- promocja
- W empik go
Królowa balu - ebook
Królowa balu - ebook
Scarlett była kiedyś gwiazdą szkoły średniej i kapitanką drużyny cheerleaderek. Atrakcyjna nastolatka bez trudu zdobywała wszystko, czegokolwiek zapragnęła, w tym koronę królowej balu. Podkochujący się w Scarlett Jason stanowił jej całkowite przeciwieństwo. Nieśmiały chłopak z nadwagą i nosem w książkach przez lata był obiektem kpin rówieśników, w tym dziewczyny, która go zauroczyła.
Pewnej nocy przegrany zakład doprowadził jednak do niespodziewanego wybuchu namiętności między tym dwojgiem. Para spędziła razem jedną upojną noc. Kiedy wieść o tym się rozniosła, przerażona wizją utraty statusu Scarlett upokorzyła Jasona przed całą szkołą. Załamany chłopak wyjechał z miasta, a niewiele później opuściła je również Scarlett.
Osiem lat później powody rodzinne zmuszają tę dwójkę do powrotu do rodzinnej miejscowości. Jason nie jest już wystraszonym, nieatrakcyjnym kujonem, tylko pewnym siebie, przystojnym facetem. Życie Scarlett nie potoczyło się zgodnie z planem. Kobieta przeszła ogromną wewnętrzną przemianę i jest zdeterminowana, by naprawić błędy przeszłości. Jason nigdy nie zapomniał, jak okrutnie go potraktowała. Mimo upływu czasu chce dać kobiecie nauczkę i zmienić jej życie w piekło. Kiedy jednak poznaje powód jej powrotu, jego życie wywraca się do góry nogami….
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-114-5 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Scarlett
– Jezu, Scarlett, rozchmurz się w końcu – prycha Emily i rzuca się na sofę tuż obok mnie.
– Daj mi spokój, Em. Nie jestem w nastroju – odpowiadam, po czym wychylam całego drinka.
Uwielbiam imprezy, ale tę szczerze wolałabym sobie odpuścić. Całe szczęście została zorganizowana w domu naszego kolegi, Michaela, więc nie było tłumów.
– To widać na odległość – przewraca dużymi oczami – ale skupiasz na sobie całą uwagę.
– Nic nowego. Zazdrościsz?
– Przestań, zaraz upijesz się do nieprzytomności, poza tym wiesz, że jestem po twojej stronie – zapewnia mnie, lecz w tym momencie w żaden sposób mi to nie pomaga.
– To może ty pójdziesz za mnie?
– O nie, nie – wykręca się. – To ty się założyłaś z Jessicą. Mówiłam ci, by tego nie robić.
– Jestem pewna, że ta suka oszukiwała – rzucam nerwowo.
– Daj spokój, spędzisz z nim te dwie godziny. Przecież nikt nie sprawdzi, co robiliście.
– Ej, ja nie zamierzam się z nim bzykać – mówię stanowczo.
– Nie jest taki zły. – Emily uśmiecha się szeroko.
– Weź! To może sama się z nim prześpij? Podobno facetów bardziej kręcą blondynki, więc już masz u niego plusa – fukam i stając na chwiejnych nogach, poprawiam sukienkę, która ledwo zakrywa mi tyłek. – Idę poszukać Connora. Będzie musiał mi poprawić humor po spotkaniu z tym kujonem.
Connor nie jest moim chłopakiem. Tak naprawdę oficjalnie nigdy żadnego nie miałam. Owszem, spotykam się z facetami, ale żaden nie zasłużył na to, by nazywać się moim chłopakiem. Connor mocno się stara, ja jednak nie chcę się angażować w związek. Tak jest dobrze. Przynajmniej teraz nie wyjdzie na to, że go zdradzam.
Chwila nieuwagi i przegrałam zakład z Jess. To nie jest tak, że my jesteśmy rywalkami. My po prostu się nienawidzimy. Odkąd wygryzłam ją ze stanowiska kapitana drużyny cheerleaderek, ma ze mną jakiś problem. Nie potrafi zaakceptować tego, że jestem od niej lepsza. Właściwie jestem najlepsza i nie zamierzam fałszywie udawać, że jest inaczej. No cóż, mnie albo się kocha, albo nienawidzi. Jestem szczera, dbam o dobrą reputację, nie z każdym muszę się przyjaźnić. Owszem, bywam wredna, ale nie jestem w tym sama. Nie mam zamiaru być potulną owieczką, stać z boku i obrywać za samo istnienie. Albo jest się twardym, albo cię zniszczą.
– Hej, mała – słyszę za sobą i czuję obejmujące mnie ramiona.
– Jeszcze raz to zrobisz – odwracam się gwałtownie – a możesz o mnie zapomnieć.
– Nie spinaj się tak, słonko. – Connor mierzy mnie wzrokiem. – Wyglądasz po prostu… Wow! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie kusisz. – Przyciąga mnie do siebie, ale uwalniam się z jego objęć.
– Poczułam. – Zwracam uwagę na jego wybrzuszenie w spodniach.
– To co? Idziemy na górę? – Wskazuje na schody.
Och, chciałabym.
– Nie teraz. Jak będziesz grzeczny, dostaniesz dziś nagrodę – mruczę seksownie.
– Chcę tylko ciebie – chrypi i znów mnie do siebie przyciąga. – Całej! – podkreśla.
– Jak będziesz grzeczny, Connor – powtarzam i przysuwam swoje usta do jego warg, by delikatnie je musnąć.
– Ja pierdolę, Scarlett, jestem już taki twardy, że nie wiem, jak wytrzymam – jęczy w moje wargi.
Oj, Connor, Connor, zawsze jesteś taki napalony.
Celowo przesuwam dłonią po jego twardym kroczu, masując je i lekko ściskając, a on odchyla nieco głowę do tyłu, zaciskając usta. Wystarczy mu dosłownie chwila ze mną i już jest gotowy. Tym razem jednak będzie musiał poczekać.
– Doczekasz się, spokojnie – zapewniam go.
Chwilę później, przecisnąwszy się przez tłum imprezowiczów, wracam do Emily. Dobrze wiem, że Jessica wkrótce się tu zjawi, i już zaczynam się irytować. Urwę jej głowę, jeśli komukolwiek o tym powie. O zakładzie wiedzą tylko jej dwie przyjaciółki i Emily. Em nie zrobi mi takiego świństwa, ale jeśli któraś z nich coś powie, to chyba obedrę je ze skóry. Wiem, że Jess celowo wybrała imprezę, by ktoś nas zauważył, ja jednak zachowam pełną dyskrecję. Nikt nie zobaczy mnie i Jasona razem.
– Oho! Wiedźma tu jest. – Emily się zrywa.
– Pamiętasz nasz plan? – upewniam się.
– Tak, tak – przytakuje. – Włączę stoper. Dokładnie po pięciu minutach Jason do ciebie dołączy.
– Ostatni pokój po prawej stronie – przypominam.
– Pamiętam.
– Jest i nasza królowa – słyszę kpiący głos Jess.
– Jak widzisz. – Odwracam się z cwanym uśmiechem. – I całkiem dobrze się bawię.
– Zaraz będziesz się bawić lepiej, bzykając się z kujonkiem.
– Mam z nim spędzić dwie godziny.
– Masz go przelecieć, rozumiesz? – syczy nade mną, bo jest nieco wyższa. – Jason mi wszystko wyśpiewa, więc nie oszukuj, bo dowie się cała szkoła.
– Dziwka! – rzucam.
– Choć nie wiem, czy tego nie przełożyć. – Mierzy mnie wzrokiem. – Jesteś pijana, a chcę, żebyś bardzo dobrze zapamiętała noc z Jasonem – drwi ze mnie.
– Pieprz się, Jessica! – mówię z pogardą.
– Pieprzyć to zaraz będziesz się ty. – Śmieje się. – Twój Romeo już tu jest. – Wskazuje na drzwi, a ja czuję nieprzyjemny dreszcz. – Ruszaj, królowo, przegrałaś zakład. – Chichocze.
– Jeśli piśniesz komuś choćby słowo.
– Będę milczeć jak grób – obiecuje i kładzie palec na ustach.
Podła żmija! Dokańczam drinka i tak jak się umówiłam z Emily, idę na górę. Za jakie, kurwa, grzechy!
Na szczęście właściwie wszyscy są już tak wstawieni, że nikt nie zauważył, jak wchodziłam do pokoju. Pierwszy raz się tak stresuję, ale może zagadam go przez ten czas i jakoś to będzie? Ale się załatwiłam! Z pewnością przesadziłam z drinkami, bo kręci mi się w głowie i jeśli Jason zaraz tu nie przyjdzie, to zasnę. Kiedy kładę się do łóżka, drzwi się otwierają i wchodzi chłopak. Wzdycham niezadowolona, ale myśl, że pocieszę się Connorem, pozwala mi to jakoś przetrwać.
– Sca… Scarlett, cześć – mówi drżącym głosem.
Kręcę głową i podciągam się, a on cały się trzęsie. Wiedziałam, że Jessica wybierze najmniej atrakcyjnego chłopaka w szkole. Przecież o to chodziło. Niski szatyn, o brązowym oczach, ze sporą nadwagą i kompletnie niedopasowanymi okularami. Zasłaniają mu pół twarzy. Może gdyby o siebie zadbał, popracował nad sylwetką, pozbył się tego trądziku, to może jakaś dziewczyna by się nim zainteresowała? Ale z pewnością nie ja.
– Boisz się mnie? – pytam.
– Nie, nie, po prostu…
– Onieśmielam cię? Podniecam? – Mierzę go wzrokiem, klęcząc na łóżku. Nie jest na pewno obiektem moich westchnień.
– Bardzo – odpowiada nieśmiało. – Jesteś śliczna, tylko ja tak naprawdę nie wiem, co tu robię. – Potrząsa głową. – Jessica kazała mi przyjść na tę imprezę, obiecując jakąś nagrodę.
– I niczego się nie domyślasz?
– Ale czego?
– Ja jestem twoją nagrodą – wyjaśniam i przesuwając dłońmi po ciele, widzę, jak bardzo go to podnieca. Chryste, ten chłopak zaraz spuści się w spodnie.
– A… ale… ja… ja nie rozumiem – jąka się zmieszany.
– Podejdź bliżej, Jasonie.
Muszę być dla niego miła. Może wtedy przekonam go, by oszukał Jessicę. Przecież nikt oprócz nas nie musi wiedzieć, że do niczego nie doszło. Posiedzimy tu te przeklęte dwie godziny, może chwilę się prześpię, a potem będzie w końcu normalnie i ta suka da mi spokój.
Chłopak niepewnie podchodzi i siada na krześle obok łóżka.
– Jasonie, będę z tobą szczera – zaczynam. – Jess uważa, że między nami do czegoś dojdzie, ale przecież nie możemy się zmuszać – przekonuję go. – Nie ma między nami chemii, a seks to coś więcej.
– Bardzo cię lubię, Scarlett – mówi nieśmiało. – Ja nawet cię…
Kurwa!
– Słuchaj – przerywam mu, bo chyba wiem, co chce powiedzieć. – Możemy się kiedyś umówić na jakąś kawę, a teraz może po prostu…
– Mam potwierdzić Jessice, że przespałem się z tobą? – kończy za mnie.
– Mógłbyś? – Robię do niego maślane oczy.
– Skoro tego chcesz. – Zawiedziony wzrusza ramionami, po czym wstaje z krzesła z zamiarem wyjścia z pokoju.
– Ej, zaczekaj! – Zatrzymuję go. – Mamy spędzić tu dwie godziny.
– Jasne. – Rozkłada bezradnie ręce.
– Położę się, trochę kręci mi się w głowie – dodaję. – Pomógłbyś mi tylko z sukienką? – pytam i odwracam się do niego tyłem.
To najbardziej niewygodna sukienka na świecie. Cholernie mnie ściska i ciągle przesuwa się do góry, ale wiem, jak działa na facetów.
Jason nic nie mówi, lecz po chwili czuję jego drżące dłonie przesuwające się po moich plecach. Nie wiem tylko, dlaczego przez moje ciało przebiega dreszcz. Przecież on mnie nie podnieca. Chłopak przysuwa się do mnie, a ja czuję jego ciepły oddech na karku.
Hmm, to przyjemne.
Chyba za dużo wypiłam, bo jego dotyk wcale nie jest odrażający, wręcz przeciwnie – w dziwny sposób mnie podnieca. Jason składa gorące pocałunki na moim karku, pozostawiając na skórze palące ślady. Jego usta są takie miękkie, aksamitne. Zupełnie nie tego się spodziewałam.
– Jason… – jęczę i odchylam głowę na bok, dając mu do siebie lepszy dostęp.
Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale drżę pod wpływem jego dotyku. Próbuję się opanować, jednak jest to silniejsze ode mnie. Nawet moja bielizna robi się wilgotna i zaczynam mieć ochotę na seks. Jason nie jest moim wymarzonym partnerem, zdecydowanie wolałabym być teraz z Connorem, ale to kujon przyprawia mnie o dreszcze.
Nie mam na sobie stanika, więc już po chwili czuję jego dłonie pieszczące moje piersi. Masuje je subtelnie, podszczypując i lekko ściskając. Najchętniej skarciłabym samą siebie, ale skoro jest to przyjemne, to dlaczego mam sobie tego odmawiać. Dziwne, że Jason wie, jak się obchodzić z dziewczynami. Wiecznie chodzi z nosem w książkach i pewnie nigdy się nie całował, nie mówiąc już o seksie. Kiedy przesuwa dłońmi po moim brzuchu, kierując je niżej, aż do mojej cipki, nie wytrzymuję. Mam ochotę, by mnie przeleciał. Gwałtownie odwracam się do niego przodem i zaczynam go rozbierać. Jason nie całuje mnie w usta, ale pieści moją szyję, pozostawiając na niej palące ślady. Gorączkowo chwytam za jego pasek, po czym rozpinam rozporek i ściągam mu spodnie. Czuję, jak drży zestresowany, ale nic nie mówi. Cicho jęczy, a kiedy przesuwam dłonią po jego kroczu, wydaje z siebie krótki erotyczny syk. Zsuwam mu bokserki i choć nie widzę jego męskości, to wyczuwam, że jest spory.
– Bzykałeś się już wcześniej? – pytam, bo jestem tego bardzo ciekawa.
– Tak – odpowiada, czym mnie kompletnie zaskakuje.
– Mam na myśli seks z dziewczyną – precyzuję, bo nie wiem, czy mówimy o tym samym.
– Wiem, Scarlett. Nie jestem prawiczkiem – oświadcza.
Poważnie? Jason bzykał się z jakąś laską? Jestem zbyt niecierpliwa, by teraz dopytywać, kto to był. Mam ochotę poczuć już go w sobie.
Kładę się na pościeli i zdejmuję majtki, a on wpatruje się w moją kobiecość jak zahipnotyzowany, nieśmiało zasłaniając krocze.
– Skoro wiesz, co robić… – mruczę i rozchylam nogi.
– Scarlett… – jęczy, po czym szybko zdejmuje bokserki.
– Och… – wyrywa mi się i przygryzam wargę na widok jego fiuta. Nie sądziłam, że jest tak hojnie obdarzony przez naturę. Miałam zupełnie inne wyobrażenie, choć właściwie nie miałam żadnego, bo on mnie po prostu nie interesuje.
Jason opada na mnie, podciąga moją nogę i płynnym ruchem wbija się we mnie. Zdecydowanie wie, co robić. Jęczę głośno, zaciskając dłonie na pościeli, a on zaczyna się szybko poruszać we mnie. Jest duży, gruby i wypełnia mnie aż po brzegi. No tego to się nie spodziewałam.
Z każdym ruchem wbija się we mnie mocniej i głębiej, tak jak lubię. I ta myśl mnie przeraża. Wbrew opinii, która o mnie krąży, nie pieprzę się z każdym. Dziewictwo straciłam ze studentem z wymiany, a po nim był już tylko Connor.
– Weź mnie od tyłu. Chcę poczuć cię mocno i głęboko – szepczę mu do ucha, a on posłusznie spełnia moją prośbę.
Gdy wysuwa się ze mnie, czuję niedosyt, ale już po chwili znów zatapia się w moim wnętrzu. Trzyma mnie mocno za biodra i zaczyna ostro pieprzyć. Wypinam się mocniej w jego stronę, a on energicznie przyspiesza, coraz głośniej powarkując. Wiem, że jest już blisko, zresztą i ja ledwo powstrzymuję nadchodzący orgazm. Nabija mnie agresywnie na siebie, wchodząc do samego końca, i równocześnie szczytujemy głośno i intensywnie.
Przegrałam? A może właśnie wygrałam?ROZDZIAŁ 1
Scarlett
Powroty nie zawsze są łatwe. Inaczej jest, gdy wracasz do kogoś, a inaczej, gdy pojawiasz się ponownie po nagłym zniknięciu. Ludzie będą pytać dlaczego, jaki był powód, ale przecież nie muszą znać prawdy. Ja dziś po ośmiu latach wracam do rodzinnego miasta. Podobało mi się w Middlebury, choć należałam do tych dziewczyn, które albo się kocha, albo nienawidzi. Nie byłam też przykładem do naśladowania. Wstydzę się, że wykorzystywałam innych, by osiągnąć swój cel, i przykro mi, że tak wielu z nich zraniłam. Niestety najbardziej ucierpiał na tym zupełnie niewinny chłopak, Jason Riggs.
Jason był w równoległej klasie. Czasami pomagał mi w prezentacjach. Właściwie robił je za mnie, nie oczekując niczego w zamian. Znając siebie z tamtego okresu, pewnie nie zawsze powiedziałam mu „dziękuję”, za to sprawiłam, że stał się pośmiewiskiem całej szkoły. Mimo upojnych chwil we dwoje postanowiłam wszystkiemu zaprzeczyć. Nie mogłam pozwolić, by Jessica była górą i triumfowała jeszcze bardziej. Tamtego dnia widziałam go po raz ostatni. Upokorzony przeze mnie wyjechał do ojca, do Seattle. Zachowałam się wrednie i nie będę oszukiwać samej siebie, że było inaczej.
Tak naprawdę miałam tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę, Emily. Wątpię, by została w mieście, a nawet gdyby tak było, to po moim wyjeździe bez pożegnania z pewnością nie chce mnie znać. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Trzy lata temu zmarł mój tata i nie widziałam sensu, by wracać. Mama przekonała mnie jednak, że jeśli nie mogę zmienić przeszłości, to może chociaż spróbuję popracować nad przyszłością. Od przyjaciółki mamy, pani Wright, wiem, że pół roku temu Jason wrócił do miasta, aby się zaopiekować chorą matką. Nie liczę na wiele, ale chcę go przeprosić. Chcę, by wiedział, że naprawdę mi przykro.
Mama próbuje mnie namówić do ponownego otwarcia warsztatu samochodowego taty. Tata był najlepszym mechanikiem w mieście, ale po jego śmierci zakład został zamknięty. Ja się na tym nie znam. Musiałabym poszukać dobrych mechaników i ogólnie zapoznać się z prowadzeniem firmy. W Nowym Jorku poniekąd spełniłam swoje marzenia, bo studiowałam taniec i zostałam licencjonowanym instruktorem zumby. Pracowałam na to, by zdobyć uprawnienia pozwalające mi w przyszłości otworzyć własną szkołę taneczną. Na razie moje plany będą musiały zaczekać, bo niestety finansowo nie dam rady, a jeszcze kilka kursów przede mną. Dlatego zastanawiam się nad propozycją mamy. Spróbuję też znaleźć coś dorywczo. Sama nie wiem… Wiem za to, że wieść o moim powrocie szybko się rozniesie i Jason wkrótce się dowie. Może i jestem zbyt wielką optymistką, ale bardzo bym chciała, by mnie wysłuchał i może wybaczył.
* * *
– I jak, podoba ci się? – Odwracam się w stronę Hailey, ale ona jakoś nie wykazuje zadowolenia. Wzrusza obojętnie ramionami i robi obrażoną minę. Unoszę lekko jej podbródek i spoglądam w jej śliczne, orzechowe oczy. – Mogłabyś cokolwiek powiedzieć.
– Chcę wrócić do Nowego Jorku – mówi oburzona.
– Hailey, rozmawiałyśmy o tym – przypominam jej.
– Nie, nie rozmawiałyśmy. Powiedziałyście mi, że musimy się przeprowadzić – wyrzuca mi, a ja ze zdziwienia unoszę brwi.
– Hailey…
– Nie znam tu nikogo. – Splata ostentacyjnie dłonie.
– Poznasz.
– W Nowym Jorku miałam koleżanki – dodaje.
– Oj, dziecko, tu też będziesz miała – wtrąca moja mama, wyciągając ostatnią walizkę z samochodu. – Jutro odwiedzimy moją przyjaciółkę, ma wnuczkę, która jak ty ma siedem lat.
– A co, jeśli jej nie polubię albo ona mnie?
Przewracam oczami na kolejne przemądrzania tej małej.
– Ja nie wiem, po kim ty odziedziczyłaś ten pesymizm – rzuca mama, a ja znowu przewracam oczami. – Widziałam to – upomina mnie. – Uważaj, bo tak ci zostanie.
– Z pewnością – prycham.
– Chodźcie, moje dziewczyny, bo zaraz całe miasto zleci się, by nas przywitać, i nie zdążymy się rozpakować – dodaje, po czym niemalże wpycha nas do środka.
Powrót tutaj nie był moim pomysłem, tylko mamy, ale jestem jej to winna. To przeze mnie wyjechałyśmy, przeze mnie spędzili z ojcem te lata oddzielnie i przeze mnie nie było jej przy nim, gdy zginął. Tata jechał samochodem, gdy nagle miał zawał i zderzył się z jadącym naprzeciwko tirem. Długo nie mogłyśmy dojść po tym do siebie. Oczywiście byłyśmy z mamą na pogrzebie, ale nie mogłyśmy tu zostać. Ten dom przypominał mamie tatę. Nie wiem, czy teraz jest gotowa na powrót, ale ja mam pewną niezałatwioną sprawę z przeszłości i zdaniem mamy spokój odnajdę tylko wtedy, gdy porozmawiam szczerze z Jasonem.
Rozmowa?
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby w ogóle nie chciał ze mną gadać.
Przed powrotem wynajęłyśmy ekipę, która odświeżyła dom. Wszystkiego dopilnowała pani Wright, najlepsza przyjaciółka mamy, dlatego możemy od razu się wprowadzić. Jest czysto i schludnie. Część mebli wymieniono, dlatego obecny dom zupełnie nie przypomina tego starego, ale myślę, że to dobrze. Wszystkie nasze stare rzeczy są w garażu i na dniach przebierzemy, co chcemy sobie zostawić. Jutro dojedzie reszta naszych bagaży, gdyż firma transportowa miała mały poślizg. Dom nie jest duży: na dole salon z kuchnią, sypialnia, łazienka i mały pokój gościnny, na piętrze dwie sypialnie i łazienka. Hailey zajmie mój dawny pokój. To kochana dziewczynka. Jest całym naszym światem, oczkiem w głowie.
Chyba najtrudniej będzie mi ruszyć z warsztatem taty. Oczywiście wolałabym pracować w zawodzie, ale tu, w Middlebury, raczej nie mam na co liczyć. No i jeszcze będę się musiała zmierzyć ze znajomymi sprzed lat. Modlę się w duchu, by się okazało, że wszyscy się porozjeżdżali, ale nie liczę na takie szczęście.
Przyjazd tutaj jest też pewnego rodzaju sprawdzianem mojego związku z Loganem. Spotykamy się od dwóch lat, ale ostatnio coś się wypaliło. Logan jest instruktorem tańca i poznaliśmy się właśnie poprzez taniec. Początkowo widywaliśmy się tylko na zajęciach w szkole, z czasem zaczęliśmy się spotykać. Ale przez ostatni rok oddaliliśmy się od siebie. Logan często wyjeżdżał na obozy taneczne, konkursy, ja zajęłam się zumbą. Nie mówię, że się nie stara, bo gdy wraca, poświęca mi cały czas. Zdaję sobie jednak sprawę, że związek na odległość się nie sprawdza. Nim zdążę się nim nacieszyć, on wyjeżdża. Ja potrzebuję stabilizacji. Potrzebuję kogoś, kto jest przy mnie.
Wieczorem zaglądam do Hailey, która postanowiła sama rozpakować swoje rzeczy i poukładać ubrania w szafie. W końcu!
– Hej, mała – mówię, wchodząc do jej pokoju. – Skończyłaś?
– Nauczysz mnie wiązać sznurówki? – pyta, podnosząc na mnie swoje duże orzechowe oczy.
– A mogę jutro? Może ci poczytam – proponuję.
– Możesz – odpowiada i wskakuje na łóżko, robiąc mi miejsce. – A ja będę chodziła tu do szkoły?
– Tak, no jasne – potwierdzam. Biorę jej ulubioną książkę z bajkami i siadam obok niej.
– Myślisz, że będę miała tu koleżanki? – pyta smutno.
– Hailey, na pewno. – Nachylam się i całuję ją we włoski. – Nie będziesz sama zaczynać szkoły, więc z pewnością poznasz nowe koleżanki.
– A będę mogła zadzwonić do Belindy? – To koleżanka, z którą najbardziej się przyjaźniła w Nowym Jorku.
– Będziesz mogła. – Uśmiecham się do niej i w końcu widzę ulgę na jej twarzy. – To co, zaczynamy? – pytam, a ona przytakuje.
Rano Hailey wstaje jako pierwsza i mnie budzi. Typowy z niej ranny ptaszek, ale to dobrze, bo nie ma problemu ze wstawaniem do szkoły. Idziemy do kuchni i robię jej śniadanie, a sobie kawę. O tak wczesnej porze nie jestem w stanie nic przełknąć oprócz kawy. Koło południa pojadę do warsztatu i zorientuję się, czy w ogóle jest sens go otwierać. Po śniadaniu Hailey ogląda bajkę w telewizji, ja przygotowuję mięso na obiad, a mama kończy przeglądać rzeczy w garażu.
– I jak, znalazłaś coś ciekawego? – pytam ją, gdy wraca do środka.
– Kilka staroci – odpowiada. – Jest trochę twoich zdjęć szkolnych, pamiątki, puchary, medale i nawet korona królowej balu – wymienia, a przez moje ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz.
To był ten okres…
– A to nic nie potrzebuję – rzucam obojętnie i wzruszam ramionami, odwracając się, by nie widzieć karcącego spojrzenia mamy.
– Skoro tak uważasz – kwituje, po czym zwraca się do Hailey: – To co, ja się przebiorę i pójdziemy do mojej przyjaciółki?
– Okej – zgadza się dziewczynka.
Cholera, muszę o czymś przypomnieć Hailey. Podchodzę do niej, upewniając się, że mama, która poszła do łazienki, mnie nie zauważy.
– Hailey – kucam obok niej – pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o pewnej sprawie, zanim wyjechałyśmy z Nowego Jorku?
– Masz na myśli TĘ sprawę? – podkreśla, a ja przytakuję.
– I pamiętasz naszą grę? – upewniam się.
– Chcesz w nią zagrać?
– A mogłybyśmy przez pewien czas, ale tylko wtedy, kiedy ci powiem? – Parszywie się z tym czuję, lecz na razie muszę to robić.
– Jak chcesz – odpowiada nieco zawiedziona.
– Obiecuję ci, że to nie potrwa długo.
– Idę włożyć buty. – Ignoruje mnie i idzie do holu.
Szlag!
Podnoszę się, odwracam i od razu natrafiam na mamę, a jej spojrzenie mówi, że jednak słyszała naszą rozmowę.
– Znowu zaczynasz? – beszta mnie.
– Mamo, nie teraz.
– Scarlett, weź się w końcu w garść. Chyba po coś tu wróciłaś. – Oho, teraz będzie mnie opieprzać.
– A czy mogę to zrobić po swojemu? Potrzebuję czasu. – Zaczynam się irytować. Nie lubię, jak mama mnie popędza.
– Owszem – przytakuje. – Możesz zacząć od zapisania Hailey do szkoły.
– A ty nie możesz tego zrobić? Dyrektorka za mną nie przepadała.
Oczywiście wiem dlaczego. Chcąc jej dokuczyć, rozpuściłyśmy plotkę po szkole, że jej mąż się do mnie przystawiał i nawet spotkałam się z nim. Nigdy do niczego takiego nie doszło, ale to była kara za odwołanie imprezy.
– Dobrze, zrobię to – zgadza się niechętnie mama. – Pomóż siostrze ze sznurówkami – dodaje chłodnym tonem tak, by Hailey nie słyszała.ROZDZIAŁ 2
Scarlett
Korzystam z okazji, że mama z Hailey poszły do pani Wright, i wybieram się do warsztatu taty. Mimo ładnej pogody i tego, że lubię spacerować, jadę samochodem. Póki co wolę unikać spotkań z ciekawskimi sąsiadami, choć wiem, że długo się przed nimi nie ukryję. Wolałabym też na razie nie natknąć się na Jasona. Chciałabym się jakoś do tego przygotować, ale zupełnie nie wiem jak. Czasu też pewnie nie będę miała za dużo.
Middlebury to małe miasteczko, gdzie właściwie każdy zna się z każdym. Nie ukryję się długo, zwłaszcza że kiedyś było o mnie tutaj głośno. Owszem, szkoła dbała o to, aby były to dobre wieści, i głównie dotyczyły sukcesów w cheerleadingu, ale niestety niektóre dziewczyny wywlekały najbrudniejsze skandale. Nie jestem tą samą osobą, ale nie mam zamiaru udowadniać im tego na siłę. Zależy mi tylko na rozmowie z Jasonem. Nieważne, co sobie pomyśli, byle tylko mnie wysłuchał.
W drodze do warsztatu taty przejeżdżam ulicą, przy której mieszka Jason. Rozglądam się nieco, ale nie zauważam nic szczególnego. Z tego, co wiem, jego mama jest obłożnie chora. Mieszka z nią siostra Jasona, Kimberly, ale niedługo wraca na uczelnię. Studiuje dziennikarstwo w Detroit. W czasie roku akademickiego zazwyczaj przyjeżdżała do domu co weekend, ale od kiedy jest Jason, bywa w nim rzadziej. Spędziła jednak całe wakacje w Middlebury, pomagając bratu w opiece nad matką. Oczywiście wszystko wiem od mamy, która przeprowadziła małe śledztwo, zanim tu wróciłyśmy.
Parkuję przed warsztatem i wysiadam z auta. No niezbyt ciekawie to wygląda. Zaśniedziały, wiszący na jednym uchwycie szyld i wybita szyba w oknie z kratą świadczą tylko o tym, że od dawna nikt tu nie przychodzi. To miejsce wygląda na opustoszałe i czeka mnie sporo pracy, jeśli będę chciała tchnąć w nie życie. Tylko jak to zrobić, skoro nie mam o tym zielonego pojęcia?
Do środka wchodzę głównym wejściem i rozglądam się po wnętrzu, które nie jest w takim nieładzie, jak bym się spodziewała. Owszem, w powietrzu unosi się niezbyt przyjemny ostry zapach, jest pełno kurzu, ale wszelkie narzędzia i inne rzeczy są poukładane. Kiedy przyjechałyśmy z mamą na pogrzeb, tak naprawdę nawet tu nie zajrzałyśmy. Zabrałyśmy tylko wszystkie papiery z biura, a warsztat po prostu zamknęłyśmy. Opuściłam miasteczko jeszcze tego samego dnia; mama została kilka dni dłużej, by pozałatwiać wszystkie sprawy, po czym wróciła do Nowego Jorku. To wtedy utwierdziła mnie w przekonaniu, że więcej tutaj nie przyjedziemy, jednak stało się inaczej i dziś stoję w warsztacie taty, zastanawiając się, jak to wszystko ma wyglądać.
Przechodzę do biura, by zobaczyć, czy nie zostało coś, co może mi się przydać. Najchętniej przerobiłabym to miejsce na szkołę tańca, ale nie mogę tego zrobić tacie. Wiem, jak je uwielbiał. Próbował zaszczepić we mnie miłość do samochodów, co mu się nie udało. Myślę, że marzył o synu, który odziedziczyłby jego pasję i przejął po nim warsztat. Kompletnie się na tym nie znam, ale chociaż spróbuję.
Przeglądam jakieś dokumenty, które tu zostały, jakieś teczki, książki i zdaję sobie sprawę, że to naprawdę dla mnie czarna magia.
Cholera jasna!
Przecież nie może być tak źle.
W szufladzie, pod stertą jakichś ulotek znajduję kilka moich zdjęć z tatą. Tęsknię za nim, a na samo wspomnienie po policzku spływa mi łza. Nagle słyszę jakiś hałas. Chyba już nie jestem tu sama. W strachu sięgam po klucz francuski, który leży w kącie, i ostrożnie wychodzę z biura. Tyłem do mnie stoi jakiś facet.
– Nie ruszaj się – odzywam się, a on się odwraca. – Zabroniłam ci się ruszać.
– Spokojnie – unosi ręce i śmieje się lekko – nie jestem uzbrojony. Możesz to odłożyć. – Wskazuje na klucz.
– Nie znam cię, nie wiem, kim jesteś. – Wzruszam ramionami.
– I chciałaś mnie potraktować kluczem francuskim? – Czuję, że ze mnie drwi. – Znalazłoby się tu kilka jeszcze innych ciekawych rzeczy.
Brawo, Scarlett! Chyba jestem przewrażliwiona. Odkładam klucz, ale nadal z uwagą spoglądam na chłopaka, choć wcale nie wygląda mi na jakiegoś włamywacza.
– Więc kim jesteś?
– Jestem Aron – odpowiada i wyciąga do mnie rękę.
– Scarlett – przedstawiam się i trochę niepewnie ściskam dłoń chłopaka. – A co ty tu właściwie robisz? Wpadasz od czasu do czasu do zamkniętego warsztatu? – pytam podejrzliwie.
– Nie, nie, spokojnie. – Potrząsa głową. – Sąsiad z naprzeciwka, pan Johnson, zadzwonił do mnie i powiedział, że ktoś się kręci po warsztacie, więc przyjechałem sprawdzić.
– Jacy czujni sąsiedzi.
– Nie pamiętasz mnie, prawda?
– Nie bardzo. – Mierzę wzrokiem jego sylwetkę, ale go nie kojarzę.
– Kilka dni przed twoim wyjazdem zacząłem pracować w tym warsztacie z twoim ojcem – wyjaśnia.
– Och…
– Zawsze o tobie mówił, miał twoje zdjęcie. Zresztą i tak bym cię zapamiętał, bo byłaś śliczna – wyznaje z lekkim rumieńcem.
– Byłam… – powtarzam cicho, jednak on to słyszy.
– Źle to zabrzmiało. – Zmieszany drapie się po karku. – Nadal jesteś śliczna. Wyrosłaś – dodaje, nie odrywając ode mnie wzroku, a teraz to moje policzki pokrywają się purpurą.
– Okej, bo robi się niezręcznie.
– Przepraszam. – Uśmiecha się. – A planujesz ponownie otworzyć zakład? – pyta z zainteresowaniem.
– Sama nie wiem. – Kręcę głową. – Nie znam się na tym, na prowadzeniu warsztatu samochodowego, to nie moja branża.
– A co jest twoją branżą? – dopytuje.
– Taniec i zumba – odpowiadam ciepło. – Chciałabym kiedyś otworzyć szkołę tańca, ale póki co chyba muszę warsztat.
– Ze szkołą tańca może być nieco trudniej, ale z zakładem pomogę ci – proponuje.
– W sensie? – dociekam.
– Jeśli będziesz chciała otworzyć, możesz na mnie liczyć – wyjaśnia. – Co prawda ja nie szukam posady, ale znam chłopaków, którzy chętnie zaczęliby tu pracę – dodaje.
– Dlaczego chcesz mi pomóc? – pytam nieco podejrzliwie.
– A dlaczego nie? – Wzrusza ramionami. – Zresztą dzięki praktyce u twojego ojca sam teraz prowadzę warsztat.
– Wystarczy klientów na dwa warsztaty?
– Jasne! Tym absolutnie nie powinnaś się martwić.
I co ja mam zrobić? Na pewno muszę nad tym poważnie pomyśleć. Nie potrafię siedzieć bezczynnie, a znalezienie pracy w moim zawodzie będzie graniczyło z cudem. Robiłam obliczenia i wiem, ile potrzebuję na dodatkowe kursy, a za jakieś dwa lata na otwarcie szkoły, niestety wciąż brakuje mi pieniędzy. Nie mam też pojęcia, co planuje Logan. Czy będzie chciał się tu przenieść i zamieszkać z nami? O czym ja myślę? Najpierw powinnam się zastanowić, czy nasz związek w ogóle jeszcze istnieje.
Jakiś czas później wracam do domu, ale mamy z Hailey jeszcze nie ma. Dobrze, żeby mała złapała kontakt z tą dziewczynką. Potrzebuje przyjaciół. Wiem, że tęskni za Belindą. Ale to cudowna osóbka i jestem pewna, że szybko się tutaj zadomowi.
Moje myśli zaprząta też Jason. Nie wiem, jak z nim porozmawiać. Czy zdobyć jakoś jego numer i zadzwonić? Czy zdać się na żywioł i przypadkowe spotkanie? Mam świadomość, jak okropnie go potraktowałam po tamtym spotkaniu, i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać.
Niedługo potem do domu wraca mama z Hailey. Mała jest szczęśliwa, polubiły się z Cristi i nawet umówiły, że będą siedziały obok siebie w szkole. Okazało się, że wnuczka pani Wright jest w tym samym wieku co Hailey i razem rozpoczną nowy rok szkolny. Czuję ulgę, bo najbardziej się o nią martwiłam. Jak te zmiany na nią wpłyną, jak odnajdzie się w nowym miejscu, wśród nowych ludzi? Mama była z Hailey w szkole i pokazała jej gablotę poświęconą cheerleadingowi. Tam czas się zatrzymał, tam jestem kapitanem drużyny, gwiazdą szkoły i, o dziwo, moja córka jest ze mnie dumna.
– I co sądzisz o warsztacie ojca? – pyta mama.
– Sama nie wiem – odpowiadam zamyślona. – Nie jest chyba tak źle, ale nie mam pojęcia, czy uda mi się to pociągnąć.
– Wiesz, warsztat przynosił znaczne dochody – zauważa mama.
– Bo tata był mechanikiem, a co ja, tancerka, mam o tym wiedzieć? A właśnie, mamo, czy kojarzysz jakiegoś Arona, który pracował z tatą? – Nie chodzi o to, że nie uwierzyłam Aronowi, ale może mama powie mi o nim coś więcej.
– Aron, Aron… – powtarza pod nosem.
– Wysoki brunet, ciemne oczy, dosyć szczupły – podpowiadam jej.
– Tak, pamiętam go, zapomniałam tylko nazwisko… Czekaj! Aron Kinley – przypomina sobie. – Jego rodzice się rozwiedli i on wrócił do panieńskiego nazwiska matki. A czemu o niego pytasz?
– Spotkałam go w warsztacie – odpowiadam.
– Poprosiłam go po pogrzebie, żeby w miarę możliwości tam zaglądał, przynajmniej na początku – wyjaśnia. – Po prostu by dał znać, gdyby coś się stało, ale sądziłam, że odpuścił.
– Wiesz, podobno sąsiad z naprzeciwka ma na wszystko oko – dodaję.
– Och, stary Johnson? – prycha. – On mógłby być naszą informacją miejską, zawsze wszystko wie. – Śmieje się.
– Aron obiecał mi pomoc, jeśli zdecyduję się na otwarcie zakładu – wyznaję trochę na własne ryzyko, bo wiem, że dla mamy to idealna wiadomość.
– To czym ty się w ogóle martwisz?
A nie mówiłam!
– Chciałam się rozejrzeć za kursem – rozmyślam głośno.
– Myślę, że spokojnie pogodzisz jedno z drugim – mówi pokrzepiająco.
– Zapytam może w ośrodku, czy nie mieliby czegoś dla mnie – zastanawiam się. – To małe miasteczko, ale może trzy, cztery grupy udałoby mi się zorganizować.
– Będę twoją pierwszą kursantką. – Mam uśmiecha się szeroko.
– Mamo! – Przewracam oczami.
– Dobrze, już dobrze. – Wstaje z sofy i jeszcze na moment odwraca się do mnie. – Zrobić Hailey kolację? – pyta.
– Zaraz jej przygotuję – odpowiadam.
Wygląda na to, że moje marzenia będę musiała jeszcze odłożyć, ale widocznie tak musi być. Poukładam sobie wszystko, zorganizuję. Może jak już warsztat ruszy i znów zacznie przynosić zyski, to wtedy zrobię kursy? Może do tego czasu uda mi się załapać gdzieś jako nauczyciel tańca albo instruktor zumby? Ciekawe, czy będzie jakieś zainteresowanie?
W tańcu zakochałam się, będąc jeszcze dzieckiem. Mama wcześnie zapisała mnie na zajęcia taneczne, gimnastykę, a potem przyszła też miłość do cheerleadingu. Wymagało to ode mnie zaangażowania, dyscypliny, poświęcenia, ale nie żałuję ani minuty spędzonej na treningach. Owszem, kontuzje się zdarzały, na szczęście żadna nie była na tyle groźna, by wykluczyć mnie z uprawiania tego sportu. W Nowym Jorku postanowiłam się skupić na tańcu i na jednym z obozów poznałam zumbę. Bo zumbą rozpoczynaliśmy rozgrzewkę. Tak mi się spodobały te zajęcia, że po powrocie z obozu zapisałam się dodatkowo na zajęcia z zumby. W rezultacie dołożyłam sobie kolejny obowiązek, ale dzięki pomocy mamy udało mi się wszystko pogodzić. Zrobiłam kurs instruktora zumby i przez ostatni rok prowadziłam zajęcia w ośrodku. Chciałabym się podzielić tą pasją z innymi.
– A pójdziemy jutro na lody? – Hailey niczym małe tornado wbiega do pokoju i wskakuje na sofę obok mnie.
– Jasne, że tak – odpowiadam i przytulam ją.
– Nie lubię się bawić w tę grę – mówi smutniejszym głosem i podnosi na mnie te swoje piękne oczka.
– Hailey…
– Nie chcę już.
– Przepraszam cię, kochanie. – Całuję ją we włoski. – Nie powinnam była cię w to wciągać.
Czuję się podle. Kłamstwem chciałam zyskać trochę czasu, by jakoś się przygotować do spotkania z Jasonem, uporządkować to, ale nie wolno mi tego robić kosztem Hailey. Popełniłam błąd. Sama muszę się z tym zmierzyć. Nie mogę w to mieszać siedmiolatki; ona nie rozumie, dlaczego tak się dzieje, a ja nie powinnam tego od niej wymagać.
– To ja już nie będę w to grała.
– Dobrze, córciu. – Uśmiecham się do niej. – Wiesz, że bardzo cię kocham.
– Bardziej niż lody cytrynowe? – Chichocze.
– Pewnie, że tak – odpowiadam. – Kocham cię najbardziej na świecie.
– Ja ciebie też, mamusiu – mówi i wtula się we mnie.
– A co byś zjadła na kolację?
– Naleśniki! – odpowiada radośnie.
– Ale mnie załatwiłaś – prycham i potrząsam lekko głową, a Hailey posyła mi uroczy uśmiech.
Moja mała gwiazdka. Moja córeczka. Moja i Jasona…