Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Księga wilkołaków - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
22 lutego 2025
28,00
2800 pkt
punktów Virtualo

Księga wilkołaków - ebook

Sabine Baring-Gould – "Księga Wilkołaków". Wilkołaki od wieków pobudzają wyobraźnię, pojawiając się w mitach, legendach i ludowych wierzeniach. Opowieści o ludziach przemieniających się w bestie można znaleźć w różnych kulturach – od antycznych cywilizacji po średniowieczną Europę. Czym jednak naprawdę były te zjawiska? Czy miały podłoże w rzeczywistości, czy stanowiły jedynie odbicie ludzkich lęków? "Księga Wilkołaków" Sabine’a Baring-Goulda to dogłębne studium tego fenomenu. Autor analizuje likantropię od jej najstarszych źródeł (Rozdział II – Likantropia wśród starożytnych), przyglądając się północnym mitom (Rozdział III – Wilk z Północy) i skandynawskim korzeniom tej legendy (Rozdział IV – Pochodzenie skandynawskiego wilkołaka). Następnie opisuje, jak zmieniało się postrzeganie wilkołaków w średniowieczu (Rozdział V – Wilkołak w średniowieczu) oraz jak strach przed nimi znajdował odzwierciedlenie w literaturze grozy (Rozdział VI – Komnata grozy). Książka przybliża także konkretne postaci związane z tymi wierzeniami, takie jak Jean Grenier (Rozdział VII) czy Marechal de Retz, którego proces i egzekucja (Rozdziały XI–XIII) stały się jednymi z najsłynniejszych przypadków związanych z oskarżeniami o nadprzyrodzone moce. Baring-Gould zagłębia się również w folklor różnych kultur (Rozdział VIII – Folklor związany z wilkołakami) oraz w możliwe medyczne i psychologiczne wyjaśnienia tego zjawiska (Rozdział IX – Naturalne przyczyny likantropii). Autor nie pomija także galicyjskich podań (Rozdział XIV – Galicyjski wilkołak) oraz bardziej nietypowych przypadków, jak historia "ludzkiej hieny" (Rozdział XV). Całość kończy refleksja nad symboliką wilka w kulturze i religii (Rozdział XVI – Kazanie na temat wilków). Dzięki szerokiemu zakresowi tematów oraz bogactwu historycznych źródeł, "Księga Wilkołaków" to fascynująca podróż przez wieki ludzkich wierzeń, lęków i opowieści. To obowiązkowa lektura dla miłośników mitologii, historii oraz literatury grozy.

Spis treści

Rozdział I. Wprowadzenie. Rozdział II. Lykantropia wśród starożytnych. Rozdział III. Wilk z północy. Rozdział IV. Pochodzenie skandynawskiego wilkołaka. Rozdział V. Wilkołak w średniowieczu. Rozdział VI. Komnata grozy. Rozdział VII. Jean Grenier. Rozdział VIII. Folklor związany z wilkołakami. Rozdział IX. Naturalne przyczyny lykantropii. Rozdział X. Mitologiczne pochodzenie mitu o wilkołakach. Rozdział XI. Marechal de Retz.—I. Dochodzenie w sprawie zarzutów. Rozdział XII. Marechal de Retz.—II. Proces. Rozdział XIII. Marechal de Retz. — III. Wyrok i egzekucja. Rozdział XIV. Galicyjski wilkołak. Rozdział XV. Anomalny przypadek — ludzka hiena. Rozdział XVI. Kazanie na temat wilków.

Kategoria: Ezoteryka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-760-3
Rozmiar pliku: 257 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I. WPROWADZENIE.

Likantropia: między mitem a rzeczywistością

Nigdy nie zapomnę spaceru, który odbyłem pewnej nocy w Vienne, po zakończeniu badania tajemniczego reliktu druidycznego, PIERRE LABE, w La Rondelle, niedaleko CHAMPIGNY. O istnieniu tego kromlechu dowiedziałem się dopiero po moim przybyciu do Champigny w godzinach popołudniowych i, zafascynowany, postanowiłem odwiedzić to niezwykłe miejsce, nie obliczając jednak czasu potrzebnego na dotarcie tam i na powrót. Wystarczy powiedzieć, że dotarłem do czcigodnego stosu szarych kamieni, gdy słońce już zachodziło, i spędziłem ostatnie chwile dnia na planowaniu i szkicowaniu. Następnie ruszyłem w drogę powrotną.

Przeszedłem około dziesięciu mil, zmęczony po długim dniu pracy, a na dodatek zraniłem się, wspinając się po kamieniach prowadzących do galijskiego reliktu. W niewielkiej odległości znajdowała się mała wioska, do której udałem się w nadziei, że uda mi się wynająć zaprzęg, który zawiózłby mnie na pocztę, lecz niestety spotkało mnie rozczarowanie. Niewielu mieszkańców mówiło po francusku, a ksiądz, do którego się zwróciłem, zapewnił mnie, że w tym miejscu najlepszym środkiem transportu jest zwykły wóz z solidnymi drewnianymi kołami. Nie można było zdobyć także konia. Dobry człowiek zaproponował mi nocleg, ale musiałem odmówić, ponieważ moja rodzina zamierzała wyruszyć o świcie następnego dnia.

Wówczas odezwał się burmistrz:

— MONSIEUR NIE MOŻE TEJ NOCY WRACAĆ PRZEZ RÓWNINY Z POWODU... — urwał, po czym dokończył szeptem: — LOUPS—GAROUX.

— MÓWI, ŻE MUSI WRÓCIĆ! — odparł ksiądz w lokalnym patois. — ALE KTO Z NIM PÓJDZIE?

— AH, HA! M. LE CURɹ , DOBRZE BY BYŁO, GDYBY KTOŚ MU TOWARZYSZYŁ, ALE POMYŚLCIE… TEN KTOŚ MUSIAŁBY WRACAĆ SAM!

— W TAKIM RAZIE DWÓCH POWINNO IŚĆ Z NIM — zaproponował kapłan. — BĘDĄ MOGLI OPIEKOWAĆ SIĘ SOBĄ NAWZAJEM W DRODZE POWROTNEJ.

— PICOU MÓWIŁ MI, ŻE TEJ NOCY WIDZIAŁ WILKA — wtrącił jeden z wieśniaków. — STAŁ PRZY ŻYWOPŁOCIE JEGO POLA GRYKI, GDY SŁOŃCE ZACHODZIŁO. JUŻ MIAŁ WRACAĆ DO DOMU, GDY USŁYSZAŁ SZELEST PO DRUGIEJ STRONIE. SPOJRZAŁ… I TAM, NA HORYZONCIE, STAŁ WILK WIELKI JAK CIELĘ, Z WYCIĄGNIĘTYM JĘZOREM I OCZAMI BŁYSZCZĄCYMI NICZYM OGNIE BAGIENNE. MON DIEU! PRZEZ MARAIS TEJ NOCY NA PEWNO NIE PRZEJDĘ. A CO BY ZROBIŁO DWÓCH LUDZI, GDYBY TEN WILK ICH ZAATAKOWAŁ?

— TO KUSZENIE OPATRZNOŚCI — odezwał się starszy mężczyzna. — NIKT NIE MOŻE LICZYĆ NA POMOC BOGA, JEŚLI SAM DOBROWOLNIE RZUCA SIĘ W NIEBEZPIECZEŃSTWO. CZYŻ NIE TAK, M. LE CURÉ? SŁYSZAŁEM, JAK MÓWIŁEŚ TO Z AMBONY W PIERWSZĄ NIEDZIELĘ WIELKIEGO POSTU.

— TO PRAWDA — przytaknęło kilku wieśniaków, kręcąc głowami.

— JĘZYK MU ZWISA, A OCZY BŁYSZCZĄ JAK OGNIE BAGIENNE! — powiedział powiernik Picou.

— MON DIEU! GDYBYM JA SPOTKAŁ TAKIEGO POTWORA, UCIEKŁBYM! — stwierdził inny.

— CAŁKOWICIE CI WIERZĘ, CORTREZ! MOGĘ ZAŚWIADCZYĆ, ŻE TAK BY BYŁO! — dodał burmistrz.

— WIELKI JAK CIELĘ — powtórzył przyjaciel Picou.

— GDYBY LOUP—GAROU BYŁ TYLKO ZWYKŁYM WILKIEM… — burmistrz odchrząknął — WTEDY, WIDZICIE, NIE MIELIBYŚMY SIĘ CZEGO BAĆ. ALE, M. LE CURÉ, TO DIABEŁ, GORSZY NIŻ DIABEŁ! TO CZŁOWIEK—WILK!

— ALE CO MA UCZYNIĆ MŁODY MONSIEUR? — zapytał ksiądz, spoglądając na zebranych.

Słuchałem tej rozmowy w milczeniu, rozumiejąc ich patois.

— NIEWAŻNE — powiedziałem w końcu. — WRÓCĘ SAM. A JEŚLI SPOTKAM LOUP—GAROU, OBETNĘ MU USZY I OGON I PRZEŚLĘ JE PANU LE MAIRE WRAZ Z MOIMI POZDROWIENIAMI.

Zgromadzeni odetchnęli z ulgą, ciesząc się, że udało im się uniknąć trudności.

— _Il est Anglais_ — powiedział burmistrz, kręcąc głową, jakby chciał dać do zrozumienia, że Anglik może bezkarnie stawić czoła samemu diabłu.

MARAIS było miejscem melancholijnym, wystarczająco opuszczonym za dnia, lecz teraz, w mroku, wydawało się jeszcze dziesięciokrotnie bardziej puste i tajemnicze. Niebo było idealnie czyste, przybrało delikatny błękitnoszary odcień, a jego mrok rozpraszał jedynie blask księżyca w nowiu, którego srebrna łuna chyliła się ku zachodniemu horyzontowi. Bagno rozciągało się po horyzont, pokryte czarnymi taflami stojącej wody, z których przez całą letnią noc dobiegał nieustanny rechot żab. Wrzosowiska i paprocie porastały ziemię, lecz w pobliżu wody piętrzyły się gęste masy trzcin i sitowia, wśród których leniwie wzdychał lekki wiatr. Tu i ówdzie wznosiły się piaszczyste pagórki, porośnięte jodłami, które na tle szarego nieba wyglądały jak czarne plamy. Nigdzie nie było śladu ludzkiej obecności — jedynym znakiem cywilizacji była biała, prosta droga, ciągnąca się kilometrami przez torfowisko.

To, że w tej okolicy żyją wilki, nie było nieprawdopodobne, i muszę przyznać, że uzbroiłem się w solidny kij, gdy tylko dotarłem do pierwszego zagajnika, przez który biegła droga.

Tak wyglądało moje pierwsze zetknięcie się z legendą wilkołaków. Odkrycie, że ten przesąd wciąż jest tak żywy wśród ludzi, po raz pierwszy podsunęło mi myśl, by zgłębić historię i zwyczaje tych mitycznych stworzeń.

Muszę przyznać, że nie udało mi się zdobyć okazu tego zwierzęcia, lecz znalazłem jego ślady w wielu miejscach. I tak jak paleontolog, który potrafi zrekonstruować postać wymarłego gada zaledwie na podstawie jego odcisku w skale i fragmentu kości, tak i ja mogłem stworzyć tę monografię, nawet jeśli nie miałem przed sobą przykutej do łańcucha bestii, którą mógłbym naszkicować i opisać na podstawie bezpośredniej obserwacji.

Śladów, jakie pozostawił po sobie wilkołak, było jednak aż nadto. I choć, być może, podobnie jak dodo czy dINORNIS, wyginął w naszej epoce, to jego tropy można odnaleźć w klasycznej starożytności, wśród północnych śniegów, na kartach średniowiecznych kronik i w legendach krążących po orientalnych pustkowiach. Wilkołak należał do złej rasy, i możemy być zadowoleni, że wraz z wampirem i ghulem zniknął z naszego świata.

Ale kto wie? Być może pochopnie uznaliśmy go za istotę wymarłą. Być może nadal grasuje w abisyńskich lasach, nadal przemierza azjatyckie stepy i wciąż wyje ponuro, zamknięty w wyściełanej celi w Hanwell czy Bedlam.

Na kolejnych stronach zamierzam prześledzić wzmianki o wilkołakach, jakie można odnaleźć u starożytnych pisarzy klasycznej epoki, w sagach północnych ludów oraz w licznych średniowiecznych traktatach. Przedstawię również współczesne wierzenia związane z lykantropią i jej miejsce w folklorze.

Wówczas okaże się, że pod zasłoną mitologii kryje się solidna rzeczywistość, a przesądy, które unoszą się nad tą opowieścią, skrywają w sobie prawdę.

Wskażę, że lykantropia to nic innego jak wrodzona żądza krwi, zaszczepiona w niektórych naturach, powstrzymywana w normalnych warunkach, lecz od czasu do czasu wybuchająca z niszczycielską siłą. Towarzyszą jej halucynacje, które w wielu przypadkach prowadzą do kanibalizmu.

Przytoczę przykłady osób dotkniętych tym zjawiskiem — tych, które wierzyły, że stały się bestiami, i których mordercze instynkty pchnęły ku zbrodni i ludożerstwu.

Podam również przypadki tych, którzy, choć nie cierpieli na halucynacje, odczuwali tę samą rządzę krwi, mordując jedynie dla zaspokojenia swej wrodzonej żądzy okrucieństwa.

Wreszcie, przytoczę świadectwa ludzi, którzy zabijali i pożerali swoje ofiary, lecz byli całkowicie wolni od złudzeń i obłędu.ROZDZIAŁ II. LYKANTROPIA WŚRÓD STAROŻYTNYCH.

Definicja lykantropii — Marcelus Sidetes — Wergiliusz — Herodot — Owidiusz — Pliniusz — Agriopas — Historia Petroniusza — Legendy arkadyjskie

— Zaproponowane wyjaśnienie.

CZYM JEST LYKANTROPIA? Lykantropia to rzekoma zdolność człowieka do przemiany w wilka. Według ludowych wierzeń mogło się to dokonać albo poprzez zastosowanie magicznych środków, co pozwalało przemienionemu zaspokoić żądzę ludzkiego mięsa, albo jako kara zesłana przez bogów za ciężkie przewinienia.

Taka jest popularna definicja. W rzeczywistości jednak lykantropia jest formą obłędu, który można odnaleźć w wielu przytułkach dla obłąkanych.

W starożytności szaleństwo to nazywano LYKANTROPIĄ, KUANTROPIĄ lub BOANTROPIĄ, w zależności od tego, czy chory wierzył, że zmienia się w wilka, psa czy krowę. W północnej Europie, jak zobaczymy, częściej przyjmowano postać niedźwiedzia, podczas gdy w Afryce lykantropię utożsamiano z przemianą w hienę. Była to, jak widać, kwestia kulturowych preferencji.

Według MARCELLUSA SIDETESA, którego fragment wiersza _Peri Lykanthrupoy_ zachował się do naszych czasów, ludzie cierpiący na to szaleństwo najczęściej ulegali jego napadom na początku roku, a ich obłęd osiągał apogeum w lutym. Mieli oni wówczas zwyczaj udawać się na cmentarze, gdzie nocą wiedli życie podobne do psów i wilków.

O lykantropii wspomina także WERGILIUSZ w swoim ósmym _Eklogu_:

_Has herbas, atque haec Ponto mihi lecta venena_
_Ipse dedit Moeris; nascuntur plurima Ponto._
_Jego ego saepe lupum fieri et se conducere sylvis_
_Moerim, saepe animas imis excire sepulchris,_
_Atque satas alio, vidi traducere messes.² _

__

HERODOT w _Dziejach_ (Księga IV, 105) pisze o plemieniu Neurów:

„Zdają się być czarownikami, jeśli wierzyć Scytom i Grekom osiadłym w Scytii. Każdy Neurianin raz do roku przemienia się w wilka i pozostaje w tej postaci przez kilka dni, po czym wraca do swojej poprzedniej postaci.”

Podobną wzmiankę znajdziemy u POMPONIUSZA MELI (_De Chorographia_, II, 1):

„Każdy Neurianin może w ustalonym czasie przemienić się w wilka, jeśli tylko zechce, a następnie powrócić do ludzkiej postaci.”

Jednak najbardziej niezwykła historia o lykantropii wśród starożytnych pochodzi od OWIDIUSZA, który w _Metamorfozach_ opowiada o królu Arkadii LIKAONIE.

Według mitu pewnego dnia Jowisz postanowił odwiedzić Arkadię pod ludzką postacią. Likaon, nie wierząc w jego boskość, postanowił poddać go próbie: podał mu na ucztę potrawę przyrządzoną z ludzkiego mięsa. Rozgniewany Jowisz ukarał go, zamieniając w wilka:³

Na próżno próbował mówić; lecz od tej chwili
Jego szczęki pokryła piana, a w sercu płonęło
Pragnienie krwi — szalał wśród stad, łaknąc rzezi.
Jego szata przemieniła się w sierść, kończyny wygięły,
Lecz nawet jako wilk zachował cień swego oblicza.
Wciąż stary, jak dawniej, lecz twarz miał sroższą,
Oczy płonęły dziko — czysta furia i gniew.

Pliniusz relacjonuje, powołując się na Evanthesa, że w święto Jowisza Likaona jeden z członków rodu Anteusza był losowo wybierany i prowadzony nad jezioro w Arkadii. Tam zdejmował ubranie i zawieszał je na drzewie, po czym zanurzał się w wodzie i natychmiast przeobrażał w wilka. Jeśli przez dziewięć lat nie skosztował ludzkiego mięsa, mógł powrócić nad jezioro, ponownie zanurzyć się w wodzie i odzyskać dawną postać, choć jego ciało starzało się tak, jakby rzeczywiście przeżył ten czas w ludzkiej formie.

Agriopas opowiada historię Demaeneta, który, asystując przy składaniu w ofierze człowieka dla Jowisza Likaona, skosztował jego mięsa i natychmiast zamienił się w wilka. W tej postaci pozostawał przez dziesięć lat, po czym odzyskał swoją ludzką formę i wziął udział w igrzyskach olimpijskich.

Niezwykłą historię przekazuje także Petroniusz w swoim _Satyrykonie_. Opowiada on o podróży, w której jego bohater, wędrując do Kapui w świetle księżyca, zauważa, jak jego towarzysz rozbiera się i składa ubranie na poboczu drogi. Nagle jego serce zamiera z przerażenia — mężczyzna w jednej chwili przemienia się w wilka. Ogarnia go obezwładniający strach, ale mimo to podchodzi do jego ubrań, by po chwili odkryć, że zamieniły się w kamień. Kiedy wreszcie dociera do Melissy, ta opowiada mu, że tej nocy wilk wdarł się na farmę i zagryzł bydło, ale uciekł nie bez szwanku — jeden z parobków ugodził go włócznią. Bohater spędza noc w stanie rozgorączkowania i, gdy tylko świta, biegnie na miejsce przemiany. Tam, gdzie wcześniej znajdowały się ubrania jego towarzysza, znajduje jedynie kałużę krwi. Wraca do domu i zastaje bladego żołnierza, leżącego w łóżku, z raną na szyi, którą opatruje chirurg. Nie ma już wątpliwości, że był to człowiek, który potrafił zmieniać skórę, _versipellis⁴ _, i od tego dnia unika go, nie chcąc nawet usiąść z nim do wspólnego posiłku.

Nie tylko mitologia rzymska obfituje w opowieści o przemianach ludzi w zwierzęta. Jowisz zamienił się w byka, Hekuba została przemieniona w sukę, Akteon w jelenia, towarzysze Odyseusza stali się świniami pod wpływem zaklęć Kirke, a córki Projtosa, ogarnięte obłędem, uciekały przez pola, wierząc, że są krowami. Święty Augustyn w swoim _De Civitate Dei_ wspomina starą kobietę, o której mówiono, że potrafiła zamieniać mężczyzn w osły. Apulejusz w _Złotym Ośle_ opowiada historię bohatera, który przez nierozważne użycie magicznej maści staje się osłem i przeżywa liczne przygody, zanim odzyska ludzką postać.

Arkadia uchodziła za kolebkę wierzeń związanych z wilkołactwem. Tubylcy, będący ludem pasterskim, przez wieki cierpieli z powodu ataków wilków. Aby zapewnić ochronę swoim stadom, zaczęli składać ofiary — nie tylko zwierzęce, lecz także ludzkie. Tradycja głosi, że ten zwyczaj zapoczątkował sam Likaon, a jego imię dało początek mitowi. Możliwe jednak, że historia ta jest zbyt szeroko rozpowszechniona, by można było przypisać jej pochodzenie wyłącznie Arkadii.

Połowa świata wierzyła lub nadal wierzy w wilkołaki. W skandynawskich sagach pełno jest opowieści o leśnych bestiach, a niemieckie legendy wspominają o berserkach — wojownikach, którzy w bitewnym szale przyjmowali postać wilków lub niedźwiedzi. W literaturze Wschodu przesąd ten jest równie głęboko zakorzeniony. Zanim istniał Likaon, zanim Arkadia stała się centrum tych opowieści, mit wilkołaka krążył już w umysłach ludzi jako echo pradawnych lęków, sięgających czasów, gdy granica między człowiekiem a zwierzęciem nie była jeszcze jasno określona.ROZDZIAŁ III. WILK Z PÓŁNOCY.

Tradycje nordyckie — Sposób, w jaki dokonano zmiany — Voelundar Kvoeda — Przykłady z Sagi o Volsungach — Saga o Hrolfie — Kraka — Poemat z Wysp Owczych — Helga Kvida — Saga o Vatnsdaela — Saga o Eyrbyggja

W Norwegii i na Islandii o niektórych ludziach mówiono, że są _eigi einhamir_ — „nie z jednej skóry”, co miało swoje korzenie w pogańskich wierzeniach. Pełna forma tego niezwykłego przesądu zakładała, że człowiek mógł przyjąć zarówno ciało, jak i naturę istot, których postać przybierał. Druga, nowa forma nazywana była tą samą nazwą co pierwotne ciało — _hamr_, a akt przemiany określano mianem _skipta homum_ lub _hamaz_. Podróż w nowej postaci nosiła nazwę _hamfor_. Dzięki tej przemianie nabywano nadludzką siłę — naturalne zdolności osoby były podwojone lub nawet czterokrotnie zwiększone. Człowiek zyskiwał siłę i cechy zwierzęcia, którego postać przyjął, zachowując przy tym własne umiejętności. Taką istotę nazywano _hamrammr_ — „mocnym w przemianie”.

Metody transformacji były różne. Czasem wystarczyło przywdziać skórzany strój, by natychmiast dokonała się pełna metamorfoza. W innych przypadkach człowiek opuszczał swoje ciało, a jego dusza przechodziła do nowej postaci, pozostawiając pierwsze ciało w stanie kataleptycznym, pozornie martwym. Drugi _hamr_ mógł być albo pożyczony, albo specjalnie stworzony do tego celu. Istniała także trzecia metoda — przemiana poprzez zaklęcie. Wówczas fizyczna postać człowieka pozostawała niezmieniona, lecz oczy patrzących były zaczarowane tak, że dostrzegali go jedynie pod wybraną formą.

Po przybraniu zwierzęcego kształtu osoba, która jest _eigi einhamr_, może zostać rozpoznana jedynie po oczach — jedynej części ciała, której żadna magia nie jest w stanie zmienić. Przemieniony podąża wtedy swoją drogą, kierując się instynktami bestii, którą się stał, jednak nie tracąc własnej inteligencji. Może czynić to, co potrafi zwierzę, którego ciało przyjął, a także to, co umiał jako człowiek. Jeśli przemienił się w ptaka, może latać; jeśli stał się rybą, potrafi pływać. Przybierając postać wilka lub wybierając się na _gandreith_ — „wilczą przejażdżkę” — wnika w gniew i dzikość istoty, której siłę i pasje przejął.

Istnieje wiele opowieści o trzech wspomnianych sposobach przemiany. Freyja i Frigg posiadały stroje sokoła, dzięki którym mogły przemierzać różne zakątki świata. Loki, według legend, pożyczył jeden z nich i tak doskonale przyjął postać sokoła, że niemal uniknął wykrycia — zdradził go jedynie złośliwy błysk w oczach. W _Vaelundar kvitha_ znajdujemy następujący fragment:

I.

Meyjar flugu sunnan

Myrkvith igognum

Alvitr unga

Orlog drygja;

yaer a savarstrond

Settusk at hvilask,

Dro sir suthroenar

Dyrt lin spunnu.

II.

Ein nam yeirra

Egil at verja

Fogr maer fira

Fathmi ljosum;

Onnur var Svanhvit,

Svanfjathrar dro;

En w yrithja

yeirra systir

Var i hvitan

Hals Volundar.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij