Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Kto zabił Iwonę Wieczorek? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kto zabił Iwonę Wieczorek? - ebook

„Kto zabił Iwonę Wieczorek?” – to druga książka Janusza Szostaka o najgłośniejszym zaginięciu w Polsce. Dziennikarz od lat prowadzi wnikliwe śledztwo odsłaniając nieznane, niekiedy szokujące wątki tej tragicznej historii oraz prowadzi poszukiwania zaginionej 19-latki.
W pierwszym książkowym reportażu „Co się stało z Iwoną Wieczorek” autor zamknął wyniki swojego śledztwa dziennikarskiego jesienią 2018 roku. Od tego czasu w tej sprawie pojawiły się nowe, zaskakujące kwestie, fakty oraz wątki, które Szostak ujawnia po raz pierwszy w tej książce. Między innymi wskazuje tropy, które prowadzą do morderców 19-latki. Autor zdradza również, kto i dlaczego chroni sprawców i kto od początku wiedział o tym, co stało się z młodą gdańszczanką. Wyjaśnia, dlaczego ta zbrodnia jest tak trudna do wyjaśnienia i komu zależy, byśmy nigdy nie poznali prawdy.
Jednak, jak twierdzi Szostak, ta mroczna historia zmierza do finału, który zaskoczy wiele osób. Także czytelników tej książki, i to już od pierwszych jej stron. Książka będzie zawierała także wiele niepublikowanych dotąd dokumentów oraz fotografii.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-272-9867-6
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Gdy rankiem, 17 lipca 2010 roku zaginęła w Gdańsku 19-letnia Iwona Wieczorek, wszyscy zastanawialiśmy się, co się z nią stało. Mało kto dopuszczał do siebie myśl, że Iwona może nie żyć. Zapewne gdzieś wyjechała i ułożyła sobie życie – tego typu wersja była niewątpliwie na rękę mordercom. Dziś większość z nas zadaje sobie pytanie: kto zabił Iwonę Wieczorek?

W tej książce szukam odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że dotarłem do sedna tej sprawy, że to, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się nieprawdopodobne, teraz staje się niemal oczywiste. Nikogo jednak nie oskarżam, bo nie jest to rolą dziennikarza. Ja wskazuję na niejasności, zadaję pytania, staram się dotrzeć do prawdy. Po raz pierwszy odkrywam przemilczane do tej pory fakty, które zapewne pomogą lepiej zrozumieć tło tej tragicznej historii.

Gdy powstawała moja pierwsza książka na temat tej sprawy – _Co się stało z Iwoną Wieczorek_ – wówczas nie miałem jeszcze pojęcia o wielu aspektach i wydarzeniach związanych z zaginięciem 19-latki z Gdańska.

W pierwszym, książkowym reportażu zamknąłem wyniki swojego śledztwa dziennikarskiego jesienią 2018 roku. Od tego czasu w tej sprawie pojawiły się nowe informacje oraz wątki, które zostały ujawnione po raz pierwszy w tej książce. To także zapis prowadzonych przeze mnie oraz Fundację Na Tropie poszukiwań zwłok Iwony Wieczorek, które nie ustaną wraz z napisaniem tej książki.

Jestem przekonany, że ta mroczna historia zmierza do finału, który zaskoczy wiele osób. Także czytelników tej książki, i to od pierwszych jej stron.

Wiem, że nie wszyscy akceptują metody, jakimi posługuję się w swoim dziennikarskim śledztwie. Jednak mają one prowadzić do prawdy. Jest ich spora gama: analiza akt sprawy i zebranego materiału, działania operacyjne, rozmowy ze świadkami, a także poszukiwania w terenie z wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu.

Wykorzystuję też niekonwencjonalne metody, a właściwie korzystam ze wsparcia osób posługujących się nimi. Sam nie mam w tym kierunku żadnych umiejętności. Uważam jednak, że jeśli czegoś nie umiem i do końca nie rozumiem, to mimo wszystko nie powinienem skreślać ludzi, którzy widzą więcej ode mnie. To tak, jakbym upierał się, że nie da się chodzić po linie, bo ja tego nie potrafię. Wiele osób właśnie tak uważa. Proponuję zachować większy dystans wobec siebie i własnych możliwości.

Nie zamierzam jednak przekonywać niedowiarków do tego, co jest dla nich trudne do zrozumienia i zaakceptowania. Przypomnę jedynie, że policja również korzysta z pomocy jasnowidzów i hipnotyzerów, jednak nie zawsze się do tego przyznaje. Ja nie widzę powodu, aby to ukrywać. Tym bardziej, że podobnie jak śledczy, w swoich działaniach stosuję także wiele innych, konwencjonalnych metod. Uważam, że metody niekonwencjonalne mają sens jedynie wówczas, gdy pomagają dotrzeć do namacalnych dowodów, gdy naprowadzają na tropy, które da się zweryfikować.

W przeciwnym razie są bezwartościowe.

Sprawa Iwony Wieczorek – wbrew pozorom – nie jest skomplikowaną historią kryminalną. Jednak trudniej jest sprawcom udowodnić winę w kilkanaście lat po zbrodni niż w kilkanaście dni po zabójstwie. Tym bardziej, że w początkowym stadium śledztwa nikomu na tym nadmiernie nie zależało, a i potem działania śledczych były prowadzone cokolwiek chaotycznie. W śledztwie nie dostrzegłem systematycznego wykluczania pewnych wątków oraz sprawdzania kolejnych. Przez lata nie weryfikowano niespójnych zeznań oraz zachowania niektórych osób, co już dawno pozwoliłoby zamknąć tę sprawę. Mam nadzieję, że ta książka w tym pomoże i da odpowiedź na pytanie, kto zabił Iwonę Wieczorek?

Jak już wspomniałem, w tej książce jest opisanych wiele nowych, nieznanych powszechnie faktów, ale co oczywiste, nie da się uciec od zdarzeń, które zapoczątkowały tragedię. Przypominam zatem przebieg wydarzeń, które miały miejsce 16 i 17 lipca 2010 roku, a także istotniejsze ustalenia, które znalazły się już w pierwszej książce na temat tej sprawy, bez tego nie dla wszystkich czytelników historia ta byłaby zrozumiała.

Jestem przekonany, że książka ta pomoże Państwu zrozumieć, co stało się z Iwoną Wieczorek.

Janusz SzostakROZDZIAŁ 1
BABCIU, MAM CI COŚ DO POWIEDZENIA

Pani Janina rozkłada na stole stare fotografie: – Tu Iwonka z dziadkiem, a tu ze swoim tatą, moim synem Pawłem. Na tym zdjęciu są jej trzecie urodziny. A tu ze swoją siostrą Martą. – Kobieta bierze do ręki zdjęcie, na którym uwieczniono dwie małe dziewczynki siedzące na wielkim głazie. Obie ubrane są w takie same sukieneczki i kapelusiki. Maleńka Iwona wydaje się być jakby zamyślona, nieco smutna.

– Iwonka była u nas na tydzień przed zaginięciem – pani Janina odkłada fotografię na stół. – Obiecała, że odwiedzi nas za dwa tygodnie. Miała ponownie przyjść w niedzielę 20 lipca 2010 roku. Na pożegnanie powiedziała: „Babciu mam ci coś ważnego do powiedzenia. Powiem ci, jak przyjdę”. Nigdy więcej już jej nie widziałam, nie dowiedziałam się, co chciała mi powiedzieć – głos kobiety wyraźnie się łamie. Pani Janina przypuszcza, że na krótko przed zaginięciem Iwona zrobiła coś złego i miała z tego powodu kłopoty: – A może była w ciąży? – zastanawia się głośno.

Wcześniej Iwona prosiła babcię, aby zapytała zaprzyjaźnionego księdza, czy można udzielić ślubu w przypadku takiego pokrewieństwa, jak jej i Patryka. To znaczyłoby, że Iwonie zależało na Patryku.

Jak ustaliłem, w okresie przed zaginięciem Iwona miała częsty kontakt ze swoją starszą siostrą Martą, która pomagała jej w nauce przed maturą. Wówczas Iwona miała ponoć powiedzieć: – Gdyby matka wiedziała, co zrobiłam, to by mnie chyba zabiła.

Tak opowiadała mi o tym znajoma pani Janiny: – Iwona nie zdradziła jednak siostrze, co takiego zrobiła. Może to nic ważnego. Czasem w błahych sprawach wypowiada się takie słowa. Istotne jest jednak to, co takiego Iwona mogła zrobić, że matka byłaby na nią bardzo zła. Powiedziała też, że nienawidzi ojczyma, że cieszy się, że matka ma nowego faceta, bo wreszcie pozbędzie się Piotra z domu. Te słowa zmroziły moją znajomą, ponieważ kłóciły się z wyznawanymi przez nią wartościami.

Po zdaniu matury Iwona niemal codziennie wychodziła z domu na imprezy. Jej matka w rozmowie z babcią nastolatki, która miała miejsce w salonie fryzjerskim na dwa dni przed zaginięciem córki, rzekomo stwierdziła, że ma jej dość, bo gdy wraca nad ranem do domu, to koniecznie musi sobie zrobić herbatę i tłucze garami w kuchni, co rzekomo bardzo denerwowało jej ojczyma.

Pani Janina chciałaby wierzyć, że jej wnuczka żyje. Jednak zdaje sobie sprawę, że nadzieja na to jest nikła. Wiara w odnalezienie żywej wnuczki gaśnie z każdym rokiem. Dopóki żył jej mąż Zdzisław, oboje wspierali się w tym dramacie i nie tylko w tym.

– Po śmierci Zdzisia moje życie straciło sens. On nie mógł pogodzić się z zaginięciem Iwonki – mówiła mi latem 2020 roku.

Jednak los postanowił nie oszczędzać pani Janiny. Po śmierci męża pochowała dwóch synów: starszego Jarosława, który umarł na lotnisku w Egipcie, oraz Pawła – ojca Iwony. Natomiast latem 2020 roku samobójstwo popełnił syn Jarosława.

– Nie mogę zrozumieć, dlaczego on to zrobił. Przecież miał kochającą rodzinę, wspaniałą żonę. Niczego mu nie brakowało. – Wiadomość o śmierci wnuka całkowicie przybiła panią Janinę. Wydaje się, że pasmo nieszczęść nie chce jej opuścić.

Po śmierci męża została jedynie z wnuczką Martą, którą od wielu lat się opiekowała. Jednak wnuczka kilka lat temu opuściła dom babci i zamieszkała na Malcie.

Przygotowując tę książkę, chciałem porozmawiać także z siostrą Iwony. Przez Messengera poprosiłem ją o rozmowę. Natychmiast mnie zablokowała.

To właśnie obecności Marty najbardziej brakuje jej babci.

– Najmocniej doskwiera mi samotność, nie jestem już młoda, choruję, nie jestem w stanie sama zrobić sobie zakupów. – Starsza pani jest przytłoczona sytuacją, w jakiej się znalazła. Na szczęście nie brakuje osób, które jej pomagają, jak choćby właściciel pobliskiego sklepiku, przynoszący do jej domu niezbędne produkty, czy szkolna koleżanka syna Pawła, pomagająca w codziennych sprawach. Czasami odwiedza ją też wnuczka Iza, przyrodnia siostra Iwony.

Pani Janina mieszka na jednym z gdyńskich blokowisk. Mieszkanie znajduje się na parterze, to z jednej strony ułatwienie, ale też lęk przed zagrożeniem ze strony osób, których obawia się starsza pani. Była nawet przekonana, że w jej mieszkaniu ktoś zainstalował podsłuch. Poprosiłem o pomoc w tej sprawie jedną z trójmiejskich firm, wyspecjalizowaną w wykrywaniu podsłuchów. Po sprawdzeniu mieszkania wykluczono taką ewentualność.

Pani Janina zachowuje daleko posuniętą ostrożność. Z obawy o swoje życie nie otwiera drzwi praktycznie nikomu, nawet osobom, które dobrze zna. Zwłaszcza jednej z nich. Boi się jej niemal panicznie.

– To było w czasie Wielkanocy . Ona przyszła wtedy do mnie, a ja powiedziałam jej, że gdyby sąd przyznał mi opiekę nad obiema dziewczynkami, to nie doszłoby do zaginięcia Iwony. Wtedy ze złości uderzyła mnie torebką w głowę – wspomina moja rozmówczyni.

Tej osoby pani Janina nie wpuszcza już do mieszkania. To nie był odosobniony przypadek. Na początku 2020 roku odebrała pisma z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, dotyczące zaginięcia jej wnuczki.

– Ta kobieta dowiedziała się o tym. Dobijała się do mieszkania. Kazała mi wydać te pisma – relacjonuje pani Janina. – Stwierdziła, że sama zajmie się tą sprawą i wszystko wyjaśni na policji.

Rzekomo wówczas także miała grozić starszej pani.

– Małżeństwo syna od początku było pomyłką. – Moja rozmówczyni zmienia temat: – On ją poznał, gdy byliśmy w wakacje na Kaszubach, w niewielkiej wiosce, gdzie ona mieszkała. Od początku nam nie pasowała. Jako nastolatka miała już córkę, którą przysposobili jej rodzice. Tłumaczyliśmy ze Zdzisiem, że to nie jest dla niego dziewczyna. Ale on nie chciał nas słuchać. Był zaślepiony miłością do niej. Po ślubie pokazała swoje prawdziwe oblicze. To było straszne . Jednak syn mówił nam: „Ja i tak zawsze będę ją kochać”. W końcu jednak doszło do rozwodu, bo tej sytuacji nie dało się dłużej znieść.

Postanowieniem Sądu Rejonowego w Gdyni, III Wydział Rodzinny i Nieletnich, z dnia 23 stycznia 1995 roku, opiekunami prawnymi Marty zostali jej dziadkowie, Zdzisław oraz Janina Wieczorkowie. Czteroletnia wówczas Iwonka została z matką.

– Dziadkowie mieli prawo widywać się z drugą wnuczką, ale matka i jej ówczesny konkubent skutecznie im to utrudniali. Pamiętam, że wielokrotnie skarżyli się, że była synowa nęka ich telefonicznie, wyzywa i grozi. Groźby wobec nich stosował również ówczesny konkubent pani Iwony, taksówkarz – wyjawia mi pani Helena, znajoma rodziny Wieczorków. – Państwo Wieczorkowie szukali swojej wnuczki w różnych przedszkolach. W ustalaniu, w którym przedszkolu aktualnie przebywa mała Iwonka, pomagała im pani kuratorka. Ale matka Iwony była bardzo sprytna i w kartach zgłoszenia do przedszkola podawała fałszywe dane. Jak się okazuje, w dwóch kartach złożonych w Przedszkolu „Miś”, mieszczącym się w Gdańsku przy ulicy Śląskiej 35A, od 11 września 1995 roku mała Iwonka figuruje jako Edyta Wieczerzak urodzona 8 stycznia 1991 roku, a matka jako Ewa Szymańska-Wieczerzak, zatrudniona w Agencji Rapid jako referent ekonomiczny. Natomiast od 1 września 1996 roku dziecko nadal było zapisane jako Edyta Wieczerzak, ale matka figuruje już jako Iwona Wieczorek, zatrudniona w zakładzie fryzjerskim.

Jak słyszę, dziadkowie nie dali za wygraną i czekali pod różnymi przedszkolami, aż pojawi się matka Iwonki lub taksówkarz.

– Kiedy pod przedszkole podjechała taksówka i zobaczyli konkubenta tej kobiety, to już wiedzieli, że tam musi być ich wnuczka. Powiadomili o tym kuratora i razem pojawili się w przedszkolu – opowiada pani Helena. – Chociaż dyrektorka twierdziła, że żadna Iwona Wieczorek nie uczęszcza do jej placówki, to dziecko, gdy zobaczyło dziadków, z radością do nich przybiegło. Wtedy okazało się, że dane na kartach zgłoszenia były sfałszowane.

W późniejszych latach stosunki Janiny i Zdzisława Wieczorków z byłą synową układały się bardzo różnie.

– W pewnym okresie musiały się nieco poprawić, skoro ta pani pozwalała im zabierać córkę do ojca i jego rodziny, a przede wszystkim spotykać się Iwonce z siostrą Martą – zauważa moja rozmówczyni. – Pani Janina ma zapewne słuszny żal do byłej synowej, ale zawsze starała się utrzymywać z nią poprawne stosunki, ze względu na swoje wnuczki – dodaje.

Pani Janina niechętnie odnosiła się w rozmowie ze mną do swoich relacji z synową. Jednak w czasie jednej z naszych rozmów przytoczyła takie zdarzenie: – To był Dzień Matki 2020 roku. Wtedy, gdy po 24 latach w jeziorze na Mazurach pana ekipa odnalazła ciało Joanny Gibner. To było coś niesamowitego. Wydało mi się wówczas, że w panu jest nadzieja także dla nas. Powiedziałam do byłej synowej: „Może pan Szostak nam pomoże odnaleźć Iwonkę?”. Ona na to odwarknęła: „Daj sobie z nim spokój, to oszołom”. Więcej do tego tematu nie wracałam, a teraz pan się sam pojawił.

To prawda, że matka Iwony Wieczorek nie kryje niechęci do mnie, mimo że jestem jedyną osobą, która od lat konsekwentnie szuka jej dziecka. A ona chyba jest jedyną osobą, której to przeszkadza? To bardzo zastanawiająca postawa, z jaką nie spotkałem się nigdy w czasie poszukiwania innych zaginionych osób. Zwykle rodzice nie utrudniają poszukiwań swoich dzieci. A tak niestety jest w tym przypadku. Dlaczego tak się dzieje? Wrócę jeszcze do tego w tej książce.ROZDZIAŁ 2
O ŚWICIE POSZŁA PO ŚMIERĆ

Tymczasem przypomnijmy wydarzenia z 16 oraz 17 lipca 2010 roku, kiedy to po raz ostatni widziano żywą Iwonę Wieczorek, 19-latkę z Gdańska. W piątek, 16 lipca po popołudniu odwiedziła młodszą koleżankę, Adrię S.

Nastolatki przyjaźniły się, mimo że według znajomych miały nieco odmienne charaktery.

– Iwona była normalną dziewczyną, trochę imprezowała, jak każdy w tym wieku. Natomiast Adria była lekko niezrównoważona, nieco psychopatyczna. Ona zawsze szukała zaczepki wśród dziewcząt – ocenia znajoma z osiedla i dodaje: – Zdaje się, że to Adria dominowała w ich wzajemnych relacjach. Moja koleżanka opisała ją jako porywczą. Iwona była znacznie spokojniejsza.

Dziewczyny miały przygotować się do wyjścia na dyskotekę w Sopocie. Iwona i Adria mieszkały niemal w sąsiednich blokach na osiedlu Jelitkowski Dwór w Gdańsku. Wychodząc z domu, Iwona powiedziała matce, że po dyskotece zanocuje u Adrii. Nastolatka przebrała się, a ubranie, w którym przyszła do koleżanki, spakowała w reklamówkę. Zostawiła też u niej czarną torebkę. Tego popołudnia nastolatka ubrała się w granatową spódnicę i bluzkę w biało-granatowe paski. Całość dopełniały szpilki z granatowego zamszu. Były to nowe buty jej mamy, która nie miała pojęcia, że córka włożyła je na dyskotekę. O te buty matka nastolatki bardzo się zdenerwowała: – Rano patrzę, a Iwony nie ma. Zauważyłam też, że nie ma moich nowych butów. Zabrała mi buty, takie nowe szpilki. Wkurzyłam się wtedy na nią, od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam, bo zezłościłam się o te buty. Wie pan, jak to jest, to normalne. Ale wówczas Iwona miała już wyłączony telefon.

Wróćmy jednak do popołudnia 16 lipca 2010 roku. Iwona nie do końca była zdecydowana na wypad do sopockiej dyskoteki, bowiem miała też zaproszenie na imprezę nad stawami w parku Reagana. Gdzie miały odbyć się urodziny jej kolegi Krzysztofa R. Był on wspólnym znajomym Iwony i jej przyjaciółki Katarzyny P. Jednak Wieczorek nie chciała zostawiać na lodzie Adrii S.

W aktach sprawy impreza nad stawami jest opisana w następujący sposób:

„W dniu 16.07.2010 roku Krzysztof R. kolega Iwony Wieczorek wyprawiał swoje urodziny. Na urodziny nikogo szczególnie nie zapraszał. Powiedział znajomym, że z tej okazji organizuje ognisko z piwem i kiełbasą, w parku im. R. Regana, koło stawów, w wyznaczonym do tego celu miejscu, Krzysztof R. zapraszał też Iwonę Wieczorek, ale ona powiedziała, że idzie na imprezę do Sopotu. W dniu 16.07.2010 r. przysłała mu sms-a z życzeniami urodzinowymi. Podziękował jej, wysyłając do niej sms. Tego dnia już z nią nie rozmawiał. Iwona do Sopotu miała iść ze swoją koleżanką Adrią, której on nie znał. Nie było mu przykro, że Iwona nie przyszła do niego na urodziny (…)”.

Zatem dziewczyny planowały spędzić wieczór w nieistniejącej już dyskotece Dream Club przy ulicy Bohaterów Monte Casino w Sopocie. Umówiły się na wypad do klubu z trzema kolegami: Pawłem P. – zwanym „Browarem”, Markiem O. i Adrianem S.

Iwona znała chłopaków krótko. Pawła, który tego wieczoru miał być jej partnerem, poznała trzy miesiące wcześniej. Trudno było ich uznać za parę. Iwona na pewno nie traktowała go jako swojego chłopaka, a i Paweł nie był zaangażowany w ten związek.

– Dla mnie najbardziej zagadkową postacią jest ten Marek, był dużo starszy od pozostałego towarzystwa. To było trochę zastanawiające, że facet w tym wieku zadawał się z nastolatkami – podkreśla krewny Iwony. – Z tego, co wiem, miał jakąś firmę, która zajmowała się wywozem odpadów. On był kolegą Pawła. To było towarzystwo poznane przez Iwonę na plaży. Ona ich zbyt dobrze nie znała. Ten Marek zupełnie nie uczestniczył w jej poszukiwaniach. Z drugiej strony, to też nic dziwnego. Ale po co żonaty facet wychodzi w nocy z nastolatkami na dyskotekę? To moim zdaniem jest trochę nie w porządku. Nie sądzę, że on miał z tym związek, ale to było po prostu samo w sobie dziwne, że on z tymi młodymi ludźmi się zadawał. Szukał przygód? To była osoba najbardziej tajemnicza w tym towarzystwie – zaznacza mój rozmówca.

Jak dotąd jednak, wieczór zapowiadał się atrakcyjnie i nic nie wskazywało, że wkrótce może nastąpić tragedia.

Zdarzenia, jakie miały miejsce w noc zaginięcia Iwony Wieczorek, śledczy odtworzyli na podstawie zeznań świadków, popartych wykazem połączeń telefonicznych oraz zapisem z monitoringu. Prześledźmy zatem, co wydarzyło się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku.

16 lipca 2010 roku o 22.30 po Iwonę Wieczorek i Adrię S. przyjeżdżają Paweł P., Adrian S. i Marek O. Wspólnie jadą do Sopotu, toyotą należącą do matki Pawła. Wiadomo, że o godzinie 22.59 znaleźli się w Żabce na Alei Niepodległości, co potwierdził zapis z monitoringu. Kupili tam około dwóch litrów alkoholu (whisky oraz wódkę). Prosto ze sklepu pojechali na działkę dziadków Pawła. Mężczyzna zostawił tam znajomych, a sam pojechał odstawić samochód do babci (miał tam nocować po imprezie) i wziąć klucze do domku na działce. Wrócił po kwadransie. Wówczas zaczął się typowy, młodzieżowy beforing, czyli rozgrzewka przed całonocną imprezą. Wiadomo przecież, że młodych ludzi nie było stać, aby przepłacać za drinki w klubie. Zatem w letni wieczór wprawiali się w imprezowy nastrój w altance. I trzeba przyznać, że robili to na ostro. Iwonie wyraźnie zakręciło się w głowie, gdyż o 23.48 wysłała sms-a do swojej przyjaciółki Katarzyny P., która bawiła się tej nocy na innej imprezie. Napisała: „Jestem pijana”.

Mimo że Iwona miała towarzystwo, to tego wieczoru często korzystała z telefonu, jakby coś sprawdzała, kontrolowała. Pytała swoich znajomych, gdzie się znajdują i co robią. Jakby kogoś szukała, a nie chciała sama do niego zadzwonić. Około północy wysłała do kolegi sms-a o treści: „Co robisz?”, na który on natychmiast odpowiedział: „Jestem w Krynicy”. Około 0.40 puściła drugą wiadomość do chłopaka, z którym znała się od dwóch miesięcy, zapytała: „Gdzie jesteś?”. Odpisał: „Jestem we Wrzeszczu, a Ty?”. Na to, już nic nie odpowiedziała.

Prawdopodobnie przyczyną kłótni między Iwoną a Pawłem, do jakiej doszło na działce, był alkohol. Na szczęście awantura tak samo szybko zgasła, jak wybuchła. Widać było, że Iwona Wieczorek wyraźnie nienajlepiej czuła się w towarzystwie, z którym miała spędzić ten wieczór. Szczególnie irytował ją Paweł, choć chłopak starał się być dla niej miły. Jednak na jego względach nastolatce niewiele zależało. Myślami była cały czas przy innym mężczyźnie.

O północy wszyscy opuścili działkę i poszli na postój przy Alei Niepodległości. Stamtąd pojechali taksówką pod lokal Mandarynka przy ulicy Bema w Sopocie. Tam jednak nie zabawili długo i pieszo ruszyli do Dream Clubu – popularnej sopockiej dyskoteki, która mieściła się w Krzywym Domku, gdzie bawili się turyści, bananowa młodzież, miejscowa śmietanka towarzyska, łowcy nastolatek oraz dziewczyny szukające szczęścia i pieniędzy.

Około 1.00 byli już na miejscu.

Adria podczas zeznań twierdziła, że w klubie nie piły z Iwoną żadnego alkoholu. Zatem nie było możliwości, aby ktoś dosypał jej koleżance czegokolwiek do picia. Natomiast Adrian S. zeznał, że dziewczyny wypiły jedno piwo na spółkę. Iwona spróbowała też soku ze szklanki Pawła. Było po niej widać, że wyraźnie nie ma nastroju na zabawę. Według niektórych świadków denerwowało ją zachowanie Pawła, lecz przyczyna jej złego humoru prawdopodobnie tkwiła gdzie indziej.

O 1.02 Iwona dostała sms-a od Magdaleny T. Koleżanka poinformowała ją, że jej były chłopak Patryk G., notabene jej kuzyn, bawi się z jakimiś dziewczynami w lokalu Banana Beach w Jelitkowie. Ta wiadomość wyraźnie ją zdenerwowała.

Pojawiły się spekulacje, że Iwona celowo poszła na dyskotekę z Pawłem P., gdyż Patryk go nie lubił. Zatem chciała w nim wzbudzić zazdrość.

Jako dzieciaki, piętnasto-, szesnastoletnie mieli ze sobą jakiś zatarg, ale dokładnie nie pamiętam, o co chodziło. Jednak w tamtym czasie, w 2010 roku nie było między nimi sytuacji konfliktowej – przekonuje mnie 30-latek, który doskonale zna obu mężczyzn.

Wrócimy jednak do Dream Clubu. Początkowo cała grupka trzymała się razem. Po godzinie 1.00 jeden z kolegów poszedł do znajomego, który bawił się w pobliskim Clubie 70. Jednak po sms-ie z pytaniem od reszty towarzystwa: „Gdzie jesteś?”, wrócił do grupy. Gdy przyszedł, zauważył, że Iwona bawi się w gronie innych mężczyzn. Zdziwiło go jej zachowanie, gdyż tańczyła, z kim popadnie. Drugi z chłopaków też to zauważył i również był tym zaskoczony.

Wyraźnie było widać, że Iwona niezbyt dobrze czuje się w towarzystwie, z którym przyszła do Dream Clubu. Sprawiała wrażenie, że myślami ucieka gdzie indziej. Cały czas była rozdrażniona.

W pewnym momencie między Iwoną a Adrią miało rzekomo dojść do sprzeczki. Czemu sama Adria zaprzecza. Jednak takie, niesprawdzone informacje pojawiały się w mediach i na internetowych forach. Spekulowano, że był to efekt zazdrości Iwony, gdyż koleżanka rzekomo powiedziała jej, iż zakochała się w jednym z towarzyszących im chłopaków. Jednak tego wieczoru Adria tańczyła głównie z Adrianem. A on na pewno nie był obiektem zainteresowania Iwony Wieczorek.

– Nie było żadnej sprzeczki, a ja do dzisiaj nie mam bladego pojęcia, o co ta dziewczyna się wściekła i wyszła. Chcieliśmy ją zatrzymać, ale nie dało rady nad nią zapanować. Jednak nikt na Iwonę wtedy się nie obraził z tego powodu – zapewnia mnie jeden z mężczyzn, którzy byli wówczas z Iwoną Wieczorek w klubie. – My nie byliśmy i nie jesteśmy awanturnikami. W Dream Clubie nie było żadnej kłótni, to wymyślona przez media historia – zaznacza z naciskiem.

Chłopcy, z którymi Iwona przyszła na dyskotekę, niewiele ją obchodzili. Również Paweł P. nie był w kręgu jej zainteresowań. Co prawda przyszedł jako jej partner, ale zupełnie się nią nie zajmował – nie rozmawiał i nie tańczył z Iwoną. W zasadzie w ogóle nie tańczył, tylko popijał piwo i rozmawiał z ochroniarzami. W końcu w klubie pojawiła się Anna, dziewczyna, którą Paweł znał i lubił. Znali się jeszcze ze szkoły średniej. Zajął się rozmową z nią, co jednak nie wywołało żadnej reakcji Iwony. Anna jednak nie została na dłużej w Dream Clubie, poszła na imprezę do innego klubu w Sopocie.

– To są bzdury, że Iwona obraziła się na kogoś z towarzystwa, na przykład na Adrię czy Pawła twierdzi Marek Siewert, były analityk Komendy Głównej Policji, który zajmował się tą sprawą. Ona się na nikogo nie obraziła. Dlaczego Iwona miała taki humor, a nie inny? Ona na tych działkach, przed pójściem do Dream Clubu, dobrze się bawiła. Ale pamiętajmy, że była równocześnie zaproszona na ognisko do Krzysztofa R. To na tym ognisku było całe jej towarzystwo, jej znajomi. Było też dwóch młodych obcokrajowców, którzy przyjechali do swojej babci z Norwegii. Tam spotkało się sporo osób i była doskonała zabawa. Iwona przebywając w Dream Clubie, nie do końca była zadowolona z tej zabawy. Paweł, który ją zaprosił, zajmował się Anną. Iwona stała i obserwowała, jak się doskonale bawią Adria z Adrianem. Dodatkowo dostaje kolejny bodziec: sms, że Patryk G. bawi się w Banana Beach z jakimiś dziewczynami. I szlag ją trafił, bo była krótko po rozstaniu z nim. Ale oni tak się rozstawali i schodzili, wracali do siebie. W sumie jedno o drugie było zazdrosne i ona się wtedy wkurzyła na Patryka. A że była bardzo pobudliwa, to postanowiła: pójdę na piechotę i zajrzę tam do niego. To nią mocno szarpnęło – twierdzi były policyjny analityk. Prawdopodobnie dlatego sama poszła w stronę domu, gdyż miała nadzieję, że po drodze spotka Patryka.

Magdalena T., która wysłała Iwonie Wieczorek sms-a, tak wspomina w zeznaniach ten letni wieczór: „17 lipca 2010 roku około godziny 1.00 napisałam sms-a do Iwony, ponieważ zauważyłam Patryka, chłopaka Iwony, który bawił się z jakimiś dziewczynami na dyskotece na plaży w Banana Beach Club, wejście na plażę chyba 69. Ja tej nocy, z 16 na 17 lipca, byłam na imprezie w Banana Beach. Poszłam tam wraz z koleżankami i kolegami z Zaspy. Z tego, co pamiętam, była ze mną Natalia T. lat 18 oraz Patrycja N., innych osób nie pamiętam. My tak zawsze z dziewczynami i całą resztą jeździłyśmy, to były osoby przypadkowe. Nie mogę sobie przypomnieć, kto tam był. Jeśli chodzi o czas, to mogłam dotrzeć do Banana Beach około 22.00 i wyjść krótko po 1.00. W każdym razie, w czasie gdy wychodziłam z Banana Beach, to napisałam do Iwony sms-a, że Patryk G. bawi się tam z jakimiś dziewczynami. Patryk, to był były chłopak Iwony. Ja nie znałam nikogo z towarzystwa Patryka. Iwona nie odpowiedziała na tego sms-a. Mnie to zresztą nie zdziwiło, ja jestem w sieci Era, a Iwona była w Orange. W swojej sieci ma się sms-y za grosze, a do innych sieci trzeba mieć środki na koncie. Dlatego sądziłam, że Iwona nie odpisuje, gdyż ma niedoładowaną kartę. Z Banana Beach wróciła z moją siostrą Patrycją, która przyjechała po mnie samochodem” – kończy zeznania Magdalena T.

Tymczasem Iwona Wieczorek była jeszcze w Sopocie. Gdy około 2.00 Marek O. postanowił zmienić klub na Atelier, wówczas Iwona wyszła z nim na ulicę. Żaliła mu się, że nie ma ochoty bawić się dalej. Mimo to wróciła do Dream Clubu. Jednak nie na długo.

O 2.50 19-latka ponownie wyszła z lokalu, a za nią podążyła reszta jej towarzystwa. Przed budynkiem Paweł próbował zatrzymać Iwonę. Chciał ją nawet przytulić, ale ona krzyczała, żeby ją puścił. Trudno się dziwić, że była agresywna. Paweł na pewno nie był facetem, którego bliskości potrzebowała w tym momencie.

– Paweł nie miał złych intencji, w tym nie było żadnego podtekstu erotycznego. Chciał ją jedynie powstrzymać przed samotnym powrotem do domu. Bo na pewno nie było to bezpieczne i rozsądne. Ale Iwonie nie sposób było to przetłumaczyć wyjaśnia jedna z osób uczestniczących w tym zdarzeniu. 19-latka chciała natychmiast wracać do domu, tak przynajmniej powtarzała. Znajomi starali się jej wytłumaczyć, że wrócą wspólnie. Jednak bez powodzenia. W końcu dziewczyna samotnie oddaliła się w kierunku sopockiego mola.

– Nikt nie chciał, żeby sama wracała do domu dodaje inna osoba z tego towarzystwa. Ale jej się nie dało poskromić. Co mogliśmy zrobić, złapać ją za włosy, dać w łeb, zaciągnąć siłą do samochodu? Ona miała ten swój trudny charakter. – Słyszę o tym po raz kolejny.

W aktach sprawy czytamy, że po odejściu Iwony spod klubu, Adria z chłopakami skręciła w boczną uliczkę, aby zadzwonić do Iwony:

„Z tej uliczki kilkakrotnie dzwoniła do Iwony, namawiając ją, żeby wróciła, że na nią czekają. Iwona jednak twierdziła, że jest już pod domem (co nie było prawdą, bo minęło raptem kilka minut, jak się od nich oddaliła, i nie było takiej możliwości, aby dojechała do domu (…). W czasie rozmów Iwona Wieczorek była obrażona i odrzucała każdą próbę kontaktu proponowaną przez Adrię. We trójkę zdecydowali, że pójdą w górę ul. Bohaterów Monte Cassino, bo być może Iwona poszła na kolejkę i ją spotkają. Gdy byli w okolicy dworca PKP w Sopocie, Adria ponownie zadzwoniła do Iwony Wieczorek i bezskutecznie starała się dowiedzieć, o co jej chodzi. Ostatecznie Adria postanowiła sama wrócić do domu taksówką. Jadąc taksówką, otrzymała od Iwony Wieczorek sms-y, żeby do niej zadzwoniła, i ona oddzwoniła do Iwony. Iwona powiedziała, że jest przy wejściu na plażę w Sopocie, drugie lub trzecie wejście od mola. Pisała: »Drugie wejście od molo, czekam«. O 3.33 Iwona Wieczorek wysłała Adrii sms o treści »o gówno mnie zaczepiają« – w tym czasie już jechała taksówką i praktycznie była pod domem w Gdańsku-Zaspie. Jeszcze kłóciły się przez telefon, kiedy Adria stała chwilę pod klatką schodową swojego bloku. Iwona Wieczorek zarzucała Adrii, że ją zostawiła w Sopocie. W czasie rozmowy telefonicznej o godzinie 3.36 ustaliły, że rzeczy Iwony, w tym klucze do mieszkania, Adria zostawi na balkonie, żeby Iwona mogła je wziąć w drodze powrotnej do domu. Adria wystawiła jej rzeczy na balkon, obok postawiła torebkę. O 4.00 wysłała jej sms, że wskazane przez Iwonę rzeczy położyła na balkonie swojego mieszkania (ten sms nie dotarł do Iwony). Wcześniej, w czasie rozmowy Iwona uprzedzała Adrię, że rozładowuje jej się bateria w aparacie telefonicznym, więc ta nie zdziwiła się, kiedy urwał się pomiędzy nimi kontakt”. Gdy Iwona Wieczorek wracała do domu nadmorskim bulwarem, nad stawami w parku Reagana odbywała się impreza urodzinowa jej kolegi Krzysztofa R. Był on wspólnym znajomym Iwony oraz jej przyjaciółki Katarzyny P.

– Niewykluczone, że dziewczyna chciała dołączyć do tego towarzystwa. Była przecież zaproszona na tę imprezę – stwierdza Marek Siewert.

Nieopodal znajdujących się na skraju parku Reagana stawów, solenizant i jego znajomi – w sumie 17 osób – spotkali się przy ognisku. „Impreza rozpoczęła się 16 lipca o godzinie 21.00, a zakończyła po północy. Nie było na niej agresywnie zachowujących się osób. Wszyscy byli do końca i po imprezie ugasili ognisko” czytamy w aktach.

Wiele z tych osób po ognisku poszło do Banana Beach, gdzie miał bawić się ponoć także Patryk G.

Wracając z Sopotu do domu, Iwona musiała przechodzić w pobliżu tego miejsca. I to dokładnie w tym samym czasie, gdy bawili się tam jeszcze jej znajomi oraz niektórzy uczestnicy ogniska znad stawów. Jak nam wiadomo, dopiero po godzinie 4.00 zaczęli się rozchodzić do domów:

„Z Banana Beach wyszliśmy ok. 4.00 rano 17.07.2010 roku i razem wracaliśmy piechotą do domu w kierunku ul. Jagiellońskiej. Po drodze weszliśmy na stację paliw Bliska przy ul. Jagiellońskiej. Na stacji kupiłem piwo i wypiłem je na ławce pod domem, (…) po czym każdy poszedł do swojego domu” – zeznał jeden z przesłuchiwanych imprezowiczów, który po zabawie był pod znacznym wpływem alkoholu i nie pamiętał dokładnie przebiegu wieczoru.

Jednak analiza billingów rozmów telefonicznych potwierdziła zeznania uczestników urodzin znad stawów. Także kamery na stacji benzynowej zarejestrowały ich o godzinie 5.00 17 lipca 2010 roku.

Niewykluczone jednak, że Iwona spotkała na swojej drodze kogoś, kto tej nocy bawił się w Banana Beach. Być może właśnie to spotkanie zakończyło się dla niej tragicznie.

Felernej nocy Iwona kilkakrotnie kontaktowała się ze swoją przyjaciółką Katarzyną P., która brała udział w urodzinowej imprezie nad stawami w parku Reagana. Katarzyna zeznała, że dotarła do domu około 2.00 i od razu położyła się spać. Dopiero rano odczytała kolejne sms-y, które Iwona wysłała do niej o 2.56 i 3.02. Obydwa miały tę samą treść: „zadz”. Prawdopodobnie 19-latka po kłótni ze znajomymi i opuszczeniu Dream Clubu usiłowała się skontaktować z Kasią. Niewykluczone, że miała zamiar dołączyć do urodzinowej imprezy nad stawami. I chciała się upewnić, czy urodziny jeszcze trwają oraz kto tam się bawi.

Śledczy ustalili także, że gdy Iwona szła nadmorskim bulwarem, to kontaktowała się z Adrią oraz Adrianem. A także jednostronnie z Pawłem P., Katarzyną P. i Kamilem D. – swoim kolegami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: