- W empik go
Latające Anioły - ebook
Latające Anioły - ebook
Jest rok 1941, Japonia właśnie uderzyła na amerykańską bazę marynarki wojennej na Hawajach, Pearl Harbor. Dwie przyjaciółki, Audrey i Lizzie, głęboko odczuły atak Japończyków, ponieważ zginął w nim ktoś im bliski, kogo gorąco kochały. Młode kobiety po przejściu żałoby postanowiły zaangażować się w działania wojenne. Jako wyszkolone pielęgniarki zgłaszają się do wojskowych oddziałów lotniczej ewakuacji rannych i zostają wysłane do Anglii, gdzie dołączają do zespołu, który wykonuje niebezpieczne misje, sprowadzając żołnierzy z frontu.
Audrey i Lizzie z ogromnym poświęceniem ratują rannych, pracując u boku niezwykłych koleżanek – Alex, która pragnie zmienić świat na lepsze; Louise, dorastającej na Południu, zmagającej się z uprzedzeniami rasowymi; Pru, bezinteresownej liderki o złotym sercu; oraz Emmy, którą bezkompromisowość i siła charakteru popychają do ryzykowania wszystkim dla dobra
pacjentów. Nie licząc na żadne awanse, skromnie wynagradzane, Latające Anioły dają z siebie wszystko w walce o wolność. Podczas brawurowych lotów ewakuacyjnych służą równie dzielnie
i niestrudzenie, jak ludzie, których ratują na froncie, i są na zawsze związane wzajemną lojalnością.
Latające Anioły to fascynująca i inspirująca historia odważnych kobiet w czasach drugiej wojny światowej, autorstwa najlepiej sprzedającej się na całym świecie pisarki, Danielle Steel.
Danielle Steel
To jedna z najbardziej znanych i najchętniej czytanych autorek na świecie, a jej powieści sprzedano w blisko miliardzie egzemplarzy. Do licznych międzynarodowych bestsellerów Steel należą: Romans, Sąsiedzi, To, co bezcenne, Pegaz i inne wysoko oceniane powieści. Jest również autorką książek: Światło moich oczu: historia życia Nicka Trainy, opowiadającej o losach jej syna; Życie na ulicy, wspomnień z pracy z bezdomnymi; Expect a Miracle, zbioru jej ulubionych cytatów niosących inspirację i pocieszenie.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67262-34-7 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lizzie spędziła tydzień w Annapolis, z Audrey i Ellen. Musiała z nimi być. Wszystkie siedziały w dawnym pokoju Willa i płakały, oglądając jego zdjęcia. Było dla nich, a najbardziej dla jego matki niepojęte, że on już nie wróci. Lizzie nadal czuła dotyk jego warg i czuły uścisk ramion. Wszystko żyło tak świeżo w jej pamięci, a teraz, trzy tygodnie później, on już nie żył. Wszystko było tak krótkie i tak silne. Nie potrafiła sobie wyobrazić ani życia bez niego, ani przyszłości, na której by jej zależało. Nie miało już dla niej znaczenia to, co zrobi teraz. Jej ojciec zadzwonił, przypominając, że musi wrócić do szpitala, ale nie dbała o to, że może zostać zwolniona. I tak nienawidziła tej pracy. Ojciec wykorzystał swoje wpływy, żeby załatwić jej zwolnienie. Powiedział, że bardzo mu przykro z powodu Parkerów, ale Lizzie musi wrócić do Bostonu przed końcem tygodnia, żeby żyć swoim życiem. Nie miał pojęcia, jak mocno kochała Willa ani jakie obietnice złożyła sobie ta dwójka młodych ludzi.
Nadal nie było wiadomo, kiedy jego ciało zostanie przekazane rodzinie, gdy w końcu wyjechała z Annapolis w niedzielę, tydzień po ataku na Pearl Harbor. Wszyscy mówili tylko o wypowiedzeniu wojny i o tym, co to oznacza. Chłopcy będą powoływani do wojska, ponieważ rok wcześniej przywrócono pobór. Tysiące już się zaciągnęły w geście patriotyzmu i Lizzie podejrzewała, że jej bracia również wstąpią do armii. Jej starszy brat, Greg, mógł być lekarzem w służbach medycznych, ale Henry dopiero rozpoczął studia medyczne i nie miała pojęcia, co się z nim stanie ani dokąd zostanie wysłany. Ameryka miała teraz przyłączyć się do wojny toczącej się w Europie. Niektórzy zostaną wysłani na Pacyfik, inni do Europy. Kraj był pogrążony w chaosie i czekał na to, co będzie dalej. Ci, którzy się zaciągnęli, mieli zostać wkrótce wysłani na podstawowe przeszkolenie.
Kiedy Lizzie wróciła do pracy, w szpitalu zastała ponurą atmosferę. Niektórzy lekarze mówili o zaciągnięciu się do wojska. Inni zamierzali czekać na pobór. Część pielęgniarek również planowała wstąpienie do armii, co ją zaskoczyło. Nie pomyślała o tym, że pielęgniarki też będą potrzebne, nie tylko lekarze.
W pracy zachowywała pozory, a wieczorami prawie nie rozmawiała z rodzicami. Miała wrażenie, że jakaś część jej umarła wraz z Willem na lotnisku w Pearl Harbor.
Ellen i Audrey nie obchodziły Bożego Narodzenia, a Lizzie w święta pracowała w Bostonie. Nie miała czego świętować. Wśród osób, które zaciągnęły się do wojska i chciały celebrować Boże Narodzenie przed wyjazdem na podstawowe szkolenie, panował radosny nastrój. Lizzie już wiedziała, jak to się kończy, i nie chciała dać mu się porwać. W pracy trzymała się z dala od innych, zajmując się swoimi pacjentkami, ale nic jej nie obchodziło.
Krótko po świętach w końcu przysłano ciało Willa. Było tak wiele zwłok, które należało odesłać do rodzin w całym kraju, oraz wiele innych, które zatonęły z okrętami w porcie i tam pozostały. Płetwonurkowie wyłowili tyle ciał, ile dali radę, ale do wielu jeszcze nie dotarli.
Lizzie wróciła do Annapolis na skromną ceremonię pogrzebową, którą zorganizowała Audrey. Koledzy Willa z klasy w Annapolis byli teraz rozsiani po całym świecie. Znajomi z dzieciństwa również się rozjechali, a większy pogrzeb byłby zbyt dużym przeżyciem dla jej matki. Audrey, Ellen i Lizzie wraz z grupką wieloletnich znajomych uczestniczyły w nabożeństwie pogrzebowym w kościele, do którego Audrey i Will chodzili jako dzieci. Ellen od lat nie czuła się wystarczająco dobrze, by uczestniczyć w mszach, a Audrey już nie widywała znajomych z liceum. Była zbyt zajęta opieką nad matką. Lizzie pozostawała jej najbliższą przyjaciółką. Pochowały Willa na cmentarzu w Annapolis, razem w ojcem. Leżeli tam również dziadkowie Willa. Ellen miała przewidziane miejsce obok Francisa, swojego męża. Stanie na cmentarzu i patrzenie, jak spuszczają trumnę z ciałem Willa do ziemi, było przeraźliwie przygnębiające. Dwaj piloci marynarki wręczyli Ellen flagę, którą owinięta była trumna. Jej dłonie drżały gwałtownie, gdy ją przyjęła i przycisnęła do piersi.
Po ceremonii wróciły do domu na cichy posiłek, a Lizzie zszokowała Audrey tym, co powiedziała, gdy już położyły Ellen do łóżka. Jej stan zdrowia wyraźnie pogorszył się od czasu japońskiego ataku na Pearl Harbor i śmierci Willa. Można było odnieść wrażenie, że już jej nie zależy na walce o siebie. Audrey robiła, co mogła, aby utrzymać ją w stabilnej formie, ale matka najwyraźniej przestała dbać o to, co z nią będzie. Lizzie była w stanie zrozumieć, co czuje Ellen, podobnie Audrey.
Siedziały przy kuchennym stole i piły po kieliszku wina, gdy Lizzie ogłosiła swoją nowinę. Wyglądała na zmęczoną, w ciągu miesiąca schudła, a z jej oczu zniknął blask, jakby zapanowała w niej ciemność. Audrey wyglądała niewiele lepiej, ale była zajęta mamą. Obie były zbyt młode, by przyjąć tyle cierpienia.
– Zamierzam się zaciągnąć – powiedziała Lizzie tak cicho, że Audrey z początku jej nie usłyszała, po chwili to do niej dotarło.
– Co takiego?
– Zamierzam zaciągnąć się do wojska jako pielęgniarka – powtórzyła z taką prostotą, jakby mówiła „Idę jutro do sklepu po litr mleka”.
– Przecież nie powołują kobiet, Lizzie, na litość boską! – Audrey była wstrząśnięta.
– Może zaczną. Choć prawdopodobnie nie. Ale nie mam nic innego do roboty i przynajmniej się na coś przydam. Nikomu nie pomogę, opróżniając nocniki w Bostonie i mieszkając z rodzicami. Dlaczego nie wykorzystać tego, czego nauczyłyśmy się w szkole pielęgniarskiej? Kiedy słyszysz, co zdarzyło się na Hawajach i jaki zapanował tam bałagan, ilu rannych tam było – będą potrzebować tyle personelu medycznego, ile możliwe. Nie jestem mężatką, nie mam dzieci. Nie ma powodu, żebym siedziała w domu. Wolałabym być gdzieś, gdzie będę potrzebna i będę mogła komuś pomóc. Pacjentkom, którymi się obecnie zajmuję, nie będzie mnie brak. Jest tam dość starych pielęgniarek, które mogą robić to samo, co ja do tej pory. Zamierzam się zaciągnąć już teraz i niech mnie wyślą tam, gdzie się przydam. Zastanawiałam się nad tym i to naprawdę ma sens.
Nic innego nie miało. Mówiła o tym spokojnie i rzeczowo. Audrey wiedziała, że przyjaciółka podjęła już decyzję. Widziała też, że Lizzie nie dba w tym momencie o to, czy będzie żyć, czy umrze, co martwiło Audrey.
– Powiedziałaś już o tym rodzicom?
– Nie, jestem pewna, że wpadną we wściekłość, kiedy się dowiedzą. Ale zupełnie o to nie dbam. Wygrali, gdy chciałam iść do szkoły medycznej. Tym razem są bez szans. Wiem, że mam rację. Armia będzie potrzebowała jak najwięcej pielęgniarek. Wiele z nich jest zamężnych, ma dzieci i nie może jechać. Ja mogę. Nic mnie tu nie trzyma. Moi bracia pojadą, więc dlaczego ja nie miałabym tego zrobić? – No i chciała uhonorować Willa w jakiś istotny sposób.
– Lizzie, nie boisz się? – zapytała po chwili Audrey, ale przyjaciółka potrząsnęła przecząco głową. Od śmierci Willa robiła wrażenie zupełnie innej osoby. Wydawała się pusta i zimna. Wyparowały z niej cała radość, życie i nadzieja.
– Nie, nie boję się. Pewnie i tak nie postawią pielęgniarek na pierwszej linii frontu. Powiem rodzicom, jak tylko wrócę teraz do Bostonu, a potem się zaciągnę.
Audrey nie była pewna, czy Lizzie ma rację, czy nie, ale nie chciała stracić najbliższej przyjaciółki. Zwłaszcza że nie mogła myśleć o dołączeniu do niej, bo musiała zajmować się matką.
– Dokąd byś pojechała?
– Dokądkolwiek mnie wyślą. Prawdopodobnie wielu rannych przywiozą do Stanów. Mogą mnie nie wysyłać za granicę, tylko do jakiejś bazy wojskowej gdzieś w USA. Tak czy inaczej jestem gotowa jechać.
– Jestem pod wrażeniem – powiedziała cicho Audrey.
– To po prostu wydaje mi się słuszne. Kraj jest w stanie wojny. Myślę, że młodzi ludzie powinni się zaciągnąć. Kobiety tak samo jak mężczyźni. – Lizzie uważała, że mężczyźni i kobiety są sobie równi, co nie było wówczas popularną opinią.
Rozmawiały o tym jeszcze kilka razy tego wieczoru, ale Audrey widziała, że przyjaciółka już postanowiła. Nie do końca zadecydowały względy patriotyczne. Była to raczej decyzja praktyczna. Lizzie czuła się bezużyteczna w miejscu, gdzie przebywała, i chciała służyć ludziom, którzy w najbliższych miesiącach polegną w walce. Wiedziała, że pojawi się takie zapotrzebowanie, zarówno na pielęgniarki, jak i na żołnierzy, i chciała wnieść swój wkład. Miała poczucie, że marnuje swoje umiejętności w obecnej pracy.
Audrey przytuliła ją mocno, kiedy przyjaciółka opuszczała jej dom, aby wrócić do Bostonu. Nagle uświadomiła sobie, że nie wie, kiedy się znów zobaczą.
– Daj mi znać, co będzie się u ciebie działo – poprosiła, a Lizzie uśmiechnęła się do niej po raz pierwszy od wielu dni.
– Nie zamierzam się wymykać cichcem. Przyjadę zobaczyć się z tobą, zanim mnie gdziekolwiek wyślą.
Kilka minut później wyszła.
Jej rodzice rozmawiali w kuchni, kiedy wróciła do domu. Weszła i dosiadła się z poważnym wyrazem twarzy.
– Mam wam coś do powiedzenia – zaczęła cicho.
Nagle wyglądała jakoś poważniej i doroślej. Coś się w niej przełamało w ciągu ostatniego miesiąca. Zresztą była już inna, kiedy wróciła z Audrey z Honolulu, a jej rodzice nie wiedzieli dlaczego.
– Zamierzam zaciągnąć się do wojska jako pielęgniarka – powiedziała spokojnie i czekała na ich reakcję. Wiedziała, że jakaś będzie, i nie pomyliła się.
– Czyś ty zwariowała? Nie będą powoływać kobiet – oświadczył jej ojciec.
– Może powinni, tato. Chcę spełnić swój patriotyczny obowiązek. Będą potrzebowali pielęgniarek, i to wielu, do opatrywania rannych.
Doszła do wniosku, że to lepszy sposób niż wyznanie, że nienawidzi swojej pracy i nie widzi tu nic lepszego do robienia oraz że nie ma nic przeciwko narażaniu się teraz, kiedy Will nie żyje. I tak nie dbała o przyszłość bez niego.
– Jestem młoda. Jestem pielęgniarką. To tacy jak ja powinni się zaciągnąć. Nie mam dzieci, nie jestem mężatką. Armia będzie potrzebowała personelu medycznego. Chciałam wam tylko powiedzieć, że właśnie to zamierzam zrobić.
Jej matka była tak zdumiona, że nie zdołała wykrztusić nawet słowa.
Rodzice wyglądali na kompletnie zszokowanych, wpatrywali się tylko w nią i nie byli w stanie znaleźć przekonującego argumentu, by odwieść ją od tej decyzji.
– Kiedy zamierzasz to zrobić? – zapytał wreszcie ojciec zachrypniętym głosem. Podjęła przecież tę decyzję szybciej niż jej bracia.
– Wkrótce. W ciągu najbliższych kilku dni. Nie jestem niezbędna w szpitalu. Poradzą sobie beze mnie. Powiem wam, jak tylko będę wiedziała, kiedy wyjeżdżam – dodała spokojnie, po czym wyciągnęła ręce i chwyciła ich za dłonie.
– Myślę, że to szalony pomysł, Lizzie – powiedział cicho ojciec. Wiedział, że kłótnie nic nie dadzą. Nie tym razem.
– Aha, tak samo jak moja chęć pójścia na studia medyczne, prawda?
– Karzesz mnie za to, że nie pozwoliłem ci na nie? – zapytał ze zmartwioną miną. Była upartą dziewczyną i wiedział, że ją wtedy zlekceważył, nawet jeśli poddała się jego woli i poszła do szkoły pielęgniarskiej. I proszę, co teraz robi.
– Nie, nie karzę cię.
Życie potraktowało ją znacznie gorzej niż jakikolwiek człowiek, gdy straciła Willa. Teraz musiała znaleźć sposób, by żyć bez niego, bez ich wspólnych marzeń o przyszłości. Obecnie nie miała żadnych, musiała tylko znaleźć sobie jakieś zajęcie. Była dobrze przygotowana do pracy jako pielęgniarka, więc dlaczego nie miałaby jej wykonywać?
– Nie przejmujesz się tym, dokąd cię wyślą? – zapytała ją w końcu matka.
Potrząsnęła przecząco głową.
– Ani trochę.
Widzieli, że mówi prawdę, i podziwiali ją za to. Była waleczną młodą kobietą. Jej ojciec rozmawiał z synami od czasu ogłoszenia wojny i obydwaj obawiali się, dokąd mogą zostać wysłani albo co się z nimi stanie. Jego córka nie miała takich obaw i była gotowa się poświęcić. Zastanawiał się, czy ma rację, ale był pewien, że pielęgniarek nie wysyła się za blisko pól bitewnych, więc nie martwił się o nią zbytnio. Synowie byliby w większym niebezpieczeństwie, ale i tak uważał, że to odważne z jej strony.
– Daj mi znać, co ci powiedzą, Lizzie – rzekł, gdy matka otarła oczy.
Lizzie wstała i objęła ich oboje. Ben Hatton uściskał ją nie bez cienia dumy z tego, że jego córka jako pierwsza w rodzinie chce się zaciągnąć do wojska, nawet wcześniej niż jej bracia. Co za dziewczyna. Powiedział o tym matce Lizzie tej nocy. Zdaniem żony córka podjęła okropną decyzję i była zła na męża, że jej nie powstrzymał.
– Nie możemy z nią walczyć o wszystko, Alice. Powstrzymaliśmy ją przed pójściem na studia medyczne, co po prostu nie miało sensu, moim zdaniem, nawet jeśli mogłaby zostać dobrą lekarką. Jestem pewien, że by nią była. A teraz chce spełnić swój patriotyczny obowiązek i służyć krajowi, kiedy jesteśmy na wojnie. Powiem ci coś. Gdybyśmy próbowali ją przed tym powstrzymać, to przeszłaby obok nas i wyszła przez te drzwi.
Widział to w oczach córki tamtego wieczoru i nie mylił się. Nic nie było w stanie powstrzymać Lizzie. Nie miała żadnego powodu, by siedzieć w domu, ani nie miała w nim nic interesującego do robienia. Zamierzała znaleźć się tam, gdzie będzie potrzebna, co w jego mniemaniu było słusznym pomysłem. Była najmłodszą z jego dzieci i tylko dziewczyną, ale okazała więcej odwagi niż pozostali.
*
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------