-
nowość
-
promocja
Kronikarz ludzkich serc - ebook
Kronikarz ludzkich serc - ebook
Opowieść o przemianie jaka dokonuje się w człowieku za sprawą miłości.
Maurycy, będąc kronikarzem, spisywał historie, w których miłość odegrała główną rolę. Pod każdą zapisaną historią umieszczał mądrą myśl, stanowiącą drogowskaz dla innych.
Agnieszka Białomazur
pasjonatka rozwoju osobistego. Autorka kilkudziesięciu inspirujących opowieści, poprzez które motywuje do podejmowania wyzwań, świadomego życia oraz wspaniałych osiągnięć.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Opowiadania |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-65848-36-9 |
| Rozmiar pliku: | 209 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie była to metropolia, aczkolwiek miasto można było nazwać wielkim. Mnóstwo ulic, domów, kamienic i bloków.
Jak to bywa w wielkich miastach, niewielu mieszkańców mogłoby przyznać, że zna dobrze wszystkich swoich sąsiadów. Zabiegani, zatroskani o własne sprawy, nie znajdowali czasu, by zapytać: _Co u Ciebie słychać? Jak się miewasz?_ A później cierpliwie i z otwartym sercem wysłuchać odpowiedzi.
Każdy jednak słyszał o pewnym mieszkańcu tego miasta. Nazywali go _Kronikarzem ludzkich serc_.
Maurycy był niepospolitym kronikarzem. Nie interesowały go zwykłe, codzienne zdarzenia ani też głośne incydenty. Całą swą uwagę skupiał na miłości i tym, co miłość potrafi zdziałać w życiu każdego człowieka. Tylko takie historie zapisywał.
Pragnął bowiem pozostawić po sobie coś wartościowego. Coś, co pozostanie na tym świecie, gdy jego już nie będzie i co przetrwa wieki.
Kiedy ktoś pytał, czemu wybrał akurat taki temat, Maurycy odpowiadał:
- Aby uświadomić innym, że _miłość jest najważniejsza_. I nieważne, w jakim kierunku świat będzie rozwijał się. Ta jedna prawda pozostanie niezmienna.
_Kroniki_ liczyły już kilkaset stron. Maurycy nie ustawał w swych staraniach i wciąż dopisywał kolejne historie.
Był wytrawnym obserwatorem. Opisał już wiele zdarzeń, które było mu dane zaobserwować. Bywało też, że spisywał historie, które dostarczali inni – zasłyszane przez nich bądź też takie, w których uczestniczyli albo byli świadkami.2
- Witaj, przyjacielu – powiedział Maurycy, otwierając szeroko drzwi. – Co cię do mnie sprowadza?
- Wiesz, że nie przychodzę bez powodu – odrzekł Lucjan.
- Czyżbyś przynosił ciekawą nowinę? – dowiadywał się Maurycy.
- Nie nazwałbym tego nowiną – sprostował Lucjan. – Sądzę jednak, że to, co mam do powiedzenia, zainteresuje cię.
- Wejdź, proszę – zaproponował Maurycy.
Lucjan, nie pytając, podążył w stronę pokoju gościnnego. Zdecydowanie wolał tam prowadzić pogawędki niż przy kuchennym stole, przy którym Maurycy przesiadywał godzinami, pisząc swe _Kroniki_.
Drzwi do kuchni były otwarte. Lucjan rzucił przelotne spojrzenie w tamtym kierunku. Na stole leżały grube notesy i przybory do pisania. Lucjan już nieraz zastanawiał się, czemu Maurycy nie sprawi sobie porządnego biurka i po co właściwie kładzie na stole kuchennym te wszystkie tomy, gdy potrzebuje dopisać tylko kilka zdań.
Już miał o tym wspomnieć, lecz Maurycy uprzedził go, mówiąc krótko:
- To moja pracownia.
- Dla większości osób kuchnia spełnia zupełnie inne przeznaczenie – skomentował Lucjan.
- Nie o pomieszczenie chodzi, lecz o stół. Napisałem przy nim pierwsze zdanie i zamierzam zapisać ostatnie – wyjaśnił Maurycy.