Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kręgi przemocy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 kwietnia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90
3990 pkt
punktów Virtualo

Kręgi przemocy - ebook

Gdy w 1900 roku w różnych punktach Chojnic, niewielkiego miasteczka w Prusach Zachodnich, zostają znalezione fragmenty ciała gimnazjalisty Ernsta Wintera, lokalna społeczność przeżywa wstrząs. Podejrzenie szybko pada na żydowskiego rzeźnika, który według pogłosek zabił osiemnastolatka i wykorzystał jego krew do wypieku macy. Z czasem nastroje antysemickie nabrzmiewają do tego stopnia, że rząd ogłasza najwyższą w historii Cesarstwa Niemieckiego nagrodę za pomoc w schwytaniu sprawcy. Helmut Walser Smith w swojej pasjonującej książce, sytuującej się na przecięciu reportażu historycznego i eseju antropologicznego, analizuje rytualny wymiar przemocy wymierzonej w Żydów i przygląda się rozwojowi dyskursu antysemickiego, składającego się z plotek przekazywanych z ust do ust, artykułów w prasie oraz innych materiałów inspirowanych ówczesnymi wydarzeniami.

Autor „Kręgów przemocy” z detektywistyczną skrupulatnością rekonstruuje wypadki w Chojnicach, wpisując je w szerszy kontekst historyczny, społeczny i kulturowy. Efektem tej próby jest fascynujące studium przypadku, które dzięki wielości perspektyw rzuca nowe światło na mit mordu rytualnego – jeden z najmroczniejszych składników europejskiej wyobraźni.

Helmut Walser Smith – profesor historii na Uniwersytecie Vanderbilta specjalizujący się w tematyce antysemityzmu, nacjonalizmu i Zagłady. Stypendysta Fundacji Guggenheima. Za „Kręgi przemocy” otrzymał Nagrodę Fraenkela. Mieszka w Nashville w stanie Tennessee.

Seria roz:poznania

W serii roz:poznania prezentujemy przekrojowe opowieści o najważniejszych problemach współczesności, historyczne dociekania, których przedmiotem jest przeszłość, ale stawką – przyszłość, analizy społeczne i krytyczne interpretacje zjawisk w szeroko pojętej kulturze. Zawsze z nieoczywistej perspektywy.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-973079-8-8
Rozmiar pliku: 5,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

Więk­szość zja­wisk hi­sto­rycz­nych i na­tu­ral­nych nie jest jed­nak tak pro­sta albo nie po­krywa się z ta­kimi uprosz­cze­niami, na ja­kie chęt­nie go­towi by­śmy byli przy­stać.

Primo Levi (prze­ło­żył Sta­ni­sław Ka­sprzy­siak)

Krótko mó­wiąc, je­den wy­raz prze­wo­dzi i przy­świeca na­szym pra­com ba­daw­czym: „zro­zu­mieć”.

Marc Bloch (prze­ło­żyła Wanda Je­dlicka)

Do mor­der­stwa do­szło w nie­dzielę w nocy 11 marca 1900 roku w Ko­nitz, spo­koj­nym nie­wiel­kim mia­steczku na wschod­nich krań­cach Ce­sar­stwa Nie­miec­kiego, le­żą­cym obec­nie na te­re­nie Pol­ski. Po­cząt­kowo nikt nie zwró­cił uwagi, że coś jest nie w po­rządku. Dwa dni póź­niej zna­le­ziono jed­nak pierw­sze frag­menty ciała. Ktoś od­ciął je piłą lub no­żem, za­wi­nął w pa­pier pa­kowy i po­zo­sta­wił w róż­nych czę­ściach mia­sta: tu­łów w jed­nym miej­scu, prawe ra­mię w in­nym. Szcze­góły zbrodni wy­wo­łały nie­po­kój wśród miesz­kań­ców Ko­nitz, po­dob­nie zresztą jak co­raz gło­śniej­sze an­ty­se­mic­kie oskar­że­nia. Przy­bie­ra­jący na sile chór gło­sów oskar­żał o mor­der­stwo lud­ność ży­dow­ską.

Ży­dzi ubili chrze­ści­ja­nina,

Tam gdzie Moj­że­szowa świą­ty­nia.

Ciało za­szyli w wo­rze

I za­to­pili w je­zio­rze,

Nie wi­dząc w tym żad­nej swej winy.

Oskar­że­nia, rzu­cane przez są­siada prze­ciwko są­sia­dowi, sku­piały się na fan­ta­zyj­nej opo­wie­ści miej­sco­wego rzeź­nika, która z ko­lei opie­rała się na daw­nym prze­są­dzie o mor­dzie ry­tu­al­nym. Zgod­nie z nim każ­dego roku z oka­zji Pas­chy Ży­dzi mieli mor­do­wać chrze­ści­jań­skie dzieci, a ich krwi uży­wać do wy­pie­ka­nia macy. Cho­dziły słu­chy, że Ży­dzi są spra­gnieni chrze­ści­jań­skiej krwi, a mordy ry­tu­alne pla­nują z du­żym wy­prze­dze­niem. Wiele lat póź­niej pi­sarz eks­pre­sjo­ni­styczny Ernst Tol­ler wspo­mi­nał, jak gło­śnym echem tamte wy­da­rze­nia od­biły się w jego ro­dzin­nym mia­steczku, od­da­lo­nym od Ko­nitz o sto ki­lo­me­trów. „Ży­dzi w Ko­nitz za­mor­do­wali chrze­ści­jań­skiego chłopca”, wo­łali za nim ko­le­dzy ze szkoły, „a z jego krwi upie­kli macę”.

Oskar­że­nia o mord ry­tu­alny szybko do­pro­wa­dziły do ak­tów prze­mocy, z po­czątku spo­ra­dycz­nych, z cza­sem co­raz ostrzej­szych, osta­tecz­nie za­koń­czo­nych se­rią po­waż­nych an­ty­se­mic­kich roz­ru­chów. Dla ży­dow­skich miesz­kań­ców Ko­nitz ich spo­kojne, ro­dzinne mia­steczko stało się na­gle nie­bez­piecz­nym miej­scem, „strefą wojny”, w któ­rej „strach w ogóle było wy­cho­dzić z domu”. Nie­po­kój ogar­nął także miej­scowe wła­dze. W oba­wie, że nie zdo­łają za­pa­no­wać nad za­miesz­kami, we­zwały ar­mię, żeby przy­wró­ciła po­rzą­dek i oto­czyła ochroną Ży­dów, któ­rzy w dzie­się­cio­ty­sięcz­nym mia­steczku sta­no­wili nieco po­nad trzy­stu­oso­bową grupę. Kiedy zja­wiło się woj­sko, za­zwy­czaj po­słuszni oby­wa­tele Prus Za­chod­nich ob­rzu­cili żoł­nie­rzy ka­mie­niami, wy­zy­wa­jąc ich od „obroń­ców Ży­dów”. „Gdyby nie woj­sko”, wspo­mi­nał je­den z ży­dow­skich miesz­kań­ców mia­steczka, „wy­dar­liby nas nocą z łó­żek”.

An­ty­se­micka prze­moc w Ko­nitz w 1900 roku, jak te­raz wiemy, za­po­wia­dała ka­ta­strofę na zu­peł­nie inną skalę, kiedy to pań­stwo nie tylko nie bro­niło lud­no­ści ży­dow­skiej, ale prze­śla­do­wało ją i do­pro­wa­dziło nie­mal do jej cał­ko­wi­tej za­głady. Czter­dzie­ści lat po tym, jak uczest­nicy roz­ru­chów w Ko­nitz skan­do­wali „śmierć Ży­dom!”, rząd no­wo­cze­snego pań­stwa, wspo­ma­gany przez grono chęt­nych do po­mocy ka­tów oraz zwy­kłych lu­dzi, pod­jął próbę wcie­le­nia tej groźby w ży­cie: naj­pierw pod­czas kie­ro­wa­nego przez wła­dze ogól­no­kra­jo­wego po­gromu w noc krysz­ta­łową (9 li­sto­pada 1938 roku), gdy roz­bi­jano wi­tryny ży­dow­skich skle­pów, pod­pa­lano sy­na­gogi, a sa­mych Ży­dów bito i mor­do­wano; na­stęp­nie przy po­mocy szwa­dro­nów śmierci zwa­nych Ein­sat­zgrup­pen i spe­cjal­nych od­dzia­łów po­li­cji, które pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej z nie­sły­cha­nym okru­cień­stwem do­ko­ny­wały czy­stek w ży­dow­skich mia­stecz­kach i wio­skach we wschod­niej Eu­ro­pie, a także przy uży­ciu me­tod prze­my­sło­wych, naj­pierw dość pry­mi­tyw­nych, lecz z cza­sem co­raz bar­dziej wy­ra­fi­no­wa­nych, które z obo­zów w Chełm­nie, Bełżcu, So­bi­bo­rze, Tre­blince, na Maj­danku i w Au­schwitz uczy­niły praw­dziwe fa­bryki śmierci.

Ale dla Niem­ców w 1900 roku Au­schwitz było czymś na­prawdę nie do po­my­śle­nia. Gdyby ktoś im oświad­czył, że w ciągu naj­bliż­szego pół­wie­cza ich kraj roz­pęta dwie wojny świa­towe i bę­dzie usi­ło­wał uni­ce­stwić cały na­ród, któ­rego przed­sta­wi­ciele są ich są­sia­dami, z tru­dem przy­szłoby im w to uwie­rzyć, a na pewno wzbu­dzi­łoby to ich szczere obu­rze­nie. Czasy, w któ­rych żyli – po­dob­nie jak na­sze – były pełne sprzecz­no­ści i w rów­nym stop­niu cha­rak­te­ry­zo­wały się zło­wiesz­czymi za­po­wie­dziami ka­ta­kli­zmu, co opty­mi­stycz­nym du­chem po­stępu. Jak jed­nak przy­po­mina Pe­ter Gay, dla Ży­dów i Niem­ców przy­szłość „szy­ko­wała wy­łącz­nie ga­bi­net sa­mych okrop­no­ści”.

W 1900 roku Niemcy zdą­żyli już zo­sta­wić za sobą su­rowy au­to­ry­ta­ryzm rzą­dów Ot­tona von Bi­smarcka, na­zy­wa­nego że­la­znym kanc­le­rzem, choć były przy­wódca wciąż po­zo­sta­wał obiek­tem ich czci. Bi­smarck od­dał stery kraju w 1890 roku, a osiem lat póź­niej zmarł w swo­jej po­sia­dło­ści na wschód od Ham­burga. Jego znik­nię­cie ze sceny po­li­tycz­nej otwo­rzyło drogę znacz­nie bar­dziej am­bit­nemu i nie­obli­czal­nemu za­ra­zem ce­sa­rzowi Wil­hel­mowi II (sam Bi­smarck po­rów­nał go kie­dyś do ba­lonu na­peł­nio­nego he­lem, który nie­ustan­nie trzeba trzy­mać na uwięzi). Młody ce­sarz, oto­czony przez ary­sto­kra­tyczną świtę, co­raz bar­dziej mar­gi­na­li­zo­wał ko­lej­nych po­śled­nich kanc­le­rzy. Pod­czas epoki wil­hel­miń­skiej, jak za­częto na­zy­wać okres po 1890 roku, ce­sarz stał na straży ustroju zwa­nego mo­nar­chią kon­sty­tu­cyjną, na­da­jąc współ­cze­sną po­stać pru­skiej po­li­tyce, którą Im­ma­nuel Kant stre­ścił nie­gdyś sło­wami: „Za­sta­na­wiaj­cie się, ile tylko chce­cie i nad czym tylko chce­cie, lecz bądź­cie po­słuszni!”. Mo­nar­cha spra­wo­wał wła­dzę nad ar­mią, pro­wa­dził po­li­tykę za­gra­niczną, trzy­mał pie­czę nad pra­wem i po­rząd­kiem w kraju. Kanc­lerz od­po­wia­dał bez­po­śred­nio przed ce­sa­rzem, nie przed par­la­men­tem. Re­ich­stag, wy­bie­rany wy­łącz­nie gło­sami do­ro­słych męż­czyzn, usta­lał jed­nak wy­so­kość po­dat­ków i opłat cel­nych, w związku z czym kanc­lerz nie mógł bez niego swo­bod­nie rzą­dzić. Cho­ciaż Niemcy nie były wów­czas awan­gardą de­mo­kra­cji, ist­nie­nie Re­ich­stagu gwa­ran­to­wało de­mo­kra­tycz­ność prak­tyk sto­so­wa­nych przez nie­miec­kich po­li­ty­ków, które – jak prze­ko­nuje hi­sto­ryczka Mar­ga­ret La­vi­nia An­der­son – z cza­sem stały się po­wszech­nie uznaną normą w tam­tej­szym spo­łe­czeń­stwie. Naj­sil­niej­szą re­pre­zen­ta­cję w Re­ich­stagu miała Nie­miecka Par­tia Cen­trum, która wy­trwale bro­niła kon­sty­tu­cji, na­to­miast naj­więk­szym po­par­ciem cie­szyła się So­cjal­de­mo­kra­tyczna Par­tia Nie­miec na­wo­łu­jąca do po­stę­po­wych re­form, w tym przy­zna­nia ko­bie­tom praw wy­bor­czych.

Efekty tej de­mo­kra­ty­za­cji, acz­kol­wiek jesz­cze nie­pewne, sta­wały się co­raz le­piej wi­doczne. W 1900 roku wła­dza pa­nów feu­dal­nych i wszech­moc­nych ka­pi­ta­li­stów zda­wała się słab­nąć, a si­łowe me­tody prze­ła­my­wa­nia spo­rów po­li­tycz­nych, na przy­kład po­przez de­le­ga­li­za­cję par­tii po­li­tycz­nych i uchy­la­nie po­wszech­nych praw wy­bor­czych, prze­stano trak­to­wać jako coś oczy­wi­stego. Uchwa­lono no­wo­cze­sny ko­deks cy­wilny, który wzmac­niał prawa oby­wa­teli, w tym Ży­dów, i wpro­wa­dzał po­stę­powe roz­wią­za­nia, ta­kie jak ka­biny do gło­so­wa­nia i ko­perty na karty wy­bor­cze, ma­jące za­gwa­ran­to­wać tajny prze­bieg wy­bo­rów. W in­nych dzie­dzi­nach też nic nie zda­wało się za­po­wia­dać tak po­nu­rej przy­szło­ści, jaka cze­kała Niemcy. Po spo­ra­dycz­nych okre­sach kry­zysu po­mię­dzy 1873 a 1896 ro­kiem go­spo­darka od­zy­skała siły i w 1900 roku była w zna­ko­mi­tej kon­dy­cji. Na prze­ło­mie wie­ków miesz­kańcy Ce­sar­stwa an­ga­żo­wali się w dzia­łal­ność roz­ma­itych or­ga­ni­za­cji oby­wa­tel­skich: ru­chów re­form spo­łecz­nych, to­wa­rzystw do­bro­czyn­nych, lig pa­trio­tycz­nych, klu­bów re­kre­acyj­nych. Or­ga­ni­za­cje te – nie­rzadko ro­biące wo­kół sie­bie sporo wrzawy, cza­sami szo­wi­ni­styczne, cza­sami eks­klu­zywne – świad­czyły o istot­nym zna­cze­niu sfery pu­blicz­nej. Po­wo­dów do opty­mi­zmu do­star­czała rów­nież po­wszechna edu­ka­cja. W 1900 roku spo­łe­czeń­stwo nie­miec­kie od­zna­czało się jed­nym z naj­wyż­szych na świe­cie od­set­ków osób umie­ją­cych czy­tać i pi­sać, po­rów­ny­wal­nym z wy­stę­pu­ją­cym obec­nie w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Nie­miec­kie szkoły pod­sta­wowe i gim­na­zja cie­szyły się po­wa­ża­niem, a z po­wodu su­ro­wej dys­cy­pliny bu­dziły rów­nież strach. Z ko­lei uczel­nie wyż­sze przy­cią­gały stu­den­tów z ca­łej Eu­ropy, w tym z Ro­sji, a także ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych. W.E.B. Du Bois na przy­kład zna­lazł na nie­miec­kich uni­wer­sy­te­tach wy­tchnie­nie od ra­si­stow­skich ogra­ni­czeń sys­temu edu­ka­cyj­nego w swoim oj­czy­stym kraju. Co wię­cej, nie­mieccy uczeni do­ko­ny­wali co rusz waż­nych od­kryć i w pierw­szych dwóch de­ka­dach XX wieku otrzy­mali wię­cej Na­gród No­bla niż przed­sta­wi­ciele in­nych więk­szych kra­jów ra­zem wzięci.

Po­nie­waż jed­nak „prze­szłość to pro­log tylko”, jak mówi An­to­nio do Se­ba­stiana w Bu­rzy Wil­liama Sha­ke­spe­are’a, dal­sze czyny mu­siały do­piero zo­stać za­pi­sane i nikt jesz­cze nie wie­dział, jak po­to­czą się wy­padki.

Nie­któ­rzy hi­sto­rycy słusz­nie wska­zują, że jed­nostki ob­da­rzone bar­dziej wraż­li­wym du­chem już w tam­tych la­tach prze­czu­wały nad­cią­ga­jącą ka­ta­strofę. Wiel­bi­ciele twór­czo­ści dra­ma­tur­gicz­nej Hen­rika Ib­sena mó­wili o „de­mo­nicz­nym cha­rak­te­rze swo­jej epoki”, a część my­śli­cieli, wśród któ­rych naj­do­bit­niej wy­brzmie­wał głos Nie­tz­schego, uwa­żała, że an­ty­se­mi­tyzm prze­nika do głębi istotę nie­miec­ko­ści. Pro­blem an­ty­se­mi­ty­zmu, jego po­cho­dze­nia i upo­rczy­wego trwa­nia nie da­wał też spo­koju Aby’emu War­bur­gowi, zna­ko­mi­temu hi­sto­ry­kowi sztuki, po­tom­kowi za­moż­nej ży­dow­skiej ro­dziny ban­kie­rów z Ham­burga. Au­tor Na­ro­dzin We­nus, za­in­spi­ro­wany sprawą mordu ry­tu­al­nego w Ko­nitz, uczy­nił z niej punkt wyj­ścia do roz­wa­żań na te­mat trud­nego po­ło­że­nia Ży­dów w oświe­co­nym spo­łe­czeń­stwie, któ­rego tkankę od czasu do czasu prze­kłuwa ostrze ata­wi­stycz­nych lę­ków.

War­bur­gow­skie uję­cie an­ty­se­mi­ty­zmu nie stra­ciło na ak­tu­al­no­ści. Po­wstaje bo­wiem py­ta­nie, jak można wy­tłu­ma­czyć uprze­dze­nia, nie­na­wiść i prze­moc obecne w no­wo­cze­snych spo­łe­czeń­stwach, ta­kich jak na­sze, w przy­padku lu­dzi po­dob­nych do nas sa­mych, któ­rzy żyli nie w mrocz­nych wie­kach, lecz w cza­sach, kiedy rów­no­waga opi­nii nie po­zwa­lała już na jawne ma­ni­fe­sto­wa­nie nie­na­wi­ści.

Nie jest to jed­nak je­dyny ani naj­po­pu­lar­niej­szy spo­sób po­trak­to­wa­nia tego pro­blemu. Da­niel J. Gol­dha­gen w gło­śnej książce Gor­liwi kaci Hi­tlera opi­suje Niem­ców ży­ją­cych w Trze­ciej Rze­szy jako przy­na­le­żą­cych do „cał­ko­wi­cie od­mien­nej kul­tury”, a stu­dio­wa­nie ich lo­sów po­rów­nuje do „lą­do­wa­nia na nie­zna­nym brzegu”. An­ty­se­mi­tyzm Trze­ciej Rze­szy był jego zda­niem mocno za­ko­rze­niony w Dru­giej Rze­szy i ów­cze­snym spo­łe­czeń­stwie prze­siąk­nię­tym „eli­mi­na­cyj­nym an­ty­se­mi­ty­zmem”. Jak jed­nak traf­nie za­uwa­żyli kry­tycy Gol­dha­gena, we Fran­cji pod­czas sprawy Drey­fusa i bez­po­śred­nio po niej pa­no­wał jesz­cze więk­szy an­ty­se­mi­tyzm, w Ro­sji raz po raz do­cho­dziło do krwa­wych po­gro­mów, tym­cza­sem w Niem­czech prze­łomu wie­ków po­li­tyczny an­ty­se­mi­tyzm po­mału ustę­po­wał, a inne jego prze­jawy w co­raz więk­szym stop­niu sta­no­wiły wy­raz spo­łecz­nego sno­bi­zmu albo lo­ko­wały się na ide­olo­gicz­nych obrze­żach. Do­piero pierw­sza wojna świa­towa i okres Re­pu­bliki We­imar­skiej zmie­niły ten stan rze­czy. W osta­tecz­nym roz­ra­chunku Hi­tler wziął się jed­nak z mar­gi­nesu sceny po­li­tycz­nej, nie z jej cen­trum, a nad­cho­dząca ka­ta­strofa czer­pała swoją ide­olo­giczną dy­na­mikę z prze­ko­nań wy­zna­wa­nych przez skrajne, ra­dy­kal­nie na­cjo­na­li­styczne śro­do­wi­ska.

Sprawa z Ko­nitz to po­je­dyn­cze, przy­kła­dowe wy­da­rze­nie, za­le­d­wie je­den z epi­zo­dów w dzie­jach an­ty­se­mi­ty­zmu, więc jej ana­liza nie przy­nie­sie od­po­wie­dzi na to, jaki sto­su­nek do Ży­dów mieli wszy­scy miesz­ka­jący wtedy w Niem­czech chrze­ści­ja­nie, ani nie wy­ja­śni, czy Niemcy już wów­czas dą­żyły do uni­ce­stwie­nia lud­no­ści ży­dow­skiej. Uka­zuje nam ona jed­nak coś, co za­równo Gol­dha­gen, jak i jego kry­tycy po­mi­nęli w swo­ich roz­wa­ża­niach, a co będę okre­ślał tu­taj mia­nem „pro­cesu”.

W wy­niku owego pro­cesu uśpiony an­ty­se­mi­tyzm wy­cho­dzi na świa­tło dzienne, pry­watna wro­gość i są­siedz­kie spory prze­ista­czają się w krwawe sceny prze­śla­do­wań. W jed­nym przy­padku złe pod­szepty i po­gło­ski o czy­jejś zło­śli­wo­ści tra­fiają w próż­nię, w in­nym roz­pę­tują bieg mor­der­czych wy­pad­ków. Uprzed­nia obec­ność an­ty­se­mi­ty­zmu, na­cjo­na­li­zmu czy ra­si­zmu ma nie­wąt­pli­wie wpływ na ich roz­wój, ale sa­mego re­zul­tatu nie można w pełni zro­zu­mieć przy uży­ciu sta­łego wskaź­nika po­staw, an­ty­se­mic­kich czy in­nych. Przy­glą­da­jąc się na­to­miast pro­ce­sowi, wi­dzimy, jak w jed­nym punk­cie zbie­gają się roz­ma­ite siły hi­sto­ryczne: jak lo­kalne ani­mo­zje ura­stają do rangi po­tęż­nych sym­boli, co skut­kuje jesz­cze więk­szymi an­ta­go­ni­zmami; jak zło­śliwe opo­wie­ści i krą­żące po go­spo­dach plotki prze­ista­czają się w pu­bliczne spek­ta­kle prze­mocy i jak do­pa­so­wują się do ist­nie­ją­cych wcze­śniej prze­ko­nań po­li­tycz­nych oraz re­li­gij­nych. Wi­dzimy rów­nież, jak spo­łeczne oskar­że­nia wpły­wają na zmiany w ukła­dzie wła­dzy i jak wspo­ma­gają okre­ślone pro­gramy po­li­tyczne, a także jak uwi­kłani w nie lu­dzie za­czy­nają uzna­wać wła­sne kłam­stwa za obiek­tywną prawdę.

Za­mieszki w Ko­nitz, naj­po­waż­niej­szy in­cy­dent an­ty­se­micki w wil­hel­miń­skich Niem­czech, uka­zują te me­cha­ni­zmy w dzia­ła­niu. Sku­pia­jąc się na wzor­cach an­ty­se­mi­ty­zmu na po­zio­mie lo­kal­nym, mo­żemy od­two­rzyć, jak ujęła to kie­dyś Shu­la­mit Vol­kov, „szcze­gólne wa­runki” po­zwa­la­jące mu roz­kwi­tać. Z wy­jąt­kiem ba­da­czy ana­li­zu­ją­cych an­ty­se­mi­tyzm w cen­trach wiel­kich miast hi­sto­rycy nie­chęt­nie pro­wa­dzili ba­da­nia na małą skalę, w wy­so­kiej roz­dziel­czo­ści. Naj­ob­szer­niej­sze i jak do­tąd naj­lep­sze stu­dia nad nie­miec­kim an­ty­se­mi­ty­zmem sku­piały się za­zwy­czaj na po­glą­dach czo­ło­wych an­ty­se­mi­tów, na an­ty­se­mi­ty­zmie po­szcze­gól­nych śro­do­wisk lub in­sty­tu­cji bądź na an­ty­se­mic­kiej po­li­tyce. Prace te, choć nie­zwy­kle ważne, nie po­ka­zują, jak to się stało, że an­ty­se­mi­tyzm wnik­nął tak głę­boko w tkankę ży­cia co­dzien­nego. W wy­mia­rze lo­kal­nym wi­dać to znacz­nie do­kład­niej niż w ba­da­niach ogól­nych. Dzięki temu prawda hi­sto­ryczna jawi się nam, by po­słu­żyć się sło­wami pol­sko-ame­ry­kań­skiej pi­sarki Evy Hof­f­man, jako „bar­dziej wie­lo­war­stwowa, zło­żona i zróż­ni­co­wana”.

Uro­dzi­łem się w ma­łym nie­miec­kim mia­steczku po­nad sześć­dzie­siąt lat po wy­da­rze­niach w Ko­nitz, a do­ra­sta­łem w ma­łym mia­steczku w Sta­nach Zjed­no­czo­nych – oby­dwa przy­po­mi­nały wiel­ko­ścią Ko­nitz. Wy­da­wało mi się, że z grub­sza ro­zu­miem, jak to się dzieje, że zwy­kłych miesz­kań­ców ta­kich miej­sco­wo­ści ogar­nia gniew i kie­ro­wani pra­gnie­niem ze­msty zwra­cają się prze­ciwko wła­snym są­sia­dom. Ale po­mimo wie­lo­let­nich stu­diów nad długą hi­sto­rią nie­miec­kiego an­ty­se­mi­ty­zmu nie by­łem do końca przy­go­to­wany na to, w ja­kim stop­niu uprze­dze­nia prze­ni­kały chrze­ści­jań­ską spo­łecz­ność Ko­nitz. Wszyst­kie mno­żące się plotki i po­mó­wie­nia, które krą­żyły w mia­steczku, mo­głem prze­śle­dzić dzięki nie­zwy­kle bo­ga­tym ma­te­ria­łom ar­chi­wal­nym z do­cho­dze­nia w spra­wie mor­der­stwa. No­tatki pro­ku­ra­to­rów, jak rów­nież ra­porty sta­ro­sty po­wia­to­wego oraz akta roz­praw są­do­wych do­ty­czą­cych osób oskar­żo­nych o krzy­wo­przy­się­stwo stały się frag­men­tami sta­rych zdjęć rent­ge­now­skich, które uło­żone ra­zem dają peł­niej­szy ob­raz sy­tu­acji, bar­dziej czy­telny niż dla sa­mych miesz­kań­ców Ko­nitz. Dzięki tym ma­te­ria­łom mo­żemy zro­zu­mieć, ja­kie siły dzia­łały w ma­łym nie­miec­kim mia­steczku pod­czas śledz­twa w spra­wie mor­der­stwa oraz an­ty­se­mic­kich za­mie­szek. Mo­żemy zo­ba­czyć, jak fa­bry­ko­wano ko­lejne opo­wie­ści, kto je roz­po­wszech­niał i z ja­kich po­wo­dów. Mo­żemy rów­nież prze­ana­li­zo­wać cha­rak­ter prze­mocy, która sama w so­bie sta­no­wiła ro­dzaj ry­tu­ału.

Przyj­rzymy się więc an­ty­se­mi­ty­zmowi w dzia­ła­niu. Cza­sami, jak wia­domo, an­ty­se­mi­tyzm po­zo­staje czymś abs­trak­cyj­nym. W po­przed­nich epo­kach, choć zda­rza się to też obec­nie, lu­dzie mó­wili bez­oso­bowo o ja­kichś „Ży­dach”. W Ko­nitz jed­nak an­ty­se­mi­tyzm przy­brał bo­le­śnie kon­kretną po­stać, po­nie­waż chrze­ści­ja­nie de­nun­cjo­wali Ży­dów, któ­rych do­brze znali. Te­raz mamy oka­zję, by usły­szeć ich głosy, po­dą­żyć za oskar­że­niami i od­two­rzyć re­la­cje po­mię­dzy po­szcze­gól­nymi są­sia­dami. Po­zwala nam to do­strzec pewne pra­wi­dło­wo­ści, a z nich wy­ła­nia się okre­ślony me­cha­nizm: ob­ser­wu­jemy, jak chrze­ści­jań­ska spo­łecz­ność ma­łego mia­steczka re­de­fi­niuje sie­bie, nisz­czy łą­czące ją więzi i za­mie­nia swo­ich są­sia­dów we wro­gów.

Przed­sta­wione w Krę­gach prze­mocy do­ku­menty po­zwa­lają nam także prze­ana­li­zo­wać na nowo sprawę mor­der­stwa i zro­zu­mieć, jak roz­ma­ite uprze­dze­nia do­ty­czące Ży­dów, po­cho­dze­nia spo­łecz­nego, sek­su­al­no­ści oraz tak zwa­nego umy­słu prze­stępcy wy­pa­czyły prze­bieg śledz­twa, za­śle­pia­jąc po­li­cję oraz lud­ność mia­steczka, je­śli cho­dzi o toż­sa­mość praw­dzi­wego mor­dercy.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: