Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Króliczek: Świąteczny chaos - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
24 grudnia 2025
19,98
1998 pkt
punktów Virtualo

Króliczek: Świąteczny chaos - ebook

W te święta nie każdy czeka na Mikołaja. Niektórzy oczekują wolności. To miały być pierwsze wspólne święta. Natalia zaplanowała wszystko: choinkę, prezenty, zaproszenia dla rodziny swojej i Mateusza. Nie przewidziała tylko jednego – że miesiąc przed Bożym Narodzeniem Syriusz, Ahmed i Blizna trafią do aresztu. Od tego momentu nie tylko stworzenie świątecznej atmosfery dla Oliwki spoczywa na jej barkach – musi też zrobić wszystko, aby Mateusz i jego przyjaciele wrócili do swoich rodzin na święta.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397538641
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Natalia

Ze snu wyrywa mnie straszliwy huk. Ledwie udaje mi się otworzyć oczy, gdy do sypialni wbiegają zamaskowani mężczyźni ubrani na czarno. W rękach trzymają karabiny, którymi celują w stronę łóżka. Jestem przerażona. Nie rozumiem, co się dzieje, kim oni są i czego chcą.

Oszołomiona przenoszę wzrok na Mateusza. Mój ukochany ze spokojem wstaje z łóżka, kładzie się na brzuchu na podłodze, a dłonie układa za głową. Jeden z zamaskowanych nieznajomych podchodzi do niego i zaczyna go przeszukiwać. Gdybym nie była tak przerażona, na pewno bym się roześmiała. Mati ma na sobie tylko bokserki. Wystarczy na niego spojrzeć, aby wiedzieć, że nie ma nic przy sobie.

Mężczyźni, którzy stoją w progu, rozchodzą się na boki, by zrobić miejsce dla kolejnego przybysza. Ten jest ubrany zwyczajnie, w dżinsowe spodnie i skórzaną kurtkę. Jego twarz jest już pomarszczona, a na głowie pozostały ostatnie siwe włosy. W ręce trzyma jakiś dokument.

– Mateusz „Syriusz” Zarzecki – mówi ochrypłym głosem. – Mamy nakaz aresztowania i przeszukania mieszkania – kiwa ręką na mężczyzn i część z nich się rozchodzi.

– Oli… – szepczę, bo w pokoju obok śpi niczego nieświadoma dziewczynka. Tak podejrzewam, że śpi, bo nie słyszę płaczu. Nie wiem, czy powinnam wstać, odezwać się, zrobić cokolwiek. Boję się nawet poruszyć, więc mimo wyrzutów sumienia tylko na nich patrzę.

Dowodzący podchodzi bliżej i spogląda na mnie. Odruchowo unoszę wyżej kołdrę, by się nią zasłonić. Mam na sobie tylko krótką koszulę nocną na cieniutkich ramiączkach. Nie życzę sobie, aby jacyś obcy mężczyźni oglądali mnie w takim stanie.

Spokój Mateusza działa na mnie kojąco. Wciąż się boję, ale kiedy wiem, że to policja, a nie jakaś wroga mafia, która przyszła nas pozabijać, napięcie odrobinę ze mnie schodzi.

– Ubierz się – odzywa się mężczyzna w dżinsach, butem szturchając nogę Matiego. – Tylko nic nie kombinuj! – zastrzega natychmiast. – Gdyby coś próbował, strzelajcie. Najwyżej w raporcie napiszę, że pacjent stawiał opór.

Mateusz powoli podnosi się z ziemi. Ręce ma uniesione nad głową. Najpierw obdarza wszystkich spokojnym spojrzeniem, po czym ostrożnym ruchem ręki wskazuje na szafę po drugiej stronie pokoju.

– Tam mam rzeczy – mówi.

Jestem pod wrażeniem, jak bardzo jest opanowany. Jego głos nawet nie zadrżał. Zachowuje się, jakby kompletnie nic się nie działo, tymczasem ja w środku cała drżę.

Głównodowodzący całą akcją otwiera szafę, chwilę w niej grzebie, po czym rzuca w Mateusza dresowymi spodniami, koszulką i bluzą.

– A skarpetki dostanę? Stopy mi zmarzną, zima jest – marudzi Mati i faktycznie po chwili zostaje w niego rzucona kolejna część odzieży.

Widzę cień uśmiechu na jego ustach, kiedy próbuje zachować powagę. Nie wierzę! Mój facet jest właśnie aresztowany i zamiast się tym przejąć, on… dobrze się bawi. Ubiera się bardzo powoli, a policjanci nie spuszczają z niego wzroku.

– Nic się nie martw – mówi Mateusz, zerkając na mnie. – Wszystko będzie dobrze.

– To, czy będzie dobrze, to się jeszcze okaże – odzywa się mężczyzna w dżinsach. – Taki poemat jest wypisany w rubryce z zarzutami, że za szybko do domu nie wróci – zwraca się do mnie. – Na pani miejscu bym sobie innego ojca dla dzieci poszukał. Polecam szukać wśród takich spoza kręgu zainteresowania policji.

Gdy Mateusz jest już ubrany, wyprowadzają go na korytarz.

– O kurwa! – słyszę jego głos, więc mimo lęku wstaję z łóżka, otulam się kołdrą i wychodzę za nimi.

– O kurwa – powtarzam cicho, gdy widzę dziurę w drzwiach.

Panowie, wchodząc do mieszkania, wyważyli drzwi, uszkadzając przy tym zamek i ścianę.

– Poradzisz sobie? – pyta Mati podczas wkładania butów. Policjanci cały ten czas celują w niego karabinami. Ja już dawno posikałabym się ze strachu, a on zwyczajnie przejmuje się mną. – Zadzwoń do chłopaków, to ma być jeszcze dzisiaj zrobione.

Kiwam głową. Muszę się przesunąć, gdy policjanci, którzy przeszukiwali mieszkanie, chcą wyjść na zewnątrz. Patrzę w stronę pokoju Oliwki. Jestem zaniepokojona, że wciąż nie słyszę płaczu. Nie wierzę, że wciąż smacznie śpi albo że nie wystraszyła się obcych ludzi z karabinami.

– Niczym się nie martw! – woła Mati, gdy wyprowadzają go z mieszkania.

Opieram się plecami o ścianę, po czym opadam na posadzkę. Nie wiem, jak długo tak siedzę. Po wyjściu mężczyzn panująca cisza dzwoni mi w uszach. Spoglądam na rozwalone drzwi: jedyny dowód, że to faktycznie się wydarzyło.

Mój mózg próbuje mnie oszukać. Wypiera minione wydarzenia, stara się przekonać, że to był tylko sen, że to się nie wydarzyło. Ale drzwi są dowodem. Oni naprawdę tu byli. Naprawdę zabrali Mateusza.

Łzy napływają mi do oczu. Pozwalam sobie je uwolnić. Spływają mi po policzkach, a ja zaczynam szlochać. Podciągam kolana pod brodę i oplatam nogi rękami. Tulę się sama, bo nie ma przy mnie Mateusza, który mógłby to zrobić. Wiem, że muszę się uspokoić, ale najpierw potrzebuję wyrzucić z siebie cały ból i strach.

Nagle zrywam się gwałtownie. Mam ochotę wziąć pistolet Matiego i sama strzelić sobie w głowę, że zapomniałam o Oliwce. Biegnę przerażona do jej pokoju, a kiedy wreszcie znajduję się w środku, zamieram.

Pokój wygląda, jakby przeszło przez niego tornado. Wszystkie rzeczy i zabawki porozrzucane są po podłodze, a jej łóżko jest puste. Serce staje mi w piersi, gdy przeszukuję pomieszczenie. Łzy ponownie napływają mi do oczu. Zaglądam pod łóżko, do szafy jednej i drugiej, do komody, choć wiem, że dziewczynka nie zmieściłaby się w szufladach. Nawet sprawdzam pod leżącą na materacu kołdrą, choć nic nie wskazuje, żeby pod nią coś się znajdowało. Oliwki nigdzie nie ma.

Oliwki nie ma.

Oliwki nie ma.

Oliwki nie ma.

W ułamku sekundy znajduję się w kolejnym pokoju, w którym kiedyś spałam. On również został przeszukany wcześniej przez policjantów, a teraz ja przekopuję się przez niego. Tak samo jak poprzednio zaglądam nawet w najbardziej absurdalne miejsca. Wspinam się na palce, aby spojrzeć nad szafami, ale nawet tam nie ukryła się dziewczynka.

Przeszukałam łazienkę, kuchnię i salon. Wracam jeszcze raz do sypialni Mateusza i mojej. Byłam w niej, gdy przyszli policjanci, a jednak tam również sprawdzam.

– Oli… – łkam.

Gdzie mogła być mała, przestraszona dziewczynka? Chyba nie wyszła z mieszkania? Jeżeli wystraszyła się policjantów… Ale przecież ktoś by ją widział. Ich było mnóstwo, a chyba mieliby na tyle przyzwoitości, żeby zareagować, gdyby zauważyli malutkie dziecko, które ucieka z domu. Ona musi gdzieś tu być. Tylko gdzie?

Wracam ponownie do jej pokoju. Jeszcze raz przyglądam się wszystkiemu.

– Oli! – wołam i nawet nie chcę przyjąć do wiadomości, że to, co robię, jest kompletnie bez sensu. – Oliwka! – ponawiam, jakbym naprawdę oczekiwała, że dziecko zaraz zmaterializuje się przede mną. – Króliczku – mówię trochę ciszej, z desperacją w głosie.

Odwracam się i podchodzę do drzwi, by wyjść z pokoju. Gdy jestem w progu, słyszę jakiś szmer. Zatrzymuję się gwałtownie. Przez moment nasłuchuję. Najpierw szmer, później stukot, a na samym końcu szuranie.

– Mama – słyszę za sobą cichutki głosik.

Nabieram głośno powietrza. Moje serce się zatrzymuje, a ja boję się spojrzeć. Boję się, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Jednak, gdy wreszcie znajduję w sobie odwagę, kiedy się odwracam, a na samym środku pokoju stoi Oliwka, która tuli do siebie fioletowego króliczka, wybucham głośnym płaczem. W okamgnieniu znajduję się przy niej, padam na kolana i mocno ją przytulam. Dziewczynka również się we mnie wtula i tak siedzimy.

– Jus sobie posli? – pyta Króliczek, a ja potakuję.

– Gdzie byłaś?

– Tata zawse mówi, seby się chować, dy będą halasy i seby siecieć tam, az nie bęcie cicho – tłumaczy ze spokojem.

Rozglądam się po pokoju. Kompletnie nie mam pojęcia, gdzie mogła się schować, że ani ja, ani policjanci jej nie znaleźliśmy.

– A powiesz mi, gdzie się schowałaś?

– Tata nie poswala mówić. Tyko tata wie.

– Mamie też nie możesz powiedzieć?

– Ne wiem – przyznaje cicho ze spuszczoną główką.

– Dobrze, zostawmy to teraz – staram się mówić opanowanym głosem. Teraz, gdy wiem, że Oliwce nic nie jest i że jest bezpieczna, trzeba zająć się kolejnymi sprawami. – Brzydcy panowie zrobili nam straszny bałagan w całym mieszkaniu i trzeba to teraz posprzątać.

– A cemu? – w głosie Oliwki słychać oburzenie. – Jak ja baganie, to ja psątam. Bsycy panowie psątają!

– Niestety, brzydcy panowie już sobie poszli i taki bałagan zostawili. Mamy wybór: albo my posprzątamy, albo będziemy mieszkać w takim bałaganie. Mogę liczyć, że zajmiesz się zabawkami w swoim pokoju i poukładaniem ubrań w szafie?

Oliwka rozgląda się po pokoju z naburmuszoną miną.

– Dzie tata?

– Tata musiał pójść z tymi panami, ale na pewno niedługo wróci.

– Mose da im kalę za ten bagan – rzuca rozdrażniona, po czym odkłada króliczka do łóżka i zaczyna sprzątać pokój.

Wychodzę na korytarz, gdzie ponownie spoglądam na rozwalone drzwi. Muszę się tym zająć. Wracam do sypialni po telefon, wybieram numer do Ahmeda i przykładam aparat do ucha. Słyszę sygnał po drugiej stronie, ale nikt nie odbiera. Czekam, czekam, aż sygnał się urywa. Odczuwam niepokój, bo zaczynam domyślać się, co to oznacza.

W pośpiechu odnajduję kontakt do Blizny, wciskam zieloną słuchawkę – i tym razem po dłuższej chwili sygnał po prostu się urywa. Wygląda na to, że nie tylko Mateusz został zgarnięty tego poranka, ale jego przyjaciele również.

Następny na liście jest Oko i kiedy dzwonię do niego, wręcz modlę się, aby wreszcie ktoś odebrał.

– No co tam? – pyta zaspany głos po drugiej stronie.

Mam wrażenie, że z poczucia ulgi zaraz się przewrócę.

– Mateusza aresztowali – mówię od razu.

– Kurwa! – klnie i chyba natychmiast się rozbudził, bo słyszę jakąś krzątaninę po drugiej stronie.

– Bliznę i Ahmeda chyba też, bo nie odbierają – dodaję.

– Na pewno – zgadza się. – Jeżeli przyszli po jednego, to przyszli po całą trójkę. Nie zostawiliby żadnego z nich na wolności, zgarniając pozostałych. Właśnie wysłałem wiadomość do prawnika, zajmie się tym. Znaleźli coś?

– Nie mieli co. Mati nie trzyma przecież nic w mieszkaniu – odpowiadam i słyszę ulgę po drugiej stronie, co każe mi się zastanowić, czy na pewno mam rację. Przypominam sobie o tajemniczym zniknięciu i pojawieniu się Oliwki. Jej policjanci nie znaleźli, więc może… – Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

– Ja nic nie wiem, dlatego pytam – odpowiada, ale słyszę fałsz w jego głosie.

– Rozwalili nam drzwi – mówię, bo wiem, że i tak nic z niego nie wyciągnę, a w tym momencie naprawdę są ważniejsze rzeczy niż to, czy Mati ma w mieszkaniu jakaś tajną skrytkę, o której nie wiem. – Trzeba je wymienić. Trochę ściany jest ukruszonej, to też trzeba załatwić. Masz jakichś zaufanych majstrów?

– Zadzwonię do chłopaków, zajmą się tym.

– Jakich chłopaków? Oko, do cholery, nie chcę, żeby jacyś obcy ludzie kręcili się w mieszkaniu! Nie chcę tu nikogo, kogo nie znam!

– Spokojnie, przyjadę. Ogarnę rzeczy i przyjadę.

– Nie mogę się zamknąć w mieszkaniu, bo mam rozwalone drzwi. Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę? Jestem sama z Oliwką, nasze mieszkanie wygląda, jakby przeszło przez nie tornado, a do tego każdy może sobie tutaj wejść bez problemu. Chcę się poczuć bezpiecznie! – warczę do słuchawki. Wcześniejszy strach i panika zamieniają się w agresję. Czuję, że mam ochotę coś rozwalić, więc całą złość wylewam, krzycząc na niewinnego Oko.

– Dobra. Ubieram się i jadę do ciebie. Będę za pół godziny. Potem zadzwonię po chłopaków i będę u ciebie, dopóki nie ogarniemy tych drzwi.

– Dziękuję – mówię już dużo spokojniej.

Po zakończeniu rozmowy zaglądam do pokoju Oliwki. Naburmuszona dziewczynka układa swoje zabawki. Nic nie mówi, nie protestuje, nie skarży się, nie złości. Jest tylko obrażona, ale i tak robi to, co do niej należy. Znam ją już jakiś czas, a i tak zaskakuje mnie, jak opanowana to jest osóbka. Kiedy wcześniej usłyszałam huk, ledwie zdążyłam otworzyć oczy, zanim policjanci weszli do sypialni. Do tego byłam przerażona i nie wiedziałam, co mam zrobić. Oliwka w tym czasie się schowała, w dodatku zrobiła to tak, że nie tylko nikt tego nie zauważył, ale co ważniejsze – nikt jej nie znalazł.

Stoję w progu oparta o framugę i przyglądam się dziewczynce. Ma w sobie spokój i opanowanie ojca. Uśmiecham się na tę myśl, bo wiem, że choć czeka ją bardzo trudne życie, ona sobie poradzi.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij