- W empik go
Legendy arturiańskie. Tom 10. Upadek Camelotu - ebook
Legendy arturiańskie. Tom 10. Upadek Camelotu - ebook
Cykl klasycznych legend arturiańskich w uproszczonych adaptacjach dla dzieci.
Porwano Ginerwę! Król Artur jest zdecydowany zrobić wszystko, żeby ją uratować, podobnie jak Lancelot. Ulubieniec Camelotu przez lata potajemnie kochał się w królowej, lecz wkrótce o zakazanej miłości dowiedzą się wszyscy. Tymczasem Morgana Le Fay podejmie ostateczną próbę, żeby odebrać Arturowi wszystko, co jest mu drogie. Czy diabelski plan się powiedzie?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-634-4 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Król Artur niespokojnie krążył po komnacie. Jego rycerze w milczeniu oczekiwali przy okrągłym stole na rozkazy. Wieść o porwaniu Ginewry przez króla Meleaganta, udającego sprzymierzeńca Artura, rozeszła się po Camelocie lotem błyskawicy.
– Jak w ogóle mogło do tego dojść? – Lancelot wychodził z siebie. Tak jak Artur, i on również nie potrafił usiedzieć na miejscu.
– Nie mam pojęcia! – Frustracja króla rosła coraz bardziej. – Kay nie miał szans wobec tak ogromnej przewagi liczebnej wroga.
– Ale…
– Dość! – uciął krótko Artur. – Kiedy rycerze Meleaganta zbliżyli się do naszych w lesie, Kay nie miał najmniejszego powodu spodziewać się zdrady.
Lancelot zacisnął zęby. Artur miał rację. To, że Meleagant pragnął Ginewry, było jasne dla wszystkich mieszkańców Camelotu od momentu, gdy kilka dni wcześniej król pojawił się u nich z wizytą. Nikt jednak nie przypuszczał, że posunie się tak daleko.
– Cieszę się tylko – dodał ciszej Artur – że Kay zdołał wrócić, by nas o tym powiadomić, zanim…
Lancelot rozumiał rozpacz króla: ponieważ nie było już Merlina, który mógłby pomóc, los Kaya pozostawał niepewny.
– Wasza Wysokość, pospieszę z odsieczą – zaproponował.
Wiedział, że to zadanie nie należało do niego, ale ponieważ chodziło o Ginewrę, nie mógł się powstrzymać.
Ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Pospieszymy z odsieczą – poprawił go król, akcentując pierwsze słowo, po czym spojrzał na poważne twarze swoich rycerzy. – Połowa z was zostanie tutaj. Reszta wyruszy ze mną i z Lancelotem.
Następnie Artur odwrócił się do Gawaina, który siedział między dwoma swoimi młodszymi braćmi, Agravainem i Gaherisem.
– Gawainie, ty zostaniesz tutaj razem ze swoimi braćmi oraz z Mordredem, Bedivere’em i Grifletem. Będziesz odpowiedzialny za obronę Camelotu.
Skinieniem głowy rycerze potwierdzili przyjęcie rozkazu.
– Wyruszamy natychmiast. Nie ma czasu do stracenia – ponaglił swoją drużynę Artur, po czym szybkim krokiem wymaszerował z sali.
***
– Znajdziemy ją – powiedział pewnie Bors, próbując dodać Lancelotowi otuchy, gdy wyjeżdżali z Camelotu.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz – odparł przyjaciel.
Bors był jedyną osobą, której Lancelot się zwierzył ze swojej miłości do Ginewry. Wyznał to pewnej nocy, gdy Bors wspomniał, że widział ich razem po śmierci Galahada. Wyglądało na to, że królowa pocieszała Lancelota po stracie syna. O dziwo, Bors nie potępił przyjaciela. Zatrzymał też sekret dla siebie, za co Lancelot był mu niezmiernie wdzięczny.
– Za królową Ginewrę! – zawołał Artur do swoich rycerzy i uniósł wysoko przyodzianą w rękawicę dłoń.
– Za królową Ginewrę! – jak echo powtórzyli jego ludzie, wyruszając na spotkanie króla Meleaganta.
Dwa dni później dotarli do jego zamku: wysokiej imponującej fortecy, w której – co do tego nie było żadnych wątpliwości – przebywała uwięziona Ginewra. Zgodnie z rozkazem Artura atak miał nastąpić z zaskoczenia.
– Nie spodziewają się, że ruszymy na zamek – wyjaśnił towarzyszom Artur, gdy całą szóstką przyczaili się w cieniu drzew. – Liczebnie nie mamy z nimi szansy, nie damy rady pokonać ich siłą, oblężenie zaś trwałoby zbyt długo. Musimy doprowadzić do tego, aby sami otworzyli wrota. Tylko tak będziemy mogli dostać się do środka, by odszukać Ginewrę.
– Ale w jaki sposób ich do tego skłonimy? – zapytał Bors.
– Poślemy posłańca – oznajmił Artur. – Gdy strażnicy go wpuszczą, to on otworzy dla nas wrota.
– Zgłaszam się na ochotnika! – błyskawicznie zaproponował Lancelot.
Artur wziął go zatem na stronę, by mogli omówić plan na osobności.
– Pospieszymy ci z pomocą, gdy tylko wpuszczą cię do zamku. Będziesz musiał działać szybko. Obezwładnisz strażników i otworzysz nam wrota. Poza Ginewrą nic się nie liczy. Musisz pomóc mi ją uratować, Lancelocie. Nikomu nie ufam w tej kwestii bardziej niż tobie.
Przyjaciel skinął głową. Ogarnęło go przy tym znajome poczucie winy jak zawsze, kiedy Artur mówił coś takiego.
Odczekali jeszcze trochę, aby zachodzące słońce zapewniło osłonę pozostałym rycerzom, czającym się między pagórkami. W końcu Lancelot ruszył w stronę wrót. Dwóch strażników powitało go na zewnątrz.
Przyodziany nie jak rycerz, ale jak posłaniec, Lancelot miał na sobie zwykłą zbroję, a na niej tunikę z trzema koronami – herbem króla Artura. Chociaż trzymał miecz, sprawiał wrażenie, jakby nie umiał się nim posługiwać. Gdy polecono mu odpasać go od boku, niezdarnie gmerał dłuższą chwilę przy zapięciu. W końcu ku uciesze strażników wypuścił broń z ręki.
– Patrzcie na tego tutaj! – zawołał jeden z nich. – Istny klejnot Camelotu!
Następnie mężczyźni bez większych ceregieli popchnęli go do środka. Za całą trójką natychmiast zatrzasnęły się wrota.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_