- promocja
- W empik go
Kryminatorium - ebook
Kryminatorium - ebook
"Kryminatorium” Marcina Myszki, autora podcastu kryminalnego o tym samym tytule, zbiera najgłośniejsze i najciekawsze sprawy kryminalne ostatnich lat. Oparte na policyjnych aktach, rozmowach z bliskimi ofiar i doniesieniach prasowych minireportaże Myszki omawiają sprawy morderstw w Europie i Stanach Zjednoczonych z ostatnich lat. Dwanaście historii, dwanaście ofiar. Tylko dla czytelników o mocnych nerwach.
Kategoria: | Reportaże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-7795-4 |
Rozmiar pliku: | 984 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
#1
_Nadal jeszcze żyję. Zanurzamy się. Kocham Cię! Przyniósł kawę i ciasteczka_ – to ostatnia wiadomość, którą wysłała ze swojego telefonu szwedzka dziennikarka Kim Wall. Na łodzi podwodnej była w towarzystwie tylko jednego mężczyzny, poważanego naukowca Petera Madsena.
WARUNKI DUŃSKIEGO WIZJONERA
To miał być jej kolejny wywiad. Dziennikarka Kim Wall w swoim trzydziestoletnim życiu przeprowadziła ich setki. Tym razem na swojego rozmówcę wybrała duńskiego konstruktora i wynalazcę Petera Madsena. O tę rozmowę reporterka zabiegała od dobrych kilku miesięcy. Chciała napisać artykuł o wizjonerze, dla którego limity i ograniczenia nie istnieją. Madsen długo odmawiał, w końcu jednak się zgodził; dziesiątego sierpnia 2017 roku zaprosił dziennikarkę na pokład swojej prywatnej łodzi podwodnej. Obiecał szczerą rozmowę i dwugodzinny rejs z pełnym zanurzeniem.
Z tej wyprawy powrócił tylko on.
Jakiś czas później fale wyrzuciły na brzeg okaleczony korpus należący do Kim Wall, bez głowy i kończyn. Duński wynalazca, będący w swoim kraju niekwestionowanym idolem i celebrytą, oskarżony został o morderstwo.
Sprawa zamordowanej reporterki wstrząsnęła duńską opinią publiczną. Odbiła się także echem na całym świecie.
Pochodząca z południowej Szwecji Kim Wall była utalentowaną i bardzo pracowitą dziennikarką. Mimo młodego wieku miała za sobą spore doświadczenie zawodowe – publikowała artykuły między innymi w „Guardianie”, „New York Timesie” i „China Morning Post”. Przygotowywała je w najdalszych zakątkach globu – w Korei Północnej, Ugandzie, Haiti. Choć na co dzień mieszkała w Stanach Zjednoczonych, często przebywała w Danii, skąd pochodził jej chłopak. Ona sama mówiła jednak, że jej domem jest cały świat.
Peter Madsen w swojej ojczyźnie często był porównywany do samego Elona Muska. Duński przedsiębiorca zasłynął między innymi tym, że samodzielnie zaprojektował i zbudował trzy w pełni sprawne prywatne łodzie podwodne. Dążył też do stworzenia własnego statku kosmicznego, mogącego posłać człowieka w w przestrzeń pozaziemską. Miał pieniądze, sławę i własną wizję. Liczne sukcesy skutecznie przykrywały jego prawdziwe oblicze.
Według swoich współpracowników Madsen był osobą bardzo apodyktyczną, konfliktową i szalenie wulgarną. Nie znosił żadnych sprzeciwów. Jeśli czegoś pragnął – nikt nie miał prawa mu odmówić. Nigdy! W mediach pozował na ekscentrycznego wynalazcę rodem z kultowych filmów popularnonaukowych. Czyż takim ludziom nie wybacza się więcej?
Na wywiad z Kim Wall zgodził się dopiero po kilku miesiącach. Gdy dziesiątego sierpnia zadzwonił do zafascynowanej jego osobą dziennikarki, postawił kilka warunków, które nie podlegały żadnej negocjacji.
– Spotkanie musi się odbyć jeszcze dzisiaj na pokładzie mojego Nautilusa, całkowicie według opracowanego przeze mnie harmonogramu. Musi pani wiedzieć, że jestem człowiekiem bardzo zapracowanym i czas dla mnie jest na wagę złota. Rejs będzie trwał nie dłużej niż dwie godziny. Nie lubię tłumu kręcącego się po łodzi, więc jeśli nie ma pani nic przeciwko, to chciałbym, żeby przybyła pani sama. Podczas wypływania z portu będziemy stali na mostku, aby dziennikarze mogli zrobić nam zdjęcia. Później pokażę pani, jak wygląda pełne zanurzenie. Zapewniam, że będzie to dla pani wielkie przeżycie. Odpowiem na wszystkie pytania, ale wyłącznie te związane z moją pracą.
Żadnych pytań o jego życie prywatne lub dzieciństwo. Nic o tym, co robi w wolnych chwilach – przecież on nigdy nie ma wolnych chwil.
Kim bez wahania zgodziła się na wszystkie warunki. Tuż przed godziną dziewiętnastą przyjechała do portu w Kopenhadze, gdzie Madsen już na nią czekał. Bez chwili zwłoki oboje weszli na pokład Nautilusa…
NADAL JESZCZE ŻYJĘ
Zanim dziennikarka opuściła mieszkanie swojego chłopaka, między parą doszło do ostrej awantury. Ole Stobbe miał pretensje do Kim, że bez wcześniejszego uzgodnienia z nim zdecydowała się nagle zmienić ich plany. Właśnie tego czwartkowego wieczoru miała odbyć się ich pożegnalna impreza przed wspólną przeprowadzką do Chin.
Gdy opadł jego gniew, górę wzięły inne emocje. Duńska dziennikarka Robin Elizabeth-Herr w reportażu dla BBC News zdradziła, co usłyszała od Olego podczas rozmowy przeprowadzonej z nim tuż po zaginięciu Kim:
– Ole widział, że Kim była ogromnie podekscytowana wywiadem z duńskim konstruktorem. W pewnym momencie zaczął być zazdrosny o to, że jego dziewczyna popłynięcie łodzią podwodną traktuje bardziej jako przygodę niż pracę, a do wywiadu przygotowuje się tak, jakby szła na randkę. Nie chciał się zgodzić, by udała się na spotkanie z Madsenem samotnie, a potem przez jakiś czas była zamknięta pod wodą z obcym mężczyzną, którego tak naprawdę nie zna. Zaproponował nawet, że pojedzie razem z nią, aby mogła czuć się bezpieczniej. Kim kategorycznie odmówiła, twierdząc, że bywała już w znacznie niebezpieczniejszych miejscach niż łódź podwodna, więc na pewno poradzi sobie bez niańki.
Swoje słowa Ole Stobbe potwierdził później podczas składania zeznań przez sądem.
Półtorej godziny po wejściu na pokład, gdy wynurzona łódź pływała po zatoce Køge, Kim została sfotografowana przez stojącego w porcie dziennikarza. Na zdjęciu stoi na pokładzie w towarzystwie swojego rozmówcy. Wydaje się spokojna, lekko się uśmiecha, patrzy prosto w obiektyw. Peter Madsen natomiast sprawia wrażenie nieobecnego. Odwraca głowę, spogląda gdzie indziej. Tak jakby nie chciał, by fotografowano ich razem.
Kilka minut później Ole otrzymał od swojej dziewczyny SMS-a:
_Nadal jeszcze żyję. Zanurzamy się. Kocham Cię! Przyniósł kawę i ciasteczka._
Początek wiadomości wydawał się kpić z obaw Olego, który jeszcze kilka godzin wcześniej bezskutecznie próbował odwieść Kim od pomysłu samotnego udania się na spotkanie. Żyła i miała się dobrze. Mnóstwo osób wiedziało, gdzie jest i z kim. Cóż złego mogło ją spotkać w towarzystwie osoby, którą znali i podziwiali wszyscy? Wkrótce jednak okazało się, że wysłany SMS był ostatnią aktywnością szwedzkiej dziennikarki. Tuż po zanurzeniu się łodzi podwodnej, jej telefon zamilkł. I to na zawsze…
GDZIE JEST KIM?
_Kim, co z Tobą… Wiedziałem, że wejście na tę cholerną łódź to zła decyzja._
_Kim, co się z Tobą dzieje! Proszę Cię, oddzwoń do mnie jak najszybciej. Martwię się…_
Ole nie mógł już dłużej czekać. Wpół do trzeciej w nocy zawiadomił policję. Służbom, które przyjęły zgłoszenie zaginięcia kobiety, nie udało się skontaktować z Madsenem. Jego łódź nie posiadała systemu nawigacji satelitarnej, więc nie można było jej namierzyć.
Dopiero następnego ranka została dostrzeżona przez kuter rybacki. Nautilus płynął wynurzony w cieśninie Öresund, na południe od słynnego mostu łączącego Danię ze Szwecją. Peter Madsen stał samotnie na mostku. Gdy jednostki zbliżyły się do siebie, nadleciał policyjny helikopter. Nawoływany przez radio kapitan niespodziewanie zniknął we wnętrzu Nautilusa. Gdy po kilku minutach wrócił, jego łódź nagle zaczęła tonąć. Tomasz Targański z „Polityki” w artykule _Klątwa Nautilusa_ napisał:
_Wynalazca poczekał cierpliwie, aż woda zacznie zalewać mostek, po czym spokojnie podpłynął w kierunku pobliskiego kutra, a okręt poszedł na dno. Wiadomość o zatonięciu szybko obiegła media. Po zejściu na ląd w rozmowie z duńską telewizją TV2 Madsen wyjaśniał, że łódź zatonęła z powodu drobnego problemu ze zbiornikiem balastowym._
Uratowany wynalazca nie wspominał jednak ani słowem o tym, gdzie jest dziennikarka. O Kim Wall opowiedział dopiero wtedy, gdy zapytali go o nią funkcjonariusze straży przybrzeżnej:
– Zaraz po zanurzeniu Kim zrezygnowała z dalszego rejsu. Poprosiła mnie o przerwanie wywiadu i wysadzenie jej w pobliżu restauracji na przystani Halvandet. Około godziny dwudziestej drugiej spełniłem jej prośbę. Wtedy też widziałem ją ostatni raz i nie mam zielonego pojęcia, co się z nią później działo.
Ta wersja zdarzeń wydawała się prawdopodobna, policjanci udali się więc we wskazane miejsce. Teren, o którym mówił wynalazca, jest monitorowany. Funkcjonariusze sprawdzają nagrania, ale żadna z kamer nie zarejestrowała momentu, w którym Kim Wall zeszła na ląd.
Lekarze badający Madsena tuż po uratowaniu odnaleźli na jego ciele kilka niewielkich plamek krwi – między innymi na ręce, ramieniu i nosie. Badania wykazały, że nie była to jego krew. Wówczas duńscy funkcjonariusze nabrali podejrzeń – czy łódź podwodna znanego wynalazcy mogła zostać celowo zatopiona, aby zatrzeć ślady przestępstwa? Podjęto decyzję o wydobyciu Nautilusa i dokonaniu jego oględzin.
We wraku odnaleziono ślady krwi nienależącej do właściciela łodzi. Madsen został aresztowany pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci dziennikarki. Po rozmowie z prawnikiem odmówił złożenia jakichkolwiek wyjaśnień.
– Jestem niewinny i dowiodę tego przed sądem.
TO TYLKO WYPADEK
Przełom w śledztwie nastąpił dziesięć dni później. Przypadkowy rowerzysta dokonał na jednej z plaż makabrycznego odkrycia. Morskie fale wyrzuciły na brzeg kobiecy tors. Śledczy od razu ustalili, że głowa i wszystkie kończyny zostały od niego odpiłowane. Badania DNA nie pozostawiły żadnych złudzeń – szczątki należały do Kim Wall.
Przyparty do muru wynalazca zmienił swoją wersję wydarzeń. Dwa dni po zaginięciu Kim stwierdził, że w wyniku nieszczęśliwego wypadku kobieta zmarła na pokładzie Nautilusa.
– Była godzina dwudziesta druga. Wchodziliśmy na pokład. Ja wszedłem pierwszy i przytrzymałem właz. Za mną szła Kim. Nagle łodzią zakołysało. Pośliznąłem się i wypuściłem z rąk siedemdziesięciokilowy właz. Spadł prosto na nią i zmiażdżył jej głowę. Zginęła na miejscu, a tam, gdzie upadła, było pełno krwi. Spanikowałem i zacząłem działać irracjonalnie. Miałem zamiar wypłynąć dalej od brzegu i popełnić samobójstwo. Gdy ochłonąłem, postanowiłem pochować Kim w morzu.
Madsen nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego zwłoki były rozczłonkowane. Twardo upierał się, że on tego nie zrobił. Brak głowy uniemożliwił zweryfikowanie wersji aresztowanego o nieszczęśliwym wypadku. Nie na długo jednak. Szóstego października, niemal dwa miesiące od zaginięcia dziennikarki, duńska policja poinformowała:
_W odległości kilometra od miejsca, w którym natrafiono na korpus Kim Wall, policyjnym nurkom udało się wydobyć kilka plastikowych toreb. Jedna z nich zawierała ubrania zmarłej oraz nóż i kawałki metalu służące jako balast. W innych znaleźliśmy kończyny oraz głowę. Wszystkie torby zostały celowo obciążone._
Czaszka nie wykazywała żadnych obrażeń, więc wersja o nieszczęśliwym wypadku została kategorycznie wykluczona. Szczegółowe badania odnalezionego wcześniej torsu również temu przeczyły. Joanna Nikodemska w artykule dla magazynu „Focus Śledczy” przytoczyła fragment oświadczenia rzecznika prasowego kopenhaskiej policji:
_Na jej ciele znajduje się piętnaście ran kłutych – z czego czternaście w okolicach narządów płciowych – oraz ślady ucisku świadczące, że ktoś próbował wypompować powietrze z płuc._
Zapytany o wskazane obrażenia Madsen przyznał, że zadał je już po śmierci ofiary w celu uwolnienia gazów mogących wynieść zwłoki na powierzchnię. Kolejny raz zmienił też swoją wersję wydarzeń, choć wciąż upierał się, że zdarzył się wypadek. Opowiedział śledczym, jak ciśnienie w Nautilusie nagle wzrosło, a łódź wypełniła się spalinami. Nie był w stanie dotrzeć do maszynowni, w której akurat przebywała dziennikarka. W końcu udało mu się otworzyć właz, gorące opary buchnęły prosto w jego twarz. Gdy już mógł wejść do środka, dostrzegł leżącą na podłodze, nieprzytomną Kim Wall.
– Próbowałem ją ocucić. Szarpałem, uderzałem w twarz. Wszystko na nic. Ona już nie żyła.
– Nie żyła, ale była w jednym kawałku, który – jak twierdziłeś – wrzuciłeś do morza. Więc jakim cudem, do cholery, znaleźliśmy jej ciało rozczłonkowane? – zapytała policjantka.
– Powiem prawdę… Przez godzinę próbowałem wydobyć ją na mostek. Nie dałem rady. Postanowiłem pociąć ciało na kawałki i po kolei wynosić na górę. To był jedyny sposób.
– Hmm… I dopiero teraz sobie o tym przypomniałeś? Myślałeś pewnie, że ci się upiecze… i że nigdy jej nie odnajdziemy, co?
– Byłem w szoku. Zataiłem to dla dobra jej rodziny. A raczej przez szacunek do nich. Żaden rodzic nie chciałby usłyszeć o tym, że jego córka została poćwiartowana.
SMS-Y GROZY
Szok, emocje, panika, działania irracjonalne – tym wszystkim Peter Madsen tłumaczył swoje zachowanie na łodzi. Duńscy śledczy nie wierzyli jednak w ani jedno jego słowo. Według Joanny Nikodemskiej z magazynu „Focus Śledczy” skłaniali się raczej ku zimnemu wyrachowaniu sprawcy, który krok po kroku wprowadzał w życie swój chory plan. __ Duże wątpliwości budziło zachowanie Madsena mające miejsce tuż po śmierci Kim Wall. Poćwiartował zwłoki, włożył je do kilku toreb, obciążył przygotowanymi wcześniej kawałkami metalu. To świadczyło o opanowaniu i metodycznym działaniu.
Na potwierdzające dowody nie trzeba było długo czekać, a dostarczyła je żona oskarżonego. Okazało się, że półtorej godziny po śmierci Kim – dokładnie o 23:25 – Madsen wysłał do niej SMS-a.
_W trakcie podróży Nautilusem. Czuję się dobrze. Pływam po przystani w blasku księżyca. Bez zanurzenia._
Prokuratura uznała, że jest to wystarczający dowód podważający tłumaczenia oskarżonego, jakoby po nieszczęśliwym wypadku wpadł w panikę i nie był nawet w stanie wezwać pomocy.
Najlepsza przyjaciółka Kim Wall, koreańska dziennikarka i pisarka May Jeong, dotarła do jednej z kochanek duńskiego wynalazcy, malarki z Kopenhagi. Kobieta przyznała się, że często prowadziła z Madsenem SMS-owe konwersacje. Kilka dni przed tragicznym rejsem poprosiła, aby Peter zmotywował ją jakąś groźbą do dokończenia swojego obrazu, gdyż zabrakło jej twórczej weny. Nie musiała długo prosić. Treść tej rozmowy pokazała swojej rozmówczyni:
_– Mam gotowy plan zabójstwa na mojej łodzi podwodnej!_
_– Słabe. Nie boję się. Postaraj się bardziej!_
_– Mam sznurek do związania, nóż do zabicia i piłę do pocięcia ciała. Lepiej?_
_– Nic a nic. Nie jesteś nawet choć trochę groźny!_
_– Zaproszę jakąś przyjaciółkę na pokład. Gdy się już ściemni, nagle zmieni się mój nastrój. Zabiję ją i zacznę kroić jej ciało._
_– Dobra, dobra, mój Ty morderco. Muszę uciekać. Odezwę się niedługo. Pa, pa!_
Kochanka Madsena była pewna, że to tylko żarty. Już wcześniej prosiła o podobne motywacje, a wtedy otrzymywała w odpowiedzi obietnice wycięcia nerek lub wstrzyknięcia kwasu do jej żył. Myślała zatem, że to kolejne wygłupy ekscentrycznego wynalazcy.
Policji, która została poinformowana o tej rozmowie, nie było jednak do śmiechu.
Peter Madsen został oskarżony o napaść seksualną, morderstwo z premedytacją oraz zbezczeszczenie ciała. Przyznał się tylko do ostatniego zarzutu, za co w Danii groziło mu nie więcej niż pół roku pozbawienia wolności. Wciąż upierał się, że śmierć Kim Wall nastąpiła wskutek tragicznego wypadku.
ZE SPUSZCZONĄ GŁOWĄ
Podczas procesu światło dzienne ujrzały skrywane przez Madsena mroczne tajemnice jego prawdziwego oblicza. Na twardym dysku komputera w jego laboratorium policyjni informatycy znaleźli ukryte nagrania przedstawiające niezwykle brutalne sceny morderstw nieznanych kobiet. Jedne ofiary były wieszane, inne palone. Biegli orzekli, że akty zaprezentowane na filmach nie były inscenizowane – przedstawiały sceny prawdziwych zbrodni.
– Nie mam nic wspólnego z tymi filmami. Nigdy ich nie widziałem. Wielu moich pracowników miało dostęp do tego komputera. Ja nie odpowiadam za upodobania innych ludzi – tłumaczył Madsen.
Nie mógł jednak wyjaśnić tego, że kilka dni przed morderstwem Kim Wall na własnym telefonie komórkowym obejrzał film przedstawiający scenę seksu z martwą kobietą, której głowa została wcześniej odcięta.
Ze spuszczoną głową w milczeniu słuchał zeznań kolejnych świadków. Byłe kochanki opowiadały o jego fascynacji sadomasochizmem, o zmuszaniu kobiet do wspólnych wizyt w klubach BDSM. Swoje dołożyła też żona Madsena. Kobieta otwarcie opowiedziała przed sądem o tym, że ich małżeństwo było związkiem otwartym i często spotykali się z innymi partnerami.
Większość świadków miała o oskarżonym jak najgorsze zdanie. Ci, którzy znali go osobiście, mówili wprost, że jest nieobliczalny, nie przyjmuje odmowy, miewa nagłe wahania nastroju. Podkreślali też jego prowokacyjne zachowanie, ekspresyjny sposób mówienia, skłonności do dramatyzowania własnych przeżyć. Do tego doszły opowieści o nadmiernej teatralności w kontaktach z mediami, zbyt wielkie skoncentrowanie na własnej osobie oraz rzucające się wszystkim w oczy zaburzenia emocjonalne.
Obrończyni Madsena, Betina Engmark, przekonywała sąd, że jej klient jest niepoczytalny i może zostać skazany jedynie za to, do czego dobrowolnie się przyznał, a więc do rozczłonkowania ciała Kim Wall. Taka linia obrony nie znalazła jednak uznania w oczach sądu. Dwudziestego piątego kwietnia 2018 roku sędzia Anette Burko w uzasadnieniu wyroku powiedziała:
– Pozwany wielokrotnie zmieniał wyjaśnienia. Kłamał, twierdząc, że na pokładzie łodzi doszło do nieszczęśliwego wypadku i że to właśnie w jego wyniku doszło do śmierci Kim Wall. Najpierw utrzymywał, że jej głowę zmiażdżył właz, później zaś przekonywał, że mogła zatruć się tlenkiem węgla w maszynowni. Nie był jednak w stanie wyjaśnić, dlaczego na pokład łodzi zabrał narzędzia, których tam nie potrzebował, a które zdaniem biegłych posłużyły mu do morderstwa. Przedstawione podczas procesu badania specjalistów nie wykazały, aby przyczyną śmierci Kim Wall był wypadek.
WIĘZIENIE CZY SANATORIUM?
Peter Madsen został uznany winnym wszystkich trzech zarzucanych mu czynów, a więc napaści seksualnej, morderstwa z premedytacją oraz pośmiertnego rozczłonkowania ciała. Otrzymał najwyższy możliwy w Danii wyrok – dożywotnie pozbawienie wolności. W swoim ostatnim słowie skazany przeprosił obecnych na sali sądowej rodziców zamordowanej dziennikarki.
Po uprawomocnieniu się wyroku został osadzony w więzieniu Herstedvester, na przedmieściach Kopenhagi, gdzie swoje kary odbywają najwięksi duńscy kryminaliści. Opinia publiczna – poruszona śmiercią Kim Wall – głośno zaprotestowała przeciwko zbyt łagodnym warunkom panującym w tym więzieniu. Peter Madsen mógł nosić w więzieniu prywatną odzież i używać własnych środków czystości, mógł również utrzymywać kontakty z innymi osadzonymi, posiadać telewizor, odtwarzacz DVD oraz gry komputerowe. Otrzymał możliwość pracy w jednym z więziennych warsztatów. W zamian za dobre sprawowanie mógł uczestniczyć w kursach edukacyjnych.
Czy to odpowiednie warunki dla bezwzględnego mordercy? Nawet w Danii, słynącej przecież ze swojej tolerancji i wyrozumiałości, zdania są bardzo podzielone. Niektórzy twierdzą wprost, że morderca trafił do sanatorium, a nie do więzienia.
W grudniu ubiegłego roku skazany na dożywocie konstruktor ożenił się korespondencyjnie z rosyjską dziennikarką i polityczną aktywistką. Nowożeńcy nie uzyskali jednak zgody od duńskich służb więziennych na widzenia.
Peter Madsen wciąż utrzymuje, że jest niewinny. Nigdy nikomu nie zdradził, co tak naprawdę wydarzyło się tamtej tragicznej nocy na pokładzie łodzi Nautilus, która wkrótce ma zostać zniszczona przez duńskie władze. Nieznany jest ani przebieg wypadków, ani prawdziwy motyw zbrodni.
Rok po śmierci dziennikarki jej rodzice napisali biografię córki. Książka _Kim Wall. Gdy brakuje słów_ była dla nich formą terapii i ostateczną próbą pogodzenia się ze śmiercią Kim. W dzień premiery książki matka zamordowanej dziennikarki, Ingrid Wall, powiedziała w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji:
– Moja córka była osobą niezależną, odważną i zaangażowaną. Miała bardzo silną wolę. Chciałam, żeby tak właśnie została przez wszystkich zapamiętana. Jako człowiek i dziennikarka, a nie jako ofiara.
Wkrótce powstać ma również serial telewizyjny opowiadający o morderstwie Kim Wall. Zdjęcia do _The Investigation_ mają się rozpocząć jeszcze w tym roku. Za kamerą stanie laureat Europejskiej Nagrody Filmowej, Tobias Lindholm, który będzie również odpowiadał za scenariusz. Data premiery pierwszego odcinka nie jest jeszcze znana.SPRAWA LUKI MAGNOTTY
#2
Zobaczysz, któregoś dnia nakręcą o mnie film.
Jestem wyjątkowy i będę popularny.
Luka Magnotta
Niestety Luka Magnotta zrealizował swój cel. Mówiły o nim media na całym świecie. W wyszukiwarce internetowej po wpisaniu jego nazwiska trafimy na blisko milion wyników. Jego historia została przedstawiona w trzyodcinkowej serii dokumentalnej. Swoje marzenie spełnił, dokonując potwornych zbrodni, nie bacząc na konsekwencje.
BYĆ JAK SHARON STONE
Luka Magnotta na swoją ofiarę czekał w McDonaldzie. Trzydziestoletni Kanadyjczyk był cierpliwy i opanowany – dokładnie tak, jak to sobie zaplanował. Ten poniedziałkowy wieczór w Montrealu, dwudziestego czwartego maja 2012 roku, miał się stać punktem zwrotnym w jego karierze internetowego celebryty. I z fajerwerkami wprowadzić go na nowy, wyższy poziom gwiazdorstwa.
Do tej pory był jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi w Kanadzie, a może i w całej Ameryce Północnej. Nowojorska Liga Obrony Praw Zwierząt wyznaczyła nawet nagrodę w wysokości pięciu tysięcy dolarów za doprowadzenie do jego aresztowania. Magnotta był poszukiwany przez policję w związku z opublikowaniem w internecie kilku filmów, na których torturował i zabijał koty. Choć z nieukrywaną dumą czytał o sobie w gazetach, uważał, że stać go na więcej. I postanowił tego dowieść bez względu na konsekwencje.
Jun Lin spóźnił się na spotkanie z Magnottą kilka minut. Pochodzący z Wuhan mężczyzna czuł się w Kanadzie bardzo samotny. Sinyang Zang, jeden z jego nielicznych przyjaciół, opisał go jako osobę sympatyczną, ale nieśmiałą:
– Kazał na siebie mówić Justine Villin. Jego życiowym celem było znalezienie wielkiej miłości. Miły, wrażliwy, uroczy i naprawdę wyjątkowy. Był dumny, że jest gejem – co jest dość rzadkie u Chińczyków. Raczej samotny i przybity tym, że jako trzydziestotrzylatek był najstarszym studentem w swojej grupie na Uniwersytecie Concordia. Inni studenci nazywali go wujkiem, co bardzo mu się nie podobało. Martwił się tym, że rodzice nie potrafią zaakceptować jego odmiennej orientacji seksualnej.
Kilka godzin wcześniej Jun Lin, przeglądając jeden z internetowych portali, natrafił na ogłoszenie, które przykuło jego uwagę:
_Pilne! Szukam atrakcyjnego, seksownego mężczyzny, który chciałby zostać aktorem w moim prywatnym filmie. Zamierzam go nakręcić dzisiaj wieczorem. Oczekuję tylko poważnych zgłoszeń od przystojnych mężczyzn w wieku od 18 do 35 lat. Uprzedzam – film kręcę wyłącznie na własny użytek, dla zabawy, więc nie będę w stanie nic zapłacić za występ._
Luka podczas spotkania wyjaśnił Jun Linowi, jaki film miał na myśli. Od dawna był zafascynowany amerykańskim thrillerem _Nagi instynkt_, w którym główna bohaterka – grana przez Sharon Stone – podczas uprawiania seksu zabija swoich kochanków za pomocą szpikulca do lodu. Teraz chciał odwzorować kilka swoich ulubionych scen. On miał być ponętną morderczynią, a jego nowy partner przywiązaną do łóżka bezbronną ofiarą. Jun Lin był wielkim fanem kina, więc pomysł nakręcenia amatorskiej, pornograficznej wersji filmowego klasyku z przystojnym Magnottą szalenie mu się spodobał.
Krótko przed godziną dziesiątą wieczorem obaj mężczyźni opuścili restaurację i udali się do mieszkania, które Magnotta wynajmował od czterech miesięcy. Dla Jun Lina miał to być wieczór, a może i noc, dobrej zabawy i nowych doświadczeń. Dla Luki Magnotty – przepustka do międzynarodowej sławy. Wszystko zaplanował w najdrobniejszych szczegółach…