Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Koniec tajemnic - ebook

Seria:
Data wydania:
9 sierpnia 2022
Ebook
23,90 zł
Audiobook
26,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
23,90

Koniec tajemnic - ebook

Meg robi wszystko, co w jej mocy, żeby jej związek z Brayanem rozwijał się harmonijnie, i na początku się jej to udaje. Wiją sobie gniazdko i spokojnie czekają na przyjście na świat dziecka. Jednak ich spokój nie trwa długo, bo nieoczekiwanie w drzwiach ich domu pojawia się Philip i wszystko zaczyna się sypać niczym domino puszczone w ruch.

Czy ujawnienie najskrytszych tajemnic złamie Meg?

Czy dziewczyna przetrwa kolejny horror? I jaką rolę odegra w tym wszystkim Erick?

Czy Meg znajdzie w sobie siłę na kolejną walkę?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-285-6
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Chyba spa­łam kilka godzin, bo gdy się obu­dzi­łam, przez okno wpa­dały do pokoju jasne pro­mie­nie słońca, za oknem było już widno. Z głębi miesz­ka­nia dobie­gały zna­jome dźwięki świad­czące o tym, że Brayan już wstał. Spoj­rza­łam na sie­bie i ze zdu­mie­niem stwier­dzi­łam, że mam na sobie szorty i koszulkę do spa­nia. Nie bar­dzo wie­dzia­łam, jak to się stało. Praw­do­po­dob­nie Brayan mnie prze­brał, ale kiedy to się wyda­rzyło, nie mia­łam poję­cia. Musia­łam być bar­dzo zmę­czona, skoro nie czu­łam, jak zdej­mo­wał ze mnie ubra­nia.

Po krót­kim cza­sie wyszłam z sypialni, Bray­ana jed­nak już nie było, chyba poszedł pobie­gać. Na razie nie zamie­rza­łam pani­ko­wać. Spoj­rza­łam na stół, wszyst­kie pysz­no­ści, które tam usta­wi­łam, na­dal leżały na taler­zach i w misach, scho­wa­łam więc jedze­nie do lodówki.

Nagle mój wzrok padł na komodę; stało na niej wino, a obok leżało pude­łeczko z pier­ścion­kiem. Dopiero teraz uświa­do­mi­łam sobie, że w ogóle go nie widzia­łam. Pode­szłam do komody, wzię­łam małe, czer­wone zamszowe pude­łeczko w kształ­cie serca i ostroż­nie otwo­rzy­łam. W środku znaj­do­wał się deli­katny pier­ścio­nek z bia­łego złota z maleń­kim dia­men­tem. Był śliczny. Obra­ca­łam go w pal­cach, kamień błysz­czał, odbi­ja­jąc pro­mie­nie słońca. Cho­lera, Brayan się wykosz­to­wał.

Gdy nagle usły­sza­łam dźwięk otwie­ra­nych drzwi, pospiesz­nie scho­wa­łam pier­ścio­nek do pude­łeczka i odło­ży­łam opa­ko­wa­nie na miej­sce.

– Cześć – rzu­ci­łam w stronę Bray­ana, gdy wszedł do salonu. Byłam zakło­po­tana, czu­łam się jak zło­dziej przy­ła­pany na gorą­cym uczynku.

Brayan popa­trzył naj­pierw na mnie, potem na jakiś punkt gdzieś za mną. Tak jak myśla­łam, bie­gał. Odru­chowo podą­ży­łam za jego wzro­kiem. Spo­glą­dał na pude­łeczko z pier­ścion­kiem. Cho­lera, nie zamknę­łam go!

– Dzień dobry – odpo­wie­dział, na jego twa­rzy dostrze­głam deli­katny uśmiech. – Wezmę prysz­nic – powie­dział, zdej­mu­jąc buty i mokrą od potu koszulkę.

– To ja zro­bię śnia­da­nie! – bąk­nę­łam i szybko zamknę­łam pude­łeczko. Idiotka – zga­ni­łam się w myślach.

Wyję­łam z lodówki wczo­raj­szą sałatkę i odgrza­łam maka­ron. Zapa­rzy­łam Bray­anowi jego ulu­bioną her­batę i wyci­snę­łam sok z poma­rań­czy. Przy­go­to­wa­łam też kilka świe­żych kana­pek, a keczu­pem nakre­śli­łam na nich ser­duszko. Cze­ka­jąc, aż Brayan się umyje, włą­czy­łam tele­wi­zor, od rana na każ­dym pro­gra­mie rela­cjo­no­wano powi­ta­nie nowego roku. Były też zdję­cia z Dubaju i Nowego Jorku. Usia­dłam na kana­pie, wzię­łam kanapkę i jedząc powoli, obser­wo­wa­łam to, co działo się na ekra­nie tele­wi­zora.

Brayan wkrótce wyszedł z łazienki, był w samym ręcz­niku, który owi­nął wokół bio­der. Spoj­rzał na mnie prze­lot­nie i ruszył do sypialni.

Po kilku minu­tach wró­cił ubrany w szary dres i białą koszulkę. Wokół roz­no­sił się zapach jego wody koloń­skiej. Pod­szedł do stołu w kuchni i spoj­rzał na kanapki, nało­żył sobie kilka na talerz i usiadł obok mnie.

– Pyszne – powie­dział, kiedy odgryzł kęs.

– Smacz­nego. – Uśmiech­nę­łam się.

– A to co? – Poka­zał na ser­duszko z keczupu.

– Ser­duszko. Nie widać? Na prze­pro­siny – doda­łam cicho.

– To ja powi­nie­nem cię prze­pro­sić – powie­dział Brayan, doty­ka­jąc moich ud. – Posta­wi­łem cię w nie­zręcz­nej sytu­acji.

– Nie prze­pra­szaj, to wyłącz­nie moja wina. – Chwy­ci­łam jego dło­nie. – Nie chcia­łam, by tak skoń­czył się ten wie­czór. Wybacz mi, że ucie­kłam.

– Oj, mała. – Pod­niósł mnie i posa­dził sobie na kola­nach. – Nie mogę sobie wyba­czyć, że tak cię zde­ner­wo­wa­łem i że krzy­cza­łem. Byłem wście­kły na cie­bie, nie pano­wa­łem nad sobą – wyznał.

– Prze­stań, pro­szę, to nie twoja wina. – Wtu­li­łam głowę w jego szyję, jego zapach dzia­łał na mnie kojąco.

– Muszę iść znowu na tera­pię, ostat­nio nie radzę sobie ze sobą. Odkąd cię pozna­łem, towa­rzy­szą mi silne emo­cje. Jesz­cze ni­gdy nie byłem tak agre­sywny. Nie chcę cię przez to stra­cić, Meg. – Dotknął dło­nią mojej twa­rzy i łagod­nie pogła­dził po policzku.

– Chcia­łam ci to zapro­po­no­wać po tej akcji w Nowym Jorku, ale nie wie­dzia­łam jak. Pójdę tam z tobą, jeśli chcesz. – Przy­tu­li­łam poli­czek do jego dłoni.

– Oczy­wi­ście, że chcę, mała. Poznasz ten świat, z któ­rym wal­czę, ale uprze­dzam cię, to nie będzie miłe ani łatwe.

– Chcę ci pomóc, naprawdę mi na tobie zależy – mówiąc to, usia­dłam na nim okra­kiem.

– À pro­pos moich wczo­raj­szych… zna­czy dzi­siej­szych… debil­nych oświad­czyn…

– Bła­gam, nic nie mów… – prze­rwa­łam mu zakło­po­tana.

– To nie miało być tak. To kolejny przy­kład na to, że mnie ponio­sło. Pier­ścio­nek kupi­łem wczo­raj, wra­ca­jąc od Hooków, no i tak wyszło… – Zaśmiał się ner­wowo.

– Jest śliczny. – Poca­ło­wa­łam go w poli­czek. – Ale to za wcze­śnie. Skupmy się teraz na urzą­dze­niu domu i na nas. Nie kom­pli­kujmy sobie życia.

– Posta­ram się już niczego nie kom­pli­ko­wać – obie­cał.

– Twoi kole­dzy… Boże, ale to wyszło! – Ze wstydu zakry­łam twarz dłońmi.

– Pew­nie dziś nic nie pamię­tają, byli pijani – skwi­to­wał z roz­ba­wie­niem Brayan.

– Obyś się nie mylił, bo poli­cjant mówił o ciąży.

– No wła­śnie, jak ty się w ogóle zna­la­złaś w radio­wo­zie? Aresz­to­wali cię znowu czy co? – zapy­tał.

– Nie! Nie aresz­to­wali mnie! Zgu­bi­łam się i popro­si­łam o pomoc. Gdy­byś widział ich miny, jak pytali, gdzie miesz­kam, a ja nie potra­fi­łam podać dokład­nego adresu.

– Gdy­byś ty widziała moją minę, gdy odwró­ci­łem się, a cie­bie nie było! Myśla­łem, że osza­leję!

Zauwa­ży­łam, że minione wyda­rze­nia na­dal budziły w nim silne emo­cje.

– Wiem. Prze­pra­szam – powie­dzia­łam potul­nie.

– Od razu zaczę­li­śmy cię szu­kać, ale wszę­dzie było tyle ludzi. Mia­łem już naj­gor­sze prze­czu­cia. – Brayan zamknął oczy. – Gdyby coś wam się stało, nie daro­wał­bym sobie tego. – Przy­tu­lił mnie tak mocno, że nie mogłam oddy­chać.

– Nic mi… nam… nie jest. Wybacz, że tak postą­pi­łam – powtó­rzy­łam po raz nie wiem który.

– Nie rób tak. Ni­gdy wię­cej tak nie rób! Nawet jeśli będziesz na mnie wście­kła, bła­gam, nie ucie­kaj. Uderz mnie, krzycz, nie odzy­waj się, ale nie ucie­kaj!

– Wybacz mi! Nie zro­bię tak wię­cej, obie­cuję! – Obję­łam go mocno.

Sie­dzie­li­śmy tak dość długo, nic nie mówiąc. Ten rok miał być prze­ło­mowy, a jeśli zaczął się w taki spo­sób, to strach pomy­śleć, co cze­kało nas póź­niej.

Resztę dnia spę­dzi­li­śmy na słod­kim leni­stwie. Po połu­dniu zadzwo­nił Tom, zdaje się, że impreza się udała, bo bie­dak mówił tro­chę nie­skład­nie. Beł­ko­tał coś o syl­we­strze, ale nic nie zro­zu­mia­łam. Dowie­dzia­łam się jedy­nie, że wra­cają jutro i powin­ni­śmy żało­wać, że wyje­cha­li­śmy. Sły­sząc to, pomy­śla­łam, że chyba miał rację. Może wtedy unik­nę­ła­bym krę­pu­ją­cych oświad­czyn. Gdyby jed­nak Brayan oświad­czył mi się w Dubaju, byłoby jesz­cze gorzej.

Brayan wyrwał mnie z roz­my­ślań, oznaj­mia­jąc:

– Obie­ca­łem mamie, że odwie­dzimy ich w sobotę.

Leże­li­śmy w salo­nie przed tele­wi­zo­rem, oglą­da­jąc filmy, które ogląda się co roku w tym okre­sie. To już tra­dy­cja.

– Jasne, mogę upiec jakieś cia­sto czy coś – zapro­po­no­wa­łam, pod­ja­da­jąc babeczki, które przy­wiózł mi wczo­raj Brayan.

– To już ustal­cie mię­dzy sobą, zadzwoń do niej jutro – popro­sił i upił łyk soku.

– Powie­dzia­łeś jej, że jeste­śmy razem?

– Oczy­wi­ście, że tak. Mama była pierw­szą osobą, do któ­rej zadzwo­ni­łem. Kocham swoją matkę, wiele prze­szła, przez ojca i przeze mnie. Obie­ca­li­śmy mówić sobie wszystko.

– Cie­szy mnie, że masz z nią dobry kon­takt, ja mam podobny z moim tatą.

– O tak, Gary to świetny facet, twoja mama zresztą też jest cudowną kobietą. Można tylko pozaz­dro­ścić ci takiej zgod­nej rodziny!

– Ty też masz fajną rodzinę, mamę, z którą masz kon­takt jak z kole­żanką, faj­nego ojczyma i dwoje młod­szego rodzeń­stwa.

– Wiem, wiem, tak tylko się z tobą dro­czę! Teraz jest naprawdę dobrze, jesz­cze dwa lata temu nie byłem tak rodzinny.

– Mówisz o cza­sie, gdy spo­ty­ka­łeś się z Polą? – zapy­ta­łam.

– Tak, byłem wtedy zupeł­nie inny. – Brayan wes­tchnął, na pewno nie z dumy. – Zero zasad, zero odpo­wie­dzial­no­ści i zero praw­dzi­wego życia. Tylko imprezy, chla­nie i ćpa­nie.

– To straszne.

– Mnie to bawiło, nic innego poza tym wtedy nie widzia­łem.

– Co spra­wiło, że się ock­ną­łeś? Mówi­łeś, że kiedy Pola była w ciąży, też się nią nie inte­re­so­wa­łeś. – Popra­wi­łam się na kana­pie i patrzy­łam na niego cie­ka­wie.

– Bo tak było, na początku byłem z nią parę razy u leka­rza. Nawet przez dwa mie­siące udało mi się nie ćpać, ale któ­re­goś razu pokłó­ci­li­śmy się o to, że jej rodzice naci­skali na ślub. Wykrzy­czała mi wtedy, że nie ja jestem ojcem, i znowu posze­dłem w cug.

– Ale prze­cież jesteś ojcem Vin­centa – szep­nę­łam nie­pew­nie.

– Tak, ale wtedy nie mia­łem pew­no­ści. Wiesz, jak to jest…

Popa­trzy­łam na niego smutno, te słowa nawią­zy­wały do mojej obec­nej sytu­acji.

– Oj, prze­pra­szam, mała, nie to mia­łem na myśli – zre­flek­to­wał się Brayan i chwy­cił moją dłoń.

– Nic nie szko­dzi. – Uśmiech­nę­łam się blado. – Mów dalej.

– Wypro­wa­dzi­łem się od niej i zupeł­nie się z nią nie kon­tak­to­wa­łem. O tym, że uro­dziła, dowie­dzia­łem się od Eliotta. Nawet nie odwie­dzi­łem ich w szpi­talu. Potem Pola wnio­sła do sądu pozew o ali­menty i wtedy się zaczęło. Zabro­niła mi widy­wać syna. Po pro­chach wywo­ła­łem dziką awan­turę w jej domu, ude­rzy­łem jej ojca i dosta­łem kura­tora. Zro­biła bada­nia i zabrała mi prawa rodzi­ciel­skie. Dopiero wtedy uświa­do­mi­łem sobie, że stra­ci­łem syna. Widzia­łem go rap­tem kilka razy, ni­gdy nie trzy­ma­łem na rękach, nie poca­ło­wa­łem… – Z każ­dym sło­wem oddech Bray­ana sta­wał się coraz szyb­szy, męż­czy­zna z tru­dem łapał powie­trze.

– Spo­koj­nie – powie­dzia­łam, gła­dząc jego rękę. – Teraz już będzie lepiej, prze­cież macie się spo­tkać. Zadzwoń do niej, prze­cież pro­siła, byś się ode­zwał, gdy wró­cisz do Lon­dynu.

– Nie wiem, o co dokład­nie jej cho­dzi. Boję się, że nie tylko o Vin­centa.

– A o co niby ma jej cho­dzić? – zdzi­wi­łam się.

– Nie wiem. – Brayan wzru­szył ramio­nami. – Ale coś mi nie pasuje. Ode­zwała się tak nagle, po tak dłu­gim cza­sie.

– Nie nasta­wiaj się nega­tyw­nie! Może naprawdę chce, byś miał kon­takt z synem. – Pró­bo­wa­łam jej bro­nić, ale sama nie do końca byłam pewna, czy mam rację, prze­cież pomy­śla­łam to samo co Brayan, gdy zadzwo­niła.

– Mam nadzieję – wes­tchnął i wstał z kanapy. – Muszę jutro poje­chać do sklepu, spraw­dzić, czy w ogóle jesz­cze ist­nieje. Zosta­niesz sama?

– No jasne. Brayan, nie jestem dziec­kiem…

– Ale tu jest dziecko. – Pochy­lił się, pod­cią­gnął moją koszulkę i czule poca­ło­wał w brzuch.

– Pora­dzimy sobie przez kilka godzin bez cie­bie. – Wplo­tłam palce w jego włosy, były takie mięk­kie.

– Kiedy masz kolejną wizytę u leka­rza?

– Sie­dem­na­stego stycz­nia, a co? – zapy­ta­łam, zdzi­wiona jego zain­te­re­so­wa­niem.

– Pytam, żeby nie zapo­mnieć.

– No dobrze, dobrze, prze­cież nic nie mówię. W sobotę mogę pod­pi­sać tę umowę, korzy­sta­jąc z oka­zji, że będziemy u cie­bie.

– Powiem Louisowi, żeby przy­go­to­wał papiery. Kiedy chcesz się tam wpro­wa­dzić?

– Nie wiem. Może trzeba wyko­nać jakieś malo­wa­nie czy co? – Wzru­szy­łam ramio­nami, nie­pewna dal­szych pla­nów.

– Chcesz, bym z tobą zamiesz­kał? – To pyta­nie Brayan zadał nie­pew­nie.

– Oczy­wi­ście, że chcę. A jak ina­czej sobie to wyobra­żasz?

– Pytam dla pew­no­ści. – Poca­ło­wał mnie w poli­czek i wsu­nął dłoń mię­dzy moje uda. – A tym­cza­sem może zaję­li­by­śmy się czymś przy­jem­niej­szym i cie­kaw­szym niż roz­mowy o Poli i moim popie­przo­nym życiu – zapro­po­no­wał i uśmiech­nął się uwo­dzi­ciel­sko.

– Jestem za. – Obję­łam go i poca­ło­wa­łam w usta.

Brayan wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

– No, tu się jesz­cze nie kocha­li­śmy.

– Fak­tycz­nie. Pra­wie, pra­wie, ale jed­nak nie…

Śmia­łam się w głos, gdy kładł mnie na łóżku, cału­jąc po szyi.

– Ale byłem wtedy nabu­zo­wany. Myśla­łem, że wybuchnę – mówił, pod­gry­za­jąc moje ucho.

– Pomyśl, ile od tam­tej chwili się zmie­niło.

– Prze­stań gadać, mała! Bierz się do roboty. – Dał mi klapsa i uśmiech­nął się szel­mow­sko.

– Jak pan sobie życzy, panie Green! – powie­dzia­łam i ścią­gnę­łam z niego koszulkę, potem poca­ło­wa­łam jego nagi tors tuż pod ser­cem.

Brayan uśmie­chał się i powoli roz­su­wał moje uda, ukła­da­jąc się mię­dzy nimi.

– Tym razem będzie powoli – zapo­wie­dział i zaczął cało­wać mój brzuch, pod­cią­ga­jąc wolno koszulkę i kie­ru­jąc się ku górze, wzdłuż żeber, piersi, aż do ust.

– Tak też mi się podoba. – Odwza­jem­ni­łam poca­łu­nek.

Nasze języki wiro­wały wokół sie­bie wolno i namięt­nie. W końcu Brayan zdjął mi koszulkę przez głowę. Nic pod nią nie mia­łam, więc od razu zabrał się do moich piersi. W jeden moment byłam gotowa.

– Jesteś taka sek­sowna! Uwiel­biam twoje ciało, mała – wyznał mój męż­czy­zna.

Gryzł deli­kat­nie miej­sce mię­dzy pier­siami i powoli, razem z majt­kami, zsu­wał mi leg­ginsy. Prze­su­wał dło­nią od stopy aż do pośladka, ści­ska­jąc mocno moją pupę. Jęcza­łam gło­śno, gdy cało­wał moje uda, zbli­ża­jąc się ku kobie­co­ści.

– Zgo­lisz je? – zapy­tał nagle, dmu­cha­jąc deli­kat­nie na moje wło­ski.

– Jeśli chcesz… – odpo­wie­dzia­łam lekko zawsty­dzona.

– Podo­bają mi się – stwier­dził. Prze­su­nął wyżej palce i zaczął maso­wać łech­taczkę.

Odchy­li­łam głowę do tyłu, jęcząc gło­śno. Brayan deli­kat­nymi, dłu­gimi ruchami draż­nił moją łech­taczkę, zada­jąc mi przy tym roz­koszny ból.

– Och, Brayan! – kwi­li­łam spra­gniona.

Wie­dzia­łam, że świa­do­mie prze­dłu­żał tę chwilę, dro­czył się ze mną. Muskał nosem moje płatki, cału­jąc je deli­kat­nie, jed­no­cze­śnie nie prze­sta­wał pal­cami sty­mu­lo­wać mojej łech­taczki. Wypchnę­łam bio­dra do przodu, pro­sząc o wię­cej.

– Spo­koj­nie, skar­bie – mówiąc to, zablo­ko­wał moje nogi, bym nie mogła się poru­szyć.

– Pro­szę! – bła­ga­łam go.

– O co pro­sisz? – zadał oczy­wi­ste pyta­nie i wsu­nął we mnie palec.

– Boże! – Zaci­snę­łam pię­ści na pościeli.

– Więc? – pono­wił pyta­nie i dołą­czył drugi palec.

– Wejdź we mnie – szep­nę­łam cała roz­pa­lona, z wypie­kami na policz­kach.

– Za chwilkę… – wymru­czał i pal­cami zaczął maso­wać mnie od środka, tyle że w inny spo­sób niż zawsze. Tym razem robił to mocno, szybko, a drugą dło­nią deli­kat­nie naci­skał mój wzgó­rek łonowy.

– Jezu! – krzyk­nę­łam, gdy zaczęła ogar­niać mnie roz­kosz.

Brayan tym­cza­sem przy­spie­szył i doło­żył trzeci palec.

– Tak, maleńka, dojdź dla mnie! – mówił, nie prze­sta­jąc mnie pie­ścić.

Chcia­łam zaci­snąć uda, jed­nak mi nie pozwo­lił. Co on robi? – myśla­łam. A on wepchnął palce jesz­cze głę­biej.

– Kurwa mać! – krzyk­nę­łam.

Zaci­snę­łam powieki, bo to, co teraz prze­ży­wa­łam, prze­szło moje ocze­ki­wa­nia. Poczu­łam wil­goć pod pupą, ale Brayan nie prze­sta­wał i po chwili kolejny orgazm wstrzą­snął moim cia­łem. Widząc moją reak­cję, uśmiech­nął się try­um­fal­nie i zli­zał ciecz, która przed chwilą ze mnie wypły­nęła. Po wszyst­kim zdjął dres i wszedł we mnie cały. Byłam tak mokra i roz­luź­niona, że przy­ję­łam go w cało­ści bez bólu.

– Jezu! – szep­nął i zaczął się poru­szać.

Moje nogi na­dal drżały, nie mogłam tego opa­no­wać. Brayan tym­cza­sem poru­szał się we mnie ryt­micz­nie, wcho­dził i wycho­dził, sty­mu­lu­jąc to tajem­ni­cze miej­sce wewnątrz mojego ciała. Czu­łam zbli­ża­jący się orgazm. Chwy­ci­łam go za pośladki, wbi­ja­jąc w nie paznok­cie i doci­ska­jąc do sie­bie.

– Tak, Brayan, tak! – krzy­cza­łam.

Nasze ruchy sta­wały się coraz bar­dziej har­mo­nijne, zgra­li­śmy je w każ­dym calu. Brayan cało­wał mnie namięt­nie i wcho­dził we mnie coraz moc­niej, szyb­ciej, dążąc do orga­zmu. Odchy­li­łam głowę, wypy­cha­jąc piersi w jego kie­runku; w odpo­wie­dzi zaczął je sza­leń­czo cało­wać i pie­ścić języ­kiem. Przy kolej­nym pchnię­ciu nie wytrzy­mał i wylał się we mnie, krzy­cząc i drżąc. Zro­bił jesz­cze kilka dodat­ko­wych ruchów, pod­czas któ­rych i ja znów szczy­to­wa­łam, zaci­ska­jąc się na nim, co spo­tę­go­wało moje dozna­nia.

Po wszyst­kim opadł na mnie i wysu­nął się deli­kat­nie. Oboje byli­śmy zmę­czeni, ja wręcz wykoń­czona. Nie mia­łam siły nawet się przy­tu­lić, Brayan przy­su­nął mnie do sie­bie i przy­krył nas oboje koł­drą.

– Kocham cię, mała – wyszep­tał, gła­dząc moje plecy.

– Mhm – wymru­cza­łam, nie otwie­ra­jąc oczu.

– Dobra­noc? – zapy­tał roz­ba­wiony.

– Mhm – powtó­rzy­łam.

– To dobra­noc, skar­bie. – Zga­sił lampkę i przy­tu­lił mnie jesz­cze moc­niej.

Natych­miast zasnę­łam.

Obu­dzi­łam się w nocy cała spo­cona i prze­ra­żona. Śnił mi się jakiś kosz­mar. Byli w nim Brayan, Erick, Filip. Wyda­wali mi się tacy obcy… Na doda­tek znaj­do­wa­łam się w jakimś miej­scu, nie wie­dzia­łam gdzie, i nie mogłam się poru­szyć. Brayan, Erick i Filip spo­glą­dali na mój brzuch, mówili, że jestem w ciąży z dia­błem. Przy­znam, że wytrą­ciło mnie to z rów­no­wagi. Wsta­łam i poszłam do kuchni po wodę. Trzy­ma­jąc szklankę w dło­niach, sta­nę­łam przy oknie i wpa­try­wa­łam się w ciemną prze­strzeń przede mną. Zer­k­nę­łam na zega­rek, było po trze­ciej. Upi­łam jesz­cze kilka łyków wody, a potem wró­ci­łam do łóżka. Na szczę­ście Brayan się nie obu­dził, spał jak dziecko. Wtu­li­łam się w niego i pró­bo­wa­łam odgo­nić złe myśli.

Nie­ba­wem odpły­nę­łam…ROZDZIAŁ 2

Poje­cha­li­śmy na lot­ni­sko po Alex i Toma. Wyle­cieli dziś z Dubaju o szó­stej wie­czo­rem i mieli wkrótce wylą­do­wać. O dziwo, nie spóź­ni­li­śmy się i mie­li­śmy jesz­cze kilka minut zapasu do poja­wie­nia się naszych przy­ja­ciół. Wczo­raj Brayan pra­wie cały dzień spę­dził w skle­pie, musiał poza­ła­twiać mnó­stwo spraw. Ja sie­dzia­łam w domu i okrop­nie się nudzi­łam.

– Idą – powie­dział nagle Barayan, wsta­jąc z krze­sełka w pocze­kalni.

Poma­cha­łam do Alex i Toma i pobie­głam w ich kie­runku, by wpaść w ramiona przy­ja­ciela.

– Ale się opa­li­li­ście! – powie­dzia­łam, spo­glą­da­jąc na ich twa­rze.

– Tomowi z ple­ców scho­dzi skóra! – oznaj­miła ze śmie­chem Alex, objęła mnie na powi­ta­nie i poca­ło­wała w poli­czek.

– Nie tylko z ple­ców… – pro­wo­ko­wał Brayan, po przy­ja­ciel­sku kle­piąc Toma po ramie­niu i obej­mu­jąc Alex. – Cześć, gołą­beczki! – dodał.

– Cześć, stary! – Tom się uśmiech­nął. – Żałuj­cie, że was nie było.

– Tak, tak, wiemy! Powta­rza­łeś to już milion razy przez tele­fon! – Brayan wywró­cił oczami, potem wziął od Alex walizkę i skie­ro­wał się ku wyj­ściu.

– Dzięki. – Dziew­czyna uśmiech­nęła się z wdzięcz­no­ścią, po czym zła­pała mnie pod rękę i przy­spie­szyła kroku, wyprze­dza­jąc chło­pa­ków. – Jezu, Meg, z Toma jest fan­ta­styczny kocha­nek! Dzięki, że mi pod­po­wie­dzia­łaś, bym sama zadzia­łała. – Przy tych sło­wach znacz­nie ści­szyła głos.

– Nie ma za co – odpo­wie­dzia­łam, nieco zasko­czona jej szcze­rym wyzna­niem.

– Mia­łaś rację, że on się bał zacząć, ale potem już poszło! – Alex pod­sko­czyła jak mała dziew­czynka.

– Cie­szę się, że wam ze sobą dobrze – skwi­to­wa­łam zacho­waw­czo.

Po dro­dze Alex rela­cjo­no­wała wra­że­nia z imprezy syl­we­stro­wej. Słu­cha­łam uważ­nie, bo byłam cie­kawa. Bal odbył się na plaży, na spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nym miej­scu, był par­kiet i miej­sce na sto­liki. Grał zespół na prze­mian z didże­jem. Wszy­scy się prze­brali, nawet Rob. Podobno mają mnó­stwo zdjęć i wyślą mi je mej­lem. Bawili się do bia­łego rana, było pyszne jedze­nie i mnó­stwo alko­holu. Wszy­scy się spili, ale nikt się nie awan­tu­ro­wał.

– No i wiesz, wra­camy do pokoju, a tu Erick idzie z jakąś panną. Po pro­stu szczęka mi opa­dła! – Alex nawet w samo­cho­dzie nie prze­sta­wała zda­wać rela­cji z pobytu.

Chło­paki sie­dzieli z przodu zajęci roz­mową, w ogóle nie zwra­cali na nas uwagi.

– No wiesz, jest sin­glem, ma prawo… – sko­men­to­wa­łam, choć znowu poczu­łam ukłu­cie zazdro­ści.

– No wiem, ale prze­cież niby tak cię kocha i jest taki porządny! Zro­bił to pew­nie z roz­pa­czy, że wyje­cha­łaś – pod­su­mo­wała Alex.

– Nie obcho­dzi mnie to, Alex, mam teraz swoje życie, a jego mnie nie inte­re­suje – powie­dzia­łam to spe­cjal­nie ostrym tonem, by Alex domy­śliła się, że nie zamie­rzam roz­ma­wiać o Ericku.

Poje­cha­li­śmy do Hooków, nie widzia­łam ich od wylotu i stę­sk­ni­łam się za nimi. Przy­wi­tali nas ser­decz­nie. Pani Hook zro­biła obiad dla wszyst­kich, była więc oka­zja, by powie­dzieć im, że kupi­łam dom i się wypro­wa­dzam. Stan­dar­dowo naj­pierw musieli wysłu­chać opo­wie­ści o Dubaju, oczy­wi­ście w wer­sji ocen­zu­ro­wa­nej. Rodzice Toma bar­dzo polu­bili Alex i chyba byli szczę­śliwi, że ich syn się z nią spo­tyka, na pewno zauwa­żyli też, że mię­dzy mną a Bray­anem jest coś wię­cej. Gdy Brayan mnie przy­tu­lał, uśmie­chali się ser­decz­nie.

– Brzu­szek ci się już wyraź­nie zaokrą­glił – zwró­ciła się do mnie pani Hook.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: