Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Księżna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Księżna - ebook

Osierocona. Zdradzona. Gotowa na wszystko.

Angélique dorasta we wspaniałej wiejskiej posiadłości w Anglii pod opieką ojca, księcia Westerfield. Po jego śmierci przyrodni bracia wyrzekają się dziewczyny i wypędzają ją z domu.

Osiemnastoletnia Angélique jest piękna, ma głowę do interesów i pieniądze, które w tajemnicy zdążył przekazać jej zmarły ojciec. Nie mogąc znaleźć bezpiecznej posady, podejmuje desperacką próbę ułożenia sobie życia w Paryżu. Będzie do tego potrzebować wszystkich swych zasobów… a także odrobiny szczęścia.

Angélique obiera ryzykowną, niekonwencjonalną drogę i osiąga sukces. Żyje jednak w cieniu skandalu. Czy zdoła ułożyć sobie przyszłość?

Z Anglii przez Paryż do Nowego Jorku… Wybierz się w podróż z Danielle Steel, która w Księżnej snuje frapującą opowieść o niezwykłej kobiecie.

Danielle Steel

Jedna z najbardziej znanych i najchętniej czytanych autorek na świecie. Jej powieści sprzedano w blisko miliardzie egzemplarzy. Do licznych międzynarodowych bestsellerów Steel należą: Romans, Sąsiedzi, To, co bezcenne, Pegaz i inne wysoko oceniane powieści. Jest również autorką książek: Światło moich oczu: historia życiaNicka Trainy, opowiadającej o losach jej syna; Życie na ulicy, wspomnień z pracy z bezdomnymi; Expect a Miracle, zbioru jej ulubionych cytatów niosących inspirację i pocieszenie.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67406-77-2
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Zamek Bel­gra­ve stał w sa­mym ser­cu Hert­ford­shi­re i po­ra­żał prze­py­chem już od je­de­na­stu po­ko­leń i pra­wie trzy­stu lat, od szes­na­ste­go wie­ku. Poza kil­ko­ma uno­wo­cze­śnie­nia­mi i de­ko­ra­cyj­ny­mi ak­cen­ta­mi nie­wie­le się zmie­ni­ło w jego wy­glądzie. Wła­ści­cie­le rów­nież do­cho­wy­wa­li wier­no­ści tra­dy­cji już od po­nad dwu­stu lat, co było krze­pi­ące. Za­mek sta­no­wił gniaz­do ro­do­we Phil­li­pa, ksi­ęcia We­ster­field. Wy­bu­do­wa­ła go ro­dzi­na La­tha­mów. Był jed­nym z naj­wi­ęk­szych zam­ków w An­glii, a ta­kże jed­nym z naj­le­piej utrzy­ma­nych, dzi­ęki for­tu­nie ksi­ęcia.

Jak okiem si­ęgnąć ota­cza­ły go zie­mie ogrom­nej po­sia­dło­ści: lasy, duże je­zio­ro, któ­re słu­żba ob­fi­cie za­ry­bia­ła, a ta­kże far­my dzie­rżaw­ców, któ­rych przod­ko­wie byli pod­da­ny­mi La­tha­mów. Ksi­ążę do­glądał wszyst­kie­go od cza­sów mło­do­ści, od­kąd jego oj­ciec zgi­nął w wy­pad­ku pod­czas po­lo­wa­nia u sąsia­dów. Pod jego czuj­nym okiem Bel­gra­ve i ota­cza­jące go zie­mie roz­kwi­tły. Te­raz miał już sie­dem­dzie­si­ąt czte­ry lata, a przez kil­ka ostat­nich przy­uczał swo­je­go naj­star­sze­go syna Tri­sta­na do za­rządza­nia po­sia­dło­ścią. Phil­lip czuł, że syn jest go­to­wy do prze­jęcia od­po­wie­dzial­no­ści i że so­bie po­ra­dzi. Miał też jed­nak pew­ne oba­wy. Tri­stan miał czter­dzie­ści pięć lat, żonę i dwie cór­ki. Młod­szy syn ksi­ęcia, Edward, miał czter­dzie­ści dwa lata, ni­g­dy się nie oże­nił i nie miał żad­ne­go pra­wo­wi­te­go po­tom­ka, choć spło­dził wie­le nie­ślub­nych dzie­ci. Nikt nie wie­dział, ile ich jest, na­wet sam Edward. Miał skłon­no­ść do nad­uży­wa­nia al­ko­ho­lu i ha­zar­du, fol­go­wał so­bie na wszel­kie mo­żli­we spo­so­by, zwłasz­cza je­śli w grę wcho­dzi­ły szyb­kie ko­nie lub ko­bie­ty. To by­ła­by ka­ta­stro­fa, gdy­by to on uro­dził się pierw­szy. Na szczęście tak się jed­nak nie sta­ło, choć w su­mie ża­den z sy­nów Phil­li­pa nie do­cze­kał się syna i dzie­dzi­ca.

Tri­stan i Edward uro­dzi­li się ze zwi­ąz­ku ksi­ęcia z pierw­szą żoną, Ara­bel­lą, cór­ką hra­bie­go i ku­zyn­ką Phil­li­pa w dru­giej li­nii, rów­nież bar­dzo za­mo­żną damą. Jej ro­dzi­na cie­szy­ła się nie­ska­zi­tel­ną re­pu­ta­cją i ary­sto­kra­tycz­nym po­cho­dze­niem. Ara­bel­la była bar­dzo mło­da, gdy się po­bra­li. Oba rody po­pa­rły ten zwi­ązek – Phil­lip miał wte­dy dwa­dzie­ścia osiem lat, a Ara­bel­la le­d­wie sie­dem­na­ście. Była nie­zwy­kle pi­ęk­na. Zo­sta­ła gwiaz­dą swo­je­go pierw­sze­go lon­dy­ńskie­go se­zo­nu w to­wa­rzy­stwie. Nie za­wio­dła po­kła­da­nych w niej ocze­ki­wań, by wła­śnie wte­dy zna­le­źć so­bie męża. Phil­lip szyb­ko jed­nak od­krył, że jest z na­tu­ry zim­na i o wie­le bar­dziej in­te­re­su­je ją ży­cie to­wa­rzy­skie i ko­rzy­ści pły­nące z ty­tu­łu ksi­ężnej niż wła­sny mąż i dzie­ci. Była sku­pio­na na so­bie i po­wszech­nie po­dzi­wia­na za uro­dę. Zma­rła na gry­pę, gdy chłop­cy mie­li po czte­ry i sie­dem lat. To Phil­lip ich wy­cho­wał z po­mo­cą gu­wer­nant­ki, licz­nej słu­żby i swo­jej mat­ki, ksi­ężnej wdo­wy.

Mło­de ko­bie­ty z sąsied­nich po­sia­dło­ści i lon­dy­ńskie go­spo­dy­nie, któ­re przyj­mo­wa­ły go, ile­kroć udał się do mia­sta, ro­bi­ły, co mo­gły, by zwró­cić na sie­bie jego uwa­gę. Chłop­cy byli już jed­nak do­ro­śli, kie­dy Phil­lip po­znał ko­bie­tę, któ­ra ocza­ro­wa­ła go bez resz­ty i w któ­rej za­ko­chał się od pierw­sze­go wej­rze­nia. Ma­rie-Isa­bel­le była cór­ką fran­cu­skie­go mar­ki­za, ku­zyn­ką w pierw­szej li­nii kró­la, któ­ry padł ofia­rą re­wo­lu­cji. Wy­wo­dzi­ła się z Bur­bo­nów oraz z ksi­ążąt or­le­ańskich – mia­ła więc człon­ków ro­dzin kró­lew­skich w obu ga­łęziach drze­wa ge­ne­alo­gicz­ne­go. Przy­szła na świat w pierw­szym roku re­wo­lu­cji. Jej ro­dzi­ce zo­sta­li za­bi­ci. Wkrót­ce po­tem ich po­sia­dło­ść spa­lo­no, a ma­jątek roz­kra­dzio­no lub znisz­czo­no. Jej oj­ciec, prze­czu­wa­jąc te wy­da­rze­nia, kie­dy była nie­mow­lęciem, ode­słał ją do swo­ich przy­ja­ciół w An­glii i za­pew­nił jej środ­ki na utrzy­ma­nie, na wy­pa­dek gdy­by we Fran­cji zda­rzy­ło się naj­gor­sze. Do­ra­sta­ła więc szczęśli­wie oto­czo­na an­giel­ską ro­dzi­ną, któ­ra zgo­dzi­ła się ją przy­jąć i ob­da­rzy­ła uczu­ciem. Wy­ro­sła na cza­ru­jącą mło­dą damę o nie­zwy­kłej uro­dzie – mia­ła nie­mal bia­łe wło­sy, ogrom­ne nie­bie­skie oczy, wspa­nia­łą fi­gu­rę i por­ce­la­no­wą cerę. Ksi­ążę ocza­ro­wał ją pod­czas pierw­sze­go spo­tka­nia w ta­kim sa­mym stop­niu jak ona jego. Byli tak samo do­brze uro­dze­ni, obo­je wi­ęzy krwi łączy­ły z mo­nar­cha­mi. Ma­rie-Isa­bel­le za­ko­cha­ła się w nim od razu. Po­bra­li się czte­ry mie­si­ące pó­źniej, gdy sko­ńczy­ła osiem­na­ście lat. Phil­lip pierw­szy raz w ży­ciu za­znał praw­dzi­we­go szczęścia, i to z ko­bie­tą, któ­rą ubó­stwiał. Sta­no­wi­li uro­dzi­wą parę. On był wy­so­ki, po­tężnie zbu­do­wa­ny i ele­ganc­ki, a Ma­rie-Isa­bel­le łączy­ła w so­bie ary­sto­kra­tycz­ne zwy­cza­je An­gli­ków, wśród któ­rych do­ra­sta­ła, z fran­cu­skim uro­kiem swo­ich przod­ków. Ide­al­nie uzu­pe­łnia­ła jego ży­cie. Po­ko­cha­ła Bel­gra­ve rów­nie moc­no jak on i po­ma­ga­ła mu upi­ęk­szać po­sia­dło­ść. Za­mek ja­śniał jej obec­no­ścią, wszy­scy ją ko­cha­li z po­wo­du jej we­so­łe­go uspo­so­bie­nia i uwiel­bie­nia dla męża. Cho­ciaż Phil­lip miał pi­ęćdzie­si­ąt pięć lat, gdy się po­bie­ra­li, przy niej znów czuł się jak mło­dy chło­pak.

Ich wspól­ne ży­cie ukła­da­ło się jak w baj­ce, lecz za­ko­ńczy­ło się przed­wcze­śnie. Ma­rie-Isa­bel­le po­częła dziec­ko w pierw­szym roku ma­łże­ństwa i zma­rła dwa dni po uro­dze­niu cór­ki, któ­rej nada­li imię An­géli­que, po­nie­waż wy­gląda­ła jak anioł z wło­sa­mi w naj­ja­śniej­szym od­cie­niu blon­du i błękit­ny­mi ocza­mi odzie­dzi­czo­ny­mi po mat­ce. Po­grążo­ny w żalu po śmier­ci żony Phil­lip po­świ­ęcił się bez resz­ty cór­ce, któ­ra sta­ła się ra­do­ścią jego ży­cia. Wszędzie ją ze sobą za­bie­rał i wta­jem­ni­czył ją w spra­wy za­rządza­nia po­sia­dło­ścią w rów­nym stop­niu jak swo­ich sy­nów, a może na­wet bar­dziej. An­géli­que po­dzie­la­ła jego mi­ło­ść do zie­mi i ma­jąt­ku, mia­ła też wro­dzo­ny in­stynkt w tej ma­te­rii. Wie­le dłu­gich zi­mo­wych wie­czo­rów po­świ­ęca­li na dys­ku­sje do­ty­czące za­rządza­nia Bel­gra­ve i far­ma­mi, a la­tem ra­zem je­ździ­li kon­no, by oglądać zmia­ny i ulep­sze­nia, któ­re wpro­wa­dzał Phil­lip. Oj­ciec za­wsze tłu­ma­czył jej, dla­cze­go są one ta­kie wa­żne. Do­sko­na­le ro­zu­mia­ła skom­pli­ko­wa­ne me­cha­ni­zmy funk­cjo­no­wa­nia po­sia­dło­ści, mia­ła gło­wę do liczb i fi­nan­sów, za­wsze da­wa­ła mu mądre rady.

An­géli­que po­bie­ra­ła na­uki w domu, bie­gle mó­wi­ła po fran­cu­sku dzi­ęki fran­cu­skiej gu­wer­nant­ce, któ­rą za­trud­nił dla niej Phil­lip. Pra­gnął, by po­słu­gi­wa­ła się języ­kiem mat­ki. Ma­rie-Isa­bel­le rów­nież zna­ła fran­cu­ski i an­giel­ski dzi­ęki sta­ra­niom ro­dzi­ny, któ­ra wzi­ęła ją na wy­cho­wa­nie.

Z cza­sem to An­géli­que prze­jęła opie­kę nad oj­cem – czu­wa­ła nad nim, mar­twi­ła się o nie­go, gdy czuł się go­rzej, i pie­lęgno­wa­ła go, kie­dy nie­do­ma­gał. Była cór­ką ide­al­ną, a Phil­lip od­czu­wał wy­rzu­ty su­mie­nia, że nie za­bie­ra jej częściej do Lon­dy­nu. Wy­jaz­dy do sto­li­cy co­raz bar­dziej go jed­nak męczy­ły, a już daw­no temu stra­cił za­in­te­re­so­wa­nie ba­la­mi i wy­da­rze­nia­mi to­wa­rzy­ski­mi. Za­brał jed­nak cór­kę na ko­ro­na­cję swo­je­go ku­zy­na kró­la Je­rze­go IV w opac­twie West­min­ster w 1821 roku, gdy dziew­czy­na mia­ła dwa­na­ście lat. Nie­wie­le dzie­ci wzi­ęło udział w ce­re­mo­nii, lecz przez wzgląd na jej po­kre­wie­ństwo król na to ze­zwo­lił. An­géli­que z za­afe­ro­wa­niem ob­ser­wo­wa­ła pom­pę ce­re­mo­nia­łu i to­wa­rzy­szące mu uro­czy­sto­ści. Phil­lip miał już wte­dy sze­śćdzie­si­ąt osiem lat. Cho­ro­by co­raz częściej da­wa­ły o so­bie znać. Choć cie­szył się, że mógł ją za­brać na dwór, z ulgą po­wró­cił na wieś. An­géli­que oświad­czy­ła, że ni­g­dy tego nie za­po­mni, i jesz­cze dłu­go opo­wia­da­ła o ko­ro­na­cji.

Od tam­tej pory ksi­ążę często my­ślał o pierw­szym se­zo­nie to­wa­rzy­skim cór­ki i balu, któ­ry po­wi­nien dla niej wy­dać w ich lon­dy­ńskim domu na Gro­sve­nor Squ­are, a ta­kże o mężczy­znach, któ­rych po­win­na przy tej oka­zji po­znać. Nie mógł się jed­nak po­go­dzić z my­ślą o de­biu­cie An­géli­que. Wie­dział, że po­zna mężczy­znę, któ­ry ją mu od­bie­rze. Była zbyt pi­ęk­na, by do tego nie do­szło, a on my­ślał o tym z oba­wą.

Kil­ka lat temu zgo­dził się, by Tri­stan, jego żona i dwie cór­ki prze­pro­wa­dzi­li się do lon­dy­ńskie­go domu, po­nie­waż sam już tam nie by­wał. Męczył go wir to­wa­rzy­skich ak­tyw­no­ści w sto­li­cy, le­piej i swo­bod­niej czuł się w Bel­gra­ve. An­géli­que po­wta­rza­ła upar­cie, że jest szczęśli­wa z nim w Hert­ford­shi­re i też nie musi je­ździć do Lon­dy­nu. Wo­la­ła zo­stać w domu z oj­cem.

Ma­łżon­ka Tri­sta­na Eli­za­beth mo­gła wzi­ąć na sie­bie obo­wi­ązek czu­wa­nia nad An­géli­que pod­czas jej pierw­sze­go se­zo­nu, a na­wet zor­ga­ni­zo­wać dla niej bal, za któ­ry ksi­ążę by za­pła­cił. Tri­stan był jed­nak za­zdro­sny o sio­strę od dnia, w któ­rym przy­szła na świat. Uczu­cie to za­po­cząt­ko­wa­ła nie­na­wi­ść do jej mat­ki i gniew na ojca, któ­ry po­wtór­nie się oże­nił. Cho­ciaż Ma­rie-Isa­bel­le na­le­ża­ła do ary­sto­kra­cji, Tri­stan i jego młod­szy brat na­zy­wa­li ją mi­ędzy sobą „fran­cu­ską dziw­ką”. Phil­lip o tym wie­dział i wy­wo­ły­wa­ło to w nim nie­wy­po­wie­dzia­ny żal. Ta­kże otwar­ta wro­go­ść sy­nów wo­bec sio­stry z ka­żdym ro­kiem przy­spa­rza­ła mu co­raz wi­ęk­szych trosk.

We­dług pra­wa ty­tuł, po­sia­dło­ść i znacz­na część jego ma­jąt­ku na­le­ża­ły się w spad­ku Tri­sta­no­wi, z pew­ny­mi ustęp­stwa­mi na rzecz Edwar­da, młod­sze­go syna. Edward miał odzie­dzi­czyć Do­wer Ho­use, czy­li ogrom­ną bo­ga­tą po­sia­dło­ść, w któ­rej miesz­ka­ła aż do swo­jej śmier­ci jego bab­ka. Phil­lip usta­lił dla nie­go ta­kże pen­sję, dzi­ęki któ­rej Edward ży­łby wy­god­nie, gdy­by zbyt­nio so­bie nie do­ga­dzał. Phil­lip wie­dział, że gdy­by Edward zna­la­zł się w ta­ra­pa­tach, mógł li­czyć na star­sze­go bra­ta – za­wsze byli so­bie bli­scy. Tri­stan ni­g­dy nie po­zwo­li­łby Edwar­do­wi żyć w nędzy. Cór­ce jed­nak Phil­lip mógł zo­sta­wić tyl­ko po­sag, i to gdy­by wy­szła za mąż. Wie­le razy mó­wił Tri­sta­no­wi, że jego pra­gnie­niem jest, by An­géli­que miesz­ka­ła w zam­ku tak dłu­go, jak tyl­ko będzie chcia­ła, a na sta­ro­ść prze­nio­sła się do domu w ob­rębie po­sia­dło­ści, któ­ry wszy­scy na­zy­wa­li Chat­ką, na­wet gdy­by w mi­ędzy­cza­sie wzi­ęła ślub.

Chat­ka do­rów­ny­wa­ła roz­mia­ra­mi Do­wer Ho­use, mia­ła po­dob­nie licz­ną słu­żbę, a Phil­lip wie­dział, że jego cór­ce będzie tam wy­god­nie. Osta­tecz­na de­cy­zja na­le­ża­ła jed­nak do Tri­sta­na, a nikt nie mógł mieć pew­no­ści, na jaką hoj­no­ść zdo­będzie się wo­bec sio­stry. Pra­wo nie zo­bo­wi­ązy­wa­ło go do opie­ki nad nią. Phil­lip za­ży­czył so­bie rów­nież, by Tri­stan wspie­rał ją fi­nan­so­wo i prze­zna­czył dla niej hoj­ną sumę w po­sa­gu, jak przy­sta­ło na ich po­zy­cję w świe­cie i jej szla­chet­ne po­cho­dze­nie. Nie chciał zo­sta­wić An­géli­que bez gro­sza przy du­szy, nie chciał, by ze­pchni­ęto ją na mar­gi­nes po jego śmier­ci, jed­nak w świe­tle pra­wa nie mógł zro­bić nic, by temu za­po­biec. Wie­dział, że po­zo­sta­wi cór­kę na ła­sce bra­ci, po­nie­waż sama nie mo­gła po nim bez­po­śred­nio dzie­dzi­czyć. Często dys­ku­to­wał na ten te­mat z An­géli­que, a ona po­wta­rza­ła mu, żeby się nie mar­twił. Nie­wie­le po­trze­bo­wa­ła do szczęścia, pra­gnęła tyl­ko miesz­kać w Bel­gra­ve. Zna­jąc jed­nak me­cha­ni­zmy rządzące świa­tem, ry­zy­ko pły­nące z tego, że po­sia­dło­ść przy­pad­nie naj­star­sze­mu z jego sy­nów, twar­dy cha­rak­ter Tri­sta­na oraz chci­wo­ść jego ma­łżon­ki, Phil­lip wie­le bez­sen­nych nocy spędził, za­mar­twia­jąc się o cór­kę, szcze­gól­nie gdy z wie­kiem za­czął pod­upa­dać na zdro­wiu.

Od mie­si­ąca cho­ro­wał na płu­ca, a jego stan stop­nio­wo się po­gar­szał, co przy­spa­rza­ło trosk An­géli­que. Wie­le razy wzy­wa­ła le­ka­rza, zwłasz­cza że oj­ciec za­czął go­rącz­ko­wać. Nad­sze­dł li­sto­pad, tem­pe­ra­tu­ra spa­dła, po­ko­jów­ki mu­sia­ły więc sta­le pod­sy­cać ogień w jego sy­pial­ni, aby ją ogrzać. Zimą w Bel­gra­ve by­wa­ło chłod­no. Tego roku po­go­da była wy­jąt­ko­wo nie­przy­chyl­na – śnieg spa­dł już w pa­ździer­ni­ku, a wiatr hu­lał po po­lach, gdy An­géli­que sie­dzia­ła przy łó­żku ojca i mu czy­ta­ła. Tego po­po­łud­nia kil­ka­krot­nie za­pa­dał w sen. Ile­kroć się bu­dził, wy­da­wał się oży­wio­ny, a jego po­licz­ki pa­ła­ły go­rącz­ką. Pani Whi­te, go­spo­dy­ni, zaj­rza­ła do nie­go, gdy spał, i zgo­dzi­ła się z An­géli­que, że trze­ba znów po­słać po le­ka­rza. Po­ko­jo­wiec ksi­ęcia John Mar­kham był tego sa­me­go zda­nia. Mar­kham roz­po­czął słu­żbę wie­le lat przed na­ro­dze­niem An­géli­que, nie­mal do­rów­ny­wał wie­kiem swo­je­mu pra­co­daw­cy i był mu głębo­ko od­da­ny. Wszy­scy mar­twi­li się sta­nem zdro­wia Phil­li­pa. Ksi­ążę często za­no­sił się głębo­kim, przej­mu­jącym kasz­lem, nie chciał też jeść ani pić, choć Mar­kham co chwi­la przy­no­sił pe­łne tace do jego po­ko­ju.

Do­mem za­rządzał ka­mer­dy­ner o na­zwi­sku Hob­son, któ­ry nie­ustan­nie ry­wa­li­zo­wał z Mar­kha­mem o uwa­gę ksi­ęcia, lecz te­raz, gdy ksi­ążę pod­upa­dł na zdro­wiu, Hob­son nie wtrącał się do opie­ki nad nim. An­géli­que była wdzi­ęcz­na słu­żbie za od­da­nie, ja­kie prze­ja­wia­li wo­bec jej ojca – wszy­scy go ko­cha­li, oka­zy­wał im bo­wiem do­broć, dbał o nich i był wra­żli­wym, a ta­kże od­po­wie­dzial­nym pra­co­daw­cą. Te same war­to­ści prze­ka­zał cór­ce.

Zna­ła z imie­nia i na­zwi­ska wszyst­kich lo­ka­jów i po­ko­jów­ki, in­te­re­so­wa­ła się ich ży­ciem, ser­decz­nie od­no­si­ła się rów­nież do ogrod­ni­ków, sta­jen­nych, a ta­kże do dzie­rżaw­ców i ich ro­dzin. Roz­ma­wia­ła z nimi, gdy spo­ty­ka­li się w ci­ągu dnia w zwi­ąz­ku z jej obo­wi­ąz­ka­mi – kie­dy prze­gląda­ła bie­li­znę po­ście­lo­wą z pa­nią Whi­te czy wy­słu­chi­wa­ła pro­ble­mów w kuch­ni. Ku­char­ka, pani Wil­liams, była su­ro­wa, lecz do­bre­go ser­ca. Pro­wa­dzi­ła kuch­nię że­la­zną ręką i do­wo­dzi­ła pod­ku­chen­ny­mi jak ge­ne­rał swo­ją ar­mią, a po­si­łki, któ­re go­to­wa­ła, były wy­bor­ne i god­ne ka­żde­go szla­chet­ne­go domu. Sta­ra­ła się na­kło­nić ksi­ęcia do je­dze­nia, przy­go­to­wu­jąc jego ulu­bio­ne da­nia, ale od trzech dni tace wra­ca­ły do kuch­ni nie­tkni­ęte. La­men­to­wa­ła, oba­wia­jąc się, że to zły znak, a inni po­dzie­la­li jej nie­po­kój. Ksi­ążę wy­glądał na po­wa­żnie cho­re­go, co nie umknęło rów­nież uwa­dze An­géli­que. Jako osiem­na­sto­let­nia pan­na była nad wiek doj­rza­ła. Wie­dzia­ła, jak za­rządzać do­mem ojca, i opie­ko­wa­ła się nim już nie raz w ostat­nich la­tach. Tym ra­zem jed­nak było ina­czej. Oj­ciec cho­ro­wał już od mie­si­ąca, jego stan się nie po­pra­wiał, a po trwa­jącej nie­mal od ty­go­dnia go­rącz­ce prze­sta­ły go ob­cho­dzić sta­ra­nia in­nych. Chciał tyl­ko spać, co było do nie­go w ogó­le nie­po­dob­ne. Mimo sie­dem­dzie­si­ęciu czte­rech lat wci­ąż ema­no­wał wi­tal­no­ścią i in­te­re­so­wał się wszyst­kim – aż do te­raz.

Le­ka­rza nie­po­ko­ił stan zdro­wia ksi­ęcia. Po jego wy­jściu An­géli­que pró­bo­wa­ła prze­ko­nać ojca do zje­dze­nia ugo­to­wa­ne­go przez pa­nią Wil­liams bu­lio­nu, w któ­rym pły­wa­ły drob­ne ka­wa­łki go­to­wa­ne­go kur­cza­ka, ale on nie chciał o tym sły­szeć. Mach­nął tyl­ko ręką, gdy spoj­rza­ła na nie­go ze łza­mi w oczach.

– Tato, pro­szę... Spró­buj tyl­ko tej zupy. Jest pysz­na i zro­bisz przy­kro­ść pani Wil­liams, je­śli nie zjesz choć tro­chę.

Za­czął pro­te­sto­wać, co po­skut­ko­wa­ło pi­ęcio­mi­nu­to­wym ata­kiem kasz­lu, po któ­rym osu­nął się na po­dusz­ki wy­ra­źnie wy­czer­pa­ny. Nik­nął w oczach, chu­dł i tra­cił siły, nie dało się już dłu­żej za­prze­czać, że stał się kru­chy, choć za­zwy­czaj pró­bo­wa­ła uda­wać, że jest ina­czej. Znów za­pa­dł w sen, a ona trzy­ma­ła go za rękę i ob­ser­wo­wa­ła. Mar­kham zaj­rzał kil­ka razy do po­ko­ju – za­trzy­my­wał się w pro­gu, po czym nie­zau­wa­że­nie wy­cho­dził.

Hob­son za­uwa­żył go na scho­dach do kuch­ni i za­py­tał ci­cho:

– Jak się czu­je Jego Ksi­ążęca Mość?

– Bez zmian – od­pa­rł Mar­kham z nie­po­ko­jem w oczach.

Pani Whi­te przy­słu­chi­wa­ła się wy­mia­nie zdań. W kuch­ni pa­no­wał ruch, choć ani An­géli­que, ani jej oj­ciec nie je­dli. Go­spo­dy­ni za­mie­rza­ła po­słać An­géli­que ko­la­cję na górę. Mia­ła jesz­cze dwa­dzie­ścio­ro pi­ęcio­ro słu­żących do wy­kar­mie­nia. W Bel­gra­ve ży­cie to­czy­ło się wart­ko, zwłasz­cza w części prze­zna­czo­nej dla słu­żby.

– Co się sta­nie z tą kru­szy­ną? – za­py­ta­ła pani Whi­te ka­mer­dy­ne­ra, gdy Mar­kham usia­dł z in­ny­mi do ko­la­cji. – Znaj­dzie się na ła­sce bra­ci, je­śli coś sta­nie się Jego Ksi­ążęcej Mo­ści.

– Nic na to nie po­ra­dzi­my – od­pa­rł Hob­son, uda­jąc, że wca­le nie mar­twi go to tak jak go­spo­dy­nię.

Za­trud­nił się jako ka­mer­dy­ner wie­le lat temu, gdy jego żona i cór­ka pa­dły ofia­rą epi­de­mii gry­py. Szyb­ko od­krył, że słu­żba mu od­po­wia­da, i zo­stał. Wie­dział, że naj­bez­piecz­niej­szym roz­wi­ąza­niem dla An­géli­que by­łby ślub, za­nim jej oj­ciec umrze, dzi­ęki cze­mu zna­la­zła­by się pod opie­ką męża za­bez­pie­czo­na przez ojca po­sa­giem. Dziew­czy­na była jed­nak jesz­cze bar­dzo mło­da i nie wzi­ęła udzia­łu w lon­dy­ńskim se­zo­nie tego lata – choć w tym roku mo­gła we­jść do to­wa­rzy­stwa. Te­raz było już na to za pó­źno, gdy­by jej oj­ciec nie wy­zdro­wiał, chy­ba że Tri­stan ze­zwo­li­łby na to w przy­szłym roku, co wy­da­wa­ło się mało praw­do­po­dob­ne. Przy­szło­ść An­géli­que go nie in­te­re­so­wa­ła, co ja­sno da­wał wszyst­kim do zro­zu­mie­nia. Miał dwie cór­ki w wie­ku szes­na­stu i sie­dem­na­stu lat, któ­re nie mo­gły się rów­nać uro­dą z za­le­d­wie rok od nich star­szą ciot­ką. An­géli­que zo­sta­ła­by gwiaz­dą ka­żde­go lon­dy­ńskie­go se­zo­nu, sta­no­wi­ąc dla nich kon­ku­ren­cję, a tego nie chcie­li ani Tri­stan, ani jego ma­łżon­ka.

Pani Whi­te i pan Hob­son rów­nież za­sie­dli do ko­la­cji, a wkrót­ce po­tem Mar­kham znów udał się na górę, by zaj­rzeć do ksi­ęcia. Bie­gał po scho­dach przez cały dzień. Gdy wsze­dł do po­ko­ju, Jego Ksi­ążęca Mość spał, a An­géli­que grze­ba­ła wi­del­cem w je­dze­niu, któ­re jej przy­nió­sł. Wi­dać było, że pła­ka­ła. Mia­ła wra­że­nie, że go­dzi­ny ojca są po­li­czo­ne. Za­wsze wie­dzia­ła, że ten dzień na­dej­dzie, lecz jesz­cze nie była nań go­to­wa.

Stan ksi­ęcia nie po­gor­szył się ani nie po­lep­szył przez na­stęp­ne trzy dni. Kie­dy zbu­dził się pew­nej nocy, jego oczy pa­ła­ły go­rącz­ką. Czuj­na An­géli­que za­uwa­ży­ła, że jest bar­dziej przy­tom­ny i wy­da­je się sil­niej­szy.

– Chcę iść do ga­bi­ne­tu – oświad­czył sta­now­czo.

Za­brzmiał jak daw­niej, a ją ogar­nęła na­dzie­ja, że to znak, iż go­rącz­ka w ko­ńcu ustępu­je, a on wra­ca do zdro­wia. Roz­pacz­li­wie się o nie­go mar­twi­ła, lecz sta­ra­ła się tego nie oka­zy­wać i te­raz rów­nież przy­bra­ła dziel­ną minę.

– Nie dzi­siaj, tato. Tam jest za zim­no.

Po­ko­jów­ki nie na­pa­li­ły w sąsia­du­jącej z jego sy­pial­nią ma­łej bi­blio­te­ce, w któ­rej no­ca­mi często prze­glądał ksi­ęgi ra­chun­ko­we ma­jąt­ku. Nie wsta­wał z łó­żka od po­nad ty­go­dnia, więc An­géli­que zwol­ni­ła je z tego obo­wi­ąz­ku, a te­raz nie chcia­ła, by oj­ciec opu­ścił cie­płe łó­żko.

– Nie kłóć się ze mną – prze­rwał jej su­ro­wo. – Mu­szę ci coś dać.

Za­sta­na­wia­ła się przez chwi­lę, czy może ma­ja­czyć, lecz wy­da­wał się ca­łko­wi­cie świa­do­my i w pe­łni przy­tom­ny.

– Mo­że­my to za­ła­twić ju­tro, oj­cze. Albo po­wiedz mi, co to jest, a ja po to pój­dę.

Już mia­ła wstać, gdy oj­ciec od­su­nął ko­łdrę, pod­nió­sł się i spoj­rzał na nią z wy­ra­zem de­ter­mi­na­cji na twa­rzy. Pod­bie­gła do nie­go, oba­wia­jąc się, że upad­nie po tylu dniach spędzo­nych w łó­żku. Wi­dząc, że nie zdo­ła go po­wstrzy­mać, oto­czy­ła go ra­mie­niem, by mógł się oprzeć. Gó­ro­wał nad nią, gdy szli do ga­bi­ne­tu, a ona ro­bi­ła, co mo­gła, aby się nie prze­wró­cił. Była bar­dzo drob­na, tak jak mat­ka, i mia­ła­by ogrom­ne trud­no­ści z pod­nie­sie­niem go, gdy­by się po­tknął.

Chwi­lę pó­źniej zna­le­źli się w ma­łym, pe­łnym ksi­ążek ga­bi­ne­cie, gdzie pa­no­wał lo­do­wa­ty chłód, tak jak się oba­wia­ła. Wie­dząc do­kład­nie, po co tu przy­sze­dł, oj­ciec pod­sze­dł do bi­blio­tecz­ki, si­ęgnął po dużą, opra­wio­ną w skó­rę ksi­ęgę i ci­ężko usia­dł na krze­śle. Za­pa­li­ła świe­cę na biur­ku i w jej świe­tle za­uwa­ży­ła, że Phil­lip otwie­ra ksi­ążkę atra­pę. Wy­jął z niej skó­rza­ną sa­kiew­kę oraz list, po czym spoj­rzał z po­wa­gą na cór­kę. Znów wstał, odło­żył ksi­ążkę na pó­łkę i z sa­kiew­ką w dło­ni za­wró­cił do sy­pial­ni, opie­ra­jąc się ci­ężko na An­géli­que. Wy­si­łek szyb­ko go wy­czer­pał.

An­géli­que zdmuch­nęła świe­cę w ga­bi­ne­cie, po czym po­mo­gła mu się po­ło­żyć. Po­dał jej za­wi­ni­ąt­ko i spoj­rzał na nią z mi­ło­ścią.

– Chcę, byś scho­wa­ła to w bez­piecz­nym miej­scu, An­géli­que, tak żeby nikt tego nie zna­la­zł. To dla cie­bie, na wy­pa­dek gdy­by coś mi się sta­ło. Odło­ży­łem to dla cie­bie już ja­kiś czas temu. Ni­ko­mu nie mów. Mu­sisz za­cho­wać to dla sie­bie. Pra­gnę wie­rzyć, że twój brat za­opie­ku­je się tobą, gdy mnie za­brak­nie, ale pra­wo w ża­den spo­sób cię nie chro­ni. Pew­ne­go dnia mo­żesz tego po­trze­bo­wać. Za­cho­waj to, ukryj i nie wy­da­waj, do­pó­ki nie będziesz mu­sia­ła. Nie ko­rzy­staj z tego te­raz. Za­cho­waj to na po­tem, gdy­by coś się sta­ło. Będziesz mo­gła ku­pić za to dom, gdy będziesz star­sza, albo za­in­we­sto­wać, by żyć wy­god­nie, gdy­byś nie chcia­ła dłu­żej miesz­kać w Bel­gra­ve lub gdy­by oka­za­ło się, że nie mo­żesz. – Mó­wił do niej z po­wa­gą i z pe­łną świa­do­mo­ścią o wy­da­rze­niach, któ­rych nie była so­bie w sta­nie wy­obra­zić, o któ­rych na­wet nie chcia­ła my­śleć. Sam jed­nak nie mógł my­śleć o ni­czym in­nym.

– Tato, nie mów tak – od­pa­rła ze łza­mi w oczach. – Dla­cze­go mia­ła­bym nie chcieć tu dłu­żej miesz­kać, dla­cze­go mia­ła­bym ku­pić so­bie dom? Bel­gra­ve jest na­szym do­mem. – Jego sło­wa wy­wo­ła­ły w niej kon­ster­na­cję, nie spodo­ba­ły się jej. Spra­wi­ły, że prze­sze­dł ją dreszcz. Wy­gląda­ła jak prze­ra­żo­ne dziec­ko, gdy wręczył jej sa­kiew­kę oraz list.

– Nie mu­sisz czy­tać go te­raz, moja dro­ga. Otwo­rzysz go, gdy mnie za­brak­nie. Gdy to się wy­da­rzy, dom przej­dzie na wła­sno­ść Tri­sta­na i Eli­za­beth. Będziesz mu­sia­ła po­le­gać na ich hoj­no­ści i żyć we­dług ich za­sad. Mają dwie cór­ki, o któ­rych mu­szą my­śleć, mniej wi­ęcej w two­im wie­ku. Nie będą się trosz­czyć o cie­bie. Ja o ni­czym in­nym nie my­ślę. W środ­ku jest dwa­dzie­ścia pięć ty­si­ęcy fun­tów, dość, byś żyła wy­god­nie przez dłu­gi czas, gdy­by za­szła taka po­trze­ba. Ko­rzy­staj z tych pie­ni­ędzy roz­sąd­nie. Na ra­zie ich nie ty­kaj. Po­win­ny wy­star­czyć, by przy­kuć uwa­gę sza­cow­ne­go dżen­tel­me­na, któ­ry cię po­ko­cha i po­ślu­bi. Dzi­ęki nim mo­żesz też ni­g­dy nie wy­cho­dzić za mąż. Mam na­dzie­ję, że Bel­gra­ve na za­wsze po­zo­sta­nie two­im do­mem, ko­cha­nie, że będziesz mo­gła miesz­kać tu do ślu­bu, ale nie mogę być tego pe­wien. Po­pro­si­łem Tri­sta­na, by po­zwo­lił ci tu miesz­kać, w domu albo w Chat­ce, gdy będziesz star­sza. Jest rów­nie wy­god­na jak Do­wer Ho­use, któ­ry po­da­ro­wa­łem Edwar­do­wi. Wo­la­łbym, że­byś zo­sta­ła tu­taj jesz­cze przez ja­kiś czas. Ale będę spał spo­koj­niej, wie­dząc, że ci to da­łem. Prze­ka­zu­ję ci to z całą moją mi­ło­ścią. List po­twier­dza, że po­da­ro­wa­łem ci to za ży­cia, że wszyst­ko na­le­ży do cie­bie i że mo­żesz roz­po­rządzać tym we­dle wła­snej woli.

Łzy spły­wa­ły po jej po­licz­kach, gdy go słu­cha­ła. Za­uwa­ży­ła jed­nak, że oj­ciec się uspo­ko­ił i ode­tchnął z ulgą, po­da­ro­waw­szy jej sa­kiew­kę i list. W jej oczach była to for­tu­na. Jej przy­szło­ść mu­sia­ła bar­dzo mar­twić ojca. Uło­żył gło­wę na po­dusz­kach ze zmęczo­nym uśmie­chem, gdy wzi­ęła sa­kiew­kę w drżące dło­nie.

– Nie chcę, tato. Nie po­trze­bu­ję. Nie po­wi­nie­neś da­wać mi tego te­raz. – Wie­dzia­ła, że to pierw­szy krok do chwi­li, gdy zo­sta­wi ją na za­wsze, i nie chcia­ła po­ma­gać mu wstąpić na tę ście­żkę. Nie chcia­ła go też jed­nak de­ner­wo­wać, choć nie mo­gła so­bie wy­obra­zić, co mia­ła­by po­cząć z dwu­dzie­sto­ma pi­ęcio­ma ty­si­ąca­mi fun­tów. Była to za­wrot­na suma, choć ni­cze­go wi­ęcej nie mia­ła. Dzi­ęki niej sta­ła­by się mniej za­le­żna od bra­ta, gdy­by nie da­wał jej dość na utrzy­ma­nie. Oj­ciec chro­nił ją tym hoj­nym da­rem. – Dzi­ęku­ję ci, tato – wy­jąka­ła więc tyl­ko, po czym po­chy­li­ła się nad nim i po­ca­ło­wa­ła, a on za­mknął oczy. Po jej po­licz­kach spły­wa­ły łzy.

– Prze­śpię się te­raz – oświad­czył ci­cho i chwi­lę pó­źniej za­snął.

An­géli­que sie­dzia­ła u jego boku wpa­trzo­na w ogień, z sa­kiew­ką na ko­la­nach. To było ta­kie ty­po­we dla jej ojca, któ­ry my­ślał o wszyst­kim i ro­bił dla niej, co w jego mocy. Gdy­by stał się te­raz sta­ry, sła­by lub nie­do­łężny, mia­ła dość, by żyć wy­god­nie, je­śli nie wy­staw­nie przez wie­le lat. Gdy jed­nak pa­trzy­ła na ojca, pra­gnęła tyl­ko jed­ne­go – by to on żył jesz­cze bar­dzo, bar­dzo dłu­go. Zna­czy­ło to dla niej wi­ęcej niż wszyst­ko, co mó­głby jej po­da­ro­wać. Jej oj­ciec był hoj­nym, ko­cha­jącym czło­wie­kiem.

Prze­czy­ta­ła jego list, któ­ry po­twier­dził wszyst­ko, co jej po­wie­dział na te­mat pie­ni­ędzy. Za­strze­gł w nim rów­nież, że będzie mo­gła za­trzy­mać całą bi­żu­te­rię, któ­rą ku­pił dla jej mat­ki w krót­kim okre­sie ich ma­łże­ństwa. Wie­dzia­ła, że na ży­cze­nie Tri­sta­na będzie mu­sia­ła zwró­cić wszyst­kie ro­dzin­ne klej­no­ty, któ­re oj­ciec jej po­da­ro­wał, lecz jego pi­ęk­ne po­dar­ki dla dru­giej żony mo­gła za­trzy­mać. Nic wi­ęcej nie mógł dla niej te­raz zro­bić, tyl­ko mo­dlić się, by Tri­stan był dla niej do­bry i by re­spek­to­wał jej pra­wa jako swo­jej sio­stry zgod­nie z ży­cze­niem Phil­li­pa. An­géli­que nie mia­ła wąt­pli­wo­ści, że Tri­stan tak wła­śnie po­stąpi po­mi­mo swo­jej nie­chęci do jej mat­ki. Bądź co bądź byli ro­dzi­ną, a on mu­siał usza­no­wać ży­cze­nia ojca. Była tego pew­na.

Tej nocy spa­ła przy łó­żku ojca. List i sa­kiew­kę scho­wa­ła w głębo­kiej kie­sze­ni spód­ni­cy. Nie chcia­ła go zo­sta­wiać, by za­nie­ść te rze­czy do swo­je­go po­ko­ju – przy niej pie­ni­ądze były bez­piecz­ne. Za­pa­dła w głębo­ki sen zwi­ni­ęta w kłębek w fo­te­lu. Obec­no­ść ojca sta­no­wi­ła dla niej po­cie­chę, po­dob­nie obec­no­ść cór­ki dla nie­go.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: