- W empik go
Księżniczka Południa - ebook
Księżniczka Południa - ebook
Księżniczka Południa
Katarzyna Saska
Angelica jest wziętą prawniczką z Nowego Jorku. Oprócz rozgrywania w ostry sposób spraw na sali sądowej lubi również ostry seks bez zobowiązań. Latami ukrywała bujną przeszłość, która przypomniała o sobie w najgorszym momencie. Kiedy jako nastolatka spotkała Victorię, kobieta zaopiekowała się nią, ale i wciągnęła dziewczynę w biznes narkotykowy. Po kilku latach ich drogi się rozeszły, a Angelica zmieniła tożsamość, żeby zacząć nowe życie.
Adriano, słynny piłkarz hiszpańskiego pochodzenia, przez przypadek trafia na przyjęcie urodzinowe Angeliki. Rodzi się między nimi pożądanie. Chętnie podejmują grę, ale co jeśli nie ma w niej przypadku i wszystko zostało ukartowane, a oni stali się marionetkami w rękach bezwzględnej kobiety, która nie cofnie się przed niczym, by zemścić się na swoich wrogach?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8343-026-3 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Znów się rozpadało,_ pomyślałam, otwierając parasol. Oprócz gwaru nowojorskich ulic dało się słyszeć stukot moich wysokich szpilek, które zalewał deszcz. Weszłam do pobliskiej piekarni, w której jak zwykle czekał na mnie duży pakunek. Wychodząc, z radością zauważyłam, że to ostatnie krople, które spadały z nieba, i zza gęstych, szarych chmur wychodzi słońce. Obok mnie pojawiła się dziewczynka ubrana w za duże żółte palto.
– Trzymaj – oddałam jej białą papierową torbę wypchaną po brzegi bajglami, pączkami i świeżym pieczywem. Jej lekko umorusana buzia się rozpogodziła.
– Dziękuję, pani Lotray.
– No już, uciekaj, póki nie pada.
Dziewczynka czmychnęła, a ja minęłam dwie przecznice i weszłam do kancelarii The Archer & Hart po drugiej stronie ulicy. W drodze do biura spojrzałam na kuchnię, w której stał wazon z kwiatami. Zmroziło mnie na ich widok. Przekroczyłam próg mojego gabinetu i podeszłam do okna, obserwując miasto z góry. Oglądając drapacze chmur z tak bliska, zawsze miałam dziwne poczucie snu na jawie. Nie potrafiłam czasem uwierzyć, że po tym wszystkim, co przeszłam, dotarłam właśnie tutaj. Na sam szczyt. Niejeden raz ubrudziłam się w trakcie tej wspinaczki. Niejeden raz obok błota znalazła się też krew. Jednak ani po jednym, ani po drugim nie ma już śladu. Mój życiorys jest czysty jak łza. Bez skazy, dokładnie tak jak ubrania od Chanel. Moja ulubiona. Coco zawsze była moją inspiracją, tak jak ona zaprojektowałam sobie swój świat. Z gruzów zbudowałam zamek. Z kamieni rzucanych mi w twarz – fortecę, którą ktoś z mojej przeszłości pragnie zburzyć. Nie od razu. Powoli. Jak szczur. Wygryza kawałek po kawałku. Kąsa, myśląc, że się przestraszę. Nie dam się obudzić. Nie dam się wyrwać z tego pięknego snu. Nikt mi nie odbierze tego, na co tak ciężko pracowałam.
Odwróciłam się na dźwięk niskiego głosu. Mój nowy asystent. Młody, inteligentny, a co najważniejsze, dobrze zbudowany i przystojny. Jego ponętne, wyrzeźbione ciało doskonale się prezentowało w opiętej, białej koszuli od Armaniego. Koszuli, którą mu wybrałam i kupiłam. Usiadłam w swoim fotelu i zmysłowym ruchem ręki nakazałam mu podejść bliżej.
Światło zachodzącego słońca odbiło się w platynowej bransolecie na moim nadgarstku i rozświetliło jego oczy. Gdy stanął naprzeciwko mnie, obserwował, jak leniwie, niby od niechcenia, rozchylam nogi. Przyłożyłam palec wskazujący do lekko rozwartych ust, oblizałam go i zjechałam powolnym ruchem po szyi, piersiach i brzuchu, by zanurzyć go w majtkach. Patrzyłam asystentowi prosto w oczy, przełknął nerwowo ślinę i dalej obserwował, co robię. Odłożył dokumenty, które mi przyniósł, i podszedł bliżej. Pochylił się nade mną, złapał za podłokietniki fotela i przysunął go do siebie. Przez cały czas wpatrywał się w moje pełne pożądania, rozszerzające się źrenice. Na myśl o tym, co się zaraz stanie, wzrastała temperatura mego ciała, oddychałam coraz szybciej. Rozchyliłam wargi. W napięciu czekałam na jego ruch. Zaczął delikatnie masować wnętrze moich ud, zbliżając się do już lekko wilgotnej cipki. Drażnił się ze mną. Gdy był dostatecznie blisko, cofał dłoń. Przygryzałam wtedy wargę ze zniecierpliwienia i podniecenia. Robił tak parę razy, aż w końcu odchylił moje majteczki i powoli włożył we mnie palec. Mój oddech jeszcze bardziej się pogłębił, gdy masował mnie od środka, a kciukiem pieścił mnie na zewnątrz. Pojękiwałam, bo chciałam więcej. Chwycił mnie mocniej, podciągnął wyżej czerwoną spódniczkę i klęknął. Czułam, jakby ogień rozpalał mnie między nogami. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, a on zanurzył swoją pomiędzy moje uda. Jego język wędrował delikatnie po mojej szparce. Powoli, nie spieszył się, tak jak lubię, aby po chwili zwiększyć tempo. Włożył drugi palec. Wsuwał go i wysuwał z mokrej szparki, jednocześnie wylizując mnie na zewnątrz. Świdrował językiem nabrzmiałą łechtaczkę, doprowadzając mnie do szaleństwa. Było mi tak dobrze, czułam rozkosz w każdym zakamarku ciała.
– Nie przestawaj – wzdychałam, chwytając go za włosy.
Wciskałam go sobie jeszcze mocniej między nogi i zaczęłam jeździć cipką po jego twarzy. Unosiłam się delikatnie w górę i w dół, jęcząc coraz głośniej. Zarzuciłam nogę na jego bark, wbijając mu w ramię długi, cienki obcas szpilki od Prady. Wydał z siebie pomruk zadowolenia. Zsunęłam but z drugiej stopy i bosą nogą dotykałam jego krocza. Czułam, jaki jest podniecony, i w końcu mu na to pozwoliłam. Miałam na niego taką ochotę! Chciałam, żeby mnie wziął na tym fotelu, ale nie wiedziałam, czy tyle wytrzymam. _Zaraz dojdę_, pomyślałam. Gdy zassał swoimi ustami moją łechtaczkę, przygryzając ją delikatnie, byłam bliska ekstazy. Znów zamknęłam oczy i jęknęłam jeszcze głośniej:
– O tak, nie przestawaj, kochanie.
Nagle coś wyrwało mnie z tego błogiego uniesienia.
– Angelico?
Odwróciłam się od okna i zobaczyłam mojego asystenta, który przez cały czas czekał na odpowiedź.
– Skończyłem raport, o który prosiłaś. Czy jest jeszcze coś, co mogę dla ciebie zrobić?
– To wszystko, Dominicu. Możesz iść. Dziękuję.
Zatrzymał się w drzwiach, a ja patrzyłam na jego jędrne pośladki i nie mogłam oderwać od nich wzroku. Odwrócił się gwałtownie, prawie przyłapując mnie na patrzeniu.
– Zapomniałbym, umówiłem kucharzy na jutro, tak jak prosiłaś. Będą u ciebie po południu, żeby wszystko przygotować. Zostaw mi klucze, to ich wpuszczę.
– Dobrze, dziękuję – odpowiedziałam, siadając przy biurku i przeglądając raporty.
– Jak się czujesz? – usłyszałam, podniosłam na chwilę wzrok i zobaczyłam, że on wciąż stoi w moim gabinecie.
– Dobrze, dlaczego pytasz?
– W końcu to twoje trzydzieste urodziny.
– To tylko liczba, nic szczególnego się nie zmienia, wczoraj byłam taka jak dziś i dziś jestem taka, jaka będę jutro – odpowiedziałam z nosem w papierach.
– A! – krzyknął dziwnie podekscytowany – przyszedł kolejny czerwony tulipan. To już dwudziesty dziewiąty.
Uniosłam głowę i wbiłam w niego mroczne spojrzenie, jakie wywoływały we mnie kwiaty, a zwłaszcza czerwone tulipany. Przeszedł mnie dreszcz. Nienawidziłam tych gierek. Domyślałam się, do czego zmierzają i co mogą odkryć. Pogrzebałam przeszłość dostatecznie głęboko i nie zamierzałam jej wywlekać, ale najwyraźniej komuś bardzo na tym zależało.
– Wyrzuć je – zażądałam.
– Ale… nie jesteś ciekawa, kto je wysyła? – dopytywał jak nigdy, odkrywając swoje dotąd niezauważalne dla mnie wścibstwo – żaden nie miał bilecika.
– Nie – odpowiedziałam krótko.
Wyszedł, a ja wyciągnęłam z torebki Birkin balsam Kylie Skin i wcierałam go w delikatnie muśnięte słońcem, obolałe łydki, podziwiając jednocześnie nieskazitelny manikiur, który robiłam co tydzień. Zawsze w tym samym gabinecie. Zawsze o tej samej porze. Takie były zasady. Gdybym się tam nie zjawiła, tak jak codziennie rano po bajgle, nie byłoby po co dalej grać. A każda gra musi mieć zasady. Każdy gracz powinien przestrzegać przynajmniej kilku. Szczególnie jeśli jest ktoś, kto cię obserwuje. Bacznie się przygląda, jaki będzie twój kolejny ruch. Wtedy trudniej jest oszukiwać, a przecież pokusa bywa duża. Zwłaszcza jeśli chodzi o nagrodę, jaka na nas czeka, lub… zemstę.
Moje zasady w pracy były proste: mogłam patrzeć na swojego asystenta, ale nie dotykać go. Jednak od tego patrzenia wzrastał mój apetyt. Skoro nie mogłam poczęstować się w biurze, musiałam zjeść coś na mieście.
Po powrocie do domu przebrałam się w wystrzałową kieckę i nie założyłam bielizny. Sięgnęłam do szkatułki po kolczyki od Tiffany’ego i łańcuszek z tej samej najnowszej kolekcji. Przejechałam dłonią po dekolcie. W odbiciu w lustrze przyglądałam się, jak moje palce dotykają biżuterii. Nagle zobaczyłam, jak czyjaś masywna dłoń zaciska się na moim gardle. Wzdrygnęłam się przerażona. Musiałam mrugnąć, żeby uświadomić sobie, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Dlaczego oszukiwałam samą siebie? To nie była fantazja, to było wspomnienie. Bolesne… wciąż prześladowało mnie w snach. Nałożyłam na usta czerwoną szminkę. Zaczesałam platynowe włosy do tyłu i jeszcze raz ścisnęłam wisiorek tak mocno, że poczułam, jak paznokcie wbijają mi się we wnętrze dłoni. To był mój talizman. Wszystko, co drogie i świecące, miało mnie chronić. Miało ukryć kogoś, kim byłam. Dawno temu, w innym życiu. Zmiana wyglądu to nie wszystko. Włosy można zafarbować lub ściąć, można stosować mocny makijaż albo nie malować się wcale i kryć twarz za wielkimi okularami. To jednak na niewiele się zda. By stać się Angelicą Lotray, musiałam nauczyć się nią być. Począwszy od akcentu, przez sposób poruszania się po spojrzenie. Miałam dobrą nauczycielkę. Dzięki dawnej mentorce do perfekcji opanowałam mrożące spojrzenie. Moje oczy traciły ten wyraz, dopiero gdy byłam z jakimś mężczyzną, dlatego lubiłam pieprzyć się od tyłu. Nie chciałam, by faceci widzieli w nich pożądanie, żar namiętności. Nie chciałam, żeby mogli mnie zobaczyć bez maski, za którą kryłam się od tylu lat.
Weszłam do klubu Daylight, usiadłam jak zwykle przy barze i zamówiłam coś do picia. Rozejrzałam się i zatrzymałam wzrok na wysokim, bardzo męskim brunecie. Gdy się do mnie przysiadł, od razu zauważyłam, że mu stanął. Miał sporego, na samą myśl wzrosło mi tętno. Wyszliśmy, żeby jechać do niego, ale byłam zbyt napalona, by wytrzymać taki kawał drogi, więc wciągnęłam go w pobliską uliczkę. Rozchyliłam mu marynarkę i rozpięłam koszulę. Włożyłam pod nią dłonie i przesunęłam nimi po twardych mięśniach jego klatki piersiowej. Wsunął mi język w usta i przygryzł delikatnie moją wargę. Wplótł palce w moje włosy i docisnął mnie do ściany. Przechylił moją głowę i całował po szyi, aż przeszły mnie ciarki, a cipka zaczęła robić się wilgotna. Pragnęłam go tak bardzo. Chciałam, żeby wszedł we mnie natychmiast i uwolnił to napięcie, które we mnie buzowało przez cały dzień. Nie zrobił tego od razu. Najpierw wsunął ręce pod moją sukienkę w poszukiwaniu sterczących, stwardniałych sutków, które z początku delikatnie masował, by za chwilę drażnić, ściskając palcami coraz mocniej. Obnażył jedną pierś, chwycił w obie dłonie i zaczął ssać ustami i pieścić ciepłym, wilgotnym językiem. Oplotłam go nogą, przyciągając do siebie bliżej, i zaczęłam się o niego ocierać. On ruszył językiem w górę, znów zajmując się moją szyją. Moje ręce wędrowały po jego plecach, kierując się w dół, do napiętych pośladków. Przycisnął mnie mocno do siebie, napierając swoją erekcją na moją małą. Jedną ręką chwycił mnie za gardło, a drugą łapczywie masował mój tyłek, przysuwając mnie jeszcze bliżej, i ocierając się o mnie nachalniej i gwałtowniej. Chciałam, żeby już mnie przeleciał. _Nie wytrzymam dłużej_, myślałam. Czułam podniecenie rozchodzące się po podbrzuszu, rosło we mnie pragnienie, aby jak najszybciej we mnie wszedł.
On, odgadując moje myśli, jednym ruchem podniósł mi sukienkę, a ze swoich spodni wypuścił nabrzmiałego kutasa. Był imponujący, na jego widok przeszły mnie dreszcze. Zbliżyłam twarz do jego twarzy, włożyłam mu język w usta, całując gwałtownie i zachłannie. Moja dłoń powędrowała w stronę wypuszczonego na wolność sterczącego penisa. Delikatnie go masowałam, po czym objęłam cały i poruszałam ręką w górę i w dół, co sprawiło, że on zaczął mi jęczeć w usta:
– Chodź tu do mnie – dyszał i odwrócił mnie do siebie tyłem.
Wypięłam pupę w jego stronę, nie mogąc się doczekać, kiedy zanurzy we mnie swojego twardego jak skała kutasa. Gdy poczułam jego koronę na moich zwilżonych wargach, wypięłam się jeszcze bardziej. Wszedł we mnie. Moja błogość zwiększała się, gdy wchodził coraz głębiej.
– Och – pojękiwałam. Rozejrzałam się wokół. Z oddali dochodził hałas ulicy. Co jakiś czas przejeżdżała taksówka, otwierały się i zatrzaskiwały drzwi. Słyszałam głosy rozbawionych, podpitych osób. Sama myśl, że ktoś mógłby nas teraz zobaczyć, była kurewsko podniecająca.
Gdy zaczął się we mnie poruszać, nie mogłam się powstrzymać i jęczałam jeszcze głośniej.
– Dobrze ci? – pytał, dysząc.
– Tak – ledwo wypowiedziałam.
Zanurzył swoją dłoń między moje uda i pieprząc mnie, drażnił łechtaczkę, która była już cała mokra. Wysunął rękę i włożył mi palec do ust.
– Poczuj, jak smakujesz, gdy masz mnie w sobie – mówił, a ja jęczałam z pełnymi ustami.
Z każdym jego pchnięciem coraz nachalniej ssałam jego palec, a moja cipka zaciskała się na jego penisie, rozkoszując się każdą jego nabrzmiałą żyłą.
– Pieprz mnie – prosiłam – wypieprz mnie całą.
Pochyliłam się do przodu, a on mnie dźgał coraz szybciej i mocniej. Co jakiś czas wymierzał mi klapsa w pupę, co sprawiało, że nie mogłam nad sobą zapanować. Oparłam się dłońmi o mur budynku i zaciskając je, zdzierałam paznokcie o beton. Wypięłam się jeszcze bardziej, aby mógł jeszcze głębiej we mnie wejść.
Złapał mnie masywną dłonią za włosy, przyciągając do siebie, drugą chwycił moją twarz, całując namiętnie i agresywnie zarazem. Cała płonęłam, gdy widziałam, jak jego źrenice powiększają się z pożądania. Włożyłam sobie rękę między nogi i złapałam go za jądra, masując je delikatnie. Zaczął prosić:
– Mała, nie rób tak, bo zaraz dojdę.
Nie przestałam. Coraz większa fala gorąca rozchodziła się w moim wnętrzu, byłam na krawędzi orgazmu. Ścisnęłam uda, on pchał mnie mocniej. Jeszcze dwa ruchy, jeszcze tylko chwila.
– O tak! – krzyknęłam. – O tak! Nie przestawaj! O kurwa! – ledwo dokończyłam zdanie, bo spazmy orgazmu przechodzące przez moje ciało zawładnęły każdym jego mięśniem.
– Ja pierdolę! – dyszał, zaciskając zęby.
Było mi tak dobrze, że mogłabym umrzeć w tamtym momencie. Moja cipka zaciskała się na jego pulsującym penisie, który wciąż w niej tkwił. Przyciągnął moją twarz do swojej i pocałował mnie. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, oddychając ciężko jak po jakimś maratonie. W końcu odsunęłam się, opuściłam sukienkę, a on zapiął spodnie, spojrzał na mnie niepewnie i powiedział:
– Długo nie dzwoniłaś, myślałem, że już o mnie zapomniałaś.
– Miałam dużo pracy – odpowiedziałam wymijająco.
– To może pójdziemy jeszcze na drinka? Pogadać?
– Nie mogę, skarbie, jutro rano mam ważne spotkanie, chyba że – zawahałam się – chyba że masz coś dla mnie – prześwietliłam go wzrokiem.
– Nie, mała – przyciągnął mnie i zaczął masować po pupie – to nie takie proste.
– Jesteś prokuratorem generalnym, na pewno coś wiesz.
– Tym razem to nie wyszukiwanie brudów w kartotekach policyjnych dla twoich bogatych klientów.
– John, znajdź mi to, czego szukam – chwyciłam jego twarz w dłonie i wsunęłam język w usta. Odsunęłam się i, patrząc mu w oczy, dodałam:
– Dowiedz się, jak Victoria mnie odnalazła i czego chce.ADRIANO ALVARO MARTINEZ
Powiew wiatru zbudził mnie z głębokiego snu. Ból głowy, który poczułem, nie należał do tych, które można by zaliczyć do znośnych. Wszystko zaczynało mi się wymykać z rąk. Kontrolę straciłem już dawno. Nawet nie byłem pewny, w którym apartamencie się znajduję. A może jesteśmy w moim domu nad morzem? Bryza, która wpadała przez otwarte okno, naprowadzała mnie na lekko zatarte wspomnienia drogi, którą pokonaliśmy, by się tu znaleźć.
Skrzypnęło łóżko. Chyba się przebudziła. Nie pamiętałem jej imienia, może nie zapytałem, a może podała jakieś lipne. One często tak robią. Większość z nich prowadzi w ciągu dnia „normalne” życie, tak przynajmniej twierdzi Victoria. Jak zwykle zapłaciłem jej z góry. Dziewczyny nigdy nie dostawały ode mnie pieniędzy, chyba że w formie napiwku albo jakiejś ekstrakiecki, i najczęściej te jednorazowe wypadały z mojego pokoju nad ranem. Te, które służyły mi również do towarzystwa, wynajmowałem na dłużej. Z escort girl od Victorii mogłem się pokazać publicznie bez obawy, że paparazzi zrobią nam wspólne zdjęcie, a nagłówki w brukowcach, zamiast krzyczeć: _Alvaro Martinez w towarzystwie luksusowej prostytutk_i, napiszą o tajemniczej piękności. Muszę zachowywać pozory. Większość znanych piłkarzy i tak jest brana za dziwkarzy, a ja nie potrzebuję takiej łatki. Potraciłbym najlepsze kontrakty. Victoria zawsze mi powtarzała, że najważniejsza jest sympatia kibiców. Muszą mnie kochać, a świat będzie mój, nawet gdy skończę z piłką. Niestety, ludzie szybko się zakochują i tak samo szybko mogą znienawidzić. Dlatego należy się pilnować na każdym kroku. Gdybym nie spotkał Victorii, nigdy bym nie osiągnął tego, co mam. Była jak pieprzona dobra wróżka, która zjawiła się znikąd i z nastoletniego rozrabiaki tłukącego się po barach, lubiącego wypić i przyćpać zrobiła odnoszącego sukcesy sportowca.
Skończyłem dwadzieścia pięć lat i byłem obrzydliwie bogaty, nie miałem co robić z hajsem. Najdroższe zegarki zajmowały tyle miejsca w szafie co sportowe auta w moim garażu. Mimo to nie ułożyłem sobie jeszcze życia. Nie byłem głupi, wiedziałem, po co kobiety ustawiały się do mnie w kolejce. Udawały miłość, aby poprawić swój status materialny, dlatego wolałem prostytutki. One przynajmniej były szczere. Najważniejszą kobietą w moim życiu i tak od zawsze była Natalia. Moja młodsza siostra. Pchałem w nią tyle funtów, ile mogłem. Chciałem, żeby miała inne, lepsze życie. Zbyt długo cierpieliśmy biedę. Straciliśmy rodziców tak wcześnie. W domach dziecka nikt nas nie rozpieszczał, o wszystko musiałem walczyć sam, dla siebie i dla niej. Chcę jej dać to, co najlepsze, studia w Stanach i podróże po Hiszpanii, do której z wiadomych względów ciągnie nas oboje. Tam się urodziłem, pamiętam sporo z tamtych czasów, gdy mieszkałem razem z rodzicami nad morzem. Spojrzałem przez okno na horyzont. Angielskie plaże to nie to samo…
Dziewczyna wstała, leniwie się przeciągając. Przysunęła się do mnie, ale nie miałem już ochoty na seks. Nie wiem, kiedy zaczął mnie nudzić. Zresztą jak wszystko. Z każdym dniem czułem coraz mniej, jakbym zaczął powoli obumierać. Jeszcze parę lat temu byłem jak młody bóg, prawie uwierzyłem, że potrafię latać. Nagle mogłem wszystko mieć, kupić, załatwić. Każdy mi nadskakiwał, stałem się kimś. A teraz? Jestem tak znudzony tym fałszem naokoło mnie, że wszyscy właściwie mogliby wyparować i nie poczułbym żadnej różnicy.
– Chcesz? – zapytała z leniwym uśmiechem.
Biały proszek rozsypany na niewielkim lusterku z zawrotną prędkością trafił do jej zgrabnie skorygowanego nosa. Nie wiem, jak to się stało, ale cały się zagotowałem. Gdy podsunęła mi drugą kreskę, wreszcie coś poczułem – złość. Dużo złości.
Wytrąciłem jej lusterko z dłoni. Przestraszyła się. Odskoczyła na bezpieczną odległość, a jej ramiona unosiły się szybko. Starała się zapanować nad oddechem, ale nie była w stanie. Gdy podszedłem do niej dostatecznie blisko i złapałem ją za nadgarstki, pisnęła. Nie wiem, dlaczego właśnie wtedy mi stanął. Odwróciłem ją do siebie plecami i oparłem o ścianę. Chwyciłem za szyję i jednym ruchem wsunąłem w nią swojego nabrzmiałego kutasa. Nie potrafię powiedzieć, co bardziej mnie nakręcało: jej strach czy zagubienie. W jej oczach dojrzałem zbyt wiele i wyzwalało to we mnie coraz większą ekscytację. Nie obchodziła mnie przecież, a jednak wiedziałem, że potrzebuje pomocy. Mógłbym ją uratować, tak jak kiedyś ktoś uratował mnie. Nie! Nie zbawisz zwykłej dziwki i narkomanki, bo nią właśnie była. I gdy tak znowu o niej pomyślałem, miałem ochotę ją zerżnąć na wszystkie sposoby. Nie zastanawiałem się, czy jej dobrze. Jęczała, więc zakładałem, że tak. Może udawała? Z kobietami nigdy nie ma się tej pewności i nie ma znaczenia, czy takiej płacisz, czy nie. Zawsze mogą ściemniać, pieprzone aktorki.
– Uklęknij – wysapałem jej do ucha – chcę dojść w twoich ustach.
Zrobiła to. Osunęła się zmysłowo po ścianie, patrząc mi głęboko w oczy. Lubiła to albo tak świetnie odgrywała swoją rolę. Nie robiło mi to różnicy. Jedyne, co się liczyło, to jej miękkie, powiększone usta oplatające mój penis. Ciepły, wilgotny język przesuwający się po nim w przód i w tył. Zaczęła zmysłowo, delikatnie. Gdy przyspieszyła, jaja mi podskoczyły do góry, zaczęła je całować i pieścić. Nie miałem ochoty na takie drażniące zabawy, więc wepchnąłem jej go z powrotem do gardła i zacząłem się poruszać coraz szybciej i szybciej. Nie dawałem jej czasu na złapanie oddechu. Dociskałem jej głowę do samego końca.
– O tak, dziwko, lubisz to, prawda?
Wyjęczała coś, aż cały zadrżałem. Poczułem przyjemny skurcz, który rozszedł się po moim ciele. Satysfakcję sprawiał mi widok spermy spływającej po jej policzku. Wsunąłem się w nią jeszcze na chwilę, by oblizała mnie do końca.
Gdy miałem dosyć, odsunąłem się, wytarłem kutasa w pościel i ruszyłem do łazienki.
Słyszałem, jak zbiera swoje rzeczy. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. W lustrze widziałem jej zaniepokojoną twarz. Zrobiło mi się jej żal. Odwróciłem się nieco w jej stronę, starając się na nią nie patrzeć, i powiedziałem:
– To zostanie między nami.
– Dziękuję – jęknęła, podchodząc do mnie i pogłaskała mnie po ramieniu.
Złapałem ją gwałtownie za rękę, którą mnie dotykała. Wbiłem w nią wściekły wzrok.
– Odstaw dragi, zarób, ile potrzebujesz, i wypierdalaj jak najdalej! Chcesz dawać dupy i obciągać do emerytury?
Miała łzy w oczach. Nie wiem, czy z bólu, czy przez moje słowa.
– Jesteś jeszcze ładna, to możesz zarobić na takich jak ja, ale za kilka lat zostaną ci do obciągania zwiędłe kutasy za marne pieniądze. Zamiast ekskluzywnych apartamentów – tanie motele, a kokę zamienisz na metę albo herę!
– Nie… ja nie…
Rzadko to robię. Nie wiem, dlaczego jebnąłem jej takie kazanie. Chwilę temu kazałem jej przed sobą klękać, a teraz? Pomyślałem o siostrze i ona też mogła przed kimś klękać. Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl, że ktoś mógłby tak potraktować Natalię.
– Powiem Victorii jedno słowo i skończysz na ulicy, wiesz o tym?
Kiwnęła głową.
– A więc wyciągnij cały towar, jaki masz przy sobie, zostaw go na nocnej szafce i zabieraj się stąd. Za pięć minut ktoś cię odwiezie, dokąd będziesz chciała.
Wybiegła z sypialni w samej bieliźnie, nie oglądając się za siebie.
Usiadłem na łóżku i wpatrując się w kokainę, którą zostawiła, chwyciłem się za głowę. Raz, dwa, trzy. Głęboki wdech i wydech. Podskoczyłem jak oparzony, wziąłem zwinięte sreberko i wrzuciłem je prosto do kibla. _Dobrze zrobiłeś_ – podpowiadał wewnętrzny głos. Nie wszystkich da się uratować, ale może czasem kogoś się uda… Wmawiałem sobie, że przemówiłem jej do rozsądku. Tak mało uczuć znajdowało się w moim sercu, ale ta jedna myśl sprawiała, że czułem się bardziej żywy niż zazwyczaj. Czas się ogarnąć. Wrócić do miasta. Pójść na trening. Zapomnieć o dziwkach i ich problemach, o swoich problemach. Lepiej będzie, jak zacznę wyżywać się na piłce niż na czyichś ustach. Spojrzałem w lustro i poczułem się jak palant. Muszę przestać to robić. Obmyłem twarz zimną wodą i wytarłem się ręcznikiem za pięć stów. Skąd wzięła się na nim krew? Wyrzuciłem go do śmieci i jeszcze raz spojrzałem w lustro. Czerwona stróżka wypływała mi z nosa. Co jest, do cholery? Wytarłem się ręką, nie było na niej śladu krwi. Spojrzałem jeszcze raz w lustro i nic. To cholerne wspomnienie dawnych czasów nieraz powracało niespodziewanie, by zamącić mi w głowie.
Moją uwagę odwrócił dźwięk telefonu. Poszedłem odebrać. Natalia. Uśmiechnąłem się. Zawsze rozmawialiśmy po hiszpańsku. Mówiła ze słodkim brytyjskim akcentem. Nie potrafiłem jej tego oduczyć. Może gdyby rodzice żyli, byłoby więcej okazji do rozmów w naszym ojczystym języku i nie miałaby z tym problemu. Najważniejsze, że podobnie jak ja uwielbiała hiszpański. Zawsze marzyliśmy, by wrócić do kraju na stałe, dlatego czekam, aż mnie wykupią do Realu Madryt. Wyjechałbym bez wahania. Granie w tutejszym błocie dało mi więcej umiejętności niż na suchym trawniku. _À propos_ deszczu, znów się rozpadało i właśnie sobie uświadomiłem, że gdy wczoraj tutaj zajechaliśmy, nie postawiłem dachu w porsche. Kurwa!ADRIANO
W szatni było zawsze głośno. Kumple z drużyny przechwalali się swoimi podbojami, sportowymi furami i grubymi czekami. Parę lat temu słuchałem tych opowieści zajarany jak pochodnia, by wreszcie móc samemu w nich uczestniczyć. Dorobiłem się opinii, o jakiej marzył każdy małolat. Najpierw zacząłem od nabijania na licznik kobiet. Tak było najłatwiej. Starsi zabierali mnie na wszystkie imprezy i wystarczyło, że się z nimi pojawiłem, a wszystkie laski chciały zajrzeć mi w spodnie. Potem pierwsza gruba pęga i drogie auto. Najważniejsze były dla mnie gole na boisku i szmal, reszta to tylko popisówy przed ludźmi, żeby mieli o czym gadać i czego zazdrościć. W końcu przestało mi się chcieć tym wszystkim przechwalać, a słuchanie innych też nie było już takie podkręcające. Gdy przyjaciel zaproponował mi pewnego dnia kolejną imprezę, myślałem o tym, jak się wymigać. Miałem dosyć. Nikogo ciekawego i tak nie mogłem już spotkać. Poznałem już wszystkich, których chciałem poznać, a tych, którzy marzyli o tym, by się do mnie zbliżyć, miałem gdzieś. Kontrakt mi się kończył, a moje marzenia o graniu w ojczystej drużynie wydawały się z każdym dniem oddalać. Musiałem się od tego odciąć, zresetować i oczyścić głowę. Gdy jednak usłyszałem o tej imprezie w Nowym Jorku, od razu zleciłem zabukowanie biletów. Chciałem zniknąć. Uspokoić zmysły i zobaczyć siostrę. Gdybym wtedy wiedział, kogo spotkam i co się dalej wydarzy, pewnie nigdy bym nie poleciał. Jednak przeznaczenia nie da się oszukać. Los zawsze znajdzie sposób, żeby spełniło się to, co jest nam pisane.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki