Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Kurt. Jednorożce chodzą parami. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
11 lipca 2025
E-book: EPUB,
29,90 zł
Audiobook
29,90 zł
29,90
2990 pkt
punktów Virtualo

Kurt. Jednorożce chodzą parami. Tom 2 - ebook

Po uwolnieniu księżniczki Kurt pragnie spokoju i ciszy, jednak młodszy brat Tryla wciąż pozostaje w niewoli. Dlatego relaks nie wchodzi w rachubę.

Na scenę z wielkim hukiem wkracza też dwurożec. Czas na kolejną przygodę!

 

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-272-9384-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

(NAD)ZWYCZAJNY

– Kurt! – Wiewiórka wspięła się po pniu drzewa i przebiegła aż na koniec długiej gałęzi. Trzęsła się z ekscytacji, a gałąź razem z nią. – Ty jesteś jednorożcem Kurtem, prawda?

– Tak – odpowiedział Kurt i westchnął ciężko.

Wolałby odpowiedzieć „nie”, ale róg na jego czole oraz jego towarzysze – filigranowa księżniczka i czerwono-szaro-czarny ptaszek – i tak by go zdemaskowali. Ostatecznie to o tej dwójce opowiadano historię, która rozprzestrzeniała się niczym pożar po suchym lesie.

– Mogłabym dostać Kurtograf? – pisnęła wiewiórka. – Jesteś największym bohaterem, o jakim słyszałam.

Bohater westchnął ponownie i w korze drzewa wyrył swoim rogiem trochę koślawe „K”.

– Oooooooooch! – zapiszczała przejęta wiewiórka.

Kurt wykorzystał ten moment, żeby odejść kawałek dalej, ale nie uniknął kolejnego pytania.

– To kiedy uwolnisz Tyrlika? – Dobiegł go jeszcze głos wiewiórki.

Kurt udał, że nic nie słyszał, i ruszył eleganckim kłusem przed siebie. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy dotarł do polanki, na której rosły najdorodniejsze zioła.

– Czekaj! – Dogoniła go księżniczka Tynka.

Miała na sobie wygodne bryczesy, białą koszulę z intrygującym wzorem z plam po malinach i jagodach, a na nogach wysokie buty. W skali księżniczek zero punktów za styl, w osobistej skali Kurta – sto punktów.

– Nikt z nas nie ucieknie przed tym zadaniem – powiedziała ze współczuciem. – A ty już najmniej.

Kurt chrząknął. Księżniczka miała oczywiście na myśli pakt, zgodnie z którym każde magiczne stworzenie ma obowiązek ruszyć na pomoc niewinnej istocie w potrzebie.

– Głupi pakt – prychnął Kurt i się wzdrygnął.

Czar, za pomocą którego książę zaklął Tyrlika, braciszka Tryla, w ogromnego latającego potwora, a niewinnego prosiaczka zmienił w śmiercionośną świnię na jednorożce, nie był wcale najgorszy.
To eliksir przymilności, który zmieniał ofiary księcia w bezwolne marionetki, najbardziej niepokoił Kurta. Jak miałby uratować Tyrlika i prosię? Jak, jak, jak?

Twardy orzech do zgryzienia dla kogoś, kto dotąd zajmował się rozwiązywaniem problemów takich jak: „gdzie rosną najbardziej soczyste kaczeńce?” albo: „czy na poobiednią drzemkę lepiej przenieść się na pole koniczyny?”.

– Nie bądź taki – powiedziała Tynka, jakby czytała Kurtowi w myślach, i pogłaskała go po czole. – Przecież lubisz pomagać.

– Jakbym miał jakikolwiek wybór – mruknął Kurt. – Skoro inaczej całe ciało mnie mrowi.

Głupie współczucie.

Choć oczywiście cieszył się z uwolnienia Tynki z łap przebrzydłego księcia.

Tryl przysiadł na ramieniu Tynki i otworzył dziób, ale wydobył się z niego tylko ochrypły skrzek.

– Ciii, Tryl! – upomniała go Tynka. – Musisz oszczędzać struny głosowe!

– Powinien był zacząć dużo wcześniej – burknął Kurt.

Tryl już od tygodni każdemu, kogo spotkał, z najwyższym zachwytem opowiadał o bohaterskich czynach Kurta. Nic dziwnego, że zdarł sobie gardło.

– Ałaaa – pisnął Tryl i brzmiał tak żałośnie, że księżniczce zmiękło serce.

– Och, Trylusiu. – Jednym palcem pogłaskała szyję ptaszka. – Napar ziołowy Kurta raz-dwa postawi cię na nogi.

Tryl nic nie odpowiedział, tylko schował główkę w dłoni księżniczki. Musiał się czuć naprawdę słabo!

– Babka lancetowata, melisa, rumianek – mruczał Kurt, starając się jednocześnie nie zwracać uwagi na dokuczliwe mrowienie, któremu towarzyszył żenujący efekt błyszczenia. Zerwał kilka liści i liczył na to, że akurat nikt na niego nie patrzy.

Ale przed księżniczką niczego nie dało się tak łatwo ukryć.

– Patrz, Trylusiu – pocieszała ptaszka. – Patrz, jak Kurt błyszczy ze współczucia, od grzywy aż do ogona!

Kurt był ciekaw, czy jest jakiś powód, dla którego wszystkie uczucia jednorożców musiały być od razu widoczne na zewnątrz. To jest przecież nie do zniesienia!

– Czołem, panie jednorożcu! – pozdrowił go przechodzący nieopodal chrząszcz. – Bardzo odważna akcja ratunkowa, bardzo odważna! Kiedy planuje pan ją zakończyć?

Zakończyć. Jakby to było takie proste. A przecież oznaczało to nie tylko uwolnienie więźniów, ale i nakłonienie księcia do odczynienia zaklęcia powiększającego i znalezienia antidotum na eliksir przymilności. Łatwizna! Tym razem westchnienie Kurta było długie i głębokie.

Pogalopował przed siebie i zatrzymał się dopiero przy strumieniu. Bez entuzjazmu zabrał się za przeżuwanie traw rosnących przy brzegu. Trwało to kilka minut, zanim Tynka i Tryl go dogonili.

– Kurt – sapała Tynka – czy musisz mi ciągle wypominać, że mam tylko dwie nogi i to w dodatku dosyć krótkie? – Spojrzenie księżniczki błądziło gdzieś za plecami Kurta. – Tryl znalazł grzyby! – krzyknęła, zerwała się i pognała za swoim ptasim przyjacielem.

Kurt zanurzył pysk w rwącym nurcie strumienia i rozkoszował się narastającym drżeniem, które rozlewało się od wilgotnych nozdrzy na całe ciało i na kilka chwil przyniosło mu wrażenie, że Kurt sam jest wodą. Dzikim, nieokiełznanym nurtem, któremu nic nie stoi na drodze. Chociaż, prawdę mówiąc, Kurt chętnie spotkałby co nieco na swojej drodze. Pięknego motyla, pachnący kwiat, pyszną truskawkę. Ale najwidoczniej w czasie misji ratunkowej nie można tracić czasu na takie spotkania.

Jednorożec ugasił pragnienie, wynurzył łeb z wody i poczuł, jak płynąca przez niego moc powoli zanika. Westchnął. Wodna magia nie przyda mu się na zbyt wiele wewnątrz zamku, musi wymyślić coś innego. Bo jeśli jeszcze raz ktoś mu zada pytanie, kiedy w końcu uwolni Tyrlika…

Tuż przed nosem Kurta z wody wyskoczyło coś złotego i błyszczącego.

– Panie jednorożcu! – zabulgotała podekscytowana rybka. Jej oczy zerkały zuchwale spod czarnego kaptura. – Melduję gotowość na nową przygodę, jestem do usług, panie jednorożcu! Kiedy ruszamy? Dziś? Jutro? Przedwczoraj?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij