajnie opłacać.
Z jakiegoś powodu Rafik pośpiesznie odsunął te myśli, zły na samego siebie. Ta dziewczyna była zupełnie zwyczajna. Ciężko pracowała na życie i nie miała nic wspólnego z supermodelkami oraz innymi obracającymi się w najlepszym towarzystwie damami, z którymi zazwyczaj się stykał. W jej świecie pieniądze były jedynie środkiem płatniczym, którego posiadanie pozwalało na zapewnienie sobie dachu nad głową, jedzenia i ubrania.
– Mam godzinę, tak? – Izzy ściągnęła fartuch przez głowę i odrzuciła do tyłu miedziane loki. – Tu nie ma nic do jedzenia, ale po drugiej stronie ulicy jest supermarket. Musisz mi powiedzieć, co lubisz, a czego nie.
Nawet nie zauważył, że przeszła z nim na „ty”, głównie dlatego, że nie mógł oderwać wzroku od jej pełnych piersi, napierających na sprany t-shirt. Jego zesztywniały członek pulsował prawie boleśnie, więc może nie było nic specjalnie dziwnego w tym, że Rafik tak szybko podjął decyzję.
Nie minęło nawet parę sekund, a już wiedział, że jeśli wszystko potoczy się zgodnie z jego życzeniami, zaprosi tę dziewczynę do łóżka i spędzi z nią noc. Nie przepadał za nocnymi klubami, szukanie towarzyszki w takich miejscach naprawdę nie było w jego stylu. Nieunikniona obecność ochroniarzy sprawiała, że wszyscy zwracali na niego uwagę – ktoś zawsze robił zdjęcia, które potem pojawiały się w mediach.
Izzy spojrzała na zegarek.
– Najpierw zakupy – oznajmiła.
– Jeden z moich ludzi pójdzie z tobą.
– Nie trzeba, naprawdę.
W bursztynowych oczach błysnął zimny płomień.
– To ja decyduję, co trzeba zrobić, a co nie – rzucił.
Uśmiechnęła się, zupełnie jakby jego rozkazujący ton wydał jej się zabawny.
– Tak czy inaczej, lepiej powiedz mi, jak mam się do ciebie zwracać – zaproponowała.
– Mam na imię Rafik.
– Mieszkasz w Wielkiej Brytanii?
– Nie, w Zenarze – odparł niechętnie.
Jednak Izzy nawet nie podniosła głowy, zajęta chowaniem swoich środków do sprzątania.
– Nigdy nie słyszałam o takim kraju – wyznała prawie przepraszająco. – Zenara? Gdzie to jest?
– Na Bliskim Wschodzie. Rozumiem, że nie studiujesz geografii, prawda?
– Nie, jestem na ostatnim roku filologii angielskiej i w samym środku ostatniej sesji egzaminacyjnej. – Przemknęła obok, ocierając się o niego biodrem. – Przepraszam, ale muszę się pośpieszyć z tymi zakupami…
I oto nagle Rafik przestał być w centrum jej uwagi, ot tak, po prostu. Rozdrażnienie i zdziwienie walczyły w nim z czymś niebezpiecznie podobnym do przyjemnego rozbawienia, bo nigdy dotąd żadna kobieta nie odwróciła się od niego na pięcie, zostawiając go samego. Nie, wszystkie inne zagadywały, flirtowały, trzepotały rzęsami i rozpaczliwie starały się podtrzymać jego zainteresowanie.
Ta dziewczyna z całą pewnością nie zdradzała takich skłonności, pomyślał z satysfakcją, chwilowo zadowolony z konieczności podjęcia wyzwania.
Izzy przeszła na drugą stronę ulicy w asyście potężnie zbudowanego ochroniarza, pośpiesznie wyjęła z torby tanią komórkę i wybrała numer siostry.
– Posłuchaj, mam niezłą historię do opowiedzenia – oświadczyła pogodnym, obiecującym liczne atrakcje tonem.