Kroniki Eksplozji - ebook
Kroniki Eksplozji - ebook
„Kroniki Eksplozji” to mitorealistyczna opowieść o wielkim skandalu, jakim jest rozwój współczesnych Chin oraz hipnotyzującej i dewastującej mocy władzy. Eksplozja ‒ zapadła mieścina rozkwitająca w megalopolis dzięki złodziejstwu, domom publicznym i korupcji ‒ jest sceną bezlitosnej walki o wpływy i pieniądze; walki, w której nikt nie bierze jeńców, a każdy przejaw dobroduszności zostaje surowo ukarany. Yan Lianke – jeden z najwybitniejszych, a przy tym najbardziej cenzurowanych żyjących pisarzy chińskich ‒ sięga nie tylko po wyrafinowaną stylizację, ale wręcz całkiem nowy język, by portretując eksplozjan i tworzony przez nich/na nich nowy świat, opowiedzieć mroczną prawdę o owładniętych szaleństwem władzy i bogactwa rodakach.
Spis treści
Chiny i literatura chińska wobec mitorealizmu
Rozdział I. Uwagi wstępne
1. Słowo od Głównego Kronikarza
2. Skład komitetu redakcyjnego Kronik Eksplozji
3. Kalendarium prac nad kronikami
Rozdział II. Ewolucja terytorialna (1)
1. Wioska naturalna
2. Wioska społeczna (1)
3. Wioska społeczna (2)
Rozdział III. Pierwszy rok reformy
1. Próg dziesięciu tysięcy yuanów
2. Stela Reformy
3. Wielka żałoba
4. Wizytacja
Rozdział IV. Biografie
1. Kong Mingliang
2. Cheng Jing
3. Hu Dajun
4. Kong Dongde i jego synowie
5. Kong Mingyao
Rozdział V. Władza polityczna
1. Wybory
Rozdział VI. Tradycje i zwyczaje
1. Opłakiwanie grobów
2. Zaproszenie ślubne
3. Podsłuchiwanie nowożeńców
Rozdział VII. Ewolucja terytorialna i władza polityczna
1. Wioska staje się miasteczkiem
2. Domowe sprawy
3. Nowe oblicze miasteczka
Rozdział VIII. Sytuacja gospodarcza
1. Przemysł i robotnicy
2. Rolnictwo i rolnicy
3. Usługi specjalne
Rozdział IX. Przyroda
1. Ptactwo
2. Drzewostan
3. Rzeki
4. Zwierzęta
5. Owady
Rozdział X. Transformacja strukturalna
1. Trudna ścieżka
2. Męczarnia
Rozdział XI. Przepychanki
1. Przepychanki
2. Zwycięzca
Rozdział XII. Obrona narodowa
1.Historia bohatera
2. Powrót bohatera
3. Łzy bohatera
Rozdział XIII. Era postmilitarna
1. Wojsko a kobiety
2. Przemysł postmilitarny (1)
3. Przemysł postmilitarny (2)
Rozdział XIV. Ewolucja terytorialna (2)
Rozdział XV. Kultura, zabytki, historia
1. Historia kultury
2. Przemiany kulturowe
3. Dzieje serca
4. Kultura i zabytki
Rozdział XVI. Członkowie nowego rodu
1. Zhu Ying
2. Kong Mingliang
3. Kong Mingyao
4. Matka
Rodział XVII. Wielka ekspansja terytorialna (1)
1. Megalopolis (1)
2. Wielki plan
3. Megalopolis (2)
Rozdział XVIII. Wielka ekspansja terytorialna (2)
1. Preludium
2. Część właściwa
3. Megalopolis (3)
Rozdział XIX. Posłowie
Przypisy
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66272-84-2 |
Rozmiar pliku: | 8,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwagi wstępne
1. Słowo od Głównego Kronikarza
Szanowni Czytelnicy, niech mi będzie wolno w tej krótkiej przedmowie wyjaśnić kilka spraw. Jeśli poczujecie się zniesmaczeni tym, co powiem, wszystkimi zawartymi w niniejszej przedmowie zdarzeniami i przemyśleniami, możecie dawać upust swojemu niezadowoleniu pod moim adresem, ale nie wińcie, proszę, pozostałych członków Komitetu Kronikarskiego.
1) Przyznaję, że zgodziłem się odłożyć na bok powieść, nad którą pracowałem, by oddać się sporządzaniu Kronik Eksplozji nie tylko dlatego, że jestem synem eksplozjańskiej ziemi, ale może przede wszystkim przez wzgląd na niewyobrażalne wręcz honorarium, jakie za spisanie niniejszych annałów zaoferowały mi władze miasta Eksplozja, sumę, o jakiej nie marzyłem w najśmielszych snach. Wybaczcie mi, proszę, tę materialistyczną motywację, ale potrzebowałem tych pieniędzy, jak mężczyzna o wysokim poziomie testosteronu potrzebuje kobiety. Burmistrz Eksplozji wyprawił do mnie swojego sekretarza z takim oto posłannictwem: „Panie Yan, burmistrz polecił mi przekazać, że gotowi jesteśmy zapłacić każdą kwotę, jakiej pan sobie zażyczy, o ile nie zażąda pan przejęcia wszystkich banków w mieście, byleby tylko zgodził się pan spisać dzieje miasta. Gotowi jesteśmy przystać na wszystkie pańskie warunki”. Poruszyła mnie ta propozycja. Perspektywa rychłego wzbogacenia się i wizja niebotycznej fortuny zawładnęły moją wyobraźnią bez reszty. Nie pytajcie, proszę, ile ostatecznie zarobiłem na tej kronice. Dość powiedzieć, że do końca życia nie będę już musiał zaprzątać sobie głowy pieniędzmi. Wystarczy z nawiązką na zakup apartamentu, luksusowej limuzyny, sławy i pozycji społecznej.
W ten oto sposób zgodziłem się przyjąć funkcję autora i redaktora Kronik Eksplozji. Mówię otwarcie, włożyłem w te księgi ogromną ilość czasu i energii z myślą o Czytelnikach i całym mieście Eksplozja, ale także o zapłacie, jaką gwarantował mi ów kontrakt marzeń.
2) Zanim przystąpiłem do pracy nad Kronikami Eksplozji, postawiłem trzy warunki, na które burmistrz Kong Mingliang oraz cały komitet redakcyjny zgodnie przystali. Ustaliliśmy, co następuje:
1° Wolno mi swobodnie korzystać z materiałów i źródeł, którym ufam. Nikt nie ma prawa narzucać mi doboru faktów czy przykładów, nikomu też nie wolno stawiać mi żadnych konkretnych wymagań co do treści.
2° Jestem powieściopisarzem, a cechą powieściopisarzy jest dążenie do odzwyczajniania rzeczywistości. Nie mam więc obowiązku trzymać się sztywno konwencji stosowanej w uświęconym tradycją pisarstwie historycznym.
3° Dostanę do pomocy mądrą i uroczą sekretarkę, najlepiej świeżo upieczoną absolwentkę jakiegoś humanistycznego kierunku studiów.
3) Niezależnie od formy, w jakiej miasto Eksplozja zdecyduje się wydrukować i wydać Kroniki Eksplozji, jako autor będę wraz z miastem Eksplozja współwłaścicielem praw do książki. Jeżeli jednak miasto Eksplozja z jakichś powodów postanowi zaprzestać druku, wtedy prawo do dodruku i kolejnych wydań będzie w moich rękach.
4) Wszelkie prawa do przekładu (w tym również wydania w znakach nieuproszczonych w Hongkongu i na Tajwanie), a także prawa do ekranizacji, publikacji internetowej w całości lub w odcinkach oraz do innych sposobów wykorzystywania albo przetwarzania treści Kronik Eksplozji należały będą wyłącznie do mnie, Yan Lianke, głównego autora i redaktora. Miasto Eksplozja oraz pozostali członkowie komitetu redakcyjnego zrzekną się zaś swojego udziału w potencjalnych zyskach z tego tytułu.
Et caetera.
Drodzy Czytelnicy, odsłoniłem tu przed Wami rzeczy, o których nie wypada mówić publicznie, jak dżentelmenowi nie wypada wywieszać na zewnątrz brudnej bielizny. Śmiało, czytajcie, łajajcie, wyklinajcie. Wspinajcie się, jeśli chcecie, na łuki tryumfalne dziewiczej czystości i stamtąd głoście wszem i wobec, że Yan Lianke to dziwka, że się sprzedał jak kurwa, że nie ma za grosz honoru i uczciwości. Klnijcie, póki się nie zachłysnę pianą Waszej nienawiści i nie utopię się w oceanie śliny. Ale nim zatonę, proszę Was o jedno, jak skazany na śmierć, który ma prawo do ostatniego życzenia:
Przeczytajcie te kroniki! Choćby tylko kilkadziesiąt, kilkanaście czy kilka stron. Każda strona będzie jak kwiat złożony na moim grobie.
2. Skład komitetu redakcyjnego Kronik Eksplozji
Dyrektor honorowy: Kong Mingliang, burmistrz miasta Eksplozja
Dyrektor wykonawczy, główny autor i redaktor: Yan Lianke, pisarz, profesor Uniwersytetu Ludowego w Pekinie
Wicedyrektor: Kong Mingguang, profesor Uniwersytetu Nauczycielskiego Miasta Eksplozja, dawniej przewodniczący komitetu redakcyjnego „Kronik Powiatu Eksplozja”.
Członkowie (w kolejności według liczby i porządku kresek w nazwisku):
Kong Mingyao, słynny przedsiębiorca z miasta Eksplozja
Chen Yi, profesor Uniwersytetu Nauczycielskiego Miasta Eksplozja
Li Jinjin, urzędnik Wydziału Kultury Miasta Eksplozja, specjalista w dziedzinie kultury folklorystycznej
He Zhaojin, wybitny nauczyciel literatury i języka chińskiego w miejscowej szkole średniej
Su Dianshi, wykładowca w Akademii Edukacyjnej Miasta Eksplozja
Yang Feng, pracownik
Ouyang Zhi, pracownica
Yang Xicheng, pracownik
Zhao Ming, artysta zajmujący się sztuką wideo, członek Miejskiego Związku Pisarzy
Grafika: Luo Zhaolin
Korekta: Jin Jingmao
Skarbnicy: Liang Guodong, Dang Xueping
3. Kalendarium prac nad kronikami
Sierpień 2007: samorząd lokalny postanawia spisać od nowa dzieje miasta Eksplozja i podejmuje decyzję o uproszczeniu tytułu Kroniki lokalne miasta Eksplozja do formy: Kroniki Eksplozji.
Wrzesień 2007: powołany zostaje komitet redakcyjny Kronik Eksplozji z profesorem Uniwersytetu Nauczycielskiego, Kong Mingguangiem, na czele.
Październik 2007: komitet redakcyjny zwołuje pierwsze posiedzenie, oficjalnie rozpoczyna pracę nad kronikami na podstawie istniejących zapisów dziejów powiatu eksplozjańskiego.
Marzec 2008: zakończenie procesu gromadzenia materiałów.
Marzec 2009: ukończenie i wydruk wstępnej wersji tekstu, rozesłanie jej do poszczególnych wydziałów starostwa celem uzyskania ich opinii.
Grudzień 2009: wysłanie Kronik Eksplozji do drukarni.
Luty 2010: zakończenie oficjalnego druku.
Październik 2010, Narodowe Święto Ustanowienia Chińskiej Republiki Ludowej: celem szerszego rozpowszechnienia Kronik Eksplozji władze miasta postanawiają powierzyć słynnemu pisarzowi Yan Lianke, rezydującemu wówczas w stolicy, zredagowanie Kronik od nowa, tak by uczynić z nich wybitne dzieło literackie, godną pamiątkę procesu cudownej transformacji wioski Eksplozja w miasteczko, miasteczka w miasto, miasta zaś w metropolię, jaką znamy z dzisiejszych czasów, w hołdzie bohaterom, wybitnym osobowościom i obywatelom miasta.
10 października 2010: słynny pisarz Yan Lianke powraca do rodzinnej miejscowości i oficjalnie przejmuje funkcję przewodniczącego komitetu redakcyjnego Kronik Eksplozji oraz rozpoczyna pracę.
Końcówka listopada 2010: Yan Lianke po intensywnej lekturze, rozległym rekonesansie, licznych wizytach i rozmowach oraz gruntownych przemyśleniach wysuwa propozycje odnośnie do nowego kształtu Kronik Eksplozji, żądając zgody na spisanie dziejów miasta w zsubiektywizowanej formie, na co burmistrz ostatecznie przystaje.
Luty 2011: Yan Lianke przedstawia zarys kompozycji nowych Kronik Eksplozji.
Październik 2011: rozpoczęcie pisania.
Marzec 2012: Yan Lianke jako zagraniczny pisarz-rezydent Baptystycznego Uniwersytetu w Hongkongu kończy pisanie głównej części Kronik Eksplozji.
Sierpień 2012: ukończony zostaje wstępny manuskrypt Kronik Eksplozji.
Wrzesień 2012: Kroniki Eksplozji trafiają w ręce władz miasta oraz przedstawicieli różnych grup społecznych w celu ewaluacji, książka wywołuje ferment, krytyce i obelgom nie ma końca, mieszkańcy Eksplozji podają ją sobie potajemnie z rąk do rąk, dzieło powoli staje się legendą.
Rok 2013: Kroniki Eksplozji w końcu wydane zostają w języku chińskim jednocześnie przez wydawnictwa w Chinach kontynentalnych, na Tajwanie oraz w Hongkongu, jednak władze miasta, urzędnicy, administracja i obywatele reprezentujący wszystkie grupy i warstwy społeczne, od intelektualistów po prosty lud, niemal jednogłośnie wyrażają dezaprobatę dla tak absurdalnych i dziwacznych annałów miejskich. Wzmaga się fala bezprecedensowych ruchów antyhistorycznych, w związku z którą Yan Lianke zostaje wydalony z miasta Eksplozja z bezterminowym zakazem powrotu w rodzinne strony.ROZDZIAŁ II
Ewolucja terytorialna (1)
1. Wioska naturalna
Dynastia Song
W okresie panowania Północnej Dynastii Song stolicą państwa był Bianliang (dzisiejszy Kaifeng). W odległości trzysta pięćdziesiąt kilometrów na zachód od Bianliangu leżał Luoyang, który sam zresztą wcześniej pełnił funkcję stolicy, siedemdziesiąt kilometrów na południowy zachód od Luoyangu położony był zaś powiat Gaoyi rozpościerający się u stóp góry Funiu, na obszarze aktywnym sejsmicznie. Pod płaszczem Ziemi od lat wzbierała wrząca lawa, która w końcu wydostała się na powierzchnię wraz z potężną erupcją wulkanu. Po wybuchu w powietrzu przez kilka miesięcy unosiły się gęste kłęby dymu. Ówcześni ludzie nie mieli bladego pojęcia o budowie geologicznej swojej planety, o skorupie, płaszczu czy ruchach płyt tektonicznych, mówili więc po prostu, że ziemia się rozstępuje albo że to wybuch ziemi. Ci mieszkający najbliżej wulkanu uciekali w popłochu. Część z nich schroniła się w górach Balou oddalonych o ponad sto li^(), a osiedliwszy się tam, zaczęli pracę na roli. W nowym miejscu żyło im się spokojnie i bezpiecznie. Społeczność powoli zaczęła przeradzać się w wioskę. Wioskę tę nazwano Eksplozją na pamiątkę ucieczki z wybuchającej ziemi.
Dynastia Yuan
Na samym początku Eksplozja liczyła blisko stu mieszkańców. Z powodu swego sprzyjającego położenia na równinnych terenach pomiędzy rzeką Yi a pasmem gór Balou wioska z czasem stała się miejscem intensywnej wymiany pomiędzy rolnikami, którzy zjeżdżali się tutaj, by handlować swoimi produktami.
Dynastia Ming
Liczebność populacji eksplozjan wzrosła gwałtownie do ponad pięciuset osób. Większość mieszkańców nosiła nazwiska Kong i Zhu. Znaczna część z nich uważała się za potomków Konfucjusza, choć nie potwierdzają tego żadne wiarygodne źródła. Życie w wiosce stopniowo nabierało stałego rytmu. Każdy pierwszy, jedenasty i dwudziesty pierwszy dzień miesiąca były dniami targowymi. Wszyscy zbierali się wówczas na placu i dokonywali najróżniejszych transakcji.
Dynastia Qing
W czasach panowania dynastii Qing dobrze prosperująca dotąd wioska zaczęła podupadać. W środkowych Chinach dochodziło do licznych zamieszek militarnych. Kiedy armia powstańcza Li Zichenga dotarła na tereny Henanu, w wiosce miała miejsce bitwa między oddziałami chłopów kierowanymi przez Li a wojskami Qingowskimi. Eksplozja oraz okoliczne osady stały się miejscem licznych grabieży, łupem złodziei padały plony i zwierzęta hodowlane. Wszystko to w połączeniu z wieloletnią suszą sprawiło, że nad wioską zawisło widmo głodu. Eksplozjanie, by się ratować, uciekli do innych prowincji, rozproszyli się w Shaanxi, Gansu i Xinjiangu. Doszczętnie zniszczona wioska niemalże opustoszała.
Okres republikański
Jedni wybywali, drudzy przybywali. Z biegiem czasu wioska na nowo się zaludniła i zaczęła rozkwitać jak dawniej. Według spisów prowadzonych w powiecie Gaoyi Eksplozja liczyła wówczas kilkuset mieszkańców. Słynęli oni z przedsiębiorczości i uczciwości. Sprzyjające położenie w pobliżu wodnych i lądowych szlaków towarowych sprawiło, że wieś ponownie stała się znaczącym lokalnym ośrodkiem handlowym. W środkowym okresie republikańskim, gdy w sąsiednich powiatach odkryto potężne złoża węgla, rozbudowana została także linia kolejowa, a stacja znajdowała się zaledwie dwadzieścia li od Eksplozji. Sprzyjało to rozwojowi ekonomicznemu i stymulowało przemiany w wiosce. Spokojna dawniej wieś naturalna przekształciła się w zorganizowany system wsi społecznych.
2. Wioska społeczna (1)
W 1949 roku ogłoszono powstanie nowych Chin. Dzieje wsi Eksplozja odzwierciedlają w mikroskali współczesną historię całego kraju, jego wzlotów i upadków, sukcesów i ekscesów. Wioska była świadkiem ataku na posiadaczy ziemskich podczas rewolucji kulturalnej, jak również szoku i szaleństwa wywołanego redystrybucją majątków. Na fali tych przemian jednemu z obszarników, nazwiskiem Zhu, odebrano żonę i dwie konkubiny i przydzielono je trzem najemnikom pracującym na roli. Wśród nich był dziadek od strony ojca obecnego burmistrza Kong Minglianga. Przypadła mu w udziale konkubina numer dwa. W noc poślubną zabrał ją do sypialni i położył do łóżka, sam jednak nie śmiał tknąć jej boskiego ciała, klęczał więc tylko u wezgłowia i oddawał jej pokłony aż do świtu. Kiedy kobieta przekonała się, jak prosty i uczciwy z niego człowiek, zeszła z łóżka i sama wciągnęła go na posłanie, zdjęła mu ubranie i zachęciła, by położył się na niej. Tamtej nocy począł się ojciec burmistrza Kong Minglianga, Kong Dongde, a wraz z nim zainicjowana została historia prześwietnego rodu, dzięki któremu ziściły się wszystkie cuda pomieszczone w niniejszych kronikach.
Po wyzwoleniu majątki ziemskie, które wcześniej trafiły w prywatne ręce chłopów, ponownie połączono i skolektywizowano. Na wieść o kolektywizacji dziadek burmistrza Konga usiadł na miedzy i płakał w głos przez trzy dni i trzy noce, płaczem swym ściągając na siebie uwagę gospodarzy z niemal wszystkich domostw, którzy podążając za jego przykładem, kolektywnie zalewali się łzami z powodu utraty ziemi. Tylko żona Konga, dawniej druga konkubina obszarnika Zhu, nie płakała, lecz przeciwnie, przycupnąwszy na miedzy, gładziła włosy i śmiała się w najlepsze. Nic nie mówiła, tylko śmiała się i śmiała. Tak oto zrodziła się „tradycja płaczu”, o której mowa będzie szczegółowo w dalszej części księgi. W czasie kampanii „trzech anty” i „pięciu anty”^() niektórzy eksplozjanie wycinali drzewa z górskich lasów, by zrobić sobie trzonki do motyk i drewniane stołki, za co skazani zostali na karę więzienia, chłosty lub reformy przez pracę. Był to dla wszystkich szokujący obrót spraw. W tym okresie Kong Dongde przez nieuwagę zepsuł jedno z narzędzi należących do kolektywu. Aresztowano go pod zarzutem zniszczenia mienia socjalistycznego. Zdarzenie to do dziś pozostaje najgłębszą traumą rodu Kong, zarazem jednak to ono właśnie skłoniło autora tej księgi do podjęcia się owej wiekopomnej misji.
W 1958 roku, gdy kolektywizacja objęła wszystkie sfery życia ludu, w Eksplozji miała swoją siedzibę brygada produkcyjna podległa Eksplozjańskiej Komunie Ludowej. Od tej pory losy Eksplozji jeszcze bliżej związały się z losami Chińskiej Republiki Ludowej, której chwała i cierpienia stały się bezpośrednim udziałem mieszkańców wioski.
W roku 1966, wraz z wybuchem rewolucji kulturalnej, utworzyły się we wsi Eksplozja dwie główne frakcje, których zrąb stanowili odpowiednio przedstawiciele rodów Kong i Zhu. W międzyczasie trzeci wielki klan, ród Chengów, obserwował uważnie z boku rozwój wypadków, czekając na swój moment. Rewolucja w wiosce przybrała postać konfliktu między klanami, ten zaś stopniowo przerodził się w walkę klas. W ciągu dziesięciu rewolucyjnych lat, dziesięciu lat chaosu i wojen, wielu zginęło, wielu trafiło do więzień, pozostali zaś żyli z dnia na dzień z owoców pracy własnych rąk. Ojciec burmistrza Kong Minglianga, Kong Dongde, spędzał na polu całe dnie pochylony z motyką w dłoni, uprawiał swój kawałek ziemi. Dzień w dzień na grzbiet spadał mu grad ptasich kup, które rozwodnione rozpływały się na jego białej koszuli, ostatecznie tworząc na niej plamę w kształcie mapy Chin. Chodził w niepranej koszuli przez dwa tygodnie, z tą mapą namalowaną ptasimi ekskrementami, aż w końcu ludzie zwrócili uwagę na to niezwykłe zjawisko i donieśli o tym sołtysowi Zhu Qingfangowi. Ten potraktował sprawę z najwyższą powagą, informując o niej zarówno lokalną komunę, jak i władze powiatu. W efekcie Kong Dongde po raz drugi trafił do więzienia, a potem na reformę przez pracę. Dzień, w którym go wypuszczono i wrócił po cichu do wioski, okazał się początkiem nowej ery dla Eksplozji.
Punktem wyjścia historii spisanej w Kronikach Eksplozji.
3. Wioska społeczna (2)
Była wczesna zima. Zapanował chłód, ziemia zaczynała przymarzać. Ludzie kulili się w domach, drzewa stały zziębnięte i nagie. Wróble grzały się w stadkach pod okapami dachów. Cała Eksplozja pogrążona była w głębokiej ciszy, otulona nią jak watą.
Kong Dongde wyszedł z więzienia. Wszyscy myśleli, że umarł, tymczasem jednak wrócił do wioski żywy. Wrócił po kryjomu i przez miesiąc nie ruszał się z domu na krok, tak że mieszkańcy wioski długo nie zdawali sobie sprawy z jego obecności. Miał już wtedy sześćdziesiąt dwa lata, z których dwanaście spędził w więzieniu. Nikt nie wiedział, gdzie był więziony, co tam robił i co przeszedł. Pewnej nocy zapukał po prostu do drzwi swojego rodzinnego domu. Przywitała go żona i synowie. Było osłupienie, łzy, a potem martwa cisza, której żadna ze stron nie potrafiła przełamać. Oprócz pytań, co chciałby zjeść czy wypić, nie padło ani jedno słowo.
Był skazany na śmierć. Wszyscy myśleli, że dawno umarł, tymczasem on wrócił żywy. Posiwiał i wychudł jak wierzbowa witka. Całymi dniami przesiadywał w domu. Gdyby nie ruchy gałek ocznych, nie różniłby się niczym od trupa.
Gdyby się położył, wyglądałby zupełnie jak nieboszczyk.
Ale po dwóch tygodniach martwej ciszy na jego obliczu znów pojawiły się oznaki życia. Zawołał do siebie synów. Kiedy zgromadzili się wokół jego łóżka, oznajmił im niewiarygodne rzeczy.
– Świat się zmienia. Niebawem brygady przestaną się nazywać brygadami i staną się na powrót wsiami.
...
– Ziemia ponownie zostanie rozdzielona między chłopów, będzie można odbudować gospodarstwa i zacząć znów pracę na własny rachunek.
...
– Dobiega kresu epoka dominacji rodów Zhu i Cheng. Odtąd świat należał będzie do nas, Kongów.
Ożenił się w wieku dwudziestu lat. Ojcem został po trzydziestce. Miał czterech synów, którzy teraz patrzyli na niego jak gromadka odkarmionych szczeniąt, gotowych, by zacząć samodzielne życie. Najstarszy Kong Mingguang, drugi w kolejności Kong Mingliang, trzeci Kong Mingyao i czwarty Kong Minghui stali w rzędzie przy ojcowskim łóżku, na ich twarzach zaś kładł się bladożółty blask pochodzący od żarzących się w palenisku bierwion perełkowca napełniających izbę intensywnym zapachem i ciepłem. Pełzający po ścianie gekon, usłyszawszy tajemnicze słowa mężczyzny, który wyglądał na znacznie więcej niż swoje sześćdziesiąt dwa lata, spojrzał na niego przenikliwymi oczkami będącymi połączeniem najciemniejszej czerni i najjaśniejszej bieli. Zatrzymawszy się nad głową Kong Dongde, zamachał długim na cal ogonkiem jak pies na powitanie dawno niewidzianego pana. Szary pająk rozciągający sieć we wschodnim kącie pokoju również przysłuchiwał się mowie. I on odwrócił się, by spojrzeć w stronę Konga. Niechcący podniósł głowę zbyt wysoko i wywinął fikołka, odsłaniając brzuch.
– Wyjdźcie wszyscy – powiedział Kong Dongde, wskazując ręką na drzwi, z pierwszym uśmiechem od dwóch tygodni, od którego jego twarz rozpromieniła się, jakby pokryta warstewką złota. – Wyjdźcie z domu i idźcie każdy w swoją stronę, na wschód, zachód, północ i południe, i nie oglądajcie się za siebie. Jeśli natkniecie się na coś leżącego na ziemi, schylcie się i podnieście, cokolwiek to będzie. Rzecz, na którą natraficie jako pierwszą, będzie dla was proroctwem na dalsze życie.
Synowie milczeli, przekonani, że ojciec zwariował.
Ojciec jednak powtórzył swoje polecenie trzykrotnie, za trzecim razem tonem niemal błagalnym. Wtedy drugi z synów, Kong Mingliang, rzucił najstarszemu, Kong Mingguangowi, porozumiewawcze spojrzenie. Wstali z miejsc, dając przykład także dwóm młodszym braciom, i razem opuścili palenisko, stołki, rodziców, gekona i pająka, by rozejrzeć się na zewnątrz.
Odtąd wszystko potoczyło się nowym torem. Świat nie był już taki sam. W eksplozjańskich annałach rozpoczął się nowy rozdział.
– Oszalałeś? – zapytała żona, która pozostała przy łóżku i wpatrywała się w Konga, gdy tylko synowie wyszli.
– Napiłbym się wódki – odpowiedział.
– Zmieniłeś się – stwierdziła.
– Z naszego rodu wyjdzie cesarz, nie wiem tylko, który z naszych czterech synów nim zostanie.
Żona posłusznie wstała z miejsca, by przynieść mężowi alkohol i przyrządzić zakąski. Jej posłuszeństwo zadziałało na niego jak najlepszy afrodyzjak. Zapomniał o zagryzce i zamiast tego zapałał apetytem na własną żonę. Przez dwa tygodnie, które upłynęły od jego powrotu, nawet jej nie dotknął, jakby zupełnie stracił ochotę na damsko-męskie wybryki. Teraz jednak, widząc tę sześćdziesięcioletnią kobietę, która podniosła się z miejsca i już, już miała wyjść z pokoju, dopadł do niej od tyłu i pociągnął na łóżko, które w ten sposób ponownie stało się źródłem dawno zapomnianych w tym domu odgłosów upojenia i rozdzierania ubrań.
Był środek nocy. Księżyc wznosił się nad wioską, rozlewając wokół blady blask.
Wróble skulone w gniazdkach pod dachami ludzkich domostw od czasu do czasu poćwierkiwały nieśmiało. Na ulicach panował przesadny wręcz spokój jak na cmentarnych alejkach. Czterej synowie Kong Dongde wyszli z domu, jak przykazał ojciec. Wkrótce dotarli do skrzyżowania. Czas się rozdzielić, powiedział Mingliang, drugi pod względem starszeństwa, zbierajcie szybko, co wam się pierwsze nawinie, i wracamy do domu.
I rozeszli się na cztery strony świata.
Najstarszy z braci ruszył na wschód, drugi na zachód, trzeci na południe, a czwarty na północ. Jak pisklęta wyfruwające z gniazda w spokojną noc. Wioska leżała u stóp góry. Główna droga przebiegała ze wschodu na zachód, zaś z północy na południe wiodła niedługa, wąska alejka. Skrzyżowanie znajdowało się we wschodniej części wsi. Pierwszy, trzeci i czwarty z synów, idąc przed siebie, bardzo szybko znaleźli się poza wioską, tylko drugi, Kong Mingliang, wędrował długo główną drogą. Szedł i szedł, ale oprócz blasku księżyca i ujadania psów nie natknął się na nic.
Kiedy już powoli tracił nadzieję na znalezienie czegokolwiek, usłyszał odgłos otwieranej bramy któregoś z gospodarstw.
Była to jedyna brama we wsi, którą osłaniał daszek kryty dachówką. Potężne skrzydła zrobione były z wierzbowego drewna dopiero co pomalowanego czerwoną farbą. Kiedy się uchyliły, w nozdrza Minglianga uderzył zapach świeżej farby. Dom należał do starego sołtysa, Zhu Qingfanga. Zza bramy wyłoniła się jego córka, Zhu Ying. Po kilku krokach spostrzegła zmierzającego powoli w jej kierunku, starszego od niej o kilka lat Kong Minglianga.
Żadne z nich nie spodziewało się tego spotkania. Stanęli naprzeciw siebie jak wryci.
Echa rozmowy, którą odbyli, gdy już otrząsnęli się z szoku, miały odtąd pobrzmiewać przez całą historię ich życia.
– Jasna cholera, normalnie demon! – wykrzyknął Mingliang.
– Nigdy bym nie pomyślała, że pierwszą osobą, którą napotkam, będziesz właśnie ty – powiedziała Zhu Ying, również trochę zaskoczona. – Gdzie cię niesie w środku nocy?
– Szedłem do ciebie – odpowiedział Kong Mingliang, obrzucając Zhu Ying nienawistnym spojrzeniem. – Planowałem przeskoczyć przez mur waszego gospodarstwa, udusić gołymi rękami twojego starego, a potem zgwałcić ciebie. Ale już mi się odechciało.
To powiedziawszy, odwrócił się i ruszył z powrotem w kierunku skrzyżowania, by spotkać się z braćmi, którzy poszli na wschód, południe i północ. Szedł szybko, w jego krokach był smutek, czuł, jak gdyby w żyłach wzbierało mu coś, co lada chwila wybuchnie i rozerwie go na strzępy. Jednocześnie jednak było też w tym uczuciu coś dziwnie radosnego, czego nie potrafił ująć w słowa. Miał ochotę wydrzeć się na całe gardło, wyrywając wszystkich eksplozjan ze snu. I wtedy usłyszał za sobą wołanie Zhu Ying:
– Kong Mingliang, że też musiałam mieć takiego pecha, że akurat ty się napatoczyłeś pierwszy... Nie ma rady... Muszę za ciebie wyjść... A kiedy już zostanę twoją żoną, cała wasza rodzina będzie w moich rękach...
Kiedy wołanie Zhu Ying niczym błyskawica dobiegło jego uszu, Kong Mingliang odwrócił się w kierunku, skąd dochodził głos. Zobaczył Cheng Jing z rodu Chengów wychodzącą z lampionem z prostopadłej alejki, a po chwili także idącą z przeciwka Yang Baoqing, córkę drugiego z ważnych klanów, oświetlającą sobie drogę zapalniczką. Z trzeciej strony, z latarką, zbliżał się chłopak zwany Drugim Psem.
W mgnieniu oka cała wieś stanęła w świetle. Rozległ się odgłos kroków, coraz szybszych, coraz głośniejszych, jak wzbierająca fala potopu. Wszyscy szli, oświetlając sobie drogę, czym się dało, z głowami utkwionymi w ziemię, jakby czegoś szukali pod nogami. Na skrzyżowaniu zebrał się już spory tłum. Ludzie rozmawiali o tym, że coś wielkiego musiało się wydarzyć na szczeblu państwowym, coś porównywalnego ze śmiercią cesarza. W przeciwnym wypadku dlaczego nagle po kilkudziesięciu latach kazano, by komuny ponownie przemianować na wsie, a brygady produkcyjne na kółka rolnicze? Co innego mogło się stać, że z powrotem rozdają ziemię w ręce chłopów? I jeszcze zachęcają, żeby zacząć handlować produktami rolnymi? Dotąd własny biznes był surowo karany, przyłapanych na handlu skazywano na więzienie i w demonstracyjnym pochodzie wyprowadzano ze wsi, a teraz nagle w jedną noc władzom tak się odmieniło, że same nawołują, by się bogacić na własną rękę?
Zmieniły się rządy, a wraz z nimi nazwy. To jakby nagle wszystkich Zhangów przechrzcić na Li. Świat stanął na głowie. Czarne stało się białe, a białe czarne.
W tę noc wielkiego dynastycznego przewrotu eksplozjanie wszyscy śnili ten sam sen. To właśnie ów sen wywiódł ich na ulice. Przyśnił im się wychudzony mężczyzna w wieku sześćdziesięciu, może siedemdziesięciu lat, który właśnie wrócił z więzienia. Podchodził do ich łóżek i szturchał ich albo pociągał za rękę, każąc natychmiast wyjść z domu i podążać prosto przed siebie, nie oglądając się do tyłu ani na boki. Pierwsza rzecz, na którą się natkną, gdy wyjdą, zadecyduje o ich przyszłości. Niektórzy nie dowierzali. Przewracali się na drugi bok i zasypiali ponownie, ale znów nawiedzał ich ten sam sen. Gdy tylko zamykali oczy, pojawiał się ów mężczyzna i budził ich raz za razem, nalegając, by podnieśli się z łóżek i szli naprzód. Jeśli natkną się na monetę albo banknot, będzie to zapowiedź wielkiej fortuny w przyszłości. Jeśli na jakąś kobiecą zgubę, będą się niebawem cieszyć szczęśliwym ożenkiem i powodzeniem u pań. Zwlekali się więc z posłań, zakładali buty, chwytali za latarki i wychodzili na ulicę, gdzie spotykali sąsiadów, którzy mieli ten sam sen o wędrowaniu przed siebie i podnoszeniu przedmiotów z ziemi. Ktoś wymachiwał banknotem, wołając, że jeszcze dobrze nie wyszedł z bramy, jak zobaczył pod nogami pieniądz. Ktoś inny chodził z dziewczęcą gumką albo spinką do włosów i wypytywał pozostałych, jak sądzą, co to może oznaczać.
Cheng Jing, wówczas jeszcze dziewczynka, ledwie kilkunastoletnia, również wywabiona została z domu przez ten sam dziwny sen. Wyszła na ulicę z latarką. Pierwszą rzeczą, na jaką się natknęła, był porzucony na środku drogi śnieżnobiały kondom w kształcie palca. Nie mając pojęcia, co to takiego i co jej wróży, zaczęła chodzić po ludziach i radzić się dorosłych, wzbudzając niepohamowane wybuchy śmiechu pośród doświadczonych w tych sprawach osobników płci męskiej. Kiedy wyjaśniono jej, że to prezerwatywa, czyli rzecz, której kobieta i mężczyzna używają w łóżku, zapałała jeszcze większą ciekawością. Gdy w podnieceniu usiłowała dopytać się, co takiego mężczyzna i kobieta robią w łóżku, że potrzebują prezerwatywy, zjawiła się jej matka. Przedarłszy się przez tłum, wymierzyła córce solidny policzek i pociągnęła ją do domu.
Tłum ponownie wybuchnął śmiechem.
Kong Mingliang nie przyłączył się do roześmianego tłumu. Nie wiedział, co takiego zwiastuje mu spotkanie z Zhu Ying, córką wrogiego rodu. Słowa, które usłyszał z jej ust, gdy ruszyła za nim, zapadły mu głęboko w serce i pamięć, ale zupełnie nie mógł dojść z nimi do ładu. Szamotał się z własnymi myślami. Jak gdyby znalazł się przed drzwiami z pękiem kluczy w ręku i nie miał pojęcia, którego użyć, by dostać się do środka. Stał tak więc na poboczu, po zachodniej stronie skrzyżowania, niepewny, co o tym wszystkim sądzić. W pewnej chwili poczuł pod prawą stopą coś twardego i ostrego. Zawahał się. Kusiło go, by podnieść i zobaczyć, co to takiego, ale co, jeśli będzie to tylko zwykły, pospolity, bezsensowny kamyk? Gdy już prawie postanowił, że nie podniesie, niezidentyfikowany obiekt ukłuł go w stopę, wbijając się w nią jak wiertło. Schylił się więc, wziął znalezisko do ręki, po czym zacisnął pięść i skierował wzrok na zgromadzony na skrzyżowaniu tłum, bojąc się spojrzeć, co podniósł.
Światła lamp, latarek, zapalniczek i innych przedmiotów, którymi eksplozjanie rozjaśniali sobie drogę, tłoczyły się i zderzały ze sobą, cienie ocierały się jeden o drugi, chrzęszcząc i skrzypiąc jak ocierające się o siebie blachy. W tym momencie Mingliang zobaczył swoich trzech braci wyłaniających się z tłumu i zmierzających w jego stronę z promiennymi uśmiechami na twarzach, jakby tej nocy niespodziewanie znaleźli to, czego najbardziej pragnęli.
Wtedy Mingliang otworzył w końcu zaciśniętą kurczowo prawą dłoń, by się przekonać, co trafiło się jemu. W świetle lamp i latarek przedmiot błyszczał od potu. Była to owinięta w biały papier kwadratowa pieczęć kamienna, na której nic jeszcze nie wyryto. Właściciel musiał ją zgubić, zanim zdążył umieścić na niej swoje imię. I tak oto trafiła ona do rąk Kong Minglianga, zwiastując mu świetlaną przyszłość.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------