Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Legenda - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
4 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Legenda - ebook

Znakomita druga część Caravalu, który stał się światowym bestsellerem, uwielbianym przez YA także w Polsce. Nieokiełznana wyobraźnia Stephanie Garber po raz kolejny zabiera nas w hipnotyzujący, nieprzewidywalny i groźny świat Caravalu.

W końcu jest także i w Polsce! Sequel błyskotliwej opowieści, na który czekali czytelnicy. I było warto – jak piszą recenzenci: „Już wiemy, że ta książka będzie legendarna. Sami zobaczycie”.

Zapraszamy do gry!

Po tym, jak pochłonął ją magiczny świat Caravalu, Donatelli Dragnie wreszcie udało się uciec od ojca i ocalić siostrę, Scarlett, od zaaranżowanego małżeństwa. Dziewczęta powinny świętować, jednak Tella jeszcze nie zyskała wolności. W desperacji dobiła targu z tajemniczym przestępcą, któremu winna jest coś, czego nikt jeszcze nie zdobył: prawdziwe imię Legendy, Mistrza Caravalu.

Szansę na odkrycie jego prawdziwej tożsamości ma tylko ten, kto zwycięży w grze. Tella po raz kolejny staje w szranki, podążając ścieżką, która prowadzi ją ku następcy tronu o morderczych skłonnościach, nieszczęśliwej miłości i sieci tajemnic, dotyczących między innymi jej siostry. Udział w Caravalu zawsze wymagał odwagi, sprytu i poświęceń. Teraz przed Tellą stoi jeszcze większe wyzwanie. Jeżeli nie dotrzyma umowy i nie dostarczy imienia Legendy, straci wszystko, co drogie jej sercu, a może nawet i własne życie. Jeśli wygra, Legenda i Caraval zostaną zniszczeni na zawsze.

Witajcie na Caravalu… GRA SIĘ JUŻ ZACZĘŁA!

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67195-39-3
Rozmiar pliku: 3,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Tella już nie pły­nęła w po­wie­trzu.

Le­ża­ła na wil­got­nej zie­mi. Czu­ła, że od roz­iskrzo­nej istot­ki, któ­rą była po­przed­nie­go wie­czo­ru, dzie­li ją nie­sko­ńczo­no­ść. Wte­dy jesz­cze pry­wat­na wy­spa Le­gen­dy, spo­wi­ta bursz­ty­no­wą po­świa­tą, zda­wa­ła się prze­pe­łnio­na ma­gią i cu­dow­no­ścią z nutą ułu­dy. Cóż za roz­kosz­na kom­bi­na­cja. Tel­la się nią de­lek­to­wa­ła. Pod­czas przy­jęcia z oka­zji za­ko­ńcze­nia Ca­ra­va­lu ta­ńczy­ła, aż jej pan­to­fel­ki po­kry­ły się zie­lo­ny­mi pla­ma­mi tra­wy. Mu­su­jące wino, któ­re wy­pi­ła tego dnia, wy­wo­ła­ło w niej stan, jak­by uno­si­ła się w po­wie­trzu.

Te­raz le­ża­ła na brzu­chu na zim­nym mchu.

Bo­jąc się otwo­rzyć oczy, jęk­nęła i dło­nią wy­cze­sa­ła z wło­sów pa­pro­chy. Ża­ło­wa­ła, że rów­nie ła­two nie po­zbędzie się in­nych po­zo­sta­ło­ści po­przed­niej nocy. Po­wie­trze cuch­nęło zwie­trza­łym trun­kiem, przez któ­ry prze­bi­ja­ła woń so­sno­wych igieł i... po­my­łek. Skó­ra swędzia­ła ją i mro­wi­ła, a od za­wro­tów gło­wy gor­szy był tyl­ko prze­ni­kli­wy ból ple­ców i kar­ku. Dla­cze­go uzna­ła, że spa­nie na ze­wnątrz to do­sko­na­ły po­my­sł?

– Ach! – Ktoś ża­ło­śnie stęk­nął, jak­by lada chwi­la miał się obu­dzić.

Tel­la otwo­rzy­ła oczy, spoj­rza­ła w bok i szyb­ko za­ci­snęła po­wie­ki. O nie­cni świ­ęci. Nie była sama. Wśród strze­li­stych drzew, na roz­bu­cha­nym zie­lo­nym po­szy­ciu Tel­la, choć otwo­rzy­ła oczy tyl­ko na chwi­lę, do­strze­gła ciem­ne wło­sy, śnia­dą cerę, po­kry­te bli­zna­mi nad­garst­ki i czar­ną różę wy­ta­tu­owa­ną na chło­pi­ęcej dło­ni. To Dan­te.

Falą wró­ci­ły do niej mgli­ste wspo­mnie­nia. Do­tyk wpraw­nej dło­ni Dan­te­go na jej bio­drach. Jego po­ca­łun­ki na jej szyi, po­licz­ku, a w ko­ńcu ustach, gdy ich war­gi się ze sobą za­zna­ja­mia­ły.

Co, u dia­bła, so­bie wy­obra­ża­ła?

Tel­la do­sko­na­le wie­dzia­ła, co cho­dzi­ło jej po gło­wie po­przed­niej nocy pod­czas przy­jęcia na cze­ść wy­ko­naw­ców Ca­ra­va­lu. Wpraw­dzie świat miał smak ma­gii i gwiezd­ne­go bla­sku, jak­by zi­ści­ły się wszyst­kie ma­rze­nia i sny, ale Tel­la wci­ąż czu­ła na języ­ku smak śmier­ci. Bez względu na to, ile wy­pi­ła szam­pa­na i jak roz­grzał ją ta­niec, prze­szy­wał ją dreszcz na wspo­mnie­nie chwi­li, w któ­rej ko­na­ła.

To nie z roz­pa­czy rzu­ci­ła się z bal­ko­nu Le­gen­dy. Sko­czy­ła w nie­zna­ne pe­łna wia­ry. Choć przez jed­ną noc chcia­ła nie my­śleć o swo­im czy­nie i o tym, czy miał sens. Pra­gnęła świ­ęto­wać suk­ces i o wszyst­kim za­po­mnieć. Dan­te wy­glądał na ko­goś, kto może za­pew­nić jej jed­no i dru­gie. Był przy­stoj­ny i po­tra­fił ją ocza­ro­wać, a poza tym nikt od daw­na nie ca­ło­wał jej tak na­mi­ęt­nie. Wszy­scy świ­ęci, ależ on był w tym do­bry.

Te­raz, prze­ci­ąga­jąc się obok niej, zno­wu za­jęczał. Jego sze­ro­ka, cie­pła i moc­na dłoń spo­częła na ple­cach Tel­li, wo­dząc ją na po­ku­sze­nie wbrew roz­sąd­ko­wi.

Tel­la uzna­ła, że po­win­na zmy­kać, za­nim on się obu­dzi. Jed­nak Dan­te na­wet przez sen ro­bił uży­tek ze swo­ich dło­ni. Jego pal­ce po­wo­lut­ku prze­wędro­wa­ły wzdłuż jej kręgo­słu­pa aż do kar­ku, le­ni­wie wsu­nęły się we wło­sy, a jej ple­cy wy­gi­ęły się w łuk.

Na­gle dłoń się za­trzy­ma­ła. Od­dech uci­chł, co nie­chyb­nie ozna­cza­ło, że i mężczy­zna się obu­dził.

Zło­rze­cząc pod no­sem, Tel­la ze­rwa­ła się na rów­ne nogi, byle tyl­ko uciec od jego znie­wa­la­jących pal­ców. Nie zwa­ża­ła na to, czy zo­ba­czy jej rej­te­ra­dę. Sy­tu­acja zro­bi­ła­by się znacz­nie bar­dziej nie­zręcz­na, gdy­by mu­sie­li si­lić się na uprzej­mo­ści, do­pó­ki jed­no z nich nie zdo­by­ło­by się na od­wa­gę i wy­my­śli­ło ja­kiś po­wód, by się od­da­lić. Tel­la, któ­ra mia­ła do czy­nie­nia z wie­lo­ma mło­dzie­ńca­mi, wie­dzia­ła, że nie na­le­ży wie­rzyć w to, co mó­wią tuż przed po­ca­łun­kiem i bez­po­śred­nio po nim. Poza tym czas na­glił.

Wpraw­dzie jej umy­sł spo­wi­ła mgła, ale z ja­kie­goś po­wo­du utkwi­ło jej w pa­mi­ęci, że otrzy­ma­ła list, za­nim jesz­cze jej spo­tka­nie z Dan­tem na­bra­ło ru­mie­ńców. Nie­zna­jo­my mężczy­zna, skry­wa­jąc twarz w mro­ku, wsu­nął jej do kie­sze­ni kar­tecz­kę i znik­nął bez śla­du. Chcia­ła od razu prze­czy­tać wia­do­mo­ść, lecz stwier­dzi­ła, iż nie by­ło­by to roz­trop­ne, zwa­żyw­szy, jak wie­le była win­na przy­ja­cie­lo­wi, któ­ry ją przy­słał. Po­win­na wra­cać do swo­je­go po­ko­ju.

Pędzi­ła, czu­jąc mi­ędzy pal­ca­mi stóp wil­got­ną zie­mię i so­sno­we igły. Gdzieś za­po­dzia­ła pan­to­fle, ale nie chcia­ła mar­no­wać cza­su na po­szu­ki­wa­nia. Las prze­ni­ka­ło ła­god­ne mio­do­we świa­tło, a wo­kół roz­le­ga­ły się po­mru­ki i po­chra­py­wa­nia, jak­by nie tyl­ko Tel­la i Dan­te za­snęli pod gwiaz­da­mi. Nie dba­ła o to, czy ktoś zo­ba­czy, jak wy­my­ka się ślicz­ne­mu chłop­cu, nie chcia­ła jed­nak, by do­nie­sio­no o tym jej sio­strze.

Dan­te pod­czas Ca­ra­va­lu dał się Scar­lett nie­co we zna­ki. Pra­co­wał dla Le­gen­dy, więc grał rolę. Choć przed­sta­wie­nie się sko­ńczy­ło, Tel­li na­dal nie było ła­two od­dzie­lić fak­tów od fik­cji. Nie chcia­ła zra­nić sio­stry jesz­cze bo­le­śniej, dla­te­go zre­zy­gno­wa­ła z upoj­nej chwi­li z mło­dzie­ńcem, któ­ry tak okrut­nie ob­sze­dł się ze Scar­lett w trak­cie roz­gryw­ki.

Na szczęście cały świat był po­grążo­ny we śnie, kie­dy Tel­la do­ta­rła na skraj lasu, a stam­tąd do na­le­żące­go do Le­gen­dy domu z wie­życz­ka­mi.

Na­wet te­raz, gdy Ca­ra­val ofi­cjal­nie się za­ko­ńczył, a w środ­ku zga­sły wszyst­kie świe­ce i lam­pio­ny, w re­zy­den­cji wci­ąż gdzie­nie­gdzie uno­si­ła się cza­row­na po­świa­ta ni­czym od do­ga­sa­jące­go żaru, przy­po­mi­na­jąc Tel­li, że w ka­żdej chwi­li może się spo­dzie­wać ja­kie­jś sztucz­ki.

Do wczo­raj na te­re­nie po­sia­dło­ści mie­ścił się cały świat Ca­ra­va­lu. Po­tężne drew­nia­ne drzwi pro­wa­dzi­ły go­ści na ele­ganc­kie bal­ko­ny ozdo­bio­ne ci­ężki­mi czer­wo­ny­mi za­sło­na­mi. Ota­cza­ły one mia­stecz­ko po­prze­ci­na­ne ka­na­ła­mi i ulicz­ka­mi, ży­jące wła­snym ży­ciem, pe­łne nie­zwy­kłych skle­pi­ków ofe­ru­jących ma­gicz­ne ucie­chy. W krót­kim cza­sie, jaki upły­nął od za­ko­ńcze­nia gry, dom z wie­życz­ka­mi się skur­czył, a ulot­na kra­ina cza­rów ukry­ta w jego mu­rach roz­pły­nęła się, zo­sta­wia­jąc je­dy­nie po­miesz­cze­nia spo­ty­ka­ne w re­zy­den­cjach.

Tel­la we­szła na górę naj­bli­ższą klat­ką scho­do­wą. Jej po­kój znaj­do­wał się na pierw­szym pi­ętrze. Ła­two było go zna­le­źć, gdyż jego łu­ko­wa­to zwie­ńczo­ne drzwi były tur­ku­so­we jak jaj­ko ru­dzi­ka. Nie spo­sób było nie za­uwa­żyć sto­jących obok Scar­lett i Ju­lia­na sple­cio­nych w uści­sku, jak­by sło­wa po­że­gna­nia nie chcia­ły im prze­jść przez gar­dło.

Tel­la, cie­sząc się ze szczęścia, ja­kie na­resz­cie spo­tka­ło jej sio­strę, mia­ła na­dzie­ję, że oka­że się ono trwa­łe. Wsza­kże Scar­lett za­słu­gi­wa­ła na wszel­kie ra­do­ści, ja­kie ofe­ro­wa­ło Im­pe­rium. Po­dob­no Ju­lian nie my­dlił oczu dziew­czy­nom, nie kon­ty­nu­ował re­la­cji z nimi po za­ko­ńcze­niu Ca­ra­va­lu, a sce­na­riusz nie prze­wi­dy­wał, by miał zo­stać ze Scar­lett po przy­wie­zie­niu jej na wy­spę Le­gen­dy. Poza tym za­ra­biał na ży­cie kłam­stwem, dla­te­go nie bu­dził za­ufa­nia Tel­li. Te­raz jed­nak, ob­jęci tak moc­no, że ich gło­wy się sty­ka­ły, wy­gląda­li jak po­łów­ki jed­ne­go ser­ca.

Nie od­ry­wa­li od sie­bie oczu, kie­dy Tel­la mi­ja­ła ich w dro­dze do po­ko­ju.

– Czy to ozna­cza, że się zga­dzasz? – wy­szep­tał Ju­lian.

– Mu­szę po­roz­ma­wiać z sio­strą – od­pa­rła Scar­lett.

Tel­la przy­sta­nęła pod drzwia­mi. Mo­gła­by przy­si­ąc, że list w jej kie­sze­ni zro­bił się ci­ężki, jak­by nie­cier­pli­wie cze­kał, aż zo­sta­nie znów prze­czy­ta­ny. Sko­ro jed­nak Ju­lian za­dał Scar­lett py­ta­nie, któ­re do­ty­czy­ło rów­nież Tel­li, po­win­na się włączyć do roz­mo­wy.

– O czym to chcesz ze mną po­roz­ma­wiać? – spy­ta­ła.

Scar­lett od­su­nęła się od Ju­lia­na, któ­ry wci­ąż obej­mo­wał ją w ta­lii ręką ople­cio­ną przez pąso­we wstążki su­kien­ki, jak­by nie był go­tów na roz­sta­nie.

– Za­py­ta­łem two­ją sio­strę, czy ze­chce­cie wy­ru­szyć z nami do Va­len­dy na uro­czy­sto­ści z oka­zji sie­dem­dzie­si­ątych pi­ątych uro­dzin ce­sa­rzo­wej Elan­ty­ny. Tam rów­nież od­będzie się Ca­ra­val, na któ­ry mam dwa bi­le­ty. – Ju­lian mru­gnął do Tel­li.

Ona zaś po­sła­ła sio­strze chy­try uśmie­szek. Wła­śnie na to li­czy­ła. Za­ra­zem ja­kaś jej cząst­ka nie wie­rzy­ła w plot­ki za­sły­sza­ne w mi­nio­nym ty­go­dniu. Ca­ra­val miał miej­sce tyl­ko raz w roku i ni­g­dy nie zda­rzy­ło się, by ko­lej­ną edy­cję ro­ze­gra­no w tak nie­wiel­kim od­stępie cza­su. Tel­la do­szła jed­nak do wnio­sku, że na­wet Le­gen­da robi wy­jątek dla ce­sa­rzo­wej.

Wci­ąż pa­trzy­ła z na­dzie­ją na sio­strę.

– Dzi­wi mnie, że w ogó­le się nad tym za­sta­na­wiasz!

– Wy­da­wa­ło mi się, że nie świ­ętu­jesz Dnia Elan­ty­ny, bo wy­pa­da w przed­dzień two­ich uro­dzin.

Tel­la, kręcąc gło­wą, za­sta­na­wia­ła się nad od­po­wie­dzią. Wy­pra­wa ta ku­si­ła ją z po­wo­du, któ­ry nie­wie­le miał wspól­ne­go z Dniem Elan­ty­ny, choć jej sio­stra mia­ła ra­cję. Od kie­dy Elan­ty­na wła­da­ła Im­pe­rium Rów­ni­ko­wym, jej uro­dzi­ny były ofi­cjal­nym świ­ętem roz­po­czy­na­jącym ty­dzień przy­jęć i ba­lów, pod­czas któ­rych za­wie­sza­no wszel­kie re­gu­ły i ła­ma­no pra­wo. Na Tris­dzie, ro­dzin­nej wy­spie dziew­cząt, ob­cho­dzo­no je tyl­ko trzy­dzie­ste­go szó­ste­go dnia pory wzra­sta­nia, ale uro­czy­sto­ści i tak przy­ćmie­wa­ły przy­pa­da­jące na­stęp­ne­go dnia uro­dzi­ny Tel­li.

– War­to w ta­kim ra­zie od­wie­dzić Va­len­dę – oznaj­mi­ła Tel­la. – Kie­dy wy­ru­sza­my?

– Za trzy dni – od­pa­rł Ju­lian.

Scar­lett wy­dęła usta.

– Tel­lo, mu­si­my to naj­pierw omó­wić.

– Za­wsze mi się wy­da­wa­ło, że chcesz po­znać sto­li­cę, zwie­dzić sta­ro­żyt­ne ru­iny, zo­ba­czyć pod­nieb­ne po­wo­zy i wzi­ąć udział w balu stu­le­cia! Nad czym tu się za­sta­na­wiać?

– Cho­dzi o hra­bie­go.

Oliw­ko­wa skó­ra Ju­lia­na po­sza­rza­ła.

Twarz Tel­li za­pew­ne też na­bra­ła tego sa­me­go ko­lo­ru.

– On miesz­ka w Va­len­dzie i nie mo­że­my do­pu­ścić, by cię zo­ba­czył – po­wie­dzia­ła Scar­lett.

Ona była tą nad­mier­nie ostro­żną sio­strą, ale Tel­la nie mo­gła mieć jej za złe wąt­pli­wo­ści.

Hra­bia Ni­co­las d’Arcy był nie­gdyś na­rze­czo­nym Scar­lett, wy­bra­nym dla niej przez ojca. Przed Ca­ra­va­lem po­zna­ła go z li­stów, ale uwa­ża­ła, że jest w nim za­ko­cha­na. Li­czy­ła też na to, że hra­bia za­pew­ni jej i Tel­li bez­pie­cze­ństwo, do­pó­ki nie spo­tka­ła go pod­czas roz­gryw­ki, gdy oka­zał się nie­go­dziw­cem.

Oba­wy Scar­lett były uza­sad­nio­ne. Gdy­by jej daw­ny na­rze­czo­ny zo­rien­to­wał się, że Tel­la żyje, za­wia­do­mi­łby ich ojca – prze­ko­na­ne­go o śmier­ci cór­ki – a wte­dy wszyst­ko le­gło­by w gru­zach.

Ale sta­ło­by się tak rów­nież, gdy­by Tel­la nie uda­ła się z Le­gen­dą i jego tru­pą do Va­len­dy, sto­li­cy Im­pe­rium. Stra­ci­ła­by szan­sę na po­now­ne prze­czy­ta­nie li­stu od przy­ja­cie­la i choć zna­ła jego ży­cze­nie, nie uda­ło­by jej się go spe­łnić, gdy­by roz­sta­ła się te­raz z wy­ko­naw­ca­mi Ca­ra­va­lu.

Pod­czas roz­gryw­ki nie była pew­na, kto pra­cu­je dla Le­gen­dy. Tym­cza­sem do Va­len­dy mie­li przy­być wszy­scy ak­to­rzy. Może na­wet zna­la­złby się wśród nich Mistrz, a wte­dy Tel­la zy­ska­ła­by szan­sę zdo­by­cia tej jed­nej rze­czy, o któ­rą pro­sił jej przy­ja­ciel.

– Hra­bia jest tak za­pa­trzo­ny w sie­bie, że z pew­no­ścią nie roz­po­zna­łby mnie, cho­ćbym do nie­go po­de­szła i wy­mie­rzy­ła mu po­li­czek – oświad­czy­ła Tel­la. – Wi­dzie­li­śmy się tyl­ko przez chwi­lę i nie wy­gląda­łam wte­dy naj­le­piej.

– Tel­lo...

– Wiem, wiem, po­win­nam za­cho­wać po­wa­gę – prze­rwa­ła jej Tel­la. – Nie drwię z cie­bie. Zda­ję so­bie spra­wę z nie­bez­pie­cze­ństwa, ale nie sądzę, by było się cze­go oba­wiać. Rów­nie do­brze nasz sta­tek może pó­jść na dno, ale je­śli stchó­rzy­my, ni­g­dy nie opu­ści­my tej wy­spy.

Scar­lett się skrzy­wi­ła.

– Czy mo­gła­bym po­roz­ma­wiać z sio­strą w czte­ry oczy? – zwró­ci­ła się do Ju­lia­na. Mężczy­zna szep­nął jej do ucha coś, cze­go Tel­la nie do­sły­sza­ła. Za­uwa­ży­ła tyl­ko ru­mie­niec na jej twa­rzy.

Gdy się od­da­lił, Scar­lett z Tel­lą we­szły do jej po­ko­ju. Uśmiech na­tych­miast znik­nął z twa­rzy star­szej sio­stry. W środ­ku wa­la­ła się bie­li­zna. Po­ńczo­chy wy­sta­wa­ły z szu­flad ko­mo­dy, na któ­rej pi­ętrzy­ły się czep­ki i pe­le­ry­ny, a suk­nie i hal­ki zna­czy­ły dro­gę do łó­żka. Na nim zaś le­d­wie mie­ści­ła się ster­ta fu­ter wy­gra­nych w kar­ty. Tel­la wie­dzia­ła, że Scar­lett uzna ją za le­ni­wą. Mia­ła jed­nak swo­ją teo­rię: schlud­ny po­kój ła­twiej prze­trząsnąć, nie zo­sta­wia­jąc śla­dów, pie­czo­ło­wi­cie od­kła­da­jąc ka­żdą rzecz na swo­je miej­sce. Ba­ła­ga­nu na­to­miast nie spo­sób od­two­rzyć. Tel­li wy­star­czył rzut oka, by upew­nić się, że nikt nie ośmie­lił się tknąć pal­cem jej oso­bi­stej ka­ta­stro­fy. Wszyst­ko po­zo­sta­ło w nie­na­ru­szo­nym sta­nie, choć po­ja­wi­ło się do­dat­ko­we łó­żko, któ­re jak po­dej­rze­wa­ła, wy­cza­ro­wa­no albo wnie­sio­no na górę, by jej sio­stra mia­ła gdzie spać.

Nie wie­dzia­ła, jak dłu­go wol­no im będzie zo­stać na wy­spie. Cie­szy­ła się, że nie ka­za­no im na­tych­miast pa­ko­wać ma­nat­ków, ale gdy­by je od­pra­wio­no, może Scar­lett by­ła­by bar­dziej sko­ra wy­ru­szyć do Va­len­dy. Tel­la nie chcia­ła jed­nak, by jej sio­stra dzia­ła­ła pod przy­mu­sem. Mia­ła na­dzie­ję, że po­dej­mie nie­za­le­żną de­cy­zję. Ro­zu­mia­ła jed­nak jej wa­ha­nie. Tel­la uma­rła pod­czas roz­gryw­ki. Sta­ło się to za jej zgo­dą i mia­ła ku temu do­bry po­wód, lecz nie za­mie­rza­ła do­świad­czać tego po­now­nie. Prze­ży­cie to było dla niej rów­nie wstrząsa­jące jak dla Scar­lett. Poza tym Tel­la chcia­ła, a wręcz mu­sia­ła zro­bić jesz­cze tyle rze­czy.

– Scar­lett, wiem, uwa­żasz, że pod­czas gry nie za­cho­wa­łam na­le­ży­tej po­wa­gi, ale moim zda­niem bar­dziej niż na niej po­win­no nam za­le­żeć na szczęściu. Nie upie­ram się, by­śmy bra­ły udział w Ca­ra­va­lu, ale mo­gły­by­śmy przy­naj­mniej po­pły­nąć do Va­len­dy z Ju­lia­nem i resz­tą tru­py. Po co nam ta wspa­nia­ła wol­no­ść, sko­ro nie mo­że­my się nią cie­szyć? Oj­ciec do­pnie swe­go, je­że­li będzie­my żyły tak, jak­by wci­ąż miał nad nami wła­dzę.

– Masz ra­cję.

Tel­la nie wie­rzy­ła wła­snym uszom.

– Zga­dzasz się ze mną?

Scar­lett po­ki­wa­ła gło­wą.

– Mam dość ży­cia w ci­ągłym stra­chu. – Choć w jej gło­sie po­brzmie­wa­ło zde­ner­wo­wa­nie, to pod­nie­sio­na wy­so­ko gło­wa świad­czy­ła o de­ter­mi­na­cji. – Wo­la­ła­bym nie brać po­now­nie udzia­łu w grze, ale za­mie­rzam wy­ru­szyć z Ju­lia­nem do Va­len­dy. Nie chcę czuć się tu jak na Tris­dzie, gdy wi­ęził nas oj­ciec.

Tel­la po­czu­ła przy­pływ dumy. Na ro­dzin­nej wy­spie Scar­lett nie opusz­czał lęk, jak­by sta­no­wił gwa­ran­cję jej bez­pie­cze­ństwa, te­raz Tel­la do­strze­ga­ła wal­kę sio­stry. Ca­ra­val na­praw­dę ją zmie­nił.

– Ze­szłej nocy do­brze mi po­ra­dzi­łaś, że­bym dała Ju­lia­no­wi dru­gą szan­sę. Cie­szę się, że po­szłam na bal, i bez wąt­pie­nia po­ża­łu­ję, je­że­li z nim nie po­pły­nę. Ale... – Scar­lett się za­sta­no­wi­ła – je­że­li wy­ru­szy­my do Va­len­dy, mu­sisz mi obie­cać, że będziesz na sie­bie uwa­żać. Nie chcę cię zno­wu stra­cić.

Na jej ustach błąkał się uśmiech. Tel­la zo­rien­to­wa­ła się, że sio­stra pró­bu­je za­cho­wać po­wa­gę, ale w ko­ńcu dźwi­ęcz­nie się ro­ze­śmia­ła. Ra­do­ść do­da­wa­ła jej uro­dy.

Tel­la za­wtó­ro­wa­ła jej i też się roz­pro­mie­ni­ła, jak­by nie ima­ły się ich żad­ne tro­ski nęka­jące zwy­kłych śmier­tel­ni­ków. Nie mo­gła jed­nak za­po­mnieć o li­ście w kie­sze­ni, przy­po­mi­na­jącym jej o dłu­gu do spła­ce­nia i mat­ce, któ­rą trze­ba było oca­lić.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: