- promocja
Łatwiej. Co robić, by szkoła i nauka szły jak z płatka - ebook
Łatwiej. Co robić, by szkoła i nauka szły jak z płatka - ebook
Jeśli na hasło SZKOŁA twojemu dziecku jeży się włos na głowie – albo udaje, że nic nie słyszy – nic straconego! W końcu każdy rodzic przynamniej raz (lub setki razy) usłyszał: „Nie chcę dziś iść do szkoły”. Jak skutecznie pracować nad motywacją dziecka i rozbudzić w nim ciekawość? Pomoże ci w tym Caroline von St. Ange, która na konkretnych przykładach wyjaśnia, co działa, a co nie.
Dzięki tej książce dowiesz się, jak wspierać swoje dziecko, aby było mu w szkole po prostu łatwiej się uczyć i żyć. Koniec z blokadami i często powtarzanym „nie umiem”. Praktyczne porady sprawią, że relacje dziecko–nauczyciel–rodzic pójdą jak z płatka, kiedy dowiesz się:
• jakim typem ucznia jest twoje dziecko,
• jakie narzędzia pomagają w budowaniu motywacji,
• co zrobić, kiedy dziecko ma trudności w nauce,
• czy należy chwalić dziecko czy to kontrproduktywne,
• jak budować wspierające relacje z dzieckiem i nauczycielami.
Ten poradnik powstał po to, aby wszystkim było łatwiej, a szkoła i nauka szły dzieciom jak z płatka. W końcu wszystko wydaje się trudne, zanim stanie się łatwe.
Caroline von St. Ange jest edukatorką oraz trenerką uczenia się. Opracowane przez nią skuteczne metody uczenia się sprawiły, że stała się autorytetem w swojej dziedzinie, a jej książki są bestsellerami. Laureatka nagrody Die Goldenen Blogger 2022 w kategorii Instagramerka Roku oraz Emotion Award 2022 w kategorii Społeczne Wartości.
Czy twoje dziecko ma trudności w nauce, a ty zastanawiasz się, jak mu pomóc? Sięgnij po książkę „Łatwiej” Caroline von St. Ange. Autorka, doświadczona doradczyni edukacyjna, pokazuje skuteczne strategie, które nie tylko wspierają rozwój dzieci, lecz także pomagają zwalczać prokrastynację i stres. To lektura, która zrewolucjonizuje podejście do nauczania zarówno w szkole, jak i w domu.
ANETA KORYCIŃSKA, Baba od Polskiego
Jakie są szanse na to, że w najbliższym czasie system edukacji zmieni się na tyle, aby w końcu w uczniach i uczennicach dostrzegł jednostki o różnych potrzebach, postawach i predyspozycjach? Obstawiam, że niewielkie. Dlatego właśnie my, rodzice, potrzebujemy tej książki. Po to, by mądrze wspierać nasze dzieci w codziennej edukacji – żeby z uczenia się czerpały przyjemność i widziały swoje postępy.
Kto wie, może natchnieni przemyśleniami po lekturze zechcemy się nimi podzielić z innymi rodzicami i nauczycielami? Może wtedy szanse na systemowe zmiany będą większe?
MAGDA BRUDNICKA
rodzic, autorka profilu mamabasiczyta
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-504-9 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielu ludzi, słysząc po raz pierwszy, że pracuję jako doradczyni edukacyjna, łapie się za głowę: „Do czego to doszło? Czego to jeszcze nie wymyślą? Doradca edukacyjny! Wcześniej po prostu szło się do szkoły, odrabiało lekcje i wszystko normalnie działało. A dzisiaj dzieci nawet do takich spraw potrzebują doradcy”.
Co ciekawe, taki tok myślenia towarzyszy im tylko do momentu spotkania ze smokiem – jak z przymrużeniem oka nazywam dzieci, które nie „chodzą po prostu do szkoły” i nie „odrabiają lekcji”. Dzieci, które wpadają w szał, kłamią, wrzeszczą, pomstują, rzucają kredkami i najchętniej uciekłyby, gdzie pieprz rośnie, na widok wszystkiego, co ma związek ze szkołą. Dzieci, którym trudno nadążyć za materiałem, dzieci, które siedzą znudzone jak mopsy, wciąż przeszkadzają w lekcji i nie przyjmują do wiadomości, że tę konkretną porcję wiedzy należy opanować właśnie dzisiaj. Dzieci, które notorycznie odpisują zadania domowe od innych lub robią minimum minima, byleby tylko dostać promocję do następnej klasy. Dzieci, które potrzebują innych metod nauczania.
Takich dzieci jest zaskakująco dużo. Trzeba mieć do nich inne podejście. I właśnie to inne podejście przekazuje doradca edukacyjny, a dzieci bardzo na tym korzystają. Zazwyczaj rodzice i pedagodzy przecierają oczy ze zdumienia, jak wiele spraw zmieniło swój bieg na lepszy w tak krótkim czasie, i to bez większego wysiłku z czyjejkolwiek strony, za to z coraz większą przyjemnością dla wszystkich. Mogę obiecać taki obrót spraw wszystkim rodzicom i pedagogom – oraz oczywiście wszystkim dzieciom.
Dziś mamy nowe pokolenie dzieci. Dzieci, które zostały wychowane z prawem do podejmowania decyzji: „Chcesz dziś włożyć żółty sweterek czy czerwony?”; które nauczono, że mogą same dysponować własnym ciałem: „Nie musisz całować cioci”. Jak również: „Nie musisz więcej jeść, jeśli już nie możesz”. Dzieci, które mogą zabierać głos przy stole podczas posiłku. Przemoc, autorytarny styl wychowania i twarda dyscyplina w wychowaniu stopniowo zanikają. Jednocześnie obserwujemy coraz więcej rodzin o modelu demokratycznym, z przestrzenią na potrzeby wszystkich ich członków. Popieram te zmiany i jestem przekonana, że są one słuszne. Traktowanie dzieci z szacunkiem, dawanie im wyboru w kwestiach adekwatnych do wieku i możliwości, dostrzeganie ich granic – wszystko to uważam za dobre. Jednocześnie należy liczyć się z tym, że w wyniku takiego wychowania rosną nam małe autonomiczne osobowości.
I te właśnie osoby w wieku sześciu czy siedmiu lat przychodzą do szkół*. Do szkół, z których większość funkcjonuje tak samo jak przed dziesięcioleciami: „Ja jestem nauczycielką, a to jest materiał: musisz się nauczyć odtąd dotąd – tu i teraz. Za trzy tygodnie napiszemy klasówkę, a jak się do tej pory nie nauczysz, to dostaniesz jedynkę. Dziś po południu odrobisz zadanie 3 i 4 ze strony 67 w książce, i pamiętaj: przepisz wszystko do zeszytu, tylko starannie!”.
Taki autorytarny styl nauczania nas nie dziwi, bo sami nie doświadczyliśmy niczego innego i myślimy, że szkoła może działać tylko w taki sposób. Czy inaczej da się czegoś nauczyć? I jak dokonać pomiaru dydaktycznego? U wielu dzieci ten system nadal działa – ale nie u dzieci-smoków. One są autonomiczne, mają silną wolę, negują, są przyzwyczajone do podejmowania decyzji, chcą rozumieć powody, dla których mają wykonać takie czy inne zadanie. Nie uczą się dlatego, że ktoś im każe – one uczą się, bo rozumieją, po co to robią. Chcą poznać sens. W świecie dorosłych nazwalibyśmy to z angielska _purpose_. Chcą mieć prawdziwą motywację, a gdy w piątej klasie na lekcji biologii przychodzi czas na naukę cyklu rozwojowego nagonasiennych, zadają uzasadnione pytanie: po co to? Co mi da ta wiedza?
Do takich dzieci trzeba podejść inaczej. Każdego dnia dostaję setki wiadomości, z czego około czterdziestu brzmi następująco: „Droga Caroline, czy mogłabyś mi pomóc? Nie wiem, co dalej robić. Mój syn/moja córka po prostu nie chce nauczyć się czytać/pisać/liczyć. Próbowaliśmy już wszystkiego, ale wciąż kończy się na płaczu i kłótniach. Prace domowe niszczą spokój w domu. Nie mam pojęcia, jak postępować”.
Niestety, prawdą co do joty jest to, na co uskarżają się rodzice. No, prawie. Poza jednym: nie próbowali wszystkiego. Istnieje mnóstwo sposobów, które można wypróbować i które przynoszą zaskakująco dobre zmiany. Regularnie obserwuję to w swojej pracy doradczyni w szkołach w trudnych dzielnicach. I właśnie o tych wielu dobrych zmianach opowiada ta książka.
Co bardzo istotne, na tych metodach korzystają także dzieci „nieskomplikowane”, czyli te, które nazywam również dziećmi „w trybie wywiązywania się z zadań”. Takie, jakie chętnie współpracują i dobrowolnie wypełnią nawet kolejne trzy karty pracy, choć już dawno opanowały materiał. One również będą miały lepszą motywację do nauki i będą uczyły się z większą radością, dzięki czemu uzyskają lepsze wyniki. Zrozumieją, po co robią to, co robią (czy też: muszą robić), i ukończą szkołę z innym spojrzeniem na siebie i na świat.
Musimy przygotować nasze dzieci do wyzwań, jakie stawia przed nami dwudziesty pierwszy wiek. Trudno prorokować, jak będzie wyglądał rynek pracy za osiemnaście lat. Dlatego najlepszym kierunkiem działania jest wychowanie dzieci na osoby kreatywne, krytycznie myślące, komunikatywne i umiejące się uczyć; na takie, które nie będą się bały stawiać czoła wyzwaniom.
A jak takie nowe uczenie może zdać egzamin u wszystkich dzieci, dowiecie się właśnie z niniejszej książki.
* W Niemczech do pierwszej klasy idą dzieci, które najpóźniej latem przed rozpoczęciem roku szkolnego lub jesienią, zaraz po jego rozpoczęciu, ukończyły szósty rok życia. Każdy kraj związkowy ma wyznaczoną konkretną datę i dzieci, które do tej pory ukończą sześć lat, zostają objęte obowiązkiem szkolnym. Dzieci z tego samego rocznika urodzone w miesiącach jesiennych i zimowych pójdą do pierwszej klasy rok później. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).