-
nowość
Krew i Przysięga. Początek Nowej Ery - ebook
Krew i Przysięga. Początek Nowej Ery - ebook
Przysięga została złożona. Nadchodzi bitwa…
Świat rozdarty między światłem a ciemnością drży w obliczu odradzającej się przepowiedni. Zapowiada ona nadejście Czystego Zła – potęgi, która nie pragnie władzy, lecz całkowitego zniszczenia równowagi. A w samym jej centrum stoi Piotr.
Młody chłopak ze spokojnej wioski w głębi lasu w jednej chwili traci wszystko, co kochał. Gdy mroczna siła ogarnia jego rodzinne strony, wyrusza w podróż do legendarnego miasta, gdzie skryta jest prawda o jego przyszłości.
Wraz z lojalnymi towarzyszami, w tym odważną Julią, Piotr zostaje wciągnięty w odwieczny konflikt dwóch braci – jednego, żądnego absolutnej władzy, i drugiego, który desperacko walczy o ocalenie kruchej równowagi. Z każdym krokiem musi mierzyć się nie tylko z niebezpieczeństwami krainy, ale i… z mrokiem, który budzi się w nim samym.
„Krew i Przysięga: Początek Nowej Ery” to epicka opowieść o miłości rodzącej się w cieniu śmierci, o zdradzie, która łamie dusze, i o wyborach, które mogą ocalić świat… albo go pogrążyć.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8423-130-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zło było wśród nas od zawsze. Czasem ukrywało się w ciemnych zakamarkach, gdzie nikt nie chciał zaglądać, innym razem było jak wirus, który infekował najmroczniejsze zakamarki ludzkich serc. Nieuchwytne, ciche, potrafiło przybierać różne maski – od chciwych władców po tych, którzy pragnęli jedynie pogrążyć innych w cierpieniu. Wśród nas zawsze byli ci, którzy dążyli do władzy, do panowania nad tym, co ich otaczało, i ci, którzy nie znali innej drogi, jak tylko ta prowadząca przez ból i zniszczenie.
Jednak zło nie jest jedynym, co kształtuje ten świat. Obok niego istnieli zawsze ci, którzy szukali równowagi, pokoju, sprawiedliwości. Ci, którzy wierzyli, że dobro jest w stanie przezwyciężyć ciemność. Często jednak ich wysiłki były daremne. Zło ma to do siebie, że potrafi ukrywać się za pięknymi słowami i radosnymi uśmiechami. A dobra wola często staje się jedynie ofiarą, którą muszą ponieść ci, którzy odważą się sprzeciwić.
Wszystko zmieniła jedna przepowiednia. Stara jak sam świat, zapisana w zapomnianych księgach, głosząca nadejście Czystego Zła – siły tak potężnej, że zniszczy wszystko, co stanęło jej na drodze. Zła, które nie będzie szukać jedynie władzy, lecz pragnie zniszczyć równowagę świata. Przepowiednia mówiła także o zdradzie – zdradzie, której dopuści się osoba najbliższa, ta, która miała wspierać bohatera. Słowa te były niczym wyrok, który miał nadciągnąć nad ludzkość, choć nikt nie potrafił przewidzieć, kiedy nadejdzie ostateczny dzień.
I wśród zwykłych ludzi, w cichym zakątku świata, wśród najciemniejszych nocy i najjaśniejszych dni, żył młodzieniec, który nie miał pojęcia, że los świata zależy od jego decyzji. Prosty chłopak ze wsi, którego życie miało się wkrótce zmienić w sposób, jakiego nie mógłby sobie nawet wyobrazić. Był tylko jednym z wielu, niczym nieróżniącym się od innych, dopóki nie stał się nieświadomym uczestnikiem gry, w której stawką był los całego świata.
Nie wiedział, że wszystko to, co miało się wydarzyć, było tylko częścią większego planu, który zrodził się z konfliktu dwóch braci. Niegdyś byli oni jednością, a teraz, przez własne ambicje, stali się źródłem nieodwracalnej katastrofy. Jeden z nich pragnął władzy, drugi równowagi. Ich walka miała doprowadzić do rozpadu całego świata, a tylko chłopak, o którym nikt nie mówił, mógł stać się tym, który powstrzyma to szaleństwo.
W mroku, gdzie czas na chwilę zastyga,
Dwie moce się budzą, wciąż walczyć gotowe.
Zło w ciemności rośnie, zło w mroku przychodzi,
A dobro czeka, gdy nadzieja powróci.
Cykl ten nie kończy się, trwa przez wieki,
Gdy jedna zniszczy, druga się wzbije.
Zdrada przyjdzie, gdzie ufać chciano,
A dusze w ciemności znikną, zapomniane.
Lecz w cieniu, gdzie ciemność panuje,
Bohater wstanie, świat odmieni.
Zło nie zwycięży, choć wciąż będzie trwać,
A dobro w końcu przywróci światu blask.AKT I
Siła, która czekała
Piotr poczuł delikatne potrząsanie ramieniem. Z trudem, jakby opornie, uniósł powieki, a z mroku nocy wyłoniła się postać pochylającej się nad nim Julii. W jej oczach błyszczała niecierpliwość, a jasne włosy były lekko zmierzwione przez wiatr, który delikatnie wpadał przez uchylone okno. Świeże powietrze otaczało ją jak niewidzialna aureola. Piotr poczuł, jak chłód poranka wdziera się do jego skóry, mimo że jeszcze przed chwilą był pogrążony w ciepłej, sennej ciemności.
– Piotr, wstawaj! – powiedziała stanowczo. Zabrzmiało to jak rozkaz, niepozostawiający miejsca na opór. – Już ranek.
Chłopak przeciągnął się leniwie, czując, jakby sen jeszcze nie do końca go opuścił, jakby wciąż nosił w sobie resztki świata, po którym wędrował w nocy. Jego ciało było ciężkie, a umysł rozespany. Z trudem podparł się na łokciu, a senne obrazy rozmazywały mu się przed oczami. Wzrok miał nieco zamglony. Julia patrzyła na niego z pełną determinacją.
– Miałem dziwny sen… – zaczął, przecierając oczy ręką, by pozbyć się resztek snu. – Muszę ci go opowiedzieć.
– Nie teraz – przerwała mu Julia, unosząc ręce w geście zniecierpliwienia, a jej oczy błyszczały z wrażenia. – Mamy poważny problem.
Piotr zmarszczył brwi, teraz w pełni obudzony. Serce zaczęło mu bić szybciej. Usiadł prosto, zapominając o własnym zmęczeniu, gotów do działania.
– Co się stało?
– Markus… – zaczęła i wzięła głęboki oddech, jakby próbowała zebrać myśli, które pędziły za szybko. – Pasł owce na skraju lasu i został zaatakowany przez wilki. Musimy mu pomóc!
Słowa dziewczyny natychmiast przegoniły resztki snu z głowy Piotra. Serce zabiło mu szybciej, a dreszcz przeszedł po plecach. To było coś, czego nie spodziewał się usłyszeć o poranku, w chwili, gdy jeszcze czuł się nieprzygotowany do nadchodzącej przygody.
– Wilki? – powtórzył, z wyraźnym strachem w głosie. – Czy on jest…
– Nie wiem, w jakim jest stanie – rzuciła Julia szybko, nie dając mu czasu na dalsze pytania. – Ktoś pobiegł po pomoc, ale nie możemy czekać. Trzeba zebrać ludzi i działać natychmiast!
Piotr wstał z łóżka tak gwałtownie, że niemal się zachwiał. Serce waliło mu jak młot, a umysł próbował ogarnąć wszystko, co się działo. Szybko narzucił na siebie kurtkę i sięgnął po nóż myśliwski, który wisiał na ścianie, gotowy do walki.
– Kogo możemy zabrać? – zapytał, zakładając pas i wsuwając broń do pochwy.
– Na pewno Klemensa – odpowiedziała Julia natychmiast, jakby nie miała żadnych wątpliwości. – Jest najsilniejszy i potrafi walczyć. Idę po niego.
– Dobrze, ja pójdę po Olafa i Rudego. Olaf zna się na tropieniu, a Rudy jest szybki. Przyda się ktoś, kto może pobiec po wsparcie, jeśli sytuacja będzie naprawdę zła.
– Jeszcze brakuje nam jednej osoby… – Julia się zamyśliła. Stała tak przez chwilę, oparta o drzwi, i stukała w nie bezwiednie palcami.
– Marta – rzucił Piotr, nie zwlekając. – Zna się na ziołach i bandażowaniu ran. Jeśli Markus został ranny, może go opatrzyć na miejscu.
Julia skinęła głową, jej twarz była skupiona, ale pełna determinacji.
– To dobry pomysł. Spotkajmy się za pięć minut przy starej stodole.
Rozbiegli się w różnych kierunkach, jak dobrze zorganizowani wojownicy – każde z nich wiedziało, co ma robić. Chwilę później pięcioosobowa grupa stała gotowa do wyruszenia, gotowa stawić czoła nieznanemu zagrożeniu. Julia spojrzała na każdego z osobna, upewniając się, że wszyscy mają broń lub coś, czym mogliby się bronić.
Nie czekając, ruszyli biegiem w stronę lasu, gdzie na skraju, wśród drzew, czekało na nich nieznane zagrożenie, które zmieniło wszystko.
Po dłuższym czasie tropienia i poszukiwań w końcu odnaleźli Markusa. Leżał na ziemi, nieprzytomny, cały brudny, pokryty ranami, z twarzą wykrzywioną w bólu. Szybko podjęli decyzję – musieli zabrać go do wioski, by opatrzyć rany i umyć go. Każdy z nich nerwowo rozglądał się dookoła, ale nie zauważyli żadnego zagrożenia. Wilków nie było widać, lecz martwe owce leżały wokół, zabite w dziwnych, niewyjaśnionych okolicznościach.
– Co tu się stało…? – szepnął Olaf, schylając się nad jednym z ciał zwierząt i patrząc na nie z niepokojem.
– Nie wiem, ale nie możemy tu zostać – odpowiedziała Julia i wskazała na Markusa, którego stan wciąż się pogarszał. – Musimy wracać, zanim to coś wróci.
Ruszyli w stronę wioski, niosąc rannego, ale Piotr nagle zatrzymał się gwałtownie. Coś usłyszał.
To był głos – donośny, wyraźny i stanowczy, a jednak w jakiś sposób wydawał się bezpieczny, jakby wołał go z samego serca lasu. Piotr poczuł, jak coś go przyciąga w tamtą stronę. Niemal instynktownie zrobił krok w stronę drzew.
– Piotr! – zawołała Julia. – Co robisz?
– Słyszysz to? – zapytał cicho, zdezorientowany.
Julia zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
– Nic nie słyszę. Wracamy do domu.
Piotr wahał się przez chwilę, ale w końcu skinął głową. Cokolwiek to było, mogło poczekać. W tej chwili Markus był ważniejszy. Odwrócił się i razem z resztą ruszył w stronę wioski, zostawiając za sobą tajemniczy głos dochodzący z mroku lasu.
Strażnicy wioski, zobaczywszy znajome twarze, szybko zawołali uzdrowicieli i zanieśli bezbronnego Markusa do domu medyka. Julia pobiegła po matkę chłopaka, a Piotr udał się do starszego wioski, by zdać mu relację z wydarzeń.
Kiedy opowiedział całą historię, starszy spojrzał na niego uważnie i zadał pytanie, które wprawiło Piotra w konsternację.
– Skąd wiesz, że Markusa zaatakowały wilki?
Piotr zawahał się przez ułamek sekundy, po czym skłamał:
– Julia to widziała, bo zbierała jagody niedaleko.
Stary mężczyzna skinął głową, ale w oczach miał coś, co sprawiło, że Piotr poczuł się nieswojo. Jego wzrok był przenikliwy, jakby próbował dostrzec coś, czego sam Piotr jeszcze nie dostrzegał. W jego głowie zrodziło się pytanie: skąd Julia naprawdę wiedziała o ataku? Postanowił z nią o tym porozmawiać.
Znalazł dziewczynę w domu uzdrowiciela. Pocieszała matkę Markusa, która, zapłakana, dziękowała im za pomoc i ocalenie życia syna. Przez kilka godzin siedzieli we trójkę, czuwając nad rannym chłopakiem. W końcu Piotr delikatnie odciągnął Julię od łóżka i wyprowadził na świeże powietrze.
Po chwili milczenia zadał nurtujące go pytanie:
– Skąd wiedziałaś o ataku? I czy to na pewno były wilki?
Julia spojrzała na niego zamyślona, a jej twarz była poważna, jakby ważyła każdą odpowiedź.
– Sama nie wiem… Coś kazało mi cię obudzić i pójść pod las. Nie wiem co. A czy to były wilki…? Ludzie, z którymi byliśmy, nic nie wytropili.
Piotr poczuł niepokój. Bał się o Julię. Przytulił ją mocno, jakby próbując ją ochronić przed czymś, czego sam jeszcze nie rozumiał.
– Będzie dobrze – powiedział, chcąc dodać jej otuchy, choć jego głos zdradzał niepokój, którego sam nie potrafił wyjaśnić.
Wrócił do swojego domu, by pomóc ojcu w polu i codziennych obowiązkach, ale jego umysł nie potrafił odpocząć. Zachodziło już słońce, a Piotr nie mógł przestać myśleć o przygodach tego dnia. Miał wiele pytań, a prawie żadnych odpowiedzi. Co zabiło owce? Co zaatakowało Markusa? Co to był za głos z lasu? Czy coś im grozi? Kto kazał Julii zaprowadzić ich pod las? Czy to wszystko się łączy? Myślał nieustannie, aż zasnął i znowu śnił ten sam, nawracający od kilku nocy sen.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_