Królewskie tajemnice - ebook
Królewskie tajemnice - ebook
Winifred Scott od pięciu lat jest asystentką króla Augustina. Jest w nim zakochana, lecz dobrze to ukrywa, a Augustin traktuje ją wyłącznie jako niezbędną pracownicę. Jednak pewnej nocy, podczas wesela przyjaciół, Winifred myli pokoje w pałacu i trafia do łóżka Augustina. On jej nie poznaje w ciemności, a ona nie wyprowadza go z błędu i spędzają cudowną noc. Prawda wychodzi na jaw trzy miesiące później, ponieważ Winifred jest w ciąży. Augustin od razu decyduje, że muszą się pobrać. Ona jednak nie może do tego dopuścić. W jej życiu są mroczne sekrety, o których świat by się dowiedział, gdyby została królową…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8342-813-0 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Winifred Scott zatrzymała się i rozejrzała po kolejnym pustym korytarzu królewskiego pałacu. Jeden z członków personelu przekazał jej dokładne instrukcje dotyczące lokalizacji pokoju, ale była pierwsza nad ranem, a ona właśnie przyleciała z Londynu i była bardzo zmęczona. Do tego stopnia, że po dłuższej wędrówce w labiryncie korytarzy nie wiedziała za bardzo, gdzie jest. Wszystkie przejścia wyglądały identycznie, a ona nie pamiętała, dokąd dokładnie pokierował ją jej rozmówca.
Zgubiła się w pałacu najmniejszego królestwa wyspiarskiego na Morzu Czerwonym – Al Da’iry – obecnie rządzonego przez króla Khalila ibn Amira al Nazariego, jednego z najlepszych przyjaciół jej szefa. Była zażenowana, zwłaszcza że to jej kolejna wizyta w pałacu, jednak jej zmysł orientacji w terenie nigdy nie był zbyt dobry. Mogła przemyśleć kwestię pokoju wcześniej, ale przed wylotem z Londynu miała zbyt wiele rzeczy na głowie. Potem samolot był opóźniony o trzy godziny, co oznaczało, że nie zdąży na bal z szefem. Biorąc pod uwagę, że owym szefem jest Augustin Solari, król Isavery – małego, górzystego królestwa w Europie – i biorąc po uwagę, że wściekał się, gdy jej przy nim nie było, kiedy jej potrzebował, wiedziała, że nie będzie zadowolony. Ona sama też nie była. Całe jej życie zawodowe było podporządkowane królowi – jej zadaniem było ułatwiać mu sprawowanie władzy, a jej nieobecność na balu z pewnością skomplikowała kilka kwestii. Jednak musiała najpierw polecieć do Londynu, by przygotować pobyt króla po wizycie w Al Da’irze – głównie ze względu na jego szczególne upodobania. Potem leciała liniami komercyjnymi, ponieważ królewski odrzutowiec nie był dostępny, a te spóźniły się dwukrotnie, i tak oto doleciała grubo po zakończeniu balu. Nic nie mogła zrobić, ale wiedziała, że kolejny poranek nie będzie najmilszy, wnioskując po głosie Augustina, gdy informowała go o spóźnieniu.
Nie lubiła, gdy się denerwował. Jego życie i tak było stresujące. Jej zadaniem było o niego dbać, ale w takich momentach czuła, że go zawodzi. Tego też nie lubiła. Jednak na niektóre rzeczy nie miała wpływu, a opóźnienia lotów do nich należały.
Miała już dość krążenia po pałacu. Właśnie minęła personel ochrony królestwa Isavery, więc była mniej więcej w dobrym miejscu. Ścisnęła teczkę i ruszyła w głąb korytarza, ciągnąc za sobą walizkę. Zatrzymała się przed misternie rzeźbionymi, drewnianymi drzwiami. To pewnie tu. Lepiej, żeby tak było, bo była wykończona. Nacisnęła klamkę i bezgłośnie otworzyła drzwi. Weszła do środa i odłożyła bagaż. Próbowała znaleźć włącznik światła, ale bezskutecznie. Przeklęła pod nosem, jednak gdy rozejrzała się po pokoju, stwierdziła, że nie panuje tam całkowita ciemność. Założyła, że przygaszone światło pochodzi z zewnątrz. Dzięki niemu dostrzegła łóżko – tego jej było trzeba. Gdy wypocznie zajmie się Augustinem, ale najpierw prysznic. Namierzyła łazienkę i spędziła upojne dziesięć minut pod prysznicem, zmywając gorącą wodą trudy podróży. Gdy się wycierała żarówki w łazience zamigały i ku jej niezadowoleniu zgasły. Pomieszczenie pogrążyło się w ciemności. Winifred była zła. Próbowała kilkakrotnie zapalić światło włącznikiem, jednak wyglądało na to, że nie ma szans. Postanowiła iść spać i zająć się awarią rano, tak jak Augustinem. Już pięć lat sobie z nim radziła i to całkiem nieźle – najlepsza asystentka jaką kiedykolwiek miał – przynajmniej tak jej powiedział podczas ostatniej oceny pracy. Nigdy nie mówił komplementów, w każdym razie nie jej, więc ten utkwił jej w pamięci. Rozpromieniła się, myśląc o tym. To żałosne. On nawet nie postrzega cię jako osoby, a ty się przed nim płaszczysz, przyszło jej na myśl. Winifred odwiesiła ręcznik i wróciła do sypialni, w mroku szukając łóżka. To śmieszne. Przecież nie była podnóżkiem. Została najlepszą asystentką, jaką kiedykolwiek miał. Prawda, próbowała przewidzieć każdą zachciankę króla i czasami bywało ciężko, ale chodziło o to, że ta praca była ważna. Potrzebowała pieniędzy, które regularnie oszczędzała i wysyłała dwóm siostrom. Niedługo usamodzielnią się po pobycie w rodzinie zastępczej i chciała coś im dać – pieniądze na dom, studia czy cokolwiek innego. W każdym razie uwielbiała pracę dla niego. Nie chciała z niej rezygnować. Poprawka: uwielbiała jego. To był niefortunny skutek uboczny pracy. Ale gdy się pracuje dla najbardziej charyzmatycznego, czarującego i najprzystojniejszego króla na świecie, zakochanie się w nim to niemal konieczność.
Była jego prawą ręką, pierwszą osobą, do której zwracał się z problemem, tą, na którą mógł liczyć, gdy czegoś potrzebował. Jedyną osobą na świecie, która znała go lepiej, niż on znał siebie, i to było oszałamiające.
Tak, kocha go, ale wie, że nigdy do niczego między nimi nie dojdzie. Jest notorycznym playboyem z surowymi zasadami dotyczącymi pracowników i nigdy ich nie łamie. Zatem, jeśli nawet by go pociągała, co według niej nie miało miejsca, to nigdy by z tym nic nie zrobił. Dla niej zaś praca była ważniejsza niż jakiś podejrzany romans i nigdy by jej nie naraziła tylko dla seksu.
Wyciągnęła rękę i znalazła łóżko. Wślizgnęła się pod kołdrę i prawie jęknęła z ulgi, gdy poczuła świeżą i wykrochmaloną pościel na skórze. Po piekielnej podróży gorący prysznic, wygodne łóżko i czysta pościel to zbawienie. Zamknęła oczy. Już prawie zasypiała, gdy nagle na biodrze poczuła ciepłą, silną dłoń.
– Hm… – do ucha szepnął jej głęboki, męski głos. – Tu jesteś. Myślałem, że już nie dojdziesz.
Ktoś poruszył się w łóżku. Poczuła ciepło ciała na plecach i oddech na szyi.
– Chociaż muszę powiedzieć, że niedojście to coś, o co nigdy nie będziesz musiała się ze mną martwić.
Winifred zamarła. Znała ten głos. Znała go nazbyt dobrze. Codziennie słyszała go w pracy, chociaż wtedy nie brzmiał tak ciepło i seksownie. Tak, Augustin Solari, król Isavery, miał najpiękniejszy głos na świecie. Teraz wyglądało na to, że ten sam król znajdował się w jej łóżku. Zakręciło jej się w głowie. Czy to możliwe? A jednak, czuła jego dłoń na swoim biodrze. Co on tu, do licha, robi? A może ty nie jesteś w swoim łóżku? Jej myśli galopowały bez wytchnienia. Wzięła głęboki wdech, wpatrując się w ciemność. Może pomyliła pokoje? Ale ta dłoń na jej ciele i zapraszający głos… Musiał na kogoś czekać. Może na kogoś poznanego na balu? Z pewnością nie była to ona.
Jego dłoń powędrowała na jej brzuch. Przyciągnął ją do siebie. Każdy centymetr jej ciała pulsował, serce biło coraz mocniej. Była w nim zakochana od lat, od chwili, gdy go spotkała. Nie wiedziała, dlaczego, ponieważ nigdy, nawet w najmniejszym stopniu, jej nie zachęcał. Żywiąc takie uczucia do swojego przełożonego, musiała jednak uważać – przez lata stała się ekspertką od ich ukrywania.
Król kreował się na zewnątrz jako czarujący i rozwiązły playboy o złej reputacji, ale ona wiedziała, że taki nie był. Prywatnie tak się nie zachowywał. Był poważny, inteligentny, niezwykle bystry. Swoje trudności ukrywał, a ona jako jedyna osoba w królestwie Isavery o tym wiedziała. Tylko jej na to pozwolił. Wiedziała też, że królowie nie zakochują się w kobietach takich jak ona. Królowie ledwo je zauważają. Poza tym on był jej szefem i nie przekroczyłby tej granicy, ona zresztą też. Ich relacje zawsze były stricte zawodowe – Winifred była jego dyktafonem, komputerem, sekretarką, ekspresem do kawy – jej zadaniem i celem było zmienianie jego woli w działanie.
Teraz jednak znajdowali się w zupełnie innej sytuacji. Teraz jego ręka spoczywała na jej biodrze, jego wspaniałe ciało dotykało jej ciała. Był nagi, a ona czuła na sobie ciepło jego skóry… Zaschło jej w ustach, a serce prawie jej stanęło. Miała tyle fantazji na jego temat. Gdy zostawała sam na sam ze wspomnieniami z przeszłości, którą porzuciła, życia, przed którym uciekła, i okropnej rzeczy, której się dopuściła, myślała właśnie o nim. O tym, jak jej dotykał, właśnie tak jak teraz, jak szeptał jej do ucha, pieścił ją i robił rzeczy, na które by nigdy nikomu innemu nie pozwoliła. I właśnie teraz te wszystkie fantazje się urzeczywistniały. Jego ręka pomału powędrowała niżej, delikatnie głaszcząc włoski między nogami. Zamknęła oczy, zalała ją fala ciepła, poczuła rozpierające ciśnienie w miejscu, gdzie jej dotykał. Nie wiedział, że to ona, była tego pewna. Gdyby było inaczej, nigdy by do tego nie doszło. Co więcej, byłby wściekły i przerwałby. Nie chcę, żeby przerwał, pomyślała.
Westchnęła, drżąc z pożądania. Nie chciała, żeby to się skończyło. Chciała, żeby jej dotykał i robił z nią wszystko, na co miał ochotę, by dał jej rozkosz, na którą czekała całe życie. A gdyby się nie dowiedział? Gdybyś pozwoliła mu myśleć, że jesteś tą, na którą czeka? Sama myśl wydawała się niedorzeczna. Znała jego gust co do kobiet – przecież prowadziła czarny notatnik. Lubił kobiety doświadczone, tylko na jedną noc. W szczególnych przypadkach możliwe były dwie noce, ewentualnie trzy, ale nigdy więcej. Ona sama nie była w jego typie. Nie miała ani obfitych kształtów, ani nie była piękna, błyskotliwa, ani też bogata. Była bezbarwna i praktycznie niewidzialna, ale to jej odpowiadało. Gdyby się jej przyjrzał bliżej, mógłby dostrzec rusztowanie kłamstw, które misternie zbudowała wokół siebie – jej nazwisko nie było prawdziwe, nie pochodziła z Anglii, pomimo akcentu, a czasami miała wrażenie, że zbrodnia, którą popełniła lata temu, była wyryta na jej czole i wszyscy to widzieli. On nie mógł się o tym dowiedzieć. Gdzie indziej znalazłaby tak dobrze płatną pracę? A przecież potrzebowała pieniędzy dla swoich sióstr.
Jednak teraz, w ciemności, nie była jego asystentką. On myślał, że jest kobietą, której pragnie, a jej nikt nie pragnął od dawna, jeśli w ogóle kiedykolwiek miało to miejsce. Jego dłoń powolnie powędrowała w dół, mięśnie rozluźniły się, pozwalając, by jego palce delikatnie pieściły jej emanującą ciepłem kobiecość. Nie mogła się poruszyć, wstrzymała oddech, czując, jak jego kciuk przesuwa się po wilgotnym ciele. Przebiegł ją dreszcz rozkoszy. Nikt jej tak nigdy nie dotykał i to było cudowne… Ponieważ to był on i ponieważ go kochała.
Powinnaś mu powiedzieć, że to ty. Przestań, zanim to zajdzie za daleko, próbowała się przekonywać. Ale to już zaszło za daleko. Pieścił kwiat rozkoszy między jej udami, a jego usta zaczęły całować jej kark. Wszędzie czuła jego zapach – ciepły, być może cedrowy lub sandałowy, czuła też każdy centymetr jego męskości. Proszę, nie przestawaj, myślała tylko o jednym. Nagle pieszczoty ustały, a przyklejone do niej ciało znieruchomiało. Zapadła cisza.
– Myślałem, że tego chcesz – powiedział jej do ucha ostrym tonem. – Jeśli nie chcesz, lepiej mi powiedz teraz. Nie zabieram do łóżka kobiet, które nie mają na to ochoty.
Najwyraźniej pomylił jej zdziwienie z brakiem chęci. A to nie była prawda, w żadnym wypadku. Powinnaś mu powiedzieć, kim jesteś, słyszała swój wewnętrzny głos. Nie możesz udawać, że jesteś kimś innym. Prawie parsknęła śmiechem. Przecież życie, które teraz wiodła, miała dzięki temu, że uwierzył w jej historię. Musiała dotrzymać tajemnicy, dlatego robiła wszystko, co chciał, i dbała, by był zadowolony. Ale czemu nie mogłaby dostać czegoś ekstra dla siebie, na przykład możliwości spełnienia swoich najdzikszych fantazji? Jeśli zachowa ostrożność, on się nigdy nie dowie. Na pewno się nie dowie. Wzięła prysznic, a perfum i tak nie używała. Do tego rozpuściła włosy, czego nigdy nie robiła w jego obecności, i milczała. Nie będzie się odzywała. On i tak nie pamiętał imion kobiet, z którymi sypiał. Często powtarzał, że potrzeba mu tylko chętnego i ciepłego ciała, dlaczego więc nie mogłaby teraz być tym ciałem? Jedno było pewne. Jeśli nie zdecyduje teraz, on wstanie z łóżka, wszystko się wyda, a ona skończy z niczym. Położyła więc dłoń na jego dłoni spoczywającej między jej nogami i mocno ją przycisnęła. Odwróciła głowę w stronę jego twarzy i poczuła ciepły oddech. Nie potrzebowała światła, żeby odnaleźć jego usta – pocałowała go.
Augustin Solari, król Isavery, czuł, że coś jest nie tak, ale nie mógł dojść, co. Wcześniej miał paskudny nastrój, ponieważ Freddie zadzwoniła do niego, żeby mu powiedzieć o spóźnionym locie z Londynu, a potem wcale nie pojawiła się na balu. Przyjechał, żeby pomóc w obchodach ceremonii zaślubin starego przyjaciela z Oxfordu – Khalila ibn Amira al Nazariego, króla Al Da’iry. Z pozoru dobrze się bawił na przyjęciu, ale tak naprawdę uroczystości, zwłaszcza te oficjalne, były znośne tylko wtedy, gdy towarzyszyła mu Freddie. Miał problemy z zapamiętywaniem imion i nazwisk, a wtedy niezastąpiona Freddie szeptała mu do ucha, z kim miał do czynienia, nie dopuszczając do popełnienia kłopotliwych błędów. Jednak dzisiaj, ze względu na jej nieobecność, musiał stanąć tam sam i udawać, że ból głowy, który zazwyczaj dopadał go przed tego typu uroczystościami i wyłączał jasne myślenie, nie był aż tak dokuczliwy. Musiał zapamiętać przemówienie i kolejne elementy wieczoru, żeby nie wprawić w zakłopotanie przyjaciela ani nie skompromitować swojego kraju. Na szczęście udało mu się, ale to tylko dzięki latom praktyki. Wysiłek jednak sprawił, że na koniec wieczoru był zmęczony i poddenerwowany. Dobrze znał to uczucie. Na poprawę humoru postanowił zaprosić do swojego pokoju uroczą kobietę, z którą wcześniej nawiązał kontakt wzrokowy. Chętnie przystała na propozycję, ale sporo czasu zajęło jej dotarcie na miejsce. Czekając na nią, usnął po trudach związanych z przyjęciem, a obudził się w momencie, gdy ciepłe kobiece ciało wślizgnęło się do jego łóżka. Była naga i musiała wziąć prysznic, bo pachniała mydłem i miała mokre włosy. Jednak kobieta, z którą flirtował, była gadułą, a ta nie powiedziała ani słowa, nie poruszyła się, nic. Nie dawało mu to spokoju, ponieważ nie miał w zwyczaju sypiania z kobietami, które tego nie chcą. Wiele rzeczy mu się nie zgadzało, ale jako światowej klasy playboy był w stanie rozpoznać, kiedy kobiety go chciały. A ta z pewnością była jedną z nich. Gdy tylko położył rękę na jej brzuchu, jej oddech się zmienił i rozłożyła nogi, gdy ją pieścił. Stała się wilgotna i przeszył ją dreszcz. Pachniała w taki sposób, że obudziły się w nim wszystkie męskie zmysły, chciał od razu w nią wejść, co mu się prawie nigdy nie zdarzało.
Od czasu wypadku jego życiem zawładnęła kontrola. Nawet w sypialni. Nie lubił uczucia braku kontroli nad samym sobą. I może właśnie to sprawiło, że w tej chwili czuł tak wielkie przyciąganie do tej kobiety, przyciąganie, którego nie dostrzegł podczas ich wcześniejszej rozmowy. Cokolwiek to było, musiał się dowiedzieć, czy ona tego chce. I właśnie wtedy przytrzymała jego rękę i odwróciła się, by pocałować go w usta. Delikatnie, miękko. Początkowo wahała się, ale czuł jej głód, razem ze smakiem miętowej pasty do zębów. Czy to dlatego nie czuł alkoholu? Przecież piła z nim szampana. Jej usta były cieple i jedwabiste. Nadal mu coś nie pasowało, ale nie wiedział co. W sumie nie chciał wiedzieć. Teraz czuł tylko wilgotne ciało pod palcami, zapach kobiecego podniecenia, pożądanie i iskrzenie – nie mógł myśleć o niczym innym. Jęknęła cicho, gdy ją pogłaskał i gdy przejął kontrolę nad pocałunkiem. Jego język sięgał coraz głębiej, a ona mocniej przycisnęła jego rękę. Jej pocałunek stał się odważniejszy, pełen pożądania i namiętności.
Odgłosy, które wydawała, i ten delikatny zapach, który ją otaczał, wydawały mu się podejrzanie znajome. Nie mógł przestać o tym myśleć. Zastanawiał się, czy to ma w ogóle znaczenie. W końcu uznał, że nie. W ciemności wszystkie ciała są takie same i nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy, zwłaszcza że wszyscy się dobrze bawią.
Jęknęła z rozkoszy i przysunęła się do niego w tak wymownie erotyczny sposób, że bez zastanowienia chwycił jej nogę i otworzył ją dla siebie. Zadrżała. Był tak zdesperowany, jak nigdy dotąd. Była wilgotna i taka delikatna, czego się nie spodziewał. Miała wspaniałe krągłości. Czuł miękkość pośladków przyciśniętych do jego krocza. Wtulił się w jej szyję, wdychając kuszący i znajomy zapach. Ponownie jego ręka wślizgnęła się między jej uda w poszukiwaniu miękkiej i wilgotnej kobiecości. Serce biło mu zdecydowanie za szybko, nie wiedział czemu. To było znaczenie bardziej zmysłowe niż przypuszczał. Napięła się.
– Tak? – wyszeptał. – Powiedz, kochanie. Chcę to usłyszeć.
Zajęło jej wieki, zanim odpowiedziała, a on czekał w bezruchu.
– Tak – wydusiła w końcu.
To tylko jedno słowo, ale jej głos był inny niż głos kobiety, z którą rozmawiał. Tamta kobieta mówiła z akcentem, który w niczym nie przypominał tego, który przed chwilą usłyszał. Oznaczało to, że kobieta w jego łóżku nie jest tą, z którą flirtował na balu. Był gotów się założyć, że już ją kiedyś spotkał. Był również pewien, że ona wie, kim on jest, bo dlaczego w innym wypadku znalazłaby się w jego łóżku? Dlaczego pozwoliłaby się dotykać?
Augustin nie należał do mężczyzn, którzy się wahają. Wiedział, kim jest i do czego był zdolny. Nigdy nie odmawiał chętnej kobiecie. Jednak teraz wahał się. Ona musiała mieć za to dość czekania, ponieważ nagle przycisnęła się do niego biodrami i poczuł pulsujące ciepło. Wszystkie wątpliwości zniknęły i przestał myśleć.
– Poczekaj – mruknął i sięgnął po prezerwatywy leżące na szafce nocnej.
Przygotowanie zajęło mu tylko chwilę, po czym chwycił ją za biodra i wszedł w nią, znajdując ukojenie dla potężnej erekcji. Dyszała ciężko, drżąc i wyginając się w tym namiętnym połączeniu. To było wspaniałe. Lubił wolny seks i w tym aspekcie potrafił kontrolować swoje ciało do perfekcji. Ale tym razem było inaczej. Ona była inna i nie potrafił się powstrzymać, by nie poruszać się szybciej i mocniej. Poruszała się równo z nim, jęcząc i oddychając ciężko. Wiła się i przyciągała go coraz mocniej do siebie. Ich twarze były blisko, zanurzył palce w jej gęstych włosach i pocałował ją. Namiętnie, głęboko, rozkoszując się słodkim i delikatnym smakiem jej ust. Byli tylko oni, ich splecione ciała i iskrząca namiętność, jakby ktoś rzucił na nich urok. Jednak nie mogło to trwać w nieskończoność. Ku jego przerażeniu, zdał sobie sprawę, że traci kontrolę nad ciałem. Winifred chwyciła go mocno, dysząc. Wiedział, że nadchodzi ten moment. Złapał ją za rękę i ostatnim pchnięciem sprawił, że doszła, wydając krzyk rozkoszy. Przez jego ciało również przetoczyła się lawina rozkoszy. Połączyli się w jednym, nierównym oddechu.
Na kilka minut zatracił się w ciepłym zgłębieniu jej szyi – nie spotkało go to od czasu, gdy był nastolatkiem i uwodził pokojówkę w pałacu. Powoli wracał do rzeczywistości. Ona nadal drżała obok niego. Nic nie mówili. Przez moment chciał porozmawiać o tym, kim ona jest i co robi w jego łóżku, ale odwróciła się do niego i pocałowała go. Stwierdził, że w ciemnościach można robić ciekawsze rzeczy niż rozmowa. Usnął o świcie, a kiedy się obudził, jej już nie było.