Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Księgi Południa - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
21 sierpnia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
54,90

Księgi Południa - ebook

Kiedy umiera nadzieja, pozostaje przetrwanie. I wciąż jest jeszcze Czarna Kompania.

Po wyniszczającej bitwie pod Wieżą Uroku, Konował, chcąc odnaleźć zaginione Kroniki, prowadzi resztki towarzyszy na południe. Tu jednak natrafiają na nowego wroga – Władców Cienia – przerażające istoty, nurzające się w mroku i rozpaczy. W starciu z nimi Kompania ponosi straszliwą klęskę. Pani, jedna z nielicznych ocalałych, zdecydowana pomścić braci i pokonać Władców, zbiera nową armię.

Tymczasem ci spośród Kompanii, którzy poszli inną drogą – Milczek, Kruk, Puplika – muszą ponownie stawić czoło duchowi Dominatora, którego ktoś próbuje wciąż oswobodzić.

Zebrane w jednym tomie kolejne trzy części serii, która zrewolucjonizowała fantasy. Nowa edycja cyklu o Czarnej Kompanii składać się będzie z czterech tomów: Kroniki Czarnej Kompanii, Księgi Południa, Powrót Czarnej Kompanii, Zagłada Czarnej Kompanii.

Glen Cook (ur. 1944) – autor wielu powieści science fiction i fantasy. Dorastał w Kaliforni, studiował na uniwersytecie w Missouri. Marzył, by zostać pilotem Phantoma F-4, ale ostatecznie trafił do oddziałów specjalnych US Marine Corps (3rd Marine Recon Battalion). Wojskową karierę podjął syn Glena, natomiast autor przez kilkadziesiąt lat pracował w różnych fabrykach koncernu General Motors.

Jego pasją jest czytanie i kolekcjonowanie książek historycznych oraz zbieranie znaczków.

Doświadczenia ze służby w armii przenosi na karty swoich książek. O tym, że robi to przekonująco, świadczy fakt, iż opowieść o najemnikach z Czarnej Kompanii była jedną z najpopularniejszych lektur wśród amerykańskich żołnierzy podczas Wojny w Zatoce.

Najbardziej znane tytuły Cooka to cykle Czarna Kompania, Imperium Grozy i Delegatury nocy (wszystkie wydane przez REBIS) oraz seria o inspektorze Garretcie.

Czarną Kompanią Glen Cook w pojedynkę dokonał rewolucji na polu fantasy – z czego mnóstwo czytelników wciąż nie zdaje sobie sprawy. Sprowadził opowieść do poziomu zwykłego człowieka, porzucając zużyte schematy królów, książąt i złych czarnoksiężników.

Było to niczym lektura powieści o wojnie w Wietnamie czytanych na haju”.

Steven Erickson

„Po lekturze Czarnej Kompanii oczywiste jest, skąd Steven Erickson, wiodący pisarz realistycznego nurtu fantasy, czerpał inspiracje. (...) Erickson rozwinął te koncepty tak, by pasowały do megaepickiej skali jego fabuły, ale na wielu poziomach prostsze pomysły Cooka sprawdzają się o wiele lepiej. Najlepszą oceną wizjonerskiego pomysłu Cooka jest fakt, że wciąż świetnie się trzyma ćwierć wieku po pierwszym wydaniu i idealnie wpasowuje się we współczesny trend realistycznej fantasy”.

Scott Andrews,

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8062-668-3
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I tak oto członkowie Czarnej Kompanii poszli dalej osobno, swoimi ścieżkami. A świat poniesie tego konsekwencje.

— Panowie, srebrny grot wydostał się na świat. To już nie Dominator. Dominator nie żyje. To nieśmiertelna esencja zła, która ożywia jego szczątki. Może zostać użyta do przywołania, zniewolenia i nadania kształtu mocom, których nawet ja nie jestem w stanie zgłębić. Ów grot może doprowadzić do samego jądra ciemności, otworzyć drogę, która doprowadzi jego posiadacza ku mocom przewyższającym nawet Dominatora.

Naszą misją, naszą świętą misją, którą Biała Róża otrzymała od Starego Ojca Drzewo, jest odnaleźć srebrny grot i oddać go pod wieczną straż. Musimy tego dokonać za wszelką cenę, zanim ktoś obdarzony odpowiednimi umiejętnościami przejmie go i wykorzysta do swych mrocznych celów. Gdyby to się stało, spowiłby nas cień, może na tyle nawet gęsty, że świat ostatecznie utraciłby szansę, aby się z niego uwolnić.1

To Kruk wpadł na pomysł prowadzenia tego dziennika. Mam jednak wrażenie, że gdyby kiedykolwiek zabrał się do przeczytania zapisów, nie byłby zadowolony. Mam bowiem zamiar pisać prawdę, nawet pomimo tego, że Kruk jest moim najlepszym kumplem.

Facet ma swoje słabostki. Typ na wpół mordercy, na wpół samobójcy, ale poza tym w porządku. Jeśli Kruk postanowi, że zostanie twoim przyjacielem, to zyskałeś przyjaciela na śmierć i życie.

Nazywam się Skrzynka. Filodendron Skrzynka. To dzięki mojej mamuśce. Kruk nic o tym nie wie. Właśnie dlatego zostałem żołnierzem. Żeby uciec przed tymi kopaczami ziemniaków, co to potrafią przyczepić dzieciakowi takie imię. Kiedy liczyłem ich ostatnio, było tego siedem dziewuch i czterech chłopaków, oprócz mnie. Każde zostało nazwane od jakiegoś cholernego kwiatka.

Jeśli dziewczyna ma na imię Irys albo Róża, to w czym problem? Ale jednego z moich braci nazywano Fiołek, a innego Petunia. Co za człowiek może zrobić coś takiego swojemu dziecku? Czy nie ma już normalnych imion?

Kopacze ziemniaków.

Ludzie grzebiący całe życie w brudzie, od wschodu do zachodu słońca, żeby wyciągnąć z ziemi kapustę, ziemniaki, cebulę, pasternak i rzepę. Do dziś nie mogę patrzeć na rzepę. Nie chciałem zrobić im świństwa. Zaciągnąłem się, jak tylko nadarzyła się okazja.

Próbowali mnie zatrzymać. Ojciec, wujowie, bracia i kuzyni. Nie mogli się z tym pogodzić. Ciągle jeszcze nie mogę wyjść z podziwu, w jaki sposób ten stary sierżant zdołał wyglądać tak groźnie, że cały klan ustąpił.

Właśnie kimś takim chciałbym być, kiedy dorosnę. Kimś, kto potrafi stanąć i spojrzeć tak, że ludzie sikają w majtki. Ale z tym trzeba się chyba urodzić.

Kruk taki jest. Wystarczy, że spojrzy na faceta, który próbuje zrobić z niego wała, żeby ten zbladł ze strachu.

Tak więc zostałem żołnierzem, przeszedłem szkolenie, a potem walczyłem. Trochę u boku Pióra i Podróży, trochę z Szept. Przeważnie tutaj, na Północy. Odkryłem, że wojaczka nie jest dokładnie tym, co sobie wyobrażałem. Okazało się, że nie lubię tego tak samo jak kopania ziemniaków.

Byłem jednak dobry, chociaż za każdym razem, kiedy dochrapałem się sierżanta, robiłem coś, za co mnie degradowano. W końcu zostałem Strażnikiem w Krainie Kurhanów. Ponoć jest to wielki zaszczyt, ale jakoś nigdy tego nie czułem.

Tutaj właśnie spotkałem Kruka. Tyle że wtedy występował jako Gawron. Nie wiedziałem, że był szpiegiem Białej Róży. Rzecz jasna nikt o tym nie wiedział, bo inaczej dawno by już nie żył. Był po prostu spokojnym starym kaleką, który kiedyś wojował i musiał porzucić to zajęcie z powodu paskudnej rany w nodze. Mieszkał w opuszczonym domu, który sam urządził. Utrzymywał się, wykonując dla ludzi prace, których sami nie chcieli wykonywać. Strażnicy byli dobrze opłacani, a Kraina Kurhanów leżała ponad sto pięćdziesiąt kilometrów w głąb Wielkiego Lasu, więc forsę można było wydawać najwyżej na wódkę. Gawron miał mnóstwo roboty, czyszcząc buty, wycierając podłogi i szczotkując konie. Przychodził sprzątać biuro pułkownika, a potem grał z nim w szachy. Tam natknąłem się na niego po raz pierwszy.

Z początku robił dziwne wrażenie. Od razu widać było, że nie jest zbiegłym wieśniakiem, jak ja, ani chłopaczkiem z miejskich slumsów, który podpisał listę, bo nie miał innego pomysłu na życie. Kiedy chciał, umiał pokazać klasę. Był wykształcony. Mówił pięcioma albo sześcioma językami, umiał czytać i nieraz słyszałem, jak rozmawiał ze starym o rzeczach, o których nie miałem bladego pojęcia.

Wpadłem więc na pomysł, że zostanę jego kumplem, a potem nakłonię go, żeby nauczył mnie czytać i pisać.

Ciągle ten sam stary schemat. Zostań żołnierzem, rzuć gospodarstwo, a przeżyjesz mnóstwo przygód i życie będzie wspaniałe. Potem myślałem, że kiedy nauczę się czytać i pisać, będę mógł porzucić wojsko i przygody i życie będzie wspaniałe.

Akurat.

Nie wiem, czy wszyscy tak myślą, i na pewno nie będę nikogo pytał. Ale co do mnie, to wiem, że nic nigdy nie okaże się takie, jak chciałem, i nigdy nie będę tak naprawdę zadowolony z życia. Mam za duże ambicje. Mieszkam w jednym pokoju, do którego trzeba wspinać się po schodach z pijaczyną, którego największą umiejętnością zdaje się wyrzygiwanie z siebie flaków po wchłonięciu co najmniej piętnastu litrów najtańszego wina, jakie uda mu się znaleźć.

Tak czy owak, Kruk zaczął uczyć mnie czytać i pisać. I mimo że był dziwakiem, zostaliśmy kumplami. Nie wyszło mi to jednak na zdrowie, kiedy zwaliło się na nas to całe gówno i kiedy okazało się, że Kruk jest szpiegiem. Na szczęście nasi szefowie musieli podjąć wspólną walkę z potworem, który wynurzył się z ziemi, a którego my, Strażnicy, mieliśmy pilnować.

I tak dowiedziałem się, że Gawron to Kruk. Facet, który jeździł z Czarną Kompanią i który sprzątnął Kulawcowi sprzed nosa Białą Różę, kiedy była małą dziewczynką. Ukrył ją i wychowywał, póki nie była gotowa na podjęcie swego przeznaczenia.

Myślałem, że zginął. Wszyscy tak myśleli. Przede wszystkim Biała Róża. Kochała go, i to nie jak ojca czy brata. I dlatego właśnie upozorował własną śmierć i uciekł. Nie potrafił uporać się z tym, co niesie ze sobą miłość. Wiedział jedynie, jak od niej uciec.

Ale on też ją kochał na swój sposób, a jedynym, co przyszło mu do głowy, żeby to okazać, była przemiana w Gawrona i szpiegowanie dla niej. Miał nadzieję, że odkryje jakąś potężną broń, której Biała Róża będzie mogła użyć w ostatecznej walce z Panią, moim szefem szefów.

A więc co się stało? Los wyrwał nam z ręki wiosło i wszystko stanęło na głowie. Stary potwór Dominator, pogrzebany w Krainie Kurhanów, najwredniejszy z wrednych, jakich kiedykolwiek oglądał świat, został zbudzony i próbował wydostać się z grobu. Jedynym sposobem, żeby go powstrzymać, było porzucenie dawnych waśni i złączenie sił we wspólnej walce. Dlatego do Krainy Kurhanów przybyła Pani i wszystkie jej paskudy oraz Biała Róża z Czarną Kompanią. Zaczęły dziać się ciekawe rzeczy.

W środku tego wszystkiego snuł się smętnie ten przeklęty głupiec Kruk, myśląc, że może znowu być z Pupilką, jak gdyby nigdy jej nie opuścił i nie udawał martwego przez te wszystkie lata.

Przeklęty głupiec. Jeśli on się zna na kobietach, to ja jestem wielkim czarodziejem.

Pozwolili staremu złu podnieść się z ziemi, a potem obskoczyli go ze wszystkich stron. Był zbyt potężny i zły, żeby mogli zabić jego duszę.

Pokonali jedynie ciało, spalili je, a popiół rozsypali. Duszę zaś uwięzili w srebrnym grocie, który wbili w pień Syna Drzewa. Miało to już na zawsze uchronić świat od nieszczęść. Potem wszyscy odjechali. Nawet Pupilka z facetem o imieniu Milczek.

Kiedy odjeżdżała, widziałem łzy w jej oczach. Ciągle czuła coś do Kruka, ale nie miała zamiaru ponownie dać się zranić.

A on stał i patrzył za nią jak ogłuszony. Nie pojmował dlaczego.

Przeklęty głupiec.2

Dziwne, że nikt nie pomyślał o tym od razu. Może dlatego że ludzie bardziej byli zajęci tym, co działo się pomiędzy Panią a Białą Różą, i łamali sobie głowy, co też może wyniknąć z tego dla imperium i rebelii. Przez chwilę wyglądało na to, że przynajmniej połowa świata jest do wzięcia. Każdy, kto nie wzdragał się przed grabieżą, wypatrywał swojej szansy i rozglądał wokół, czy nie dałoby się czasem wskoczyć w miejsce tych, którzy właśnie utracili władzę.

W tej sytuacji kilku „przedsiębiorczych” z północnego Wiosła wykorzystało pierwszą nadarzającą się okazję, żeby ukraść srebrny grot.

Z Krainy Kurhanów ciągle napływały przeróżne sprzeczne ze sobą wieści, kiedy Tulek Sztal walił do drzwi swego kuzyna Smedsa Sztala.

Umeblowanie pokoju, w którym zamieszkiwał Smeds, składało się głównie z brudu i karaluchów. Oprócz tego było tam jeszcze pół tuzina zapleśniałych, kradzionych koców oraz pół grosa pustych, glinianych dzbanów do wina, których nigdy nie udawało się mu oddać. W „Cierniu i Koronie” musiał płacić za nie kaucję. Ale on nazywał je swoją polisą na życie. Gdyby nastały ciężkie czasy, będzie mógł przehandlować osiem pustych za jeden pełny.

Tulek uważał, że to głupie. Poza tym ilekroć Smeds zaczynał swoje pijatyki i hulanki, wszystkie sprzęty fruwały w powietrzu. Tak więc oszczędności topniały, a nigdy nieuprzątane skorupy walały się pod ścianami, stopniowo pokrywając się coraz grubszą warstwą kurzu.

Smeds z kolei uważał, że Tulek struga ważniaka, bo ma szmal. Dostawał prezenty od dwóch mężatek, którym pomagał w domowych pracach, i żył z wdową, której zamierzał się pozbyć, jak tylko znajdzie inną chętną babę. Miał się świetnie i sądził, że to daje mu prawo do pouczania innych.

Tulek walnął w drzwi, ale Smeds udawał, że nie słyszy. Były u niego siostry Kimbro – Marci i Jana. Jedna miała jedenaście, druga dwanaście lat i przychodziły do niego na „lekcje muzyki”. Cała trójka, naga, kłębiła się na kocach pogryzionych przez szczury, a jedynym „instrumentem” widocznym na tej lekcji był „flecik” Smedsa.

W końcu kazał dziewczynom przestać się kręcić i chichotać. Niektórym mógłby nie spodobać się sposób, w jaki przygotowuje je do dalszego życia.

Walenie do drzwi rozległo się ponownie.

– No, Smeds. Otwieraj. To ja, Tulek.

– Jestem zajęty.

– Otwieraj. Musimy pogadać.

Z ciężkim westchnieniem Smeds wyplątał się z gmatwaniny szczupłych ramion i nóg i poczłapał do drzwi.

– To mój kuzyn – wyjaśnił dziewczynom. – Jest w porządku.

Siostry nie miały nic przeciwko gościowi. Były lekko pijane i nawet nie zadały sobie trudu, żeby się przykryć. Kiedy Tulek wszedł, wyszczerzyły zęby w uśmiechu.

– Przyjaciółki. – Smeds machnął ręką w ich kierunku. – Masz ochotę? Lubią to.

– Może innym razem. Wyrzuć je.

Smeds spojrzał na kuzyna. Cholerny ważniak.

– Dobra, dziewczyny. Ubierzcie się. Tatuś musi pogadać o interesach.

Patrzyli, kiedy wkładały swoje łachmany. Smeds nie zwracał uwagi na swoją nagość. Jana klepnęła go żartobliwie.

– Do zobaczenia, świntuszku.

– Kręcisz bat na własną dupę – powiedział Tulek, kiedy drzwi zamknęły się za dziewczynami.

– Nie bardziej niż ty. Powinieneś zająć się ich matką.

– Ma forsę?

– Nie, ale ciągnie druta jak żadna. Ma fioła na tym punkcie. Kiedy zaczyna, nie może przestać.

– Kiedy sprzątniesz wreszcie ten chlew?

– Jak tylko panna służąca wróci z urlopu. Co jest aż tak ważne, żeby przerywać mi zabawę?

– Słyszałeś, co się wydarzyło w Krainie Kurhanów?

– Jakieś plotki. Nie zwróciłem uwagi. Co mnie to obchodzi? Dla mnie bez różnicy, co tam się dzieje.

– Może nie. Słyszałeś o srebrnym grocie?

Smeds zastanowił się.

– Taaa. Wbili go w jakieś drzewo. Myślałem nawet, że łatwo by było go stamtąd wyciągnąć, ale to za mało srebra, żeby jechać taki kawał drogi.

– Nie chodzi o srebro, kuzynie, ale o to, co w nim jest.

To było dla Smedsa za trudne.

– Lepiej opisz to w cyfrach.

Smeds Sztal nie był znany z bystrego umysłu.

– W tym grocie została uwięziona dusza Dominatora. Teraz to już nie tylko kawałek metalu. Założę się, że jakiś wielki czarodziej mógłby z tego zrobić potężny amulet. No wiesz, jak w bajkach.

– Nie jesteśmy czarodziejami – skrzywił się Smeds.

– Ale możemy być pośrednikami. – Tulek zaczynał tracić cierpliwość. – Pojedziemy tam, wyciągniemy go i ukryjemy. A kiedy rozniesie się, że zniknął, sprzedamy temu, kto da najwięcej.

Smeds skrzywił się jeszcze bardziej i próbował zmusić swoje szare komórki do intensywnej pracy. Nie był geniuszem, ale miał dużo chłopskiego sprytu i nauczył się sztuki przetrwania.

– Brzmi diabelnie niebezpiecznie. Jeśli mamy wyjść z tego cało, będziemy potrzebowali pomocy.

– Jasne. Sama podróż i wyciągnięcie tego cholerstwa to nie robota dla dwóch. Wielki Las nie jest przyjemnym miejscem dla facetów, którzy się na tym nie znają. Będziemy potrzebować jeszcze dwóch, w tym jednego, który ma pojęcie o puszczach.

– To daje czterech do podziału, Tulek. A ile dostaniemy?

– Nie wiem. Poczekamy, aż podbiją cenę, i ustawimy się na całe życie. Poza tym nie mówiłem nic o podziale na czterech, Smeds. Wszystko zostaje w rodzinie.

Spojrzeli jeden na drugiego.

– Jaki masz plan? – zapytał Smeds.

– Znasz Tymona Lokana? Był w wojsku przez jakiś czas.

– Wystarczająco długo, żeby wiedział, jak przeżyć. Jest w porządku.

– I zna się na rzeczy. Możemy się tam natknąć na żołnierzy. Serce cię chyba nie zaboli, jeśli znajdą ich na drodze z rozwalonymi łbami?

Tu odpowiedź była łatwa.

– Nie. – Dopóki to nie Smeds będzie tam leżał z rozwalonym łbem, wszystko będzie w porządku.

– A co ze Starym Rybą? Zastawiał pułapki w Wielkim Lesie.

– Dwóch dobrych łuczników.

– Tego nam trzeba. Dwóch uczciwych, zbędnych ludzi, którzy nie będą próbowali pozbawić nas udziału. Co ty na to?

– Ile to będzie?

– Wystarczy, żebyś żył jak książę. Idziemy pogadać z tymi facetami?

Smeds wzruszył ramionami i spojrzał w sufit.

– Czemu nie? Co mam lepszego do roboty?

– Mógłbyś się na przykład ubrać.

– Zabiłeś już kiedyś kogoś? – zapytał Smeds, kiedy szli ulicą.

– Nigdy nie musiałem. Nie szukam kłopotów.

– A ja tak. Poderżnąłem gościowi gardło. Nie myśl, że to takie proste. Facet rzęził i sikał krwią. Wieki minęły, zanim wykitował. W dodatku próbował iść za mną. Ciągle jeszcze mam koszmarne sny, jak próbuje się za mną wlec.

Tulek spojrzał na niego i skrzywił się.

– Następnym razem zrób to w jakiś inny sposób.3

Każdej nocy, kiedy tylko światło księżyca na to pozwalało, kulejący cień pojawiał się w północnej części Wielkiego Lasu. Podążał w kierunku Krainy Kurhanów, miejsca, gdzie panowały śmierć i samotność. Przenikał je ciężki zapach rozkładu. W płytkich grobach leżały setki gnijących ciał.

Stworzenie na trzech łapach ostrożnie okrążyło ścierwo smoka i ułożyło się w jamie, którą wygrzebało w ciągu wielu nocy, cierpliwie kopiąc jedną łapą. Podczas pracy rzucało częste spojrzenia w stronę ruin miasta i fortecy wznoszących się kilkaset metrów na zachód.

Kiedyś stacjonował tu garnizon wojska, aby chronić Krainę przed włóczęgami o złych zamiarach i obserwować najmniejsze poruszenie ciemnych mocy ukrytych pod ziemią. Teraz już nie było czego pilnować. Bitwa, w której bestia została unieszkodliwiona, smok zabity, a miasto i warownia zniszczone, położyła kres wszystkiemu. Wojsko nie było już potrzebne.4

Pupilka zostawiła Kruka. Odjechała z facetem zwanym Milczkiem i innymi, ocalonymi z Czarnej Kompanii, która już nie istniała. Niegdyś stali oni po stronie Pani, ale z jakiegoś powodu przeszli do buntowników. Przez długi czas stanowili prawie wszystkie siły armii rebeliantów.

Kruk patrzył, jak wjeżdżają do lasu. Wyglądał, jakby chciał usiąść i rozpłakać się jak dziecko. Dlatego, że nie rozumiał, co się dzieje, i dlatego, że ona odjeżdżała. Ale nie zrobił nic.

Był najtwardszym i najbardziej zawziętym sukinsynem, jakiego znałem. Kiedy dowiedziałem się, kim naprawdę jest, omal nie sfajdałem się ze strachu. Kruk za czasów Czarnej Kompanii miał opinię najgorszego z najgorszych. Był z nimi zaledwie rok, ale to wystarczyło, żeby stał się sławny. I to był mój Gawron.

– Damy im parę godzin przewagi, by nie myśleli, że ich śledzimy, a potem spływamy stąd – powiedział.

– My?

– Masz tu coś do roboty?

– To dezercja.

– Nikt nie wie, czy żyjesz. Nie liczyli jeszcze trupów. Zresztą, jak chcesz. – Wzruszył ramionami. – Jedź ze mną albo zostań.

Wiedziałem, że chce, abym jechał. W końcu byłem teraz wszystkim, co miał. Ale nie zamierzał powiedzieć tego wyraźnie. Twardziel Kruk.

Nic mnie nie trzymało w Krainie Kurhanów. Nie chciałem też za nic w świecie wracać do kopania ziemniaków. Poza tym, ja także nie miałem nikogo.

Zaczął iść w kierunku miasta, a raczej tego, co z niego zostało po bitwie. Powlokłem się za nim bez słowa.

– Kiedy byłem w Kompanii, Konował był moim najlepszym przyjacielem – odezwał się po chwili. Ciągle nie mógł się w tym połapać.

Konował był szefem najemników. Nie był nim jeszcze wówczas, kiedy Kruk przebywał z nimi. W dawnych czasach razem służyli pod kilkoma dowódcami. Teraz Krukowi było nieswojo z powodu walki ze starym kumplem, w jaką wdał się po ujarzmieniu Dominatora.

Prawdopodobnie, żeby przypodobać się Pupilce, Kruk zdecydował skończyć ze wszystkim, pozbywając się Pani. Ale Konował do tego nie dopuścił i wsadził mu strzałę w bok, pokazując, że nie żartuje.

– Czy tak postępuje przyjaciel?

Rzucił mi jedno ze swych zagadkowych spojrzeń.

– Może bardziej zależało mu na niej niż na tobie. Słyszałem, że wiele czasu spędzili razem. Toteż razem odjechali w kierunku zachodzącego słońca. Poza tym wiesz, jak ci goście podchodzą do kwestii braterstwa – złączeni na dobre i na złe. Kompania jest ich rodziną i staną wspólnie choćby przeciwko całemu światu. Sam mi o tym dużo mówiłeś.

Mogłem powiedzieć mu więcej. Mogłem wyliczyć uczucia, jakie wzbudzali bracia, którzy porzucili Kompanię, ale to i tak nie dotarłoby do niego.

Nie było w walce drugiego takiego jak Kruk. Nie cofnąłby się przed nikim i niczym. Ale jeśli coś zaczynało wiązać go uczuciowo, był gotowy spakować manatki i prysnąć w ciągu minuty. Dlatego porzucił Kompanię, a potem Pupilkę. Ale w odróżnieniu od niego oni umieli sobie z tym poradzić.

Sądzę, że najgorszym numerem, jaki wywinął, i co nadal najbardziej go gryzło, było porzucenie własnych dzieciaków.

Zostawił je, kiedy zaciągnął się do Czarnej Kompanii. Być może miał wówczas swoje powody, żeby tak zrobić. Uważa przynajmniej, że były wystarczające. Ale nic nie zmieni faktu, że porzucił je w wieku, kiedy nie były w stanie zadbać same o siebie. Nie umieścił ich w żadnym dobrym miejscu. Nigdy nie wspomniał nawet, że ma dzieci. Napomknął o tym dopiero mnie, kiedy jako Gawron próbował je odnaleźć. Powinny być teraz dorosłe. Jeśli przeżyły.

Niczego się nie dowiedział.

Wyglądało na to, że teraz znowu się tym zajmie. Nie miał nic do roboty. Przebąkiwał coś na ten temat, kiedy przedzieraliśmy się przez las, kierując na południe.

Dotarliśmy do Wiosła. Wstąpił na kielicha i utknął w knajpie.

Ja też wstąpiłem na jednego. Potem były dziewczynki i wszystko to, bez czego musi obejść się facet przebywający dłuższy czas w lesie. Zajęło mi to cztery dni, a później jeszcze jeden, żeby wyleczyć kaca. Kruk dopiero zaczynał się rozkręcać.

Znalazłem tanie mieszkanie dla nas dwóch, po czym nająłem się do ochrony pewnej bogatej rodziny. Praca była lekka. Krążyło mnóstwo plotek o wydarzeniach w Krainie Kurhanów. Bogaci przewidywali ciężkie czasy i zapewniali sobie opiekę najemnych żołnierzy.

Przez jakiś czas w mieście przebywała też Pupilka ze swoją bandą. Była również Czarna Kompania, ale nie natknęliśmy się na nikogo z nich.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: