- W empik go
Lala Świstak - ebook
Lala Świstak - ebook
Trzydziestotrzyletni facet, "były policjant, były mąż i ojciec, były dobry człowiek", już drugi rok próbuje rozwikłać kryminalną zagadkę. Gdy wyjeżdżał na prowincję był pewny siebie i przekonany, że w mig rozwiąże zagadkę, zdobędzie uznanie szefostwa, zgarnie premię i wróci do swojego uporządkowanego życia. Mimo uszu puszczał ostrzeżenia, że to nawiedzona okolica. A jednak! Nie dość, że śledztwo nie przybliża go do rozwiązania, to jeszcze seryjny morderca łowi kolejne kobiety. Wciągające opowiadanie kryminalne, gdzie modus operandi głównego bohatera przypomina działania Kuby Rozpruwacza.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-284-1886-4 |
Rozmiar pliku: | 252 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
***
To jest cholernie paskudna okolica, nie ma co. Ponura, pusta, istne wygwizdowo. Ale w jakiś sposób do mnie pasuje, więc siedzę tu już drugi rok. Gdzie indziej miałby się podziać trzydziestotrzyletni facet, którego życie wypisało na wcześniejszą emeryturę, jak to nazywam, żeby sobie poprawić samopoczucie. A faktycznie zawaliło mu się jak przysłowiowy domek z kart. Były policjant, były mąż i ojciec, były dobry człowiek. Nie mam pojęcia, jak do tego mogło dojść, no bo chyba naprawdę byłem kiedyś dobrym człowiekiem, daję słowo – i sam wiem, że już nim nie jestem, doskonale o tym wiem. Ale czy mam inne wyjście? Nie mam. Więc proszę uprzejmie, stać mnie na to.
Odkupuję dawne winy, powiedzmy. Te sprzed dwóch lat.
W tamtym czasie nie miałem jeszcze pojęcia, że ten dom, molo, błotnisty brzeg istnieją pod słońcem i udają skrawek świata taki sam, jak każdy inny. Nie lepszy i nie gorszy. Nasze miasto jest wielkie, trudno znać jego wszystkie zakamarki. Dopiero gdy samotnie znalazłem się w tym docelowym punkcie, a był podobny jesienny dzień jak dzisiaj, od razu zrozumiałem, że nie wygląda to najlepiej.
Zwłaszcza że zjawiłem się tu prosto z dzielnic pełnych gwaru, szumu, ruchu, kolorowych ludzi i jeszcze bardziej kolorowych reklam. Nie chce się wierzyć, ale miasto wcale nie leży daleko stąd, na drugim końcu cywilizacji, bynajmniej, ono jest o rzut kamieniem, o splunięcie - i z powodu tego szokującego kontrastu, tym bardziej odniosłem wrażenie, że wkraczam w inny świat. Nawet gorzej. Nazwijmy rzeczy po imieniu – odniosłem wrażenie, że wkraczam do piekła, tyle tylko, że po tym tutejszym piekle plączą się żywi ludzie. Wówczas mi się zdawało, że to oni będą dla mnie największym problemem. Ale dam radę. Taki jestem.
Nie dziwię się sobie, szczerze mówiąc, nawet dzisiaj, z perspektywy czasu, ani trochę się nie dziwię. W końcu od urodzenia byłem optymistą i czcicielem ładu, mimo że zdążyłem obejrzeć na własne oczy sto dwadzieścia sześć osób obojga płci wyprawionych na tamten świat ze wszelkimi szykanami. Odgłowionych, wypatroszonych, poćwiartowanych jak zwierzęta w dżungli wielkiego miasta. Nie licząc ofiar, które jeszcze żyły, gdy nadciągnąłem im na ratunek w zbawczym radiowozie, wyjącym w kanionach ulic i migającym błękitnymi światłami jak obwoźna anielska dyskoteka. Te ofiary, ocalone przeze mnie mężnie w ostatniej chwili, konały dopiero później, milczkiem, w jakiś czas po mojej bohaterskiej odsieczy, dogorywały w zaciszu oddziałów intensywnej terapii, na salach operacyjnych, bo, jak się okazało, nie sposób żyć zbyt długo bez wątroby, wykrojonej przez oszalałego smakosza, albo z królewską kobrą w brzuchu, zaszytą tam na żywca przez dewianta-herpetologa.
Ja zaś byłem głęboko przekonany, że, dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze. Świat wrócił w swoje koleiny. Jeszcze raz ocalono go z otchłani grzechu, a ja – nie chwaląc się – miałem w tym skromny udział. Protokół sporządzono, śledztwo trwa, tylko czekać jak sprawiedliwość zatryumfuje. Kurde, jest naprawdę super!
No i mniej więcej w tym stanie ducha znalazłem się w tej okolicy.
***
Druga, osiemnastoletnia Ester Block, stanowiła przeciwieństwo Walerii. Towarzyska, otoczona gronem koleżanek, znajomych, przyjaciół, niezbyt ładna, ale zalotna i mało pruderyjna. Wybrała się na randkę z Dimem Knatem, a ten zostawił ją samą około północy, To znaczy, nie samą. To właśnie go zraziło, że co krok spotykali znajomych Ester, ona zaś była wobec nich wszystkich tak samo towarzyska. Czyli zbyt towarzyska, jego zdaniem.
- Wiedziałem, że to się tak skończy! – powiedział porywczo, gdy cztery dni później zapukali do niego policjanci. – Ktoś ją w końcu zgwałcił, tak?
- Broń Boże! – odpowiedziano mu zgodnie z prawdą. – Nie żyje.
***
Zaraz pierwszego wieczoru po przybyciu na mój samotny posterunek trafiłem na opuszczony, walący się dom, ten sam, w którym siedzę do dzisiaj. Tylko że wtedy miał mi posłużyć za kwaterę bojową na tydzień, dwa, w najgorszym razie na miesiąc, gdyby źle poszło. Tak, gdyby bardzo źle poszło, to wtedy na miesiąc. Taki miałem zamiar.
Więc chyba widać gołym okiem jak poszło, skoro trwa to już drugi rok i na żaden koniec się nie zanosi. Za diabła. W każdym razie nie na taki koniec, jaki uważałem za jedyny dopuszczalny, kiedy się tutaj zjawiłem pewny siebie i szczęśliwy jak prosię w deszcz.
Zresztą faktycznie akurat padało.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.