- W empik go
Kontroler biletów - opowiadanie erotyczne - ebook
Kontroler biletów - opowiadanie erotyczne - ebook
Od rozwodu minęło sporo czasu i fascynacja młodym studentem nie wydaje się czymś niewłaściwym. Zwłaszcza gdy ma się pewność, że nigdy nic z tego nie będzie. Istnieją ściśle określone granice, jeśli chodzi o to, co może się wydarzyć. Jemu zawsze towarzyszą koledzy ze studiów, a ją chroni aura zdystansowanego autorytetu właściwa wykładowcom uniwersyteckim. Ale gdy pewnego wieczoru ona spotyka go w kinie, gdzie on pracuje jako kontroler biletów, granice między nimi zaczynają się zacierać, aż w końcu niepostrzeżenie znikają...
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-262-0880-1 |
Rozmiar pliku: | 241 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przez całe lato wiele razy widywałam Sebastiana z przyjaciółmi na plaży. W gronie młodych, wesołych ludzi spędzał nad wodą długie letnie wieczory, aż do zachodu słońca. Z obnażonym torsem, ubrany w kąpielówki, skakał wśród fal, próbując złapać piłkę. Obserwowałam ich z pewnej odległości, udając, że czytam książkę. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale przyznaję, że to było bardzo wciągające. Dopiero gdy pod koniec lata zrobiło się za zimno na bikini, przestałam chodzić na plażę. Od tamtej pory nie mogłam doczekać się początku semestru, by go ponownie zobaczyć.
Mam Sebastiana na oku od pierwszego dnia. Niezbyt często przychodzi na zajęcia, w czym nie ma nic niezwykłego. Wielu studentów pozwala sobie na nieobecność, jeśli nie będzie to miało konsekwencji dla późniejszego egzaminu. Po prostu wcześniej nie zwracałam na nich uwagi, tak jak teraz zauważam nieobecność Sebastiana. Na uniwersytecie nie ma obowiązku uczestnictwa w zajęciach. Na samym początku zachęca się słuchaczy do chodzenia na wszystkie ćwiczenia i podchodzenia do studiów jak do pracy na pełen etat, co oznacza uczenie się przez trzydzieści siedem godzin w tygodniu. Ale rzadko tak się dzieje, jeśli już, to tylko przez pierwsze miesiące, potem w dużo mniejszym stopniu.
Nie wstaję od biurka, podczas gdy studenci zabierają z ławek książki i na zmianę podchodzą do mnie, układając przede mną prace pisemne, jedną na drugiej. To bardziej tradycyjny sposób postępowania. Kiedy mnie mijają, uśmiecham się i dziękuję im dyskretnie skinieniem głowy. Z niektórymi nawiązuję kontakt wzrokowy, inni przechodzą ze spojrzeniem utkwionym w ekran telefonu. Charakter pisma uczniów różni się co do jakości. Głośno narzekają za każdym razem, gdy dokładnie objaśniam im wymogi dotyczące kolejnej pracy, którą mają napisać odręcznie. Z czasem wszyscy zaczęli przychodzić na zajęcia z komputerami, ale moim zdaniem wyjdzie im na dobre zachować bezpośredni kontakt z długopisem i papierem, bez korzystania z klawiatury czy połączenia internetowego. Według mnie to bardzo ważne, zwłaszcza dla tych, którzy w przyszłości będą zajmować się sztuką. Kiedy narzekają, otrzymują zawsze tę samą odpowiedź. Wyczuwam, że coraz bardziej poddają się temu pomysłowi. Jestem magistrem historii sztuki, gdzie materiał, czyli materia, i jej dotykanie ma duże znaczenie, i dlatego wybrałam właśnie ten, a nie inny styl nauczania. Im mniej idę z nim na kompromis, tym bardziej się w nim umacniam. Jestem dobrą nauczycielką. Jeśli sama miałabym wskazać dziedzinę, w której wykazuję się największą charyzmą, byłoby to właśnie nauczanie. Prywatnie jestem dużo większą introwertyczką, częściej słucham innych, niż sama się odzywam.
Po złożeniu wszystkich prac na moim biurku studenci zaczynają ze sobą rozmawiać i powracają do swoich spraw. Emanuje z nich energia. Zostawiają za sobą otwarte drzwi, więc słyszę, jak oddalają się coraz bardziej. Sebastian oddaje pracę jako ostatni. Patrzy na mnie uporczywie. Przez krótką chwilę zastanawiam się, czy nie zauważył mnie latem na plaży. Kiedy opuszcza salę, zbieram prace, układam równo i wkładam do torby. Jest piątek i aż do poniedziałku mam wolne.
Idąc korytarzem w stronę gabinetu, słyszę muzykę i rozmowy studentów dobiegające z pomieszczenia, gdzie zwykle spotykają się w piątek przy piwie. Moje wysokie obcasy stukają. To przyjemny odgłos. Upieram się przy chodzeniu w takich butach, mimo że, co oczywiste, w Danii nie zawsze jest to praktyczne rozwiązanie. Mijam dwóch młodych mężczyzn stojących na korytarzu i zajętych dyskusją. Jestem prawie pewna, że przed chwilą uczestniczyli w moich zajęciach, ale jeśli mam być szczera, nie pamiętam ich twarzy. Oczywiście są od tego pewne wyjątki. Kłaniają mi się, a ja odwzajemniam się im uśmiechem.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.