- W empik go
Kroniki Lenny'ego. Tom 2. Grecja - ebook
Kroniki Lenny'ego. Tom 2. Grecja - ebook
W życiu Asi i Pawła nie ma miejsca na nudę. Nowe obowiązki i… kilkumiesięczny syn Alan nie przeszkadzają młodym małżonkom w realizowaniu ich licznych pasji, do których należą również podróże.
Tym razem postanawiają odwiedzić Grecję i dzięki wsparciu wielu osób mogą ruszyć w drogę dostosowaną do potrzeb najmłodszego członka ich rodziny Puszką.
Skąd wziął się pomysł na kierunek wyprawy?
Sprawdźcie sami…
Tym razem Ewa Anna Sosnowska zabierze nas w podróż do gorącej Grecji, wciągając w świetnie wykreowany przez siebie świat. Dajcie się porwać bohaterom i ich przygodom, które autorka nakreśliła z rozmachem i polotem.
EWELINA GÓROWSKA ewelina-czyta.blogspot.com
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-964806-8-2 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Grecja”, tak samo jak i „Majka”, tak właściwie nie potrzebowała zmian, ale postanowiłam dopasować tę historię do poprzednich książek.
Zarówno w pierwszym, jak i drugim wydaniu widać, że w pełni puściłam wodze wyobraźni…
Tak samo jak w „Syberii”, nie mogłam pominąć opisów miejsc akcji, ale są to bardzo luźne wariacje na temat tego, co stanowiło pierwowzór, cały czas bowiem korzystam z map, przewodników i innych pomocy technicznych tylko w celu znalezienia inspiracji.
Dotyczy to również greckiej mitologii, której w powieści jest dość dużo, ale jest to moja prywatna wersja. Nie doszukujcie się więc ewentualnych błędów, wszystkie bowiem zostały „popełnione” z pełną premedytacją…
Ogólnie rzecz ujmując:
– kalendarz jest taki sam jak w serii „Maja” i cały czas pomijam wszelkie święta ruchome. Ważne są miesiące i dni tygodnia, a reszta to pełna improwizacja;
– cały świat, w którym toczy się akcja książki, jest wyssany z palca (i to nie jednego);
– daty i fakty historyczne, geograficzne oraz parę innych drobiazgów zmodyfikowałam na potrzeby powieści. Dlatego też uparcie nie wymieniam konkretnych miast;
– Asia w co najmniej jednej sprawie jest niewyuczalna, więc musiałam to jakoś uzasadnić. O co dokładnie chodzi, tego dowiecie się z książki, a wyjaśnienie nadejdzie we właściwym momencie…
Tu wszystko zaczyna się w połowie października dwa tysiące dziesiątego roku, gdy Asia i Paweł szykują się do wyjazdu na rajd.– Kochanie, o czym myślisz? – zagadnąłem Asię, która zamiast pakować się do wyjazdu do cioci, zastygła w bezruchu.
– Nic takiego – odezwała się po kilku sekundach. – Przypomniał mi się wieczór panieński Oli i to, jak jej się film urwał.
– Jak to urwał? – zapytałem. – Przecież ona jest w ciąży!
– Nie było alkoholu, a padła, bo urządziłyśmy jej niezły… hmm… poligon.
– Co masz na myśli? – dopytywałem.
– Poligon doświadczalny. Szczegółów ci nie zdradzę – zastrzegła. – Wystarczy, że będziesz wiedział, że jako motyw przewodni wykorzystałyśmy wątek z powieści. Konkretnie odwzorowałyśmy wieczór panieński Elżbiety. Przywieźliśmy wystarczająco dużo informacji od rodziny pierwowzorów, by móc zorganizować coś podobnego.
– Rozumiem… chyba.
– Co tu jest do rozumienia? – zdziwiła się moja żona. Westchnęła i z łobuzerskim uśmiechem pogroziła mi palcem.
– Może i nic takiego, ale czy naprawdę wtedy wieczory panieńskie były aż tak wyczerpujące? – drążyłem temat.
– Nie powiem – oznajmiła ze śmiechem. – Widocznie tak, skoro Ola chwilę po dwudziestej trzeciej położyła się na chwilę na śpiworach w indiańskiej wiosce i zasnęła jak kamień.
– To dlatego znalazłem cię w sianie – wykrztusiłem, z trudem zachowując powagę.
– Ja nie spałam – zaprotestowała. Odłożyła to, co trzymała w rękach, i władowała mi się na kolana.
– Nic takiego nie powiedziałem. Po co tam poszłaś?
– Tajemnica – wyszeptała, kradnąc całusa.
– Ja ci dam tajemnicę – zażartowałem.
– Wolałabym, byś dał mi coś innego – oznajmiła z niewinną miną.
– Co byś chciała?
– Pozwolenie na zrobienie demolki w mieszkaniu.
– Co to, to nie – zaprotestowałem stanowczo. – Wystarczy mi twojego szaleństwa w maju. Na cholerę brałaś się sama za mierzenie?
– Miałam laserową miarkę.
– Zapytam inaczej. Na cholerę nawet z tą laserową miarką pchałaś się pod sufit? I to bez mojej asekuracji – uściśliłem, zgrzytając zębami.
– Przecież nic się nie stało – broniła się cicho, wyginając usta w podkówkę.
– Można to i tak ująć… – Ta mina spowodowała, że szybko, acz niechętnie, przyznałem jej rację, choć mój protest, poza obawą o bezpieczeństwo żony, miał inne podstawy. – Ale i tak nie powinnaś się narażać – dodałem stanowczym głosem.
– Dobrze, już dobrze – poddała się z ciężkim westchnieniem. – Na papierze mogę projektować?
– Na papierze tak – przyzwoliłem. – W wolnej chwili poszukam planów, które dostałem razem z aktem notarialnym – obiecałem. – A teraz złaź. Musimy się spakować.
– Właśnie to robiłam, gdy mnie zagadałeś.
– Według twoich słów nie pakowałaś się, ale wspominałaś. Patrzyłem na ciebie przez dłuższą chwilę i nawet nie drgnęłaś.
– Czepiasz się, skarbie – prychnęła i wstała. – Otworzysz? – spytała, podając mi słoik z grzybkami w occie.
Przytaknąłem i po chwili razem z otwartym już słoikiem podałem jej widelczyk.