- promocja
- W empik go
Królestwo Jerozolimskie - ebook
Królestwo Jerozolimskie - ebook
Niniejsza książka została zaplanowana po dwudziestopięcioletnich badaniach nad krucjatami i krzyżowcami. Niniejsze studium nie jest nową historią krucjat lub łacińskich placówek w Lewancie, lecz próbą opisania i przeanalizowania średniowiecznego społeczeństwa przeszczepionego nad wschodnią część Morza Śródziemnego, które stworzyło swoje własne społeczne i kulturowe wzorce egzystencji wykraczające poza geograficzne i kulturowe granice Europy. Chociaż kolonizacja nie jest nowym zjawiskiem w historii Europy, ciągłość i filiacja pomiędzy ruchami kolonialnymi występuje dopiero od czasu krucjat. Od tej pory kolonializm pozostaje istotnym czynnikiem w historii Europy i innych części świata. W tym sensie uzasadnione jest postrzeganie królestwa krzyżowców jako pierwszego europejskiego społeczeństwa kolonialnego.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-866-3 |
Rozmiar pliku: | 7,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niniejsze studium nie jest nową historią krucjat lub łacińskich placówek w Lewancie, lecz próbą opisania i przeanalizowania średniowiecznego społeczeństwa przeszczepionego nad wschodnią część Morza Śródziemnego, które stworzyło swoje własne społeczne i kulturowe wzorce egzystencji wykraczające poza geograficzne i kulturowe granice Europy. Chociaż kolonizacja nie jest nowym zjawiskiem w historii Europy, ciągłość i filiacja pomiędzy ruchami kolonialnymi występuje dopiero od czasu krucjat. Od tej pory kolonializm pozostaje istotnym czynnikiem w historii Europy i innych części świata. W tym sensie uzasadnione jest postrzeganie królestwa krzyżowców jako pierwszego europejskiego społeczeństwa kolonialnego.
Chociaż nie używano tego przymiotnika wprost, definiowanie krucjat jako ruchu kolonialnego sięga kilkaset lat wstecz, kiedy termin ten nie miał pejoratywnej konotacji. Kolonializm nabrał negatywnego znaczenia dopiero w epoce oświecenia, stając się przedmiotem potępienia w ostatniej fazie imperializmu przed I wojną światową i pozostając nim aż do naszych czasów.
Chociaż wcześnie określono krucjaty mianem ruchu kolonialnego, rzadko, a być może wręcz nigdy nie analizowano ich pod tym kątem; nie badano też placówek krzyżowców z tego punktu widzenia. Przyjął się zwyczaj przytaczania krucjat i łacińskiego królestwa jako pierwszego przykładu europejskiej ekspansji kolonialnej bez zatrzymywania się w celu wyjaśnienia ich istoty. Nigdy nie zasłużyły nawet na miejsce obszernego rozdziału wstępnego w historii kolonializmu. W istocie żaden autor nie pomija krucjat w swoich uwagach wstępnych na temat europejskiej ekspansji, kolonializmu i imperializmu, lecz jedynie nieliczni zadają pytanie, jakie znaczenie musiało mieć zainicjowanie ruchu kolonialnego siedemset lat temu. Nie ma też żadnego studium poświęconego wyglądowi, życiu i rozwojowi dwunasto- lub trzynastowiecznej „kolonii”.
Ideologiczne przesłanki ruchu, istnienie europejskich placówek w Lewancie, ich organizacja i osiągnięcia są głównym tematem niniejszego studium. Mamy nadzieję, że dzięki temu wniesiemy wkład w postrzeganie historii średniowiecza oraz historii ruchów kolonialnych.
Niniejsza książka została zaplanowana po dwudziestopięcioletnich badaniach nad krucjatami i krzyżowcami. Pomysł wyłonił się z dyskusji na temat kilku powiązanych problemów z koleżanką z Uniwersytetu Hebrajskiego, śp. dr Yoniną Talmon, socjolożką, której przedwczesna śmierć była wielką stratą dla jej przyjaciół i Uniwersytetu. W latach poprzedzających ukończenie niniejszej pracy moi wydawcy zostali wystawieni na ciężką próbę i chciałbym im podziękować za ich pomoc i wyrozumiałość. Pozwolę sobie również podziękować państwu Sirot, w których domu w Paryżu powstała większość niniejszego studium. Jestem również wdzięczny panu D. Ben Ja’akowowi za wysiłek, który włożył w przygotowanie maszynopisu do opublikowania.
Na koniec, co nie mniej ważne, chciałbym podziękować moim bliskim przyjaciołom, profesorowi S.N. Eisenstadtowi i profesorowi J.B. Talmonowi, którzy łaskawie przeczytali maszynopis i pozwolili mi skorzystać ze swojej rady i wiedzy; profesorowi M. Barashowi, który łaskawie przeczytał rozdział o sztuce; doktorowi B. Kedarowi za wiele cennych uwag i słów krytyki; pannie S. Schein, mojej asystentce, która ułożyła indeks. O moim długu wobec innych historyków wystarczająco świadczy bibliografia i przypisy. Wypada mi wyrazić szczególną wdzięczność moim przyjaciołom, Cl. Cahenowi z Sorbony, J. Richardowi, profesorowi historii w Dijon, oraz H.E. Mayerowi, profesorowi na Uniwersytecie w Kilonii, których książki i studia otworzyły nowe perspektywy badań i m.in. ułatwiły napisanie niniejszej książki.
Joshua Prawer
Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie
Sierpień 1972 r.
(…) Zważcie, proszę, i zastanówcie się, jak w naszych czasach Bóg przeniósł Zachód na Wschód. My, którzy byliśmy ludźmi Zachodu, staliśmy się teraz ludźmi Wschodu. Ten, kto był rzymianinem lub Frankiem, jest teraz Galilejczykiem lub mieszkańcem Palestyny. Ktoś, kto był mieszkańcem Reims lub Chartres, został teraz mieszkańcem Tyru lub Antiochii. Zapomnieliśmy już o miejscach naszych narodzin; stały się już nieznane dla wielu z nas lub przynajmniej się o nich nie wspomina (…). Niektórzy nie wzięli sobie żon z własnego ludu, lecz spośród Syryjczyków, Ormian lub nawet Saracenów, którzy dostąpili łaski chrztu. Niektórzy mają wśród nich teścia, synową, zięcia, pasierba lub ojczyma. Są tu też wnuki i prawnuki (…). Różne języki, teraz powszechne, stały się znane obu rasom, a wiara jednoczy tych, których przodkowie byli obcy (…). Ci, którzy byli obcy, są teraz tubylcami; ten, kto był gościem, stał się teraz mieszkańcem. Nasi rodzice i krewni codziennie przybywają, aby do nas dołączyć, porzucając, choć niechętnie, wszystko, co posiadają (…). Widzicie zatem, że jest to wielki cud i to taki, który musi wielce dziwić cały świat. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał o czymś podobnym?
Fulko z Chartres
Historia Hierosolymitana, III, 37ROZDZIAŁ I
W PRZEDEDNIU PIERWSZEJ KRUCJATY
Ziemie Lewantu rozciągają się wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego niemal w linii prostej. Ich starożytne ludy, które zasiedliły równiny i wzgórza między żółtymi wydmami nadmorskimi na zachodzie i niegościnną pustynią na wschodzie, widziały długi szereg zdobywców i podbojów. Potężne narody z ziem Żyznego Półksiężyca na północy i doliny Nilu na południu dokonywały okresowych inwazji, aby zaokrąglić graniczne prowincje swoich imperiów, narzucić hegemonię nieustannie zwaśnionym władcom Syrii i Kanaanu lub utworzyć strefę buforową wokół jądra swoich włości.
Te centra starożytnej kultury, kolebki dwóch wielkich religii monoteistycznych – judaizmu i chrześcijaństwa – zostały wchłonięte przez cesarstwo rzymskie, które nieustannie rozszerzało swoje granice, i poddane jednoczącemu i wyrównującemu wpływowi dominującej siły w starożytności. Ostatecznie siły duchowe wygenerowane przez te podległe ludy podbiły cesarstwo od środka, narzucając swoją religię i kodeks moralny na jego rozległym obszarze.
W tym miejscu narodzin religii i etyki w okresie cesarstwa życie toczyło się swoim własnym torem, wnosząc wielki wkład w filozofię, dysputę teologiczną i heterodoksję religijną. Od momentu powstania herezji gnostyckich w II wieku do końca VII stulecia, kiedy skrystalizowały się chrześcijańskie dogmaty, Syria i Palestyna często odgrywały decydującą rolę w formułowaniu wyznania wiary i rozwijaniu struktury chrześcijaństwa.
Podczas gdy cesarstwo jako całość zaakceptowało wyznanie narzucone przez cesarski dekret, Syria, Palestyna i ziemie na Wschodzie, nad którymi nie sprawowano bezpośredniej kontroli, były siedliskiem heterodoksji. Populacja o zasadniczo semickim pochodzeniu – Fenicjanie i Żydzi, przemieszani z Grekami i rzymskimi osadnikami – uległa rozłamowi, ponieważ w wyniku sporów religijnych pojawiły się nowe podziały i sekty.
W drugiej ćwierci VII wieku islam rozpostarł swoje sztandary nad tym szeregiem skonfliktowanych sekt chrześcijańskich – czasami tolerowanych, lecz częściej prześladowanych przez oficjalny Kościół bizantyjski – oraz nad Żydami i Samarytanami, jacy pozostali w Ziemi Świętej. Pojawiła się nowa potęga, zaburzając stuletnią równowagę na granicach cesarstwa, od Eufratu do delty Nilu. Powstało nowe imperium, niesione na włóczniach jeźdźców, którzy pomknęli na północ z Półwyspu Arabskiego i nim przeminęło jedno pokolenie poili swe konie w rzekach Egiptu i Mezopotamii. Dwa pokolenia później, na początku VIII wieku, arabskie konie rżały u bram Konstantynopola, podczas gdy bębny wybijały pieśń żałobną dla pokonanej chrześcijańskiej Hiszpanii pod Jerez de la Frontera (711). Od Pirenejów przez Afrykę Północną, Egipt, Palestynę, Syrię, Azję Mniejszą – niemal do Indusu – miecz islamu sprawił, że miliony nowych wiernych kłaniały się w stronę Mekki.
Na początku VIII wieku nowa konfiguracja polityczna zadecydowała o przyszłym losie zarówno Bliskiego Wschodu, jak i Europy. Trzy imperia skupione wokół Morza Śródziemnego stanęły naprzeciw siebie. Energiczne i na wpół barbarzyńskie rzymsko-germańskie imperium Franków stawiło czoło islamowi nad rzeką Ebro w Hiszpanii i wzdłuż północnych brzegów Morza Śródziemnego. Bizancjum stykało się z islamem od wybrzeża Adriatyku do gór Taurus nad żyznymi dolinami Mezopotamii. Morze Śródziemne – niegdyś wewnętrzne morze cesarstwa rzymskiego – stało się niebezpieczną granicą pomiędzy walczącymi rywalami. Nowa Europa została odcięta od kolebki swojej religii oraz swych najbogatszych i najbardziej wyrafinowanych prowincji w Afryce Północnej i Azji.
Utraciwszy swe południowe prowincje, Bizancjum zreorganizowało swoje pozostałe siły na Bałkanach i w Azji Mniejszej. Zepchnięte do matecznika, stało się bardziej greckie niż kiedykolwiek wcześniej.
Islam poświęcił swoją energię na wchłonięcie rozległych i nowo podbitych ziem oraz ich różnorodnej ludności. Ogromne imperium muzułmańskie nie przetrwało swojej początkowej ekspansji pod rządami Umajjadów. W połowie VIII wieku w Hiszpanii powstał autonomiczny kalifat, a na początku X stulecia bagdadzki kalifat Abbasydów został osłabiony przez konkurujących z nim i heterodoksyjnych, szyickich Fatymidów z Kairu. W wyniku rozłamu osłabł autorytet kalifatu Abbasydów. Na początku XI wieku dawny duchowy i doczesny władca wszystkich wiernych został pozbawiony władzy politycznej, nawet w okolicach swojej stolicy, Bagdadu. Dojście do władzy lokalnych dynastii sprawiło, że podbite prowincje odzyskały część swojej tożsamości etnicznej i kulturowej, chociaż zostały nawrócone na islam. Uznawały one zwierzchnictwo kalifa i przywoływały jego imię w uroczystej modlitwie piątkowej, jednocześnie zdobywając bardzo dużą niezależność w obrębie luźnej struktury kalifatu.
Rozpad kalifatu Abbasydów został wstrzymany w połowie XI wieku przez plemiona stosunkowo niedawno nawróconych muzułmanów – Turków seldżuckich. Napływając ze stepów środkowej Azji, wkroczyli do Indii, Iranu i Mezopotamii, dając słabnącemu kalifatowi nową siłę. W Bagdadzie ogłosili się zbrojnym ramieniem kalifa, który w 1056 roku nadał ich przywódcy Togrulowi Begowi tytuł sułtana, czyli „władcy wiernych” w kalifacie i na wszystkich podbitych w przyszłości terenach.
Turcy prowadzili ekspansję na zachód, pokonali Bizantyjczyków w 1071 roku w bitwie pod Malazgerdem (Manzikertem) i zajęli całą Azję Mniejszą, docierając niemal do bram Konstantynopola. Zwracając się na południe, jedna z ich hord opanowała Syrię i Palestynę oraz rozbiła Egipcjan, którzy utrzymali jedynie przybrzeżne miasta.
Rdzeń tureckich podbojów pozostał w Iranie i siedzibą sułtana stało się Rej w pobliżu Teheranu. Nowe imperium istniało jednak zaledwie przez jedno pokolenie. Prowincje szybko podzieliły się na niezależne księstwa, chociaż obwołały kalifa Bagdadu jedynym prawdziwym i prawowitym „przywódcą wiernych”, a sułtana swoim najwyższym władcą. Azja Mniejsza, Syria i Palestyna stały się mozaiką małych i ciągle ze sobą wojujących emiratów. W tym momencie armie pierwszej krucjaty dotarły do Azji Mniejszej i po zwycięstwie nad Turkami pod Doryleum (1097) wkroczyły do Syrii i Palestyny.ROZDZIAŁ II
KRUCJATA
Pielgrzymka, wyprawa wojenna, święta wojna, wojna kolonialna, potężny ruch migracyjny, wszystkie te określenia były używane w odniesieniu do krucjat w zależności od usposobienia historyka lub publicysty oraz klimatu opinii publicznej w momencie pisania. Wychwalane lub lżone, krucjaty są przedstawiane jako złowieszczy spisek papieski, przejrzysta przykrywka dla chciwości materialnej, prekursor imperializmu lub szalona, masowa psychoza, lecz również jako ogromne przedsięwzięcie służące realizacji wzniosłych ideałów, najklarowniejszy wyraz zbiorowej skruchy i ruch mesjanistyczny, który był dla ludzkości wstępem do dnia Sądu Ostatecznego i nadejścia Królestwa Niebieskiego.
Większość tych poglądów nie jest nowa. Kiedy zgromadziły się armie pierwszej krucjaty (1095-1099), niemieccy kronikarze wyrazili swoją konsternację. Pięćdziesiąt lat później, podczas drugiej krucjaty (1147-1150), a zwłaszcza po jej porażce, dał się słyszeć niejeden głos kwestionujący boską inspirację jej planu. Krytykowano trzecią krucjatę (1187-1190) jako sprzeczną z podstawowymi naukami chrześcijańskimi. Czwarta krucjata (1202-1204), która zakończyła się zdobyciem i ujarzmieniem chrześcijańskiego Konstantynopola, wywołała skandal w świecie chrześcijańskim. W XIII wieku narastała opozycja, a silne protesty i zjadliwe słowa krytyki dobiegały z różnych stron, takich jak teologowie i elementy pacyfistyczne, trubadurzy, mężowie stanu i misjonarze, obrońcy interesów kupieckich lub nawet mnisi z zakonów franciszkanów i dominikanów. Zirytowany dominikanin Humbert de Romans (zm. 1274), obsesyjnie obawiający się ekspansji muzułmanów w głąb chrześcijańskiej Europy (obawa, która ziściła się dwieście lat później wraz z powstaniem imperium osmańskiego), gniewnie odpowiedział krytykom i oponentom, że „celem Kościoła nie jest wypełnienie Ziemi, lecz zapełnienie Nieba” (męczennikami). Jedynie papiestwo nigdy się nie zawahało, będąc twórcą pomysłu i jego najzagorzalszym orędownikiem przez dwieście lat.
Jednym z najtrudniejszych problemów w badaniach historycznych jest wyjaśnienie, jak i dlaczego doszło do krucjat. Wydaje się, że nie można bezpośrednio przypisać ich zainicjowania żadnemu pojedynczemu człowiekowi, instytucji lub ideologii. Wydarzenia w różnych sferach życia, okresach czasu i krajach przygotowały świat chrześcijański na pierwszą krucjatę. Polityka papieska połączyła te elementy i stworzyła ruch mający określony cel, miejsce i czas.
Pewne wstępne warunki materialne sprawiły, że krucjaty stały się możliwe. Ruch migracyjny na skalę, której nie znano w historii Europy od czasu Völkerwanderung , byłby nie do pomyślenia, gdyby pod koniec XI wieku i przez następne dwieście lat nie było dostępnego rezerwuaru zasobów ludzkich. Chociaż przyczyny eksplozji demograficznej – lub przynajmniej bezprecedensowego wzrostu liczby ludności – w tym stuleciu nie zostały zadowalająco wyjaśnione, sam fakt jest niemal pewny. Ten ogromny wzrost liczby ludności na terenach wiejskich Europy w XI wieku znalazł ujście w wielkiej fali kolonizacji wewnętrznej. Przez dwieście lat wycinano lasy, osuszano bagna i zakładano tysiące nowych wiosek. Intensywnej uprawie ziemi towarzyszyła redystrybucja rodzinnych jednostek eksploatacyjnych (plebanii). Już w pierwszej połowie XI wieku Francuz Raul Glaber zwrócił uwagę na „biały płaszcz nowych kościołów i klasztorów”, który okrył Europę i świadczył o nowej gęstości osadnictwa. Nowe masy ułatwiły zakładanie miast i rewolucję miejską w XII wieku. Osiedlili się w nich ludzie stanowiący nadwyżkę ludności wiejskiej, a bardziej intensywna uprawa roli zapewniła wyżywienie wszystkim tym, którzy nie utrzymywali się bezpośrednio z ziemi, np. rzemieślnikom i kupcom.
Na niektórych obszarach ten ruch kolonizacyjny nie służył jedynie celom czysto ekonomicznym. Kolonizacja niemiecka na ziemiach słowiańskich miała wydźwięk polityczny i ekonomiczne Drang nach Osten przygotowało grunt pod przyszłą ekspansję. Ten sam powiększający się rezerwuar europejskich zasobów ludzkich sprawił, że krucjaty stały się fizycznie możliwe, chociaż nie był ich przyczyną.
Ewolucja i transformacja klasy wojowników lub szlachty w zachodnim świecie chrześcijańskim nie była związana z tym istotnym elementem rozwoju Europy w XI wieku. Jej początki sięgają wczesnego okresu karolińskiego, kiedy nowy rodzaj spójności społecznej – zadzierzgnięcie ścisłej i bezpośredniej więzi pomiędzy panem i wasalem – położył kres poczuciu niepewności, które pojawiło się po ostatecznym zniknięciu dawnej rzymskiej administracji i rozpadzie wczesnej germańskiej organizacji plemiennej. Nowa stratyfikacja i hierarchia społeczna doprowadziła do wyłonienia się zawodowej klasy wojowników z szeregów pospólstwa. Wydaje się, że utworzono dziedziczną klasę szlachciców dopiero w XI wieku. Kodeks postępowania, który nie został jeszcze spisany, wyrażał etos szlachetnie urodzonego wojownika. W procesie ewolucji kodeks ten został uznany i usankcjonowany przez Kościół, co było ważnym kamieniem milowym w jego rozwoju. Kościół, który z zasady był przeciwny rozlewowi krwi, nie udzielił swojego błogosławieństwa, dopóki tradycyjne wzorce prywatnej wojny nie zostały dopasowane do pewnych ideałów. Aby stać się godnym swojej pozycji, żołnierz (miles) musiał aspirować do powołania, do bycia żołnierzem Chrystusa (miles Christi). W swojej nowej roli germańskie cnoty wojownika w postaci sprawności militarnej, odwagi i lojalności zostały połączone z biblijnymi zasadami ochrony słabych i uciśnionych oraz obrony Kościoła. Narodził się ideał rycerskości lub chrześcijańskiego rycerstwa. Od tej pory starożytna ceremonia pasowania na rycerza poprzez przyznanie broni odbywała się w cieniu krzyża. Czuwanie modlitewne przygotowywało młodego giermka do wykonywania przyszłych obowiązków. Otrzymywał broń pobłogosławioną przez księdza, który udzielał specjalnego błogosławieństwa. Ceremonia pasowania na rycerza stała się drugim chrztem, udzielanym dorosłemu szlachcicowi.
Niespokojna kasta wojowników, której ekscesy były wcześniej ograniczane przez takie popularne, inspirowane przez Kościół ruchy, jak „rozejm Boży” i „pokój Boży” (w pierwszej połowie XI wieku) w królestwie Kapetyngów, stała się teraz podporą społeczeństwa. Z nadzieją oczekiwano, że będzie ostoją pokoju i bezpieczeństwa. Tłumione w ojczyźnie siły i tradycje tej klasy, której bratobójcze, drobne wojny zostały potępione przez Kościół, Koronę i opinię publiczną, znalazły ujście w wyprawach krzyżowych. Rycerze i szlachcice mogli teraz walczyć z niewiernymi przy pełnej aprobacie religijnej.
Kiedy europejska szlachta przechodziła głęboką przemianę, która miała ją uczynić ostoją w wojnie z islamem, w świecie chrześcijańskim pojawił się kolejny trend. Nie wszystkie jego aspekty – często łączone z wielką reformą monastyczną z Cluny i zreformowanym papiestwem – są bezpośrednio związane z naszym tematem. Niemniej jednak ruch jako całość stworzył klimat, który sprzyjał rozwojowi idei krucjatowej.
Najważniejszym wyrazem odrodzenia duchowości w XI wieku – które zaczęło się w Cluny – była pielgrzymka pokutna. Pomyślana jako pokuta będąca następstwem skruchy, pielgrzymka stała się chwalebnym czynem dla ludzi pobożnych lub skruszonego grzesznika. Nowością w jedenastowiecznym odrodzeniu było scharakteryzowanie pielgrzymki jako aktu zbiorowej pokuty. Pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa dobiegło końca. Wielu spodziewało się, że rok 1000 lub 1033 (tysiąc lat po tradycyjnej dacie ukrzyżowania) będzie zwiastować nową erę w historii starego świata. Niektórzy oczekiwali dnia Sądu Ostatecznego i powrotu Chrystusa. Daty przeminęły bez widocznej zmiany, lecz sentyment pozostał. Ludzkość głębiej odczuła brzemię grzechu. Katastrofy naturalne zdawały się liczniejsze (lub kronikarze z XI wieku woleli się nad nimi szczegółowo rozwodzić). Głód, powodzie i choroby spotęgowały rozpacz i zostały zinterpretowane jako oznaki grożącej zagłady. Powszechnie uważano dramatyczną konfrontację papiestwa i cesarstwa w trakcie sporu o inwestyturę za machinację Antychrysta. Wielu porzuciło świat i wstąpiło do klasztorów w nadziei na osobiste zbawienie. Inni odpowiedzieli na apel wędrownych kaznodziejów o okazanie skruchy i powrót do ewangelicznego ubóstwa – do Vita Apostolica – życia pierwszych apostołów. W pokoleniu, które ze strachem oczekiwało na dzień Sądu Ostatecznego, pokuta stała się ogólnym wyrazem pobożności. Pielgrzymka do świętych sanktuariów przestała być aktem indywidualnej pobożności i stała się aktem zbiorowej pokuty. Setki ludzi ze wszystkich grup społecznych – zarówno duchowni, jak i świeccy – gromadziły się na wspólnych pielgrzymkach, a celem niektórych z nich była Ziemia Święta.
Te różne wydarzenia mogłyby się nigdy nie zlać w wielki ruch. Zostały połączone przez wydarzenie polityczne i geniusz papieża. Około dziesięciu lat przed krucjatami cesarz Bizancjum zwrócił się do Europy Zachodniej o pomoc. Aleksy Komnen, któremu permanentnie zagrażali dokonujący inwazji Seldżucy, szukał pomocy u Roberta, hrabiego Flandrii. W odpowiedzi wysłano do Konstantynopola mały kontyngent europejskich rycerzy. Eksperyment musiał być udany, ponieważ w 1095 roku cesarz ponowił swoje żądanie. Tym razem prośba została wystosowana przez jego wysłanników na synodzie kościelnym w Piacenzie, któremu przewodniczył papież. Ambasadorowie wyjaśnili niebezpieczną sytuację chrześcijańskiego Orientu i katastrofę, jaka może spotkać Kościół wschodni i jego chrześcijan, jeśli islam opanuje cesarstwo. Chociaż obiektywnie rzecz biorąc Bizancjum było wówczas o wiele bezpieczniejsze niż pokolenie wcześniej, wysłannicy – dążący do uzyskania pomocy – musieli odmalować obraz w czarnych barwach.
Papież Urban II był otwarty na prośbę. Nie ma żadnego powodu, aby wątpić w jego szczerą troskę o chrześcijan na Wschodzie, chociaż papiestwo miało w tym swój własny interes. Od połowy XI wieku wielka schizma oddzielała Kościół zachodni od wschodniego. Istniały drobne rozbieżności w pewnych kwestiach dogmatycznych oraz pod względem praktyki liturgicznej i religijnej. Największym problemem było jednak nieuznawanie zwierzchności papieskiej przez patriarchę Konstantynopola. Relacje pomiędzy Rzymem a Konstantynopolem były zerwane od czasu pontyfikatu Leona IX i greckiego patriarchy Michała Cerulariusza (1054). Urban II uznał cesarską prośbę za szansę na zjednoczenie dwóch Kościołów i przywrócenie zwierzchnictwa biskupów Rzymu. Pomysł nie był zupełnie nowy. Został wysunięty już pokolenie wcześniej przez wielkiego Grzegorza VII. W słynnym liście napisanym do cesarza Henryka IV w 1074 roku papież ogłosił swój zamiar zorganizowania zachodniej armii, która miałaby wyruszyć na Konstantynopol. Ponadto zamierzał osobiście dowodzić tą armią i dotrzeć do Hagii Sophii. W ten sposób Bizancjum zostałoby ocalone, schizma zażegnana, a papież uznany za głowę świata chrześcijańskiego. Tak prestiżowe zwycięstwo z pewnością miałoby reperkusje na Zachodzie. Papiestwo przejęłoby tradycyjne zadanie cesarzy rzymskich – obronę świata chrześcijańskiego – ideę rozwiniętą na dworze Karola Wielkiego i odziedziczoną przez jego cesarskich następców. To spektakularne posunięcie mogłoby przechylić szalę w sporze o inwestyturę, który rozdzierał Europę.
Z myślą o takich ideach papież wyruszył z Włoch do Francji, podróżując powoli przez południowe prowincje, i zwołał synod w Clermont w Burgundii (1095). Najważniejszą sprawą była reforma Kościoła francuskiego; istniał też drażliwy problem króla Francji Filipa I, który został ekskomunikowany za życie w konkubinacie.
W trakcie swojej podróży papież przemierzał ziemie, które przez pewien czas utrzymywały kontakt z chrześcijańską Hiszpanią. Zdawano już sobie sprawę z niebezpieczeństwa ze strony muzułmanów i potrzeby prowadzenia świętej wojny przeciwko niewiernym. Reconquista Hiszpanii znajdującej się pod władzą muzułmanów miała zwolenników we Francji i francuscy rycerze oraz szlachcice z Prowansji i Langwedocji wzięli już udział w pewnych wyprawach do tego kraju. Całkiem możliwe, że Urban II, zachęcony swoim spotkaniem z bizantyjskimi wysłannikami w Piacenzie, miał już konkretne pomysły, kiedy zmierzał do Clermont.
Sam synod był raczej skromnym wydarzeniem, dalekim od opisów kronikarzy sporządzonych po sukcesie pierwszej krucjaty. Uczestniczyli w nim pewni francuscy prałaci i lokalna szlachta. W oczy rzucała się nieobecność prałatów z domeny Kapetyngów, którym król Filip I nie pozwolił na podróż do Clermont. Dopiero ostatniego dnia obrad synodu (27 listopada) Urban II poruszył problem krucjaty. Na historyczną ironię zakrawa to, że nie zachowało się jego epokowe przemówienie i jesteśmy zmuszeni zrekonstruować tekst z kilku późniejszych wersji, z których niektóre zostały napisane w trakcie krucjaty. Urban II wezwał zachodnich rycerzy, a zwłaszcza tych z Francji, do zorganizowania wyprawy wojskowej na Wschód. Podkreślił zagrożenie ze strony muzułmanów i niebezpieczną sytuację wschodnich chrześcijan, apelując do energicznego i wojowniczego Zachodu o mobilizację w celu wyruszenia im na ratunek. W tym momencie Urban II odbiegł jednak od prośby cesarza bizantyjskiego. Głównym celem nie był już Konstantynopol, lecz raczej wyzwolenie Ziemi Świętej, Jerozolimy i Grobu Świętego spod jarzma niewiernych. Nowy cel stał się punktem zwrotnym w historii Europy. Apel o udzielenie pomocy Konstantynopolowi lub wschodnim chrześcijanom mógłby trafić w próżnię, z pewnością nie wywołałby masowej reakcji, do której doprowadziło wezwanie z Clermont. Niewielu wiedziało o Konstantynopolu, a jeszcze mniej było zainteresowanych. Jerozolima i Grób Święty były jednak nazwami, które przez tysiąc lat rozbrzmiewały we wszystkich kaplicach, kościołach i klasztorach. Powtarzane w każdej modlitwie, nazwy te były żywą rzeczywistością. Człowiek mógł nie znać nazwy sąsiedniej prowincji, lecz Jerozolima, Betlejem i Nazaret były częścią jego życia religijnego i wychowania.
Odpowiedź była nieoczekiwana i przytłaczająca. Emocjonalne tamy pękły i potężna powódź wiary zalała suche dusze. Wyznaczeni i samozwańczy kaznodzieje podróżowali po kraju i podrywali ludzi do wyzwolenia Ziemi Świętej. Miano nie tylko wyzwolić Grób Święty spod świętokradczej władzy niewiernych, lecz również uratować i przywrócić chwałę samemu Chrystusowi – przebywającemu w muzułmańskiej niewoli.
Wezwanie z Clermont przeniknęło przez ciszę klasztoru, podniosłą atmosferę katedry, wyniosłość zamku, a nawet głupią nędzę chłopów. Odpowiedziały na nie dziesiątki tysięcy ludzi. Poszczególni ludzie i klasy kierowały się różnymi pobudkami. Wojowniczy szlachcic widział w krucjacie ujście dla swojej energii i umiejętności. Walka z niewiernymi była nie tylko szlachetnym zajęciem, ale również wolą Boga. Znajdujący się wśród szlachty kler uznał, że jest sposobem na osiągnięcie zbawienia. Urban II obiecał odpuszczenie kar doczesnych za grzechy wszystkim, którzy wezmą krzyż. Krzyż – narzędzie męki Chrystusa – stał się emblematem Jego żołnierzy, zamierzających wyzwolić Zbawiciela i miejsce Jego ziemskiego pobytu. Marsz do Jerozolimy był zbrojną pielgrzymką – oczyszczającą pokutą dla tych, którzy dotarli do celu, lub chwalebną palmą męczeństwa dla wszystkich, którzy polegli po drodze. Malkontentom ze wszystkich klas wydawało się, że krucjata jest drogą do lepszej przyszłości. Szlachcice marzyli o księstwach, zamkach i dworach, a chłopi pańszczyźniani o łupach. Ponadto chłop, który dołączył do armii krzyżowej, uwalniał się od poddaństwa i stawał się wolnym człowiekiem.
Zapał religijny nie ograniczał się do klas wyższych, w istocie mesjanistyczny szał sięgnął zenitu wśród mas. Rok po synodzie w Clermont i na długo zanim szlachta zmobilizowała się do wyprawy, nieuporządkowane armie chłopów pojawiły się w całej Francji, zmierzając w kierunku Renu i dolin Dunaju. Czasami dowodzili nimi miejscowi rycerze, chociaż częściej wybierały swoich własnych przywódców. Jedna taka armia podążała nawet za kaczką, średniowiecznym symbolem czarownictwa. Uznano, że zorganizowane kierownictwo jest zbędne. Deo duce (pod przywództwem Boga) poruszano się z żonami i dziećmi siedzącymi na wozie wyładowanym ich skromnym dobytkiem. Po opuszczeniu znajomych okolic i wkroczeniu do nieznanych prowincji pytano, czy w końcu dotarli do „niebiańskiej Jerozolimy” za każdym razem, gdy zbliżano się do nowego miasta.
Odżyła starożytna wiara ubogich Chrystusa wyznawana w pierwotnej społeczności chrześcijańskiej w Jerozolimie. Pod wpływem ekstatycznych kaznodziejów pragnących ocalić dusze i zreformować świat, którzy niczym apostołowie zostawili świat, aby żyć w ubóstwie i w Chrystusie, wzmacniali przekonanie, że jedynie ubodzy wkroczą do Królestwa Niebieskiego. Jedynie najubożsi byli przyjmowani do tej społeczności wybrańców, która miała tylko jedną modlitwę: przyjdź królestwo Twoje.
Pożądanie, przygoda, pobożność i chciwość – to, co wzniosłe i to, co nikczemne – wszystko odegrało rolę w ruchu krucjatowym. Kiedy pierwsze armie zgromadziły się i rozpoczęły marsz na wschód, masowa psychoza i naciski społeczne sprawiły, że ciągle przybywało rekrutów, a małe grupy rozrastały się w armie. Jak wcześniej wspomniano, chłopi wyruszyli jako pierwsi. W trakcie ich marszu za Ren i wzdłuż Dunaju doszło do jednej z największych i najokropniejszych rzezi Żydów w historii Europy, która nie miała sobie równych aż do naszych czasów. Społeczności żydowskie, które istniały w Nadrenii od czasów rzymskich – jeszcze zanim osiedlili się tam Niemcy – zostały bezlitośnie wyrżnięte. Tu i ówdzie przekonani lub przekupieni biskupi chronili społeczności żydowskie, lecz z nielicznymi wyjątkami nic to nie dało. Jeśli chciało się walczyć z niewiernymi za granicą, wypadało zacząć od zaprowadzenia porządku we własnym domu! Jedna społeczność po drugiej stawała przed wyborem pomiędzy apostazją a śmiercią. Chrzczono Żydów siłą; inni zgadzali się na pokropienie święconą wodą pod groźbą śmierci; jeszcze inni wybrali męczeństwo, czerpiąc natchnienie z opowieści o Annie i jej siedmiu synach (2 Mch 7) lub z ostatniego, heroicznego boju na śmierć i życie pomiędzy Izraelem a Rzymem w Masadzie. Nawet w naszych czasach, w których miliony ludzi padły ofiarą holokaustu, nie można pozostać nieporuszonym przy czytaniu ówczesnych kronik żydowskich. Ojcowie zabijali swoje żony i dzieci oraz samych siebie w rytualnej ofierze, aby uniknąć zhańbienia z rąk pogan. Ten wielki pogrom, który zniszczył ośrodki nauki i całe społeczności żydowskie, był początkiem tysiącletniej tragedii. Była to „zagłada z 1096 roku”, jak nazywają ją źródła żydowskie (Gzeroth Tatnu), wydarzenie, które nigdy nie zostało zapomniane przez naród i do którego doprowadzili ci, którzy rościli sobie pretensje do Ziemi Świętej, opierając się na świętych księgach żydowskich, ci, którzy wyruszyli wyzwolić grób Boga powszechnej miłości i pokoju.
Pierwszy ruch zakończył się katastrofą. Niezdyscyplinowane hordy przystąpiły do grabieży, kiedy gdzieś w Czechach skończyły im się zapasy żywności. Zostały praktycznie unicestwione przez lokalny opór na Węgrzech i bizantyjskich Bałkanach. Bardzo niewielu dotarło do brzegów Bosforu. Ówczesny kronikarz czeski, Kosmas z Pragi (zm. 1125), uznał, że ich wyginięcie było rezultatem sprawiedliwego gniewu Boga i zemstą za okropną rzeź Żydów.
Tymczasem we Francji gromadziły się cztery wielkie armie: Normanowie z Anglonormanami pod dowództwem księcia normandzkiego Roberta i Flamandowie pod przywództwem hrabiego Roberta z Flandrii i Stefana z Blois; szlachta z północnej Francji i zachodnich Niemiec pod komendą Gotfryda de Bouillon; Prowansalczycy pod dowództwem Rajmunda de Saint-Gilles, hrabiego Tuluzy; Normanowie z Włoch pod przywództwem Boemunda i Tankreda. Legat papieski Ademar z Puy sprawował swego rodzaju naczelne dowództwo. Ludzie z północy obrali szlak lądowy wcześniejszej krucjaty ludowej; południowcy pomaszerowali przez Ilirię lub przeprawili się przez Adriatyk na Bałkany. Wiosną 1097 roku dotarli do Konstantynopola.
Przybycie takich „pomocników” raczej nie dodało otuchy Bizantyjczykom. W Piacenzie Bizancjum poprosiło o kontyngent słynnej europejskiej kawalerii. Otrzymało grande armée, która splądrowała prowincje w drodze do Konstantynopola, podpaliła przedmieścia i okazywała arogancję oraz żądzę łupów, która nie wróżyła niczego dobrego. Bizantyjczycy nie mogli też przeoczyć faktu, że w skład armii wchodzili włoscy Normanowie, którzy kilka lat wcześniej próbowali się wedrzeć do ich bałkańskich prowincji.
Nastąpiły długie negocjacje pomiędzy cesarzem a krzyżowcami. Cesarz chciał przynajmniej gwarancji, że owe armie nie będą walczyć na własną rękę, jeśli nie naczelnego dowództwa. Jego sprawę wzmacniał fakt, że armie krzyżowców potrzebowały przewodników i zapasów żywności, aby przejść przez Azję Mniejszą (która zaledwie pokolenie wcześniej była bizantyjską prowincją, a teraz znajdowała się pod kontrolą Turków) i dotrzeć stamtąd do Syrii i Ziemi Świętej.
Po długich negocjacjach przywódcy armii w końcu obiecali lojalność – niektórzy złożyli przysięgę wierności, a inni nawet hołd. Tym samym Bizantyjczycy uzyskali gwarancję zaspokojenia swoich roszczeń do przyszłych zdobyczy. Ze swojej strony cesarz obiecał przewodników i zapasy żywności. Nikt nie był zadowolony i wszyscy byli nieufni. W takich złowróżbnych okolicznościach armie pierwszej krucjaty zostały przetransportowane przez Bosfor do Azji Mniejszej. Cesarz mógł odetchnąć z ulgą, a krzyżowcy w końcu stanęli twarzą w twarz z niewiernymi. W pamiętnej bitwie pod Doryleum (dzisiejszy Eskişehir) w lipcu 1097 roku Seldżucy zostali rozbici, a ich potęga ograniczona. Ich nowo podbite ziemie w Azji Mniejszej łatwo padły teraz łupem krzyżowców.
Duże straty w ludziach i niewiarygodne cierpienia towarzyszyły długiemu marszowi przez jałowe pustkowia Azji Mniejszej. Armia rozdzieliła się po przekroczeniu gór Taurus i dotarciu do południowej Cylicji. Jedna część pod dowództwem Baldwina, brata Gotfryda de Bouillon, szybko wyruszyła na wschód, nad Eufrat – gdzie chrześcijańscy Ormianie w Edessie i jej okolicach zwrócili się do niej o pomoc. Większość armii wyruszyła na południe wzdłuż wybrzeża Syrii.
Miasta przybrzeżne zamknęły swe bramy, lecz krucjata nie napotkała silnego oporu, dopóki nie dotarła do stolicy Syrii, Antiochii. Trudne i długie oblężenie zakończyło się zdobyciem miasta w wyniku zdrady jednego z jego dowódców w czerwcu 1098 roku. Był to niemal cud, ponieważ wielka armia seldżucka znajdowała się w odległości zaledwie kilku dni marszu. Wczorajsi oblegający zostali niemal natychmiast oblężeni w nowo zdobytym mieście. Ich zapasy żywności zostały skonsumowane w trakcie poprzedniego oblężenia; panowały choroby i głód. Sytuacja była krytyczna i Antiochia mogła się stać grobem krucjaty. W momencie ogólnej rozpaczy cudownie „odkryto” świętą włócznię, która tysiąc lat wcześniej rzekomo przebiła ciało Ukrzyżowanego. Wzmocnieni przez ten widoczny znak woli Bożej, Frankowie urządzili wypad i rozbili Seldżuków, którzy ich oblegali. Miasto zostało odblokowane i nie było już żadnych sił, które mogłyby zagrodzić drogę do Jerozolimy.
W tym momencie wszystkie skrywane zawiści i ambicje wzięły górę – było to zagrożenie dorównujące niebezpieczeństwu ze strony muzułmanów. Następstwem tego był upadek moralny i niemal całkowity rozpad armii. Przywódcy opuścili Antiochię i zapuścili się w głąb kraju nieprzyjaciela, a każdy z nich próbował wykroić dla siebie domenę. Niektórym się to udało, lecz o wiele liczniejsi byli ci, którym przeszkodzili przyjaciele lub wrogowie. Armia zwlekała w Syrii, jeśli w ogóle istniała. Wydawało się, że Ziemia Obiecana znajduje się nad Orontesem, a nie w górach Judei. Przeminęły mesjanistyczne wizje i nadzieje na Nowe Królestwo. Ideały krucjaty zostały odrzucone, a górę wzięły najnikczemniejsze pragnienia. Doszło do oddolnej reakcji przeciwko temu kryzysowi duchowemu, w jakim pogrążyło się dowództwo. Najniżej sytuowani i najbardziej potrzebujący chłopi w wojsku krzyżowców byli liczniejsi lub przynajmniej bardziej elokwentni w armii prowansalskiej. Narzekanie doprowadziło do buntu i przywódcom zagroziła rewolta ludowa: miano natychmiast opuścić północną Syrię i wyruszyć w dalszą drogę do Jerozolimy, w przeciwnym razie mury Antiochii miały zostać zburzone, a miasto podpalone. Był to głos pierwotnej krucjaty, w której ziemska i niebiańska Jerozolima beznadziejnie pomieszały się w umysłach mas. Na czele tych nieszczęśników stała grupa fanatyków zwanych „Tafures”, którzy walczyli pieszo bez tarczy ani ochrony, wierząc, że ich życie jest w rękach Opatrzności. Nie dość, że bezlitośnie zabijali swych muzułmańskich przeciwników, to jeszcze zjadali ich ciała. Ten element ludowy na nowo rozniecił iskrę entuzjazmu.
Ultimatum otrzeźwiło przywódców i armia wyruszyła na południe, zatrzymując się jedynie pod Trypolisem w próżnej nadziei na łatwy podbój libańskich miast. Stamtąd armie pomaszerowały na Jerozolimę. Omijając kontrolowane przez Egipcjan miasta przybrzeżne Libanu i Ziemi Świętej, armia skierowała się w głąb lądu pomiędzy Cezareą i Jaffą, zatrzymała się w Ramli, porzuconej przez muzułmańskich mieszkańców, i przeprawiwszy się przez góry w połowie czerwca 1099 roku, pojawiła się pod murami Jerozolimy.------------------------------------------------------------------------
¹ Rzecznikiem tego stronnictwa jest prowansalski kronikarz Rajmund z Aguilers, RHC, Hist. Occidentaux, III, 296. Powołuje się na Dn 9, 24: „Ustalono siedemdziesiąt tygodni nad twoim narodem i twoim świętym miastem, by położyć kres nieprawości, grzech obłożyć pieczęcią i odpokutować występek, a wprowadzić wieczną sprawiedliwość, przypieczętować widzenie i proroka i namaścić Święte świętych”.
² Hołd trzech władców pod koniec 1099 roku opisali Fulko z Chartres, RHC, Hist. Occidentaux, III, 446 i Wilhelm z Tyru, IX, 15. W liście do Boemunda patriarcha Daimbert wspomniał o przysiędze Gotfryda de Bouillon złożonej w Wielkanoc 1100 roku i jego obietnicy na łożu śmierci, Wilhelm z Tyru, X, 4. Istnieją pewne wątpliwości w kwestii autentyczności tego listu.
³ J. Prawer, „The Settlement of the Latins in Jerusalem”, Speculum, 27 (1952), s. 490-503.
⁴ Wilhelm z Tyru, XI, 27 i szereg źródeł hebrajskich. Patrz: J. Prawer, „The Jews in the Latin Kingdom” (heb. Z angielskim streszczeniem), Zion Quart. Rev., XI (1946), s. 13 I n.
⁵ Geografia łacińskiego królestwa: R. Dussaud, Topographie historique de la Syrie antique et médiévale, Paris 1922; E.G. Rey, Les colonies franques en Syrie au XIIe et XIIIe siècles, Paris 1883; P. Deschamps, Les châteaux des Croisés en Terre Sainte, 2 tomy, Paris 1934-1939, zob. też bibliografię do rozdz. IX: „Senioraty – władze na szczeblu lokalnym”.
⁶ Patrz: Salih ibn Yahya, Histoire de Beyrouth et des Bohtors émirs d’al-Gharb (arab.), ed. L. Cheikho, Beirut 1902.