- W empik go
Legendy arturiańskie. Tom 9. Śmierć Merlina - ebook
Legendy arturiańskie. Tom 9. Śmierć Merlina - ebook
Cykl klasycznych legend arturiańskich w uproszczonych adaptacjach dla dzieci.
Merlin od urodzenia ma wizje, w których widzi przyszłość innych ludzi, nigdy jednak swoją. Do czasu, gdy poznaje Nimue... Od tej pory nocami dręczą go dziwaczne koszmary – a w ciągu dnia czarodziej cieszy się magiczną mocą miłości. Aż staje twarzą w twarz ze swoją przyszłością... i przeszłością!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8233-632-0 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Wokół panował mrok. Chłód przeszywał go aż do szpiku kości. Poczuł dreszcze._
_Nie miał pojęcia, jak się tutaj znalazł. Choć wytężał pamięć, nie mógł sobie przypomnieć zupełnie nic. Jego umysł, na ogół tak przecież jasny, teraz wydawał się całkowicie zamglony._
_Sięgnął do swoich mocy, aby przyzwać światło. Nic się nie stało. Nachmurzył się i spróbował ponownie. Wytężył się, by wywołać energię, zaczerpnąć ją z ziemi…_
_W powietrzu zamigotała iskierka… i sekundę później zgasła._
_Co się z nim działo?_
_Westchnął i oparł głowę o chropowatą skałę, starając się zignorować ból, jaki przeszył przy tym jego ciało._
_To właśnie wtedy ją wyczuł._
Magia.
_Wręcz namacalnie czuł w powietrzu jej obecność. Mógł ją smakować jak najlepsze wino, jakie kiedykolwiek podano w Camelocie._
_Szmer pojawił się chwilę później._
_Usłyszał czyjś szept._
_Przeszukał wzrokiem czeluść, ale nie dostrzegł nic prócz cieni. Nie potrafił wskazać źródła dźwięków. Głosy zdawały się dochodzić zewsząd, i z bliska, i z daleka jednocześnie. Nagle jeden rozległ się tuż przy jego uchu._
_– Teraz jesteś już mój – wyszeptała kobieta._
***
Ocknąwszy się z wizji, Merlin gwałtownie zaczerpnął tchu. Powoli zaczął dochodzić do siebie, ale zachwiał się i prawie upadł, kiedy dotarło do niego, gdzie naprawdę się znajduje. Wróciły odgłosy i zapach lasu. Szepty jaskini zastąpił szmer liści. Popołudniowe ciepło rozproszyło dojmujący chłód.
Czarodziej wyciągnął rękę i oparł się ciężko o najbliższe drzewo. Wizje takie jak ta, której właśnie doświadczył, pojawiały się bez ostrzeżenia, lecz nigdy wcześniej nie dotyczyły jego.
Teraz często widywał samego siebie, w pułapce. Czasem z przerażeniem stwierdzał, że nie może się poruszyć; czasem był przywiązany do skały. Ale zawsze panował tak głęboki mrok, że nie sposób było dostrzec, gdzie i w czyim towarzystwie się znajdował. Tym razem po raz pierwszy usłyszał także głosy.
Nareszcie zrozumiał, co tak irytowało ludzi: fragmentaryczna wiedza o własnej przyszłości to ciężar trudny do uniesienia. Po raz pierwszy doświadczył tego, kiedy jako chłopiec opowiedział królowi Vortigernowi o smokach na dnie jeziora. Podobne sytuacje powtórzyły się później jeszcze wiele razy z innymi ludźmi. Aż do teraz Merlin nie rozumiał ich frustracji. Obecnie, kiedy sam dostrzegał zaledwie skrawki własnego losu, poczuł się jak oni.
Wyprostował się raptownie, gdy jakiś wystraszony zając jak strzała wypadł z chaszczy. Zwierzątko zwinnie przeskoczyło nad korzeniami drzew i rozpłynęło się w mroku gęstniejącym po drugiej stronie ścieżki. Nadciągał wieczór. Merlin sporo czasu spędził w lesie, a w wypełnionym po brzegi koszu znajdowało się nawet więcej ziół, niż było mu potrzebne. Ale czarodziej tak bardzo kochał las i naturę, że za każdym razem jak najdłużej odwlekał powrót do Camelotu.
Głęboko i powoli wciągnął powietrze do płuc, rozkoszując się zapachem ziemi, po czym skierował się na ścieżkę prowadzącą do domu. Uszedł jednak zaledwie kilka kroków, gdy jakiś odgłos sprawił, że zatrzymał się raptownie.
Brzmiało to jak łkanie.
Dźwięk doprowadził Merlina do siedzącej pod rozległym dębem młodej kobiety.
– Witaj, piękna damo.
Głos czarodzieja zabrzmiał donośnie w pogrążonym w ciszy lesie. Dziewczyna poruszyła gwałtownie głową, a długie jasne włosy spadły jej na twarz. Oczy błyszczały ze strachu.
_Dalsza część dostępna w wersji pełnej_