Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Lazurowe noce. Nights. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
29 października 2025
3391 pkt
punktów Virtualo

Lazurowe noce. Nights. Tom 3 - ebook

Ona stara się poukładać życie na nowo, dla niego przygody na jedną noc to codzienność. Czy coś ich połączy?

Beth Harrison stara odciąć się od przeszłości i znajduje ukojenie w pieczeniu. Coś, co początkowo było tylko rozrywką, otworzyło jej drzwi do innego świata. Właśnie leci do Londynu na nagrania programu kulinarnego, kiedy spotyka mężczyznę o lazurowych oczach.

Dylan James jest seksowny, pewny siebie i może mieć każdą kobietę, której zapragnie. Jednak Beth wcale tak szybko nie ulega jego urokowi…  A niedługo potem znika.

Czy Dylan i Beth jeszcze kiedyś się spotkają?

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9415-9
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Beth

– Napije się pani szampana? – zapytała jasnowłosa stewardesa.

Szampan.

Kiedyś był moim ulubionym narkotykiem. Wszystko w nim lubiłam. Od chłodnej, ciężkiej butelki przez złote sreberko na szyjce, przywołujące na myśl wstążkę na prezencie, po piękny dźwięk ulatującego powietrza rozlegający się przy zwolnieniu korka. Dziewicze westchnienie, tak je nazywano. Nie cierpiałam huku, był nieprzyjemny dla ucha, ostry i nie oddawał sprawiedliwości szampanowi. Nie był uwodzicielski ani subtelny. Oj nie, ja tęskniłam za tym delikatnym sykiem, który obiecywał nieuchronną rozkosz.

Ale już mi przeszło.

– Nie, dziękuję – odpowiedziałam.

Dwa lata temu odmowa wymagałaby ode mnie nie lada wysiłku. Przed trzema laty w ogóle bym się na nią nie zdobyła. Zdążyłam już jednak przywyknąć do dziękowania za alkohol, a ilekroć to robiłam, czułam dumę. Nie powstrzymywała mnie ona jednak od wspominania przyjemności, jaką dawał szampan od chwili wyjęcia butelki z lodówki po osuszenie pierwszego kieliszka. Byłoby świetnie, gdyby jeden mi wystarczył. Sęk w tym, że kiedy upiłam pierwszy łyk, zachłannie zaczynałam pragnąć całej butelki, rozpaczliwie chciałam otworzyć drugą. Zupełnie przestawałam nad sobą panować. Szampan to coś na kształt beznadziejnego chłopaka (mogłam o tym zaświadczyć, bo miałam wielu, którzy dawali mi przyzwolenie na picie). Wciągał mnie w swój świat, obiecywał wszystko, a potem zostawiał samą, bezbronną, okrytą żalem i bólem, z kacem wielkim jak Afryka.

Posiłkując się słowami Taylor Swift – szampan i ja mieliśmy nigdy, ale to _przenigdy_ do siebie nie wrócić.

– Na pewno zgłosił się do odprawy? – zapytała blond stewardesa niższą ciemnowłosą dziewczynę nasypującą chipsów do miseczek ustawionych w rzędzie na blacie.

– Tak, ma miejsce 8A. – Obie zerknęły w moją stronę. Zajmowałam fotel 9A. Mówiły, jakby czekały na kogoś sławnego.

U tego przewoźnika miejsca w pierwszej klasie miały inny rozkład niż w większości linii lotniczych. Fotele umieszczono nie parami w dwóch rzędach, ale oddzielnie – w czterech i pod kątem. Każdy fotel wyposażono w wysokie ścianki zapewniające prywatność. To dlatego lubiłam latać tymi liniami, zwłaszcza gdy wybierałam się dokądś sama. Nie musiałam nawiązywać kurtuazyjnej pogawędki z zupełnie nieznajomą osobą zajmującą sąsiednie miejsce. W podróży zatracałam się w swoim świecie przepisów i wypieków. Wyjęłam notes i zapięłam pas.

Do kobiet podszedł steward, którego kojarzyłam – regularnie latałam na trasie Chicago–Londyn – i zaczął wkładać kostki lodu do szklanki.

– Przyszedł już?

– Nie – powiedziała brunetka. – Przeważnie wchodzi na pokład jako ostatni. Weźmiesz chipsy? Zapewne padnę na jego widok.

– To ten typ faceta, który da ci klapsa w ramach nauczki – zauważył steward.

Nie wyłapałam więcej słów, bo chichotali porozumiewawczo. Jak wygląda taki mężczyzna?

Kimkolwiek był Pan 8A, musiał być wpływowy, skoro zdołał wywołać takie poruszenie wśród załogi. Przywykli do podróżowania z bogatymi i sławnymi – w salonikach lotniskowych i samolotach roiło się od takich ludzi. Podczas ostatniej podróży do Nowego Jorku widziałam Evę Longorię. Taka maleńka, ale jaka śliczna.

Blondynka wzięła tacę z przekąskami i ruszyła w pierwszą z wielu trasę wzdłuż rzędów w pierwszej klasie.

Zaczęłam czytać swoje ostatnie zapiski, próbując odciąć się od brzęków dobiegających z baru. Opracowywałam przepis na ciasto imbirowo-żurawinowe. Posmakowała mi mieszanina ostrego, słodkiego i kwaskowatego. Czegoś mi jednak w niej brakowało.

Pieczenie stało się dla mnie wybawieniem w walce o trzeźwość. Dało jakieś zajęcie, pomogło ustalić porządek dnia i się na czymś skupić, a w końcu przerodziło się w zamiłowanie.

Zaczęłam od brownie, bo mój brat uwielbia ten deser. Wypiek to drobiazg, którym wyraziłam wdzięczność za stałe i niezachwiane wsparcie. Dołożyłam Jake’owi ukradkiem kawałek do lunchu przyszykowanego do pracy. Potem upiekłam kostkę cytrynową, a później każde ciasto, na które opracowano przepis, i kilka takich, które nigdy nie powinny były powstać. Wkrótce piekłam już codziennie.

Nabrałam pewności siebie i zaczęłam modyfikować znalezione receptury, a także tworzyć własne. Podobało mi się, że nawet z najprostszych składników da się zrobić coś, co daje ludziom prawdziwą rozkosz. Dzięki wypiekom mogłam uszczęśliwić ich choćby na chwilę, a moja dusza karmiła się ich radością.

Skończyłam z szampanem – teraz byłam w poważnym związku z piekarnikiem.

Niedawno zaczęłam nagrywać, jak piekę, i publikować filmiki na kanale założonym na YouTubie. Zaskoczyło mnie, jak popularny stał się w krótkim czasie i że nawet zainteresowali się nim jacyś ludzi z telewizji w Chicago. To dlatego przebywałam w rodzinnym mieście. Ekscytowała mnie myśl, że wypieki mogą zyskać dla mnie kolejny sens, zaczną symbolizować coś oprócz trzeźwości. To będzie oznaczało, że przez cztery minione lata nie tylko pomagały mi wytrwać w trzeźwości, ale też zbudować podwaliny kariery. Po czterech latach w bańce, która miała mnie chronić, kiedy skupiałam się na walce z nałogiem, byłam gotowa skosztować prawdziwego życia.

– Dzień dobry, panie James – powiedziała brunetka.

Blondynka i steward poderwali głowy. To musiał być Pan 8A.

Nie mogłam się oprzeć pokusie, by dowiedzieć się, o co tyle szumu. Brunetka robiła wielkie oczy. Podążyłam za jej spojrzeniem do pleców odzianych w marynarkę. Pan 8A, kimkolwiek był, był wysoki, miał szerokie bary i nosił kosztowne ubranie szyte na miarę. Podniosłam wzrok, spodziewając się ujrzeć profil kogoś sławnego. Włosy miał niemal czarne, same końcówki z brązowym połyskiem, fryzurę zbyt długą jak na gust większości biznesmenów. Może był gwiazdą filmową, tylko lubił wkładać garnitur. Dostrzegłam jego profil i mocno zarysowaną szczękę, gładko ogoloną twarz, powagę malującą się na obliczu. Surowo marszczył brwi. Nie kojarzyłam go, a takiej twarzy bym nie zapomniała.

Przeszył mnie dreszcz, sutki naparły na koronkowy stanik. Od dawna nie myślałam o seksie – wyłączyłam w sobie tę potrzebę, kiedy skupiłam się na trzeźwieniu, czyli przeszło trzy lata temu.

Sponsorka poradziła mi, żebym wystrzegała się randek przez rok, a nie trzy lata. Jednak po długim okresie smutku i braku panowania nad sobą zaznałam szczęścia i trzeźwości. Uważałam więc, że nie warto ryzykować tym dla faceta. Mój ostatni związek kiepsko się skończył. Właściwie nawet kiepsko się zaczął, a potem był katastrofalny, doprowadził do tego, że poczułam się słaba i wpadłam w beznadziejny stan. Pamięć o osobie, jaką się stałam, ułatwiała mi pozostanie singielką. Poza tym to nie tak, że musiałam kijem opędzać się od facetów.

Pan 8A miał w sobie jednak głębokie pokłady… seksapilu, niemal niepokojące, bo wyzwoliły we mnie coś bardzo mi obcego.

Przyjrzałam się mu, gdy wyjmował gazetę z bagażu podręcznego.

– Proszę mi dać znać, gdyby potrzebował pan pomocy we włożeniu bagażu do schowka. – Steward się uwijał, niewątpliwie licząc na klapsa.

Pan 8A energicznie skinął głową. Wyglądał na mężczyznę, który wszystko robi bardzo rozmyślnie, bezbłędnie.

Zdjął marynarkę, kosztowny materiał wydawał się bardzo miękki. Podał ją blondynce, która akurat przechodziła obok. Otworzył schowek. Patrzyłam, jak jego mięśnie napinają się pod dopasowaną koszulą, gdy odkładał bagaż. Trudno było oszacować jego wiek. Cera wskazywała na trzydziestoparolatka, surowy wyraz twarzy na kogoś nieco starszego.

Kiedy rozmyślałam nad jego wiekiem, ciałem, ustami, obrócił głowę w moją stronę i przyłapał mnie na gapieniu się. Obdarzyłam go uśmiechem, starając się zamaskować, że myślałam o nim nagim pomiędzy moimi udami i zastanawiałam się, czy całe ciało ma tak twarde, na jakie wygląda.

Nie odpowiedział uśmiechem, nie przedstawił się. Tylko na mnie spojrzał, a może we mnie _wejrzał_. Nie zdołałam tego odgadnąć.

Przyłożyłam dłoń do mostka, żeby uspokoić rozkołatane serce. Z jakiegoś powodu nie mogłam jednak oderwać wzroku od mężczyzny. Wtem, jakby porozumiewawczo, jakby oceniwszy mnie, zdawkowo skinął głową i się obrócił.

Usiadł i zniknął mi z oczu. Westchnęłam z ulgą, zarazem jednak pożałowałam, że ścianki fotela są takie wysokie, bo chciałabym go jeszcze chwilę poobserwować.

Od dawna nie zainteresowałam się żadnym mężczyzną. Nie w taki sposób, żebym zapragnęła go dotykać i być dotykaną. Pan 8A obudził dawno uśpioną cząstkę mnie. Od kilku miesięcy myślałam, czyby się z kimś nie umówić. Nie dlatego, że tęskniłam za życiem w związku. Nie dlatego, że chciałam dzielić z kimś życie, ale dlatego, że uznałam, że powinnam. To kolejny krok na odwyku. Podejrzewałam, że jeśli teraz czegoś nie zrobię, znajdę sobie kochanka dopiero dziesięć lat po poprzednim. Nawet brat regularnie mi powtarzał, żebym wyszła do ludzi i kogoś poznała. Mocniej nalegała na to jego żona Haven. Kilka razy próbowała mnie nawet z kimś umówić. Mówiła, że nie muszę się w nikim zakochać, ale może miło będzie wybrać się z kimś na kolację i przespać niezobowiązująco.

Nie wiedziałam, czy potrafię się zdecydować na przygodny seks.

Czy da się oddzielić aspekt emocjonalny od fizycznego? Czy musiałam się przespać z nieznajomym, żeby zakończyć swoje singielstwo?

Nie byłam przekonana. Związek pociągał za sobą ryzyko. A gdybym zdecydowała się je podjąć, to czy nie tylko dla takiego gościa, z którym mogłabym spędzić resztę życia? Skończyłam z facetami widzącymi we mnie dziewczynę, z którą można się zabawić, zanim pozna się tę na dłużej, bo pijana czy trzeźwa, zawsze traktowałam ich poważnie, nic nie mogłam na to poradzić. Możliwe, że niespełna cztery lata bez mężczyzny to długo. Chętnie bym jednak zaczekała kolejne trzy, gdyby to oznaczało, że mam poznać tego jedynego. A może tylko to sobie wmawiałam.

Cichy głosik w głębi duszy podpowiadał, że się boję. Boję się intymności bez ochronnego płaszczyka alkoholu.

Alkohol dawał mi pewność siebie.

Alkohol sprawiał, że stawałam się seksowna.

Wobec tego łatwo było oprzeć się pokusie seksu na trzeźwo.

Tymczasem Pan 8A stanowił bardzo urodziwy widok, wystarczyło mi, że mogę na niego patrzeć, bez dotykania.

Sprawdziłam godzinę w telefonie. Do odlotu zostało pięć minut, a jeszcze nie zamknięto drzwi. Będziemy mieli opóźnienie. Odwróciłam się, wyjrzałam przez okno. Sypał gęsty śnieg. Miałam nadzieję, że mimo to zdołamy ruszyć.

Trzyosobowa załoga przypisana do pierwszej klasy zebrała się przy barze, rozmawiała i czekała na sygnał, aby odebrać od pasażerów szkło, a także zerkała ukradkiem na Pana 8A.

Rozumiałam, czym się tak ekscytowali.

Niewielu mężczyzn prezentowało się w garniturze jak ten.

Równie niewielu było tak przystojnych, że już na pierwszy rzut oka zapierali dech w piersiach.

Równie niewielu sprawiało wrażenie, że jeśli dotkną kobiety, posiądą ją na wieczność.

Usiadłam inaczej. Musiałam jakoś oderwać uwagę od tego gościa. Przerzuciłam kartki w notesie, szukając tej, na której ostatnio skończyłam.

– Proszę pana. Proszę pani – odezwała się kilka minut później blondynka do Pana 8A i do mnie. – Niestety ze względu na warunki atmosferyczne przesunięto wylot. Prosimy o powrót do saloniku. Liczymy, że ruszymy za parę godzin. Bardzo przepraszam za niedogodności.

Często podróżowałam, dlatego opuściłam pokład w mniej niż minutę. Chciałam usiąść przy stole w kącie saloniku, aby popracować nad przepisami, więc musiałam się pospieszyć. Ze względu na takie sytuacje wkładałam do samolotu płaskie buty.

Zameldowałam się w saloniku, po czym udałam się w swoje ulubione miejsce w odległym kącie po prawej, za prysznicami i centrum biznesowym. Znajdowały się tutaj zaledwie trzy dwuosobowe stoliki, z których istnienia wielu podróżujących nawet nie zdawało sobie sprawy. Dzięki temu panowały tu cisza i spokój.

Wyjęłam notes, wsunęłam stopy pod spódnicę i zaczęłam pisać. Zaledwie kilka sekund później wyczułam, że ktoś się zbliża. Niech to szlag, chciałam mieć ten kącik tylko dla siebie. Ze zwieszoną głową patrzyłam, jak ktoś odsuwa krzesło przy moim stoliku i kładzie na nie torbę. Chciałam się dowiedzieć, kto zamierza się do mnie przysiąść, chociaż znajdowały się tu jeszcze dwa wolne stoliki, toteż poderwałam głowę. Zobaczyłam Pana 8A.

Serce zaczęło mi łomotać tak samo jak wtedy, gdy dopiero co przestałam pić, a znalazłam się w pobliżu alkoholu – ostrzegając o pokusie.

– Przepraszam. Zajęte? – Głos miał niski, pobrzmiewał w nim piasek. Nie słyszałam go w samolocie.

Zerknęłam na wolne stoliki.

– Nie. Śmiało. – Nie mogłam mu zabronić usiąść na krześle, tylko dlaczego, u licha, chciał zająć to przy mnie?

Wyjął laptopa i postawił go obok komórki oraz małego czarnego notesu.

Udawałam pochłoniętą własnymi zapiskami, chociaż byłam w stanie myśleć jedynie o nim. Mogłam tylko spróbować się na niego nie gapić. Poczułam jego zapach: ziemisty i mroczny, kosztowny i seksowny. Wszystko w nim było zniewalające. Mocniej zacisnęłam drżące dłonie na zeszycie.

Podeszła kelnerka, wzrok wlepiała w mojego kompana.

– Podać coś państwu?

Myślała, że jesteśmy razem, że jesteśmy małżeństwem? W kącikach moich ust pojawił się zalążek uśmiechu.

– Poproszę bezalkoholowe mojito. Mają państwo jakieś ciasto?

Ciasto ukróciłoby drżenie rąk. Teraz, jak i dawniej, stanowiło remedium na wszelkie bolączki.

– Może. Muszę sprawdzić – odpowiedziała.

– Dziękuję. Poproszę jakiekolwiek. – Uśmiechnęłam się do kelnerki.

– A dla pana?

Pan 8A dotychczas nie oderwał wzroku od laptopa. W tym momencie podniósł spojrzenie, po czym znów przeniósł je na ekran.

– Wodę sodową z odrobiną świeżo wyciśniętego soku z limonki. Poproszę. – Nie zaczekał na odpowiedź, tylko znów zaczął wstukiwać coś na klawiaturze.

– Dobrze, proszę pana. Coś do jedzenia?

– Nie – odezwał się stanowczo. – Dziękuję – powiedział niemal jakby po namyśle.

Kelnerka odeszła. Pan 8A wciąż dzielił uwagę pomiędzy laptopa, któremu poświęcał jej większość, a telefon i notatnik.

Wiedziałam, że wcale na mnie nie zerka, toteż skorzystałam z okazji i znów zaczęłam się na niego gapić. Podejrzewałam, że miał około metra dziewięćdziesięciu wzrostu – był mniej więcej trzydzieści centymetrów ode mnie wyższy. Dłonie miał ogromne, mimo to szybko i precyzyjnie sunął nimi po klawiaturze. Wyraz jego twarzy się nie zmienił, odkąd wsiadł do samolotu. Zdecydowanie był surowy.

Facet zaczerpnął tchu i na mnie zerknął, znów przyłapując mnie na gapieniu się. Spojrzał mi w oczy, ja zaś kolejny raz nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Na stoliku zawibrował jego telefon.

– Tak? – odezwał się, mimo to dalej na mnie patrzył.

Oczy miał niebieskie, lecz w rzadko spotykanym odcieniu.

_Lazurowym_.

Niemal powiedziałam to na głos.

Dlaczego nie mogłam oderwać od niego wzroku?

Podniósł palec, jakby przepraszał i prosił, żebym zaczekała, po czym wstał i odszedł w kierunku pryszniców. Zamierzał mnie o coś zapytać po powrocie? Wykonał taki gest, jakby ktoś nam przerwał. A przecież się do mnie nie odezwał, odkąd zapytał, czy miejsce jest zajęte. Ale może się do tego przymierzał? Uzmysłowiłam sobie, że chciałam, by mnie o coś zapytał. Chciałam usłyszeć jego głęboki głos, w którym pobrzmiewał piasek. Powiedzieć mu coś o sobie. Jakąś tajemnicę.

Łaknęłam bliskości z nim.

Ale to nie w moim stylu. Ja już nie ulegałam pokusom. Musiałam go odtrącić. Skupić się na cieście.

Dylan

Była przepyszna. Nietuzinkowa. Wyglądała jak gwiazda filmowa z lat pięćdziesiątych – Vivien Leigh albo młoda Elizabeth Taylor. Kiedy na mnie spojrzała w samolocie, mój fiut drgnął. Wiedziałem też, że obcinała mnie wzrokiem, gdy pracowałem. Przyzwyczaiłem się do tego, że zwracam uwagę, i całkiem mi się podobało, że niespiesznie mi się przyglądała, skupiała się na każdej części ciała.

A kiedy nie odwróciła wzroku, choć ją przyłapałem? Cudownie. W samolocie też się nie odwróciła. Zaintrygowała mnie, rzuciła wyzwanie. A ja je podjąłem.

Potrzebowałem nowej koleżanki do ruchania, ta kobieta świetnie się nadawała.

Cycki miała naturalne, to plus. Byłem koneserem, z odległości stu kroków potrafiłem ocenić, czy są naturalne, czy sztuczne. Wolałem naturalne, ale nigdy nie skreślę dziewczyny za to, że poprawiła sobie to czy owo. No i zamówiła ciasto, czym mnie zaciekawiła. To słodkie. Większość kobiet, które poznawałem, nie jadła słodyczy.

– Spoko, Raf. Lecę do Londynu na tydzień, więc możesz mi to przesłać w dowolnej chwili w tym czasie.

Zakończyłem połączenie z partnerem biznesowym i wróciłem do stolika. Szczęśliwie jutrzejsze spotkanie zostało przełożone, więc świat się nie skończy, jeśli dziś nie wylecimy.

Właściwie, z uwagi na moją towarzyszkę, powiedziałbym nawet, że wręcz doskonale się złożyło.

Rozumiałem prawidła rządzące relacjami damsko-męskimi. Dostawałem szansę na przespanie się z seksownymi laskami, a one w zamian szansę na zerżnięcie bogacza w nadziei, że ten podzieli się z nimi pieniędzmi. Może i byłem przystojny, życie udzieliło mi jednak gorzkiej lekcji. Kobiety, z którymi sypiam, zostawią mnie dla bogatszego, jeśli takowy się im nawinie. Tak się jednak złożyło, że teraz niewielu miało większy majątek ode mnie, co dawało mi swoistą satysfakcję. Pogodziłem się z faktem, że relacje damsko-męskie przybierają wymiar transakcji handlowej, i nie robiłem sobie żadnych nadziei. Niegdyś przez chwilę sądziłem, że miłość istnieje. Już mi przeszło. Te relacje polegały na daniu czegoś, aby uzyskać coś innego.

Spojrzałem na dłoń swojej towarzyszki. Nie nosiła obrączki. Nie przypominałem sobie, bym widywał w pierwszej klasie seksowne kobiety, o ile nie były to te, którym kupiłem bilet.

Przyniesiono nam napoje. Wciąż znajdowaliśmy się w tej części saloniku tylko we dwójkę. Chciałem się do niej przysiąść, bo mnie zaintrygowała w samolocie, ale nie zauważyłem, dokąd poszła, więc udałem się tutaj. Niewiele osób wiedziało o tych stolikach. Ona jednak najwyraźniej zaliczała się do tego grona. Często przebywała w tym saloniku? Bogata dziedziczka być może? Przywykłem do towarzystwa kobiet, które chciały moich pieniędzy, a nie tych, które miały własny majątek.

Dokończyłem kilka maili, po czym zamknąłem laptopa i schowałem do bagażu podręcznego. Na stoliku zostawiłem tylko notatnik i telefon.

Przywarłem plecami do oparcia, przyglądałem się, jak kobieta odkrawa widelcem kęsy ciasta.

– Czyli lubisz ciasto, bezalkoholowe mojito i czerwoną szminkę. Zgaduję, że lubisz też filmy z lat pięćdziesiątych, kocięta i plażę. – Chciałem również dodać: _Założę się, że potrafisz się_ _zabawić_, ale zachowałem tę uwagę dla siebie.

Taka prawda. Przespałem się z dostateczną liczbą kobiet, aby móc odróżnić te przepiękne, ale kiepskie w łóżku, od tych, które stworzono do seksu.

Ta przede mną została stworzona do rżnięcia. Te duże, jędrne piersi, te czerwone, wydęte usta. Na myśl o objęciu palcami tej wąziutkiej talii i pogładzeniu bioder oraz wspaniałego – jak zauważyłem, gdy wychodziła z samolotu – tyłka, zmieniłem pozycję. Dałbym sobie rękę uciąć, że jest głośna w łóżku. Będziemy musieli udać się w jakieś ustronne miejsce, żeby mogła sobie odpuścić i krzyczeć tak głośno, jak zapragnie, gdy jej dotknę.

Nie odpowiedziała. Większość kobiet uważała za urocze, że potrafię tak je przejrzeć. Częściej miałem rację, niż się myliłem.

– Powiedz, co jeszcze lubisz.

Podejrzliwie zmrużyła oczy.

– Nie lubię kociąt.

– Ale miałem rację w kwestii filmów i plaży.

Wzruszyła ramionami.

– Kto by nie lubił filmów z lat pięćdziesiątych i plaży?

Słuszna uwaga.

– Powiedz o sobie coś wyjątkowego.

Uśmiechnęła się, ale nie flirciarsko, do czego przywykłem. Raczej życzliwie, jak do kasjerki i głupków jak ja, którzy ponosili błyskawiczną klęskę.

– Nie chcę. Jestem zajęta.

_O_. Rozczarowanie odebrałem jak dźgnięcie w brzuch. Chciałem się nieco zabawić. Ogarnąłem sprawy zawodowe. Byłem więc gotowy trochę się zrelaksować. Normalnie nie musiałem zadawać sobie aż takiego trudu, aby wciągnąć kobietę do zabawy. Mimo to nie zamierzałem tak łatwo odpuścić – lubiłem wyzwania.

– Co czytasz?

Opuściła zeszyt.

– Wiesz co, kilka osób z obsługi samolotu, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, z radością ulegnie temu – zakręciła palcem wycelowanym we mnie – cokolwiek to jest, co robisz.

Upiłem łyk wody, nie odrywając wzroku od kobiety.

– Nikt z obsługi mi się nie spodobał. Flirtuję z _tobą_ i liczę, że też będziesz ze mną flirtować.

Położyła zeszyt na stoliku i spojrzała mi w oczy. Jej były piękne. Szerokie i ciemnobrązowe. Wysoko na prawej kości policzkowej miała pieprzyk. Oszałamiająco piękna.

– W jakim celu? Wygląda na to, że masz gadżety, którymi możesz się zająć. Na pewno nie narzekasz na nudę.

– Nie jestem znudzony. Chcę cię poznać. – Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Z radością sięgnę po każdy swój atut. Była tego warta.

Przechyliła głowę i zmarszczyła brwi.

– Przestań tak na mnie patrzeć.

– Ale jak? Jakbym chciał doprowadzić cię do takiego orgazmu, że pod powiekami rozbłysną ci gwiazdy? – Na chwilę wstrzymałem oddech, zastanawiałem się, jak zareaguje. Możliwe, że posunąłem się nieco za daleko.

Pokręciła głową. Mimo to uniosła brwi. Czyli nie przegiąłem.

– Doprawdy? Myślisz, że kiedykolwiek do tego dojdzie?

– Ja to wiem. Spodobałem ci się. Obcinałaś mnie wzrokiem.

Zarumieniła się. Nie chciałem jednak, by poczuła się nieswojo.

– Nie wstydź się. Ucieszyło mnie to. Podoba mi się, że wpadłem w oko pięknej kobiecie. – Irytowała mnie uwaga poświęcana mi przez obsługę samolotu, natomiast lubieżne spojrzenie tej ślicznotki uważałem za powiew świeżego powietrza.

Przewróciła oczami. Myślała, że to wyświechtany frazes. Prawdę mówiąc, moje słowa faktycznie zabrzmiały jak jakiś komunał. Wypowiedziałem je jednak szczerze. Spodobała mi się, więc czekał mnie zawód, jeśli ja jej się nie spodobam.

– Nie kupuję żadnych błyskotek z wystawy tylko dlatego, że wpadły mi w oko.

Zaśmiałem się pod nosem.

– Oj, kochanie. Ja nie pobieram opłat. – Całkowicie się przyznała, że obcinała mnie wzrokiem, a jednocześnie pokazała mi, gdzie moje miejsce.

Musiałem zmienić taktykę.

– Wróćmy może na początek. Nazywam się Dylan James. – Wyciągnąłem rękę.

Nabrała powietrza, jakby siliła się na cierpliwość. W końcu jednak ujęła moją dłoń.

– Beth Harrison.

Uścisnąłem jej rękę, rozkoszowałem się ciepłem miękkiej skóry. Jakże gładkiej. Z radością całą bym ją wylizał.

– Opowiedz mi o sobie. Wybierasz się do Londynu w celach biznesowych czy prywatnych? – zapytałem.

Westchnęła.

– Spędzimy ze sobą godzinę na lotnisku i nigdy więcej się nie zobaczymy. Nie wiem, czy musimy się poznawać.

– Jeśli nie porozmawiasz z kimś nieznajomym, nigdy nie poznasz nikogo nowego. Nie chcesz nawiązać z nikim więzi?

Zmrużyła oczy. Ewidentnie myślała nad moimi słowami.

– Nie chcę nawiązać więzi, jaką proponujesz.

Podeszła kelnerka.

– Poproszę jeszcze jedno bezalkoholowe mojito i wodę z limonką. – Nie oderwałem wzroku od Beth. – Masz ochotę na drugi kawałek ciasta?

Pokręciła głową.

– Chciałam powiedzieć, proszę pana, że odwołano państwa lot. Warunki jeszcze się pogorszą. Liczymy, że przejaśni się do rana, dlatego przesunęliśmy lot na siódmą. Zarezerwowaliśmy kilka pokojów w hotelu. Najpierw proponujemy je naszym stałym podróżnym. Mogę państwa zameldować zdalnie, jeśli mają państwo ochotę, zanim wszystkie pokoje zostaną zajęte.

Zerknąłem na kelnerkę. Trzymała w ręce iPada, była gotowa wprowadzić dane. Upatrzyłem w tym pewną okazję. Przez resztę wieczoru mógłbym namawiać Beth, żebyśmy pobawili się na golasa, i to w wygodnym pokoju hotelowym, a nie jakimkolwiek miejscu, które bym tutaj znalazł – zapewne pod prysznicem.

– Jasne. Proszę nas zameldować.

Beth zaczęła coś mówić, ale się rozmyśliła. Mieszka w Chicago? Zastanawiała się, czy nie wrócić do domu?

Przyglądałem się jej, gdy wpatrywała się w kelnerkę wystukującą coś na tablecie. Ułożyła usta w podkówkę. Rozkosznie. Omiotłem ją wzrokiem.

– Państwo James, pokój trzysta dwa w Hiltonie. Klucz jest do odbioru w recepcji.

Zaśmiałem się pod nosem.

Beth patrzyła to na mnie, to na kelnerkę. Zapewne chciała, bym wyjaśnił dziewczynie, że nie jesteśmy małżeństwem. _Taa, nic z tego_.

– Przepraszam. Nie nazywam się James. – Wskazała na nas. – Nie jesteśmy małżeństwem. Ani parą. Jemu chodziło chyba o to, by zameldowała nas pani w oddzielnych pokojach. – Spanikowana Beth wybałuszyła oczy.

Wziąłem telefon i zadzwoniłem do swojej asystentki.

Kelnerka z trudem przełknęła ślinę.

– Ogromnie przepraszam. Założyłam… jak się pani nazywa?

– Marie, zarezerwujesz mi, proszę, pokój w Hiltonie na dziś? Odwołano mój lot. – Marie była zaradna; znajdzie pokój, nawet jeśli będzie musiała udać się w tym celu do recepcji. I w przeciwieństwie do przewoźnika zarezerwuje porządny, a nie o gównianym standardzie. – Oddzwoń, kiedy to załatwisz.

– Beth Harrison. – Wyglądała na zmartwioną. Zapewne pomyślała, że uprę się, byśmy dzielili pokój. To nie najgorszy pomysł. Szczerze mówiąc, jeśli zarezerwujemy dwa, z jednego nie skorzystamy.

– Coś się zacięło. Przepraszam na chwilę. – Kelnerka odeszła, by rozwiązać problem natury technicznej.

Beth wyciągnęła tablet i zaczęła coś wstukiwać na ekranie.

– Ej – powiedziałem, gładząc ją po dłoni. – Nie martw się. Moja asystentka znajdzie pokój. Ty zajmij trzysta drugi.

Zabrała rękę.

– Ale odwołali nie tylko nasz lot. Każdy będzie szukał jakiegoś pokoju. Kelnerka naprawi tablet Bóg wie kiedy. Jeśli zaczekam, będziemy mieli do dyspozycji tylko jeden pokój.

Spojrzałem na nią.

– Zaufaj mi. Zajmij go.

Pierś Beth się uniosła, a następnie opadła, gdy kobieta nabrała tchu i wypuściła powietrze.

– Dobrze. – Urwała. – Ej, czy to jakiś podstęp? Chcesz uśpić moją czujność, żeby wcisnąć mi potem jakąś smutną bajeczkę, jak to twojej wymyślonej asystentce nie udało się zarezerwować pokoju?

– Beth – odezwałem się z powagą. – Nie kłamię i nie zmuszam kobiet do dzielenia ze mną łóżka. Zaufaj mi. – Od dawna nie musiałem tak zabiegać o kobietę. Przeważnie wystarczyło, że jestem bogaty. Szczerze mówiąc, od dawna nie spotkałem takiej, o którą warto by zabiegać.

Na stoliku zawibrował telefon.

– Marie.

Asystentka podała mi numer pokoju w Hiltonie – apartamentu prezydenckiego – podziękowałem jej więc i się rozłączyłem.

– A co ja mówiłem? – Puściłem oko do Beth.

– Masz pokój? – zapytała.

Lekko ubodła moje ego, bo ewidentnie nie sądziła, żebym był dostatecznie wpływowy, aby zarezerwować sobie pokój w Hiltonie. Gdybym musiał, tobym kupił ten jebany hotel.

– Czemu tak bardzo nie podoba ci się pomysł, by dzielić ze mną łóżko? – zapytałem.

Ciekawiło mnie, co mogło ją powstrzymywać. Dopiero się poznaliśmy, więc kto wie, może jest w związku. Chociaż byłem niemal pewien, że jednak nie. Z kilometra potrafiłem rozpoznać kobietę uwiązaną – z pierścionkiem na palcu czy też bez niego.

Zaśmiała się.

– Poza tym, że dopiero się poznaliśmy?

Zmarszczyłem brwi.

– Tak. Podaj mi trzy inne dobre powody.

– Lepiej już się zbierajmy, bo jeszcze nie zdążymy się zameldować w hotelu. – Zaczęła pakować swoje rzeczy do torby.

– Tak właśnie myślałem. Żaden nie przychodzi ci do głowy.

– Wiele przychodzi mi do głowy. Po pierwsze możesz być seryjnym zabójcą…

– Mówiłem o jakichś innych niż ten, że dopiero się poznaliśmy.

Wstała, ciężar ciała przeniosła na jedną nogę, wypinając przepyszne biodro, czym przykuła moją uwagę do swoich krągłości.

– Okej. – Spojrzała mi prosto w oczy. – Po pierwsze jestem alkoholiczką. Po drugie nigdy nie uprawiałam seksu na trzeźwo. I po trzecie cholernie się obawiam, że kiedy w końcu wyląduję z kimś w łóżku, seks nie sprawi mi takiej przyjemności jak dawniej.

Wow, tego się nie spodziewałem. Zupełnie. Kobiety nie próbowały odwieść mnie od flirtu szczerością, nie zdradzały mi swoich najgłębszych tajemnic. Kim była ta dziewczyna?

Wzięła torbę i się odwróciła, szybko ruszyła do wyjścia.

Wepchnąłem swoje rzeczy do bagażu podręcznego i spróbowałem ją dogonić. Za nią warto było się uganiać. Nie do wiary.ROZDZIAŁ DRUGI

Beth

Przywykłam do mówienia ludziom, że jestem alkoholiczką. Owszem, nie do informowania o tym fakcie przystojnych nieznajomych, którzy z daleka sprawiali, że przeszywał mnie dreszcz. Mimo to, gdy skierowałam te słowa do Pana 8A, poczułam coś na kształt euforii. Nie zaczekałam, by zobaczyć, jak zareaguje. Szczęka niewątpliwie opadła mu aż na podłogę. Zaśmiałam się pod nosem i ułożyłam na łóżku w pokoju hotelowym.

Gburowata mina i opryskliwość Dylana Jamesa wobec załogi samolotu mocno kontrastowały ze sposobem, w jaki powiedział mi, że chce mnie doprowadzić do orgazmu. Przeszył mnie dreszcz. Zapragnął mnie, to przyjemne, nawet jeśli rozmawialiśmy tylko krótką chwilę. Może po powrocie do Londynu _faktycznie_ zacznę się umawiać z facetami. Wyglądało na to, że ta cząstka mnie jednak nie uschła ani nie umarła, jak podejrzewałam.

Podskoczyłam, gdy zadzwonił telefon hotelowy. Wyciągnęłam rękę po aparat.

– Halo?

– Co masz na sobie?

Serce fiknęło koziołka, gdy usłyszałam Pana 8A. Nie ustąpił nawet po tym, co mu powiedziałam.

– Dzwonisz, żeby poświntuszyć? – odezwałam się niby wyniośle.

– Może bym spróbował, gdybym sądził, że się na to piszesz. – Zaśmiał się nisko, zbereźnie, a mnie naszła ochota, by pogładzić dłońmi jego klatę. – Ale tak poważnie. Czemu uciekłaś? Zjesz ze mną kolację?

Uciekłam, bo założyłam, że wyznaniem pozbawiłam go chęci na flirt, a nie chciałam być przy nim, kiedy się rozmyśli. Najwyraźniej jednak go nie odstraszyłam.

– Kolację?

– Tak. Zrób mi tę przyjemność. Przynajmniej czas szybciej nam minie – powiedział.

Zrobić mu przyjemność? Bardzo chciałabym go pocałować. Aby on mnie pocałował. Głęboko nabrałam powietrza.

– Nie chadzam na kolację z nieznajomymi – odpowiedziałam.

Powinnam sobie pozwolić na spotkanie z nim? Kolacja podczas śnieżycy to bynajmniej nie randka. Raczej wstęp do takowej. W towarzystwie czas szybciej minie. Gość był najprzystojniejszym facetem na świecie i zadzwonił do mnie po tym, jak wyznałam mu coś, przez co powinien wiać, aż będzie się za nim kurzyło.

– To zrób wyjątek.

Powiedział to takim tonem, jakby było to łatwe. Jakby kolacja na trzeźwo z jakimś facetem była drobiazgiem.

– Nie chodzę na randki – odparłam.

– To zrób wyjątek.

– Nie prześpię się z tobą.

Zaśmiał się pod nosem.

– Może tak, może nie. Niemniej obiecuję, że nie będę naciskał. Wszak oboje musimy jeść. Jeśli zechcesz, potem będziemy się pieprzyć.

Miałam ochotę trzasnąć słuchawką. Był taki arogancki. Ogromną pewnością siebie ujął mnie jednak, a nie odrzucił, jakby miała mnie osłonić przed zranieniem, a nie na nie narazić. Może skoro wszystkiego był taki pewien, to ja nie musiałam taka być. Jak powiedział, to tylko kolacja. Kolacja z kimś, kogo więcej nie zobaczę. Nie przejmę się, nawet jeśli będzie bardzo nieciekawie. Próbowałam powstrzymać usta od ułożenia się w uśmiech.

– Tylko kolacja?

– Na razie.

Głęboko odetchnęłam.

– Okej. – Co miałam do stracenia… poza rozsądkiem, zmysłami i pewnością siebie?

– Dobrze. Przyjdź do mojego apartamentu. Pokój numer dwa tysiące trzydzieści pięć. – Rozłączył się.

Może i zgodziłam się na kolację, ale nie na taką w jego pokoju.

Co za zarozumialec. Na pewno nie umknęło mu, że mi się spodobał, ale to nie znaczyło, że się do czegoś posunę. Nie, nie ma mowy, nie pójdę do jego apartamentu. Wystarczy mi kanapka i _American Idol_.

Odłożyłam słuchawkę, opadłam na łóżko i wzięłam pilota.

Wierzyłam, że nie będzie naciskał na seks – ego mu na to nie pozwoli. Zaliczał się do grona mężczyzn, którzy zawsze trzymają rękę na pulsie i nie popełniają błędów. Kolacja w jego pokoju to po prostu wygodne rozwiązanie, chyba. W apartamencie będziemy sami. Lepsze to niż słuchanie, jak flirtują z nim kelnerki.

Nie zamierzałam udać się na górę.

Pierwszy raz od lat zapragnęłam jednak poznać lepiej jakiegoś faceta. Mogłam pojechać na górę i spędzić u niego dziesięć minut. Tylko zanurzyć palce w wodzie i wyjść, prawda?

Wyciągnęłam z bagażu podręcznego kosmetyczkę, pomalowałam usta czerwoną szminką, która zwróciła jego uwagę, i ruszyłam na dwudzieste piętro.

Serce waliło mi w piersi, kiedy pukałam do drzwi. Naprawdę to zrobiłam?

Dziesięć minut.

I tyle.

Drzwi się otworzyły, przede mną stanął Dylan, włosy miał nieco bardziej zmierzwione niż w saloniku. Zdjął krawat i marynarkę, rozpiął kilka guzików koszuli. Sztywny Pan 8A wrzucił na luz. Milczał. Zastanawiałam się, co powiedzieć na powitanie, by przerwać ciszę. Wyciągnął jednak rękę i musnął kciukiem moją kość policzkową. Rozpalił skórę w miejscu, którego dotknął. Podszedł, aż nasze ciała niemal się zetknęły, przez co i on znalazł się na korytarzu. Drzwi się za nim zamknęły.

– Hej – wyszeptał, jakby nie zorientował się, że nie zdołamy wejść do pokoju.

Odsunęłam się o krok. Jego bliskość odjęła mi mowę. Spodziewałam się, że zacznie się do mnie przystawiać, ale dopiero później – po drinku, kolacji, flircie i może nawet rozmowie. On jednak położył dłoń na moim krzyżu i przycisnął mnie do siebie. Wydałam stłumiony okrzyk i przytrzymałam się jego przedramion. Rozcapierzyłam palce na szerokich bicepsach rysujących się pod koszulką. Był umięśniony, co zauważyłam, gdy się w niego wtuliłam.

– Spójrz na mnie. Widzę cię całą przez te twoje piękne oczy i chcę zobaczyć dziś w nich wszystkie emocje, które w tobie wywołam.

Pulsowanie między udami przybrało na sile.

– Nie słyszałeś, jak mówiłam… – Zapomniał, że powiedziałam, że nie uprawiałam seksu na trzeźwo? Nigdy? Nawet nie mogłam sobie przypomnieć, bym całowała się z kimś na trzeźwo, odkąd skończyłam liceum.

– Wszystko słyszałem. – Podniósł moją głowę, zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Pochylił się i naparł pełnymi ustami na moje. – Tą szminką zawróciłaś mi w głowie – warknął i znów mnie pocałował, tym razem mocniej.

Zmusił mnie do otwarcia ust. Zaparł mi dech w piersi, gdy przejechał językiem pod moją górną wargą. Jezu, każdym ruchem powodował, że prąd mnie przeszywał i rozpalał jak potwora Frankensteina przy pierwszym podłączeniu do zasilania.

Przesunął dłońmi w górę moich pleców. Kiedy mnie dotykał, uginały się pode mną kolana. Przytrzymał mnie, zanim zdążyłam upaść, objął ręką w talii.

– Oj, kochanie, jeśli tak ci się podoba, kiedy robię coś takiego językiem, to nie mogę się doczekać, aż ci pokażę, co jeszcze potrafię.

Pulsowanie między udami stało się jeszcze silniejsze.

Czy poprzez umówienie się z nim na kolację wyraziłam zgodę również na seks? Jeśli rzeczywiście tak się stało, to czy jest w tym coś złego? To zanurzenie palców w wodzie może się przerodzić w krótkie pływanie. Moja bratowa powiedziała, żebym posmakowała życia, nim znajdę pana właściwego. Pana 8A mogłam więcej nie zobaczyć. Może potrzebowałam go, aby odkryć, co obecnie lubię, i pozbyć się żenującego, trzeźwego dziewictwa, zanim umówię się z kimś jak należy.

Dał mi buziaka w czoło.

– Wejdź. Zamówiłem kolację. Nie martw się, nie zerżnę cię, dopóki nie zaczniesz mnie potrzebować.

„Potrzebować” go? Pokręciłam głową. Był bardzo pewny siebie. Nie chciałam jednak się z nim zakładać o to, czy ma rację.

Drzwi musiały być uchylone, bo tylko je popchnął, a się otworzyły, i zaprosił mnie do środka.

Apartament okazał się ogromny – z jednej strony mieścił się salon, stały w nim naprzeciwko siebie dwie wielkie białe sofy, z drugiej – jadalnia. Światło było przytłumione, nastrojowe, w tle grała cicho muzyka.

– Zjedzmy. – Wziął mnie za rękę i zaprowadził do stołu na sześć osób. Na blacie stało wiele półmisków nakrytych srebrnymi pokrywami. Odsunął krzesło i usiadł, pociągnął mnie na swoje kolana. – Zamówiłem nam jedzenie.

Podniósł pokrywę najbliższego talerza. Zobaczyłam wielki kawał czekoladowego ciasta ze świeżą bitą śmietaną.

– Ciasto? – Patrzyłam, jak nabiera nieco na widelec.

– Lubisz, prawda?

Lubię? Mogłabym jeść deser o poranku, w południe i nocą.

– Tak.

– Pomyślałem, że zaczniemy w takim tonie, w jakim ma upłynąć cały wieczór. Wszak dziś skupiamy się na rozkoszy. – Przysunął widelec do moich warg. – Otwórz szeroko. – Znów poczułam pulsowanie między udami, gdy otworzyłam usta.

Ciasto było przepyszne i ewidentnie domowej roboty.

– I jak?

Otworzyłam oczy. Miałam w zwyczaju tłumić inne zmysły, kiedy kosztowałam czegoś pysznego. Na chwilę zapomniałam, że siedzę na kolanach Dylana.

– Smaczne, bardzo smaczne.

Objął mnie za szyję, przyciągnął do siebie i powiódł językiem po moich ustach.

– Hmm, rzeczywiście jesteś smaczna. Miałaś coś w kąciku ust. Pomyślałem, że to zmyję.

Wyszczerzyłam zęby i wyjęłam widelec z jego ręki, a następnie sięgnęłam po ciasto.

– Spróbuj. Jest bardzo dobre.

Przysunęłam ciasto do jego ust. Wbijał we mnie spojrzenie pięknych lazurowych oczu, kiedy łapczywie wziął kęs. Jęknął, co zabrzmiało niczym echo odgłosu, jaki wydała pękająca we mnie tama.

Pragnęłam go.

Pożądanie pozbawiło mnie jakiegokolwiek zażenowania wywołanego taką bliskością z mężczyzną zupełnie na trzeźwo.

Upuściłam widelec i wplotłam palce we włosy Dylana, patrzyłam na niego, kiedy i on na mnie patrzył. Pochyliłam głowę, przesunęłam językiem po jego ustach – jak on wcześniej po moich. Znów jęknął i naparł na mnie językiem – czekolada, śmietana i on tworzyły doskonałą mieszaninę smaków.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij