Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Król Kruków. Blue Lily, Lily Blue. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
10 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Król Kruków. Blue Lily, Lily Blue. Tom 3 - ebook

„– Może nie wiesz, ale można się po prostu przyjaźnić z ludźmi – przypomniała Orla. – Uważam za szalone to, że jesteś zakochana we wszystkich tych kruczych chłopcach. Orla nie myliła się, oczywiście. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że Blue oraz wszyscy jej chłopcy byli w sobie zakochani.”

Po raz pierwszy w życiu Blue Sargent czuje, że znalazła swoje miejsce w życiu. Nie czuje się odmieńcem, bo dorasta w domu kobiet, obdarzonych magicznymi zdolnościami, bo od dziecka słyszy, że chłopak, którego pokocha i pocałuje umrze.
Znalazła prawdziwych przyjaciół: Noaha, Ronana, Adama i Ganseya. Wspólnie poszukują legendarnego walijskiego króla Glendowera, który śpi w jaskini położonej na przecięciu linii mocy. Tym razem muszą być jeszcze ostrożniejsi, bo z nim spoczywa ktoś, kogo pod żadnym pozorem nie wolno obudzić…
Im bliżej są celu, tym więcej przeszkód muszą pokonać.
Nie tylko oni szukają. Nie tylko oni są zdeterminowani.
Niestety, po drodze Blue jeszcze musi zmierzyć się z tym, że przyjaciele mogą zdradzić, bliscy odejść, a prorocze wizje wprowadzać w błąd.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8319-348-9
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

NA GÓRZE

Persefona stała na odsłoniętym szczycie. Plisowana suknia w kolorze kości słoniowej otulała jej nogi, a po plecach spływały bujne białe loki. Wydawała się nierealna, niematerialna, jak pyłek porwany przez wiatr między głazy i złożony na jednym z nich. Drzewa nie przeszkadzały tu podmuchom, wiało więc potężnie. Rozciągający się w dole świat znajdował się w pełni jesiennej krasy.

Adam Parrish stał obok, z dłońmi w kieszeniach bojówek poplamionych smarem. Wyglądał na zmęczonego, lecz miał bystre spojrzenie, jaśniejsze niż wtedy, gdy Persefona widziała go ostatnio. Interesowała się wyłącznie ważnymi rzeczami, więc od dłuższego czasu nie zastanawiała się nad własnym wiekiem, gdy jednak spoglądała na Adama, uznała, że był dość młody. Widać w nim było tę pierwotną ekspresję, młodzieńczo zgarbione ramiona i rozlewającą się w jego wnętrzu szaloną energię.

„Świetny dzień, by to zrobić” – pomyślała.

Było chłodno i pochmurno. Nie należało obawiać się zakłóceń z powodu słońca, cyklu miesięcznego czy pobliskich prac drogowych.

– To trupia droga – powiedziała, ustawiając się na niewidzialnej ścieżce.

Poczuła, że coś w jej wnętrzu zaczęło mruczeć z zadowoleniem. Miała uczucie podobne do satysfakcji płynącej z wyrównania grzbietów książek na regale.

– Linia mocy – sprostował Adam.

– Odszukaj ją – powiedziała, skinąwszy poważnie głową.

Wszedł natychmiast na linię, obracając twarz zgodnie z jej biegiem w sposób równie naturalny, jak kwiat kieruje się ku słońcu. Persefonie opanowanie tej umiejętności zajęło trochę więcej czasu, gdyż w przeciwieństwie do młodego ucznia nie zawarła paktu z ponadnaturalnym lasem. Pakty nie były w jej stylu. Mówiąc krótko, projekty grupowe nie były w jej stylu.

– Co widzisz? – spytała.

Zamrugał, a przykurzone rzęsy spoczęły na policzkach. Była Persefoną i w ten idealny na coś takiego dzień dostrzegała to co Adam. Nie było to nic związanego z linią mocy – bo rozbite figurki rozrzucone na podłodze pięknej rezydencji. Oficjalny list wydrukowany w miejscowym sklepie z artykułami piśmiennymi. Przyjaciel wijący się u jego stóp.

– Poza tobą – przypomniała mu spokojnie.

Widziała na trupiej drodze tyle wydarzeń i możliwości, że żadne z nich się nie wyróżniało. Jej moce psychiczne były znacznie silniejsze, gdy miała przy sobie przyjaciółki: Callę i Maurę. Calla segregowała jej wrażenia, Maura zaś umieszczała je w kontekście.

Wyglądało na to, że Adam może mieć potencjał w tym kierunku, był jednak zbyt świeży, aby zastąpić Maurę… „Nie, takie określenie było niedorzeczne – skarciła się Persefona w duchu – przecież przyjaciół nie da się zastąpić”. Starała się znaleźć odpowiednie słowo. Nie zastąpić.

Uratować. Tak, oczywiście, właśnie to dotyczyło przyjaciół. Czy Maura potrzebowała ratunku?

Gdyby Maura znajdowała się na górze, Persefona mogłaby to stwierdzić. Gdyby jednak Maura znajdowała się tam, Persefona nie musiałaby tego stwierdzać.

Westchnęła głęboko. I kilkakrotnie.

– Widzę istoty. – Brwi Adama wyrażały albo skupienie, albo niepewność. – Więcej niż jedną istotę. To jak… jak zwierzęta w Stodółkach. Widzę istoty… śpiące.

– Śniące – zgodziła się Persefona.

Gdy tylko skierował jej uwagę na śpiących, wychynęli na pierwszy plan jej świadomości.

– Trzy – dodała.

– Co trzy?

– Zwłaszcza trzy – mruknęła. – Do przebudzenia. Oj, nie. Nie. Dwie. Jednej nie powinno się budzić.

Persefona nigdy nie była zbyt przywiązana do koncepcji dobra i zła, lecz trzecia śpiąca istota zdecydowanie była zła.

Przez kilka minut wraz z chłopcem – Adamem, musiała sobie przypomnieć, niełatwo bowiem przychodziło jej przydawanie znaczenia formalnym imionom – stali tak, wyczuwając pod stopami bieg linii mocy. Persefona delikatnie i bezskutecznie starała się odnaleźć w energetycznej gmatwaninie jaśniejące pasmo egzystencji Maury.

Obok niej Adam na powrót cofnął się w głąb siebie, jak zawsze najbardziej zainteresowany tym, co pozostawało dla niego niepoznane: własnym umysłem.

– Poza tobą – przypomniała mu Persefona.

Adam nie otwierał oczu. Mówił tak cicho, że jego słowa niemal zupełnie ginęły w szumie wiatru.

– Nie chcę być niegrzeczny, ale nie wiem, dlaczego nauka tego miałaby mieć jakąś wartość.

Persefona nie była pewna, dlaczego uważał tak rozsądne pytanie za niegrzeczne.

– Gdy byłeś mały, jaką dostrzegałeś wartość w nauce mowy?

– Z kim uczę się porozumiewać?

Ucieszyła się, że natychmiast zrozumiał ideę.

– Ze wszystkim.

POMIĘDZY

Calla nie mogła pojąć, ile szpargałów Maura trzymała w swoim pokoju na Fox Way 300. Powiedziała to Blue.

Blue nie zareagowała. Przeglądała przy oknie papiery, pochylając w zadumie głowę. Pod tym kątem wyglądała zupełnie jak matka: dobrze zbudowana, wysportowana, niełatwa do powalenia. Miała w sobie dziwaczny urok, nawet jeśli chaotycznie upinała ciemne włosy na czubku głowy i nosiła koszulkę, którą zaatakowała glebogryzarką. A może właśnie z powodu tych rzeczy. Kiedy stała się tak ładna i dojrzała? Choć nie urosła? Zapewne tak działo się z dziewczynami, które żywiły się wyłącznie jogurtami.

– Widziałaś je? – spytała Blue. – Są naprawdę dobre.

Calla nie była pewna, na co patrzyła Blue, ale wierzyła jej. Blue nie miała zwyczaju szastać fałszywymi komplementami, nawet wobec matki. Choć była uprzejma, nie była miła. I dobrze, bo mili ludzie irytowali Callę.

– Twoja matka jest kobietą o licznych talentach! – warknęła. Ten bałagan skracał jej życie o kolejne lata. Calla lubiła rzeczy, na których można było polegać: systemy archiwizacji, miesiące liczące trzydzieści jeden dni, śliwkową szminkę. Maura lubiła chaos. – Na przykład do irytowania mnie.

Calla podniosła poduszkę Maury. Zawirowały wokół niej wrażenia. W jednej chwili poczuła, gdzie poduszka została kupiona, w jaki sposób Maura zwijała ją sobie pod karkiem, ile łez wsiąkło w poszewkę oraz jaką treść miały sny Maury w ciągu ostatnich pięciu lat.

W sąsiednim pokoju zadzwonił telefon mistycznej gorącej linii. Calla natychmiast straciła swoje skupienie.

– Niech to cholera – mruknęła.

Była psychometryczką – jej dotyk zwykle ujawniał zarówno pochodzenie przedmiotu, jak i uczucia właściciela. Tą poduszką posługiwano się jednak tak często, że zawierała zbyt wiele wspomnień, by dało się je posegregować. Gdyby znajdowała się tu Maura, Calla z łatwością zdołałaby wydzielić te pożyteczne.

Gdyby jednak była tu Maura, Calla nie musiałaby ich wydzielać.

– Blue, podejdź tutaj.

Blue teatralnym gestem położyła dłoń na ramieniu Calli. Jej naturalny talent do wzmacniania magii natychmiast wyostrzył zdolności kobiety. Psychometryczka dostrzegła, że to optymizm Maury nie pozwalał jej zasnąć. Wyczuła na poszewce odcisk lekko zarośniętej żuchwy pana Szarego. Ujrzała treść ostatniego snu Maury: zwierciadlane jezioro i postać jakiegoś mężczyzny.

Calla uśmiechnęła się ironicznie.

Artemus. Dawno niewidziany były kochanek Maury.

– Coś masz? – spytała Blue.

– Nic przydatnego.

Blue zabrała szybko dłoń, dobrze wiedząc, że Calla potrafi wychwycić wiele wrażeń nie tylko z poduszek, lecz także z głębi serc młodych dziewczyn. Calla nie potrzebowała teraz mocy psychicznych, by odgadnąć, że poważna, ale sympatyczna mina stanowiła kontrast z ogniem płonącym w jej wnętrzu. Zbliżała się szkoła, w powietrzu czuć było miłość. Matka Blue zniknęła ponad miesiąc temu w jakiejś tajemniczej, osobistej misji, pozostawiając swego świeżo zdobytego, pięknego zabójcę. Blue była niczym huragan czyhający niedaleko wybrzeża.

„Och, Mauro! – Calli aż się skręcał żołądek. – Mówiłam ci, żebyś nie szła”.

– Dotknij tego. – Blue wskazała dużą, czarną misę wróżebną.

Misa stała krzywo na dywaniku, nietknięta od chwili, gdy Maura z niej korzystała.

Calla nie miała zbyt dobrego zdania na temat wieszczenia, magii luster ani niczego powiązanego ze szperaniem w tajemniczej substancji czasu i przestrzeni, aby następnie wypełznąć po ich drugiej stronie. Prawdę mówiąc, wieszczenie nie było niebezpieczne, gdyż polegało na medytacji przed lustrzaną powierzchnią. W praktyce jednak często wiązało się z uwolnieniem duszy z ciała. Dusza zaś była wrażliwym podróżnikiem.

Gdy ostatnim razem Calla, Persefona i Maura babrały się w magii luster, przypadkiem doprowadziły do zniknięcia Neeve, przyrodniej siostry Maury.

Calla nie lubiła Neeve.

Blue miała jednak rację. Misa wróżebna zapewne mieściła w sobie najwięcej odpowiedzi.

– Dobrze – zgodziła się Calla na propozycję Blue. – Ale nie dotykaj mnie. Nie chcę, abyś jeszcze bardziej wzmocniła wrażenia.

Blue uniosła dłonie, jakby pokazywała, że nie jest uzbrojona.

Calla z wahaniem dotknęła obrzeża misy i w jej polu widzenia natychmiast zakotłowała się ciemność. Spała, śniła. Opadała przez niekończącą się czarną wodę. Jej lustrzana wersja wznosiła się ku gwiazdom. Metal wbił się w policzek. Włosy przykleiły się do kącika ust.

Gdzie w tym wszystkim była Maura?

W głowie Calli zaśpiewał nieznany głos, melodyjny, lecz piskliwy i nieprzyjemny.

Królowe i królowie

Królowie i królowe

Niebieska lilia, niebieska lilia

Korony i ptaki

Miecze i istoty

Niebieska lilia, niebieska lilia

Nagle się skupiła.

Znów była Callą.

Teraz dostrzegła, kogo widziała Maura. Troje śpiących: jasnego, ciemnego oraz coś pomiędzy nimi. Poczuła jej świadomość, że Artemus znajdował się pod ziemią. Jej pewność, że nikt nie opuszczał tych jaskiń, jeśli nie został wyprowadzony. Jej przekonanie, że Blue i jej przyjaciele są częścią czegoś większego, potężnego, rozwijającego się i powoli budzącego…

– BLUE! – ryknęła Calla, ponieważ uświadomiła sobie, dlaczego jej wysiłki nagle stały się tak owocne.

Nie myliła się. Blue dotykała jej ramienia, wzmacniając wszystko.

– Cześć.

– Mówiłam, żebyś mnie nie dotykała.

Blue nie wyglądała na skruszoną.

– Co widziałaś?

Calla wciąż tkwiła w tamtej świadomości. Nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że szykowała się do walki, którą w jakiś sposób już stoczyła.

Nie pamiętała, czy poprzednim razem zwyciężyła.

W DOLE

Maura Sargent miała nieprzyjemne poczucie, że czas przestał działać. Nie jakby nie płynął, ale już nie biegł naprzód w sposób, który zwykła uważać za „zwyczajny”, kiedy to minuty składały się na godziny, a później na dni i tygodnie.

Zaczynała podejrzewać, że być może tkwi w tej samej minucie.

Mogłoby to być niepokojące dla innych. Niektórzy zaś mogliby w ogóle tego nie zauważyć. Maura nie była jednak niektórymi. Zaczęła śnić o przyszłości w wieku czternastu lat. Gdy miała szesnaście, przemówiła do swego pierwszego ducha. Jako dziewiętnastolatka skorzystała ze zdalnego postrzegania, by spojrzeć na drugą stronę świata. Czas i przestrzeń były basenami, w które wskakiwała.

Wiedziała więc, że na świecie istnieją niemożliwe rzeczy, nie wierzyła jednak, by jedną z nich była jaskinia, w której zatrzymał się czas. Czy przebywała tu od godziny? Dwóch? Od dnia? Czterech dni? Dwudziestu lat? Baterie latarki jeszcze się nie wyczerpały.

„Skoro jednak czas nie biegnie tu naprzód, nigdy się nie wyczerpią, prawda?”

Skradała się tunelem, omiatając go światłem od podłogi do stropu. Nie chciała rozbić sobie głowy lub też wpaść w bezdenną rozpadlinę. Weszła już w kilka głębokich kałuż i w mokrych butach było jej zimno.

Najgorsza była jednak nuda. Dzieciństwo w Wirginii Zachodniej, przeżyte w biedzie, dało Maurze silne poczucie niezależności, wysoką odporność na niewygody oraz skłonność do czarnego humoru.

Wszystko, tylko nie monotonia.

Do tego nie można było opowiedzieć dowcipu samemu sobie.

Jedyną wskazówką, że czas może dokądś biec, był fakt, że czasami zapominała, kogo tu szuka.

„Celem jest Artemus” – przypominała sobie.

Siedemnaście lat temu dała się przekonać Calli, że po prostu uciekł. Może chciała dać się przekonać? W głębi serca wiedziała, że był częścią czegoś większego. Wiedziała, że ona też była częścią czegoś większego.

Być może.

Jak dotąd trafiła w tym tunelu jedynie na wątpliwości. Uwielbiający słońce Artemus na pewno nie wybrałby z własnej woli takiego miejsca. Miała niejasne przeczucie, że ktoś taki jak on mógłby tu umrzeć. Zaczynała żałować wiadomości, którą pozostawiła. Brzmiała ona następująco:

Glendower jest pod ziemią. Ja również.

Wówczas była z niej zadowolona. Wiadomość miała rozwścieczać i stanowić zachętę, w zależności od tego, kto by ją przeczytał. Pisząc ją, sądziła oczywiście, że wróci następnego dnia.

Teraz zredagowała ją w myślach:

Idę do pozbawionych czasu jaskiń, by szukać dawnego chłopaka. Jeśli będzie wyglądało na to, że przegapię ukończenie szkoły przez Blue, przyślijcie pomoc.

PS Ciasto to nie posiłek.

Szła dalej. Przed nią było czarno jak w kałamarzu i za nią czarno jak w kałamarzu. Promień latarki podkreślał detale: sterczące stalaktyty na nierównym stropie i wodę połyskującą na ścianach.

Nie zgubiła się jednak, bo przez cały czas miała do wyboru tylko jeden kierunek: w głąb i w głąb.

Nie bała się jeszcze. Trzeba było wiele, by wystraszyć kogoś, kto zabawiał się czasem i przestrzenią.

Wykorzystując śliski od błota stalagmit, by się podeprzeć, Maura przecisnęła się przez wąski otwór. Nie wiedziała, co myśleć o widoku rozpościerającym się po drugiej stronie. Strop i podłoga wyglądały jak naćwiekowane. I były nieskończone. Niemożliwe.

Nagle kropelka wody sprawiła, że obraz zafalował, w jednej chwili rozmywając iluzję. Miała przed sobą podziemne jezioro. Ciemna powierzchnia odbijała złote stalaktyty ze stropu, sprawiając wrażenie, że identyczna liczba stalagmitów wyrasta z podłoża.

Dno jeziora było niewidoczne. Woda mogła być na pięć centymetrów, pół metra lub bez dna.

Ach. Wreszcie dotarła. Śniła o tym. Wciąż nie do końca się bała, lecz serce biło jej niespokojnie.

„Mogłabym po prostu wrócić do domu. Znam drogę”.

Jeśli jednak pan Szary był gotów zaryzykować życiem dla tego, czego pragnął, na pewno mogła być równie odważna. Zastanawiała się, czy żył. Zaskoczyło ją, jak bardzo pragnęła, by tak było.

Ponownie zredagowała w myślach wiadomość:

Idę do pozbawionych czasu jaskiń, by szukać dawnego chłopaka. Jeśli będzie wyglądało na to, że przegapię ukończenie szkoły przez Blue, przyślijcie pomoc.

PS Ciasto to nie posiłek.

PPS Nie zapomnijcie zabrać samochodu na wymianę oleju.

PPPS Szukajcie mnie na dnie lustrzanego jeziora.

W jej uchu odezwał się głos. Ktoś z przyszłości lub przeszłości. Martwy, żywy lub śpiący. Maura uświadomiła sobie, że nie był to szept. Głos brzmiał chrapliwie. Zupełnie jakby ktoś wołał od dawna i nie dostawał odpowiedzi.

Maura potrafiła słuchać.

– Co mówisz? – spytała.

– Odszukaj mnie – rozległo się.

Nie był to Artemus. To ktoś inny, kto się zgubił, właśnie się gubił albo też dopiero miał się zgubić. W tych jaskiniach czas nie biegł liniowo. Był lustrzanym jeziorem.

PPPPS Nie budźcie trzeciego śpiącego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: