- W empik go
Legendy arturiańskie. Tom 6. Tristan i Izolda - ebook
Legendy arturiańskie. Tom 6. Tristan i Izolda - ebook
Klasyczne legendy arturiańskie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Tom 6. „Tristan i Izolda”. Sir Tristan opuszcza Camelot, by bronić Tintagelu przez irlandzkim najeźdźcą. W trakcie walki odnosi groźną ranę, której nie da się uleczyć na miejscu. Pomóc mu może tylko podróż to Irlandii. Tam Tristan poznaje Izoldę, która zostanie prawdziwą miłością jego życia... Niestety nie wszystkie historie miłosne mają szczęśliwe zakończenie. Szczególnie gdy w grę wchodzą eliksiry i trucizny.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-399-2 |
Rozmiar pliku: | 27 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tristan z Lyonesse stał naprzeciw swojego rywala. Obaj gotowi do ataku, z opuszczonymi kopiami, tylko czekali, by uderzyć. Chociaż Tristan był przygotowany, i tak zatoczył się do tyłu, kiedy lanca przeciwnika uderzyła w jego tarczę. Jego broń natomiast odbiła się od osłoniętego zbroją ramienia rycerza. W powietrze wystrzeliły drzazgi, a tłum zaczął wiwatować.
Zawróciwszy konia, Tristan spojrzał przez szparę w przyłbicy na swoją kopię i z radością stwierdził, że nadal była cała. Rzucił z kolei okiem na przeciwległy kraniec dziedzińca. Zamieniwszy kilka słów z Kayem, przeciwnik Tristana wyważał właśnie w dłoniach nową lancę.
Nie tracąc czasu, Tristan popędził konia. Przeciwnik podniósł wzrok i wystrzelił do przodu, by ponownie zmierzyć się z Tristanem. Znów się starli, ale tym razem kopia Tristana wbiła się w biało-czerwoną tarczę Lancelota z Jeziora, zrzucając go z konia.
Ściągając wodze, Tristan gwałtownie się obrócił. Był gotów przypuścić kolejny atak, lecz zobaczywszy, że Lancelot wciąż leży na ziemi, zorientował się już, że wygrał. Uniósł broń w geście triumfu, po czym pławiąc się w rozentuzjazmowanych okrzykach publiczności, poprowadził konia przez środek dziedzińca, kończąc potyczkę okrążeniem zwycięzcy. Wróciwszy na swoje miejsce, podał Persewalowi kopię oraz tarczę, zeskoczył z konia i przekazał lejce chłopcu stajennemu, a następnie dostojnym krokiem podszedł do Lancelota.
– Dobra rozgrywka – oznajmił, podając mu rękę.
Lancelot przyjął pomoc, odwzajemniając się przy tym podobną pochwałą:
– Świetny cios!
Zdjął hełm i potrząsnął głową. Wyglądał na lekko oszołomionego.
Na widok dwóch najlepszych rycerzy w całym Camelocie ściskających sobie dłonie tłum zawołał jeszcze radośniej. Zawodnicy pomachali publiczności, po czym skłonili się przed królem i królową.
Artur wstał i uniósł ręce, by uciszyć tłum.
– Niniejszym ogłaszam Tristana z Lyonesse zwycięzcą!
Rycerze okrągłego stołu zebrali się na dziedzińcu, by pogratulować obydwu mężom dobrej walki. Gdy wrzawa ucichła, Artur poprowadził Ginewrę z powrotem do zamku, a za nimi ruszyli pozostali.
– Ciesz się tym zwycięstwem – Lancelot uśmiechnął się do Tristana – ale następnym razem będziesz się nurzał w błocie, kiedy to na mnie spadnie chwała wygranej!
Przed przybyciem Tristana do Camelotu kilka lat wcześniej nikt nie mógł pokonać Lancelota w walce. Teraz Lancelot miał godnego siebie przeciwnika, choć przeważnie i tak wygrywał – czego właśnie nie omieszkał wypomnieć młodszemu towarzyszowi.
Tristan uczył się sztuki walki i polowania w Tintagelu, na dworze swojego wuja, Marka, króla Kornwalii, i szybko dał się poznać jako najlepszy w obu dyscyplinach. Z czasem jednak życie w Kornwalii mu się sprzykrzyło. Usłyszawszy opowieści o królu Arturze i jego rycerzach, postanowił wyruszyć do Camelotu, gdzie czekało na niego miejsce przy okrągłym stole.
– Tristanie!
Słysząc swoje imię, młody rycerz się odwrócił. Ujrzał siostrzeńca króla Artura, zmierzającego w jego stronę.
– Tak, Mordredzie?
Mordred wyciągnął zwój pergaminu.
– Proszę, sir Tristanie, to do was przyszło.
Tristan rozpoznał pieczęć swojego wuja, zawierającą trzy lwie głowy. Przełamał ją, rozwinął pergamin i zaczął czytać.
***
W sali powitalnej Tristan natychmiast skierował się do króla Artura, który właśnie rozmawiał z Merlinem. Kiedy rycerz się zbliżył, król przerwał konwersację.
– Tristanie? Czy coś się stało? – zapytał.
Tristan zatrzymał się i skłonił.
– Wasza Wysokość, musimy natychmiast porozmawiać.
– Oczywiście. Powiedz mi, co cię trapi.
– Otrzymałem wiadomość od wuja.
Na twarzy Artura odmalowało się zmartwienie.
– Czy coś złego spotkało Marka?
– Wuj wzywa mnie z powrotem do Tintagelu – wyjaśnił Tristan. – Olbrzym Morhołt, szwagier Gorlama, króla Irlandii, pokonał siły wuja. W ramach trybutu Morhołt domaga się, aby wysłać do Irlandii trzydziestu mężów szlachetnego urodzenia jako sługi na dworze Gorlama. Muszę więc wrócić do Kornwalii, aby im pomóc.
– Naturalnie – zgodził się Artur. – Pojadę z tobą do…
– Nie! – Tristan pokręcił głową. – Wybacz mi, mój królu, ale muszę udać się tam sam. W przeciwnym razie Morhołt może to poczytać jako wypowiedzenie wojny.
Artur westchnął ciężko.
– Masz rację. Musisz mi jednak obiecać, że poślesz po mnie w razie potrzeby.
Tristan skłonił się ponownie.
– Oczywiście, Wasza Wysokość.
Artur wyciągnął dłoń i położył mu ją na ramieniu.
– A kiedy kryzys zostanie zażegnany, wróć koniecznie do Camelotu.
– Masz na to moje słowo, panie – zapewnił go Tristan solennie.