- W empik go
Księżycowa Panna - ebook
Księżycowa Panna - ebook
Opowiadanie o królu Darlyku, który wraz z postępującym wiekiem traci kolejne bliskie mu osoby. Władca krytycznym okiem przygląda się poczynaniom swojego syna Garricka. W młodym, używającym beztrosko życia królewiczu nie widzi dobrego materiału na przyszłego przywódcę swojego kraju. Postanawia temu zaradzić i brutalnymi metodami zmusza go do stabilizacji. Te działania obracają się jednak przeciwko niemu.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-267-7139-8 |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Garrick oparł się o drzewo. W głowie mu wirowało, żołądek skręcały mdłości. Nie miał siły na następny krok, osunął się więc pomiędzy rosnące gęsto paprocie. Nie czuł zapachu przypalającego się na rożnie mięsa, nie słyszał pokrzykiwań ani śpiewanych ochrypłymi głosami wulgarnych przyśpiewek. Stracił świadomość.
Kiedy otworzył oczy, wokół panowały ciemności. Korzeń uwierał go w plecy, tuż przy uchu irytująco poskrzypywała gałąź. Podniósł się chwiejnie, czepiając obrośniętego mchem pnia i jęknął. Skronie łomotały potwornym bólem, obrzmiały język utrudniał oddychanie, osłabłe członki zdawały się nie należeć do ciała. Otumaniony i słaby powlókł się w mrok.
Przedzierał się przez krzaki, potykał, chwilami pełzł na czworakach, wstawał i znowu szedł. Umęczony, opływający potem, z krwią rozmazaną na twarzy wsparł się o kolejne drzewo i bezmyślnie zapatrzył na połyskującą w świetle księżyca taflę jeziora. Ogarnęła go nagle przemożna chęć zanurzenia się w chłodnej wodzie. Ześliznął się po piaszczystej skarpie i, nie zważając na chlupoczące pod stopami błoto, poszedł wzdłuż linii rosnącego gęsto tataraku. Przystanął, kiedy natrafił na małą zatoczkę i zaczął mocować się z ciężkim pasem, który okalał mu biodra. Czuł, że powinien go zdjąć, szarpał się więc z opornymi sprzączkami i mamrotał pod nosem przekleństwa. Nie słyszał cichego plusku ani cienkiego kobiecego głosu. Dopiero, kiedy pas z brzękiem opadł na piach, podniósł zamglony wzrok i ujrzał nagą kobiecą postać otuloną mokrymi strąkami włosów.
– Jaka piękna... – wymamrotał, wchodząc do jeziora.
Kobieta drgnęła przestraszona i zanurzyła się po szyję, by skryć nagość.
Garrick brnął przez płyciznę z wyciągniętymi rękami. Chciał dotknąć wodnej panny, upewnić się, że nie majaczy, ale potknął się i runął jak długi. Woda zalała mu oczy, wdarła się do gardła, dłonie ślizgały się po wodorostach, nie znajdując oparcia...
* * *
– Jesteś, książę!
– Garrick zapragnął kąpieli, jeno zapomniał zdjąć ubranie...
– Pół dnia cię szukamy, a ty wywczasów nad Srebrzanką zażywasz!
Garrick z trudem otworzył oczy i zakrył je natychmiast. Słońce świeciło mu prosto w twarz. Przyjął podaną dłoń i wstał. W głowie ciągle mu szumiało, wilgotne ubranie kleiło się do ciała, a nasiąkłe wodą buty przypominały bezkształtne chłopskie łapcie. Odgarnął opadające na twarz włosy i palcami natrafił na oślizły wodorost. Wstrząsnął nim dreszcz. Gardło go paliło, a ślina miała obrzydliwy smak mułu. Ktoś litościwie podsunął mu bukłak z wodą, więc przepłukał usta i charknął pod nogi.
– Wracajmy – wychrypiał.
Schylił się po leżący na ziemi pas i dostrzegł odciśnięty na piasku ślad małej stopy.
* * *
Darlyk obserwował z okna powrót synowskiej kompani. Widział przekrwione oczy, niechlujnie potargane włosy, wymięte, poplamione odzienia.
– Spójrz, Elbromie – powiedział, nie kryjąc złości, do siedzącego w komnacie doradcy. – Popatrz tylko na niego. Mój syn, moja krew...Leń i wartogłów. Jedyne o czym myśli to kolejna hulanka. Zapłodnił chyba wszystkie dziewki w okolicy, pije i żre jak wieprz...
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.