-
nowość
-
promocja
Królowa dram - ebook
Królowa dram - ebook
Czy zdarzyło Ci się kiedyś marzyć o byciu szczuplejszą, piękniejszą, bardziej perfekcyjną? Eliza marzy dokładnie o tym samym… tylko że jej życie wymknęło się spod kontroli i wygląda zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanowała. Na co dzień gra rolę lojalnej BFF – mistrzyni od ogarniania problemów wszystkich swoich przyjaciół (przynajmniej tak jej się wydaje). Ale jej własny świat? Cóż, totalna masakra.
Miłość, praca, przyjaciele (czy na pewno nimi są?), rodzina, która nie akceptuje jej życia w stolicy. I właśnie wtedy przychodzi moment olśnienia: jak sama mówi, skoro życie „ucieka jej przez dłonie”, podejmuje decyzję, która zmienia wszystko – napisze książkę. Tyle że nie o sobie, lecz o życiu swojego przyjaciela Adasia. Czy to ją uratuje? Czy pogrąży jeszcze bardziej? Poznaj polską Bridget Jones, królową pomyłek, przekręceń i dram – bo przecież każdy kraj zasługuje na swoją Bridget!
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Obyczajowe |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8310-903-9 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aleksandra Gustaw-Wójtowicz, @love_ksiazkowe
Oryginalne i czasem mocno groteskowe spojrzenie na współczesną „warszafkę”. Główną bohaterkę można pokochać albo znienawidzić. Wybór jest Wasz!
Alek Rogoziński
To nie jest kolejna historia o perfekcyjnej dziewczynie. To opowieść o emocjach, które każda z nas zna: wstyd, pragnienie, zazdrość, miłość i głód – nie tylko na słodkie. Prawdziwa do bólu, śmieszna do łez.
Anna Natalia Kolasińska-Szemraj, „Rozmowy w dresie”ROZDZIAŁ I
I am beautiful no matter what they say,
Words can’t bring me down,
I am beautiful in every single way,
Yes, words can’t bring me down.
Christina Aguilera, _Beautiful_
– Może ciasteczko do kawki? Mamy fantastyczną bezę z truskawkami. Będzie świetnie pasować. Albo serniczek z białą czekoladą. Naprawdę jest przepyszny.
– Nie powinnam – rzuciłam nieśmiało.
Robiła to specjalnie, widziałam w jej oczach. Zawsze to robi. Przecież chcę się tylko napić kawy, dlaczego za każdym razem proponuje to okropne ciasto? No dobra, nie jest okropne, jest obłędne. Od dwóch miesięcy nie mogę się mu oprzeć, chociaż zawsze obiecuję sobie, że tym razem powiem „nie”. Dasz radę, Elizka, jesteś silną, asertywną kobietą. Wcale nie musisz go jeść. Przecież już wiesz, jak smakuje…
– To jak? – powtórzyła kelnerka. – Kawałeczek? Beza czy sernik?
Widziałam, jak kpi ze mnie! Na pewno myślała sobie: „Jesteś taka gruba, że pochłonęłabyś cały tort”. Uśmiechała się zachęcająco, ale już ja znam takie wydry, co śmieją się w duchu, licząc, że jeśli wszystkie ich klientki będą pulchne, to pozbędą się konkurencji na rynku hot singielek.
– Naprawdę nie powinnam. – Toczyłam wewnętrzną walkę. Weźmiesz czerwoną pigułkę, zostaniesz w świecie, w którym się urodziłaś, z kolei niebieska pozwoli ci wejść do Matrixa, gdzie poznasz prawdę o samej sobie. Zaraz, co ja pieprzę! Jaki Matrix! Prawdziwe piękno kryje się we mnie i żadne ciastko mu nie zaszkodzi. A zresztą, nie posłodzę cappuccino. – To może jednak bezę – odpowiedziałam. – Ale malutki kawałeczek.
– Świetny wybór – ucieszyła się wydra. – Ja wczoraj zjadłam trzy kawałki, taka była pyszna.
– Serio? I tak wyglądasz? – W wyobraźni właśnie dokonywałam na niej egzekucji. Blond loki tej chudej wydry oplotły jej szyję, nie pozwalając jej złapać tchu. Boże, dlaczego mnie nienawidzisz?! Czym zawiniłam?!
– Tak już mają chudzielce – odparła, jakby nie czuła palącej nienawiści w moim wzroku. – Kawka na zwykłym czy chudym?
– Chudym! – ryknęłam nieco głośniej, niż zamierzałam. Może dietetyczne mleko zrównoważy chociaż pięć procent kalorii, które wsunę w tej pięknej bezie, tak ochoczo oferowanej przez wydrę.
– Podam do stolika – odpowiedziała z uśmiechem, przechodząc do robienia kawy.
Poczłapałam w stronę stolika w kącie kawiarni. Uwielbiałam Nero i ten stolik. Miałam tu widok na cały lokal, nikt mi nie przeszkadzał. Tak jakbym była legalnie niewidzialna, jakby nikt nie zauważał ilości pochłanianych przeze mnie ciastek. Dziś jednak będę miała towarzystwo. Musiałam znaleźć lepsze miejsce. Wybrałam zatem kanapę na środku sali. W miejscu, w którym mnie oceniano. Zawsze bałam się opinii innych. Nie byłam perfekcyjna. Biorąc pod uwagę, że standardy perfekcyjności wyznacza Małgosia Rozenek, bliżej mi było do Buki z _Muminków_ niż do naczelnej gwiazdy TVN-u.
Odkąd pamiętam, zawsze byłam… duża. Użyłam określenia „duża”, bo chcę się poczuć lepiej. Krótko mówiąc, gruba. No cóż, trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Jestem zwyczajnie gruba. Właściwie to nie wiem dlaczego. Wcale nie jem dużo. Okej, więcej niż inni, ale nadal niedużo. Po prostu mam większy apetyt na słodkie. Choć osobiście uważam, że nie to jest powodem moich dodatkowych kilogramów. Ostatecznie wydry jadły trzy kawałki bezy, a ja tylko jeden. Niektórzy tak mają, tyją od powietrza. Tak, z tym założeniem szłam przez życie. Po prostu jestem gruba i już. Mam ładną buzię, piękne, długie, kasztanowe włosy i wielkie brązowe oczy. No i długie rzęsy. Bardzo długie. Fakt, że sztuczne, ale kto by tam wnikał w szczegóły. Rzęsy to rzęsy, a czego bozia ci nie dała, to kosmetyczka dosztukuje.
No dobra, skoro już o tym mowa, jestem jedną z tych _power girls_, które uważają, że prawdziwe piękno kryje się wewnątrz. Tego się trzymałam, chociaż z tym wewnętrznym pięknem też różnie bywało. Ostatecznie dopiero co chciałam dokonać mordu na wydrze. Ale jak to mówią, _nobody is perfect_. Aha, skoro o wydrach już mowa, ta zawsze była na mojej czarnej liście. Kobiety z założenia są wredne. No chyba że są Gosią Rozenek, to wtedy nie… ale ogólnie rzecz biorąc, są! Obgadują, śmieją się z ciebie w duchu i podsuwają ciastka grubszym od siebie.
To nie tak, że nie mam koleżanek. Mam, ale selektywnie dobieram przyjaciół, głównie to geje. To idealna alternatywa przyjaciółek. Nie zazdroszczą, nie podbierają facetów, mają prawo być ładniejsi, no i w ich oczach nigdy nie jesteś za gruba. Powiedziałabym nawet, że im grubsza, tym lepsza… Hm, nie brzmi to dobrze. Muszę to wykreślić. Reasumując, geje są super! I dobrze mieć ich w swoim otoczeniu. Nie wiedzieć czemu, z lesbijkami bywa trudnej… no ale to jednak kobiety. A o kobietach już mówiłam.
Moją największą podporą jest Adaś… Adaś jest cudowny, chociaż przeżył wiele. I choćby dlatego zasługuje na szacunek. Adaś wykorzystuje co najmniej połowę swoich pokładów empatii. Jest moim wzorem walki o siebie. Wyrocznią w sprawach życiowych, a z kolei jego związek to spełnienie marzeń o księciu na białym koniu. No, w moim przypadku musiałby chyba przyjechać na wielbłądzie. To Adaś nauczył mnie życia, tolerancji i wiary w to, że nawet po największej burzy wychodzi słońce. I dlatego to właśnie on miał odegrać główną rolę w tym, co mogło odmienić moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Czekałam na niego już od dziesięciu minut, ale miał prawo się spóźniać. Pracował w dużej firmie na Mordorze, a zatem „Będę za dziesięć minut” należało czytać jako „Spóźnię się dwadzieścia”. Może to i lepiej. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa na tę rozmowę, i nie miałam pojęcia, jak on zareaguje na to, co miałam mu do przekazania. Adaś rzadko się złościł. Ale gdy już wybuchał, to z siłą atomówki. Dlatego wolałam się z nim umówić w miejscu publicznym. Kto jak kto, ale on umiał się zachować. Grzegorz go tego nauczył…
– Podać cukier do kawy? – Z rozmyślań wytrąciła mnie chuda wydra, stawiając przede mną gigantyczny kawałek bezy z truskawkami.
– Nie słodzę – odparłam z mściwą satysfakcją. Chociaż słodzę, i to co najmniej dwie łyżeczki.
– Zazdroszczę! Ja próbuję odstawić cukier, ale nie mogę się powstrzymać – odparła, po czym odwróciła się na pięcie. Zacisnęłam szczęki tak mocno, że miałam wrażenie, że połamię sobie zęby. Już miałam wylać to gorzkie, odtłuszczone latte na te jej piękne blond loki, kiedy przede mną pojawił się Adaś w białej koszuli i idealnie skrojonej marynarce. Wyglądał, jakby mnie nie poznawał.
– Wszystko w porządku? – Przekręcił głowę i zmarszczył brwi.
Odpędziłam obraz konającej wydry i spojrzałam na stojącego przede mną przyjaciela.
– Tak – odparłam, upijając łyk kawy. – Aua!
Gorące mleko wypaliło mi podniebienie. Szybko odstawiłam filiżankę na spodek, dłonią wietrząc usta. Na twarzy Adasia zaskoczenie ustąpiło miejsca najpierw przerażeniu, później zaś rozbawieniu, które rosło z każdą sekundą.
– No co! – rzuciłam. – Gorącą mi podała.
Wydra tylko z niesmakiem uniosła swoje narysowane kreską brwi. Widać, że sztuczne.
– Spóźniłeś się. Zamówiłam ci bezę. – Przesunęłam wielki kawałek ciasta w jego stronę.
– Kogo chcesz oszukać? – Zaśmiał się. – Zamówiłaś dla siebie. Jednakże będę tak miły i dotrzymam ci towarzystwa, zaraz skoczę po swoją. Na początek jednak się z tobą przywitam, o ile twoje usta już doszły do siebie.
– Nie chcesz wiedzieć, co te usta potrafią – odpowiedziałam, całując go w policzek.
– Hahaha, nie wątpię, ale pamiętaj, że geje są w tym lepsi.
– Żebyś się nie zdziwił, mój drogi. – Przewróciłam zalotnie oczami, odgarniając kosmyk włosów.
– Ładnie wyglądasz. Zrobiłaś coś z włosami?
– Nie, nic, byłam tylko u fryzjera. – Lekceważąco machnęłam ręką.
– Yyyy, a to nie znaczy to samo? – Próbował stłumić śmiech.
– Nie rozumiem – odparłam rozkojarzona.
– No skoro byłaś u fryzjera, to chyba zrobiłaś coś z włosami.
_Fuck_.
– Ani się waż robić ze mnie głupiej. – Pogroziłam mu palcem. – Mam do ciebie sprawę!
– No niczego innego się nie spodziewałem.
– Ej, co to miało znaczyć?!
– Eliza, wyciągasz mnie w środku tygodnia, dzień wcześniej idziesz do fryzjera i wkładasz najwyższe szpilki, jakie masz w domu. Na kilometr bije od ciebie: wpadłam na pomysł za miliony i ty musisz mi w nim pomóc!
Nerwowo schowałam stopy pod kanapę. Przejrzał mnie. Powinnam się wycofać i udawać głupią czy pozwolić mu triumfować?
– Chciałam ci się spodobać. – Szłam w zaparte.
– Taaaa. – Roześmiał się. – Jestem gejem, zapomniałaś?
– Dobra! Przejrzałeś mnie. – Poddałam się. – Mam świetny pomysł, który może wreszcie odmienić moje życie. Właściwie to jestem już w połowie pracy, ale nie chciałam ci o tym mówić wcześniej. Ogólnie myślę, że się ucieszysz… chociaż sama nie wiem. Nie jest to proste i brakuje mi kilku informacji. I dotyczy też ciebie. Ale nie martw się, nie zaszkodzi ci w żaden sposób, po prostu jesteś mi bliski i kocham cię, i chciałabym, byś mnie wsparł, w sensie poparł mój pomysł. I nie możesz być zły, bo gdybyś był, to wiesz, wszystko się… wyjebie.
Słowa wypadły ze mnie jak lawina. Sama zgubiłam sens, a Adaś patrzył na mnie coraz bardziej zdezorientowany.
– Możesz w skrócie? – rzucił.
– Chcę napisać książkę! – wypaliłam.
Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się krzywo.
– Okej, teraz zrozumiałem. Brzmi świetnie. Jesteś na tyle barwną postacią, że to może się udać. Trzymam kciuki.
Uff, jestem w domu!
– Cudownie, że się cieszysz – odparłam zachwycona, klaszcząc w dłonie. Chwyciłam jego twarz i pocałowałam go w usta, w tym samym momencie rozlewając kawę moim obfitym biustem wprost na jego krocze.
– Cholera! – wrzasnął, wzbudzając zainteresowanie pozostałych gości i poruszenie obsługi.
Przerażona patrzyłam, jak z beżowych spodni skapywało moje beztłuszczowe latte. Zamarłam i zakryłam usta dłonią.
– Przepraszam.
Adaś patrzył na mnie wściekły wobec podśmiechującego się tłumu gapiów. Chwyciłam serwetki i zaczęłam wycierać jego krocze, co tylko powiększyło plamę rozchodzącą się już teraz na pozostałą powierzchnię ud.
– Co ty robisz! – warknął, odsuwając się.
Zebrani wokół ludzie nie potrafili już powstrzymać śmiechu. Szczerze mówiąc, sama bym się śmiała, widząc, jak jakaś odstrzelona grubaska pochyla się nad stolikiem, przecierając krocze przystojnego chłopaka na samym środku warszawskiej kawiarni.
– Chciałam pomóc. – Uśmiechnęłam się zalotnie, patrząc na niego z dołu.
– Obejdzie się! Jak ja wyglądam! Mam jeszcze dziś spotkanie!
– Możemy panu dać robocze spodnie, mamy jeszcze jakieś z uniformów na zapleczu, myślę, że chłopaki z obsługi się nie obrażą. – Podeszła do nas chuda wydra.
Nikt nie prosił cię o pomoc, pomyślałam.
– Dzięki Bogu, poproszę, pójdę się przebrać.
– Jest gejem! – wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język, posyłając jej najbardziej wyrachowane spojrzenie.
Wydra zaniemówiła, za to Adaś wyglądał, jakby wyzionął ducha. Spojrzał na mnie z pogardą, jakby chciał powiedzieć: „Co ty odwalasz?”. Usiadłam na kanapie, skrzyżowałam ramiona na piersiach i zapatrzyłam się na obraz na ścianie, choć właściwie w ogóle go nie widziałam.
Adaś wyszedł za chudą wydrą do toalety. Czułam się jak totalna kretynka. Nie dość, że nie powiedziałam mu najważniejszego, to jeszcze wygłupiłam się przed wydrą i wyszłam na zazdrosną przyciotę. Jeśli nie jesteście wtajemniczeni, przyciota to laska, która otacza się samymi gejami, uważając ich za bożyszcza. Nie brzmi to najlepiej, ale idealnie do mnie pasuje.
Adaś nie wracał przez kolejne pięć minut, a ja zaczęłam się zastanawiać, jak uratować to spotkanie, które nawet w połowie nie przebiegało tak, jak planowałam. Moje marzenia o wielkiej karierze wisiały na włosku. Z nerwów wciągnęłam jak odkurzacz całą bezę i zaczęłam się bić z myślami, czy nie zamówić jeszcze sernika.
– Już zjadłaś? – zdziwił się Adaś, wróciwszy z łazienki i spojrzawszy na mój pusty talerz.
– Żartujesz? – Udałam głupa. – Oddałam, bo zalałam ciastko kawą. – Boże, ty kretynko! – Adaś, bardzo cię przepraszam – zaczęłam. – Wiesz, nawet ładnie ci w tych spodniach, pasują do marynarki. – Ratowałam sytuację.
– Eliza! – Zatrzymał mnie gestem ręki. – Nie pogarszaj sprawy. Co z tą książką? Co to za gatunek? Kryminał, komedia?
– Właściwie to… powieść obyczajowa, romans… No wiesz, z rodzaju tych, których teraz dużo.
– Chcesz być drugą E.L. James? No wiesz, z twoją wyobraźnią… i możliwościami twoich ust – dodał, uśmiechając się, co było dobrym znakiem.
– Myślę, że na genewie takich historii, które powstały w ostatnim czasie, może się to dobrze sprzedać. Ta historia to będzie prawdziwy sztos! Takiej książki nie było jeszcze na rynku, wierz mi!
Adaś zmarszczył brwi.
– Genewie?
– No! To się teraz sprzedaje! Romanse, seks, sam wiesz!
– Czekaj, czekaj… genewie… Rozumiem, że chciałaś powiedzieć „genezie”, mając na myśli „na kanwie”?
Boże, zabij mnie.
– Oj tam, nie czepiaj się szczegółów. Musisz mi pomóc.
Roześmiał się.
– Matko, a w czym ja mam ci pomóc? Nie znam się na seksie heteryków…
– Nie słuchasz mnie. – Pokręciłam głową. – Chcę napisać książkę, jakiej jeszcze nie było. Każda podrzędna autorka pisze o romansach damsko-męskich. Co druga książka jest o jakiejś tępej dzidzie zakochanej w mafiosie. Seks heterycki każdemu się już przejadł. Ja chcę napisać o…
– O pedałach?! – zdziwił się Adam stanowczo za głośno.
– Cicho bądź! – syknęłam, czerwieniąc się jak burak. – Wasz świat jest znacznie ciekawszy. W Polsce brakuje literatury na ten temat. Wyobraź sobie te nagłówki! „Pierwszy gejowski romans z elementami erotyki”. To nie byłby głupi erotyk. Chciałabym napisać prawdziwą opowieść – podkreśliłam.
Adaś wydawał się jednak zaskoczony. Na jego twarzy pojawił się kpiący grymas, daleki od reakcji, jakiej oczekiwałam.
– Kochana, czy ty nie obcujesz za dużo z gejami? Mówiłem ci, zostaniesz przez nich starą panną. Seba jest święty, że jeszcze nie kopnął cię w tyłek! Nie znajdziesz tu opowieści o udanych związkach. Geje to w dużej mierze ludzie samotni i nieszczęśliwi, mało kto się jednak do tego przyznaje. Wiesz sama, jaki mam stosunek do tego środowiska. Długo nie miałem szczęścia ani w miłości, ani…
Nagle jego źrenice się rozszerzyły, zatrzymał wzrok na mnie, a jego usta powoli kształtowały się w wielką literę O. Ja z kolei uśmiechałam się coraz szerzej, przekonana o słuszności swej idei.
– Nie, nawet ty nie mogłaś wpaść na tak durny i niedorzeczny pomysł – powiedział w końcu, kręcąc głową.
– Dlaczego niedorzeczny? Nie znam nikogo, kto by przeżył tyle co ty. Twoja historia jest bolesna, a jednocześnie ważna i aktualna. Wiesz, ilu osobom mogłoby to pomóc? Ilu chłopaków przeżywa to, co ty kiedyś? Chcę pokazać rzeczywiste oblicze tego świata, bez wybielania, idealizacji. Prawdziwy świat, nie ten lansowany przez media. Tylko prawda się obroni, tyle razy sam to mówiłeś.
– I właśnie dlatego nie chcę do tego wracać. To przeszłość, od której uciekam! Nie mogłaś wymyślić niczego równie głupiego. Czego ode mnie oczekujesz? Że opowiem ci to wszystko jeszcze raz, bo wymyśliłaś sobie, że zostaniesz pisarką?! Napisz o kolejnej lasce porwanej przez, nie wiem, meksykański kartel narkotykowy, a nie o życiu swoich przyjaciół.
Łzy napłynęły mi do oczu. Adaś cały się trząsł, na jego czole pojawiły się krople potu. Wyglądał na szczerze przerażonego. Dlaczego tego nie przewidziałam? Jak mogłam być tak głupia i nie wziąć pod uwagę, że historia, o której pisałam, jest nie tylko ważna, lecz także pełna bólu, niezagojonych ran i cierpienia.
– Wiesz, pomyślałam, że to mogłoby pomóc wielu ludziom.
– Pomóc… Dlaczego ciągle mam komuś pomagać własnym kosztem? Słuchaj, znasz mnie od dawna, wiesz, że nie było mi łatwo uporać się z wieloma rzeczami, że gdyby nie Grzegorz… Właśnie, czy ty, do cholery, pomyślałaś o nim? Jaka byłaby jego rola w tej historii? Od dawna nie żyjemy w „gejowskim światku”, a ty chcesz nas zmusić, żebyśmy znów do niego weszli. Nie chcę tego!
– Przecież nikt by nie wiedział, że to opowieść o tobie. Nie jestem idiotką. Pozmieniałabym wszystkie fakty, które mogłyby doprowadzić do ciebie czy Grzegorza. Ty byłbyś tylko inspiracją. Moją inspiracją!
– Nie! Nie chcę być niczyją inspiracją, nie chcę być też ani bohaterem, ani niczym innym. Wiodę spokojne życie z facetem, który mnie kocha, i niech tak zostanie. Gejowski świat potrafi tylko ranić. Od dawna ci powtarzam, że jest pełen zawiści, pogardy dla innych. Nie ma tam wsparcia, jedynie wyświechtane hasła bez pokrycia. Jest bardziej nietolerancyjny niż ten, w którym żyją moi rodzice.
– Chyba przesadzasz… – zaoponowałam niepewnie.
– Nie przesadzam! Nic o tym nie wiesz. Jesteś gej-mamą, która myśli, że geje są uroczy, słodcy i kochani, bo tacy są dla ciebie. Nie wiesz, jak się zachowują wobec siebie. A prawda jest taka, że zdradzają się, oszukują i kłamią. Prawdziwa miłość to jak szukanie perły w piasku na pustyni.
– Ale ty ją znalazłeś! I o tym warto opowiedzieć! Mimo tylu przeciwności znalazłeś kogoś, kogo bardzo kochasz i kto kocha ciebie. Dlaczego nie pokazać tak pięknej historii?
– Bo to mój świat! – ryknął. – Pełen cierpienia, błędów i grzechów, nie tylko moich! A ja nie chcę do tego wracać tylko dlatego, że ty chcesz zostać sławną pisarką! – Wstał gwałtownie, zarzucił torbę na ramię i ruszył do wyjścia.
– Ej, zaczekaj. Nie rozstawaj się tak ze mną. Ja naprawdę chciałam dobrze!
– Jak zwykle! Ty zawsze chcesz dobrze. Mam taką radę: może przestań chcieć i zacznij po prostu robić dobrze. Innym, nie sobie!
– Ale ja…
On jednak już się nie obejrzał, tylko pospiesznie wyszedł z lokalu.
– …napisałam już połowę – dokończyłam zdanie, chowając twarz w dłoniach.
Jak mogłam być tak nierozważna. Kiedy Adaś w wieku osiemnastu lat został wyrzucony z domu, wyjechał za marzeniami do stolicy. Pewnie nawet nie przypuszczał, że stanie się tym mężczyzną, którym jest dziś. I choć Grzegorz zrobił, co mógł, by mu pomóc, to jednak wiele głębokich ran jest ledwie opatrzonych, gotowych otworzyć się na nowo w każdej chwili. Adam powiedział prawdę: ten świat wcale nie jest miły. Ale właśnie dlatego uważałam, że warto opowiedzieć tę historię. Ku przestrodze.
Z tych rozmyślań wyrwał mnie dopiero SMS. Spojrzałam na telefon, na którego ekranie wyświetliła się uśmiechnięta twarz Karoliny, jednej z moich dwóch przyjaciółek.
„Zgodził się?”
Wybrałam jej numer.
– Nie. Za to mnie znienawidził. Nie chce, żebym napisała tę książkę.
– Ale przecież ty już masz prawie całość.
– Tak, tyle że tego mu nie powiedziałam. Co teraz?
Karolina zamilkła. Przez chwilę w słuchawce słyszałam tylko dźwięk przeżuwania chipsów.
– Nie wiem, co masz zrobić – powiedziała wreszcie.
– Świetna rada. Oczekiwałam jednak czegoś więcej.
– No wiesz… Może zmieni zdanie, gdy przeczyta to, co nafsialas.
– Mogłabyś przestać jeść chipsy, jak ze mną rozmawiasz? Co ty, w kinie jesteś? – warknęłam.
– Pączusiu, wybacz. Nie jadłam nic od czternastu godzin i teraz mam okienko żywieniowe. Jestem głodna jak wilk, a to jedyna rzecz, jaką znalazłam w spiżarni.
– Dlaczego nie jadłaś nic od tylu godzin? – zdziwiłam się.
– _Fasting_!
– _Fisting_? Boże, kobieto, czyś ty zwariowała? Ja jestem zboczona, ale to nie na moje nerwy. Poza tym co to ma wspólnego z jedzeniem chipsów?
– Nie _fisting_, tylko _fasting_, kretynko. To dieta polegająca na tym, że nie jesz przez czternaście godzin, a przez następne możesz spożywać dowolne rzeczy. Jest świetna. Dziewczyny z siłki schudły na tym nawet do dziesięciu kilogramów. Ja już czuję, że chudnę. Tylko te napady jedzenia… Krzyś mówi, że zwariowałam, ale do urlopu chcę wskoczyć w rozmiar zero, bo…
– Karolina! – przerwałam jej. – Diety i rozmiar zero to dziś nie na moje nerwy. Pogadamy później. – I zanim dokończyła swoje rewelacje na temat fistingowej diety, szybko się rozłączyłam.
– Podać coś jeszcze? – Rozmawiając, nie zauważyłam wydry, która właśnie przecierała stolik i zabrała pusty talerzyk po bezie.
Spojrzałam z nienawiścią na jej wąską talię i sztuczny uśmiech, który i tak ją zdradzał: „I tak będziesz gruba, więc jedz te ciastka albo przestań zajmować stolik”.
– Tak – powiedziałam głośno. – Chcę jeszcze ciastko. Mam dużo pracy, więc duży kawałek.
– To sernik czy bezę? – zapytała.
– Jedno i drugie! Jestem na _fistingu_ i mam teraz okno żywieniowe, więc mogę zjeść nawet trzy takie porcje – odparłam z najbardziej zjadliwym uśmiechem, na jaki było mnie stać.
Zdziwiona kobieta otworzyła usta, jakby chciała powiedzieć: „Okej, jesteś pomylona, lepiej nie zadzierać z wariatkami”.
– _Fistingu_… rozumiem – odparła po chwili. – Zaraz podam.ROZDZIAŁ III
Pretty, pretty please, don’t you ever, ever feel
Like you’re less than fuckin’ perfect.
Pretty, pretty please, if you ever, ever feel like you’re nothing.
You’re fuckin’ perfect to me.
P!nk, _F**kin’ perfect_
– Beza czy sernik?
– Śmieszy cię to? – syknęłam.
Wydra udawała, że nie rozumie, choć widziałam to w jej oczach. „Jesteś gruba”.
– Wydawało mi się, że pani smakowały.
– To nie znaczy, że nie mam silnej woli – fuknęłam. – A beza jest?
– Z marakują, przepyszna!
Ostatni raz… Kłamię. To przecież tylko białko i cukier. Albert mówi, że białko buduje mięśnie. Cukier – no tak, to węglowodany, niby zło, ale niezbędne do życia! Dziś odpuszczę kolację. Mogę zjeść kawałeczek.
– Ale naprawdę malutki! – zaznaczyłam wyraźnie. – I latte na chudym. Bez cukru! – Pogroziłam jej palcem. Skierowałam się do swojego ulubionego stolika, gdzie już czekał na mnie mój laptop.
Mój laptop, a w nim mój największy skarb. Ten, który miał odmienić moje dotychczasowe życie. W tej chwili właśnie wyobraziłam sobie małego Golluma z _Władcy pierścieni_, tyle że grubego, z kasztanowymi włosami i ze sztucznymi rzęsami… Jezu! Szybko wyparłam tę myśl, otworzyłam laptop i spojrzałam na to, co do tej pory napisałam. Byłam już bardzo daleko, miałam skończone praktycznie trzy czwarte historii. Brakowało tylko zakończenia. Opowieści życia, życia Adasia. To ciągle jakoś nie grało. Czułam się jak złodziejka, która wykrada dusze dobrych ludzi. Teraz w mojej głowie na miejscu Golluma pojawił się długowłosy dementor z _Harry’ego Pottera_. Również i tę myśl odepchnęłam. Niemniej czułam, że bez zgody Adasia nie mam prawa do tej historii.
Próbowałam się z nim spotkać, ale gdy tylko pytałam, czy zmienił zdanie, kończył rozmowę. A mnie pisanie nigdy nie szło tak dobrze jak teraz. Ja po prostu wiedziałam, co chcę napisać, jakbym się urodziła pisarką.
Hm, właśnie, czy jeśli piszę książkę, to już jestem pisarką? Może powinnam zmienić status na Instagramie. Eliza Nowak – pisarka. Boże, brzmi okropnie. Gdybym się chociaż nazywała Kowalska, mogłabym sobie zmienić na Eliza Kowalsky, tak po amerykańsku. Wpisałam w wyszukiwarkę Google „Eliza Nowak”. Nie wyświetliłam się, za to pojawiły się setki kobiet, z których żadna nie przypominała mnie ani trochę.
Rozejrzałam się po kawiarni. Poza mną o tej godzinie było tu jeszcze tylko pięć osób, no i wydra. Czułam się, jakbym się wkradła do cukierni. Wróć. Jakbym wkradła się do salonu Louis Vuitton. Otworzyłam swój profil na Instagramie i zmieniłam ustawienia danych z „blogerka” na „pisarka”.
Spojrzałam na swoje konto, czując, jak rozpiera mnie duma, i oczekując pierwszych reakcji. Nic się nie działo. A nie, po pięciu minutach do kawiarni wpadła Karolina, oddychając głęboko i dosłownie rzucając się na fotel przede mną!
– Widziałaś to?!
– Co? – zapytałam przerażona.
– Ukradli ci konto na Instagramie! Trzeba to zgłosić! Ktoś się pod ciebie podszywa!
– Jezu, o czym ty mówisz? – Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam profil. – Przecież to ja! – Pokazałam jej.
Karolina wzięła telefon do ręki i przyglądała się profilowi, jakby widziała go po raz pierwszy.
– Ktoś ci zmienił dane! – stwierdziła przejęta. – Śledzą cię! Mówiłam ci, to ten Pegasus! Wszystkich nas mają w garści. Mogłam nie nagrywać tych seksfilmów.
– Jezu, dziewczyno, o czym ty pieprzysz? – zdenerwowałam się.
– No jakaś pisarka ukradła ci konto. Patrz! – Wskazała na podpis pod zdjęciem.
– Karolina, ty kretynko. – Przewróciłam oczami. – To przecież ja! Zmieniłam dane, bo… bo napisałam książkę.
– Serio? – Zrobiła wielkie oczy. – No to szacun…
Karolina. Cokolwiek by o niej mówić, nigdy nie należała do zbyt lotnych osób. Trudno się temu dziwić, skoro całe jej życie polegało na wyglądaniu. Notabene była jedyną wydrą, którą tolerowałam. Chyba dlatego, że była po prostu… głupia. Jezu, nie powiedziałam tego. Karolina miała… jakby to powiedzieć… mało wiedzy ogólnej. Głównie znała się na kosmetykach, ubraniach i seksie. O! W tym była dobra. Pamiętam, jak wymyśliła, że pójdzie na studia.
– Studia? Jakie? – zapytałam ją wówczas.
– Kosmetologia – oznajmiła dumnie.
– Ale ty z chemii zawsze miałaś dwóję!
– Na kosmetologii trzeba znać chemię? Nie wystarczy znać kosmetyki?
Zrezygnowała po tygodniu.
Byłam pełna podziwu, jak ona funkcjonuje w dzisiejszym świecie, ale radziła sobie znacznie lepiej ode mnie. Przy tym była też kochana i dobra. Do rany przyłóż. Wiedziałam, że gdyby kiedyś spotkało mnie coś złego, to na nią będę mogła liczyć.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki