Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Krwawy Peter - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 sierpnia 2021
Ebook
32,99 zł
Audiobook
32,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krwawy Peter - ebook

Peter Kürten był jednym z najsłynniejszych XX-wiecznych zbrodniarzy i sadystycznych psychopatów. Mordował kobiety, mężczyzn, dzieci i zwierzęta, upajając się ludzką krwią. Skazano go tylko za dziewięć zabójstw i nie dochodzono, czy rzeczywiście popełnił ich więcej. O jego lubieżnych, bestialskich czynach pisała prasa na całym świecie, od ZSRR, przez Europę, po Stany Zjednoczone.

Kim był Peter Kürten? Zbrodniarzem, mordercą czy zwyrodniałym psychopatą? W jakim wychowywał się środowisku? Czy działał sam? Dlaczego policja tak długo nie umiała trafić na jego ślad?

Jarosław Molenda w swoim dziennikarskim śledztwie prześwietla życie Krwawego Petera, szukając odpowiedzi na pytania, którymi żyła ówczesna opinia publiczna, a które mogą nurtować i dziś. Publikacja ilustrowana bogatym zbiorem zdjęć z epoki i archiwaliów.

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66966-15-4
Rozmiar pliku: 9,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

INTERMEZZO
„DWIE BABY NADGRYZŁ, A TRZECIEJ NIE DOJADŁ”

Historia kryminalistyki dowodzi, że w każdym społeczeństwie na przestrzeni dziejów pojawiali się ludzie, którzy z różnych powodów zabijali innych. Wśród nich szczególną rolę odgrywali seryjni zabójcy, często sadystyczni psychopaci. I to ich zbrodnie od zawsze fascynowały szeroką opinię publiczną. Zainteresowanie tą kategorią czynów wykazali także kryminalistycy, szczególnie psycholodzy sądowi, badający psychikę sprawców tych przestępstw, aby można było prawidłowo ukierunkować i zintensyfikować działania wykrywcze służb śledczych.

Opisy zawarte w zbiorach przypadków kryminalnych — rzadko omawiających sprawy, w których nie byłoby krwawej zbrodni — kształtowały i kształtują opinię o tym, czym jest przestępstwo i kim jest przestępca. Wśród najbardziej znanych seryjnych zabójców w dziejach kryminalistyki są Elżbieta Batory, Kuba Rozpruwacz, a z nowszej galerii Bikini Killer albo nasz rodzimy Rzeźnik z Niebuszewa, którzy są bohaterami moich wcześniejszych książek.

Do tej niechlubnej galerii sław zaliczyć należy również jednego z najsłynniejszych XX-wiecznych zbrodniarzy z lubieżności — Petera Kürtena, czyli Wampira z Düsseldorfu¹. Trudno wyobrazić sobie gorszą bestię. To ze zwierzeń Kürtena wiemy o jego sadystycznych skłonnościach. Brak jednak pewności, czy wyznania były szczere, czy też w pogoni za sławą morderca chciał zaszokować publiczność. Proces w 1931 roku nie przyniósł odpowiedzi na wiele pytań. Jest bowiem istotna różnica między zeznaniami, w których mówił, że ogarniała go ciemność, a innymi, gdy zachwycał się smakiem krwi ludzkiej.

Fot. 1. Peter Kürten

Skazano go za dziewięć zabójstw; nie dochodzono, czy rzeczywiście popełnił ich więcej. Opowiedziany przez mordercę przebieg zbrodni wyraźnie dowodził nieudolności policji z Düsseldorfu, jej lekceważenia okazywanego ofiarom z niskich klas społecznych. Wiemy o Kürtenie tyle, ile on chciał, byśmy o nim wiedzieli… Ile w tym było prawdy, ile fantazji, trudno orzec.

Peter Kürten stał się w latach trzydziestych XX wieku gwiazdą mediów. Pisała o nim prasa na całym świecie, od ZSRR po Stany Zjednoczone. Ta popularność odzwierciedlała przerażające zdumienie, podsycane szczegółowymi relacjami z procesu, z którego przebiegiem na bieżąco mogli się również zapoznać polscy czytelnicy. Ba, bestialskie zbrodnie stanowiły dla niektórych inspirację — na szczęście tylko na polu kultury i sztuki. Mało kto wie, że zdjęcie Witkacego Potwór z Düsseldorfu to najdrożej sprzedana fotografia na aukcjach w Polsce.

W 2016 roku podczas siedemnastej edycji projektu Fotografia Kolekcjonerska zdjęcie zostało wylicytowane za 170 tysięcy złotych. Cena wywoławcza wynosiła 25 tysięcy złotych, lecz bardzo szybko poszybowała w górę. Po doliczeniu opłaty organizacyjnej szczęśliwy nabywca musiał uszczuplić konto o 200,6 tysięcy złotych. Jest to nowy rekord, ustanowiony aż po trzynastu latach.

Bohaterem fotografii jest sam Witkacy oraz Janina Turowska — na odwrocie odbitki znajduje się podpis „Witkacy z Inką 1932 Zakopane”. Praca — jako jedna z serii scen improwizowanych — powstała w Zakopanem, we współpracy z Władysławem Janem Grabskim. Ten ostatni parał się nie tylko literaturą, ale był także zapalonym fotografem. Gruźlica, na którą zapadł, spowodowała, że leczył się w różnych uzdrowiskach, w tym w Zakopanem. Tam poznał Witkacego, a efektem zażyłości obu panów były na przykład słynne zdjęcia Witkacego z groźnymi minami.

Historia Potwora z Düsseldorfu została zekranizowana w filmie fabularnym M — morderca. Tytułowego mordercę dzieci w wielkim mieście, rządzonym jak w sztukach Brechta — przez policjantów i przestępców, zagrał Peter Lorre, który zasłynął potem w amerykańskiej kinematografii, często grając w filmach opartych na opowiadaniach Edgara Allana Poe. Film Fritza Langa pojawił się na ekranach niemieckich kin w maju 1931 roku. Zaledwie dwa miesiące później na karę dziewięciokrotnego pozbawienia życia skazano Petera Kürtena.

Fot. 2. Zdjęcie Witkacego w roli Potwora z Düsseldorfu to najdrożej sprzedana fotografia na aukcjach w Polsce

Fot. 3. Peter Lorre

Analogie do M — morderca są w tej historii widoczne na pierwszy rzut oka, lecz — nie wiedzieć czemu — Lang całe życie zaprzeczał, jakoby historia Hansa Beckerta miała być filmową adaptacją działalności Wampira z Düsseldorfu. Już roboczy tytuł — Morderca jest wśród nas — jasno wskazuje na pewne konotacje z postacią Kürtena, gdyż była to fraza żywcem wyciągnięta z wydanego przez władze ogłoszenia dotyczącego nagrody za schwytanie seryjnego zabójcy, które musiało być znane i samemu Langowi (zważywszy na rozgłos, jaki zyskała cała sprawa).

Na proces Wampira przyjechało dwustu dziennikarzy z całego świata, ale nie wszystkich wpuszczono na salę sądową. Na szczęście dostał się tam wysłannik śląskiej „Polonii” i mógł opisać, że Peter Kürten²: „ robi dobre wrażenie i na pierwszy rzut oka trudno by było doszukać się w nim jakichś cech zbrodniczych. Twarz ma różową i wygląda jak człowiek, kto dobrze się wyspał i wypoczął”.

Przestępca został błyskawicznie okrzyknięty „Wampirem”, a jego „krwawe czyny” stały się światową sensacją, nieschodzącą ze szpalt prasy nie tylko europejskiej, lecz także amerykańskiej. Największe pisma angielskie miały wydelegować na miejsce swoich specjalnych korespondentów w celu porównania działalności zbrodniarza z czynami Kuby Rozpruwacza. „Dziennik Poznański” również eksponował rolę własnego korespondenta zagranicznego o pseudonimie Kr., którego aktywność wyraźnie wzmogła się w kwietniu 1931 roku za sprawą obszernych sprawozdań, zawierających także sekwencje dialogowe i fotografie z przebiegu procesu sądowego.

Na ich zebranie w osobnej publikacji, reklamowanej jako sensacyjne opowiadanie świadka największego procesu kryminalnego XX wieku z ostatnim słowem skazanego na śmierć zbrodniarza, wydająca „Dziennik” spółka akcyjna, która dysponowała jedną z największych w Polsce drukarń, nie pozwoliła długo czekać. Jeszcze w tym samym roku ukazała się 64-stronicowa broszura o tytule jednoznacznie wpisanym w poetykę sensacji: Wampir z Düsseldorfu: przebieg procesu najpotworniejszego zbrodniarza XX wieku: oryginalne sprawozdanie świadka procesu. Tragiczna sylwetka Piotra Kürtena; Człowiek-zwierzę; Morderca oskarża rodziców i wychowawców niemieckich; Co mówią psychiatrzy? Zbrodnia i kara.

Fot. 4. Polska relacja z procesu w postaci 64-stronicowej broszury dostępnej w Bibliotece Narodowej

Nawet, w zasadzie peryferyjny, wychodzący trzy razy w tygodniu „Pałuczanin” donosił o zbrodniach podsycającymi emocje nagłówkami, jak na przykład: Nowe ofiary Wampira Düsseldorfu: Całe miasto żyje w zdenerwowaniu — Krwawy Wampir w stroju kobiecym — Coraz nowe ofiary giną z ręki nieuchwytnego zbrodniarza albo: Ślady strasznej zbrodni czy okropnej psychozy? Düsseldorf żyje pod znakiem poszukiwania tajemniczych morderców lub: Sylwetka nieuchwytnego demona w oświetleniu lekarza-psychjatry. Wybitny lekarz dr K. Knoff o zbrodniarzu z Düsseldorfu.

Sprawca tych zabójstw stał się najbardziej poszukiwaną osobą w Niemczech. Wyznaczono wysoką nagrodę za jego głowę, ale wtapiał się w tłum i znikał jak Kuba Rozpruwacz. Największy strach wśród odbiorców gazety mogły jednak wywoływać sygnały o rozszerzeniu działalności Wampira na obszary polsko-niemieckiego pogranicza.

Fot. 5. Wampira z Düsseldorfu widziano nawet w Polsce

Taka wersja wypadków narodziła się z połączenia pogłosek, „iż w okolicy Piły przekradł się do Polski Wampir z Düsseldorfu” z informacją o kradzieży w tym mieście motocykla, na którym sprawca owej kradzieży przejechał przez polską granicę w pobliżu miejscowości Kaczory³. „Kurier Poznański” i „Ilustrowany Kurier Codzienny”, które pojawienie się „słynnego mordercy” w okolicach Piły także odnotowały, motywu skradzionego motocykla nie podjęły, pisząc tylko o zamiarze przedostania się zabójcy do Polski w celu uniknięcia pościgu policji niemieckiej.

Tuż po aresztowaniu Kürtena w maju 1930 roku „Pałuczanin” przypomniał o zbrodniach na tle seksualnym dokonanych we wczesnych latach dwudziestych na terenie Pomorza i Wielkopolski, opisując przypadki kilku niewyjaśnionych zabójstw i jednego usiłowania morderstwa. Artykuł zdradzał personalia wszystkich ofiar, wskazywał konkretne lokalizacje w okolicach Bydgoszczy (Osielsko, Kotomierz), Świecia (Luszkówko), Inowrocławia i Wągrowca będące widownią zajść, opisywał „wampiryczny” modus operandi „niesamowitego” mordercy, ale przede wszystkim utożsamiał go z düsseldorfskim Wampirem.

Śląska „Polonia” na bieżąco informowała czytelników o postępach w śledztwie. Kiedy na jakiś czas morderstwa ustały, podejrzewano, że Wampir wyjechał z Niemiec. Gdzie? Może na Górny Śląsk? Tu mógł porozumieć się po niemiecku i znaleźć pracę. Był nawet pewien ślad. Gazeta w tekście pod sensacyjnym, ale nieco na wyrost tytułem Wampir z Duesseldorfu aresztowany w Raciborzu donosi, że ostatnio: „Ludność okolic Raciborza żyła w wielkim podnieceniu i trwodze. Do policji zgłosił się jeden z portierów kolejowych w Raciborzu, który oświadczył, że przybył tu mężczyzna, który posiadał bilet z Duesseldorfu do Raciborza”. Osobnik pytał o jakieś połączenia i jak się okazało, odpowiadał rysopisowi poszukiwanego Wampira.

W oryginalnych, autorskich ujęciach wątek zabójcy z Niemiec zaznaczył się także w tekstach publicystów i literatów pisujących do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”. Były to zazwyczaj luźne wariacje na ten temat, przywołujące postać upiornego bohatera na zasadzie asocjacji, świadczących jednak o tym, że stał się on elementem życia zbiorowego. Trzyczęściowe opowiadanie kryminalne o złoczyńcy, który „nękał społeczeństwo nadreńskie swoimi zbrodniami”, w przeddzień procesu faktycznego sprawcy umieścił w piśmie autor uznawany wówczas za twórcę pierwszej polskiej powieści kryminalnej — Aleksander Błażejowski.

W utrzymanych w lekkim tonie felietonach Wandy Melcer i Magdaleny Samozwaniec w „Kurierze Kobiecym” Kürten pojawił się w charakterze wampirycznego typu mężczyzny, z którym kobiety bezwzględnie nie powinny się wiązać. Jego ślad nosił również satyryczny tekst Zygmunta Nowakowskiego poświęcony osobliwościom Krakowa: „przekupka sklęła mnie wymownie, a gębę miała szeroką jak potwór z… Dusseldorfu”.

Należy podkreślić, że „Ilustrowany Kurier Codzienny” jako jedyny z grupy pism wnosił do narracji o okrutnym mordercy wyraźne akcenty ironii, humoru i satyry, choć nie zawsze najwyższej próby, jak w reklamie: Nawet Upiór z Düsseldorfu podziwia tanią i piękną bieliznę damską i dziecinną z najtańszej wytwórni „Łabędź” Kraków, Starowiślna 6. W tekstach tego rodzaju jego postać, zawłaszczona już przez masową wyobraźnię, została obsadzona w rolach: wytworu dziennikarskiej imaginacji, centralnej postaci satyry rysunkowej zapożyczonej z prasy zagranicznej.

Swoją cegiełkę dorzucił także nie kto inny, jak Konstanty Ildefons Gałczyński, którego twórczość groteskowa powróciła między początkiem kwietnia i końcem maja 1931 roku na szpalty „Cyrulika Warszawskiego”. Pięć nowych utworów ogłosił jednak pod zupełnie nowym pseudonimem — Strange Fisch. Wśród nich był Upiór z Düsseldorfu rozważania moralne:

Ściągnij cugle, Apollo, i słuchaj, jak w strofach

miarowo spadających wyje antropofag,

ów typ patologiczny, düsseldorfski zbrodzien,

co baby jadł w niedzielę, a dzieci na co dzień;

aż się przejadł i stanął przed sądem, niebożę,

skazał go z Trybunału Imć Pań Doctor Rose.

Z początku jak po maśle wszystko szło mu lotko:

tu zjadł piersi staruszka, tam miał noc z kobietką,

ówdzie tuczonej baby udko mu się trafia —

słowem, żyć nie umierać! Prawdziwa Szlarafja!

Bywało w letni wieczór, gdy posnęły chmurki,

zwabi dziecko na stryszek, przystawi doń rurki,

a że będąc trunkowym, wielki gust ma do win,

ssie krew z owej dzieciny jak z bajki Żydowin.

Dziwne to jednak ludzkim tak sycić się mięsem.

Czyżby to wpływ Nietzschego? Kuerten — Übermenschem?

co stanął poza złem i dobrem? Rzec niełatwo;

gdyby tak było, morał ciągnij, polska dziatwo,

jak to książka, niebacznie czytana w dzieciństwie,

łechcąc imaginację, pogrąży cię w świństwie.

Hotentotem się zrobisz, Buszmenem, Chunchuzem,

zewnątrz niby aniołkiem, a wewnątrz łobuzem.

Tutaj ciocię utopisz, tam skrzywdzisz kolegę,

w końcu zwykłym zbrodniarzem będziesz lub... strategiem.

Bo nie wiem, czemu prasy tak głos niespokojny —

cóż to znaczy bab kilka wobec ofiar wojny?

Reasumując wszystko, widzę z drugiej strony

że sprawa być tematem może wymarzonym

na „powieść biograficzną”; albo dramat nowy

wysnuje nam z „Upiora” Teatr Narodowy.

Jeśli na film przerobić, to jest propaganda:

patrzcie — u nas jak w raju, a Niemcy to granda.

Dyplomaci z wszystkiego mieć korzyść potrafią.

Tu koniec barkaroli. Oto epitafium

Spiesz się, rzeźbiarzu. Niech jeszcze przed zorzą

taki mu kamień na grobie położą:

„Tu leży Kuerten, straszliwy ludojad.

Dwie baby nadgryzł, a trzeciej nie dojadł”.

Popularność medialna Wampira z Düsseldorfu trwała krótko. Nastawały czasy innych potworów, przy których zbrodnie Kürtena były drobnymi epizodami. Nowi zbrodniarze nie rozkoszowali się krwią i krzykiem ofiar; wielbili jedynie swój krzyk, wydając rozkazy mordowania milionów ludzi.ROZDZIAŁ I
„Kogo ja spłodziłem?... Potwora!”

Düsseldorf to jedno z miast Zagłębia Ruhry — przemysłowego serca powołanej w 1870 roku Rzeszy Niemieckiej. Z ziemi Zagłębia pochodziło 60 procent zużywanego w Niemczech węgla, w hutach Tyssena i Kruppa tworzono potęgę imperialną Cesarstwa. Praca i dobra płaca przyciągały ludzi z całej Europy Środkowej, samych gastarbeiterów z Polski było tu 60–70 tysięcy, do tego dochodzili Czesi, Słowacy, Węgrzy, Serbowie… Kto zdobył stałą pracę, nie narzekał: miał zapewnioną dobrą pensję, opiekę medyczną, szkołę dla dzieci, ubezpieczenie na starość.

Ale takich szczęśliwców była mniejszość. Większość pracowała dorywczo — ich nie dotyczyła bismarckowska opiekuńczość. Miasto było jak moloch, wsysający zdrowych, wypluwający okaleczonych w pracy, zarażonych gruźlicą… Życie tu obdzierało z wrażliwości. Kogo obchodziła śmierć jakiegoś dziecka czy jakiejś młodej dziewczyny… Dzieci trzeba było pilnować i bić często, by nie uległy demoralizacji. A młoda panna, jak sama wyszła na ulicę, to pewno prostytutka, więc słusznie los ją pokarał…

Pierwsza wojna światowa z nieustannymi bombardowaniami, tysiącami ofiar śmiertelnych oraz zniszczeniami miast złamałyby ducha niejednego narodu i podważyłyby fundamenty niejednej wspólnoty — ale Niemcy byli (i są) odporni i silni. Niemniej do wielkich strat, jakie spowodował w tym kraju światowy konflikt, swoją cegiełkę dorzuciła jeszcze jedna osoba. Prawdziwie obłąkany i psychopatyczny człowiek — choć trudno uwierzyć, że był człowiekiem — uwolnił swoje fantazje i gniew w tak przerażający sposób, że ci, którzy od pokoleń nazywali tę okolicę domem, zaczęli pakować swoje torby i wyjeżdżać.

Kiedy na ulicach Düsseldorfu zaczął zabijać Peter Kürten, Republika Weimarska nie otrząsnęła się chyba jeszcze z szoku po spektakularnych procesach podejrzewanych o kanibalizm Carla Großmanna w 1921 roku i Friedricha (Fritza) Haarmanna w 1924 roku. Teraz gazety w całej Europie pisały o serii morderstw na kobietach i dzieciach w Düsseldorfie. Prasa w stolicy Nadrenii Północnej-Westfalii ostrzegała przed maniakiem pijącym ludzką krew, którego nazwała Wampirem z Düsseldorfu, a policja nie zaprzeczała. Pogłoski o seryjnym zabójcy krążyły po ulicach i w tawernach. Ba, co gorsza, nie była to stugębna plotka, lecz prawda. W mieście wybuchła panika. I słusznie, bo zabójca był nieuchwytny, zabijał na placach budowy, w zaułkach, piwnicach, skrótach przez zakamarki, pustych podwórkach.

Pośród wszystkiego, co działo się w tym czasie w Niemczech, zabójcy udało się wziąć kraj, a konkretnie Düsseldorf i Kolonię, niczym zakładników w jednym z najgorszych okresów, jakie Niemcy kiedykolwiek znali — w czasie Wielkiego Kryzysu. Jeden człowiek zdołał wywołać panikę w półmilionowym mieście i wzburzyć opinię całego świata. Od lutego do listopada 1929 roku dokonał on ośmiu zabójstw, nie wspominając o kilku nieudanych próbach.

W młodości często odwiedzał gabinety figur woskowych, w których godzinami stał przed postaciami sławnych morderców. Któregoś dnia zabrał ze sobą koleżankę z podwórka, objaśniał jej, kto jest kim, ile morderstw popełnił, a na koniec oznajmił z dumą: „Ja też kiedyś tu będę”. Nie mylił się, spełnił swoje marzenia, napisano o nim wiele książek, artykułów i opracowań, a Internet pełen jest stron na jego temat. Wszedł do historii kryminalistyki jako szczególnie okrutny i odrażający morderca kobiet, mężczyzn i dzieci. Jego szczegółowe opowiadania o potwornych czynach posłużyły jako materiał do badań i prac psychiatrów. A biografia — obok standardowych lektur o Draculi — została zużytkowana jako wyrazisty przykład wampiryzmu w powieści Stephena Kinga Miasteczko Salem.

„Przypadek Kürtena” — tym suchym, beznamiętnym terminem kryminalistycznym określa się dziś ponure dzieje wielokrotnego mordercy. Kim był Peter Kürten? Zbrodniarzem, mordercą czy umysłowo chorym? W jakim żył środowisku? Czy działał sam? Dlaczego policja tak długo nie potrafiła go ująć? — oto pytania nurtujące w owym czasie opinię publiczną. Aby na nie odpowiedzieć, trzeba prześledzić życie tego człowieka, choć nie wiem, czy zasługuje on na to miano; to była bestia w ludzkiej skórze.

Fot. 6. Mülheim nad Renem na widokówce z 1897 roku

Urodził się jako trzecie dziecko spośród trzynaściorga (według innych źródeł był najstarszym spośród rodzeństwa, dwójka z nich zmarła za młodu). Pewne jest, że na świat przyszedł 26 maja 1883 roku w Mülheim nad Renem (dzisiaj dzielnicy Kolonii), między Duisburgiem a Dortmundem. Matka pochodziła ze wsi, ojciec był formierzem. W pierwszych latach jego życia, zanim zaczął uczęszczać do szkoły, przenosili się z miejsca na miejsce ze względu na pijaństwo ojca. Jak Cyganie. Ojciec był pilnym i dokładnym pracownikiem, ale alkoholikiem.

„Nigdy nie widziałem go trzeźwym. Skąpił, na czym się dało, nie dawał matce na zakup chleba albo kartofli, byle tylko mieć na jeszcze jednego sznapsa. Piwo było dla niego za słabe, doił mocną ale drogą gorzałę z czystego żyta. Bez powodu wpadał we wściekłość, a wtedy tłukł na oślep każdego, kto nawinął mu się pod rękę. Bił do upadłego mnie, braci, biedną mamę i moje wszystkie siostry. Uciekaliśmy przed nim z domu na ulicę. mieszkaliśmy, zbici jak śledzie w beczce, w szopie, skleconej ze zbutwiałych desek, na dalekim przedmieściu Kolonii. Nic w tym domu nie słyszałem od najmłodszych lat, tylko wrzaski, ryki i przekleństwa. Nic się tam nie działo innego, tylko bójki, kłótnie, szarpaniny i popijawy do utraty przytomności”.

W domu więc się nie przelewało. Mieszkanie z jedną sypialnią było wszystkim, na co rodzina mogła sobie pozwolić. Dzieci wychowały się w wielkim ubóstwie, doznając bezlitosnej przemocy zarówno fizycznej, jak i seksualnej. Mały Peter, choć nieśmiały z natury, już od najmłodszych lat przejawiał niepokojące cechy charakteru. W dodatku doznawał ogromnych obciążeń psychicznych, z którymi nie był w stanie sobie poradzić.

„Ojciec był pasjonatem. Ile razy wrócił do domu — zeznawał Kürten przed sądem — tyle razy katował mnie. Innym z rodzeństwa nie działo się lepiej. Bił nas tak, że skóra pękała. I stosował przy tym specjalną metodę. Wykopał jamę w ogrodzie, pakował nas głową do środka i zaczynał bić. Niewiele brakowało, żeby nas podusił przy tej metodzie. Porcje batów otrzymywaliśmy każdego dnia. Matka i dzieci bały się ojca jak ognia. Bardzo często uciekaliśmy w nocy przez okno, gdyż ojciec rozbijał w mieszkaniu wszystko w drobne kawałki. Wracaliśmy dopiero wtedy, gdyśmy przekonali się, że ojca już nie było w domu. Bardzo często groził nam, że nas wymorduje. Pamiętam, że kiedyś ostrzył cały wieczór noże, którymi chciał nam poprzerzynać gardła. Nie uczynił tego jedynie dlatego, żeśmy zaczęli rozpaczliwie krzyczeć”.

Ojciec, co zarobił, zaraz przepijał. Potem w domu były awantury, bójki, wymówki — jak to w pijackich rodzinach. Żony nazywają to znęcaniem się, a nie chorobą. Jeśli każdy z nas rodzi się między piekłem a niebem, Peterowi zdecydowanie przypadło miejsce bliżej tego pierwszego. Patologiczne środowisko rodzinne zamieniło mądre i kochające dziecko w sadystycznego seryjnego zabójcę.

Matka wywodziła się z normalnej, przyzwoitej rodziny, natomiast u przodków ojca pojawiały się choroby psychiczne, szaleństwo i skłonność do przestępstw. Gdy pił, wpadał w szał. W takich rodzinach nie brakuje seksu, często wymuszonego, to i dzieci rodzą się jedno po drugim.

„Cała rodzina cierpiała przez jego alkoholizm” — opowiadał po latach swojemu psychiatrze. „Gdy był pijany, stawał się sadystą. Byłem najstarszym synem i cierpiałem najbardziej. Jak możesz sobie wyobrazić, żyliśmy w strasznym ubóstwie, ponieważ wszystkie zarobki szły na alkohol. Mieszkaliśmy w jednym pokoju, więc możesz sobie wyobrazić, jak to wpłynęło na moją seksualność”.

Trudno nie przyznać mu racji. Dzieci niejednokrotnie były świadkami przemocy i gwałtów. Stary Kürten po powrocie z ulubionej karczmy natychmiast zabierał się za bicie Petera, a gdy się zmęczył, szukał swojej żony. Dzieci były wówczas zmuszone patrzeć, jak matka jest gwałcona przez ich ojca. Często dochodziło do aktów kazirodztwa. Niektórzy autorzy podają, że ojciec, zamroczony alkoholem, wykorzystywał seksualnie nie tylko córki, lecz także synów. Ba, w tym patologicznym środowisku sam Peter inicjację seksualną podobno przeżył z siostrą.

Pod koniec XIX wieku w Niemczech nie istniały grupy wsparcia; ani matka, ani jej dzieci nie miały komu poskarżyć się na brutalność męża i ojca. Zdesperowana kobieta otwarcie błagała, by mąż ją zabił, by jej nędzne życie się skończyło. Całkowicie straciła wszelką wolę przetrwania. To, że którekolwiek z dzieci Kürtenów okazało się nawet nieznacznie normalne — z wyjątkiem Petera oczywiście — jest niewiarygodne. Nawet autor powieści nie wymyśliłby bardziej godnego ubolewania życia niż to, które znosili Peter, jego rodzeństwo i matka.

Trudno usprawiedliwiać czyny Wampira z Düsseldorfu, ale nie można pomijać tego, czego doświadczył podczas dorastania i skutków, jakie to za sobą niosło. Wskazuje się, że dorastając, sprawca gromadzi w sobie ból, gniew i strach — nie jest w stanie „wypuścić pary”, odreagować, a jednocześnie brakuje mu umiejętności werbalnych i fizycznych, aby wyrazić w sposób właściwy emocje; nie może uzyskać porady, ponieważ nie potrafi opowiedzieć lekarzom czy psychologom o swoich problemach.

Dzieciństwo Petera Kürtena to pasmo przeżyć, jakich nie doświadczył niejeden mężczyzna w ciągu całego swojego życia. Chłopiec wychowywał się w odczłowieczającym i niebezpiecznym środowisku. Jedynym dorosłym mężczyzną w życiu, który go nie bił, był mieszkający w sąsiedztwie hycel. Ten z kolei lubił maltretować zwierzęta, które złapał. Niekiedy nawet uprawiał seks z martwymi lub umierającymi zwierzętami. Ta znajomość chyba do reszty wypaczyła umysł małego Petera — zaczął brać udział w tych sadystycznych zabawach.

Wiadome jest, że młodzi chłopcy potrzebują jakiegoś autorytetu, więc po niedługim czasie między Peterem a jego sąsiadem zawiązała się równie obrzydliwa relacja. Hycla bawiła taka dziwna fascynacja dzieciaka, uśmiercającego nożem i pałką poczciwe kundelki: „Popatrzcie na tego małego siusiumajtka! Jednym uderzeniem kija potrafi rozwalić łeb wilczurowi! Co też z niego wyrośnie?”.

Może to były prorocze słowa? Tego rodzaju zachowanie nas szokuje i wiemy, że jest to całkowicie niedopuszczalne i obrzydliwe. Dla Petera Kürtena było to jednak zupełnie normalne. Wraz z rozwojem popędu seksualnego zaczął w pobliskich zagrodach eksperymentować na owcach i kozach. Szybko odkrył, że największą przyjemność sprawia mu dźganie owiec nożem w tym samym czasie, gdy odbywał z nimi stosunki seksualne. Powtarzał to coraz częściej.

„Wydaje się — pisze Jarosław Stukan — że już w wieku 5 lat dla chłopca było za późno na powielanie wzorów innych niż te, które w urazowy sposób wryły mu się w pamięć. To w czym wzrastał — przemoc, pociągało go najbardziej. Dlatego też, jeszcze będąc tak małym dzieckiem, za obiekt fascynacji upodobał sobie sąsiada, który był hyclem. Zaczął go podglądać, lgnąć do niego. W końcu między nim a mężczyzną powstała nie mniej patologiczna relacja od tej, która łączyła go z ojcem. Peter zaczął pomagać hyclowi zabijać psy, a raz dostał zgodę na samodzielne zabicie jednego. Wkrótce na własną rękę zaczął łapać inne, małe zwierzęta, które zazwyczaj dusił. W taki też sposób, mający wówczas 5 lat Peter (należy zaznaczyć, że to niezwykle wcześnie), zaczął zdradzać jedną z najbardziej sensytywnych wskazówek rozwijającego się sadyzmu patologicznego, wspólną dla wielu seryjnych morderców, za którą uznaje się dręczenie i zabijanie zwierząt w dzieciństwie. Przy tym spośród wszystkich sadystycznych eksperymentów jakich dokonywał w młodości, z czego zdał sobie sprawę po latach — jak wyjaśniał po ujęciu, najbardziej fascynował go widok krwi”.

Wobec powyższego nie dziwi zbytnio, że do tego wszystkiego doszły ucieczki z domu, co charakteryzuje większość dzieci doznających w nim przemocy. Pierwszy raz uciekł, gdy miał 8 lat. Wałęsał się po mieście, nocował w wozie meblowym, na klatkach schodowych, w piwnicach. Aby się utrzymać i jeść, kradł w specyficzny sposób — podchodził do kobiety, a wyglądał niepozornie, na miłego, sympatycznego dzieciaka, i znienacka wyrywał jej torebkę. Mały, szybki i zwinny znikał od razu w pobliskiej bramie.

Fot. 7. Pierwszego zabójstwa Kürten miał dokonać na dużej łące bezpośrednio nad Renem, zwanej „Aue”

Ta metoda skutkowała do czasu. Przyłapany na którejś kolejnej kradzieży, został oddany pod dozór rodzicom. Niczego to oczywiście nie zmieniło, Peter nadal włóczył się po okolicy i z lubością oddawał swoim sadystycznym skłonnościom, szczególnie lubił łapać koty i wyłupywać im oczy… Potwór w ludzkim ciele.

Gdy miał zaledwie 10 lat — w okolicy utonęło dwóch chłopców. Miało to miejsce podczas spływu tratwą po rzece Ren. W tych latach dzieci ze starego miasta Mülheim bawiły się zwykle bezpośrednio nad Renem na dużej łące, zwanej „Aue”. Kobiety ze wsi suszyły na niej pranie, a dzieci podczas zabawy miały pilnować przepierki. W tym miejscu cumowano również tratwy, na których — mimo zakazów — bawili się chłopcy. Czasami, gdy udało im się którąś odczepić, pływali po Renie. W wyniku nieumiejętnego sterowania zdarzało się, że podczas spływu niektóre dzieci wpadały do wody.

Peter nigdy wcześniej nie wybrał się w podróż, jego rodzina nie mogła sobie pozwolić na tak ekstrawaganckie wydatki, więc gdy dostał od kolegów zaproszenie na tratwę, bez wahania je przyjął i był bardzo podekscytowany nadchodzącą eskapadą. Zabawa była przednia, dopóki nie doszło do tragedii, bo Peter zepchnął jednego chłopca do rzeki, „aby zobaczyć, co się stanie”. Jego martwe ciało spłynęło w dół rzeki. Inny chłopiec, który najwidoczniej nie widział, jak Peter spycha pierwszą ofiarę z tratwy, wskoczył w nurt z nadzieją na uratowanie przyjaciela. Peter spokojnie wyciągnął rękę i trzymał głowę drugiego chłopca pod wodą, aż ten utonął. Gdy rodzice pytali, co się stało z ich dziećmi, Peter, udając płacz i zdenerwowanie, wskazał w górę rzeki i między jednym szlochem a drugim powiedział: „Wyskoczyli gdzieś tam”.

To jest jedna z wersji tego wydarzenia. Według Wampira z Düsseldorfu zajście miało inny przebieg. Tego samego dnia to inny dziewięciolatek przytrzymał w nurcie Renu głowę innego chłopca, z którym się pokłócił — Kürten nie pamiętał ich imion. Próba uratowania chłopca przez przechodniów nie powiodła się, ponieważ fale poniosły go za daleko, co nie bez satysfakcji podsumował: „jak przypuszczam, chłopiec utonął”.

Urzędnicy krótko przyjrzeli się incydentowi nad Renem i ustalili, że był to wypadek, choć zastanawiało, jak obaj chłopcy dostali się pod tratwę. Według raportu policyjnego „mówiono również o tym, że hycel poduczający Kürtena, który w tym czasie przebywał w porcie, mógł mieć coś wspólnego z tym incydentem”.

Późniejsze, powtórne śledztwo z 1931 roku wykazało, że podany przez Kürtena opis tego miejsca był prawdziwy — odnoga rzeki była martwym ramieniem Renu, zwanym wówczas „kocią głową”. Raport początkowo potwierdzał ogólnie: „W tym miejscu utonęło też kilkoro dzieci”. Szyper Peter Engels, przesłuchiwany w toku śledztwa, potwierdził, że on sam kiedyś wyciągnął dwoje dzieci spod tratwy.

Peter nie został oskarżony, ba, ludzie współczuli mu, że widział śmierć przyjaciół. Nie domyślano się, że miał coś wspólnego z wypadkiem i że to, co poczuł, zabijając ich, wywołało u niego ogromne podniecenie. Rozmawiając z policją, zaledwie dziesięcioletni Kürten zdał sobie sprawę, jak łatwo przychodzi mu manipulowanie ludźmi. Będzie wykorzystywał tę umiejętność przez resztę życia.

Zaczął wagarować, zadając się z „problematycznymi dziećmi” z sąsiedztwa. Większość czasu spędzał na szukaniu kłopotów i popełnianiu drobnych przestępstw. Peter, jak mówiło się w rodzinie, był niestety bardziej podobny do ojca niż do matki, chociaż zwykle bywa na odwrót. Gdy miał 10–11 lat, rodzina przeprowadziła się do Düsseldorfu.

„Ponieważ byłem dobrym pracownikiem, firma Haniel & Lueg przeniosła mnie do Düsseldorfu w 1893 roku” — zeznał po aresztowaniu syna noszący to samo imię, Peter Kürten. „Tutaj, w Düsseldorfie, początkowo mieszkaliśmy przy Grafenberger-Allee, 3 piętro ... w 2 pokojach, które były bardzo duże. ... Po około pół roku otrzymałem 3-pokojowe mieszkanie w Grafenbergu na osiedlu Hohenzollernów”.

Mieszkanie mieściło się na parterze pierwszego domu w środkowym rzędzie. Trzy z pięciu domów w tym rzędzie nadal istnieją, ale nie ma wśród nich domu Kürtenów. Ten wyburzony budynek między Ludenberger Strasse, która w tamtych czasach nazywała się Provinzialstrasse, a drogą na Pohlen (obecnie Pöhlenweg) nie stanowił wzorcowego ogniska domowego. W noce, kiedy stary Kürten przesadzał z alkoholem, młody wolał zostawać na zewnątrz, gdzieś w lesie Grafenberg albo w Hardt.

Fot. 8. W 1893 roku Kürtenowie przenoszą się do Düsseldorfu¹ W całej publikacji zachowano oryginalną pisownię cytowanych źródeł.

² Podobna psychoza ogarnęła w latach pięćdziesiątych Szczecin, kiedy to narodziła się legenda Rzeźnika z Niebuszewa. W następnych dekadach królowała natomiast legenda czarnej Wołgi, która miała krążyć po drogach po zmroku, a jego kierowca miał porywać dzieci i spuszczać im krew jako lekarstwo dla bogatych Niemców umierających na białaczkę.

³ Spotyka się również określenia Upiór z Düsseldorfu i Potwór z Düsseldorfu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: