Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

Kraj kobiet - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kraj kobiet - ebook

Pewnego dnia mężczyźni zmienią się w słowiki.
Będziemy jeszcze miały nasz kraj kobiet.

Tetka, Kazia i Lubosza. Trzy dziewczynki, które widziały, jak świat urządzony przez mężczyzn obchodzi się z kruchymi, niepokornymi, odmiennymi – i poprzysięgły sobie, że nie będą takie jak ich matki. Gdy dorastają, biorą więc los we własne ręce. Tymi rękami – kapłanki, zielarki i wieszczki – budują nowy kraj w odosobnionej, zielonej dolinie, z dala od wojen i spraw wielkiego świata. Wkrótce okaże się jednak, że aby budować, trzeba czasem coś poświęcić. Że trzeba iść na ustępstwa. Że można stracić coś, czego nigdy nie chciało się tracić.

Prawdziwy raj zawsze ma w sobie coś gorzkiego, okupionego wysiłkiem, przemijającego. Oto opowieść, która zapewnia wytchnienie i schronienie, lecz nie udaje, że możliwe jest na dobre odgrodzić się od świata. Daje za to nadzieję, że świat ten można zmieniać, budując w nim wymarzony dom.
Wbrew wszystkiemu.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8330-581-3
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mojej babci, która jako dziecko chciała być Marią Konopnicką, potem miała się szkolić na akuszerkę, a wreszcie została pielęgniarką i wykładowczynią

Jej siostrze, mojej cioci babci, która całe życie ciężko pracowała na roli

Mojej drugiej babci, która była księgową

Wszystkim siostrom mojego dziadka, nawet tej, która w dzieciństwie ganiała go z siekierą

Mojej mamie, lekarce

Mojej chrzestnej matce, pielęgniarce

Wszystkim moim ciotkom, pośród których znajdzie się i zakonnica, i techniczka telekomunikacji, i chemiczka

Wszystkim kuzynkom i ciotecznym siostrom, wśród których dorastałem

Wreszcie wszystkim, wszystkim kobietom, niezależnie od tego, kim są i czym się zajmująTen tak znakomity mąż nie miał męskiego potomka, spłodził jednak trzy córki, którym natura dała nie mniejsze bogactwo mądrości, niż zwykła dawać mężom. Najstarsza z nich nazywała się Kazi; nie ustępowała w sztuce zielarskiej i w czarach Medei z Kolchidy, a w sztuce lekarskiej mistrzowi peońskiemu. I sam los nawet czarami skłaniała do swych rozkazów. Stąd i mieszkańcy tej ziemi, kiedy tracą nadzieję, że można odzyskać coś, co jest stracone, takie mają o tym przysłowie: „Tego nie potrafi zwrócić nawet sama Kazi”. Lecz pochwały była godna druga urodzeniem. Tetka . Ona podmawiała prosty i głupi lud i uczyła oddawania pokłonów i czci nimfom górskim, leśnym i boginiom oraz całego zabobonnego trybu życia i bezbożnych obrzędów. Trzecia, najmłodsza wiekiem, lecz roztropnością najstarsza, nazywała się Lubosza. Była zupełnie wyjątkową kobietą między kobietami, przezorna w radzie, obrotna w mowie, czysta ciałem, prawych obyczajów, nikomu nieustępująca w wydawaniu wyroków na sądach ludowych, dla wszystkich miła, lecz więcej miłowania godna, ozdoba i chwała płci niewieściej, rozstrzygająca przewidująco sprawy należące do mężczyzn.

– Kosmas z Pragi, Kronika Czechów, tłum. Maria WojciechowskaO WSZYSTKIM PO TROCHU

Na łożu śmierci Lubosza powiedziała mi tak:

– Pewnego dnia mężczyźni zmienią się w słowiki. Będziemy jeszcze miały nasz kraj kobiet.

Mówiła do mnie, ale wzrok uciekał jej gdzieś ponad moje ramię. Wiedziałam, kto za mną stoi. Trzy rodzanice: dziewczę, żona i starka. Trzy Zorze: zaranna, południowa i wieczorna. Lubosza umierała, a w głowie myśli mieszały jej się ze wspomnieniami, strzępami dawno zapomnianych bajęd, wieszczbami przyszłości. Mówili wszak, że jest wieszczką.

Opowieść o słowikach usłyszałyśmy na naszym pierwszym brzozowym święcie, od wiedźmy Radochny. Tak mi się zdaje. Może zresztą znałyśmy ją już wcześniej.

Ale Radochna opowiadała tak:

– Przed wiekami, gdy człowiek był jeno beczącym koźlęciem ciśniętym na świat od niechcenia z boskiej łaźni, smoki toczyły nieustanną wojnę ze żmijami. Jedne niosły wody wysoko w niebiosa, by padały rzęsistym deszczem, drugie więziły je pod ziemią, i tak panowały na przemian powódź i susza. Aż rozeźlił się ojciec Perun i poraził gromem Wielkiego Żmija, władcę żmijów, i kazał swemu bratu Swarogowi wykuć na niego wielki łańcuch. Cały żmijowy pomiot przeklął, aby pełzał w pyle ziemi, smoki zaś zabrał do Wyraju i tam przemienił w słowiki, dość miał bowiem wojny, a łaknął śpiewu. I do dziś wzywa je do siebie co roku, żeby odnowić zaklęcie, a gdy wracają przemienione, to znak, że przyszła wiosna.

Widzę ją wyraźnie, kiedy przymknę oczy – Radochnę. Skórę ma delikatną i suchą jak brzozowa kora, włosy szare, twarz oplecioną drobnymi zmarszczkami, dłonie sztywne, kostropate, wykręcone pracą. Siedzi na polanie, wtulona w blask ogniska, jakby nigdy nie mogła się zagrzać. Je łapczywie z tego, co jej dałyśmy; kruszyny ściętego żółtka lśnią na skraju wełnianej narzuty, którą zwykła okrywać ramiona i szyję. Jej głos dźwięczy mi w uszach: wysoki, płaski, jakoś sprany, zblakły, jak ona cała. Wydaje mi się bardzo stara.

Nie była stara, choć – o czym wtedy nie wiedziałyśmy – niewiele życia jej zostało. Nie sądzę, by mogła sobie liczyć więcej niż czterdzieści lat, a coś mi mówi… coś mi mówi, że miała lat trzydzieści pięć. Tyle co ja, kiedy moje pierwsze życie dobiegło końca. Kiedy Lubosza wróciła z dalekich stron i powiedziała mi:

– Odejdź ze mną, odejdź ze mną, kochanie. Krzywisz się, ale kraj kobiet jest. Widziałam na własne oczy. Wystarczy go tylko pobudować.

O, wa, chciałam rzec wtedy. Nie rzekłam. Taka już była Lubosza.

Ale skąd jej się to wzięło… że mężczyźni, że smoki, że kraj kobiet? Umierając, myślała może jeszcze – głupia – o Sudomirze Kruku, co się chełpił, że smoka zabił, że gród na jego legowisku pobudował. Kochała się w nim oczywiście, za młodu, choć nie był tego warty. Czasami myślę, że kochała się w całym świecie, we wszystkich poza tymi, w których kochać się powinna. Do Kruka w ogóle kobiety miały słabość, bo był wysoki, smukły, czarny i tak strzelał oczami. Ja jednak zapamiętałam go takim, jakim go ujrzałyśmy na wiecu w Wiślicy: wyrostkiem, którego szłoby nazwać ładnym, gdyby nie rzadki wąsik i wąwle czerwieniejące na policzkach i czole.

Mnie wtenczas bardziej się podobał Przemysł, co mienił się później kniaziem Czechów, choć urodził się w kraju Lędzian, na wschodzie – urodził się i został wyrzutkiem. Obaj zresztą już dzisiaj nie żyją; nie ma to znaczenia. Byli chłopcami, gdy ich poznałyśmy, mężami, gdyśmy poszły budować nasz kraj kobiet, a teraz nie żyją. Nie ma to znaczenia.

Może Lubosza nie myślała wcale o nich – ani o Kruku, ani o Przemyśle. Może myślała o tych, co poszły za nami, o Wlaście, Tithrid, Szarce. O Wisławie.

Może myślała o Kazi, której się nie podobał żaden chłopiec, poza tym jednym, o którym powiedziała nam dopiero, kiedy już było za późno. Tak, tak mi się zdaje. Ujrzała rodzanice – dziewczę, żonę i starkę – i pomyślała sobie: i my byłyśmy kiedyś trzy. Wspomniała słowiki, wspomniała opowieść Radochny, której słuchałyśmy wszak wspólnie, wspomniała, co obiecała Kazi, a nie dotrzymała.

Sądzę… sądzę, że w tamtej chwili, przed śmiercią, nasz żywot, wszystkie nasze żywoty, zlały jej się w jedno. Byłyśmy znowu dziećmi, podlotkami wkraczającymi w dorosłość, kobietami.

Byłyśmy znowu razem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: