- W empik go
Kora jest samotna - ebook
Kora jest samotna - ebook
Waldek, starszy brat Helenki złamał nogę i musi spędzić kilka tygodni w szpitalu. Rodzice są bardzo przejęci i nie ma kto opiekować się małą suczką rasy border collie – Korą. Kora jest samotna i bardzo nieszczęśliwa, podobnie jak Helenka.
Tyle że dziewczynka tak naprawdę nie lubi psów, a Kora tęskni tylko za Waldkiem. Czy Helenka i Kora mogą się jednak zaprzyjaźnić?
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-265-0165-4 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Helenka roześmiała się z rozkoszą, gdy kaczątka zaczęły się kłócić o chleb. Stwierdziła, że to dla nich specjalny przysmak, nie był to bowiem zwykły czerstwy chleb, lecz okruchy kanapki z żółtym serem i keczupem. Kaczki zapewne rzadko dostawały keczup. Przykucnęła nad brzegiem stawu, by się im przyjrzeć. Kaczuszki pochłonęły ostatnie okruchy, a potem z nadzieją zaczęły krążyć bliżej, na wypadek, gdyby miała więcej jedzenia. Były takie słodkie – w większości brązowe, w żółte paski i plamki, a przy tym bardzo puchate. Matka pływała czujnie wokół nich, nieufnie popatrując na Helenkę.
Niektóre kaczątka nabrały odwagi i podpływały coraz bliżej. Dziewczynka wstrzymała oddech, gdy dwa z nich wgramoliły się na błotnisty brzeg stawu drobnymi, niezdarnymi skokami. Zbliżały się do niej! Żałowała, że nie ma już dla nich kanapki. Najdzielniejsze z kaczątek dziobnęło ostrożnie czubek jej trampka, ale nie wydawało się zachwycone.
– Przykro mi – szepnęła, starając się powstrzymać wybuch śmiechu, by ich nie spłoszyć. – Nie mam nic więcej!
Nagle rozległ się szelest i donośne szczekanie. Mały, biało-czarny pies przedarł się przez kępę trzcin i omal nie wepchnął Helenki do jeziora.
Kaczuszki zapiszczały zaniepokojone i wskoczyły z powrotem do wody, odpływając najszybciej jak potrafiły, zaciekle machając małymi płetwami.
– Oj! – chłopiec biegnący za psem wyszczerzył się w uśmiechu. – Przepraszam, Hela, czy Kora cię popchnęła?
– Nie, siedzę sobie w błocie, bo mam taki kaprys! – warknęła. Popatrzyła na staw, obserwując kaczą mamę i jej dzieci, pędzące na głębszą wodę jak najdalej od źle wychowanych psów. Sama pragnęła wskoczyć do wody i odpłynąć.
Kora patrzyła na kaczątka i radośnie za nimi szczekała. Nigdy wcześniej nie widziała małych kaczuszek i była bardzo rozemocjonowana.
– Dlaczego nie jest na smyczy? – Helenka zwróciła się ze złością do brata, gdy dźwignęła się na nogi i próbowała strzepać lepkie błoto z dżinsowych szortów. – Jest jeszcze za mała, żeby mogła chodzić sama. Tak mówią mama i tata. Może uciec i się zgubić albo wdać się w bójkę z innym psem.
Waldek wzruszył ramionami.
– Nikogo nie ma w pobliżu. Czemu nie może sobie pobiegać? Nikomu nie przeszkadza.
– Przeszkadza mnie – warknęła dziewczynka. Widziała, że jest marudna i niemiła, ale naprawdę podobała jej się zabawa z kaczątkami i miała nadzieję, że najodważniejsze pozwoli się nawet pogłaskać.
Waldek westchnął i przewrócił oczami, a Kora, znudzona po zniknięciu kaczuszek, zaczęła drapać ubłoconymi łapkami nogi Helenki, licząc na kawałek kanapki, której zapach poczuła.
– Au! Zabierz ją ode mnie! – pisnęła dziewczynka, odskakując w bok i omal nie wpadając do stawu. Brat złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem, ale odepchnęła go ze złością. Kora skakała wokół nich i donośnie szczekała, myśląc, że to wszystko zabawa.
– Co się dzieje? Nic wam się nie stało? Helenko, odejdź od brzegu, kochanie, bo jeszcze wpadniesz do wody. A nie będę po ciebie nurkował!
Dziadek Helenki i Waldka delikatnie odciągnął ich od stawu. Dziewczynka zaczęła płakać, a Waldek wydawał się zdenerwowany. Kora skamlała. Nie była pewna, co się dzieje, lecz nagle przestało to wyglądać na zabawę. Oddaliła się od dzieci i zaczęła biec truchtem wokół brzegu.
– Idź po nią, Waldku – powiedział dziadek. – Załóż jej smycz. Naprawdę nie jest jeszcze wystarczająco duża, żeby chodzić bez smyczy.
Chłopiec pobiegł za Korą, która pomknęła przed siebie, zadowolona, że znowu się bawią. Dziadek objął Helenkę.
– Co się dzieje? Kora nie zrobiła ci krzywdy, prawda?
Dziewczynka pokręciła głową.
– Tylko mnie przewróciła i ubrudziłam się błotem. Ale patrzyłam na kaczuszki, a ona je przepędziła. Dlaczego zachowuje się tak okropnie?
– Jest maleńka. Szczenięta są głupiutkie i tyle. No i Kora nie zdaje sobie sprawy z własnej siły.
Helenka pociągnęła nosem i popatrzyła na suczkę i Waldka biegnących już z powrotem w ich kierunku.
– Może weźmiecie ją na spacer wokół stawu, jak już będzie miała smycz? – zaproponował łagodnie dziadek. – Ja też pójdę, jeśli chcesz.
Zawahała się. Chciała iść, jeśli Kora będzie na smyczy... W tym jednak momencie suczka dostrzegła dwie przelatujące gęsi i zaczęła szczekać ze wszystkich sił, podskakując i próbując złapać ptaki, które w ogóle nie zwróciły na nią uwagi.
Dziewczynka przytuliła się do dziadka.
– Nie, jednak nie pójdę z wami. Posiedzę z mamą i tatą i poczytam książkę.