- W empik go
Kwiatki Księdza Dolindo - ebook
Kwiatki Księdza Dolindo - ebook
Smakowite epizody z życia wielkiego mistyka z Neapolu, uzupełnione jego pouczeniami, poezją i świadectwami cudów. To wszystko, a nawet jeszcze więcej, składa się na zbiór Kwiatków Księdza Dolindo, które – jak przekonuje we wstępie bp Vittorio Maria Costantini – mogą być antidotum na trudności, których doświadczamy na co dzień. Są bowiem śladami życia człowieka, który „potrafił zawsze się uśmiechać, nawet wtedy, kiedy jego serce było rozdarte, bo – jak mówi Biblia – «miłość jest silniejsza od śmierci i wody zła […] nie zdołają ugasić płomienia dobra» ”.
Wyłania się z nich nie tylko wielki mistyk i cudotwórca, ale również człowiek obdarzony ogromnym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Człowiek wielki, a jednocześnie tak pokorny, prosty, dobrotliwy i łagodny. Wszystkie opisane w tym tomiku historie zostały udokumentowane, a ich autentyczność potwierdzona.
Ks. Dolindo Ruotolo (1882–1970), neapolitański kapłan, który miał dar widzenia rzeczy przyszłych, wnikania w ludzkie dusze, a także bilokacji. Znany przede wszystkim ze względu na spisaną pod natchnieniem modlitwę: „Jezu, Ty się tym zajmij”. Pozostawił po sobie wiele pism, w których bardzo przystępnym, współczesnym językiem wyjaśniał Pismo Święte i naukę Kościoła.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8043-809-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To jednotomowe wydanie _Kwiatków Księdza Dolindo_ dedykujemy pamięci Anny Scotti di Uccio, duchowej córki i bardzo aktywnej współpracowniczki Dzieła Bożego, czyli cudownego splotu dróg duchowych i intensywnej działalności apostolskiej księdza Dolindo Ruotolo.
Nina, jak zdrobniale nazywali ją ci, którzy ją odwiedzali, w ciągu długiego czasu, jaki przeżyła blisko ojca Dolindo miała okazję być świadkiem wielu, nieraz nadzwyczajnych, faktów i smakowitych epizodów z życia księdza. Rozumiejąc wielkość tego neapolitańskiego kapłana, jako pierwsza wpadła na pomysł, by zebrać je w formie tekstowej i wzbogacić wdzięcznymi, pełnymi sympatii rysunkami własnego autorstwa. Postarała się również o ich pierwsze wydanie.
Do niej zatem niech będzie skierowana nasza najszczersza wdzięczność za oddanie, z jakim doglądała druku, i rozpowszechnianie pism księdza Dolindo, dzięki czemu możemy teraz poznać je i docenić.WPROWADZENIE DO WYDANIA WŁOSKIEGO
Obiecujący sukces I i II tomu _Kwiatków_ i natychmiastowe wyprzedanie niewielkich nakładów skłoniły nas do ponownego oddania ich do druku, tym razem w jednym tomie, uzupełnionym kilkoma niepublikowanymi dotychczas fragmentami.
Przytaczamy tu dwie krótkie prezentacje księdza biskupa Vittorio Costantini, napisane do dwóch poprzednich tomów. Niestety ksiądz biskup odszedł 3 września 2003 roku. Jego prezentacje godne są upamiętnienia jako ważne i świadczące o kompetencji autora.PREZENTACJA Z I TOMU
Dziś wszystko jest takie trudne! Trudno poruszać się po mieście, trudno chodzić spokojnie ulicami, trudno wydostać się przez bramkę na autostradzie w porze największego natężenia ruchu… Trudno znaleźć czyste powietrze, nieskażoną wodę, naturalną żywność…
Trudno załatwić pracę, wystarać się o dokument… bo urzędnicy są zajęci organizowaniem sobie długiego weekendu, innych pochłania dyskusja o tym, że Juventus znalazł się poza ligą mistrzów, a jeszcze inni strajkują, ponieważ przyszła powódź, ponieważ Krzywa Wieża w Pizie pochyla się o kilka milimetrów bardziej!!! Wszystko jest dziś takie trudne!!! Można by ciągnąć dalej tę wyliczankę.
Przez to wszystko wiele osób popada w nerwicę, neurastenię… pomimo że reklama takiej czy innej kawy czyni cuda… ekonomiczne!
Pozostaje faktem, że pędzimy, denerwujemy się, wiadomości radiowe i telewizyjne wpływają na nasze emocje, zasypując nas informacjami z całego świata: o zimnej wojnie i o gorącej wojnie na Bliskim Wschodzie, o nieludzkim polowaniu na człowieka w Chile, a w przekazie telewizji włoskiej, pomiędzy bohaterami zbrodni, zamachami stanu i wywiadami, którymi naszpikowany jest program przez kilka tygodni, wieczorem 4 października dziennik nie poświęcił ani chwili biednym katolikom włoskim, żeby choć słowem wspomnieć o osobie, której święto akurat tego dnia celebrowano: o świętym Franciszku z Asyżu, patronie Włoch.
Ani słowa też o tym, że w Asyżu był obecny przedstawiciel rządu, który przekazał wezwanie do pokoju dla świata!
Ale gdyby jakiś rabuś albo kilku dokonało napadu na bank… przez dwa dni mielibyśmy pełny serwis na temat rekonstrukcji wydarzeń od „naszego specjalnego wysłannika”!
W obliczu tego dziwnego świata, wobec pojmowania na opak tylu wartości, wobec faryzejskiego gorszenia się przemocą, której uczy się nas codziennie (tylko o tym się mówi!) – teraz czas na _Kwiatki Księdza Dolindo_.
Stronice realizmu, poezji, piękna, ze świata nietkniętego namiętnościami i interesami polityki i komercji.
Stronice napisane przez człowieka, który żył wiarą i wierzył w miłość nawet wtedy, kiedy był znienawidzony i pokonany, ponieważ ks. Dolindo karmił się świętym pokarmem, mocnym i Boskim pokarmem _Słowa_ i _Ciała Chrystusa_. Dlatego potrafił zawsze się uśmiechać, nawet wtedy, kiedy jego serce było rozdarte, bo – jak mówi Biblia – „miłość jest silniejsza od śmierci i wody zła nie zdołają ugasić płomienia dobra_”_.
To dobro płonące w sługach Boga i wszystkich, którzy szczerze wierzą w zbawczą moc Ewangelii… To jedyne antidotum na wszelkie trudności, na próżno piętrzące się na świecie.
_Kwiatki Księdza Dolindo_ jeszcze raz przypominają nam, że Bóg jest blisko pokornych, a z daleka i zupełnie bez sympatii przygląda się pysznym.
Życzę, by wielu, czytając _Kwiatki Księdza Dolindo_, odnalazło poezję w rzeczach pięknych i światło w rzeczach dobrych, które prowadzą do zbawienia w Chrystusie!
Sessa Aurunca, 4 października 1973,
w święto św. Franciszka z Asyżu, patrona Włoch.
+ Vittorio Maria Costantini
Biskup Sessa AuruncaPREZENTACJA Z II TOMU
Uczennice księdza Dolindo z Wydawnictwa Apostolskiego z wielką miłością publikują drugi tom anegdot z życia księdza Dolindo Ruotolo, zatytułowany _Kwiatki Księdza Dolindo – tom II_.
Pierwszy tom _Kwiatków_ ukazał się w roku 1977, a zapotrzebowanie czytelników przewyższyło oczekiwania wydawców.
Tytuł _Kwiatki_ sugeruje, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju wyborem epizodów, które brzmią prosto i spontanicznie – podobne chwile trudno znaleźć w dzisiejszym życiu, gdzie wszystko tak się skomplikowało… Zmierzamy do tego, że być może trzeba będzie pytać ROBOTA, jaki rodzaj butów czy krawata włożyć. Człowiek czuje, że musi zaczerpnąć świeżego powietrza, dlatego że to, którym oddycha, jest zbyt zanieczyszczone.
Życie gorączkowo przyspieszyło: nie mamy czasu na zastanowienie, nie umiemy być cierpliwi; trzeba pędzić… Pędzić, nie wiedząc, po co, dygocąc i wciskając klakson, jeżeli samochód przed nami nie rusza z miejsca, gdy tylko zapali się zielone światło, jakby to był jakiś rajd. A przecież tak pięknie byłoby móc pomyśleć, że życie, przynajmniej w niektórych krótkich momentach, mieści w sobie całą urodę wzgórz – nieoszpeconych, jeszcze zielonych (tam gdzie jeszcze takie są!), niby oazy zieleni na pustyni cementu, i piękno nieba (o ile zanieczyszczenie pozwala nam je jeszcze dostrzec!). To źródła odpoczynku, duchowego i kulturalnego doładowania, odprężenia od nieustającego napływu informacji i coraz bardziej wstrząsających faktów, gdy nikt nie umie znaleźć racji, które usprawiedliwiałyby ciągłe akty gwałtu i barbarzyństwa.
Wziąć do ręki książkę, która przedstawia inny sposób życia, myślenia, działania, w świetle łagodności móc ocenić zwyczajne problemy – to błogosławieństwo, to pociecha, to radość.
Zatrzymajmy się na moment w nerwowym biegu, który codziennie nas pochłania: odkryjmy na nowo walory natury i ducha; zorientujemy się, że system słoneczny nie zawali się z tego powodu, że my zrobimy przerwę, odkryjmy, że wszystko i bez nas trwa nadal i być może po raz pierwszy zauważmy, że istnieje _sztuka nadziei_, którą codziennie przeżywają: matka rodziny zawsze szukająca dobra, robotnik, który umie cieszyć się swoim zajęciem, czy też rolnik, który codzienną pracą współdziała z Panem, dostarczając braciom niezbędnego pożywienia, w tej tajemniczej pracowitości, która pozwala zatrzymać się na chwilę i posłuchać kunsztownych treli słowika, świergotu ptaków wiosną, gdy oko z upodobaniem spoczywa na kwietnym dywanie łąki owianej zapachem leśnego tymianku.
W ten sposób dusza wraca do stanu łagodności – i tak rodzą się owe prawdziwe „kwiatki”, wypełniające życie pokornych, którzy w rzeczywistości są „największymi”, bo potrafią cieszyć się wszystkim i będą mogli „chwalić swego Pana za wszelkie stworzenie” na ścieżkach świętego Franciszka z Asyżu.
Dobrze będzie przypomnieć tu, że opisane w tym tomiku historie – anegdoty, „kwiatki” – zostały udokumentowane, nawet jeżeli z różnych powodów często pominięto niektóre nazwiska; można jednak odnaleźć je w archiwum Wydawnictwa Apostolskiego, które zawierają niewyczerpaną, naprawdę bez dna, kopalnię pism księdza Dolindo.
Przeczytajcie _Kwiatki Księdza Dolindo_ i zadajcie sobie pytanie, czy i Wy umiecie osiągnąć ten stan równowagi, pogody ducha i poezji. Dążeniem każdego chrześcijanina powinna być radość serca – taka, jaką odczuwali uczniowie w Emaus, kiedy Chrystus, choć nierozpoznany, szedł i rozmawiał z nimi.
Chrystus idzie wciąż z każdym człowiekiem, każdego dnia, i nadal będzie blisko wszystkich, nawet największego grzesznika, do którego, jak do zagubionej owcy, wyciąga rękę i wyrywa go z przepaści, osłaniając swoją miłością – jedynym wielkim przesłaniem, umacniającym chwiejnych i ratującym świat.
Po szczegóły biograficzne księdza Dolindo Ruotolo odsyłamy czytelnika do pierwszego tomu tego niewielkiego zbioru wspomnień, a także do autobiografii pod tytułem _Nazwano mnie Dolindo, co znaczy boleść_ oraz do obszernego studium biograficznego o Księdzu Dolindo pióra wielebnego księdza Antonio Gallo – _Ksiądz roku 2000_.
+ Vittorio Maria Costantini
Biskup Sessa Aurunca
Sessa Aurunca, 25 września 1982DLA TYCH, KTÓRZY NIE ZNAJĄ KSIĘDZA DOLINDO
Oto kilka szczegółów biografii.
Ks. Dolindo Ruotolo urodził się w Neapolu 6 października 1882 roku i zmarł tamże, w opinii świętości, 19 listopada 1970 roku.
Najsurowsza dyscyplina panująca w domu i wyjątkowo ciężkie przejścia jego rodziny sprawiły, że wcześnie zyskał głęboką znajomość życia i szybko pojął intuicyjnie, że przypadł mu w udziale los szczególnie bolesny i pełen szlachetnych ofiar z siebie.
Z młodzieńczym entuzjazmem, jakby zaproszony do nadzwyczajnej przygody życia, oddał się powołaniu Krzyża i żył nim z niezłomną, wytrwałą wiernością do samej śmierci.
Chciał być kapłanem i jego kapłaństwo było męczeńskim składaniem świadectwa w pokorze i miłości do Kościoła Bożego.
„Zostałem powołany przez Pana” – mówi w jednym z pism, które tu przytaczamy – „żeby przedstawiać Jego Słowo, oddawać chwałę Kościołowi, całkowicie umniejszając siebie i ogłaszać Jego Królestwo z uporem nadziei, która jest niezłomna”.
Przedstawiał Słowo Boże w biblijnej egzegezie, a był pisarzem o międzynarodowej sławie, autorem imponującego, wielokrotnie wznawianego, dzieła w trzydziestu trzech tomach.
Również i w tej działalności nie ominęły go krzyże – niby „próba złota”.
Ksiądz Dolindo „oddawał chwałę Kościołowi, całkowicie umniejszając siebie”, ponieważ został poddany najboleśniejszej dla kapłana próbie. Na długi czas pozbawiony radości sprawowania swojej posługi, z pokorą zaakceptował płynące stąd niewypowiedziane cierpienie i kochał Boży Kościół synowską miłością.
Zrozumiał, że niektórzy członkowie Kościoła mogą, za dopustem Bożym, nawet błądzić, ale „Kościół jest matką i nigdy się nie myli” – mówi tak na stronach swojej autobiografii, spisanej na polecenie spowiednika i wydrukowanej przez nas po śmierci ojca Dolindo; autobiografii, która w niespełna rok osiągnęła trzy wydania i wciąż fascynuje jak powieść.
Aby wydawać i rozpowszechniać swoje pisma, poświęcone chwale Kościoła i Papieża, założył Wydawnictwo Apostolskie. W służbie mistycznemu Ciału Chrystusa Ksiądz Dolindo otrzymał z Nieba nadzwyczajne dary, które pomnażał przez poświęcenie i pokutę w intencji dusz. Lud Boży rozumiał go i biegł, żeby bezpośrednio od niego czerpać słowo pocieszenia, błogosławieństwo pokoju, uśmiech nadziei.
Ksiądz Dolindo przeżywał swoją pasterską misję z neapolitańskim temperamentem – z nogami na ziemi, a głową w Niebie. Stąd setki i tysiące dowcipnych, zabawnych, dziwnych (czy może nadzwyczajnych) epizodów jego życia. Stąd setki i tysiące myśli, duchowych żarcików, przenośni, anegdot, które opisał i… przeżył, żeby napełniać świat wiarą i nadzieją.
Żeby napełniać go łagodnym, mądrym uśmiechem.
***
W 2003 roku całe _Dzieło_ księdza Dolindo przeszło pod zarząd Franciszkanów Niepokalanej. Bracia i siostry z tego zgromadzenia starają się już o wznowienie dzieł, których nakłady od dawna są wyczerpane, oraz o druk niewydanych dotąd pism księdza Dolindo.
Istotna rzecz, która łączy księdza Dolindo i Franciszkanów Niepokalanej, to miłość do Niebieskiej Mamy. Ostatnie dzieło księdza, jeszcze niewydane, poświęcone jest w całości Matce Bożej. Również i niniejsza książka, jeśli się ją dobrze rozważy, uczy, jak oddychać Maryją.
Możemy sobie pogratulować, że _Kwiatki_ przyniosą uśmiech i dobre słowo tym wszystkim, którzy znają ojca Dolindo, a jednocześnie posłużą osobom, które jeszcze nie zetknęły się z tym, zakochanym w Bogu i Niepokalanej1, kapłanem.
Casa Mariana Editrice
Wydawnictwo Apostolskie
15 września 2006
Święto Matki Bożej BolesnejChcielibyście kupić te pończochy?
Mżyło.
Ksiądz Dolindo pod parasolem, już przygarbiony i cierpiący, z trudem wspinał się po stopniach stromego podejścia koło kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, które prowadzi od ulicy Salwator Rosa do sanatorium. Jak zawsze, szedł do swojego Wydawnictwa Apostolskiego.
Na schodach stali dwaj młodzi ludzie i, jakby tylko na to czekali, na jego widok wszczęli ożywioną dyskusję, zaperzając się, gniewnie gestykulując i krzycząc, żeby ksiądz Dolindo dobrze słyszał; posłali wiązankę obelg pod adresem księży.
– Księża, uch, ohyda! Wyzyskują lud: jedzą, piją, żyją sobie wygodnie, dobrze się ubierają… Szczęściarze!
Ksiądz Dolindo zatrzymał się gwałtownie. Parasol ześlizgnął mu się na ramię, a on dwiema rękami uniósł sutannę do kolan, pochylając się jak w tańcu. Potem wyprostował się i powiedział energicznie:
– Chcielibyście kupić te pończochy?!
I pokazał pończochy, które zrobiła mu mama… kiedy się urodził.
Popołudnie było mroźne. Pomiędzy słabymi strużkami deszczu trafiały się płatki śniegu.
Dwaj młodzi ludzie zmyli się po cichu.Co za piękne lekarstwo: makaron i fasola!
Pewna pani od dwudziestu lat chorowała na wątrobę, zapalenie pęcherzyka żółciowego, zapalenie żołądka, zapalenie wyrostka robaczkowego i inne schorzenia…
Chociaż wiła się z bólu, znalazła jednak siłę, by przyjść posłuchać kazań, które Don Dolindo głosił w Kościele Ducha Świętego w czerwcu 1955 r. To była heroiczna, biedna kobieta.
Pewnego wieczoru po kazaniu udało jej się podejść do Księdza Dolindo i w obecności otaczających go osób powiedziała, że jest w bardzo złym stanie: nie mogła już przyjmować żadnego pokarmu - tego dnia jej żołądek odrzucił nawet wodę i mleko migdałowe...
Ksiądz Dolindo powiedział do niej:
– Odmówmy _Zdrowaś Mario_...
A po modlitwie dodał:
– Zaufaj Maryi i posłusznie wykonaj to co ja, biedny _sciosciammocca_ (głupiec), ci nakażę: jutro ugotujesz i zjesz talerz pełen makaronu i fasoli ...
Kobieta aż podskoczyła ze strachu.
– Ojcze Dolindo – powiedziała – chcesz mnie zabić!”
Ludzie wokół, którzy przysłuchiwali się ich rozmowie, namawiali ją:
– Jeśli Ksiądz Dolindo ci coś poleca, zrób to. Zaufaj...
Następnego wieczoru kobieta wróciła w dobrym nastroju i zdrowiu; z radością podbiegła do Księdza Dolindo i powiedziała:
– Ojcze, rano zjadłam fasolę z makaronem, recytując trzy razy _Zdrowaś Mario_. Polecając się Matce Bożej, zjadłam wszystko. Teraz czuję się dobrze: ustąpił ból i wszelkie dolegliwości.
Kobieta nadal przychodziła każdego wieczoru na nabożeństwa czerwcowe i każdego wieczoru Ksiądz Dolindo zmuszał ją, by mu zrelacjonowała menu dnia...
– Co dziś jadłaś, aniołeczku? – pytał Ksiądz Dolindo.
– Makaron z sosem pomidorowym…
– A dzisiaj?
– Ryż z sosem…
– A boli cię coś?
– Nic, dzięki Bogu!
Została całkowicie uzdrowiona. Na chwałę Jezusa Chrystusa. Amen!Niebo w kwiatku
Całe stworzenie wysławia wielkość i prostotę Boga.
Bezgraniczność znajduje się też w małych rzeczach.
W małym kwiatku znajdziesz jakby całe niebo – maleńkie, ale nieograniczone w swoich niezliczonych cudach.
Znajdziesz tyle elementów w jednym kwiatku, tyle w nim cząsteczek, tyle atomów w każdej cząsteczce, tyle ruchu w każdym atomie, tyle życia w każdym ruchu…
Twoje oko otwiera się szeroko na niezmierzony przestwór nieba, tak samo przepastny jak nieskończenie mały w maleńkim kwiatku.
I za każdym razem oglądasz Boga w Jego nieskończoności, prostocie, mądrości, miłości.
(_ks. Dolindo_)Między zwarciami a izolatorami prądowymi
... nie mam innego nadzwyczajnego daru niż moja głupota i nędza.
Cieszę się z tej nicości, tak jak cieszę się z tych, którzy rozpoznając ją, gardzą mną. Byłoby mi przykro z powodu pogardy, która by mi przypisywała intencje, których nie mam, jak ktoś, kto by sądził, że mam o sobie wysokie mniemanie; ale nawet ta bolesna pogarda, bolesna z powodu braku prawdy, jest dobroczynnym izolatorem duszy, która nie pozwala jej na… „zwarcia” natury i zgaszenie Bożego światła.
Każde samozadowolenie jest jak zwarcie, biegun, który w zetknięciu z ziemią, biegunem ujemnym, iskrami, wyładowuje prąd łaski, uderza w zawór bezpieczeństwa, którą jest święta pokora i pozostawia duszę w ciemności. Nie mam żadnego innego duchowego bogactwa, jak owe izolatory strumienia łaski, które przepływają przez moją nicość kapłana spełniającego misję, którą mi Pan powierzył: aby zobrazować Jego Słowo, uwielbić Jego Kościół w moim oddaniu, aby ogłosić Jego panowanie z niezłomną nadzieją, która się nie zachwieje.
Podczas burz moja nadzieja jest jak ratownik wśród fal: jest popychany, podrzucany, ale nie tonie. Są jak biedna lampa radiowa, która została umieszczona w próżni i zamknięta w pudełku urządzenia - nie świeci, nie włącza się, ale zbiera falę i przekazuje ją. Nie może zrobić nic innego.
Nie patrzę w przyszłość; nie jestem lampą rentgenowską, która za pomocą promieniowania X wnika w tajemnicę: jestem niczym, pustką, w której rozbrzmiewa głos Pana tak jak struna wibruje na pudle rezonansowym. Pudło nie jest struną i sam z siebie nie wydobędzie dźwięku. A jeśli go uderzysz, ma mroczny rezonans pustki, która jest bezużyteczna.
(_ks. Dolindo_)Kochany Złodzieju…
Kiedy ksiądz Dolindo wsiadał do autobusu, z kieszeni ukradziono mu „zastępczy portfel”, w którym miał kilka nieważnych kartek.
Tak, ponieważ portfel księdza Dolindo był zawsze pusty, a zrobiony był ze starej okładki brewiarza. Księdzu Dolindo było bardzo żal złodzieja…
Napisał więc piękny list, w którym wyrażał żal, że nie może mu nic ofiarować, ponieważ jest biedny. Zachęcał go więc, aby się nawrócił, ot, takie maleńkie kazanko.
Włożył list do koperty zaadresowanej: „Do Kochanego Złodzieja” i umieścił w nowym „portfelu zastępczym”.
Wkrótce potem – cap! – ręka złodzieja znów wsunęła się do kieszeni księdza Dolindo.
I w ten sposób list dotarł do adresata.Nawóz, odpadki, puszczyki i sowy płomykówki…
Sekret bogactwa gleby sprowadza się do samej nędzy: nawóz, odpadki, gnój, kwas węglowy i tym podobne.
Najpożyteczniejsze ptaki to… sowy, pójdźki, puszczyki i płomykówki, ponieważ niszczą szkodniki.
Najaktywniej pracują zarazki, które przemieniają związki azotu w substancje odżywcze dla roślin.
Krótko mówiąc, żyzne pole wygląda jak życie na opak.
Dusza jest również takim polem, i również jej droga biegnie pod prąd drogi świata.
Wykorzystaj swoje nieszczęścia jak nawóz; przyjmij jak dar Boga osoby, które ci dokuczają, które są jak melancholijne sowy niszczące twoją dumę i zarozumiałość.
Osoby po ludzku pociągające, po ludzku sympatyczne są jak ptaki – piękne, ale wyjadają ziarno zasiane przez właściciela, czyli łaski dane przez Boga.
Twoje małe ofiary, twoje ukryte cierpienia są jak zarazki, które przerabiają w życiu duchowym azot, czyli twoje własne słabości.
Upokorzenie to rów, w którym zasadzasz wielkie drzewo, to gleba, w której siejesz.
Bądź spokojny i niczym się nie denerwuj.
Twoje owoce są jeszcze cierpkie?
Nie niszcz ich; zostaw je na Bożym słońcu, a dojrzeją. Nie da się szybko zebrać z pola, trzeba cierpliwie czekać na właściwą porę.
Mówisz: „Moje pomarańcze są całkiem zielone, co za rozczarowanie! Są takie kwaśne, takie małe!”. Poczekaj, aż dojrzeją na słońcu.
I będą złociste, słodkie i wielkie.
(_ks. Dolindo_)Czy kobieta to… bomba atomowa?
Kobieta jest dobra, dopóki pozwala się jej robić, co chce…
Jest jak bomba atomowa, z zewnątrz niewinna, prosta, gładka, ale wewnątrz kryje gigantyczną siłę zdolną zniszczyć całe miasta…
Lecz wybuch bomby atomowej polega na bombardowaniu atomów, z których się ona składa, a które na skutek rozpadu uwalniają energię o znanej straszliwej mocy rażenia.
Otóż jeśli mąż zechce na przykład narzucić jej despotycznie i gwałtownie swoją wolę, wówczas zaczyna się „bombardowanie” i… Bóg jeden wie, co nastąpi!
(_ks. Dolindo_)Zaufaj Bogu
Pisząc do Ciebie naprędce tych kilka linijek, muszę wyznać, że mam pewne obiekcje. Raz wydaje mi się to zarozumiałością z mojej strony, to znów nie chcę zakłócać tej ciszy, tego ukrycia, w którym się zamknęłaś, bardzo bojąc się samej siebie…
Gdybym chciał Cię opisać, musiałbym powiedzieć, że jesteś duszą, która żyje w lęku, a to dlatego, że zanadto przejmujesz się przeszłością. Ileż niepokoju pod pozorem łagodnego wyglądu osoby spokojnej i niezachwianej, ile obaw w sercu, które udaje Ci się ukryć, ile życia tam, gdzie pozornie wszystko zastygło. Jesteś uważna aż do skrupułów, bojaźliwa do wzburzenia ducha i wydaje Ci się, że, robiąc jakikolwiek ruch, obrażasz Boga!
Wznieś odrobinę serce, rozraduj je w blasku świętości Jezusa, który tak bardzo Cię kocha i nie ma żadnego powodu, żebyś pozwalała, by ciągnęło Cię zło; sam Bóg strzeże duszy, która żyje tylko dla Niego albo przynajmniej ma taką wolę. Czy nie widzisz, jak otacza Cię maleńkimi płotkami, żeby móc Cię chronić?
Drobne przykrości życiowe, przeciwności i to, że, chcąc czynić dobro, musimy niemal je kraść – czy to wszystko nie po to, żeby uchronić nas przed pychą czy próżnością? Zastanawiasz się, co by się stało, gdyby nagle zniknęły pewne projekty. Otóż nic; to dobry Bóg jak kochająca mama zabiera nas stamtąd, gdzie nieostrożnie zrobilibyśmy sobie krzywdę. Nie pozwól więc, żeby opanował Cię strach i nie bądź rozczarowana swoją duszą z byle powodu; Bóg zna intencje i zna głębię serca i lubi czuwać nad nami jak nad małymi dziećmi, które z prostotą i zaufaniem oddają się Jego Miłosierdziu.
Im bardziej nasza dusza ufa Bogu, tym czuje się silniejsza, i wtedy prawem, które nią kieruje, jest miłość, a schody, po których wstępuje, to pokora. Otwórz więc serce Panu i bądź pewna, że jeżeli poprosisz Go o chleb, nie poda Ci kamienia, jeżeli poprosisz o jajko, nie poda Ci skorpiona, jak mówi Pan Jezus.
Kiedy mocno ufamy Bogu, nasza wiara wzrasta, z małego ziarenka gorczycy rozwija się w potężne drzewo, a wówczas nie ma rzeczy niemożliwych dla tego, kto wierzy: nawet góry słuchają go i ustępują.
Czy nie widzisz, jak Bóg nakłania Cię, żebyś Mu bardziej wierzyła? Przeciwności, które napotykasz w dobra, chłód, który często otacza Cię ze wszystkich stron, ubóstwo ideałów bliźnich – czy to wszystko nie zmusza Cię do szukania Boga samego?
Czy nie widzisz, z jaką troską dobry Jezus niesie Cię drogami, które są lepsze dla Ciebie, dla Twojego ducha, który porywa się na wszystko i boi się, ogromnie boi się wszystkiego?
Oczywiście, jeśli spojrzeć na naszą nędzę, mamy tysiące powodów do obaw, ale nad nami, ponad tą nędzą, jest nieskończone Miłosierdzie Chrystusa; wierzę, że od kiedy Bóg stał się człowiekiem i dał ludziom życie, nie mamy już prawa wątpić w Jego Miłosierdzie ani obawiać się zbytnio naszej nędzy.
Niech Pan Cię błogosławi i urzeczywistni wszystkie Twoje zbawcze ideały. Niech da Ci siłę do przezwyciężania przeszkód piętrzących się na Twoich drogach, niech aniołowie uplotą dla Ciebie piękny wieniec w Niebie…
_Zawsze Twój biedny sługa Dolindo Ruotolo_Pudełko zapałek
Duch Święty dał Ci swoje dary; jeżeli jednak nie będziesz współdziałała z otrzymaną łaską, pozostaną jałowe.
Jeżeli dam Ci (wybacz mało wyszukany przykład) pudełko zapałek i powiem: „Przyniosłem ci światło i ciepło”, to będzie to prawda. Ale światło i ciepło otrzymasz, zapalając zapałkę. Jeśli zrobisz to dobrze, działa; jeśli wrzucisz do wody, nic z tego nie wyjdzie; jeśli potrzesz zapałkę i dmuchniesz za mocno, zgasisz ją, zanim się rozpali.
Dary Boże nigdy nie są dla nas przytłaczające, muszą jednak znaleźć w nas dopełnienie.
(_ks. Dolindo_)Everest i Rów Mariański
Całe stworzenie jest posłuszne Prawu Bożemu.
Całe, od najwspanialszych zjawisk natury po te, które wydają się mieć minimalne znaczenie.
Wszystko w stworzeniu mówi nam o Bogu i o Jego wielkości. Pomyślmy choćby o ziemi, oto góry wznoszą się majestatycznie w niebo na wysokość ośmiu tysięcy metrów; oto podmorskie przepaści, otchłań sięgająca dwunastu tysięcy metrów w głąb…
Wielkość Boga przejawia się w strzelistości najwyższych gór, jest jak wysiłek drogi wzwyż; wielkość i wspaniałość Boga w przepastnych głębinach morza, gdzie przecież istnieje życie, w cudownej gamie nadzwyczajnej Opatrzności.
Wszystko podlega cudownej Opatrzności Boga: i powszechne, i nadzwyczajne zjawiska.
(_ks. Dolindo_)Bum-bumbum-bumbumbum! Burumbubum-bum!
Kiedy słuchaliśmy jednej z duchowych konferencji księdza Dolindo, doszły nas dźwięki jakiejś muzyki, zespołu muzycznego podczas próby bodajże fragmentu opery Verdiego.
Ksiądz Dolindo przerwał i nasłuchuje…
Pomyśleliśmy: „No to koniec, ojciec Dolindo to wieczny muzyk…”.
Tak, ksiądz Dolindo słucha i milczy skupiony.
A następnie improwizuje cudowne kazanie – o muzyce.
Powiedział między innymi:
„Słuchajcie, moje aniołeczki, słuchajcie… To flet – jaki piękny jest jego dźwięk! A to trąby, a tu – słyszycie klarnet? O, jest bęben! Jaki mocny, jak pięknie, aniołki, brzmi tutaj, i jak podkreśla brzmienie innych instrumentów… Jakie celne uderzenia i jaki efekt harmonii wszystkich!
Muzycy, którzy grają tak dobrze, patrzą na partyturę, każdy w swoje nuty, a żeby nauczyć się swojej partii, każdy czytał i ćwiczył grając sam to, co dotyczy jego instrumentu. Na przykład trębacz podczas indywidualnych ćwiczeń wiele razy powtarzał swój motyw; flet, kiedy ćwiczył sam, nawet w laiku wzbudził słodyczą swoich modulacji myśl o tym, jak piękny jest ten muzyczny fragment.
Ale cóż, nawet bęben musi ćwiczyć! Bum-bum-bum! Biedni sąsiedzi… Bum-bum-bum! Skąd harmonia w takim hałasie?
Bum-bum-bum!
Słuchajcie.
W partyturze waszego życia bęben może przedstawiać uderzenia cierpienia…
O, nie należy oceniać samemu cierpień swego życia: wydałyby się wtedy – jak zresztą często nam się wydają – okrutne i kompletnie bez sensu!
W harmonii całej naszej egzystencji – gdzie nie brakuje przecież choćby paru chwil beztroski, gdzie nieraz rozbrzmiewa też aksamitny głos… fletu, w chwilach miłego spokoju – w harmonii naszego życia uderzenia cierpienia nadają mu podniosłości i mocy, mocy i prawdziwej wielkości.
W polifonii nieba…”.
Ksiądz Dolindo często mówił tak o duszach, improwizując w świetle Ducha Świętego.Jak „aniołeczki” grzecznie zamilkły
Stan chorego był poważny i rodzina domagała się, żeby ksiądz Dolindo przyszedł.
Po długiej zwłoce, wielu zwykłych przeszkodach, przez które obowiązkowo przechodzi się, chcąc zrobić coś dobrego, któregoś ranka ksiądz Dolindo z prawdziwym poświęceniem dotarł w końcu do domu chorego.
Wszyscy przyjęli go z wielką radością, nawet liczna rodzina ptaszków, które skakały wesoło i śpiewały w klatce ustawionej w pokoju chorego, aby dać mu trochę pocieszenia.
Spotkanie z cierpiącym, łagodna rozmowa, spokojna i jasna, były tak piękne, że doprowadziły ze wzruszeniem do sakramentu przebaczenia.
Wszyscy domownicy zostawili więc księdza Dolindo sam na sam z chorym, tylko ptaszki oczywiście nigdzie nie odleciały, a nawet zaczęły śpiewać tak entuzjastycznie, że utrudniały słuchanie spowiedzi. Wtedy ojciec Dolindo podszedł do klatki i, z właściwą sobie prostotą, tak zwrócił się do tych śpiewaków:
– Moje kochane aniołeczki, możecie być cicho chociaż przez chwilę? Widzicie przecież, że muszę spowiadać, a tak hałasujecie, że nie mogę…
Ptaszki znieruchomiały i utkwiły wzrok w księdzu Dolindo ni to zdumione, ni to zaciekawione, z główkami pochylonymi na bok, żeby mu się lepiej przyjrzeć…
Po czym usadowiły się rzędem na pręcie klatki i siedziały cicho i grzecznie.
Ksiądz Dolindo w całkowitym spokoju wyspowiadał chorego i wypowiedział błogosławieństwo rozgrzeszenia.
I nagle z klatki zabrzmiał śpiew radości: ptaki się odezwały.
Teraz już mogły śpiewać. Na chwałę Chrystusa. Amen!PRZYPISY
1 Wszystkie anegdoty przytoczone w tym tomie są udokumentowane i poświadczone pisemnym potwierdzeniem prawdziwości składanym pod przysięgą. Stosując się do dekretów Urbana VIII i zasad zatwierdzonych przez Sobór Watykański II, nie zamierzamy przypisywać charakteru nadprzyrodzonego żadnym zdarzeniom, uznajemy je jedynie za przejaw ludzkiej wiary.
2 We Włoszech istniał zwyczaj, że jeśli ktoś składał obietnicę lub ślubował któremuś ze świętych, zakładał strój danego świętego, np. habit św. Antoniego, św. Pio itd.