- W empik go
Legendy arturiańskie. Tom 2. Mroczna czarodziejka - ebook
Legendy arturiańskie. Tom 2. Mroczna czarodziejka - ebook
Cykl klasycznych legend arturiańskich w uproszczonych adaptacjach dla dzieci.
Szczęśliwe dzieciństwo Morgany kończy się, gdy Król Uther wypowiada wojnę jej ojcu. Dziewczynka zostaje wysłana z ukochanego domu w Tintagel do klasztoru, w którym spędza następnych osiem lat. Tam z pomocą tajemniczej Iony odkrywa swe mroczne moce, uczy się też je kontrolować. Do dnia, gdy otrzymuje niespodziewany list, a wraz z nim szansę na zemstę...
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-218-6 |
Rozmiar pliku: | 27 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Morgana tak szybko biegła przez las, że serce dudniło jej w piersiach. Za sobą słyszała ogary ojca. Gnały przez zarośla, zbliżając się do niej nieubłaganie i dysząc niemal tak ciężko jak ona. Wiedziała, że psy w końcu ją złapią, lecz była zdeterminowana uciec jak najdalej, zanim ją dościgną. Pędziła więc jak szalona, nie oglądając się za siebie. Może tym razem udałoby jej się nawet wrócić do Tintagelu.
Przeskakując nad rozległymi korzeniami drzew i uchylając się przed zwisającymi nisko gałęziami, czuła, jak emocje buzują jej w żyłach. W końcu zwolniła i odważyła się obejrzeć za siebie. W tej samej chwili coś pociągnęło ją za suknię, powodując, że runęła jak długa na ziemię.
Psy od razu zaczęły się łasić i Morgana starała się stłumić chichot, gdy radośnie ją obśliniły, liżąc z entuzjazmem jej policzki.
– Balor, no już, złaź ze mnie! – roześmiała się, odpychając wielkie cielsko na bok. Drocząc się z nią, zwierzę lekko kłapnęło zębami. Morgana spojrzała w niebo. Ściemniało się. To oznaczało, że już czas wracać do Tintagelu. Inaczej matka będzie się martwić.
– Chodźcie już. Wracajmy do domu.
Podniosła się na nogi i otrzepała suknię.
Balor i Nera wciąż bawiły się w najlepsze. Choć pochodziły od najwspanialszych psów myśliwskich ojca Morgany, nigdy nie lubiły ruchu. Od uganiania się po lesie za ptakami i zającami wolały raczej ciepłe miejsce przy ognisku.
Po chwili dziewczynka gwizdnęła i obydwa psy posłusznie stanęły przy jej nodze. Tak oto cała trójka ruszyła z powrotem do Tintagelu.
Morgana wzdychała, zerkając po drodze na swoją kasztanową suknię, teraz umorusaną błotem i poplamioną trawą. Matka nie będzie zadowolona, gdy zobaczy, że znowu zniszczyła odzież. Wiedziała dokładnie, co powie: „Morgano, masz już dziesięć lat. To już nie czas, by biegać po lesie brudna jak siedem nieszczęść! Twoje miejsce jest w zamku, gdzie powinnaś się uczyć, jak być prawdziwą damą dworu!”.
Morgana wiedziała, że nie była taką dziewczynką, jakiej życzyłaby sobie jej matka. W przeciwieństwie do starszych sióstr, które wyszły już za mąż i miały własne rodziny, nie była ani obowiązkowa, ani w ogóle nie interesowało jej spędzanie całych dni na szyciu i ćwiczeniu śpiewu. Wiedziała, że matka bardzo ją kocha, ale wiedziała też, że wolałaby, aby córka zachowywała się jak dama.
Wychodząc z gęstwiny, Morgana uśmiechnęła się na widok Tintagelu.
– Ścigamy się do zamku! – wyzwała na pojedynek towarzyszy, puszczając się pędem w stronę domu.
Ogary ruszyły za nią, ciesząc się z niespodziewanej okazji do zabawy.
Kiedy w końcu dotarła do zamku, ledwo mogła złapać oddech, a jej suknia przesiąknięta była potem. Nie, matka z pewnością nie będzie zadowolona.
Przy bramie Morgana uśmiechnęła się do strażników. Ci odpowiedzieli jej uprzejmym skinieniem głowy, ale dziewczynka już znalazła się na gwarnym dziedzińcu.
– Wróciłaś w samą porę, moja pani! – zawołał na jej widok Cerdic, jeden z giermków.
– Co masz na myśli? – zapytała, obrzucając starszego chłopca podejrzliwym spojrzeniem.
Cerdic skinął lekko w kierunku zamku.
– Człowiek króla Uthera Pendragona przybył właśnie do twojego ojca…
Morgana aż przystanęła ze zdumienia, po czym ruszyła przed siebie. Człowiek króla był tutaj! W Tintagelu! Wiedziała, że ojciec przyjaźni się z królem, lecz zawsze sam jeździł z wizytą. Król nigdy nikogo do nich nie wysyłał. Postanowiła zatem dowiedzieć się, co się stało. Przecisnęła się przez podekscytowany tłum i po chwili zmierzała już ku sali powitalnej, gdzie ojciec przyjmował wszystkich gości. Nie miała czasu się przebrać, więc przeczesała tylko włosy palcami i wygładziła sukienkę. Nie chciała zawstydzić ojca w obecności królewskiego posłańca.
Gdy podeszła do wielkich drzwi, strażnicy zawahali się na chwilę, obdarzając ją krótkim spojrzeniem, w końcu jednak się rozstąpili. Morgana przystanęła na moment, by zebrać się w sobie, i właśnie w tej chwili usłyszała przepełniony gniewem, podniesiony głos dobiegający z sali powitalnej. Głos jej ojca...
– Moja pani, może powinnaś jednak…
Morgana nakazała gestem milczenie strażnikowi i przycisnęła ucho do solidnych dębowych drzwi. Nachmurzyła się. Dlaczego ojciec tak krzyczał?
– Wynoś się! – Ten sam głos nadal wołał wściekle z wnętrza sali. – Król mnie w ten sposób obraża!
Morgana odskoczyła od drzwi, słysząc odgłos zbliżających się po drugiej stronie kroków, i skryła się w cieniu korytarza dokładnie w chwili, w której drzwi się otworzyły i z sali wraz ze swymi towarzyszami wyszedł człowiek w płaszczu z królewskim herbem.
Zaraz za nimi w progu pojawił się jej ojciec. Wyszeptał coś do strażników, którzy natychmiast podążyli za ludźmi króla Uthera.
– Ojcze? – zawołała cicho Morgana z mrocznego korytarza, obawiając się tego, co dostrzegła w oczach taty. Nigdy wcześniej go takim nie widziała.
Gorlois, książę Kornwalii, spojrzał w ciemność. Na widok najmłodszej córki jego oczy złagodniały.
– Morgano, co powie twoja matka, kiedy zobaczy cię w takim stanie? – zachichotał lekko, a jego złość ulotniła się w jednej chwili.
W tym momencie jednak Morgana o nic nie dbała mniej niż o to, co powiedziałaby jej matka.
– Ojcze, dlaczego tak krzyczałeś? Czy coś się stało?
Książę westchnął ciężko.
– Nie martw się, córeczko. Król w końcu zrozumie, że popełnił błąd.
Wyciągnął w jej stronę dłoń i zachęcił ją, by się zbliżyła. Objął córkę, a ona pozwoliła mu zaprowadzić się do sali powitalnej. Nie była już jednak taka radosna. Mimo zapewnień ojca wiedziała, że coś musiało się stać.
Nad Tintagelem zaczęły się zbierać chmury.