Kurt. Kto by chciał być jednorożcem Tom 1 - ebook
Kurt. Kto by chciał być jednorożcem Tom 1 - ebook
Irytujący ptak, złota rybka ninja i Kurt, zrzędliwy jednorożec, który uważa różowe brokatowe gwiazdki i pachnące różami bąki za całkowicie żenujące – z tą ekipą będzie się działo!
Kurt i przyjaciele ruszają na pomoc księżniczce Tynce uwięzionej przez księcia. Przy okazji jednorożec odkrywa, że włada magią wody – czy nowoodkryte moce przydadzą się w starciu z księciem?
| Kategoria: | Dzieci 3-5 lat |
| Zabezpieczenie: | brak |
| ISBN: | 978-83-272-9382-4 |
| Rozmiar pliku: | 859 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TRYL
– Hej! Hej, ty tam!
Kurt otworzył oczy i zobaczył, jak trzepoce się przed nim coś czerwono-szaro-czarnego.
– Och! I w dodatku masz niebieskie oczy! Trochę kiczowato.
– Sam jesteś kiczowaty – odpowiedział Kurt.
– Chciałem tylko sprawdzić, czy to prawda – wyjaśnił ptaszek i przysiadł na nosie Kurta. – To znaczy: czy TY jesteś prawdziwy.
– Prrr – parsknął Kurt, strząsając z pyska ptaka, który fiknął kozła w powietrzu i wylądował na gałęzi dokładnie nad Kurtem.
– Hej! – poskarżył się. – To było bardzo nieuprzejme!
– Wyrywanie kogoś ze snu też jest nieuprzejme! – Kurt zakopał się trochę głębiej w wysokiej trawie, żeby z powrotem zapaść w sen.
– Chyba że ktoś ma dobry powód, wtedy jest to konieczne, a nie nieuprzejme.
Coś białego i wilgotnego plasnęło przed nosem Kurta.
– A tego, że właśnie zrobiłeś kupę prosto na moją poduszkę, też nie uważasz za nieuprzejme? – Kurt zmarszczył nozdrza.
– To jest stan wyższej konieczności. Potrzebuję cię, i to natychmiast. A w ogóle to jestem Tryl.
Kurt wstał, przeciągnął się i cofnął o krok.
– Czy to nie jest ten moment, w którym mówisz mi, jak się nazywasz? – zapytał Tryl, latając wokół niego.
– Nie – odparł Kurt. Nie miał ochoty ciągnąć tej rozmowy.
Poranek pachniał koniczyną, kroplami rosy i słońcem. Czas na śniadanie. Kurt odszedł kawałek i zaczął się paść.
– Już wiem! – zawołał Tryl. – To taka gra, prawda? Mam odgadnąć twoje imię, tak? I co się stanie, jak zgadnę?
Kurt podniósł łeb i spojrzał Trylowi prosto w oczy.
– Otóż to – powiedział. – To jest dobre pytanie: co się wtedy stanie? – Przez chwilę się namyślał. – A jeśli zdradzę ci moje imię, zostawisz mnie w spokoju?
Ptak też się chwilę namyślał.
– Nie – odrzekł w końcu.
– To po co mam ci je zdradzać?
– Ale kiedy ja nie mogę zostawić cię w spokoju! – wyjaśnił Tryl. – Potrzebuję twojej pomocy! Wszędzie cię szukałem! Śnieżnobiałego, niebieskookiego, szlachetnego, bezinteresownego, pomocnego, silnego, magicznego…
– Nasłuchałeś się za dużo bajek – przerwał mu Kurt. – Idę na śniadanie. Miłego dnia. – Energicznie wymachiwał na boki ogonem, spod którego przy każdym ruchu sypał się deszcz drobnych różowych gwiazdeczek. Łypnął ponuro na błyszczącą, różową trawę wokół siebie. – Co za wstyd – mruknął.
– Wiem, jak się nazywasz! – ucieszył się Tryl. – Gwiaździsty Ogon! Mam rację? Czy mam rację?
– Ani tego, ani tamtego – odparł Kurt. – Masz fioła!
– Więc nazywasz się Pędzący Wicher?
– Nie.
– Księżycowy Blask?
– Nie.
– Pierzasta Chmura?
– Nie.
– Wieczorna Gwiazda?
– Nie.
– Luna?
– To dziewczyńskie imię!
– O, przepraszam. Safira?
– Nie przesadzaj!
– Krystallo?
– Nie-e. Ileż można! Mam na imię Kurt. Skoro już koniecznie musisz wiedzieć.
Tryl przekrzywił głowę i przyglądał mu się przez chwilę.
– Próbujesz mnie przechytrzyć?
– Przechytrzyć? Nie. Przegonić? To już prędzej.
– Ale przecież jesteś jednorożcem.
– Trafne spostrzeżenie.
– Jednorożce nie mają na imię Kurt. To nie pasuje.
– Kto tak twierdzi?
– Ja… nie wiem… to znaczy… chrząszcz Kurt: w porządku. Dzik Kurt: też mi nie przeszkadza. Ale jednorożec Kurt…
– Jakoś musisz się z tym pogodzić.
– Ale co twoi rodzice sobie myśleli? Przecież jest tyle fajniejszych imion dla jednorożców! Turmalin, Diament, Andromeda, eee… Andromedooo, i jeszcze…
– Wszystkie pospolite – przerwał mu Kurt. – Moi rodzice chcieli dać mi wyjątkowe imię.
Tak naprawdę Kurt nie miał pojęcia, co myśleli sobie jego rodzice, bo nigdy ich nie poznał. Ale nie miał też zamiaru przyznawać się do tego jakiemuś małemu, bezczelnemu ptaszkowi.
– I dlatego nadali ci dźwięczne imię…
– Kurt – powiedział Kurt. – Właśnie tak. I uważaj na słowa, róg jednorożca potrafi w mgnieniu oka przerabiać takie małe ptaszki na gulasz drobiowy.
– Hi, hi, zabawny jesteś – zachichotał Tryl. – Ty jesteś ten dobry, czy tego chcesz, czy nie.
– Na pewno? – Róg jednorożca tylko świsnął w powietrzu i gruba gałąź upadła na poszycie tuż obok ptaszka.
– Ojeeeeej. – Chichot Tryla zamarł w jednej chwili. – Ale… ale… – wykrztusił przestraszony.
Kurt uniósł jedną brew. Wyglądało na to, że w końcu udało mu się napędzić stracha hałaśliwemu natrętowi.
To powinno wystarczyć, żeby pozbyć się go raz na zawsze. Kurt poczłapał w kierunku strumienia, gdzie kwitło akurat kilka dorodnych kaczeńców, idealnych na śniadanie. Nareszcie spokój.
– Ale… ale… – Znów usłyszał świergot nad uchem. – Skoro samce jednorożców nazywają się teraz Kurt albo Emil, albo Maks… to jakie imiona noszą samice? Gerda? Eulalia? Genia?
– Obchodzi mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg – powiedział Kurt i odwrócił się śnieżnobiałym zadem do Tryla.
– I, widzisz, to jest dobre imię dla jednorożca! Śnieżnobiały! – orzekł Tryl i znów wylądował na gałęzi tuż nad łbem Kurta. – Albo jeszcze lepiej: Śnieżna Gwiazda! A jeśli już musi zaczynać się na K, to niech chociaż będzie Kometa. „Kometa” brzmi prawie jak „Kurt”, tylko ładniej, nie sądzisz? Mogę cię nazywać Kometa?
– Nie.
– Daj spokój, nie bądź takim ponurakiem! Tylko dopóki nie uratujesz księżniczki, potem możesz się nazywać nawet Gustaw albo Marek, mi tam wszystko jedno! Powiedz, Kometo, czy to prawda, że jak jednorożec puszcza bąka, to on pachnie różami?
– Czy tobie dziób się nigdy nie zamyka? – przerwał mu Kurt. – I co ma znaczyć ten kawałek o księżniczce? Żadnej nie znam i żadnej nie chcę znać.
– Ale przecież jesteś jednorożcem!
Kurt westchnął.
– Zaczynamy tę rozmowę od początku?
– Przecież jednorożce i księżniczki zawsze się przyjaźnią! Każde dziecko o tym wie!
– Tak jak mówiłem: za dużo bajek – stwierdził Kurt. Chciałby dostawać fiołka w miodzie za każdym razem, gdy słyszał ten nonsens. – Do tej pory świetnie sobie radziłem bez księżniczek.
– Ale gdy księżniczka jest w potrzebie, ty musisz jej pomóc!
– Wcale nie muszę – zaprzeczył Kurt.
– A co z paktem?
No jasne, ciekawski ptak wiedział też o pakcie.
– Nie mam pojęcia, o jakim pakcie mówisz.
– A właśnie, że masz! – Tryl był oburzony. – Nozdrza zrobiły ci się całe fioletowe, a tak się dzieje, gdy jednorożce kłamią!
Do licha – pomyślał Kurt. W dodatku w fioletowym mi nie do twarzy.
– Mam katar – usprawiedliwił się na głos. – Wtedy nos też się robi fioletowy.
Poczuł w nozdrzach lekkie mrowienie, co oznaczało, że fiolet się pogłębia.
– Oszustwo! – krzyknął ptaszek. – Wtedy robi się niebieski, jestem pewien! Co z ciebie za jednorożec, że ciągle kłamiesz i nie masz za grosz współczucia dla biednej, uwięzionej księżniczki?
– La-la-la! – Kurt próbował go zagłuszyć, ale Tryl krzyczał coraz głośniej.
– Porwali ją!
– LA-LA-LA!
– I pewnie zamknęli w ciemnym lochu, gdzie nie ma jedzenia ani picia! Tęskni za rodzicami, strasznie się boi…
– LA-LA-LA-LA! – darł się Kurt, ale było już za późno.
Poznał to po delikatnym drżeniu, które zaczęło się od nozdrzy, przeszło przez śnieżnobiałą grzywę, oślepiająco biały grzbiet aż po koniec nieskazitelnie białego ogona, a potem rozlało się na kredowobiały brzuch, bielutkie nogi i perłowobiałą szyję. Dobrze wiedział, że jego futro w tym momencie zalśniło, jakby było pokryte tysiącami drobnych kryształków. Westchnął ciężko.
– Pewnie całe dnie płacze z tęsknoty za domem i… – Tryl przerwał w pół słowa, a ze zdziwienia o mało co nie zapomniał machać skrzydłami. – Co… co ci się stało? – zapytał zaskoczony.
Teraz zamiast drżenia Kurt odczuwał w całym ciele nieprzyjemne mrowienie, więc się otrząsnął.
– Współczucie – westchnął Kurt. – To mów, gdzie jest uwięziona ta twoja księżniczka, uratujmy ją i miejmy to już za sobą.