- promocja
- W empik go
Koziorożce (nie) pasują do Byków - ebook
Koziorożce (nie) pasują do Byków - ebook
Siedemnastoletnia Nina nie ma lekko. Nieszczęśliwie zakochana w najlepszym przyjacielu, po przejściach z toksycznym ex, próbuje się odnaleźć w nowym liceum. Co nie jest łatwe, gdy ma się kompleksy na punkcie swojej sylwetki, a gwiazdy po raz pierwszy zawodzą – horoskop zapowiadał zmiany na lepsze! Bo tak – Nina jest żarliwą zodiakarą. W dodatku sąsiadem Niny zostaje Igor – zmora jej dzieciństwa. Dokuczał jej w podstawówce, był świadkiem najbardziej kompromitującej chwili w jej życiu. A gdy po wypadku zaczął utykać i nie może już liczyć na swój urok osobisty w podrywaniu dziewczyn, stał się jeszcze bardziej nieznośny. Do tego stopnia, że wylatuje ze szkoły i… ląduje w tym samym liceum, co Nina. Gorzej już być nie mogło… A może jednak mogło? Igor, by podbudować swoją pozycję w nowej szkole, składa Ninie propozycję nie do odrzucenia. Mają osiągnąć swoje cele, udając parę. To, co na ten temat mówią gwiazdy, zupełnie nie zgadza się z przeczuciami Niny. Oj, będzie się działo!
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788397282315 |
Rozmiar pliku: | 807 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nina
Horoskop dzienny dla Koziorożca (ur. 22 grudnia – 19 stycznia)
Dziś poczujesz ogrom energii. W Twoim życiu wydarzy się coś znaczącego, mającego wpływ na przyszłość. Nic nie będzie w stanie zepsuć Twojego nastroju. To Twój szczęśliwy dzień.
Porada: Nie pozwól, aby Twoja impulsywna reakcja przekreśliła szansę na szczęście. W razie kłopotów zgłoś się do ziemskich znaków (Panny lub Byka) – są Twoimi duchowymi braćmi. Koziorożce pasują do Byków.
Koziorożce pasują do Byków?
Właśnie zwątpiłam w horoskopy.
Po pierwsze – dziś miał być mój szczęśliwy dzień, a dzięki Igorowi Matakowi taki nie jest.
Po drugie – zodiakalne Koziorożce powinny świetnie dogadywać się z Bykami.
Guzik prawda. Szczególnie jeśli Bykiem jest – on.
Igor Matak we własnej osobie. Dumny, zadziorny i bezczelny. Gdziekolwiek się nie pojawi, zachowuje się jak gwiazda, choć w rzeczywistości jest przemądrzałym i nieczułym pozerem.
Nie mogę uwierzyć w to, że widzę go na boisku mojej szkoły.
Co on tu robi?
To miał być najlepszy dzień mojego życia. Za chwilę zacznę naukę w trzeciej klasie mojego wymarzonego ogólniaka i jestem z tego powodu szczęśliwa. A w zasadzie byłam. W czerwcu zrezygnowałam z liceum artystycznego i przeniosłam się do najlepszej szkoły w naszej dzielnicy. Moja babcia, zodiakalny uczuciowy Rak, zdążyła jeszcze być dumna z tego, że mnie tam przyjęto, oraz cieszyć się moim szczęściem. A mój perfekcyjny i pracowity tata spod znaku Skorpiona do tej pory poklepuje mnie z uznaniem po ramieniu za każdym razem, gdy przechodzę obok, i mówi:
– Brawo, dziewczyno. Oby tak dalej.
Kiwa przy tym głową i uśmiecha się pod nosem, a ja jestem z siebie dumna. Liceum artystyczne to był zły pomysł, a horoskopy tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
W dodatku, do dzisiaj, nigdy mnie nie zawiodły. Jako osoba spod znaku Koziorożca otaczałam się ludźmi będącymi tak jak ja z trygonu Ziemi lub podobnie jak moja babcia z trygonu Wody. Od Ognia i Powietrza trzymałam się z daleka i doskonale na tym wychodziłam.
Jednak horoskopy mnie oszukały.
Mogłabym się cieszyć swoim nowym życiem, jednak jak zwykle pojawił się on, Igor Matak, by odebrać mi całą tę radość.
Nie dość, że jego mama kupiła dom po sąsiedzku, przez płot, i wczoraj się do niego wprowadzili – o czym dowiedziałam się dopiero dziś rano, gdy zeszłam do kuchni i z obrzydzeniem stwierdziłam, że Igor wraca z porannej przebieżki, po czym wbiega do domu należącego niegdyś do pani Wiśniewskiej – to jeszcze zobaczyłam go na boisku mojej nowej szkoły!
Czyżby postanowił uprzykrzać mi życie na każdym kroku?
Ma ze sobą torbę na ramię i identyfikator z kartą wejścia na teren szkoły. Dostałam taki sam podczas dni adaptacyjnych. Wszyscy uczniowie naszego liceum je mają.
Uczniowie.
A więc on również zaczął tu naukę.
Ostatni raz widziałam go na zakończeniu roku szkolnego, gdy kończył ósmą klasę, a ja dopiero się do niej szykowałam. Później niczego więcej na jego temat nie słyszałam. Zresztą już trzy lata wcześniej umówiłam się z moim tatą, by nie opowiadał mi o niczym, czego dowie się o nim od jego matki. Nie wiedzieć czemu się z nią przyjaźni, mimo że ja z Igorem wręcz przeciwnie.
Zerkam na Wiolkę, moją o rok starszą przyjaciółkę i zodiakalną Pannę – jest kreatywna, jak ja, i sprytna, jak sama chciałabym być, świetnie się z nią dogaduję, no i podziwia moje prace. Nie patrzy teraz na mnie, tylko na jakąś dziewczynę z kolczykiem w nosie. Może to kolejny obiekt jej westchnień?
Ponownie zerkam na Igora. Niech to. Jakbym miała mało problemów.
Mój ukochany przyjaciel Piotr to typowa zodiakalna Panna. Jest małomówny, nieśmiały i pewnie dlatego nie wyznał mi jeszcze swojego uczucia. Jego znak zodiaku uczynił go zdroworozsądkowym, więc z pewnością dostrzegł już to, jak świetnie do siebie pasujemy. Jednak przystojny i słodki brat bliźniak Wiolki na razie nie zdradził, co do mnie czuje.
Co za okropne uczucie.
A teraz jeszcze się okazało, że ten diabelski chłopak, Igor, znów będzie mnie prześladował! Przecież ludzie się nie zmieniają.
Widać to doskonale na przykładzie Kamila, mojego byłego. Dopiero po tym, gdy odkryłam, jaki jest, zainteresowałam się astrologią, ale gdyby stało się to wcześniej, wiedziałabym, by trzymać się od niego z daleka. Barany to zdecydowanie nie moja bajka – zarówno te zodiakalne, jak i charakterologiczne, a Kamil reprezentował i jedno, i drugie.
Dziś rano tata rozmawiał z jakąś kobietą, kiedy go zawołałam. Za każdym razem, gdy słyszę damski głos w słuchawce telefonu, pojawia się we mnie strach, że to moja mama. Jednak ona odeszła od taty – i ode mnie – i słuch o niej zaginął. Gdybym w dzieciństwie wiedziała, że Lwy nie są zbyt odpowiedzialnymi znakami zodiaku, tobym tak bardzo nie przeżywała tego, że nas zostawiła… Staram się to sobie tłumaczyć i sądzę, że moja matka, ponieważ jest z trygonu Ognia, do nas nie pasowała. Woda i Ziemia trzymają się razem, a Ogień powinien trzymać się Powietrza. Z tym trygonem jest mi całkowicie nie po drodze.
Podobno tata ma jakieś informacje na temat jej pobytu i tego, co robi, ale ja nie chcę niczego o niej wiedzieć. Tak samo jak nie chcę słuchać o Igorze Mataku. Chociaż… może gdybym raz posłuchała, to wiedziałabym, że ten okropny chłopak będzie chodził do mojej szkoły. Tylko co on tu robi? Moi przyjaciele chodzą, podobnie jak on, do ostatniej klasy liceum, ale nigdy nie wspominali o jego powrocie. A przecież doskonale wiedzą, że go nie znoszę.
Naprawdę nie rozumiem, jak nasi rodzice mogą się przyjaźnić. W dodatku relacja matki Igora oraz mojego taty może być odbierana dwuznacznie, ponieważ oboje są wolni.
Moja rodzicielka porzuciła nas, gdy byłam w pierwszej klasie podstawówki, natomiast ojca Igora nigdy nie widziałam ani o nim słyszałam, przypuszczam więc, że pani Matak wychowywała go sama. I chyba właśnie to samotne rodzicielstwo było powodem zaprzyjaźnienia się naszych rodziców.
Mam nadzieję, że tylko to! Słabo mi się robi na myśl, że nasze rodziny mogłoby połączyć coś więcej niż sąsiedztwo i wspieranie się w samotnym wychowywaniu swoich dzieci.
– Widzisz to samo co ja? – zwracam się do Wiolki.
Chwytam ją pod ramię, bo mam obawy, że za chwilę się przewrócę. To niemożliwe. Planowałam piękne dwa lata w nowym liceum, do którego od pierwszej klasy chodzą Wiola oraz Piotr, w którym kocham się od trzech miesięcy i – jak dotąd – moje uczucie pozostaje nieodwzajemnione.
– A niech to dunder świśnie – mówi moja przyjaciółka, przywołując mi na myśl swojego dziadka, od którego podchwyciła to powiedzonko. – Czy to nie Igor Matak, bohater twoich najgorszych snów i obiekt westchnień połowy dziewczyn z naszej podstawówki?
Przecieram dłonią czoło.
– Myślałam, że tylko mi się zdaje. Albo że mam nawrót ataków paranoi sprzed kilku lat, kiedy ciągle miałam wrażenie, że za chwilę wyskoczy zza jakiegoś krzaka i będzie naigrywał się z mojego imienia. I ze mnie – dodaję.
Trzęsę się na samo wspomnienie. Jeszcze trzy lata temu miałam trzydziestokilogramową nadwagę, byłam pięć centymetrów niższa, a do tego nosiłam okulary niepasujące do mojej kwadratowej szczęki, przez co stałam się zakompleksioną, zamkniętą w sobie dziewczyną, która pragnęła stać się niewidzialna. Po latach nadal jestem introwertyczna, mam dwoje przyjaciół i zero innych znajomych, a moim ulubionym czasem jest ten spędzony w samotności, ale odkąd schudłam, zaczęłam biegać, urosłam i zmieniłam oprawki na jasne, dodające mojej twarzy delikatności, zyskałam nieco pewności siebie. Jednak było to możliwe dopiero wtedy, gdy on zniknął z mojego pola widzenia. To wówczas zaczęłam dietę, ćwiczenia i powoli, krok po kroku, traciłam kolejne kilogramy.
To spowodowało, że nie jestem w stanie ustać w miejscu i biernie czekać, aż Igor mnie dostrzeże i uczyni ze mnie ofiarę swoich żartów. Muszę się z nim rozmówić tu i teraz.
– Co on tu robi? – zastanawia się głośno Wiolka. – Ale powiem ci jedno. Wyprzystojniał. Choć zawsze się wyróżniał na tle mało atrakcyjnych chłopaków z naszej dzielnicy.
Chciałabym móc nie przyznać jej racji. Niestety ani trochę nie przesadza. Zmężniał, urósł i wygląda świetnie w porównaniu z innymi kolesiami ze szkoły. Jakby nagle całe światło zostało skierowane na niego, jakby grał tu główną rolę. Nie cierpię go za to, że nie jest brzydkim, odpychającym, zaniedbanym oblechem.
– Za co ty go tak nie znosisz? – dopytuje Wiola.
Puszczam jej rękę i z wściekłością ruszam przed siebie.
– Od zawsze robi mi głupie żarty – rzucam do zaskoczonej przyjaciółki. – Ale to już jest przesada – szepczę do siebie.
Koziorożce lubią zamykać się w swoim świecie, a już poniżej ich godności jest kłócenie się z kimkolwiek. Jednak, jak to dziś ustaliłam, horoskopy kłamią.
Maszeruję w jego kierunku, a gdy zostaje mi do niego jakieś dziesięć metrów, on podnosi na mnie rozbawione spojrzenie. A zatem widział mnie wcześniej. Nie jest zaskoczony. Wydaje się raczej dobrze się bawić. Szepcze coś do wymalowanej blondynki w czarnym gorsecie, obcisłych skórzanych spodniach i butach na koturnie. Ona obraca się w moim kierunku, zarzucając rozpuszczonymi blond włosami do pasa, i mruży oczy. Marszczy nos, jakby poczuła smród. Znam to spojrzenie. Gdy byłam grubsza, widywałam je codziennie, ale teraz już zapomniałam, że ludzie tak na mnie patrzyli.
Ta blondyna mi o tym przypomniała.
Nie lubię jej od pierwszej chwili. To pewne.
Kiedyś raczej bym się wycofała. Ale to było w moim poprzednim życiu, przed tym, co zrobił mi Kamil. Teraz nie mogłam i nie chciałam tak postąpić. Raz, że już mnie zobaczyli. Dwa, obiecałam sobie nie dać takim ludziom satysfakcji z oglądania mojego strachu. Nigdy więcej.
Igor robi kilkanaście kroków w moim kierunku, jakby wychodził mi naprzeciw. Od kiedy tylko pamiętam, utykał na lewą nogę, ale teraz wygląda na to, że nieco mu się poprawiło, bo jego ruchy są niemal płynne. Prawie nie widać, że lekko się zachwiał.
– Cześć! – woła uśmiechnięty, jakby się witał ze starą znajomą.
Wcale nią nie jestem. Zawsze byłam ofiarą jego żartów, ale teraz, po ponad trzech latach niewidzenia go, kiedy nie musiałam się obawiać wyśmiania i wreszcie nie zajadałam stresów, tylko mogłam w spokoju zająć się dbaniem o swoje zdrowie, byłam pewna jednego: nie pozwolę mu, by znów niszczył mi życie. Musiałam mu to pokazać już na samym początku, bo chowanie głowy w piasek nie działało. Ani w jego przypadku, ani w przypadku Kamila.
Zaciskam pięści na wspomnienie tego padalca. Mogliby podać sobie dłonie.
– Nie zepsujesz mi tego – zaczynam.
Igor uśmiecha się radośnie i zanim się orientuję, co planuje, przyciąga mnie i przytula do swojej piersi. Słyszę, jak ludzie wokół nas wstrzymują oddech, a blondynka prycha głośno. Zerkam na nią, zastanawiając się, o co tu, do cholery, chodzi. Widzę, że jej oczy robią się wielkie jak spodki, a z jej źrenic tryskają iskierki nienawiści.
– Co ty robisz? – Wzdrygam się i próbuję wyrwać z jego objęć.
– Zaczekaj – szepcze.
Robi kilka kroków, by oddalić się od tłumu, a ja, chcąc nie chcąc, podążam za nim, wciąż wtulona w jego ramię, którego nie jestem w stanie z siebie zdjąć. Nieźle przypakował, odkąd widziałam go, kiedy kończył podstawówkę.
– Co ty znowu wymyśliłeś? Chcesz mnie ośmieszyć przed całą szkołą? Dopiero zacząłeś tu chodzić, a już musisz niszczyć mi życie? – warczę, wściekła.
Po raz kolejny posyła mi pobłażliwy uśmiech. Nie znoszę go. Igora i jego wywyższającego się uśmieszku, jakby chciał mi powiedzieć, że jest ode mnie mądrzejszy. A to nieprawda.
– Też za tobą tęskniłem, Drętwusko.
Wyrywam się z jego objęć, a on puszcza do mnie oczko.
– Głupek – rzucam. – Nie powiesz mi, że chodzisz tu do szkoły.
Zaciska usta, jednak później wybucha drwiącym śmiechem.
– Przyznaj. Marzyłaś o tym, odkąd skończyłem podstawówkę, a ty musiałaś w niej zostać. – Przysuwa się do mnie, a ja mam wrażenie, jakby wszyscy na boisku nam się przyglądali, z czego połowa z nich czeka na jakąś kłótnię, a druga milczy w cichym oczekiwaniu na nasz pocałunek czy coś równie niedorzecznego. – Nie bądź taka sztywniacka. Wystarczy miejsca dla nas dwojga. – Nachyla się do mojego ucha i szepcze: – Uważaj, bo opowiem wszystkim najbarwniejsze historie o tobie z czasów, gdy chodziliśmy do jednej szkoły. Twój tata dużo mówi mojej mamie, więc sama rozumiesz… – wzdycha teatralnie – Janka.
Zaciskam pięści, zła na niego o to przezwisko, którego używał przez całą podstawówkę. Mrużę oczy, rozpaczliwie próbując znaleźć odpowiednią ripostę. Nigdy nie byłam w tym najlepsza. Zodiakalne Koziorożce nie sypią ciętą kontrą jak z rękawa. Jako zamknięta w sobie introwertyczka nie miałam szans z pewnym siebie, wysportowanym kolesiem, który znacznie urósł i zmężniał od czasu, gdy ostatni raz go widziałam, mimo że nawet wtedy był wyższy od chłopaków ze swojej klasy, a jego język od zawsze był kąśliwy.
Nie mogę w to uwierzyć, że znów zaczyna się ten koszmar.
Nie wiem, co jest gorsze w tej sytuacji. Czy to, że grozi mi w taki sposób, czy może to, że wie o mnie więcej niż ja o nim, bo zabroniłam tacie mówienia czegokolwiek na jego temat? A może to, że próbuje udawać przed ludźmi mojego dobrego znajomego, albo to, że jego bliskość nie jest dla mnie tak okropna, jak się spodziewałam? Co się tutaj właśnie wydarzyło?
– Przecież ty… jak to możliwe… jesteś o rok starszy. Dlaczego… – zacinam się jak w czasach podstawówki, gdy żarty Igora mnie onieśmielały.
Znów się to działo. Nie potrafię złożyć zdania, bo nazwał mnie Janką. Nienawidzę mojego pełnego imienia. Nie wiem, kto w naszych czasach nadaje dziecku imię Janina. Być może jakiejś nastolatce się to podoba, ale ja, od kiedy pamiętam, wolałam, by mówiono do mnie Nina. Muszę się otrząsnąć. Nie jestem już Baryłeczką, jak nazywali mnie niemal wszyscy w podstawówce. Igor mówił do mnie Janka, czego nie znosiłam równie mocno.
– Chodzisz do klasy maturalnej. Dlaczego przeniosłeś się akurat do tej szkoły, którą wybrałam? Czy przeznaczenie musi być aż takim draniem?
– To nie przeznaczenie. – Patrzy na mnie z podstępnym błyskiem w oku. – To nasi rodzice, Janka.
– Co takiego? – rzucam automatycznie, choć już do jego pleców, bo on się zmywa.
Niech go szlag.
A co, jeśli mówił prawdę? Jeżeli to mój tata powiedział jego matce, że… Chwila. I z tego powodu zmieniłby szkołę? Rozumiem, że się przeprowadził, ale to chyba nie powód, by zmieniać liceum. Nie mógłby dojeżdżać czy coś? Poza tym jego mama musiałaby się na to zgodzić. Dlaczego miałoby jej zależeć, żeby Igor chodził do tego samego ogólniaka co ja? Jest wiele innych szkół, które znajdują się bliżej naszych domów. Okej, może liceum imienia Rodziewiczówny było najlepsze w całym Sadownym, ale to nie oznacza, że Igor musiał właśnie do niego chodzić.
Westchnęłam ciężko, zmierzając w kierunku Wioli.
– I co? – zapytała podekscytowana. – Co on tu robi?
– Nic szczególnego mi nie powiedział. Zasugerował, że to nasi rodzice o tym zdecydowali. Jakby mało było tego, że Igor i jego matka przeprowadzili się wczoraj do domu obok.
Szczęka Wioli niemal ląduje na boisku szkolnym.
– Co takiego? Co na to twój tata? Czy on wie, że Igor jest bałwanem, który prześladował cię przez całą podstawówkę?
Zdroworozsądkowe podejście mojej przyjaciółki jest jedną z tych cech, które w niej cenię.
– Nie. Wiedziała o tym tylko babcia.
Wiola mnie obejmuje.
– Ledwo pozbyłyśmy się Kamila, a przypałętał się Igor. Jakbyś nie mogła mieć ani chwili spokoju.
Gdy przypomina mi o byłym chłopaku, uświadamiam sobie, że Igor nie był tym najgorszym prześladowcą. On przynajmniej nie udawał uczucia do mnie. Nie podrywał, by robić sobie ze mnie żarty czy obgadywać za plecami. Nie przygotowywał dowcipnych filmików, które potem publikował w sieci, w każdym wyśmiewając moją wagę i naiwność co do tego, że tak przystojny chłopak mógł zwrócić na mnie uwagę. Robił to Kamil.
Przekonanie się o prawdziwych motywacjach postępowania chłopaka, którego kochałam, było najgorszym doświadczeniem mojego życia uczuciowego.
Jestem na siebie wściekła.
Słabo mi poszła ta konfrontacja.
Dlaczego moja pewność siebie nie działa przy Igorze?
Gdy odzywa się dzwonek, ruszamy z Wiolą do szkoły.
I wtedy go dostrzegam.
Wchodzi do budynku, kilkanaście osób przed nami.
Staję, zmrożona ze strachu.
– On tu jest. – Dotykam ramienia przyjaciółki, zmuszając ją, by się zatrzymała.
Nogi odmawiają mi posłuszeństwa i za nic nie mogę zdobyć się na to, by wykonać krok. W żołądku coś przewraca się nieprzyjemnie, a w uszach szumi, jakby mnie ktoś ogłuszył.
– No tak. Igor się tu przeniósł. Do klasy wyżej.
– Nie. Kamil. Ten Kamil.
Twarz Wiolki tężeje, a pięść automatycznie się zaciska.
– Gdzie on jest?
– Wszedł do szkoły. To niemożliwe. Niemożliwe. Przecież widziałabym go na listach przyjętych. Mówiono, że wyprowadza się z miasta. Gdy jeszcze… mieliśmy kontakt. – Nie potrafię wypowiedzieć na głos tego, że kiedyś byliśmy w związku. – Wspominał o technikum. Czy to możliwe…
– Chodź. Gdy znajdziemy Piotrka, obgadamy z nim tę sytuację.
– Nie! – krzyczę.
Nie chcę z nim tego omawiać. Wstydzę się.
Mój przyjaciel wie o wszystkim. I o związku z Kamilem, który nic do mnie nie czuł. I o Igorze, który dokuczał mi przez całą szkołę.
Ale nie chcę ponownie przywoływać tego tematu. Nie zamierzam przyglądać się temu, jak Piotr patrzy na mnie jak na ofiarę losu – nie radzącą sobie z ludźmi i wciąż wyśmiewaną, poniżaną, traktowaną jak ktoś gorszy – bo miałam kiedyś nadwagę.
Teraz jestem dużo szczuplejsza. Jeszcze nie chuda, ale każdego dnia pracuję, by dorównać innym dziewczynom, wyrzucić obecne ciuchy w rozmiarze large i wbić się kiedyś w wymarzoną emkę, a może nawet eskę.
– Dlaczego? – dopytuje Wiolka.
– Nie chcę rozpamiętywać przeszłości. Teraz będę musiała przez najbliższy rok ukrywać się przed Kamilem. I Igorem, o ile to możliwe. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam jeszcze któregoś z nich, ale to tylko rok. Później napiszą matury i pójdą na studia.
– Nie obraź się, ale przy tym, co zrobił ci Kamil, Igor nie jest taki zły. On przynajmniej cię nie okłamywał. I nie czepiał się nigdy twojej figury.
Łapię się za głowę, gdy zdaję sobie sprawę, że to prawda. Igor jedynie droczył się ze mną, głównie w sprawie imienia, którego nie znosiłam. Co nie oznacza, że kiedykolwiek pogodzę się z tym, że chodzę z nim do jednej szkoły.
– Nie martw się. Kamil cię nie ruszy. Po tym, jaki raban zrobili w szkole i na policji twoja babcia i twój tata, nawet na ciebie nie spojrzy. Narobił sobie sporo problemów tymi filmikami.
Nie mogę być tego pewna. Poza tym mój strach przed byciem przez niego wyśmianą chyba na zawsze ze mną pozostanie. Choć może tylko tak mi się wydaje, bo minęło dopiero pół roku od tamtych wydarzeń.
Gdy trzy miesiące temu zorientowałam się w swoich uczuciach do Piotra, byłam zdziwiona. Nie sądziłam, że tak szybko i po tak trudnym doświadczeniu uda mi się w kimś zakochać. Ale w przypadku Piotra jest to oczywiste. Zawsze był dla mnie miły, rozumieliśmy się niemal bez słów, a do tego zupełnie nie przypominał mi fizycznie ani Igora, ani Kamila, bo w przeciwieństwie do nich jest niskim, krępym, niebieskookim blondynem.
Gdy wchodzę do klasy, nauczyciela jeszcze nie ma. Witam się uśmiechem z mijanymi, siedzącymi na swoich miejscach, nieznanymi mi ludźmi i zajmuję jedyną wolną ławkę.
Po chwili dosiada się do mnie niska, drobna brunetka z twarzą w kształcie serca. Jestem tak zdenerwowana tym, czy Kamil będzie chodził ze mną do klasy biologiczno-chemicznej, że tylko lekko kiwam głową w odpowiedzi na powitanie dziewczyny. Wpatruję się w drzwi, obserwując wchodzących uczniów.
Poprzedniego tego ranka myślałam, że moim największym zmartwieniem będzie to, czy nowi znajomi mnie polubią i zaakceptują. A teraz nie dość, że widziałam Igora, to jeszcze napatoczył się Kamil.
– Czekasz na kogoś? – pyta dziewczyna, czym powoduje, że odwracam wzrok od drzwi. – Jeśli tak, to zwolnię miejsce.
– Tak. Nie. Nie wiem – mówię, rzucając jej niepewnie spojrzenie i wtedy się orientuję, że nawet jej się nie przedstawiłam, choć ona pewnie to zrobiła. – Nina. Miło mi.
Wyciągam w jej kierunku dłoń, którą ona ściska.
– Zośka.
– Nie czekam na nikogo – wyjaśniam szeptem. – Liczę, że taki jeden się tu nie pojawi. To długa historia.
– Każdy ma swoje tajemnice i przeszłość – stwierdza, wyjmując z torby notatnik i długopis.
Podoba mi się jej podejście.
Przeżywam kilka pierwszych lekcji, nie ciesząc się nimi. Igor i Kamil odebrali mi całą radość z początku nauki w nowej szkole. Niech to szlag.
Po południu wychodzę ze szkoły i rozglądam się za Wiolą.
Jest pełnoletnia i mieszka tylko kilka ulic ode mnie, dlatego obiecała, że będzie woziła mnie do domu. Piotrkowi do tej pory nie udało się zdać prawka. Od zawsze wolał siedzieć z nosem w komputerze – jest w klasie informatycznej i bez wstydu przyznaje, że samochody to nie jego bajka. Jest taki szczery i nie zgrywa męskiego na siłę… Który facet powiedziałby głośno, że nie wie, czy kiedykolwiek uda mu się zdać prawko? Przy stereotypowym podejściu dodaje to męskości i jest podstawą pewności siebie. On jednak jest zbyt męski, by przejmować się tym, co inni o nim pomyślą. Ideał.
No i podobnie jak ja korzysta z uprzejmości Wiolki. Dzięki temu miałam szansę z nim się zaprzyjaźnić. Jego siostrę poznałam na kursie rysunku w ostatniej klasie podstawówki, kiedy to ja rozwijałam swoją pasję, a ona szukała własnej. Ostatecznie rzuciła kurs po dwóch miesiącach, ale nasza przyjaźń przetrwała. Na początku jej brata spotykałam sporadycznie, ale odkąd otrzymała prawo jazdy, często jeździł z nami do galerii albo prosił o podwózkę, gdy siedziałyśmy u niej w pokoju. Od słowa do słowa zaprzyjaźniłam się z nim. Gdyby Piotr sam jeździł samochodem, pewnie nie miałabym szans poznać go tak dobrze.
Wzdychałabym do niego, nie wiedząc o nim absolutnie niczego. A tak mam pewność, że jest świetnym chłopakiem. Nie zakochałam się w wyobrażeniu o nim, ale w tym, jakim człowiekiem jest naprawdę. I mimo że podkochuję się w nim potajemnie i z jednej strony liczę na to, że on kiedyś się o tym dowie, to z drugiej…. Może schudłam, może stałam się pewniejsza siebie, ale wciąż w kwestiach związków jestem strachliwa. Po doświadczeniach z Kamilem wątpię, bym jeszcze komuś zaufała. Ale wiem też, że jeśli miałabym się z kimś związać, to tylko z kimś tak dobrym jak on.
Idę przez boisko, rozglądając się uważnie. Co prawda szukam Wiolki, ale wolę też w porę dostrzec Kamila albo Igora, choć ten ostatni lubi ze mną rozmawiać jedynie w towarzystwie tłumów, by móc ośmieszyć mnie publicznie.
Widzę zbliżającą się do mnie blondwłosą dziewczynę z twarzą w kształcie serca, wielkimi niebieskimi oczami i ciałem modelki, będącą w towarzystwie dwóch nieznanych mi, niższych od niej, brunetek. Na początku myślę, że to przypadek i wcale nie idzie w moim kierunku, tylko minie mnie bez słowa. Jednak kilka kroków przede mną się zatrzymuje, a ja rozpoznaję w niej dziewczynę, z którą rano rozmawiał Igor, gdy do niego podeszłam.
– Znasz Igora Mataka? – rzuca w moim kierunku.
Patrzę na nią w osłupieniu. Nie mogła jego o to zapytać?
– Znam to za dużo powiedziane – odpowiadam, próbując ją wyminąć.
Ona jednak zagradza mi drogę i wbija we mnie wzrok, jakby miała zamiar prędzej mnie staranować, niż przepuścić.
– Obejmował cię.
Nie znoszę takich wścibskich dziewczyn.
– Nie znam go.
– Racja. On nie zwróciłby uwagi na taką grubaskę jak ty. Trzymaj się od niego z daleka.
Wredna małpa. Jak nic musi być spod znaku Bliźniąt. Wredne, fałszywe, dwulicowe plotkary, próbujące dowiedzieć się o ludziach jak najwięcej.
Nie rozumiem, dlaczego wciąż myślę o życiu przez pryzmat horoskopu, skoro dziś pierwszy raz, odkąd zaczęłam w niego wierzyć, mnie zawiódł.
– Po co? Przecież „on nie zwróciłby uwagi na taką grubaskę” – cytuję ją i z ledwością powstrzymuje łzy. Choćbym nie wiem jak się starała, już zawsze będzie bolało każde wspomnienie o moim wyglądzie?
– Zostaw ją, Karolina.
Słyszę za swoimi plecami. To Zosia. Karolina prycha, patrząc na moją znajomą z klasy.
– Nie wtrącaj się. Mam do pogadania z tą małą. Chyba nie chcesz narazić się najstarszemu rocznikowi, Zośka?
– A ty nie chcesz narazić się mi – odpowiada jej twardo.
Patrzę na Zosię z podziwem. Silny charakter. Podejrzewałabym Barana, ale jako że dobrze się z nią dogaduję, to niemożliwe, by była ognistym znakiem. Pewnie to Skorpion. Mój tata też jest silnym, dobrym człowiekiem.
Karolina mruży oczy, ale się wycofuje. Jej towarzyszki, których stroje są lustrzanym odbiciem blondynki, podążają za nią bez słowa jak jej służące. Ciekawe, kim jest moja nowa znajoma? Dlaczego jej słowa tak podziałały na tę całą Karolinę i jej koleżanki?
– Dziękuję.
Za plecami słyszę złośliwy rechot Karo i jej przyjaciółek.
– Cholercia. W coś ty się wpakowała? – Zosia wygląda na przerażoną. – Nie wiem, czy wiesz, ale ona jest… sama rozumiesz. Jest największą suką w szkole. Ale też niestety najpopularniejszą dziewczyną, mającą też największe wpływy. Marzę, by już skończyła tę szkołę, ale niestety został jej jeszcze rok. A więc co zrobiłaś?
– Nie wiem. Chyba znam kogoś, na kim jej zależy. Kto by pomyślał, że Igor Matak ma tu tylu znajomych, choć ledwo rozpoczął tutaj naukę.
Zosia wzdryga się.
– Znasz go?
– Niestety. Wspólna podstawówka – krzywię się.
– To typ spod ciemnej gwiazdy – mówi z przejęciem. Rozgląda się i widząc, że nikt nie stoi w odległości kilku metrów od nas, nachyla się do mnie. – Trafił tu po wyrzuceniu z poprzedniej szkoły, a Karolina całe lato opowiadała, że musi go jak najszybciej poderwać, bo pomoże jej to umocnić pozycję w ogólniaku. Podobno znali się wcześniej, on jej się podobał, bo jest boski. No i w sumie jest.
Nie mogę uwierzyć, że to słyszę. Zosia wydawała mi się taka… nie wiem, jak to określić. Spokojna. Nie sądziłam, że jest w stanie tak emocjonalnie podejść do czegokolwiek, a już na pewno nie do przystojnego chłopaka z niejasną przeszłością.
Serio wyrzucili go ze szkoły?
Czuję się dziwnie. Po pierwsze dlatego, że ktoś może uważać Igora za boskiego. No dobra. Może wyprzystojniał i przypakował od czasu, gdy widziałam go po raz ostatni, ale to lekka chyba przesada, żeby określać go boskim. Po drugie zastanawia mnie, czy to prawda z tym wyrzuceniem z poprzedniego liceum. Co takiego zrobił? I po trzecie – czy to możliwe, by Karolina uwzięła się na mnie za to, że ten idiota mnie przytulił? Wiedziałam, że obecność Igora w tej szkole przyniesie mi więcej szkody niż pożytku.
Zastanawiam się, skąd ona wie o tym, co mówiła Karo, gdy nagle Zosia odpowiada na niezadane przeze mnie pytanie, jakby czytała mi w myślach.
– To moja sąsiadka. I dawna przyjaciółka. Ale nasze drogi… cóż. Popularność zmienia ludzi.
Kiwam głową i wtedy go dostrzegam. Kamil. Stoi pod wyjściem ze szkoły i się rozgląda. Chowam się za Zosią, a ona powoli odwraca spojrzenie w kierunku, w którym przed chwilą patrzyłam.
– To koleś, przed którym się ukrywasz?
– Tak. Chodzi tu chyba. Widziałam, jak rano wchodził do szkoły.
– Nie. On uczęszcza do technikum po drugiej stronie miasta. Ale ma tu dziewczynę. Znam ją. Była kiedyś w naszej klasie, ale przeniosła się z biol-chemu do artystycznej.
Patrzę na Zosię, nie wiedząc, czy rzucić się jej na szyję za te informacje, czy nadal ukrywać się za nią, by mnie nie dostrzegł. Wybieram to drugie.
– Jesteś pewna?
– Tak. Ty i Igor jesteście jedynymi uczniami z przeniesienia. Wiem to, bo… – urywa w pół zdania, bo widzi zbliżającą się do nas parę.
Rudowłosa dziewczyna z mocno piegowatą, owalną twarzą i kolczykiem w nosie, na którą gapiła się dziś rano Wiolka, ubrana w zwiewną sukienkę w stylu boho, zatrzymuje się przy nas, a ja się zastanawiam, czy wie, jaki potrafi być człowiek, który jej towarzyszy. Tak teraz będzie codziennie. Będę wpadać na niego albo on na mnie, a moje serce zmrozi strach za każdym razem, gdy na mnie spojrzy. Ledwo pozbyłam się obaw, że na szkolnym korytarzu spotkam Kamila, mimo że wciąż może kręcić się obok naszego liceum, a już musiał się pojawić przed moimi oczami Igor.
– Cześć. Jestem Klaudia, a to jest Igor.
– Ona mnie zna. – Igor wskazuje na mnie, a następnie wyciąga dłoń w kierunku Zosi i uśmiecha się do niej zachęcająco, taksując ją przy tym bezwstydnie.
Zosia spuszcza wzrok i szuka czegoś na asfalcie boiska.
No jasne. Jak to było? Boski Igor. Działał na każdą dziewczynę. Nie licząc tych, którym dokuczał od dzieciństwa. To, że ich nie znam, nie oznacza, że nie istnieją. Przecież nie mogę być jedyna.
– Miło mi – odpowiadam, patrząc na Klaudię. Ostentacyjnie unikam patrzenia w stronę Igora.
– Przyszliśmy was zaprosić na ognisko. Jak co roku ostatnia klasa zaprasza resztę szkoły. Witamy pierwszaków i próbujemy ich zintegrować z całą resztą. Liczymy, że przyjdziecie.
– Drętwuska na pewno nie przyjdzie – mówi Igor, patrząc na mnie wyzywająco.
– Miałeś być miły. – Klaudia żartobliwie szturcha go w bok, a on udaje, że go to zabolało, choć ledwo go dotknęła. – Nina, nie gniewaj się. On dostaje przy tobie małpiego rozumu.
– Klaudia! – upomina ją Igor, a ja patrzę na nich ze sztucznym uśmiechem, licząc na to, że za chwilę pójdą.
Nie czuję się w ich towarzystwie zbyt komfortowo. Mam na końcu języka ostrzeżenie skierowane do Klaudii, by uważała na swoje spacery z Igorem, bo poluje na niego pewna złośliwa harpia, ale się powstrzymuję.
– Tutaj macie adres. Ognisko jest tam, gdzie w zeszłym roku.
To miał być początek największej przygody mojego życia. Marzyłam o tym liceum, odkąd się okazało, że szkoła artystyczna w gruncie rzeczy mnie nie interesuje, ale teraz jestem zmęczona. W pierwszej klasie cieszyłam się z tego, że nie mam już do czynienia z Igorem, ale wtedy napatoczył się Kamil. Pod koniec drugiej klasy leczyłam złamane serce i wdrożyłam bardziej rygorystyczną dietę odchudzającą, by już nigdy więcej nie doświadczyć takiego upokorzenia. W międzyczasie umarła moja babcia, a ja postanowiłam zmienić liceum artystyczne na rzecz ogólnokształcącego i spełnić marzenie babci o wnuczce kontynuującej rodzinną tradycję weterynaryjną.
Igor rzuca mi roześmiane spojrzenie.
– Mam nadzieję, że do zobaczenia – zwraca się do mnie, a ja się krzywię.
Klaudia, widząc to, wybucha śmiechem.
– Jesteś jedyną dziewczyną, która tak na niego reaguje. Wjeżdżasz mu na ambicję.
– Jestem jedyna, która zna go od dzieciństwa.
– Pamiętaj, że ja też cię znam – wtrąca Igor z chytrym uśmieszkiem, jakby oczekiwał, że mnie tym przestraszy.
Ma rację. Wolę, by nie opowiadał o mnie z czasów dzieciństwa.
– No to mamy pat. – Patrzę na niego hardo. Mam obawy, że ujawni zbyt wiele na mój temat, ale niech wie, że jestem gotowa zrobić to samo.
Mruży oczy i posyła mi zadowolony uśmiech, jakby zupełnie się tym nie przejął.
– Kamil!
Słyszę za sobą dziewczęcy głos. Wzdrygam się. Staję przed Zosią w taki sposób, by dziewczyna, która idzie za moimi plecami, mnie nie dostrzegła. Potem wyglądam zza Igora, żeby sprawdzić, czy Kamil, czekający na nią przy furtce, odwrócił wzrok w jej stronę.
Niestety tak. Przeszedł już przez bramkę i zbliża się w jej kierunku.
– Wszystko okej? – dopytuje Klaudia, przysuwając się do mnie, tak jakby instynktownie wiedziała, że ukrywam się przed zbliżającymi się do nas z obydwu stron ludźmi.
– Cholera. On zaraz tu będzie. Spotkają się akurat przy nas – szepcze Zosia po rozejrzeniu się na boki. Robi kilka kroków w moją stronę, by jeszcze mocniej zasłonić mnie przed oczami nieznanej dziewczyny wołającej mojego dawnego chłopaka.
– Chodź tutaj – odzywa się niespodziewanie Igor.
Wstrzymuję oddech, gdy łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Przytula moją twarz do swojej klatki piersiowej odzianej w czarną koszulkę z napisem; „Kto się liczy? Tylko ja”, a potem odchyla poły swojej skórzanej kurtki i przykrywa mnie nią, jakby nie chciał, bym zmarzła.
A tak naprawdę ratuje mnie przed zauważeniem przez Kamila.
– Poszli już – mówi szeptem Zosia po kilku minutach mojego szybszego bicia serca i wdychania przeze mnie drzewno-owocowego zapachu perfum Igora.
Odrywam się od niego i zauważam, jak uśmiecha się z wyższością.
– Z przykrością stwierdzam, że dziękuję – wypalam, cofając się kilka kroków. – Muszę już iść.
– Do zobaczenia na ognisku, Drętwusko! – woła za mną Igor, gdy niemal biegnę w stronę parkingu, gdzie z pewnością czeka już na mnie Wiola.
Nic na to nie odpowiadam. Nie zamierzam iść na żadne ognisko. Po pierwsze nigdy nie uczestniczyłam w takich imprezach, a po drugie za bardzo się boję spotkać Kamila. Przecież jego dziewczyna też została zaproszona.
– Wow! On jest… naprawdę boski – ekscytuje się Zosia, która mnie dogania. – I chciał, byś przyszła. No i pomógł ci – podkreśla znacząco.
– Ja chyba nie pójdę.
– No co ty! Co roku jest fajnie. Poznasz trochę ludzi. Nie martw się. Dziewczyna tego całego Kamila nigdy tam nie była. Nie dostała też zaproszenia.
– To nie wszyscy dostają zaproszenie?
– No coś ty! Jeśli pierwszoroczniacy mają się z kimś zadawać, to tylko z elitą. I choć ja do niej nie należę, to dostaję zaproszenie co roku. Ale nie dlatego, że jestem fajna czy coś… – Patrzy smutno na kartkę z informacją o imprezie. – Po prostu jestem córką dyrektora. Chcą mieć ze mną dobre relacje.
Zastanawiam się, czy się nie przesłyszałam.
– Jesteś córką dyrektora?
– Tak. I pewnie dlatego Karolina umilkła, gdy mnie zobaczyła.
– Dziękuję za ratunek. Bez ciebie by mnie zjadła. Jesteś najlepsza!
– Myślę, że to Igor powinien usłyszeć coś podobnego. Uratował cię przed kimś gorszym. Zbladłaś i chyba starałaś się być przezroczysta, gdy zobaczyłaś tego całego Kamila. To musi być straszny dupek.
– Tak. Zdecydowanie – mówię jakby do siebie. – Lepiej trzymać się od niego z daleka.
– Muszę iść. Mam nadzieję, że zobaczymy się na ognisku.
– Raczej nie – rzucam wymijająco, choć przecież wiem, że nie ma mowy, bym się na nim pojawiła. Kolejna okazja do spotkania Igora? Podziękuję.
Ruszam w kierunku samochodu Wiolki, która siedzi na masce i przegląda telefon.
– Przepraszam za spóźnienie. Dziękuję, że czekałaś.
– W sumie to się nie spóźniłaś tak bardzo. I tak musimy zaczekać na tego bałwana.
Mam ochotę bronić Piotra, ale wolę nie okazywać Wiolce, że lubię jej brata. Boję się, że zacznie coś podejrzewać. Nigdy jej się nie zwierzyłam z uczucia, jakie względem niego żywię.
– A co z nim? Ma jeszcze jedną lekcję?
– Nie. Ten kretyn, jak się okazuje, ma dziewczynę – odpowiada, niemal nie odrywając wzroku od telefonu.
Czuję, że moje nogi robią się miękkie jak z waty. Opieram się o maskę samochodu tuż obok Wiolki, bo mam wrażenie, że za chwilę się przewrócę. Całe szczęście, że przyjaciółka na mnie nie patrzy. Na zmianę robi mi się gorąco i zimno, a moje serce bije tak szybko, jakby włączyło najwyższy bieg.
On ma dziewczynę.
Obiekt moich westchnień ma dziewczynę.
Ten dzień nie mógł być gorszy. A jeszcze się nie skończył. Horoskopy kłamią. Sądziłam, że znalazłam rzetelnego doradcę w moim życiu, ale, jak widać, nic nie jest takie oczywiste.
– A właśnie – zaczyna Wiola po chwili milczenia. – Idziesz na ognisko organizowane przez nasz rocznik? Piotr ma być tam z dziewczyną. Może wreszcie ją poznamy, a on przestanie się ukrywać.
Jeszcze chwilę temu sądziłam, że nic nie jest w stanie zmusić mnie do pójścia na to ognisko.
Myliłam się.
Muszę poznać dziewczynę Piotra. W zasadzie nie wiem po co. Przecież i tak nie miałam u niego szans. Nigdy nie patrzył na mnie w ten sposób, przez co moje niespełnione uczucie wywoływało u mnie ból serca, oplatając je niczym bluszcz.
Pewnie dlatego chciałam iść na to ognisko. By móc cierpieć, jakbym za wszelką cenę podejmowała decyzje prowadzące mnie do nieszczęścia, by przykryć ranę z dzieciństwa, która nigdy się nie zagoiła.
Skoro horoskop kłamał, a to nie będzie szczęśliwy dzień, to nie mam nic do stracenia.
Przez całą drogę do domu próbujemy namówić Piotra, by zdradził imię swojej wybranki, ale on twardo obstaje przy tym, że dowiemy się w czasie ogniska.
Nie jestem już taka pewna, czy powinnam się tam udać.
– Ale przyjdziesz? – zwraca się mnie, a ja, patrząc w jego wielkie, niebieskie oczy utkwione we mnie, staram się ze wszystkich sił nie dopatrywać się w tym pytaniu czegoś więcej.
Nie raz się na to nabrałam. Zakochani bez wzajemności chyba tak już mają, że starają się za wszelką cenę dostrzec najmniejszą oznakę zainteresowania ze strony swojego obiektu westchnień.
– Sama nie wiem – szepczę, patrząc na swoje dłonie, które trzymam sztywno na kolanach.
Przy Piotrze tak już miałam. Starałam się nie robić głupich min, nie gadać głupot ani nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Moja koordynacja ciała nie była najlepsze. Od kiedy zaczęłam pomagać tacie w jego kawiarni, nieco się poprawiło, jednak nawet do tej pory na widok stłuczonej szklanki przywołuję w myślach mój pierwszy dzień pracy, co mnie mobilizuje do szczególnej uwagi. A szczególnie przy Piotrze nie chciałam się zbłaźnić.
Ostatecznie się umawiamy, że przyjadą po mnie wieczorem.
– Ja jadę po moją panią swoim samochodem – stwierdza Piotr. – Więc jedziecie same.
– Co takiego? – dziwię się. – Zdałeś prawko?!
– Tak! – Poklepuje mnie po koleżeńsku po ramieniu.
Kiwam głową. No to skończyły się wspólne podróże do szkoły.
Staram się nie rozpłakać i z całych sił zaciskam usta.
– Do zobaczenia – wyduszam wreszcie.
– Na razie! – odkrzykują moi przyjaciele.