Królowa perfum - ebook
Królowa perfum - ebook
Po śmierci rodziców Chloe Russo zostaje właścicielką rodzinnej firmy kosmetycznej. Czeka ją współpraca z Nikiem Di Fiore, którego ojciec mianował prezesem. Wolałaby nigdy się z nim spotkać, ponieważ przed laty zakochała się w Niku, a on ją odrzucił. Teraz jednak dla dobra firmy musi pojechać do Nowego Jorku i zyskać jego akceptację dla swoich nowych perfum i kampanii reklamowej...
Druga część miniserii ukaże się w grudniu.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4480-0 |
Rozmiar pliku: | 864 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ta już jej nie ucieknie.
Chloe Russo patrzyła z determinacją na żółtą taksówkę, która wyłoniła się zza zakrętu niczym niebiański pojazd zstępujący cudownie w sam środek zakorkowanej Pierwszej Alei – jedyna szansa na wybawienie przed szalejącą nad Manhattanem burzą.
Weszła na ulicę, osłaniając oczy przed deszczem i lawirując między pojazdami. Kierowca bentleya zatrąbił na nią z wściekłością, ale Chloe nie odrywała oczu od taksówki, z bijącym sercem i determinacją. Taksówka zatrzymała się wśród oburzonej kakofonii klaksonów, rozbryzgując wokół fontannę wody. Z ciężkim sercem Chloe przeszła przez głęboką kałużę, która stała na drodze do zwycięstwa, otworzyła drzwi i wsunęła się z ulgą do środka, podając kierowcy adres.
– Widziała pani, co się dzieje? – spytał taksówkarz zgryźliwie. – Proszę wyjrzeć przez okno.
Stała w deszczu od pół godziny i miała ochotę krzyczeć. Minęło ją trzydzieści pięć taksówek – wiedziała, bo policzyła. Uznała jednak, że kłótnia z jedynym na Manhattanie taksówkarzem, który w końcu się zatrzymał, nie była w jej sytuacji najlepszym pomysłem. Była spóźniona na pierwsze posiedzenie zarządu Evolution, gdzie po raz pierwszy występowała jako dyrektor działu perfum. Niezbyt dobry start.
Zazgrzytała zębami, czując, jak zimno przenika ją do szpiku kości. Zsunęła kaptur płaszcza przeciwdeszczowego i przetarła twarz chusteczką, dziękując w duchu temu, kto wymyślił tusz wodoodporny. Westchnęła ciężko. Powinna była wyjść wcześniej z domu. Zapomniała, jak wygląda ruch uliczny na Manhattanie w czasie takiej ulewy – szanse na znalezienie taksówki są porównywalne do spotkania goryla nizinnego w jego naturalnym środowisku.
Poczuła wibracje telefonu komórkowego. Zaczęła szukać w torebce, podczas gdy do przenikliwej symfonii klaksonów dołączyła głośna piosenka pop – dzwonek jej telefonu. Pospiesznie wyciągnęła komórkę i odebrała, żeby jeszcze bardziej nie denerwować taksówkarza.
– Właśnie wylądowałam – oznajmiła Mireille. – Jak się masz? Jak podróż? Urządziłaś się już na dobre? Tak się cieszę, że wróciłaś do Nowego Jorku.
Chloe uśmiechnęła się, słuchając potoku słów siostry.
– Wszystko w porządku, choć złapanie taksówki zajęło mi pół godziny. Jestem cała przemoczona.
– Za długo mieszkałaś w Europie. – Siostra zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu. – Tak naprawdę to dzwonię, żeby zapytać, jak było na kolacji z Nikiem. Umierałam z ciekawości. Wujek Giorgio jest zdenerwowany, bo uważa, że on próbuje go wygryźć.
Chloe zacisnęła wargi. Nico Di Fiore był nowym prezesem Evolution, firmy kosmetycznej należącej do jej rodziny. Zmarły niedawno ojciec Chloe i Mireille był chrzestnym Nica i zgodnie z jego wolą mężczyzna miał otrzymać w firmie posadę, która teoretycznie należała się wujkowi Giorgiowi. Miał również zarządzać majtkiem obu sióstr, zanim ukończą trzydziesty rok życia. Chloe jeszcze nie zdążyła się z tym pogodzić, ponieważ oznaczało to, że przez kolejne cztery lata będzie musiała znosić jego obecność.
– Nie byłam z nim na kolacji – odparła wymuszenie lekkim tonem. – Chcę zachować profesjonalne relacje. Zaproponowałam, że spotkamy się jutro, pierwszy dzień po moim powrocie.
Mireille zatkało.
– Spławiłaś Nica?
– Niezupełnie – powiedziała, choć dokładnie tak było.
W słuchawce zapanowała wymowna cisza.
– To nie było mądre, Chloe.
– Wezwał mnie na kolację. – Dokładnie w ten sam władczy sposób, w jaki kazał jej wracać z Paryża, gdzie była szczęśliwa. – Ta firma należy do nas, nie do niego. Czy nie doprowadza cię do szału myśl, że on wszystkim kieruje?
– Ojciec tego chciał – westchnęła Mireille. – Wiem, że zależy ci na Evolution bardziej niż mnie. Wujek Giorgio zdążył cię przeciągnąć na swoją stronę, ale musisz spojrzeć prawdzie w oczy. Nico kieruje firmą. Nie wiem, co się między wami dzieje, ale musisz się z tym pogodzić.
– Nic się pomiędzy nami nie dzieje. – Od czasu, kiedy Nico złamał jej serce, ale to było dawno temu. Chloe natomiast robiła wszystko, żeby stawić czoło nowej rzeczywistości, w której Nico przejął Evolution. Po śmierci rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym w Toskanii, jej życie wywróciło się do góry nogami.
Taksówka skręciła w Piątą Aleję; zbliżali się do majestatycznego, zdobionego złotem budynku – siedziby Evolution. Poczuła w piersi twardą gulę i miała wrażenie, że za chwilę się udusi..
– Muszę kończyć – powiedziała. – Dziś rada zarządu.
– Jasne. – Ton siostry był bardzo wymowny. – Dobrze, że ty tam jesteś. Ja nie mam ochoty. – Jako młodszy menedżer w dziale PR, Mireille nie była członkiem zarządu. – Obiecaj mi tylko, że nie będziesz się z nim kłócić, dobrze, Chloe?
– To niemożliwe – odparła ponuro. – Kocham cię. Do zobaczenia jutro.
Zapłaciła taksówkarzowi, wysiadła z samochodu i zaczęła się przeciskać do wejścia, lawirując między przechodniami. Jak zwykle o tej porze było pełno ludzi, skrytych dziś pod kolorowymi parasolkami.
Stanęła pod złotymi literami, układającymi się w napis EVOLUTION, i poczuła, jak przeszywa ją chłodny dreszcz. Jej rodzice, Martino i Juliette Russo, poświęcili życie na stworzenie imperium kosmetycznego. Byli sercem i duszą tego miejsca. Jej również.
Nie była tu od dnia ich śmierci. Pracowała w laboratorium w Paryżu. Gdy wejdzie do środka, będzie to jak przyznanie, że naprawdę odeszli. Miała wrażenie, że nie jest na to gotowa.
Tłum rozstąpił się wokół niej. Czuła, że serce podchodzi jej do gardła, miała wrażenie, że jej stopy przyrosły do betonowych płyt chodnika. W końcu kobieta w prochowcu Gucci potrąciła ją i wyrwała z ponurych myśli. Ścisnęła mocniej torebkę i ruszyła do szklanych drzwi. Wjechała windą na piętnaste piętro, gdzie mieściły się biura zarządu, z których rozciągał się widok na Central Park.
Na korytarzu od razu napadła ją szczupła blondynka w modnych okularach.
– Clara Jones, pani nowa asystentka – przedstawiła się, zabierając od Chloe przemoczony płaszcz. – Przyjechała pani jako ostatnia. Nico jest… no cóż… – Posłała Chloe wymowne spojrzenie. – Lubi punktualność.
Chloe poczuła, że serce znów podchodzi jej do gardła.
– Nie mogłam złapać taksówki.
– To prawda, pogoda jest fatalna.
Clara zaprowadziła Chloe do sali konferencyjnej.
– Nico przekazał mi pani prezentację. Wszystko gotowe.
Oprócz mnie, pomyślała w duchu. Rozejrzała się po znajomym pomieszczeniu, skąpanym w ciepłym świetle lamp. Poczuła, jak pogrąża się we wspomnieniach. Tyle znajomych twarzy – członkowie zarządu i dyrektorzy rozkoszujący się lampką wina przed spotkaniem. U szczytu stołu zawsze siedział jej ojciec – teraz to miejsce zajął Nico. Przypomniała sobie twarz matki, czarującej i uroczej, przechadzającej się po sali i zabawiającej zebranych. Poczuła bolesny skurcz żołądka. Jej matka była silną osobowością i okazała się geniuszem biznesu – stworzyła warte miliardy dolarów imperium kosmetyczne, zaczynając od domowej produkcji produktów do mycia, które rozdawała klientom męża. Chloe zdecydowanie lepiej czuła się w laboratorium, występy przed zarządem i prezentowanie im swojej pracy nie należało do jej ulubionych zajęć. Teraz jednak nie miała wyjścia.
Wtedy ujrzała Nica. Ubrany był w nienaganny ciemnoszary garnitur od Toma Forda, a biała koszula i srebrny krawat podkreślały ciemną karnację i oliwkową skórę. Usta miał zaciśnięte, mrużył oczy i widziała, że jest wściekły. Nachylił się, szepnął coś jednemu z członków zarządu i ruszył w jej stronę. Clara tylko spojrzała na niego, rzuciła coś o sprawdzeniu sprzętu i zniknęła.
Serce Chloe waliło jak oszalałe. Miała wrażenie, że za chwilę rozsadzi jej żebra. Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy; nie zamierzała dać po sobie poznać, jak bardzo wytrącał ją z równowagi. Miał czarne włosy, błękitne oczy, wydatne kości policzkowe i nie był klasycznie piękny – w jego twarzy było coś zbyt ostrego i niebezpiecznego.
Zdała sobie sprawę, że te siedem lat spędzonych w Europie nic nie dały – nadal wzbudzał w niej silne emocje. Kiedyś myślała, że jest tym jedynym, zanim nie zachował się jak łajdak.
Powinna go znienawidzić; nienawidziła go za to, jak ją potraktował, ale nie mogła zaprzeczyć, że był najbardziej niezwykłym mężczyzną, jakiego spotkała.
– Przepraszam – powiedziała z trudem. – Nie mogłam złapać taksówki.
– Później o tym porozmawiamy. Przywitaj się ze wszystkimi, a potem zaczynamy.
Skinęła głową. Z trudem się zmusiła, żeby zamienić z każdym kilka słów i z wdzięcznością wsparła się na wujku Giorgio, który obecnie był dyrektorem marketingu. Po chwili Nico ogłosił początek zebrania.
Musiała przyznać, że był doskonałym mówcą. Najpierw przedstawił ogólne założenia rozwoju firmy, która po raz pierwszy wkraczała w okres świąteczny bez założycieli. Zaznaczył ze spokojem, że akcje spadają, ponieważ inwestorzy są zaniepokojeni, czy brak Juliette Russo nie będzie oznaczać końca Evolution.
Chloe posmutniała, słuchając planów na przyszłość, jakie roztaczał Nico. To nieprawda, że Evolution chyli się ku upadkowi. Jej rodzice stworzyli firmę, w której roi się od młodych talentów. Vivre będzie prawdziwym hitem nadchodzących świąt. To nowa linia zapachowa, nad którą pracowała razem z najlepszymi francuskimi perfumiarzami. Dokładnie to, czego Evolution teraz potrzebuje.
Nico poprosił ją jako ostatnią, gdy każdy z dyrektorów zaprezentował już główny produkt na nadchodzący sezon. Miała wystąpić tuż po spektakularnej prezentacji nowych, całkowicie naturalnych kosmetyków do pielęgnacji. Wiedziała, że Nico zrobił to celowo.
Nogi miała jak z waty, ale wstała, przygładziła ołówkową spódniczkę, nadal mokrą, i ruszyła na środek. Ręce drżały jej lekko, gardło miała zaschnięte. Włączyła prezentację i postanowiła skupić się na tym, na czym znała się najlepiej. Na początku była trochę chaotyczna i mówiła zbyt szybko, ale stopniowo się odprężała i ze spokojem przedstawiła projekt Vivre i kampanię reklamową. Nowy produkt miał przedefiniować sposób, w jaki postrzegane jest piękno w świecie, który tak bardzo potrzebuje inspiracji.
Spodziewała się innej reakcji. Zamiast zachwytów nad błyskotliwą kampanią, w którą mieli się zaangażować celebryci szerzący inspirujące przesłania, członkowie zarządu zasypali ją pytaniami.
– Czy rynek zapachowy nie jest już przesycony?
– Twoja matka może by i to sprzedała, ale czy tobie się uda?
– A co z biurami, które w ogóle nie stosują środków zapachowych?
– Nie lepiej skupić się na produktach naturalnych, które teraz zdominowały rynek?
Odetchnęła głęboko; chciała zebrać myśli, żeby jak najlepiej odpowiedzieć na te pytania. Pracowała w laboratorium u boku matki już jako mała dziewczynka. Znała wszystkie tajniki zawodu i wiedziała, gdzie szukać magii. Stworzyła sztandarowy zapach, który był dowodem na to, że znała się na rzeczy, poza tym udział gwiazd w kampanii reklamowej pozwoli uzyskać odpowiedni rozgłos.
Gdy powiedziała już wszystko, potrzebowała kogoś, kto ją poprze, i automatycznie spojrzała na Nica, on jednak siedział nieporuszony i przyglądał jej się uważnie stalowoszarymi oczami. Poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. W ten sposób chciał ją ukarać. Drań. Poczuła na plecach strużkę potu.
Wtedy odezwał się wujek Giorgio; w pełnej pasji przemowie przypomniał wszystkim, na czym polegała siła marki Evolution – od zawsze były to luksusowe perfumy, które podbiły świat. Niestety było już za późno, jej wiarygodność została podważona.
Usiadła, cała czerwona na twarzy.
Nico przez cały wieczór starał się nad sobą panować. Gdy ostatni członek zarządu zniknął w windzie, szepnął do Chloe:
– W moim gabinecie. Natychmiast!
Gdy mijali elegancki nowo powstały salon, Chloe zatrzymała się gwałtownie.
– Co się stało z gabinetem ojca? – zapytała ostro, obracając się na pięcie. – Nie mogłeś sobie darować, prawda?
– Uznałem, że nie powinienem zajmować jego gabinetu – mruknął. Położył dłoń na jej plecach i poprowadził ją dalej korytarzem. Coś nie pozwalało mu zająć gabinetu mentora. Nie czuł potrzeby, żeby tłumaczyć tego Chloe. Miał ochotę ją udusić; jej krnąbrność i niesubordynacja doprowadzały go do szału.
Zamknął cicho drzwi gabinetu, podszedł do okna i policzył do dziesięciu. Chloe wyprowadzała go z równowagi, budziła emocje, których istnienia nawet nie był świadom. Była jego piętą achillesową, jedyną słabością i szczeliną w twardym pancerzu, który stworzył. Zawsze jej pragnął i to było jego przekleństwem.
– To miała być kara, prawda? – Usłyszał za plecami jej głos, drżący ze złości.
Odwrócił się i oparł o parapet. Spojrzał na jej piękną twarz, na której teraz malowała się wściekłość. Skrzyżowała ręce na piersiach, stała na szeroko rozstawionych nogach w idealnie skrojonym paryskim garniturze. Wyglądała bardzo wojowniczo. Poczuł, jak ogarnia go ogień – pragnął zmiażdżyć jej usta w pocałunku, zmusić ją do posłuszeństwa, wytrącić z równowagi, wyrwać z letargu, w który popadła po śmierci rodziców. Zmusić ją do okazania namiętności, które w niej drzemały, a co do których istnienia nie miał wątpliwości.
Wiedział jednak, że nigdy nie będzie jej miał – to nie wchodziło w grę. W jego życiu nie było miejsca na tego typu przyjemności i zachcianki.
Wskazał na stojące przy biurku krzesło.
– Siadaj.
– Dziękuję, wolę postać.
– Bene. – Usiadł na brzegu biurka; ani na chwilę nie spuszczał z niej oczu. – Nie poparłem cię, bo musisz się czegoś nauczyć.
– Że ty tu rządzisz – powiedziała wyzywająco, patrząc mu w oczy.
– Tak – odparł spokojnie. – To prawda. I im szybciej to zrozumiesz, tym będzie nam łatwiej. To twój ojciec chciał, żebym stanął na czele firmy. Nie zamierzam podważać tego, że jesteś jedną z ważniejszych osób w Evolution, wręcz przeciwnie, musisz to jednak zrozumieć.
Wykrzywiła usta.
– To Giorgio powinien kierować firmą.
– I dlatego ojciec w zeszłym roku postanowił uczynić mnie swoim zastępcą i prawą ręką? – zapytał chłodno. – Proszę cię, pomyśl racjonalnie.
– Bo jakimś cudem udało ci się go omamić! Dlaczego jego testament był tak skrupulatnie sporządzony, a wszystko zostało zapięte na ostatni guzik? Ponieważ wszystko sobie zaplanowałeś.
Poczuł, jak robi mu się gorąco.
– Uważaj – powiedział miękko. – Zaczynasz brzmieć jak twój zgorzkniały i trochę szalony wujek. Martino postanowił, że stanę na czele firmy, gdyby jemu lub Juliette coś się stało, bo wiedział, że Giorgio doprowadzi Evolution do ruiny. Twój wujek nie ma głowy do interesów.
– To kłamstwo – szepnęła, z trudem łapiąc oddech. – Cieszy się opinią jednego z najlepszych marketingowców. I nie zapominaj – dodała, a oczy pociemniały jej na wspomnienie dawnego bólu – ja najlepiej wiem, jak bardzo jesteś ambitny, Nico. Dla ciebie liczy się tylko sukces.
– I na tym polega problem – powiedział. – Ja również cierpię po ich stracie, Chloe. Wszyscy cierpimy, ty jednak skupiasz się na przeszłości, a nie pora na to. Musisz dorosnąć i żyć dalej. I nauczyć się ze mną współpracować. Tamto należy już do przeszłości.
– Tu nie chodzi o sprawy osobiste!
– Czyżby? – Popatrzył na jej płonące policzki. – To dlatego przez ostatnie sześć miesięcy ukrywałaś się w Paryżu, zamiast zająć przysługujące ci miejsce w firmie? Bo nie chodzi o nic osobistego? Siłą musiałem cię tutaj ściągnąć.
– Naprawdę masz duże mniemanie o sobie. Vivre nie było gotowe.
– Już mówiłaś – odparł cicho. – Z moich informacji wynika, że wszystko było gotowe pół roku temu, ty natomiast wynajdywałaś nieistniejące błędy i odwlekałaś wszystko w czasie. – Spojrzał jej prosto w oczy. – Ukrywałaś się, Chloe. Przede mną lub przed całym światem.
– Nienawidzę cię.
– Wiem. – Już dawno uznał, że tak będzie najlepiej dla nich obojga.
Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić.
– A więc śledziłeś postępy mojej pracy i zapoznałeś się z planem?
– Tak – powiedział cicho, podnosząc teczkę z biurka. – A taka jest moja opinia.
Patrzyła, jak wrzuca teczkę do kosza.
– Co robisz?
– Umieszczam twój plan w odpowiednim miejscu – odparł. – Brakuje planu biznesowego. Masz tu tylko uroczy, trochę przesadzony marketing, opierający się na przekonaniu, że uda ci się to sprzedać. Projekt zakłada budżet pięćdziesięciu milionów dolarów, a kluczem do sukcesu ma być udział gwiazd, które mają przekonać konsumentów do nowego produktu. Bo ty sama nie wierzysz, że ma szansę powodzenia!
– Plan jest dokładnie opracowany. – Uniosła brodę. – Może zapomniałeś, ale mam w tym kierunku odpowiednie wykształcenie. Mogłam się skupić na liczbach, to prawda, ale chciałam przedstawić ogólny zarys projektu. Najlepsi francuscy perfumiarze są zachwyceni Vivre, twierdzą, że to wyjątkowy i inspirujący zapach, który w niczym nie ustępuje dziełom mojej matki. Ten produkt będzie dowodem na to, że Evolution ma się świetnie i podbije rynek w sezonie świątecznym. Vivre to nie jest nudny i nijaki krem do twarzy, który niczym się nie różni od tego, co proponuje konkurencja.
Przyglądał się jej twarzy; miała zarumienione policzki i wyglądała na zdeterminowaną. Od miesięcy nie widział jej tak ożywionej.
– Poprę linię produktów do twarzy stworzonych przez zespół Emilia, uzgodniłem to już z zarządem.
– To niedorzeczne! Ta firma słynie z perfum. Ludzie szukają inspiracji. Takie zawsze było nasze założenie.
– Spóźniłaś się, Chloe – powiedział ze spokojem. – Za późno przedstawiłaś swój produkt. Nawet jeśli zaakceptuję całą kampanię, mamy już początek października. Nie wyrobisz się z promocją.
Spuściła wzrok, wiedziała, że miał rację. Nico natomiast wiedział, że Chloe ma wielki talent, odziedziczony po matce. Sukces Evolution spoczywał na jej barkach, nie oznaczało to jednak, że ma w ciemno akceptować niedorzeczny projekt, którego realizacja jest prawie nierealna. Na sezon świąteczny musieli przygotować coś wyjątkowego. Potrzebowali sukcesu sprzedażowego.
– Popracuj nad tym z zespołem sprzedażowym i marketingowym – powiedział. – Pokaż mi gotowe wyliczenia. Potrzebuję konkretnych liczb i harmonogramu. Niczego nie mogę ci obiecać, ale… jeśli chcesz dostać zielone światło, musisz zapewnić nam prawdziwe gwiazdy. Tak jak obiecywałaś. Szczerze, wątpię, żeby udało ci się pozyskać te nazwiska. Masz jakiś plan B?
– Nie – powiedziała zrezygnowana. – Wybierałam gwiazdy na podstawie ich życiorysów i przeszłości. Miały uosabiać ideę perfum. Tworzyłam je z myślą o konkretnych osobach, które były moją inspiracją. Jeśli uda mi się z nimi porozmawiać, przedstawić moją wizję i zaprezentować perfumy, jeśli zrozumieją, co chcę przekazać, na pewno uda mi się ich przekonać.
Rozkoszował się energią, którą wokół siebie roztaczała. Niezachwianą wiarą we własne dzieło. Zastanawiał się, czy zdawała sobie w ogóle sprawę, że ta kampania była o niej; o jej nieustającej walce o to, aby wyjść z cienia charyzmatycznej matki i zachwycającej siostry.
– W takim razie przekonaj mnie, że się mylę – rzucił jej wyzwanie. – Daj mi to, o co proszę. Pamiętaj o jednym, Chloe. Twoje wykształcenie i dyplomy nic nie znaczą, dopóki nie udowodnisz, że potrafisz się nimi posługiwać. Mogę ci w tym pomóc. Twój ojciec prosił, żebym cię poprowadził, ale ja nie zamierzam bawić się w niańkę, jeśli nie chcesz się uczyć.
– Niańkę? – wycedziła. – Nie wystarczy ci, że masz kontrolę nad moimi pieniędzmi? Zamierzasz jeszcze pouczać mnie w kwestiach zawodowych?
Zacisnął usta.
– Właśnie o takiej postawie mówię. Za każdym razem, gdy próbuję porozumieć się z tobą na płaszczyźnie czysto zawodowej, ty mnie odtrącasz. Zaszyłaś się w laboratorium, nie masz czasu na rozmowę. To się musi skończyć.
– To nie tak – odparła. – Byłam bardzo zajęta.
– No to masz dziś pecha. – Potarł brodę dłonią. – Od dzisiaj wszystko się zmieni. Dam ci tydzień, żebyś się zadomowiła i dopracowała szczegóły projektu. Wrócisz do mnie ze szczegółami i zdecydujemy, co dalej. Od przyszłego tygodnia będziemy się spotykać codziennie rano. Przedstawię ci wszystko od strony biznesowej i postaram się jak najwięcej cię nauczyć. W razie potrzeby będziemy omawiać wszystko na bieżąco. Właśnie w ten sposób pracowałem z twoim ojcem. Na koniec – przerwał na chwilę i popatrzył na nią – będziesz się starała słuchać, co mam do powiedzenia, i przestaniesz ze mną walczyć.
Patrzyła na niego bez słowa.
– Zaczniemy pracować nad twoim wizerunkiem medialnym. Umówię cię na spotkanie z działem PR.
– Nienawidzę mediów, nie potrafię z nimi rozmawiać. Niech Giorgio się tym zajmie.
– Giorgio nie jest przyszłością tej firmy. Nauczysz się wszystkiego.
– Skończyłeś? Bo jestem wykończona i chciałabym pójść do domu. Różnica czasu jeszcze daje mi się we znaki.
– Jeszcze jedno – powiedział miękko, cały czas ją obserwując. – Jestem twoim szefem, Chloe. Możesz mnie nienawidzić, ale publicznie będziesz mi okazywać szacunek.