Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Lapidaria myśli - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
7 stycznia 2009
8,00
800 pkt
punktów Virtualo

Lapidaria myśli - ebook

Maja Wójtowicz-Kaim, ur. 1978 r. w Oświęcimiu, mieszka w Krakowie.
Kokieteryjna życiem, liryką, wymownym imieniem treści.
Utwory zamieszczone w tym zbiorze są swoistym mixtum compositum poezji, melanżem tajemniczości i niepokoju.
Uczucie to towarzyszy czytelnikowi od początku, aż po swoistą głębię autobiograficznej tkliwości.

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7564-156-1
Rozmiar pliku: 984 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kiedyś –

uczynił, że skrzydła jej wyrosły…

Teraz –

oczy zapłakane łzami

takie smutne

szare

bez życia

Usta

wykrzywione z bólu –

szminka rozmazana

Palce

poranione pasem

krew zaschnięta

lekko odbiła się na koszuli

Dłonie

roztrzęsione strachem

dygoczą

nie mogąc utrzymać szklanki

Siedzi cicho schowana w kącie

skulona –

kobieta bez płci

z twarzą anioła –

prezentuje

samotność do wzięcia

w pustce jej codzienności

Nie szlocha

Nie oddycha

Nie istnieje

Nadchodzi kat – mąż

znowu zapomniała

umyć kubka

po herbacie…Szeptem

ponieważ jestem jeszcze młoda, dla mnie jesteś ty. i dla mnie twój jasny uśmiech brzozy, krawat w te ładne groszki, misternie wykonane obłoki śnieżnych spojrzeń. to wszystko dla mnie dziś.

ponieważ jesteś jeszcze młody, dla ciebie jestem ja. i jedwab mojej sukni, wieczorem cichym jest.

a potem wszystko to, co było między nami, co nam się zdawać tylko mogło, przepoczwarzyło się w nieboskłon przeźroczysty, oddechy czyste, płytkie, tak doskonałe.

a potem wszystko to, co pozostałe, włożymy w pudełko kartonowe. na strychu schowane głęboko, poczeka na nowe dzieje.

ponieważ jestem już wiekowa, nie dla mnie jesteś ty. i nie dla mnie wargi, co łagodnieją na jedną choć chwilę w półuśmiechu. subtelnieją, wypełniają sobą przestrzeń. choć będę mogła zatańczyć, jestem tchórzem – wymknę się ręką na werandę.Między narodzinami a śmiercią

między bólem istnienia

a bólem umierania –

jest krzyk

zwany życiem

i krótkie obrazy istnienia

przepływają przed oczami

duszy mojej

i proste słowa

i czynności banalne

i wschody słońc

i zachody księżyców

i radość i śmiech

i smutek i łzy

i wszystko to

co konstatuje zniecierpliwienie

i abominuje niechęć –

uprzedmiotowienie ludzi

manipulowanie ciałami

wulgaryzowanie gestów

ruchów

mimiki

Ach, bogowie wspaniali!

Czy wy to widzicie

surogat polskości

w zalążku kiełkuje

za chwilę jedną przeciągnę

granicę tego krzyku

nieskończonością wyobraźni

niedorzecznością sytuacji

zwyczajnych tak

A w oczach Waszych

rozpromienionych

i w twarzach

rumieńcem oblanych

naprzeciw obrazów

tak krótkich

tak zwyczajnych

oddech

spojrzenie

gest –

jest esencja treści

sens trwania

dobro i prawda zarazem

a na końcu samym –

samotność Pariasa

sól ziemi

zrozpaczone ruchy

stoi tak

wąska sylwetka

czarny kolor garnituru

szare odcienie pomarszczonych szat

wolno opływają zapachy

bibliograficznych szczegółów

które tak hojnie karmią

znajome wnętrze

codziennego gwaru ulic

szumu kawiarni i klubów

ciszy galerii

spokoju świątyń

Nadsłuchuję ciszy –

spokojna jest

chwytam łapczywie

umykające dnie i chwile

garściami pełnymi zagarniam –

ból istnienia

ból umierania

rozproszony na liściu eskapizm

biorę

Nie ma pewności niczego

istnienie jest tylko egzystencją

a bogiczność bogów –

fantazmatem dzieciństwa

Alegoria moralno-dydaktyczna

coraz bardziej pulsuje

jak ziemiaZa tysiącem twoich rzęs

czas granic nie ma

czoło marszczy dumnie

kłos istnienia

włosy wiatr rozwiewa

suche usta bladych rąk

nie szepczą nic –

poszarpane lecą

grochem łzy

Za tysiącem twoich rzęs

rdzawe liście spadają

na mą dłoń

Za oczami zaszłymi mgłą

dywan uczuć ściele się

rozkłada –

pięknieje we mnie toń

a dalej tam –

wachlarz ogrodem

odsłania nam swą woń

kwiat ku twym oczom

śmieje się

Za firaną twoich rzęs…

twoich rąk…

Pod wieczornym parasolem

chmurnym czołem widnokręgu

czerwone języki

tańczyć skocznie chcą –

nie mówią nic

Za kaskadą wonnego bzu

za girlandami słodkich malin

w miękkości dłoni twych

zatopić się chcę

prócz szumiącego trzepotu rzęs –

omamić cień

Za kasztanem blasku źrenic

niebo z widokiem na niebo

kryje się

A my –

usiądziemy pod drzewem

usiądziemy pod drzewem –

znikną ciała dwa…
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij