Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Latające bronie imperium Ramy i Atlantydy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
59,90

Latające bronie imperium Ramy i Atlantydy - ebook

Przez 10 000 lat imperium Ramy i Atlantyda toczyły wojny przy użyciu radarów, samolotów i rakiet.
Słynny badacz tajemnic przeszłości ujawnia zdumiewające fakty: imperium Ramy i Atlantyda stworzyły niezwykłe technologie umożliwiające loty i walki w powietrzu.

David Hatcher Childress – jeden z najsławniejszych obok Ericha von Dänikena i Grahama Hancocka kontrowersyjnych badaczy historii ludzkości – szuka odpowiedzi na pytania dotyczące zagadkowych odkryć, pomijanych przez oficjalną naukę, i odsłania niezwykły świat wynalazków sprzed tysięcy lat.
Na podstawie pochodzących z Indii starożytnych tekstów, w których zawarto precyzyjne instrukcje budowy i zasady działania latających machin – wiman, oraz analizy tekstów „śpiącego proroka” Edgara Cayce’a, dotyczących vailxi – statków powietrznych Atlantydy, Childress dowodzi, że oba imperia toczyły wojny przez 10 000 lat z użyciem pojazdów bojowych, poruszających się w powietrzu z ogromną szybkością i dysponujących zabójczą bronią.
Były wśród nich niezniszczalne pojazdy powietrzne z napędem antygrawitacyjnym lub elektromagnetycznym i samoloty o napędzie opartym na wirze rtęciowym. Manuskrypty opisywały też radary pozwalające zlokalizować wrogi pojazd z odległości kilkuset kilometrów oraz techniki fotografowania wnętrza wiman wroga i pozbawiania świadomości ludzi znajdujących się na pokładzie.
Machiny latające zastosowano w opisanych w eposach Ramajana i Mahabharata wojnach, które stały się przyczyną upadku cywilizacji ich twórców. Starożytne legendy mówią jednak, że nie wszystkie wimany zostały zniszczone…
Wielu historyków zajmujących się tematyką II wojny światowej jest przekonanych, że wimany i vailxi były wzorcem do naśladowania dla hitlerowskich naukowców pracujących dla Luftwaffe.

David Hatcher Childress, niezależny archeolog i podróżnik, jest wydawcą i autorem wielu bestsellerów (m.in. Tajemnice zaginionych miast Ameryki Południowej, Geniusz techniki bogów, Archeologia pozaziemska, Olmekowie) i częstym gościem programów telewizyjnych i radiowych: NBC, CNN, Discovery, History Channel. Childress nazywany jest prawdziwym Indianą Jonesem.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788324170104
Rozmiar pliku: 33 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jedna z gopuram (bram) w świątyni Madurai w południowych Indiach. W kamieniu wykuto sceny z największego indyjskiego eposu, _Ramajany_. Pełne szczegółów fryzy przedstawiają dobrze znaną i nieprawdopodobną opowieść o Ramie, Sicie, Hanumanie i lotach pomiędzy Ajodhją i Lanką.

WSTĘP

Starożytne indyjskie wimany

W niemal wszystkich zachodnich językach opublikowano ogromną liczbę książek na temat tego, co mniej więcej 100 lat temu nazwano „starożytnymi pismami”. Jednak około 99 procent tych pism to nie tylko czysty wytwór fantazji, ale wręcz stek bzdur. Stały się one biblią dla mistyków, pseudonaukowców i wariatów, i obecnie są traktowane – a właściwie pewne ich części, takie jak Misteria tybetańskie, Teksty Atlantów – jako swego rodzaju prawda objawiona. Jeśli jednak zapytamy o nie któregoś z orientalistów, historyków czy bibliotekarzy w którymkolwiek z wielkich muzeów świata, w odpowiedzi zobaczymy tylko ironiczny uśmiech. Nie wiadomo nic o tym, aby któreś z tych dzieł istniało kiedykolwiek gdzieś poza wyobraźnią mistyków. Istnieją jednak pewne starożytne i niewątpliwie autentyczne teksty, pochodzące z Indii, a dokładniej mówiąc z różnych części tego wielkiego subkontynentu, przekazywane z pokolenia na pokolenie w różnych kulturach, jakie tam istniały.

Co więcej, to właśnie z tych autentycznych tekstów, mających najczęściej formę poetycką, pochodzi szereg naprawdę zadziwiających koncepcji. Możliwe, że to tylko poezja; możliwe, że opisują tylko mity, legendy i folklor; ale znajdujemy w tych tekstach stwierdzenia, które są więcej niż zaskakujące. Poza tym część tekstów używa jasnego i precyzyjnego języka i mówi wyraźnie, że nie mają one charakteru legendarnego, lecz techniczny – nazywa się je _Manusa_. Według wielu autorów teksty te opisują, że budowano niegdyś urządzenia pozwalające latać w powietrzu, ale nie wyjaśniają, jak je budowano, gdyż wynalazcy tych maszyn i ci, którzy nimi dysponowali, nie życzyli sobie, aby były one produkowane masowo i wpadły w ręce kogokolwiek oprócz władców, zwanych zazwyczaj „królami” i „książętami”. Co więcej, z tekstów o charakterze poetyckim, znanych jako _Daiva,_ wynika – i nie jest to tylko sugestia, lecz niemal dowód – że tego rodzaju statki powietrzne znajdowały najokrutniejsze i najbardziej ponure zastosowanie w czasie wojny.

Teksty te stanowią fascynującą lekturę, ale ponieważ ja sam nie mogłem przeczytać oryginałów lub kopii w językach, w jakich zostały spisane, zwróciłem się z prośbą o pomoc do moich przyjaciół, którzy pochodzili ze Wschodu lub studiowali orientalną literaturę. Był wśród nich zmarły dr Ranjee Shahani, aż do śmierci piastujący funkcję profesora literatury angielskiej na Seton Hall University. Dr Shahani opublikował wiele spośród tych tekstów, a ja w znacznej mierze opierałem się na jego pracach w czasie pisania tej przedmowy. Cytuję także fragmenty przekładów opublikowanych przez brytyjskiego autora Desmonda Leslie1, za uprzejmą zgodą pisarza i wydawców. Z tych źródeł dowiadujemy się, że:

W _Manusa_ zostały przedstawione dokładne szczegóły dotyczące budowy maszyn latających. _Samarangana Sutradhara_ mówi, że były one wykonywane z lekkich materiałów i miały mocny, doskonale ukształtowany korpus. Do ich budowy używano żelaza, miedzi i ołowiu. Mogły przemierzać wielkie odległości i były napędzane powietrzem. W tekście tym, według Lesliego, 230 strof zajmuje opis budowy tych maszyn oraz ich wykorzystania w czasie wojny i pokoju. Dalej Leslie stwierdza, że ten sam tekst głosi:

Korpus musi być mocny i wytrzymały, jak wielki latający ptak, wykonany z lekkiego materiału. Wewnątrz niego należy umieścić maszynę rtęciową z żelaznym aparatem podgrzewającym. Za sprawą mocy drzemiącej w rtęci, która wprawia w ruch napędowy wir, człowiek siedzący w środku może w cudowny sposób przebywać wielkie odległości w powietrzu.

Podobnie, postępując zgodnie z opisanymi procedurami, można zbudować wimanę tak wielką, jak świątynia Boga-w-ruchu. W wewnętrzną strukturę należy wbudować cztery mocne zbiorniki z rtęcią. Kiedy zostaną one w kontrolowany sposób podgrzane ogniem z żelaznych zasobników, wimana dzięki rtęci zyskuje moc burzy. I natychmiast staje się perłą na niebie.

Co więcej, jeśli ta żelazna machina z prawidłowo wykonanymi połączeniami zostanie napełniona rtęcią i do jej górnej części zostanie doprowadzony ogień, rozwinie ona moc z rykiem lwa.

Leslie i kilku innych, którzy przynajmniej próbowali potraktować te przedziwne stwierdzenia poważnie, wdali się następnie w interesujące rozważania na temat znaczenia rtęci. Są one rzeczowe i rozsądne, jednak doprowadziłyby nas do problemów, którymi nie będziemy się tutaj zajmować. Nie trzeba chyba dodawać, że żaden z tych badaczy nie odnotował podstawowej obserwacji – że kolisty talerz z rtęcią obraca się w kierunku przeciwnym do wirującego pod nim płomienia i nabiera prędkości aż do momentu, dopóki jego szybkość wirowania nie przewyższy prędkości płomienia. Przypuszczam, że pan Leslie byłby oczarowany tym zjawiskiem.

Mamy zatem emisję energii w wyniku niezwykle prostego procesu. Jeśli starożytni dokonali tego odkrycia – choć może się nam to wydawać niewyobrażalne – to dlaczego nie mieli pójść o krok dalej i odkryć, w jaki sposób taką energię można magazynować i kierować. Stąd już niewiele dzieli nas od sugestii, że mogli również wynaleźć „silnik” napędzany taką energią i wykorzystywać go praktycznie.

Desmond Leslie sądzi, że taki silnik mógł powstać i być stosowany do lotów w powietrzu, a nawet posuwa się nieco dalej, przypuszczając, że mógł on zostać na tyle udoskonalony, że umożliwiał podróże kosmiczne i że napęd niektórych statków UFO działa na podobnej zasadzie.

Theodor Schwenk o wirach

Wiry stanowią ciekawe i skomplikowane zagadnienie. Są indywidualnymi bytami zrodzonymi w specyficznych okolicznościach; mają określoną długość życia; pod warunkiem ustalenia pewnych czynników są przewidywalne; w końcu zamierają w wyniku dezintegracji lub wypadku. Powstają w gazach, włączając w to oczywiście powietrze, wszelkiego rodzaju cieczach, a nawet w ciałach stałych, kiedy są one plastyczne. Wir jako struktura występuje u podstaw istnienia materii, na przykład w atomach i być może również w zjawiskach związanych z kwantami.

Powstawanie wirów, ich struktura i reakcje to nieco skomplikowany temat. Aby go zrozumieć, musimy wyobrazić sobie ruch w trzech wymiarach. Wiry mają formę bąków o środkach skierowanych ku górze albo ku dołowi – w przypadku wody i powietrza głównie ku dołowi. Jako forma geometryczna przenikają wszelkie życie i materię. Problem wirów został omówiony najobszerniej, a także najbardziej przystępnie i obrazowo w książce Theodora Schwenka _Sensitive Chaos_ (Czuły chaos)². Znajduje się w niej fragment doskonale opisujący przyczyny powstawania wirów:

Kiedy dochodzi do spotkania różnic jakościowych w płynącej substancji, powstają takie odizolowane formacje (wiry). Różnice te mogą być następujące: wolne i szybkie, stałe i płynne, płynne i gazowe. Listę tę można wydłużyć: ciepłe i zimne, gęste i rzadkie, ciężkie i lekkie (na przykład słona i słodka woda), lepkie i płynne, kwaśne i zasadowe. Zawsze na powierzchni styku jedna warstwa ma tendencję do owijania się wokół drugiej. Krótko mówiąc, tam gdzie pojawiają się zróżnicowania, woda działa jako subtelny „organ zmysłu”, który niejako wyczuwa różnice, a następnie w rytmicznych procesach prowadzi do ich wyrównania i połączenia.

Warto zwrócić uwagę, że wiry w cieczach takich jak woda zasysają obiekty w dół i do wewnątrz, zaś wiry w gazach, na przykład tornada, zasysają je w górę i na zewnątrz. Może się wydawać, że nasze Podłe Wiry przypominają większe wiry powstające w powierzchniowych warstwach wód oceanicznych, jednak nie twierdzimy, że tworzą one gigantyczne struktury mogące zatapiać statki. Wydaje się raczej, że Podłe Wiry działają w atmosferze, ponad owymi wielkimi, stosunkowo spokojnymi tornadami. Podłe Wiry zasysają przedmioty w górę i wyrzucają je poza górną krawędź stożka. Biorąc pod uwagę siłę huraganów i trąb powietrznych powstających nad oceanami, wydaje się prawdopodobne, że co mniejsze samoloty mogły być przez nie wsysane i wyrzucane na ogromną odległość, gdzie nikomu nie przychodziło do głowy ich szukać. Jednak z czysto fizycznego punktu widzenia takiej hipotezy dotychczas nie udowodniono praktycznie ani teoretycznie. Choć Podłe Wiry prawdopodobnie mają jakiś związek z wirami naturalnymi, wydaje się, że towarzyszące im efekty nie mają charakteru czysto mechanicznego, lecz w grę wchodzą jakieś inne czynniki.

W tej samej książce, o której wspomniałem, można znaleźć inny fragment traktujący o środkach wirów, przedstawiający proste i zrozumiałe wyjaśnienie tak zwanego ciśnienia zasysania. Czytamy tam:

Wyobraźmy sobie jakiś rodzaj wypełnionej przestrzeni; nazwijmy ją A i umieśćmy przed nią plus (+A). Następnie możemy tę przestrzeń stopniowo opróżniać, dzięki czemu A staje się coraz mniejsze; jednak cały czas coś zostaje w przestrzeni, dlatego cały czas używamy znaku +. Wyobraźmy sobie, że można stworzyć przestrzeń całkowicie pozbawioną powietrza – choć w ziemskich warunkach nie jest możliwe uzyskanie absolutnej próżni. Gdyby jednak było możliwe całkowite opróżnienie przestrzeni, nie zawierałaby niczego oprócz przestrzeni. Nazwijmy ją nicością; przestrzeń ta ma zerową zawartość. Teraz możemy z nią zrobić to samo, co z sakiewką. Kiedy ją napełnimy, możemy z niej wybierać i wybierać, aż nie zostanie nic. Jeśli będziemy chcieli nadal wydawać pieniądze, nie wyjmiemy ich już z sakiewki, lecz zawsze możemy zaciągnąć dług. Kiedy zaciągniemy dług, mamy w sakiewce mniej niż nic. Tak właśnie wyobraźmy sobie naszą przestrzeń – jest ona nie tylko pusta, ale można powiedzieć „wyssana”, wypełniona czymś mniejszym niż nic (-A).

To, jak możemy się zmagać z nicością, próżnią czy przestrzenią, pozostawiam kosmologom; zastanawiam się, czy w grę nie mogą wchodzić takie rzeczy, jak antymateria, przeciwmateria i grawitacja II. Wiry tworzą ogromne energie, pochodzenia których dotychczas zadowalająco nie wyjaśniono. Gdzie, jak i z jakich pól powstają? Czy wiry czysto mechaniczne stymulują powstawanie innych, w innych polach, takich jak elektromagnetyczne, magnetyczne, grawitacyjne itd.?

Ivan T. Sanderson1. TAJNE BIBLIOTEKI I STAROŻYTNA NAUKA

W tych zakurzonych księgach, do których student
zagląda dopiero dzień przed egzaminem, są cuda, dziwy!

H.G. Wells _Niewidzialny człowiek_

Kwestia starożytnych indyjskich statków powietrznych, nazywanych przez samych starożytnych „Hindusów” wimanami, jest bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących problemów zarówno współczesnej, jak i dawnej nauki!

Celem tej książki jest przekonanie sceptyków, że problem wiman jest rzeczywisty, choć teksty można interpretować na różne sposoby. Nie ulega wątpliwości, że starożytni umieli budować latające machiny. Istoty ludzkie 10, 20 czy nawet 100 000 lat temu miały równie duży mózg i możliwości intelektualne, jak człowiek współczesny. A zatem wszelkie techniczne i naukowe dokonania, do jakich jest zdolny współczesny człowiek, nie wykraczały poza ich możliwości. Sceptycy jednak mogą zapytać: „Czy starożytnym rzeczywiście udało się opanować sztukę latania i wynaleźć napęd mechaniczny?”

Znaczna część ezoterycznych informacji, w tym niektóre materiały dotyczące wiman i starożytnych technologii, pochodzi podobno z tajnych bibliotek znajdujących się w różnych miejscach na całym świecie. Takie tajne biblioteki, często mieszczące się pod starymi klasztorami i świątyniami, niekiedy zaś w odciętych od świata jaskiniach, czasami odnajduje się po wielu latach.

Wielu krytyków idei starożytnych zaawansowanych cywilizacji uzna wzmianki o tajnych bibliotekach Indii czy Tybetu, zawierających tabliczki pokryte niezrozumiałymi znakami, za absurd. Jeśli jednak zadaliby sobie trud sprawdzenia ich historii, przekonaliby się, że takie biblioteki istnieją naprawdę.

W roku 1900 w Dunhuang, małym miasteczku leżącym na pustyni na północnej granicy Tybetu, taoistyczny mnich odkrył bibliotekę w skalnym zboczu usianym jaskiniami. Grotę w XI wieku zasłonięto ceglanym murem, aby uchronić jej zawartość przed barbarzyńskimi najeźdźcami. Księgi spoczywały tam bezpiecznie przez osiem wieków, chronione suchym pustynnym powietrzem, i zachowały się w doskonałym stanie. W 1907 roku przez Dunhuang przejeżdżał słynny podróżnik i archeolog sir Aurel Stein, który nakłonił mnicha, aby pozwolił mu obejrzeć ów skarb, cały czas znajdujący się w jaskini.

Znalazł buddyjskie teksty w kilku językach – chińskim, tybetańskim, sanskrycie – zaś niektóre w językach zupełnie nieznanych! Nie sposób powiedzieć, ile lat mogły liczyć owe teksty, lecz niewątpliwie były one wielokrotnie kopiowane z wcześniejszych oryginałów. Oryginały spisano setki, a w większości przypadków tysiące lat temu12,\ 13,\ 14.

Przez całe wieki wielkie archiwa i biblioteki były celowo niszczone. Według słynnego astronoma Carla Sagana, istniało niegdyś dzieło przechowywane w ogromnej bibliotece w Aleksandrii w Egipcie zatytułowane _Dzieje ludzkości w ciągu ostatnich stu tysięcy lat_. Niestety księgę tę, podobnie jak tysiące innych, spalili fanatyczni chrześcijanie w III wieku n.e. Jeśli z ich rąk uszły cało jakieś tomy, kilkaset lat później muzułmanie spalili je w piecach do ogrzewania łaźni.

Wszystkie starożytne chińskie teksty, między innymi Laozi i Konfucjusza, a także I Ching, mówią o starożytnych i ich wspaniałej cywilizacji. Traktują one prawdopodobnie o ludzie żyjącym w czasach Pięciu Monarchów, a może nawet wcześniej. Być może w rzeczywistości chodzi o lud „ziemi-matki, Mu”.

Niestety, niewiele wiemy o najdawniejszej historii Chin liczącej tysiąclecia. Cesarz Chi Huang Ti tuż przed śmiercią w 212 roku p.n.e. rozkazał zniszczyć wszystkie księgi i pisma dotyczące dawnych Chin. Ogromne ilości tekstów – praktycznie wszystko, co miało związek z historią, astronomią, filozofią i nauką – zostały skonfiskowane i spalone. Palono całe biblioteki, między innymi księgozbiór cesarski. Ta zagłada objęła również niektóre dzieła Konfucjusza i Mencjusza.

Na szczęście niektóre księgi przetrwały, gdyż ludzie ukrywali je w grotach i jaskiniach; wiele dzieł zachowało się w taoistycznych świątyniach, gdzie do dzisiaj są przechowywane i traktowane z nabożnym szacunkiem. Nie pokazuje się ich nikomu pod żadnym pozorem – od tysięcy lat niezmiennie pozostają w ukryciu. Prześladowania i zamykanie świątyń przez komunistyczny rząd Chin wskazują, że lamowie mają powody, aby ukrywać swoje starożytne księgi. Wiadomo, że Rosjanie ukrywali wiele religijnych tekstów znalezionych w Związku Radzieckim, gdyż obawiali się, że pod ich wpływem kościoły mogłyby się odrodzić.

Niewątpliwie wiele informacji o najdawniejszych dziejach Chin bezpowrotnie zaginęło. Co skłoniło cesarza Chin do zniszczenia przed śmiercią wszystkich zapisów historycznych? Czy był megalomanem i pragnął, aby historia zaczynała się od niego, czy kierował się takimi samymi motywami jak Czyngis-chan czy Hitler, kiedy podobnie jak on palili książki?

Hiszpańscy konkwistadorzy spalili wszystkie kodeksy Majów, jakie wpadły im w ręce. Spośród tysięcy ksiąg Majów znalezionych przez Hiszpanów do dziś zachowały się trzy. Podobnie jak chrześcijańscy fanatycy z III wieku n.e. i chiński cesarz z III wieku p.n.e., chcieli wymazać wszelką pamięć o dawnych czasach i dawnej wiedzy.

Przez całe dzieje despoci, fanatycy i najeźdźcy starali się zniszczyć naukę i wymazać pamięć o przeszłości, lecz byli i tacy – jak ci, którzy zamurowali w jaskini bibliotekę w Dunhuang – którzy pragnęli tę cenną wiedzę ocalić.

Kiedy na soborze w Efezie w 431 roku n.e. patriarcha Konstantynopola Nestor został usunięty za to, że wierzył, że Chrystus był dwiema osobami – archaniołem Melchizedekiem i człowiekiem, Jezusem, synem Marii – wygnano go na Pustynię Libijską. Później zwolennicy Nestora byli prześladowani, gdyż ich chrześcijańskie wierzenia nie zgadzały się z dogmatami nowo utworzonego Kościoła katolickiego. Wyruszyli więc z Konstantynopola na wschód, najpierw do Edessy (dzisiejszej Urfy) w Mezopotamii, później do Bagdadu, Indii i Azji Centralnej. W Edessie istniała szkoła medyczna i właśnie w tym ośrodku naukowym przetłumaczono na syryjski – który był powszechnie używanym językiem w zachodniej Azji – dzieła Arystotelesa, Platona, Euklidesa, Archimedesa, Herona, Ptolemeusza oraz wiele innych ksiąg traktujących o filozofii i nauce. Księgi te zostały później przetłumaczone na język arabski w Bagdadzie i innych miastach.

Te syryjskie teksty stały się następnie podstawą arabskiej nauki i filozofii, które rozkwitały w czasie, gdy w Europie panowały wieki ciemne, a Kościół katolicki narzucił ludowi ciemnotę i przesądy, niszcząc te same księgi jako przejaw herezji. Z biegiem czasu syryjskie dzieła, wówczas już przełożone na arabski, przetłumaczono na łacinę, hebrajski i inne języki nowożytne Zachodu. Starożytna nauka dotarła do nas okrężną drogą, a gdyby nie nestoriańscy uciekinierzy i ich biblioteki, moglibyśmy ich dziś nie znać!²⁸

Wiedza jest celowo niszczona nawet dzisiaj, nawet w Stanach Zjednoczonych! Wszyscy słyszeli o tym, że naziści palili książki, ale nie każdy wie, że w 1954 roku na mocy wyroku sądu rząd Stanów Zjednoczonych zniszczył wszystkie dzieła austriackiego psychologa Wilhelma Reicha. Co ciekawe, wiele jego prac dotyczyło problemu urządzeń dostarczających wolnej energii i „dziwnych” technologii.

Sądzę, że dla każdego badacza historii i miłośnika starożytnej wiedzy jest boleśnie oczywiste, dlaczego naprawdę konieczne są tajne biblioteki, jeśli starożytna wiedza i technologia ma przetrwać!

Za istnieniem tajnych bibliotek przemawiają też liczne wzmianki w środkowoazjatyckiej literaturze. Możemy się tam dowiedzieć, że biblioteki takie znajdują się w licznych świątyniach Indii, Nepalu i Tybetu, a niewykluczone, że również w Chinach i Mongolii.

Około 40 lat temu chiński przedstawiciel Bractwa Różokrzyżowego odwiedził różokrzyżowców w San Jose w Kalifornii. Przywiózł ze sobą manuskrypt, który od tysięcy lat był przechowywany w pewnym tajnym azjatyckim archiwum. Podobno napisał go egipski faraon Echnaton, historyczny twórca monoteizmu. Różokrzyżowcy przetłumaczyli i opublikowali tę księgę pod tytułem _Tobie daję_22,\ 25. Wydaje się, że pojawienie się tej księgi potwierdza istnienie takich archiwów, z których od czasu do czasu wydostaje się nieco wiedzy. Poza tym różokrzyżowcy twierdzą, że mają dostęp do tajnych bibliotek Tybetu.

Z obszernych chińskich tekstów wynika, że pierwszą z chińskich dynastii była dynastia Pięciu Monarchów, którą – co zastanawiające – tworzyło dziewięciu władców panujących od 2852 do 2206 roku p.n.e., czyli bezpośrednio po okresie, na który archeolodzy datują neolityczne stanowisko Ban Po. Konfucjusz przypisywał jednemu z królów, Yao, panującemu od około 2357 roku p.n.e., „łagodność, mądrość i poczucie obowiązku”. Po nim na tron wstąpił Shon, który zbudował rozległą sieć dróg, mostów i szlaków w całym kraju, a wielu uczonych właśnie z nim łączy stworzenie Jedwabnego Szlaku.

Jednym z wielkich zwolenników starożytnych cywilizacji i zaawansowanych technologii w przeszłości był James Churchward, Amerykanin, który znaczną część swego życia spędził w Indiach. Tam został wtajemniczony w pewne ezoteryczne „prawdy” i podobno miał okazję zobaczyć w jednym z indyjsko-tybetańskich klasztorów starożytne tablice (w Indiach od setek, jeśli nie od tysięcy lat znajdowały się tybetańskie klasztory). Nauczył się odczytywać owe tablice i dowiedział się wielu fascynujących rzeczy o historii starożytnej. Później, kiedy już objechał niemal cały świat, napisał szereg bardzo popularnych książek. Były to: _Lost Continent of Mu_ (Zaginiony kontynent Mu), _The Children of Mu_ (Dzieci Mu), _The Sacred Symbols of Mu_ (Święte symbole Mu), _The Cosmic Forces of Mu_ (Kosmiczne siły Mu) oraz _The Second Book of the Cosmic Forces of Mu_ (Druga księga o kosmicznych siłach Mu). Umarł w 1935 roku, tuż po opublikowaniu ostatniej książki.

Pod koniec XIX wieku francuski podróżnik i pisarz Louis Jacolliot (1837–1890) w czasie swoich podróży do Indii zebrał wiele sanskryckich mitów. Według niego klasyczne hinduskie teksty opowiadały o istniejącym niegdyś na Pacyfiku kontynencie, zwanym Rutas. Właśnie na tym kontynencie zaczęła się cywilizacja, a zatonął on w oceanie w zamierzchłych czasach; pozostała po nim tylko grupa wysepek⁵⁷.

Opowieści Jacolliota są uderzająco podobne do relacji Churchwarda i stanowią jedno z niewielu źródeł potwierdzających słowa Churchwarda na temat kamiennych tablic, gdyż mówią dokładnie to samo o indyjskich tekstach i zaginionym kontynencie na Pacyfiku. Pierścień ognia jest z pewnością najbardziej aktywną strefą trzęsień ziemi na świecie; poza tym znamy archeologiczne świadectwa istnienia zaawansowanej cywilizacji na Pacyfiku, takie jak megalityczne miasto Metalanim (Nan Modal) na małej, słabo zaludnionej wysepce Ponape, nie wspominając o Wyspie Wielkanocnej i innych wysepkach porozrzucanych na Oceanie Spokojnym.

Wielki chiński filozof Laozi wspominał w swoich pismach o „Starożytnych” równie często jak Konfucjusz. Mieli oni być mądrymi i rozumnymi ludzkimi istotami podobnymi bogom – potężni, dobrzy, miłosierni i wszechwiedzący. Laozi, urodzony około 604 roku p.n.e., napisał księgę, która do dzisiaj pozostaje jednym z najsłynniejszych dzieł chińskiej literatury – _Tao Te Ching_. Pod koniec swego długiego życia opuścił on Chiny i udał się na zachód, do legendarnej krainy Hsi Wang Mu, która mogła być siedzibą „Starożytnych”, Wielkiego Białego Bractwa. Kiedy już zamierzał przekroczyć jeden z chińskich posterunków granicznych, strażnik namówił go do spisania _Tao Te Ching_, aby mądrość Laozi nie zaginęła. Odtąd nikt więcej nie słyszał o Laozi, chociaż przypuszczano, że dotarł do krainy Hsi Wang Mu.

Starożytni mistrzowie byli subtelni,

tajemniczy, wzniośli, odpowiedzialni.

Głębia ich wiedzy jest niezmierzona.

Ponieważ jest niezmierzona,

możemy tylko opisywać ich wygląd.

Uważni, jak ludzie przechodzący zimą przez strumień,

czujni, jak ludzie świadomi niebezpieczeństwa.

Uprzejmi, jak goście przychodzący z wizytą.

Ustępliwi, jak topniejący lód.

Prości, jak nierzeźbione bloki drewna.

Laozi _Tao Te Ching_ (rozdział 15)

Hsi Wang Mu jest innym imieniem popularnej bogini Kuan Yin, „Miłosiernej Strażniczki” i „Królowej Matki Zachodu”. Dlatego kraina ta, tradycyjnie lokalizowana w górach Kunlun, była nazywana „Siedzibą Nieśmiertelnych” i „Zachodnim Rajem”. Również inni dawni Chińczycy udawali się do „Siedziby Nieśmiertelnych”; Mu, cesarz z dynastii Chou (1001–946 p.n.e.), wyruszył w góry Kunlun, aby odnaleźć tę krainę, i podobno rzeczywiście został przyjęty na audiencji przez „boginię Hsi Wang Mu” nad brzegiem Jaspisowego Jeziora w łańcuchu gór Kunlun. Na przestrzeni długich dziejów Chin wielokrotnie były wysyłane ekspedycje w góry Kunlun, Olimp starożytnych Chińczyków, aby nawiązać kontakt ze „Starożytnymi”³⁸.

Tajna biblioteka znajdowała się podobno pod ziemią; wielu ludzi twierdziło, że jest ona niedaleko Lhasy i łączy się z podziemnymi tunelami pod Potalą, słynnym „drapaczem chmur” dalajlamów. Tunele te jednak, ponoć bardzo rozległe, muszą być bardzo trudne do zbadania, a biblioteka z pewnością jest doskonale ukryta. Niezmiernie płodny okultystyczny pisarz T. Lobsang Rampa opowiedział interesującą historię o zwiedzaniu owych tuneli pod Potalą w swoich fascynujących książkach _Trzecie oko_ i _Jaskinia starożytnych_.

Wiarygodność samej opowieści jest wprawdzie nieco wątpliwa, jednak wskazuje ona, że wokół istnienia takich tuneli narosło wiele mitów. Według opisu Rampy były one bardzo rozległe i mieściły między innymi podziemne jezioro. Także Nicholas Roerich opowiadał o tunelach i jeziorze pod Potalą i być może właśnie od niego – jeśli nie z własnych przeżyć – Rampa zaczerpnął swoje informacje⁶⁹.

Niedaleko na północ od gór Kunlun, w Sinkiang, słynny rosyjski artysta, podróżnik i mistyk Nicholas Roerich usłyszał o leżącej za górami „Dolinie Nieśmiertelnych”. „Za tymi górami żyją święci mężowie, którzy mądrością ratują ludzkość; wielu próbowało ich odnaleźć, jednak żadnemu się to nie udało – gdy tylko przeszli za góry, w tajemniczy sposób gubili drogę” – usłyszał. Miejscowy przewodnik opowiedział mu o wielkich kryptach wewnątrz gór, gdzie od samego początku dziejów składano skarby. Wspomniał też, że w owych skalnych galeriach zniknęli biali ludzie wysokiego wzrostu⁹³.

Pewnego razu Nicholas Roerich wszedł w posiadanie „magicznego kamienia z innego świata”, zwanego w sanskrycie kamieniem Chintamani. Kamień ten pochodził podobno z układu gwiezdnego Syriusza; według starożytnych azjatyckich kronik boski posłaniec z niebios podarował jego kawałek cesarzowi Tazlavoo z Atlantydy⁹⁴. Fragment tego kamienia został podobno wysłany do Europy, aby pomógł założyć Ligę Narodów.

Po upadku Ligi Narodów kamień znalazł się w rękach Nicholasa Roericha. W czasie jednej ze swych ekspedycji zwrócił on fragment kamienia jego prawowitym właścicielom, kimkolwiek byli. Według opisów kamień ów był wielkości małego palca, miał kształt owocu lub serca, lśniący szary kolor i były na nim zapisane cztery tajemnicze hieroglify. Miał pewne właściwości magiczne i mógł być używany do wróżenia⁹⁴.

Możliwe, że Roerich zabrał ten kamień do „Doliny Nieśmiertelnych” w górach Kunlun lub być może do Lhasy, gdzie podobno trzynasty dalajlama posiadał fragment tego samego kamienia (niewykluczone, że ten sam, który został wysłany do Europy). Trzynasty dalajlama był człowiekiem dość tajemniczym. Według tybetańskiej tradycji po nim miał nastąpić jeszcze tylko jeden dalajlama – ten, który żyje dzisiaj.

Pałac Potala jest stosunkowo nową budowlą, wzniesioną przez piątego dalajlamę imieniem Ngwang Lobsang Gyatso, urodzonego w 1617 roku. To właśnie on namówił mongolskiego króla i cesarza Chin, aby uznali jego władzę nad Tybetem. Potala, najsłynniejsza budowla w Tybecie, jest wysokim, masywnym, imponującym drapaczem chmur z cegły i mułu, obecnie zamienionym przez Chińczyków na muzeum.

Ostatnio sanskryckie dokumenty odnalezione w Lhasie przez Chińczyków wysłano do Indii, gdzie eksperci zajęli się ich zbadaniem. Doktor Ruth Reyna z uniwersytetu w Chandigarh twierdzi, że manuskrypty te zawierają instrukcje dotyczące budowy statków kosmicznych.

W każdym razie dr Reyna wyjaśnia, że według owych dokumentów pojazdy te były napędzane metodą „antygrawitacyjną”. Na pokładach tych maszyn, zwanych „astrami”, ich budowniczowie mogli wysyłać ludzi na dowolne planety. Z manuskryptów nie wynika, czy udało się kiedykolwiek nawiązać międzyplanetarną komunikację, lecz wspominają one o podróży z Ziemi na Księżyc, choć nie jest do końca jasne, czy chodzi o podróż rzeczywiście odbytą, czy tylko planowaną.

Początkowo indyjscy naukowcy podchodzili z wielką rezerwą do tych dokumentów, lecz zmienili nieco nastawienie, gdy dowiedzieli się, że Chińczycy zamierzają wykorzystać niektóre zawarte w nich informacje w swoim programie badania kosmosu!¹⁴

Owe „astry” z manuskryptu dr Reyny są bez wątpienia tym samym, co indyjskie teksty nazywają wimanami. Warto też zauważyć, że podobno Wielkie Białe Bractwo dysponowało pewną liczbą takich statków powietrznych, podobnych do „astrów”, wiman i _vailxi_ z imperium Ramy i Atlantydy. Statki te, prawdopodobnie napędzane „antygrawitacją” – jak wskazuje dokument znaleziony przez Chińczyków – były przechowywane w tajnych bazach. Takie statki powietrzne, właściwie identyczne z UFO, mogły być powodem niektórych obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających, zwłaszcza w Azji Centralnej. Co ciekawe, góry Kunlun i leżąca w pobliżu pustynia Lop Nor stanowią samo serce zagadki UFO w Azji Centralnej!

Z historycznego punktu widzenia nowsze są starożytne księgi i biblioteka Aśoki, wielkiego indyjskiego władcy żyjącego około 274–232 roku p.n.e. i dobrze znanego ze swoich edyktów, będących kodeksem praw moralnych i etycznych. Według francuskich autorów znanej książki _Morning of the Magicians_ (Poranek Magików)²⁹ Aśoka założył tajne stowarzyszenie mędrców, tak zwanych „Dziewięciu Nieznanych Ludzi”. Ksiąg było dziewięć, każdą z nich napisał jeden z uczonych zatrudnionych przez Aśokę. Księgą numer sześć był traktat o sekretach grawitacji!

Można się zastanawiać, czy księgą tą nie była _Vimanika Shastra_ Maharshiego Bharadwaai. Warto też zwrócić uwagę, że imperium Aśoki w Indiach powstało bezpośrednio po próbie inwazji na subkontynent indyjski podjętej przez Aleksandra Wielkiego. Jego armia musiała się wycofać i definitywnie zrezygnowała z dalszych prób podbicia Indii, kiedy została zaatakowana przez – jak to nazwali greccy historycy – „ogniste, latające tarcze”!19,\ 21

Idea tajnego stowarzyszenia strzegącego tajemnej wiedzy wcale nie jest fantastyczna. Doktor Allen Hynek, amerykański astronom, który przez 20 lat był konsultantem do spraw UFO Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, wyjaśnił termin „Niewidzialne Kolegium” w artykule zatytułowanym _The UFO Mystery_ (Tajemnica UFO), opublikowanym w „FBI Bulletin” (z lutego 1975 roku):

W „ciemnych wiekach” nauki uczeni, kiedy sami byli podejrzewani o konszachty z diabłem, musieli pracować w ukryciu. Często spotykali się potajemnie, by wymienić poglądy i omówić wyniki eksperymentów. Z tych powodów nazywali sami siebie „Niewidzialnym Kolegium”. Pozostało ono niewidzialne aż do czasu, gdy uzyskali dobre imię, kiedy Karol II ustanowił na początku lat 60. XVII wieku Royal Society²⁵.

_Koniec wersji demonstracyjnej._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: