Książę Szaranek - ebook
Książę Szaranek - ebook
„To co jezd nojwożniejsze, jezd do ócz nie do zobaczynio”. Brzmi znajomo? Ależ tak – to najbardziej znany cytat z „Małego Księcia” przetłumaczony na... gwarę wielkopolską. Ambitnego zadania przełożenia słynnej książki na gwarę podjął się mistrz poznańskiej mowy, pisarz i publicysta Juliusz Kubel. „Książę Szaranek” z pewnością rozbawi wszystkich starszych i młodszych wielbicieli „Małego Księcia” (bo kto słyszał o „wężu boa, co śrutuje swoją ofiarę wew cołkiyj postaci”?), nie traci jednak nic z filozoficznego charakteru oryginału. Dla tych, którzy nie najlepiej radzą sobie z gwarą, autor przygotował specjalny słowniczek.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8008-697-5 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy byłem na sześć lot stary, szpycłem w jednyj knipie ekstra madaiczny obrozek. Knipa była o dżungli i pozywała się Opowieści po prowdzie. Na obrozku nagrygolony był wąż boa, jak śrutuje jakiegoś zwiyrzoka. Tej, wyglądało to tak samo, jak na tym obrozku:
Wew ty knipie stojało napisane, że „węże boa śrutują swoją ofiarę wew cołkiyj postaci, bez pojapania jej kielochami i potem nynają bez sześć miesiyncy, aż jej nie strawią”.
Dużo wtedy żym myśloł o przygodach wew dżungli i udało mi się nawet nagrygolić krydką mój pierwszy obrozek. Mój obrozek numer 1 wyglądał tak:
Pokozołym to moje dzieło starszym i się ich spytołym, żeli mają go strach. Oni mi na to:
– A czegu tu mieć strach – kapalusza?
Na moim obrozku nie było kapalusza, ino wąż boa, jak trawi, ale słónia. Więc, żeby starsi mogli się kapnąć, nagrygoliłem węża boa, ale teraz od środka. Trzebno im za każdą razą tłumaczyć. To był mój obrozek numer 2:
Starsi mi podszepli, żebym zaś przestoł z tym grygoleniem obrozków zez wężami boa, tak samo otwartymi czy od środka, a lepi żebym się zajmnął giegrą, histą, rachciami i gramatyką. Wej, i bez to na sześć lot stary, przestoł żym mieć widoki na karierę malorza. A to wszystko bez moją rachę na brak basowania mi za obrozek numer 1 i tak samo za obrozek numer 2. Starsi sami niczego nie umią kapnąć, a do dziecioków to jest umęczenie, jak co po chwila i bez ustanku muszą im wszystko objośniać.
Musiołem iść w sprawie fachu na kogo innego, więc naumiołym się lotać samolotami i robić za pilota. A naumienie się giegry ekstra mi plożyło. Od piyrwszygo szpeknięcia umiołym nie popyntlać Chinów zez Arizoną. To było do mnie ekstra tak umieć, kiedy żym pobłądził dzieś za ciemnego na dworze.
Trafiłym tyż wew moim życiu wuchtę wiary poważnej. Dużo przetwiyrołym się między starszymi. Obszpycowołym ich akuratnie. Ale nie odmiyniło to mojego pojyncia na jeich temat.
Ile razy trafiłym jakiegoś istnego, co wyglądał na gamułę, to brałem onego na spróbę bez ten obrozek numer 1, co go trzymołym z downych jeszczy lot. Jo żym chcioł wiedzieć, czy ten istny doprowdy umie coś kapnąć. Ale bez ustanku słyszołym: „To jezd kapalusz”. Bez to nie godołym z nim ani o wężach boa, ani o borach niedotkniętych ludzką szwają, ani tak samo o gwiozdach. Ja żym glajchowoł do jeich poziomu. Blubrołym z nimi o brydżu, o golfie, o polityce i tak samo o ślypsach. A starszy mioł radochę, że trafił na tak wywagowanego człowieka.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------