- W empik go
Krótki kurs samoobrony intelektualnej - ebook
Krótki kurs samoobrony intelektualnej - ebook
Każdy obywatel demokratycznego kraju powinien myśleć samodzielnie, kiedy podejmuje polityczne wybory. Powinien też rozumieć funkcjonowanie mediów, znać podstawowe zasady dyskusji, sposoby uzasadniania przekonań politycznych czy ekonomicznych i chwyty stosowane przez populistów. Niestety nie zawsze tak jest. Wielu ludzi nadal okazuje się bezradnym wobec demagogii polityków czy zalewu informacji w mediach. Na dodatek wielu wciąż jest na bakier z racjonalizmem, stosuje się do horoskopów i poddaje niesprawdzonym praktykom medycznym.
Kanadyjski logik i filozof proponuje w swojej książce skuteczną metodę samoobrony przed nieuczciwymi politykami, stronniczymi mediami, fałszywymi ekspertami i wszelkiego rodzaju intelektualnymi hochsztaplerami. Jest to sztuka krytycznego myślenia. Składa się na nią zdrowy sceptycyzm, znajomość podstawowych zasad poprawnego myślenia i argumentowania, oraz najczęstszych technik manipulacji. Niniejsza książka zawiera kompendium wiedzy, które powinno uzbroić każdego człowieka w narzędzia do samodzielnego i racjonalnego myślenia i wydawania ocen.
Spis treści
Wprowadzenie
Niezbędne narzędzia krytycznego myślenia
Język
Sztuka myślowego oszustwa i manipulacji
Matematyka: licz, aby cię nie oszukano
Uzasadnianie przekonań
Doświadczenie osobiste
Nauki empiryczne
Media
Zakończenie
Kategoria: | Nauki społeczne |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62445-13-4 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
to dwa rozwiązania jednako wygodne: uwalniają nas
od konieczności myślenia.
Henri Poincare
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Francisco de Goya
(napis na rycinie z cyklu Kaprysy)
Pierwsze, co trzeba zrobić, to zadbać o swój mózg,
drugie – wydobyć się z całego tego systemu .
Aby to osiągnąć, trzeba wiedzieć, że państwo, koncerny,
media itd. patrzą na nas jak na wrogów: trzeba więc nauczyć się
bronić. Gdybyśmy mieli właściwy system edukacji,
uczono by samoobrony intelektualnej.
Noam ChomskyWprowadzenie
Tę niewielką książkę zrodziła zbieżność moich dwóch trosk. Nie są one jedynie moimi troskami, co tylko dodaje im wagi.
Pierwszą z nich można by nazwać epistemologiczną. Niepokoi mnie mianowicie rozpowszechnienie rozmaitych irracjonalnych wierzeń, takich jak wiara w zjawiska paranormalne lub ezoteryczne albo New Age. Mam na myśli takie przekonania oraz praktyki, jak telekineza, przesyłanie myśli, wiara w poprzednie wcielenia, uprowadzenia przez istoty pozaziemskie, magiczną moc kryształów czy cudowne kuracje dające natychmiastowy efekt bez żadnego własnego wysiłku, kontakt ze zmarłymi, lewitacja, chiromancja, homeopatia, astrologia, wszelkiego rodzaju medycyny zwane alternatywnymi, fengshui, tablice ouija, zginanie łyżeczek siłą myśli, korzystanie przez polityków z usług jasnowidzów, wróżenie z kart… Tyle niech wystarczy.
Idzie z tym w parze żałosny stan refleksji i racjonalności w życiu akademickim i intelektualnym. Powiem to najoględniej, jak potrafię: pewne rzeczy, które się dziś robi i mówi w niektórych kręgach uniwersyteckich, po prostu mnie szokują. Trudno nazwać je inaczej niż ignorancją i szarlatanerią – i nie jestem w tej opinii odosobniony.
Moja druga troska jest natury politycznej i dotyczy dostępu obywateli do zrozumiałej interpretacji świata, w którym żyjemy, a także do pełnej, poważnej i pluralistycznej informacji, która pozwoli zrozumieć ten świat i działać w nim. Tak jak wiele innych osób niepokoi mnie stan naszych mediów, ich koncentracja i wpływ mechanizmów rynkowych, a także propagandowa rola, do której są sprowadzane, kiedy walczą o naszą aprobatę lub chcą skłonić nas do określonego działania.
Jeśli jednak każdej eskalacji irracjonalizmu, głupoty, propagandy i manipulacji można przeciwstawić – a tak właśnie uważam – krytyczną myśl i stosowny dystans, to należy upowszechniać sztukę krytycznego myślenia. Nauka samoobrony intelektualnej jest z tej perspektywy działaniem obywatelskim. To właśnie skłoniło mnie do napisania tej niewielkiej książki.
To, co znajdziemy na jej stronach, nie jest ani nowe, ani oryginalne. Przedstawiam rzeczy dobrze znane – przynajmniej osobom śledzącym literaturę naukową lub pisma dotyczące myśli krytycznej i sceptycznej. Mimo to czułem potrzebę dokonania pewnej przystępnej syntezy, prezentując możliwie najprościej i najjaśniej pojęcia i umiejętności, których opanowanie przez każdego obywatela wydaje mi się niezbędne.
Oto więc, co można znaleźć w tej książce.
W pierwszej części, pt. „Niezbędne narzędzia krytycznego myślenia”, omówię podstawy wiedzy o języku oraz kilka użytecznych pojęć logiki. Proponuję także przegląd czegoś, co nazywam matematyką obywatelską, zawierającą podstawy teorii prawdopodobieństwa i statystyki.
W drugiej części, pt. „Uzasadnianie przekonań”, staram się sprecyzować, w jakiej mierze możemy używać naszego osobistego doświadczenia, wiedzy naukowej oraz informacji z mediów dla uzasadnienia naszych przekonań.
Jeśli studiowanie myślenia krytycznego jest dla czytelnika nowością, opis ten, zdaję sobie sprawę, niewiele mu powie i nadal może nie wiedzieć, czym właściwie jest samoobrona intelektualna. Oczywiście książka ma mu to właśnie wyjaśnić. W tym miejscu jednak, kończąc wprowadzenie, chciałbym zaproponować małą zabawę, która być może rozbudzi ciekawość czytelnika.
Poniżej znajdziemy fragment ostatniej książki nieodżałowanego Carla Sagana (1934–1996), która ukazała się pod koniec jego życia. Ten renomowany astronom i znakomity popularyzator nauki zrobił wiele dla upowszechnienia myśli krytycznej. Cytowany tekst prezentuje tzw. wykrywacz niedorzeczności, czyli zbiór reguł krytycznego myślenia.
Przeczytajmy uważnie cały fragment. Przypuszczam, że momentami wyda się niejasny. Jestem jednak przekonany, że po lekturze tej książki doskonale zrozumiemy nie tylko to, co Sagan chciał powiedzieć, lecz także i przede wszystkim, dlaczego tak ważne jest praktykowanie tego, co zaleca.
Wykrywacz niedorzeczności Carla Sagana
(fragment)
• Trzeba szukać niezależnego potwierdzenia faktów.
• Należy zachęcać do intensywnej dyskusji nad dowodami wszystkie osoby znające zagadnienie, reprezentujące różne punkty widzenia.
• To, że argumenty pochodzą od autorytetów, ma niewielkie znaczenie – wielkie autorytety popełniały błędy w przeszłości i będą popełniać je też w przyszłości. Prawdopodobnie lepiej jest mówić, że w nauce nie ma autorytetów – są najwyżej specjaliści.
• Należy rozważyć więcej niż jedną hipotezę wyjaśniającą jakieś zjawisko.
• Nie wolno przywiązywać się do danej hipotezy tylko dlatego, że jest się jej autorem. Należy porównać ją uczciwie z alternatywnymi wyjaśnieniami i rozważyć, czy da się znaleźć powody do jej odrzucenia. Jeśli my tego nie zrobimy, inni się tym zajmą.
• Najlepiej przedstawić problem za pomocą liczb. Jeśli to, co wyjaśniamy, można w jakiś sposób zmierzyć, bardzo ułatwi to wybór jednej spośród rywalizujących hipotez. To, co niejasne i niewyrażone w liczbach, można interpretować na bardzo wiele sposobów. Oczywiście, istnieją prawdy, których nie da się opisać w języku liczb – znalezienie ich to prawdziwe wyzwanie.
• Jeśli uzasadnieniem naszej wiedzy jest łańcuch argumentów, to prawdziwy musi być każdy z elementów łańcucha – w tym także pierwsza przesłanka.
• Brzytwa Ockhama. Ta prosta reguła zmusza nas, by z dwóch hipotez, które wyjaśniają jakieś zjawiska, wybrać prostszą.
• Należy zawsze pytać, czy nasza hipoteza jest możliwa do obalenia. Hipotezy, których z zasady nie można obalić, są niewiele warte. Weźmy np. ideę, że wszechświat jest zwykłą cząstką elementarną – np. elektronem – w o wiele większym wszechświecie. Jak możemy sprawdzić to twierdzenie? Musielibyśmy w tym celu otrzymać informacje spoza naszego wszechświata, a to jest niemożliwe. Idea ta jest niemożliwa do potwierdzenia ani do obalenia.
Najważniejsze jest, abyśmy naszą wiedzę mogli oprzeć na starannie zaprojektowanym i kontrolowanym doświadczeniu. Niewiele dowiemy się ze zwykłych rozmyślań. Jeśli np. nowy lek ma rzekomo leczyć 20 proc. chorych, to musimy tak sprawdzić jego skuteczność, żeby wykluczyć możliwość spontanicznego ustąpienia objawów choroby u 20 proc. chorych.
Przypuśćmy, że cierpisz na chorobę morską i zażywasz 50 mg leku przeciwwymiotnego, a jednocześnie stosujesz bransolety do akupresury. Stwierdzasz, że niemiłe odczucia ustąpiły. Co spowodowało tę poprawę – bransolety czy tabletka? Będziesz mógł na to odpowiedzieć tylko wtedy, gdy następnym razem zastosujesz tylko jedną z metod.
Każdy dobry zestaw do wykrywania niedorzeczności musi nas także pouczyć, czego nie powinniśmy robić. Dotyczy to zwłaszcza najczęstszych błędów logicznych i retorycznych¹.Rozdział pierwszy
Język
Słowa, słowa, słowa.
William Szekspir
Co dobrze pomyślane, jasno się wypowie,
A słowo się z łatwością szykuje przy słowie.
Boileau²
Platon głosił wyrafinowany pogląd, że dziwienie się jest namiętnością filozofów. Jak to rozumieć? Bez wątpienia, zdolność dziwienia się to uprzywilejowany punkt wyjścia dla wszelkiej myśli w ogóle, a filozofii w szczególności. Zdziwienie zakłada uwolnienie się od powszechnie przyjętych przekonań i przesądów oraz od potężnej siły opinii publicznej, aż to, co wcześniej wydawało nam się obojętne i bez znaczenia, stanie się znowu interesujące. Wtedy zdziwienie otwiera drogę refleksji.
Język jest doświadczeniem tak codziennym, że rzadko zatrzymujemy się, by się nim zdziwić. Bardzo niesłusznie – już minuta refleksji pozwoli większości z nas odkryć, jak niezwykłe jest to narzędzie.
Wszyscy mamy w dolnej części twarzy otwór, który możemy dowolnie otwierać i zamykać. Gdzieś w głębi tego otworu znajdują się struny głosowe – potrafimy, przepuszczając przez nie powietrze, wydawać dźwięki o nieprzebranej modulacji. Dźwięki wydobywające się przez ten otwór docierają do tych, którzy znajdują się w ich zasięgu i są zdolni za pomocą innych złożonych mechanizmów je wychwycić³. Dzięki nim można:
• przekazywać informacje,
• potwierdzać lub negować fakty,
• zadawać pytania,
• udzielać wyjaśnień,
• namówić kogoś do zrobienia czegoś,
• wydać rozkaz,
• obiecać coś,
• wziąć ślub,
• wzruszyć kogoś,
• wysunąć hipotezę,
• zaproponować eksperyment myślowy.
Wraz z refleksją nad językiem pojawiają się niezliczone fascynujące pytania i kwestie, które lingwiści, filozofowie i inni myśliciele starają się od dawna rozgryźć. W tej chwili, przyznajmy, język nadal kryje liczne tajemnice. Oto kilka z nich: W jaki sposób język coś znaczy? Jak wyjaśnić, że umiemy formułować wypowiedzi – a nawet tworzyć ich tyle, ile sobie życzymy? Jak to możliwe, że nasze wypowiedzi zostają zrozumiane przez osoby słyszące je po raz pierwszy?
Dla umocnienia naszej samoobrony intelektualnej musimy zatrzymać się chwilę przy fenomenie języka. Tak potężne narzędzie może się bowiem okazać niebezpieczną bronią. Tym, którzy zapomnieli lub nie wiedzieli o tym, wystarczy przypomnieć, jak w XX wieku język mówił o polityce. Nic lepiej nie odświeży pamięci w tej mierze niż ponowna lektura George’a Orwella, twórcy pojęcia nowomowy, tego dziwnego języka, który pozwala np. powiedzieć, że niewola to wolność.
Orwell o języku i polityce
W naszej epoce dyskusja i pisarstwo polityczne polegają w dużej mierze na obronie tego, czego obronić się nie da. Z pewnością takich spraw, jak utrzymanie angielskiej dominacji w Indiach, czystki i deportacje w Rosji, zrzucenie bomb na Japonię, można bronić, ale jedynie za pomocą argumentów tak brutalnych, że niewielu by je zniosło. W każdym razie te argumenty nie przystają do celów, do których partie polityczne jakoby zmierzają. To dlatego język polityczny wymaga przede wszystkim eufemizmów, banałów i mglistych dwuznaczności. Na bezbronne wioski spadają bomby, mieszkańcy muszą uciekać w pole, stada zwierząt giną pod ogniem karabinów maszynowych, a na chaty lecą pociski samozapalające? Będzie się to nazywało pacyfikacją. Milionom wieśniaków zabiera się gospodarstwa i gna ich w drogę z tym tylko, co zdołają udźwignąć? Nazwie się to przesiedleniem ludności lub korektą granic. Więzi się ludzi latami bez procesu? Dostają kulkę w tył głowy lub są zsyłani za krąg polarny, by umierać na szkorbut w drewnianych barakach? Nazywa się to usuwaniem elementów niepożądanych⁴.
To stara lekcja. Historia uczy nas, że osoby wrażliwe na moc języka bardzo szybko zaczynają dążyć do czerpania z niego korzyści. Wydaje się, że wszystko zaczęło się – przynajmniej na Zachodzie – około V wieku p.n.e. na Sycylii, kiedy ludzie wypędzeni ze swych ziem próbowali odebrać je prześladowcom na drodze procesów sądowych. To wtedy zaczęły rozwijać się techniki oratorskie, które stworzyły retorykę. Wkrótce nauczyciele zaczęli jeździć od miasta do miasta, handlując sztuką słowa, obiecując fortunę i chwałę temu, kto zdoła ją opanować. Będzie się ich nazywało sofistami. Od ich nazwy powstał termin s o f i z m a t, który oznacza ułomne rozumowanie podjęte z zamiarem wprowadzenia kogoś w błąd.
Być może historia jest niesprawiedliwa wobec tych nauczycieli, kiedy nazywa ich szarlatanami dbającymi jedynie o praktyczną skuteczność i społeczny sukces. Jakkolwiek było, sofiści posiadali świadomość mocy języka. Oto opinia na ten temat jednego z nich, Gorgia-sza.
Słowo jest wielkim mocarzem (…). Zdolne jest bowiem i strach uśmierzyć, i troskę odsunąć, radość wzbudzić i współczucie pomnożyć. (…) Pieśni natchnione słowami sprowadzają rozkosz, odwodzą od smutku. (…) Iluż to ludzi przekonało i nadal przekonuje innych w wielu sprawach, wynajdując fałszywą argumentację. (…) objawia się moc zmuszania za pomocą słów. W ich trakcie mowa napisana i wygłoszona według zaleceń sztuki, choć niezgodna z prawdą, potrafi pobudzić i przekonać ludzką rzeszę. (…) Samo zaś słowo posiada taką moc oddziaływania na dyspozycję psychiczną jak leki. (…) Jedne smucą słuchaczy, drugie cieszą, jedne przerażają, drugie dodają odwagi, jeszcze inne przy udziale jakiejś złej namowy pętają i mamią duszę⁵.
Na następnych stronach zajmiemy się językiem z punktu widzenia samoobrony intelektualnej. Nasza droga ma dwa etapy. Na początku zatrzymamy się przy słowach i niektórych mylących sposobach ich użycia. Wiedza ta jest podstawą, jeśli mamy się przed słowami bronić. Potem przejdziemy do l o g i k i, czyli sztuki poprawnego rozumowania, a następnie do bardzo szczególnych sztuk, jakimi są e r y s t y k a i r e t o r y k a – postrzegane jako myślowe oszustwo i manipulacja.WAŻNE ROZRÓŻNIENIE: DENOTOWAĆ – KONOTOWAĆ
Nasza potoczna koncepcja języka jest często bardzo naiwna. Opiera się na przekonaniu, że słowa opisują przedmioty, które można wskazać palcem. Chwila namysłu pokazuje, że nie jest to takie proste. Wiele słów nie ma takich odniesień – są abstrakcyjne, nieprecyzyjne, nieokreślone, zmieniają znaczenie w zależności od kontekstu lub służą tylko do wyrażania emocji.
Powszechnie rozróżnia się denotację i konotację słów. D e n o t a c j a to ich odniesienie do przedmiotów, osób, faktów lub właściwości – do wszystkich tych rzeczy, które słowa o z n a c z a j ą. Natomiast k o n o t a c j a to ich z n a c z e n i e. Dwa słowa mogą o z n a c z a ć tę samą rzecz, ale mieć różne z n a c z e n i a: pozytywne w jednym wypadku, negatywne w drugim. Wiedza o tym to podstawa, ponieważ w ten sposób można zależnie od okoliczności samym wyborem słownictwa chwalić, deprecjonować lub neutralizować to, o czym się mówi.
Nie jest tym samym mówienie o automobilu, bolidzie i gruchocie: słowa te oznaczają pojazd mechaniczny przeznaczony do przewozu osób, ale niosą ze sobą inne znaczenie i wzbudzają bardzo różne reakcje emocjonalne. Wypada więc uważać na słowa, których się używa do opisu świata – szczególnie w kontrowersyjnych kwestiach życia społecznego. Pomyślmy np. o języku, jakim mówi się o aborcji. Protagoniści tej debaty określają się z jednej strony jako obrońcy życia, a z drugiej jako obrońcy wolności wyboru. To nie przypadek – bo kto chciałby być przeciw życiu lub przeciw wolności? Nie jest też przypadkiem, że dyskutanci będą mówić – zależnie od stanowiska – albo o płodzie, albo o dziecku.
Spójrzmy na użytek czyniony z tak zwanych eufemizmów, czyli słów służących do zamaskowania lub przynajmniej osłabienia jakichś niemiłych faktów poprzez odwołanie się do mniej negatywnych konotacji. Dobrze ilustrują one właściwość języka pozwalającą wprowadzać słuchaczy w błąd. Pomyślmy tutaj np. o osobach zatrudnionych na poślednich stanowiskach w supermarketach, które nazywa się asystentami.
Rozważmy opisany i zbadany przez Sheldona Ramptona i Johna Staubera przypadek pokazujący, jak ludzie należący do pewnych grup interesów używają języka do swoich celów⁶. W 1992 roku International Food Information Council (IFIC) w Stanach Zjednoczonych zostało zaniepokojone negatywnym postrzeganiem biotechnologii żywieniowych. Uruchomiono szeroki program badawczy w celu ustalenia, jak mówić społeczeństwu o tych technologiach. Zalecenia grupy badawczej dotyczyły przede wszystkim słów, których powinno się używać. Wyróżniono słowa o pozytywnym ładunku i te zalecano stosować: piękno, zamożność, dzieci, wybór, różnorodność, ziemia, organiczny, dziedzictwo, krzyżowanie gatunków, farmer, kwiaty, owoce, przyszłe pokolenia, ciężko pracować, ulepszony, czystość, gleba, tradycja i pełnia. Inne za to zostały absolutnie zakazane, zwłaszcza: biotechnologia, DNA, ekonomia, eksperyment, przemysł, laboratorium, maszyny, manipulować, pieniądze, pestycydy, zysk, promieniowanie, bezpieczeństwo i badacz.
Bez trudu można zgadnąć, że wojna jest także domeną szczególnie wymagającą eufemizmów. Pokazuje to poniższe zestawienie⁷. Po lewej stronie mamy zwroty używane do mówienia o wojnie od czasów Wietnamu do dziś – po prawej zaś wyjaśnienia, co owe zwroty w rzeczywistości znaczą.
straty uboczne – śmierć cywiii
centrum pacyfikacji – obóz koncentracyjny
Departament Obrony USA – ministerstwo agresji
operacja Pustynna Burza – wojna z Irakiem
trud w imię pomocy i misja współczucia – wkroczenie amerykańskich wojsk do Somalii
walka z terroryzmem – popełnianie czynów terrorystycznych
wkroczenie – inwazja
uderzenie z chirurgiczną precyzją – bombardowanie z nadzieją, że ze względu na bliskość cywiii będzie ono dokładne
uderzenie reaktywnej obrony – bombardowanie
strategiczne wycofanie – odwrót (nasz)
taktyczne rozproszenie – odwrót (wroga)
doradca – wojskowy oficer lub agent CIA (zanim USA przyznały się do zaangażowania w Wietnamie)
kończyć – zabijać
zlecenie specjalne (lub specjalne materiały wybuchowe) – napalmZALETY NIEŚCISŁOŚCI
Choć słowa służą często do wyrażania precyzyjnych myśli, potrafią też być niejasne i nieścisłe. Ta właściwość okazuje się niekiedy bardzo przydatna. Dzięki niej można wyrazić coś w sposób tak niejasny, że z trudem da się przeciwstawić temu jakiekolwiek argumenty. Albo można odpowiedzieć na kłopotliwe pytanie ogólnikami, które nie zobowiązują do niczego konkretnego właśnie dlatego, że niczego konkretnego nie mówią.
Dziennikarz: Panie ministrze, co zamierza pan zrobić, by zaradzić palącym problemom Montrealu?
Minister: Wprowadzę w życie plan, który najlepiej wykorzystuje całość dostępnych środków w celu zmierzenia się z poważnymi problemami w sposób najskuteczniejszy z możliwych.
Dziennikarz: A coś więcej?
Minister: Będzie chodziło o całościowy, bardzo nowatorski plan, który stara się uwzględnić każdy z wymiarów problemów, nie lekceważąc żadnego z jego ilościowych ani ludzkich aspektów i który…
Przepowiednie Nostradamusa
Michel de Nostredame, lekarz i astrolog, znany bardziej jako Nostradamus, urodził się w Saint-Remy-de-Provence, we Francji, w 1503 roku.
W 1555 roku opublikował pierwszy zbiór enigmatycznych czterowierszy pod tytułem Centuria, które natychmiast zyskały ogromną popularność i jeszcze dzisiaj uchodzą wśród swoich zwolenników za wyjątkowo trafne przepowiednie. Drugie wydanie Centuriów ukazało się w 1558 roku i zostało zadedykowane królowi Henrykowi II, któremu Nostradamus życzy „szczęśliwego życia”. Henryk II umiera… następnego roku, z powodu rany odniesionej w turnieju.
Czy wzrok wizjonera uległ zaćmieniu? Absolutnie nie – odpowiadają jego zwolennicy – przeciwnie, przepowiednia o śmierci Henryka II jest jedną z najbardziej oczywistych przepowiedni Nostradamusa. Henryk II zginął podczas turnieju, który odbywał się w Paryżu, na ulicy Saint-Antoine, zraniony włócznią księcia Montgomery’ego, której odłamek wbił mu się w czaszkę.
Istotnie, Nostradamus napisał:
Młody lew pokona starego
Na polu bitwy w jednym pojedynku
Wykłuje mu oczy w złotej klatce
Dwie rany w jednej, potem śmierć, śmierć okrutna
Zauważmy najpierw, że podobne przepowiednie interpretuje się zawsze po przepowiadanym wydarzeniu, co powoduje, że nie są one przepowiedniami. Na przykład tragiczne wydarzenia 11 września 2001 roku dawały się znaleźć u Nostradamusa, ale dopiero 12 września 2001 roku. Przyjrzyjmy się bliżej tej wzorcowej pre– lub postdykcji. Oto jak James Randi demaskuje czterowiersz Nostradamusa.
• Nie można tu mówić o „młodym” i „starym”, ponieważ między mężczyznami było tylko kilka lat różnicy.
• Słowa „Na polu bitwy” odnoszą się do pola walki i nie określimy nimi miejsca, w którym odbywa się turniej rycerski, czyli rywalizacja „sportowa”.
• „Złota klatka” – żadna zbroja ani hełm nie były ze złota, ponieważ to miękki metal.
• „Wykłuje mu oczy” – żadne świadectwo z epoki nie mówi o wykłutym oku.
• „Lew” – nie był wtedy, ani zresztą wcześniej czy później, godłem królów Francji.
Morał: używajmy niejasnych słów i budujmy tajemnicze zdania. Zawsze znajdzie się ktoś, kto z nich coś wyczyta i się nimi zachwyci⁸.POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA
Język odzwierciedla światopogląd społeczeństwa, które nim mówi, a także jego przemiany. Od pewnego czasu jesteśmy bardziej wrażliwi na seksistowski (czyli dyskryminujący ze względu na płeć), ale także klasowy (dyskryminujący ze względu na klasę społeczną), ageowy (dyskryminujący ze względu na wiek) i etnocentryczny (dyskryminujący ze względu na społeczeństwo lub kulturę) charakter naszego języka i staramy się go wykluczyć. Język może być potężnym środkiem subtelnych lub mniej subtelnych form zwalczania dyskryminacji.
Ta historia jest dobrze znana. Mężczyzna podróżuje z synem samochodem. Dochodzi do wypadku i ojciec ginie. Dziecko trafia do szpitala. Jednak na sali operacyjnej lekarz oświadcza: „Nie mogę operować tego dziecka, to mój syn”. Jak wytłumaczyć to zdanie, które jest w pełni prawdziwe?
Oczywiście, odpowiedź brzmi: lekarz jest matką chłopca.
Oto przykład zmian języka, jakie wdraża się niekiedy, żeby ograniczyć dyskryminację ze względu na płeć.
Ogłoszenie w prasie. Tłumacz. Wymagania: tłumacz(ka) musi posiadać dyplom tłumacza i mieć należyte doświadczenie w tłumaczeniu i korekcie, znajomość języka angielskiego i francuskiego, łatwość nawiązywania kontaktów, umiejętność pracy pod presją i gotowość do pracy w zespole. Wybrana osoba będzie tłumaczyła min. 800 słów dziennie oraz sprawdzała tłumaczenia innego tłumacza (ki).
Wersja poprawiona. Tłumacz lub tłumaczka. Wymagania: odpowiednia osoba musi posiadać dyplom tłumacza i mieć należyte doświadczenie w tłumaczeniu i korekcie, znajomość języka angielskiego i francuskiego, łatwość nawiązywania kontaktów, umiejętność pracy pod presją i gotowość do pracy w zespole. Wybrana osoba będzie miała do tłumaczenia min. 800 słów dziennie i pracę koleżanki lub kolegi do rewizji.
Zauważmy, że niektórzy autorzy – i niektóre autorki – twierdzą, iż takie zmiany języka prowadzą czasem do przesadnej poprawności politycznej uznawanej za irytującą, niebezpieczną, a nawet szkodliwą. Na przykład Diane Ravitch⁹ demaskuje tzw. policję językową na amerykańskich kampusach, którą uznaje za zagrożenie dla wolności słowa i swobody intelektualnej. Przytacza przykład opowiadania o niewidomym mężczyźnie, któremu udało się wspiąć na szczyt góry – zostało ono uznane za obraźliwe, ponieważ historia o górze jest dyskryminująca wobec ludzi mieszkających w miastach lub na równinach, a dodatkowo sugeruje, że ślepota jest kalectwem. Inny z kolei artykuł o tym, że w starożytnym Egipcie byli ludzie bogaci i ubodzy, został uznany za obraźliwy wobec dzisiejszych ubogich.SZTUKA AMBIWALENCJI: EKWIWOKACJA I AMFIBOLOGIA
We wszystkich językach spotkamy słowa wieloznaczne – takie, które mają kilka znaczeń. To właśnie używanie jednego słowa w pewnym znaczeniu, a potem jego użycie w innym znaczeniu powoduje e k w i w o k a c j ę, którą teraz omówimy.
Ta właściwość języka może służyć do uzyskania efektów humorystycznych.
Ceńcie Boga, a kiedy go wycenicie, kupujcie, bo jego wartość rośnie (Guy Bedos).
Albo:
Kiedy ktoś wam mówi z wyrzutem: zabijam się, żeby ci pomóc! – pozwólcie mu umrzeć (Jacques Prévert).
W obu wypadkach gra słów polega na dwuznaczności wyrażeń „cenić” – czyli szanować – i „wyceniać”, czyli określać cenę; oraz „zabijać się” – czyli kończyć życie – ale również trudzić się czymś.
Ekwiwokacja nie zawsze jest łatwa do wykrycia. Dlatego może czasem służyć raczej do zbijania z tropu niż do wywoływania uśmiechu.
Bez trudu akceptujecie cuda nauki. Dlaczego więc wobec biblijnych stajecie się tak krytyczni?
Po chwili zastanowienia zobaczymy, że słowo „cud” jest tutaj użyte w dwóch różnych znaczeniach. Bez tego można by nawet odnieść wrażenie, że argument ten zasługuje na uwagę.
Z kolei wypowiedź dopuszczająca wiele interpretacji ze względu na wieloznaczność zestawienia słów nosi miano a m f i b o l o g i i. Są one czasem w sposób niezamierzony bardzo zabawne. Ogłoszenia prasowe to ich niewyczerpane źródło.
Pies do oddania. Je wszystko i uwielbia dzieci.
Do wynajęcia wspaniały nowy żaglowiec i majtek wygodny dobrze wyposażony.
Szafa dla dam z wygiętymi nóżkami.
Nagłówki gazet też obfitują w amfibologie.
Stu policjantów obsługiwało pięćdziesiąt niebezpiecznych skrzyżowań, których wcześniej nie było z braku kadr.
Szarlatani znają od dawna korzyści, jakie płyną z am-fibologii. Pierwsze jej użycie nastąpiło prawdopodobnie w starożytnej Grecji. Król Krezus radził się wyroczni delfickiej, czy zwycięży w wojnie z Persami. Królestwo perskie dzieliła od jego państwa rzeka Halys. Król otrzymał wtedy następującą odpowiedź: Jeśli Krezus przekroczy Halys, zniweczy wielkie królestwo. Krezus zrozumiał z tego, że wygra. Rozpoczął wojnę, ale został pokonany. Uwięziony przez króla Persów, wysyłał wyroczni skargę na złą przepowiednię. Herodot opowiada, że Pytia udzieliła mu takiej odpowiedzi:
Krezus niesłusznie się żali. Albowiem bóg przepowiedział mu, że jeżeli wyprawi się przeciw Persom, wówczas zniweczy wielkie królestwo. Otóż chcąc się dobrze w tym wypadku poradzić, powinien był Krezus jeszcze raz posłać i zapytać, czy bóg ma na myśli jego własne państwo, czy też państwo Cyrusa. Skoro zaś ani nie zrozumiał wypowiedzi, ani po raz drugi nie zapytał, to niech sobie samemu przypisze winę¹⁰.
Przepowiednia wyroczni była więc dwuznaczna i sprawdziłaby się niezależnie od tego, które z wielkich królestw odniosłoby zwycięstwo.AKCENTOWANIE
Ten zabieg retoryczny opiera się na możliwości zmiany sensu wypowiedzi przez zmianę intonacji wypowiadania słów. Weźmy maksymę:
Nie mówi się źle o swoich przyjaciołach.
Jej znaczenie jest jasne i interpretacja nie stwarza z reguły problemów. Ale można nadać jej różne znaczenia, zależnie od tego, na którym słowie położymy akcent. Kładąc nacisk na ostatnim słowie, stwierdzamy, że można mówić źle o tych, którzy nie są naszymi przyjaciółmi:
Nie mówi się źle o swoich przyjaciołach.
Można ją też tak wypowiedzieć, że będzie znaczyła: wolno mówić źle o cudzych przyjaciołach.
Nie mówi się źle o swoich przyjaciołach.
Da się jej także użyć tak, żeby głosiła, iż nie można mówić źle o swoich przyjaciołach, ale można działać na ich szkodę.
Nie mówi się źle o swoich przyjaciołach.
W mowie pisanej istnieje odpowiednik tej strategii polegający na podkreślaniu pewnych części przekazu. Robi się to w reklamie, np. ogłaszając wielkimi literami: KOMPUTER ZA 300 DOL., a drobnym drukiem dodając, że bez monitora.
Podobny zabieg to również wybiórcze przytaczanie ustępów jakiegoś tekstu. Można w ten sposób zasugerować coś, czego nie ma w tekście oryginalnym lub wręcz jest z nim sprzeczne. Oto fikcyjny przykład recenzji przedstawienia teatralnego.
Nowa sztuka Marvina Millera to totalna porażka! Twierdzono, że będzie to sztuka przygodowa, pełna zwrotów akcji i napięcia, opowiadająca o perypetiach ekspedycji arktycznej, gdy tymczasem jedynym napięciem, jakie przeżywał autor tych słów, było pytanie, czy dotrwa do końca pierwszego aktu tego żałosnego spektaklu. Mówiąc prawdę, interesująca w tej sztuce jest tylko jej warstwa muzyczna, wspaniała i fascynująca, dzieło Pierre’a Tourniera.
A oto co można z niej zrobić:
Totalna (…) przygodowa (…) pełna zwrotów akcji i napięcia (…) wspaniała i fascynująca!
Niewidzialny zabójca
Poniższy tekst został napisany w 1988 roku, a kilka lat później zamieszczony w Internecie przez jednego z autorów, Erica Lechnera. Niejednokrotnie bywał przedstawiany jako petycja i oferowany do podpisu przypadkowym ludziom w miejscach publicznych. Za każdym razem zbierał mnóstwo podpisów, choć jest całkowicie pozbawiony sensu.
N i e w i d z i a l n y z a b ó j c a
Dwuwodorowy monoksyd, bezbarwny, bezwonny i bez smaku, każdego roku zabija tysiące iudzi, w większości wskutek przypadkowego zatrucia. Zagrożenia DWMO jednak nie kończą się na tym. Długotrwała ekspozycja na jego działanie może spowodować poważne uszkodzenie organizmu. Objawy zatrucia są następujące: obfite pocenie się i oddawanie moczu, wzdęcia, mdłości i wymioty, a także zaburzenie równowagi elektrolitycznej.
Dwuwodorowy monoksyd jest także znany pod nazwą kwasu hydroksylowego i jest głównym składnikiem licznych kwasów:
• przyczynia się do efektu cieplarnianego,
• może spowodować poważne oparzenia,
• przyczynia się do erozji środowiska naturalnego,
• przyspiesza korozję licznych metali,
• może powodować awarie elektryczne i zmniejszać skuteczność hamulców w pojazdach,
• został znaleziony w guzach usuniętych w ostatniej fazie pacjentom chorym na raka.
Skala zakażenia DWMO osiąga rozmiary endemiczne! Obecnie wykrywa się obfitą obecność DWMO w prawie wszystkich rzekach, jeziorach i zbiornikach. Ale zanieczyszczenie dotyczy całego świata, gdyż wykryto je nawet w lodach Antarktydy. DWMO wielokrotnie powodował szkody wycenione na miliony dol. – ostatnio w Kalifornii.
Mimo tych wszystkich zagrożeń środek ów jest często używany:
• w różnych gałęziach przemysłu jako substancja chłodząca i rozpuszczalnik,
• w ośrodkach jądrowych,
• do produkcji polistyrenu,
• jako hydrol,
• w licznych i okrutnych badaniach na zwierzętach,
• przy rozpylaniu pestycydów – nawet po umyciu obiekty pozostają nim skażone,
• jako dodatek do niektórych produktów w barach szybkiej obsługi i do różnych innych produktów żywnościowych.