Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Kości proroka - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
10 września 2025
3824 pkt
punktów Virtualo

Kości proroka - ebook

Fascynująca podróż tropem współczesnego morderstwa, zaginionej świętej księgi bogomiłów i kości Jana Chrzciciela.

W teatrze antycznym w Płowdiwie znaleziono zwłoki polskiego posła. Został ukrzyżowany, jego odciętą głowę postawiono na tacy, a na ciele wymalowano tajemnicze znaki. Policjant prowadzący śledztwo prosi o pomoc przyjaciółkę z dzieciństwa, Polkę o bułgarskich korzeniach.

Cesarstwo bizantyjskie. Dwunastu bogomiłów wędruje do Konstantynopola z największym skarbem – Świętą Księgą. Z obawy przed kradzieżą niosą też jej falsyfikaty i żaden z braci nie wie, która księga jest tą prawdziwą.

Pierwszy wiek. Charyzmatyczny nauczyciel prowadzi uczniów do Jerozolimy. Rybak Ariel zostaje ich kronikarzem i mimowolnie przyczynia się do zafałszowania Nowego Testamentu.

Trzy splatające się wątki i wiele tajemnic. Czyje kości odkryto na Wyspie Świętego Jana? Jaką rolę w tej niezwykłej historii odegrały kobiety? Co łączy niezwykłe znalezisko z zamordowaniem polskiego posła? I najważniejsze: kto ukradł Świętą Księgę bogomiłów i gdzie ona jest?

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8338-618-8
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ZIEMIA ŚWIĘTA, I WIEK

Trze­ciego dnia po pierw­szym wio­sen­nym nowiu trzy­dzie­stego trze­ciego roku po uka­za­niu się na nie­bie gwiezd­nego dro­go­wskazu opu­ści­łem żonę i ruszy­łem za Nauczy­cie­lem. Uczy­nili tak inni moi bra­cia rybacy, a każdy z nas miał powód, aby ska­zać kobiety i dzieci na sie­rocy los. Nauczy­ciel, który nas powo­łał, twier­dził, że to szcze­gólne wezwa­nie pocho­dzi nie bez­po­śred­nio od niego, lecz od owego Wiel­kiego Pro­roka czy też Mesja­sza. Naucza on w naszych stro­nach i skła­nia nas – bied­nych, ucie­mię­żo­nych Żydów – do buntu. Przy­łą­czy­łem się zatem do jede­na­stu braci i już drugi mie­siąc wędruję za Nauczy­cie­lem, przy­mie­ra­jąc gło­dem. Cza­sem wąt­pię, że tego wła­śnie żąda ode mnie dobry Jahwe.

Kiedy cich­cem niczym zło­dziej opusz­cza­łem domo­stwo, prze­bu­dziła się moja żona Rebeka. Zamar­łem w ocze­ki­wa­niu na łzy i słuszne żale. Ona jed­nak prze­wró­ciła się tylko na drugi bok i ponow­nie zasnęła. Do świtu, czasu opo­rzą­dza­nia zwie­rząt, pozo­stały jesz­cze dwie godziny, nie miała zatem powodu, aby wstać. Póź­niej zasta­na­wia­łem się, czy Rebeka wie­działa, że zamie­rzam opu­ścić ją na zawsze. To prze­cież od niej pew­nego desz­czo­wego dnia dowie­dzia­łem się o Mistrzu czy­nią­cym cuda. Przy­ta­czała rela­cje innych osób, a jej oczy wyra­żały wielki podziw. Wyda­wało mi się, że bez­gra­nicz­nie wie­rzy w słowa zasły­szane nad rzeką od jed­nej z kobiet, która dowie­działa się od innej, a tej z kolei opowie­działa jesz­cze inna, będąca ponoć świad­kiem owych cudów.

– Mówią, że wypę­dza z ludzi cho­roby i Sza­tana… – wyszep­tała, aby jej słowa nie dotarły do naszej córki Miriam.

– Jest kapła­nem? – zain­te­re­so­wa­łem się. Wcze­śniej mówiono mi na nabrzeżu, że chromi od uro­dze­nia zaczy­nali fikać koziołki, kiedy tylko ów Mistrz poja­wiał się oto­czony swo­imi wyznaw­cami.

– Nie, nie jest kapła­nem, cho­ciaż jest uczony w Piśmie. To rybak jak ty, mój mężu.

– Rybak? – Nie kry­łem zdu­mie­nia. – Utrzy­muje rodzinę z łowie­nia ryb?

– Z tego, co mi wia­domo, on nie ma żony ani dzieci. – Rebeka lekko się zaru­mie­niła.

Zgro­mi­łem ją wzro­kiem, więc umil­kła i wró­ciła do swo­ich zajęć. Skoro ten pro­rok czy uczony rybak nie ma rodziny, to może sobie cho­dzić po Gali­lei i wygła­szać kaza­nia. Ja muszę co dzień wypły­wać w morze i modlić się o dobry połów. A nawet jeśli dopi­sze mi szczę­ście, za ryby dostaję tyle co nic, star­czy aku­rat, byśmy nie pomarli z głodu, kupili odzie­nie i cza­sem dali jał­mużnę żebra­kowi w świą­tyni. Byłem jed­nak głę­boko wdzięczny Jahwe za wszystko, co mi ofia­ro­wał.

Rebeka ni­gdy wię­cej nie wspo­mniała imie­nia Pro­roka, jakby wie­działa, że wła­śnie wydo­była nie­bez­pieczną broń, ostry miecz, który nie­chcący skie­ro­wała prze­ciwko sobie. Tego dnia bowiem coś zmie­niło się w moim sercu, obu­dziło się nasie­nie buntu. Musiało tkwić we mnie od dawna, ale pod wpły­wem jej słów zakieł­ko­wało i zaczęło wypusz­czać listki, na początku nie­śmiało, potem coraz odważ­niej, aż porzu­ci­łem dom.

Mój Nauczy­ciel uczył się od samego Mistrza. Nie zachę­cał nas do zada­wa­nia pytań, twier­dził wręcz, że nie zna odpo­wie­dzi na żadne z nich. A zatem docie­ka­niem, czemu porzu­ci­łem dom, zają­łem się sam. Czy byłem chory? Nie. Cie­szy­łem się dobrym zdro­wiem, podob­nie jak moja rodzina. Czy zbrzy­dła mi żona? Nie. Mia­łem piękną, bogo­bojną, pra­co­witą i posłuszną żonę. Czy doku­czało mi liczne potom­stwo? Nie. Docze­ka­li­śmy się ślicz­nej i zdro­wej córeczki. Ow­szem, cho­ciaż lata mijały, Rebeka nie dawała mi syna. Z jed­nej strony pra­gną­łem spad­ko­biercy, z dru­giej – wie­dzia­łem, że nie­wiele mu pozo­sta­wię: chatę rybacką, łódź jesz­cze po moim ojcu, sieci i przede wszyst­kim dobre rady, kiedy i dokąd pły­nąć, by cie­szyć się obfi­tym poło­wem.

Nauczy­ciel opo­wiada nam histo­rie prze­ka­zane mu przez Mistrza. Jedne wywo­łują mój podziw, inne – gniew. Choćby ta o rybach. Otóż pew­nego dnia ucznio­wie narze­kali na marny połów. Mistrz, usły­szaw­szy to, kazał im, by popły­nęli w inne miej­sce, znaj­du­jące się nie­mal tuż obok poprzed­niego. Posłu­chali go, acz nie­chęt­nie… Ponoć ryb było tam tyle, że pozry­wały sieci. Ta histo­ria roz­gnie­wała mnie z dwóch powo­dów. Po pierw­sze, mar­nych poło­wów mia­łem mnó­stwo i nikt ni­gdy nie wska­zał mi miej­sca, w któ­rym znaj­do­wała się ławica. Po dru­gie, po co ryba­kowi sieć wypeł­niona po brzegi i tym samym roze­rwany nie­wód? Po co ryba­kowi tyle ryb, że mogą zato­pić go wraz z łodzią? Nauczy­ciel nie wyja­śnił, czy ucznio­wie poczuli roz­cza­ro­wa­nie, że pozor­nie dobra rada Mistrza spo­wo­do­wała znisz­cze­nie ich narzę­dzia pracy. A ja nie odwa­ży­łem się o to zapy­tać.

* * *

Rebeka przy­szła do mnie we śnie jako ucie­le­śnie­nie wyrzu­tów sumie­nia.

– Cze­muś nas opu­ścił? – żaliła się.

– Czyż nie jest moją powin­no­ścią pój­ście za gło­sem Boga, a twoją powin­no­ścią bycie posłuszną jego woli?

Spoj­rzała z takim smut­kiem, że odwró­ci­łem głowę.

– Gdy­byś szedł za gło­sem Boga, pogo­dzi­ła­bym się z tym.

Obu­dzi­łem się tar­gany nie­pew­no­ścią. Zda­rzały się noce, kiedy Rebeka śniła mi się długo, oskar­żała mnie o okru­cień­stwo wobec niej i córki, o to, że ska­za­łem ją na samotne życie.

– Zwró­ci­łam się do star­szy­zny – powie­działa w jed­nym z maja­ków. – Samuel zde­cy­do­wał, że jeśli nie wró­cisz do let­niego prze­si­le­nia, zostaną mi przy­znane prawa wdowy. Wtedy wybiorę sobie męża zgod­nie ze swoją wolą. Może on spło­dzi ze mną syna?

– Wrócę i zosta­niesz uka­mie­no­wana jak pierw­sza lep­sza jaw­no­grzesz­nica. Wie­lo­żeń­stwo jest grze­chem cięż­kim i prze­stęp­stwem, kobieto – skar­ci­łem ją, zaci­ska­jąc dło­nie w pię­ści.

Zaśmiała mi się w twarz, a następ­nie bez sza­cunku zaczęła szar­pać mnie za ramię. Otwo­rzy­łem oczy i zoba­czy­łem, że szar­pie mnie nie Rebeka, lecz jeden z naszych, Ezdrasz, chło­pak z naszej wio­ski, który także posta­no­wił dołą­czyć do Nauczy­ciela i iść z nim w nie­znane.

– Bra­cie Arielu, ruszamy…

Musia­łem coś bre­dzić w nocy, ponie­waż uni­kał mojego wzroku. Chcia­łem to wyja­śnić.

– Bra­cie Ezdra­szu, patrzysz na mnie z obawą. Pew­nie mówi­łem coś przez sen. Czy nie wiesz, że kiedy czło­wiek śni, jest zdany na łaskę i nie­ła­skę tego, co sen zsyła?

– Sen dany nam jest od Boga albo Sza­tana. Twój pocho­dził od Sza­tana, bo mówi­łeś o jaw­no­grzesz­nicy.

Pokrę­ci­łem głową.

– Śnił mi się jeden z archa­nio­łów. Przy­niósł mi wie­ści z domu – skła­ma­łem. – Moja żona jest zdrowa, pogo­dzona z moim odej­ściem. Córeczka także. Skąd wzię­łaby się jaw­no­grzesz­nica? O grze­chu bez­boż­ni­ków, który chcia­łem zma­zać przez to, com uczy­nił…

Mil­czał, ale czu­łem, że mi nie uwie­rzył. Muszę na niego uwa­żać. Czemu w nie­licz­nej gro­ma­dzie podą­ża­ją­cych za Nauczy­cie­lem musiał tra­fić się aku­rat ktoś z mojej wio­ski? Kolejne pyta­nie, które zada­wa­łem samemu sobie.

– Czy ty wąt­pisz, bra­cie Arielu, w słusz­ność swo­jego wyboru? – zain­te­re­so­wał się nagle. – Sam Mistrz kazał, byśmy zosta­wili wszystko i podą­żyli za nim.

– Kimże bym był, gdy­bym nie posłu­chał jego głosu? A za kogo byś mnie uwa­żał, gdy­bym ci powie­dział, że nie poświę­cam ani jed­nej myśli żonie i córce, które porzu­ci­łem?

Ezdrasz schy­lił głowę, wkrótce wyprze­dził mnie i szedł dalej obok brata Samu­ela, mil­czą­cego, nie­wy­so­kiego męż­czy­zny o mocno umię­śnio­nym ciele. Ja zaś pogrą­ży­łem się we wła­snych myślach. Naj­waż­niej­sze doty­czyły Rebeki. Czy dochowa mi wier­no­ści?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij