- W empik go
Kwiat Diabelskiej Góry - ebook
Kwiat Diabelskiej Góry - ebook
Bohaterką książki jest czterdziestokilkuletnia Niemka Inga. Urodziła się w Pustnikach,
ale w latach siedemdziesiątych XX wieku wyjechała wraz z matką Rosemarie do Niemiec.
Rodzinną ziemię, ich heimat, kobiety stopniowo wymazywały z pamięci.
Wydawałoby się, że codzienność i wygodne życiem całkowicie zatrą
wspomnienia mazurskiej ziemi.
Tak było do momentu, gdy Rosemarie natknęła się w niemieckiej gazecie
na wywiad z dawną gospodynią dworu Heimannów w przedwojennym Pustnicku.
Stał się on inspiracją do powrotu na Mazury.
Zanim jednak się tam wybiorą, na kamiennej plaży w słonecznej Bretanii
Ingę zafascynuje pewien mężczyzna.
Czy tajemniczy Michael z bretońskiej plaży ma jakiś związek z historią przedwojennego Pustnicka? Czy tytułowy kwiat ligustru zerwany na Diabelskiej Górze może zmienić złą wróżbę i ocalić prawo dwóch kobiet, matki i córki, do prawdziwej miłości? Czy wszystko musi zacząć się i skończyć u podnóża Diabelskiej Góry?
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7779-044-1 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wiosna 1941 roku była w Pustnicku na Prusach Wschodnich dziwna i smutna. Ptaki milczały, nawet krzykliwe o tej porze roku żurawie jakby zapomniały o swojej misji i przecinały ołowiane niebo lekko słyszalnym łopotem. Łąki nie podnosiły się do słońca nazbyt śpiesznie, kwiaty wyrastały na nich trwożliwie, jakby przeczuwając trudny czas. Diabelska Góra, której obrys majaczył nad Pustnickiem szarym cieniem, spała zimowym snem, nie chcąc pokrywać się zielonością. Ludzie modlili się więcej niż zwykle, spoglądali z obawą w niebo, po czym wracali do swoich zajęć, w przerwach popijając swoje myśli słodkim meschkines^().
Hilda codziennie wyglądała przez okno na drogę, w nadziei, że zobaczy wreszcie na niej tego, którego wciąż oczekiwała. W pamięci miała jeszcze miłosne przysięgi i obietnicę małżeństwa po powrocie z frontu. Czas oczekiwania dłużył się z każdym dniem tej dziwnej wiosny.
Pewnego dnia Hilda poczuła lekkie ruchy pod swoim sercem, jakby uwięziony motyl łopotał skrępowanymi skrzydłami. Lęk, jaki towarzyszył temu odkryciu, jak i poranne mdłości były tak silne, że Hilda musiała tamtego wiosennego poranka pozostać w łóżku. Nie poszła do swojej codziennej pracy we dworze Gustawa Heimanna^(), gdzie była kucharką. Wiedziała, że jej zachowanie jest bardzo lekkomyślne i że powinna przynajmniej uprzedzić swojego pracodawcę, wierzyła jednak, że jej pomocnica Helga poradzi sobie ze wszystkim. Leżąc w niebieskiej pościeli, marzyła, że jej Erich do niej wraca, że oto idą razem przez wieś, jakby chcąc pokazać, że łączy ich wielkie uczucie… Że mijają dom Neumannów, Bahrów, Bzdurków, budynek karczmy, schodzą nad jezioro Gielądzkie i, objęci, patrzą na taflę wody, skrzącą się w marcowym słońcu.
Erich jednak nie wraca. Wciąż bierze udział w jakiejś wojnie, z której ona nic nie rozumie. Wojna trwa gdzieś daleko, a ona jest tylko kucharką we dworze i jej codziennym problemem jest smak cielęcych klopsików królewieckich albo mięsa duszonego z warzywami. Inne sprawy są obce, nie dotyczą jej życia.
Ludzie we wsi mówili, że Erich dostał nawet jakieś ważne odznaczenie. Przyjechał do niej. Kochali się wtedy pierwszy raz. A potem jeszcze kilka razy – zawsze z tym samym entuzjazmem. Odkrywała miłość fizyczną do mężczyzny, choć wiedziała, że jest zakazana.
Kiedy rodzice chrzestni nieśli ją do kościoła, włożyli jej pod kołdrę kawałek chleba, stalówkę i mirtową gałązkę. Matka schowała te podarunki do blaszanego pudełka po kawie. Zapytana potem przez Hildę o znaczenie tego prezentu, odpowiedziała: „chleb, by ci go za życia nie zabrakło, stalówka – na pilną naukę, a mirtowa gałązka, cobyś zachowała ślubny wianek”. Wianka Hilda nie zachowała, ale gdyby z nim poczekała do ślubu z Erichem… Nigdy nie zaznałaby smaku miłości i nie urodziłaby Rosemarie.
Wtedy jeszcze nie przeczuwała, że ich wspólne noce okażą się brzemienne w skutki. Dla trzydziestotrzyletniej Hildy rok młodszy Erich okazał się ucieleśnieniem prawdziwego mężczyzny. Postawny, wysoki, z jasnym wąsem i błękitnymi jak skrawki pustnickiego jeziora oczami. Ona, wyższa niż inne kobiety, o której mówiło się „przystojna”, obawiała się, że nie znajdzie męża równego sobie. Rozglądała się za nim i w pobliskim Sensburgu^(), do którego jeździła na targ, i w Tolkmicku, gdzie mieszkała jej ciotka. A tymczasem… Kilka domów dalej żył Erich Sobottka. Miłość przyszła jednak dość późno, gdy oboje zauważyli już uciekający czas. Mieszkali przy jednej drodze, stali przy niej jako ten zakurzony groch, aż zeszli się wreszcie ze sobą.
Erich… Poszedł na wojnę… Ale wróci, bo to wszystko przecież musi się zaraz skończyć. I znów nastanie upragniony wiejski spokój, wszyscy wrócą do swoich domów, będzie można spotkać na drodze swoich przyjaciół i znajomych, pójść nad jezioro czy rozpalić ognisko u podnóża Diabelskiej Góry…
Rozmyślania przerwało pianie koguta. Ranek. Wszyscy wstają do swoich zajęć. Ona, Hilda, dziś pozostanie w łóżku. Oby pan Gustaw jej to wybaczył!
Zarówno ten, jak i pozostałe cytaty pochodzą z wierszy Marii Zientary-Malewskiej, poetki, nauczycielki i działaczki Warmii i Mazur, zmarłej w 1984 roku.
Litewska nazwa pruskiej niedźwiedziówki, czyli likieru na miodzie i spirytusie. Niemcy nazywają go Bärenfang.
Prawdziwe nazwisko właściciela dworu w Pustnicku to Heitmann. Na potrzeby książki zostało zmienione, a współczesna historia tej rodziny jest zmyślona. W powieści wciąż przeplata się prawda z fikcją, ale to wszystko mogło się przecież kiedyś zdarzyć, w tym lub innym miejscu pod milczącym mazurskim niebem.
Przedwojenna nazwa Mrągowa