Lęk przed innymi. Jak radzić sobie z lękiem społecznym - ebook
Lęk przed innymi. Jak radzić sobie z lękiem społecznym - ebook
Praktyczny przewodnik dla osób zmagających się z lękiem społecznym. Być może odczuwasz silny, a wręcz paraliżujący stres przed spotkaniem z nowymi ludźmi lub prezentacją w pracy. Albo nieustannie boisz się tego, że zostaniesz negatywnie oceniony/oceniona. A może codzienne, nawet najprostsze interakcje z innymi ludźmi napawają cię lękiem? Lęk społeczny może być źródłem dużego dyskomfortu, a nawet cierpienia. Christophe André, Patrick Légeron, Antoine Pelissolo – francuscy psychiatrzy i psychoterapeuci – od wielu lat pracują z osobami borykającymi się z różnymi formami lęku społecznego. Opierając się na najnowszych badaniach, omawiają różne mechanizmy lęku społecznego – psychologiczne oraz behawioralne – i prezentują pomocne strategie i rozwiązania. Lęk przed innymi. Jak radzić sobie z lękiem społecznym to doskonała pozycja zarówno dla psychoterapeutów, którzy pracują z osobami cierpiącymi na zaburzenia lękowe, jak i dla wszystkich, którzy chcą lepiej zrozumieć lęk społeczny i jego różne formy i nauczyć się, jak sobie z nim radzić.
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-01-24257-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jesteśmy szczęśliwi, mogąc przedstawić czytelniczkom i czytelnikom tę całkiem nową wersję książki, która stała się już klasykiem i źródłem wiedzy dla wszystkich osób, które obawiają się konfrontacji ze spojrzeniem ludzi i ich oceną.
Od czasu pierwszego wydania w roku 1995 świat bardzo się zmienił, a technologia cyfrowa głęboko zmodyfikowała sposób nawiązywania kontaktów z innymi.
Niestety, lęk społeczny wciąż istnieje, być może częstszy i boleśniejszy niż kiedykolwiek: praca zdalna i wirtualne spotkania pchnęły najbardziej kruchych do wybierania ekranów i ograniczania rzeczywistych kontaktów z innymi ludźmi; portale społecznościowe umożliwiły nowe sposoby prześladowania najbardziej nieśmiałych; kult własnego wizerunku jeszcze bardziej pogłębił wątpliwości i kompleksy skłaniające do ucieczki przed spojrzeniem innych.
Potrzeba zrozumienia, dlaczego lęk społeczny może komplikować – czy wręcz niszczyć – życie, a zwłaszcza potrzeba dowiedzenia się, jak go przezwyciężać i leczyć, jest większa niż kiedykolwiek.
Oby ta książka pomogła ludziom, którzy nadmiernie obawiają się spojrzenia innych, uwolnić się od lęku, a osobom bliskim – zrozumieć ich i wspierać.
By nikt nie mógł powiedzieć jak Monteskiusz: „Nieśmiałość była przekleństwem mojego życia”.WSTĘP
„PANA KOLEJ…”
Zbliżała się jego kolej i czuł, jak serce bije mu coraz szybciej. Jego dłonie były wilgotne i zostawiały okrągłe plamy z potu na stole w sali zebrań. Czy siedzący obok dostrzegli jego niepokój? Tak, osoba naprzeciwko obserwowała go i gwałtownie odwróciła wzrok. Co sobie myślała? Za kilka minut nadejdzie jego kolej. Jego myśli, tak klarowne kilka godzin wcześniej, stały się mgliste i zagmatwane. Jakie zrobi wrażenie, jeśli nie zdoła mówić bez nerwów, bez zacinania się? Jego gardło ściskało się, zasychało mu w ustach. Oczywiście nie przewidziano szklanki wody w sali zebrań, ale tak czy inaczej ktoś na pewno zauważyłby, jak drżą mu ręce, gdyby spróbował po coś sięgnąć. Zresztą wszyscy z pewnością widzieli, że czuł się niekomfortowo. „To bez sensu, że wpadam w taki stan, przecież mnie nie zjedzą. Mam tylko przedstawić swój raport roczny. Nic nie może mi się stać, na miłość boską”. Żołądek miał ściśnięty, a kiedy sąsiad z prawej strony kichnął, aż podskoczył. Kilka spojrzeń zwróciło się w jego stronę, a on spróbował się uśmiechnąć, by przykryć zakłopo-tanie. „Pana kolej, panie Dubois” – rzucił dyrektor generalny. Wstał, nogi miał jak z waty. To będzie katastrofa…
Każdy lub prawie każdy z nas doświadczył kiedyś podobnej sytuacji. Pewnego dnia poczuł niepokój, gdy miał publicznie zabrać głos, spotkać się z budzącymi podziw lub respekt osobami, wyznać miłość czy, bardziej prozaicznie, zażądać od kogoś zwrotu pieniędzy. Spośród wszystkich naszych lęków ten przed innymi jest bez wątpienia najpowszechniejszy. Pojawia się, kiedy jesteśmy wystawieni na spojrzenie i domniemaną ocenę ze strony jakiejś osoby lub, co gorsza, grupy osób. Występuje pod wieloma postaciami: doświadczamy go w sytuacjach tak banalnych, jak wypowiadanie się przed grupą ludzi, przejście przed zatłoczonym tarasem kawiarni, przywołanie kelnera w restauracji, by poprosić go o zmianę zamówienia itp.
Lekarze i psychologowie nazywają ten strach lękiem społecznym. Przybiera czasem poważne formy, szczególnie bolesne, bliskie pato-logii. To przypadek fobii społecznej. Cierpiące na nią osoby odczuwają paniczny strach przed niewinnymi z pozoru sytuacjami. Niektóre na przykład nie znoszą być obserwowane podczas jedzenia. Wolą z niego zrezygnować. Podobnie jest w przypadku tego, co psychiatrzy nazywają osobowością unikającą: osoby takie niemal bez przerwy obawiają się negatywnego osądu ze strony innych, co prowadzi je do ucieczki, zamykania się w sobie i unikania kontaktów.
Inne formy lęku społecznego mieszczą się w sferze zwykłego dyskomfortu. Należą do nich banalna trema czy nieśmiałość. Gdzie leży granica pomiędzy tym, co patologiczne, a tym, co takie nie jest? I czy te przejawy lęku są tak niewinne? Można mieć co do tego wątpliwości: w życiu zawodowym czy uczuciowym, kiedy chodzi o obronę własnych interesów, okazji do znalezienia się w trudnej sytuacji jest zbyt wiele, by najmniejsza choćby dysfunkcja nie prowadziła ostatecznie do głębokiego dyskomfortu. W istocie wiele osób z depresją i uzależnionych od alkoholu doświadcza najpierw lęku społecznego. Niejednokrotnie przyczyną „przegranego” życia jest brak swobody i skuteczności w relacjach z innymi.
W każdym przypadku podstawowe równanie wygląda tak samo: człowiek obawia się jakiejś sytuacji społecznej (lub nawet kilku); konfrontacja z nią wzbudza poczucie zakłopotania, dyskomfortu, które może przerodzić się w lęk, a nawet panikę; te niedogodności są na tyle znaczące, by wywołać reperkusje w zachowaniu, na przykład unikanie konfrontacji z budzącą strach sytuacją; człowiek umniejsza swoją wartość, czuje wstyd.
Kiedy w 1995 roku napisaliśmy i wydaliśmy pierwszą wersję tej książki, lęk społeczny był nieznany ogółowi społeczeństwa i większości specjalistów służby zdrowia. Jej sukces szybko pokazał, że proble-matyka ta dotyczy wielu osób, w każdym wieku i ze wszystkich środowisk. Od 25 lat prowadzone są liczne badania, by pogłębiać wiedzę o różnych obliczach lęku społecznego, a przede wszystkim potwierdzić negatywny wpływ fobii społecznych na życie cierpiących na nie osób. Mimo żywych nieraz debat prowadzonych przez specjalistów istnienie tego schorzenia jest dziś uznane przez większość z nich, tak samo jak konieczność i sens zapewnienia specyficznej pomocy.
Dlaczego więc doświadczamy lęku przed innymi? Mechanizmy prowadzące do jego powstania są pasjonujące z wielu względów. Czynniki genetyczne, procesy biologiczne i neurobiologiczne, style wychowania, presja kulturowa czy elementy indywidualnej historii – wiele komponentów wydaje się zaangażowanych w genezę lęku społecznego. Różnorodne badania prowadzone w tej dziedzinie nie pozwalają jeszcze definitywnie rozstrzygnąć, jak ważny jest każdy z tych czynników, stanowią jednak bogate źródło możliwych wyjaśnień i kierunków poszukiwań. Analiza przejawów lęku społecznego uwydatnia szczególnie fakt, że często idzie on w parze z obawą przed oceną ze strony innych i pojawia się wtedy, gdy chcąc wywrzeć dobre wrażenie, sądzimy, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Jest więc ściś-le związany z tym, jak widzą nas inni, i leży w samym sercu ludzkiej natury i naszej relacji z innymi.
Czy zatem można sobie wyobrazić, że któregoś dnia lęk społeczny zniknie? Czy można sobie wyobrazić, że pewnego dnia spojrzenie drugiego człowieka przestanie być krytyczne? Aby tak się stało, relacje społeczne musiałyby w większym stopniu opierać się na uczciwości i szczerości, a także pozwalać, by każdy mógł w pełni wyrazić siebie. Być może to mrzonka, pobożne życzenie. Tymczasem zdajemy sobie sprawę, że lęk społeczny nie tylko wywołuje dyskomfort, niekiedy nawet cierpienie jednostek, lecz także wpływa negatywnie na funkcjonowanie społeczeństwa jako całości i stanowi przeszkodę dla dobrych stosunków międzyludzkich we wszystkich obszarach.
Istnieją jednak rozwiązania. Psychoterapia poznawczo-behawioralna dysponuje bardzo skutecznymi i potwierdzonymi w doświadczeniach naukowych narzędziami zarówno do zapobiegania trudnościom związanym z lękiem społecznym, jak i ich leczenia. Takżeróżne leki okazują się pomocne w przypadku form najbardziej utrudniających normalne funkcjonowanie.
Taki jest właśnie cel tej książki: nie tylko eksploracja pasjonującego świata naszych lęków społecznych, wyjaśnienie ich przyczyn i podstawowych mechanizmów, lecz także wskazanie każdemu dróg, by sobie z nim poradzić. Innymi słowy, ma ona pomóc każdemu lepiej żyć, lepiej być sobą razem z innymi.Rozdział pierwszy
O SYTUACJACH I LUDZIACH
Nie wszystkieć, prawda, umierały, ale
Zaraza wszystkich zesłabiła.
Jean de La Fontaine
Étienne, 56 lat, manager w dużej firmie:
Nie cierpię być w centrum uwagi, wystawiony na cudze spojrzenia. Typowy przykład trudnej sytuacji to dla mnie chwila, gdy zjawiam się spóźniony gdzieś, gdzie wszyscy już siedzą i patrzą, jak wchodzę i zajmuję swoje miejsce. W samolocie na przykład: te rzędy foteli, z dziesiątkami wystających głów i oczami, które gapią się na mnie, obserwują, przyglądają się badawczo; i stewardessy, i stewardzi, patrzący z końca korytarza, jak nadchodzę, niezgrabnie, drepcząc bokiem. Jeśli to możliwe, wolę być wśród pierwszych przybyłych do kina, teatru, na zebrania w pracy, na przyjęcia… Jako student nie znosiłem siadania w pierwszym rzędzie w audytorium, przed wszystkimi innymi: miałem wrażenie, że tysiące spojrzeń miażdżą mi kark…
Louana, 26 lat, sekretarka:
Nie jestem nieśmiała, to znaczy, nie wydaje mi się. Ale czasem czuję się dziwnie skrępowana. Za każdym razem, kiedy muszę rozmawiać o pieniądzach na przykład, czuję jakieś napięcie i dyskomfort. Myślę o tym trzy dni naprzód, a kiedy nadchodzi ten moment, mam gulę w gardle i jestem zdenerwowana, ta sytuacja mnie stresuje. Więc najczęściej wolę odpuścić: domagać się zwrotu pożyczki czy prosić o podwyżkę to rzeczy, które mnie przerastają… Na początku mnie to irytowało, uznawałam to za słabość charakteru, ale osta-tecznie się z tym pogodziłam. Nie jestem z tego dumna, ale jest jak jest. Mam poczucie, że nigdy nie uda mi się zmienić…
Alice, 42 lata, matka zajmująca się domem:
Moje dzieci rosną, mam więcej czasu dla siebie. Chciałabym zaangażować się w teatr, zajmować polityką… Ale myślę, że nie dam rady zrobić tego sama: odkąd pamiętam, nie potrafiłam zabrać głosu przed grupą ludzi. W szkole byłam sparaliżowana, kiedy musiałam iść do tablicy, żaden z nauczycieli nie był w stanie wycisnąć tam ze mnie słowa; nie powiodło mi się na studiach, bo moje egzaminy ustne były katastrofą. Nawet nafaszerowana środkami uspokajającymi nie mog-łam wykrztusić słowa. Zawsze pasjonowała mnie polityka, ale na zebraniach, wśród działaczy, nigdy nie odważyłam się zabrać głosu. Kiedy zwracano się do mnie, to było żałosne: bełkotałam jakieś mętne zdania bezbarwnym głosem. Chciałam jak najszybciej skończyć i usiąść; potem nie miałam odwagi spojrzeć ludziom w oczy z obawy, że znajdę litość w ich spojrzeniu…
Noa, 18 lat, uczeń klasy maturalnej:
Z dziewczynami to jest koszmar. Jeszcze do niedawna mogłem jakoś stwarzać pozory. Zawsze byliśmy w grupie z kolegami i koleżankami. Dbałem o to, by nigdy nie znaleźć się sam na sam z dziewczyną. Ale od zeszłego roku jest coraz trudniej. Inni chłopcy zapraszają często po zajęciach dziewczyny do kawiarni sam na sam. Ja nie potrafię. Widzę, jak zalecają się do nich, pewni siebie… Kiedy jakaś dziewczyna odzywa się do mnie, jeśli chodzi o lekcje, to jeszcze ujdzie. Umiem mniej więcej prowadzić rozmowę. Ale jeśli zaczyna mówić o czymś innym, o kinie, muzyce, zaczynam panikować. Mam wrażenie, że zaczyna się „podryw” i muszę sprostać oczekiwaniom. Czuję, że stajęsię niezręczny jak dzieciak, i mam już tylko jedną obsesję, nie pozwolić, by to zauważyła, by pomyślała sobie, że mam jakieś problemy, że nie jestem prawdziwym mężczyzną.
Niekomfortowe sytuacje społeczne
Wiele sytuacji społecznych może wywołać w nas uczucia skrępowania, dyskomfortu czy zakłopotania. Wygląda nawet na to, że większość osób często odczuwa niepokój w obliczu pewnych konkretnych okoliczności społecznych.
Na przykład w sondażu przeprowadzonym we francuskich firmach 58 procent zatrudnionych przyznało, że obawia się zająć stanowisko kierownicze ze strachu przed koniecznością publicznego wypowiadania się. W innym, wcześniejszym sondażu, około 51 procent pytanych przywołało obawę przed byciem na widoku i publicznym zabieraniem głosu. To z całą pewnością jeden z najczęstszych lęków, obok tego przed wężami i lęku wysokości! Liczne prace naukowe potwierdzają, że obawa przed wypowiadaniem się przed grupą ludzi należy do najpow-szechniejszych wśród „ogółu populacji”, czyli tych, u których nie występują konkretne zaburzenia psychologiczne. Miałaby dotykać między 15 a 20 procent dorosłych.
Jednakże wiele innych sytuacji społecznych też może przybierać niepokojący czy nawet zatrważający charakter. Choć bardziejdyskretne i banalne, są równie uciążliwe, bo częściej występują w codziennym życiu: niektóre spotkania, niektóre sprawy, pewne konteksty, nie do uniknięcia w ciągu dnia dla człowieka żyjącego w społeczeństwie, okazują się, w zależności od osoby i momentu, destabilizujące. I to najczęściej bez wyraźnego powodu, bez widocznego zagrożenia czy jakiegokolwiek niebezpieczeństwa: czego może się obawiać nasz manager, kiedy jest obserwowany przez współpasaże-rów w samolocie, czy kobieta zajmująca się domem, gdyby wypowiedziała się przed znajomymi aktywistami politycznymi? Absurdalny i irracjonalny charakter tych chwil lęku społecznego czyni je szczególnie irytującymi w oczach tych, którzy padają ich ofiarą. „Zastanawiam się zawsze, dlaczego miewam takie stany. I odkąd zadaję sobie to pytanie, wciąż nie znalazłem odpowiedzi…”, myśli większość osób podatnych na tego rodzaju dyskomfort. To samo pytanie pojawia się też w przypadku innych form fobii czy lęku („To śmieszne, wiem doskonale, że niczym nie ryzykuję, nie powinnam się bać”), prawdopodobnie jednak częściej dręczy osoby doświadczające lęku społecznego, który nie jest tak dobrze znany ogółowi społeczeństwa, a co za tym idzie – jeszcze trudniejszy do zaakceptowania.
Stara historia
W pieśni siódmej Odysei Odyseusz doświadcza chwili onieśmielenia przed poznaniem króla Alkinoja: „długo stał przed nimi i rozważał sobie, Czy ma nogą przestąpić pański próg spiżowy”. Emocję tego rodzaju moglibyśmy poczuć przed pierwszym spotkaniem z jakąś wysoko postawioną osobą: królem, prezydentem, ministrem, lecz także prezesem, dyrektorem, zwykłym kierownikiem czy zastępcą kierownika… Krótko mówiąc, przed każdym, obdarzonym w naszym mniemaniu odrobiną władzy lub prestiżu! Oznacza to, że odczuwanie lęku społecznego nie jest właściwe jedynie osobom nieśmiałym i wrażliwym, skoro nawet tak nieustraszony wojownik i śmiały odkrywca jak Odyseusz mógł paść jego ofiarą! Od czasu Homera nie brakowało przykładów literackich opisujących uczucie tremy czy chwile wielkiego onieśmielenia.
W swoich Wyznaniach Jean-Jacques Rousseau opowiada na przykład, jak się obawia wejść do sklepiku:
Tysiąc razy, za czasu terminatorstwa i później, zdarzyło mi się wyjść z domu w zamiarze kupienia łakoci. Zbliżam się do cukierni, spostrzegam jakieś kobiety przy ladzie; już widzę, jak się śmieją i żartują z małego łakotnisia. Przechodzę koło owocarki, zerkam na piękne gruszki, nęci mnie ich zapach; ale sterczy w pobliżu paru młodych ludzi i patrzą; ktoś kto mnie zna, stoi przed sklepem! Widzę z daleka nadchodzącą dziewczynę; czy to nie służąca z sąsiedztwa? Krótki wzrok nastręcza mi mnóstwo sposobności do złudzeń. Każdy przechodzień wydaje mi się znajomy; wszędzie mnie coś onieśmiela, wszędzie jakaś przeszkoda; rośnie wstyd wraz z pragnieniem i bierze nad nim górę; wreszcie wracam do domu jak głupiec, trawiony pożądaniem, mając w kieszeni środki i nie śmiejąc sobie nic kupić.
Charles Baudelaire w ten sposób mówi o jednym z przyjaciół:
ieśmiały do tego stopnia, że spuszcza oczy nawet napotkawszy wzrok mężczyzny, że musi natężać całą swoją ubogą wolę, aby wejść do kawiarni albo do teatru, gdzie drży przed bileterami jak przed majestatem Minosa, Eaka i Radamantysa…
Stopniowo lekarze zaczęli interesować się tym zjawiskiem. Znakomity francuski psychiatra z początku XX wieku, Pierre Janet, niesłusznie przyćmiony przez Sigmunda Freuda, jako pierwszy od 1909 roku opisywał „fobie sytuacji społecznych”:
Najistotniejsza cecha odnajdywana zawsze w tych przerażających zjawiskach to fakt bycia przed ludźmi, na widoku publicznym, konieczność publicznego działania. Można by również w tej samej grupie sklasyfikować fobie małżeńskie, które są tak częste, strach przed niektórymi sytuacjami społecznymi, jak fobia przed nauczycielem czy wykładowcą, strach przed służbą domową, trwoga przed dozorcą itp. Wszystkie te fobie zdeterminowane są postrzeganiem sytuacji społecznej i uczuciami, jakie rodzi.
Mniej więcej w tym samym czasie Paul Hartenberg, inny francuski psychiatra, poświęcił całą książkę – która doczekała się wielu ponownych wydań – nieśmiałości. Opisywał ją jako „obawę przed upokorzeniem z powodu niedocenienia lub wydania się gorszym bądź śmiesznym” i ilustrował następującą formułą: „Pokazywać się ludziom, mówić, chodzić, być wystawionym na ich spojrzenia, samemu na nich patrzeć i otrzymywać ich odpowiedzi, oto czyny, których nieśmiały unika i których obawia się jak niczego innego”.
W kolejnych dziesięcioleciach poświęcano bardzo niewiele uwagi lękowi społecznemu, co szczególnie dotyczy psychiatrów. Częściowo można tłumaczyć to faktem, że Freud i psychoanalitycy, największe autorytety w tej materii przez dużą część XX wieku, nigdy nie zajmowali się wprost tą kwestią. Od lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, wraz z wprowadzeniem pojęcia fobii społecznej, lekarze i naukowcy ponownie zainteresowali się tematem; w szczególności starali się wyjaśnić dokładnie, jak to się dzieje, że w niektórych sytuacjach społecznych czujemy się nagle zawstydzeni i skrępowani, czy wręcz całkiem zablokowani, nawet jeśli nie jesteśmy tak naprawdę nieśmiali.
Sytuacje, których dotyczy problem
By odczuwać lęk społeczny, konieczna jest czyjaś obecność! Robinson Crusoe na swojej wyspie nigdy nie zaznał tej przykrej emocji… przynajmniej do czasu pojawienia się Piętaszka. W chwili gdy mamy jednego lub kilku rozmówców, powstają warunki do pojawienia się lęku i to w każdej właściwie sytuacji społecznej. Niektóre jednak zdarzają się częściej niż inne.
I tak, spojrzenie grupy i spotkanie, zwłaszcza z nieznanymi lub budzącymi respekt albo podziw osobami to, jak mogłoby się wydawać, główne sytuacje stanowiące źródło lęku społecznego. W rzeczywistości dokładniejsza analiza okoliczności pociągających za sobą ten lęk pozwala zidentyfikować różne kategorie. Cały nurt badań dotyczących sytuacji, których najbardziej obawiają się osoby dotknięte fobią, czyli bardzo ostrym lękiem społecznym, pozwolił podzielić je na cztery duże rodziny. Tabela poniżej podsumowuje ich główne cechy.
Lęk przed wystąpieniami publicznymi
Na zebraniach w pracy często wpadam na dobry pomysł wcześniej niż inni, ale nie mam odwagi go wypowiedzieć: spojrzenie i osąd grupy paraliżują mnie. Scenariusz jest zawsze taki sam: pojawia się pomysł, myślę sobie, że się odezwę i podzielę nim, i w tym momencie wszystko się wali: serce bije mi jak oszalałe, mam mętlik w głowie… W rezultacie regularnie słucham, jak ktoś inny zgłasza mój pomysł i zbiera pochwały…
Te sytuacje budzą prawdopodobnie najwięcej obaw u większości z nas. Charakteryzują je następujące cechy: podmiot ma wiadomość do przekazania lub zadanie do wykonania w obecności jakiejś osoby lub grupy osób, które są tam po to, by wysłuchać tego przekazu albo obejrzeć wystąpienie; przekazując wiadomość, podmiot znajduje się w centrum uwagi słuchacza lub słuchaczy, którzy są w stanie ocenić jakość jego wystąpienia, zarówno pod względem treści, jak i sposobu przekazu: trafności tego, co mówi, i umiejętności przekazania treści w sposób klarowny, nie ulegając emocjom. Sytuacje te dotyczą zwłaszcza zabierania głosu w grupie, ale formalne sytuacje sam na sam również mogą być stresujące. Nie ma wtedy rzeczywistej „publiczności”, lecz jeden rozmówca uprawniony do oceniania i osądzania: to przypadek egzaminów ustnych czy rozmów o pracę.
Cztery duże rodziny sytuacji wyzwalających lęk społeczny
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
| Rodziny sytuacji | Przykłady | Domniemane wymogi | Obawy |
| | | sytuacji | |
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
| Wykonać coś na | Wystąpienie lub | Być osobą | Strach, że |
| oczach innych | wykład na forum | kompetentną lub | stracimy panowanie |
| | publicznym, | sprawiać takie | nad sobą, źle coś |
| | prezentacja | wrażenie | zrobimy, źle się |
| | swojego stanowiska | | zaprezentujemy |
| | podczas zebrania, | | |
| | egzamin ustny, | | |
| | rozmowa o pracę… | | |
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
| Wziąć udział | Pogawędka lub | Mieć coś ciekawego | Strach, że wydamy |
| w rozmowie | rozmowa | do powiedzenia | się mało |
| nieformalnej, | o wszystkim i o | | interesujący, |
| powierzchownej lub | niczym z sąsiadem, | | pozbawieni |
| głębszej | kolegą z pracy, | | umiejętności |
| | sprzedawcą | | rozmawiania |
| | w sklepie… | | i znalezienia |
| | | | riposty |
| | Zapoznać się | | |
| | z nieznajomym, | | |
| | wyrazić swoje | | |
| | uczucia wobec | | |
| | kogoś… | | |
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
| Sprawić, by nas | Przedstawić swoje | Okazać pewność | Strach, że nam się |
| usłyszano | zdanie, wyrazić | siebie i narzucić | nie uda lub że |
| i przedstawić swój | niezgodę, złożyć | swoje zdanie | wywołamy agresję, |
| punkt widzenia | reklamację… | | strach przed |
| | | | konfliktem |
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
| Zaakceptować, że | Iść, prowadzić | Sprawiać wrażenie | Strach, że okażemy |
| jesteśmy | samochód, pracować | osoby swobodnej | swoją |
| obserwowani przy | na oczach innych… | i naturalnej | emocjonalność |
| codziennych | | | i wewnętrzny |
| czynnościach | | | dyskomfort (drżąc, |
| | | | rumieniąc się, |
| | | | mając dziwny |
| | | | wygląd…) |
+--------------------+--------------------+--------------------+--------------------+
Z takim właśnie problemem mierzył się Émile, błyskotliwy naukowiec w dziedzinie fizyki, mający ogromne trudności ze znalezieniem pracy: przy każdej rozmowie kwalifikacyjnej tak bardzo tracił głowę, że sprawiał wrażenie kiepskiego kandydata. Jak ten mężczyzna, czerwieniący się i jąkający, plącząc się w niejasnych wypowiedziach i niekończących się zdaniach, miałby kierować grupą badaczy i studentów?
Można także przypisać te sytuacje do dwóch kategorii, zależnie od stopnia interaktywności: czy po tym, jak podmiot się wypowiedział lub zrobił coś przed milczącym obserwatorem lub obserwatorami, nastąpią pytania, refleksje, uwagi itp.? Niektórzy ludzie boją się szczególnie sytuacji interaktywnych (rozmowy kwalifikacyjnej, debaty, zebrania, paneli dyskusyjnych itp.), ponieważ obawiają się słów krytycznych, agresywnych, wytrącających z równowagi. Inni czują się bardziej niekomfortowo w sytuacjach pozbawionych interakcji (prelekcja albo wykład do wygłoszenia, tekst do przeczytania lub wyrecytowania, partytura do zinterpretowania itp.), ponieważ trudno im stanąć samotnie przed milczącą, nieokazującą wyraźnie reakcji publicznością.
Lęk przed publicznym wypowiadaniem się wielu uczynił bogatymi: książek, metod, kursów i szkoleń proponujących niezawodne techniki, by nad nim zapanować, jest bez liku… Sytuacji, których to dotyczy, również: zabieranie głosu w środowisku zawodowym (wyrażanie opinii podczas zebrania, przedstawienie prezentacji przed współpracownikami lub klientami itp.), w stowarzyszeniach (wypowiadanie się na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej czy w grupie aktywistów), wśród przyjaciół (słynne „Toast! Toast!”), wykład do wygłoszenia, obrona pracy doktorskiej, wyrażenie własnej opinii na forum grupy w trakcie zebrań „nieformalnych”, na przykład przy automacie z kawą w firmie lub na uczelni…
Zdolność zabierania głosu wśród równych sobie, by przedstawić swoje pomysły i przekonania, jest jedną z cech charakterystycznych ludzi władzy obojga płci. W przeszłości retoryki – sztuki przekonywania – uczono na uniwersytetach. Później jednak zniknęła z programów, co może się wydawać paradoksalne w epoce wzmożonej komunikacji. Sztuka wypowiadania się i perswazji jest często zarezerwowana dla tych, którzy mają środki, by opłacić sobie doradztwo w dziedzinie komunikacji, choć od kilku lat konkursy oratorskie czy głośnego czytania, jak również kursy publicznego zabierania głosu na nowo zyskują popularność w szkołach i różnych miastach. Zresztą, zauważając trudności z wypowiadaniem się uczniów i studentów francuskich w porównaniu z ich rówieśnikami z innych krajów, Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło ostatnio tzw. wielki egzamin ustny w ramach matury, poprzedzony przygotowaniami w trakcie ostatniego roku nauki. Tymczasem – wrócimy do tego później – celem nie powinno być przekształcenie wszystkich młodych i dorosłych w profesjonalistów w dziedzinie komunikacji i występów scenicznych, lecz jedynie sprawienie, by mieli oni umiejętności i nawyki wystarczające do wypowiadania się czy działania bez lęku i zahamowań w każdych okolicznościach.
Wszak trema studentów na sprawdzianie ustnym i trema kandydatów na prawo jazdy w dzień egzaminu należą do tej samej szerokiej rodziny sytuacji lękotwórczych: iluż kandydatów oblało egzamin nie z powodu niedostatecznych umiejętności, lecz dlatego, że czuli się do tego stopnia sparaliżowani, iż „całkiem tracili głowę”?
Lęk dotyka jednak nie tylko uczniów. Ilu nauczycieli drży na myśl o konieczności przeprowadzenia lekcji? Za postawą surowości kryje się często strach, że nie „utrzyma się klasy w ryzach”. Mieliśmy okazję leczyć młodego nauczyciela, który zgłosił się początkowo z powodu problemu z alkoholem; po kilku konsultacjach okazało się, że u źródła skłonności do picia leży jego obawa przed konfrontacją z trudnymi klasami z przedmieść, a także rodzicami uczniów, nie zawsze sympatycznymi i miłymi. Czuł się lepiej, kiedy trochę wypił. Wyleczenie jego alkoholizmu wymagało więc wcześniejszego wyleczenia lęku społecznego… Antoine, inny z naszych pacjentów, uczący w liceum, przeżywał piekło w trakcie rad pedagogicznych: wymienianie informacji o uczniach z kolegami na korytarzu nie stanowiło dla niego problemu, lecz przekazywanie tych samych informacji w uroczystym kręgu w obecności dyrektora i wszystkich profesorów zebranych wokół stołu wręcz go paraliżowało. To dowód na to, że lęk ograniczony jest często do konkretnych obszarów, zależnie od mechanizmów właściwych każdemu człowiekowi; niektórzy nauczyciele czują się swobodnie z uczniami w klasie, są jednak bardzo skrępowani, kiedy muszą zabrać głos podczas wywiadówek czy rad pedagogicznych.
Lęk społeczny prowadzi do niewychylania się: ilu niechętnie udzie-lających się ustnie uczniów poprzestanie do końca życia na roli biernych obserwatorów wydarzeń, z którymi zostaną skonfrontowani? Droga do władzy usiana jest przeszkodami dla osób cierpiących na fobię społeczną i będą one potrzebować najwyższych kompetencji, by dotrzeć mimo wszystko na szczyt piramidy. Philippe Pinel, twórca nowoczesnej psychiatrii, który wyzwolił tak zwanych dawniej umysłowo chorych (obłąkanych) z łańcuchów i walczył z zamykaniem ich w więzieniach, niemal zaprzepaścił swoją karierę przez wrodzoną nieśmiałość i dość uciążliwe jąkanie.
Badany szczególnie u osób, które zawód zmusza do publicznych wystąpień – widzieliśmy to u nauczycieli – lęk społeczny dotyka też świata aktorów i muzyków: można wówczas mówić o lęku przed występem artystycznym. Wszyscy znają ripostę, jaką Sarah Bernhardt dała młodej aktorce, chwalącej się, że nigdy nie zaznała tremy: „Przyjdzie do pani razem z talentem”. Wielu aktorów w niekontrolowany sposób odczuwa nieodpartą trwogę przed wejściem na scenę. Wielki wiolonczelista Pablo Casals deklarował: „Zdenerwowanie i trema nigdy mnie nie opuściły przez cały czas trwania kariery”. Carly Simon, piosenkarka amerykańska, musiała porzucić karierę na prawie sześć lat: „W czasie pierwszego koncertu, po dwóch piosenkach, wciąż jeszcze czułam kołatanie serca. Naprawdę myślałam, że runę przed publicznością… Przed drugim występem zemdlałam, podczas gdy dziesięć tysięcy osób czekało na mnie na widowni. Im większa była publiczność, tym bardziej byłam pewna, że nie dam rady”. W roku 2019 niemieccy naukowcy przestudiowali co najmniej 43 badania na temat lęku przed występem muzycznym, pokazujące, że ta nadmierna trema może dotykać od 16 do 60 procent muzyków, większej liczby kobiet niż mężczyzn i częściej młodych artystów niż starszych.
Lęk przed występem sportowym jest równie powszechny. W 1992 roku, przed zwycięstwem w biegu na 400 metrów kobiet na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, Marie-José Pérec zwymiotowała w szatni, jak przed każdymi ważnymi zawodami. Tak samo jak inni, sportowcy cierpią na lęk społeczny. Nie tylko oni zresztą, skoro pewien międzynarodowy sędzia piłki nożnej wyznał: „Zdarzało mi się, przed niektórymi meczami… łyknąć koniaku, nasączyć nim dwie kostki cukru, które ssałem, bo zwyczajnie bałem się piłkarzy i obawiałem się, że nie stanę na wysokości zadania”. Właśnie u sportowców ten rodzaj trudności, zwany przez specjalistów „lękiem przed wystąpieniami publicznymi”, znajduje najwyraźniejszy i najbardziej spektakularny wyraz. Zakłócając funkcjonowanie jednostki za każdym razem, gdy zmuszona jest dać występ, ten jawny lub ukryty, wystawiony na ocenę publiczności, lęk dotyczy nie tylko tego, co obiektywnie robi wrażenie w danej sytuacji. Świat sportu dostarcza nam dobrego przykładu. Tremę sprintera w chwili olimpijskiego finału biegu na 100 metrów łatwo pojąć: spojrzenia 80 tysięcy widzów na stadionie i milionów przed telewizorami stanowią zrozumiałą presję. Za to trema, która łapie niedzielnego tenisistę podczas niezbyt ważnego turnieju w jego klubie i sprawia, że ma „nogi jak z ołowiu” i gra gorzej niż zwykle, jest zdecydowanie bardziej subiektywna: nie ma podekscytowanego tłumu, wielkiej stawki, żadnych negatywnych konsekwencji dla kariery w przypadku porażki… A jednak strach przed przegraną lub wygraną sprawiają, że ów ktoś gra jak noga. Stąd sukces różnych guru i innych doradców kręcących się koło najlepszych sportowców.
Począwszy od lat dwudziestych XXI wieku, niektórzy słynni sportowcy nie wahają się już informować publicznie o swoich trudnościach psychologicznych, co znakomicie wspiera walkę z tabu dotyczącym zaburzeń psychicznych i pomaga dotkniętym nimi osobom zaakceptować pomoc. Choć w grę wchodzą różne, zawsze indywidual-ne wyzwania, kwestia lęku społecznego, lęku przed wystąpieniami i ogólniej przed spojrzeniem innych odgrywa prawdopodobnie bardzo dużą rolę w problemach psychologicznych ujawnionych przez tenisistkę Naomi Osakę i gimnastyczkę Simone Biles w 2021 roku. Pierwsza z nich, 23-latka, była światowym numerem dwa tenisa, gdy nagle ogłosiła wycofanie się z turnieju Rolanda-Garrosa po drugiej rundzie, bo nie mogła znieść stresu. Mówiła o epizodach depresyjnych, lecz przede wszystkim o permanentnym lęku społecznym: „Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem introwertyczką, a każdy, kto mnie widział na turnieju, zauważył, że często noszę słuchawki, co pomaga mi złagodzić mój lęk społeczny”. Przed swoją spektakularną rezygnacją próbowała już unikać obowiązkowych dla tenisistów konferencji prasowych: „Przepraszam prasę tenisową, która zawsze traktowała mnie dobrze . W mojej naturze nie leży jednak publiczne wypowiadanie się i wywołuje to u mnie ogromne fale lęku. Strasznie się wtedy denerwuję i jest to dla mnie naprawdę stresujące”.
Simone Biles była już, w wieku 24 lat, czterokrotną mistrzynią olimpijską, kiedy zgłosiła walkower w trakcie igrzysk w Tokio w 2021 roku, padając ofiarą zjawiska twisties, zaburzenia propriocepcji, niepozwalającego znieść presji ciążącej na mistrzu, kiedy musi wykonać perfekcyjny ruch. Lęk przed występem posunięty do ekstremum. W 2018 roku gimnastyczka ujawniła, że padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony byłego lekarza drużyny narodowej; najprawdopodobniej więc główną przyczyną jej cierpienia psychicznego jest zespół stresu pourazowego, wiadomo jednak, że problemy lękowe mają tendencję do kumulowania się, a lęk społeczny często współwystępuje z innymi zaburzeniami emocjonalnymi.
Sytuacje interpersonalne
O ile lęk związany z występowaniem przed innymi może wydawać się zrozumiały, o tyle ten jego typ, który teraz przywołamy, jest bardziej zagadkowy. Chodzi o sytuacje interakcji, kiedy w grę wchodzi dialog i komunikacja, ale nie trzeba dać dobrego występu czy osiągnąć świetnego wyniku, należy jednak przyjąć postawę aktywną. Przykładów jest mnóstwo: nawiązać rozmowę z nieznajomym (sąsiadem w samolocie, osobą siedzącą przy tym samym stoliku w zatłoczonej restauracji…), zostać komuś przedstawionym i musieć następnie rozmawiać z tą osobą (w trakcie przyjęcia lub wizyty u przyjaciół), flirtować z kimś, prowadzić pogawędkę z sąsiadami spotkanymi na klatce schodowej, sprzedawcą w sklepie itp. Czasami są to powierzchowne relacje społeczne: wymiana banalnych informacji ze sklepikarzami, sąsiadami czy nieznajomymi, rozpoczynanie rozmowy lub po prostu uczestniczenie w niej i odpowiadanie na pytania czy komentarze interlokutora. W innych przypadkach możemy być zmuszeni poruszać tematy bardziej osobiste, spotykać ponownie osoby, które już kiedyś spotkaliśmy, mówić o sobie itp., czy wręcz bardzo osobiste, jak wtedy, gdy mamy ujawniać swoje uczucia, odsłaniać się przed osobą, którą kochamy… Niektórzy czują się niekomfortowo w pierwszym przypadku, ale nie w drugim.
Kader, 46 lat, jest dyrektorem hipermarketu. Ma ogromną trudność z rozmawianiem ze swoimi pracownikami.
Kiedy już powiedziałem dzień dobry, nie bardzo wiem, co mógłbym jeszcze dodać: albo musimy porozmawiać o pracy, i w takim przypadku nie ma żadnego problemu, albo nie i wtedy nigdy nie wiem, jak zagaić, o czym mówić. Nie chcę gadać o banałach – o pogodzie czy filmie w telewizji, który oglądałem… Nie znoszę takich momentów, staram się zresztą za wszelką cenę ich unikać. Myślę, że moi pracownicy to zauważyli. Wiem jednak, że wielu z nich uznaje to za pogardę. A zupełnie nie o to chodzi. Ale jak mam im to wytłumaczyć?
Nora, informatyczka, świetnie nam wyjaśniła, jak bardzo obawia się przeciągających się rozmów.
Na początku wszystko jest OK. Kiedy spotykam kolegę na korytarzu w firmie, wymieniamy parę zdań. Staram się potem szybko kończyć, w przeciwnym razie zaczynam się zastanawiać, o czym będziemy mogli rozmawiać, i czuję się coraz bardziej nieswojo… Nigdy dłużej niż minuta albo dwie z ludźmi… Wszyscy myślą, że wciąż się spieszę, że jestem taka zapracowana, i wolę, by tak myśleli!
Anaïs jest asystentką zarządu. Wśród sytuacji, których szczególnie się boi, znajduje się przyjmowanie gości szefa. Kiedy zjawiają się w hallu wielkiego biurowca ze szkła i stali nad brzegiem Sekwany, gdzie ma siedzibę firma, w której pracuje, musi zejść po nich i poprowadzić przez labirynt korytarzy i wind. Co wtedy mówić? Czym wypełnić rozmowę?
Moje milczenie jest jeszcze bardziej krępujące dla mnie niż dla nich. Ale co mam mówić? Nie znam ich, spędzę z nimi kilka minut, a godzinę później odprowadzę z powrotem… Nie cierpię tych chwil.
Oczywiście zmieszanie i skrępowanie potęguje jeszcze konieczność interakcji z osobą, wobec której żywi się jakieś uczucia. Stendhal notował w dzienniku: „Kiedy udaję się w odwiedziny do kobiety, którą kocham, rezultat jest taki, że przez pierwszy kwadrans nękają mnie konwulsyjne ruchy lub opada mnie nagłe i ogólne osłabienie…”.
Patrice opowiadał nam, jak bardzo boi się kontaktów ze sklepi-karzami:
Kiedy tylko mogę, wolę pójść do hipermarketu. Jestem przekonany, że wielkie markety, i ogólnie wszystkie sklepy samoobsługowe, zbijają kokosy dzięki takim ludziom jak ja. Czuję blokadę, kiedy mam rozmawiać ze sklepikarzami: z góry mnie to paraliżuje, irytuje, stresuje… Czuję się strasznie niekomfortowo w takich sytuacjach: te konwencjonalne wymiany banałów, te gotowe zdania, te dialogi, których kwestie znasz, zanim jeszcze zostaną wypowiedzia-ne… Wiem, że to nie ma żadnego znaczenia, że to społeczne rytuały, ale to mnie przytłacza. Najgorzej jest u fryzjera: znosić pytania i konwersację, siedząc na wprost lustra, ubranym w groteskową nylonową narzutkę, z głową przechyloną do tyłu, z czekającymi na swoją kolej klientami, którzy słuchają… Gdyby istniały salony prowadzone przez głuchoniemych, korzystałbym z ich usług!
Zrozumienie lęku, który może pojawiać się w tego rodzaju kontaktach, prowadzi wyraźnie przez pojęcie intymności. W rzeczywistości obawę budzą nie tylko nieznajomi, a właściwie każda relacja międzyludzka wymagająca osobistego zaangażowania, w stopniu mniejszym (rozmowa ze sklepikarzem o tym, że kiedyś było lepiej) lub większym (wyrażenie uczuć lub odkrycie prawdziwego siebie przed innymi). W ten właśnie sposób niektórzy czują się swobodniej z nieznajomymi, zwłaszcza gdy mają pewność, że nigdy więcej ich nie spotkają – nie liczy się wówczas wrażenie, jakie po sobie zostawią. Dla niektórych w rzeczywistości to nie pierwsze spotkania są najbardziej problematyczne, ale kolejne.
Tak było w przypadku Élise:
Moim problemem są ponowne spotkania z ludźmi. Radzę sobie nieźle ze wszystkimi „pierwszymi razami”, sprawiam wrażenie swobodnej, zresztą chyba mniej więcej taka jestem. W tych momentach nie mam jeszcze poczucia, że jestem oceniana, za wcześnie na to… Problemy pojawiają się później. Kiedy spotykam ludzi po raz kolejny, mam wrażenie, że czegoś ode mnie oczekują i jeśli tego nie otrzymają, będą patrzeć na mnie krytycznie. I wiem, a w każdym razie mam wrażenie, iż ryzyko, że ich rozczaruję, wzrasta z każdym naszym kolejnym spotkaniem. Najgorsze, że to odnosi się zarówno do piekarza, u którego kupuję zawsze chleb, jak i do moich związków. Wolę nadłożyć parę kilometrów, by uniknąć zbyt częstych zakupów w jednym sklepie: nie chcę zostać „stałą klientką”, z którą sprzedawca czułby się zobowiązany porozmawiać. Z mężczyznami jest podobnie: im dłużej trwa związek, tym bardziej się boję, że wyczerpałam wszystko, co we mnie interesujące. Tak jakbym dysponowała ograniczoną ilością zainteresowania ze strony innych, które szybko się wyczerpuje…
To oczywiste, że problem związany z ilością akceptowalnej bliskości i możliwym czasem jej trwania pokrywa się w wielu wypadkach z lękiem przed wystąpieniem publicznym – lecz tutaj oczekiwania nie są jasno określone, jak podczas egzaminu. Pojawia się w tych sytuacjach podwójna trudność: jaki stopień bliskości jesteśmy w stanie znieść, a przede wszystkim co ta bliskość może wyjawić rozmówcy? W grę wchodzi tutaj tak naprawdę strach przed „przejrzystością” w oczach innych. Obawiamy się czasem, że rozmówcy mogą czytać w nas jak w otwartej księdze; że mogą odczytać nasze najskrytsze emocje, nasze myśli, nasze intencje – stąd na przykład obawa przed odezwaniem się do kogoś, kto nas pociąga, z intencją spodobania mu się, ale czasem także po prostu po to, by zapytać o adres na ulicy. Przypomina to trochę sytuację, gdy dziecko ukradło cukierek czy zabawkę: kiedy tylko przedmiot przestępstwa znajdzie się w jego kieszeni, ma ono wrażenie, że wszystkie spojrzenia bieg-nące w jego stronę są pełne potępienia, a patrzący widzą jego zdenerwowanie i występek. Człowiek odczuwa wtedy strach, że zostanie zdemaskowany i rozczaruje innych, ujawniając swoją najgłębszą naturę, swoją prawdziwą wartość.
W zależności od sytuacji obawy te dotyczą trzech wymiarów: strachu przed ujawnieniem braków, strachu przed ujawnieniem wywołującego poczucie winy sekretu, strachu przed ujawnieniem jakiejś społecznej anomalii. Obawa, że ludzie dostrzegą ich braki, jest bardzo rozpowszechniona wśród osób z lękiem społecznym: brak inteligencji, obycia, czegoś ciekawego do powiedzenia, luzu i naturalności. Niektóre z naszych sekretów również mogą wywoływać dyskomfort. Jeden z młodych pacjentów, zakompleksiony z powodu przedłużającego się prawictwa, był przekonany, że jest ono widoczne w jego zachowaniu wobec kobiet, co skutkowało unikaniem kontaktów z nimi. W żaden sposób nie rozwiązywało to oczywiście jego problemu! Jeśli chodzi o strach przed ujawnieniem swojego odstępstwa od normy w choć trochę bardziej osobistych kontaktach z innymi, krąży on często wokół obawy, że nasze zakłopotanie zostanie dostrzeżone przez rozmówcę i zaszufladkowane jako „dziwne zachowanie”.
Naïm mówił o tym tak:
Dobija mnie, że nigdy nie jestem w stanie przewidzieć, czy będę czuł się swobodnie, rozmawiając z kimś. A jeśli zaczynam czuć się trochę zakłopotany czy znudzony, jestem pewien, że druga osoba od razu to zauważy, i wtedy koniec, mam w głowie tylko jedną myśl, uciec z tej sytuacji, bo wiem, że będę się czuł coraz gorzej…PRZYPISY
Wstęp
J.-P. Lépine, A. Pelissolo, Why take social anxiety disorder seriously, „Depression and Anxiety”, 2000, nr 11(3), s. 87–92.
S. Lloyd, The clinical clash over social phobia: The americanization of French experiences?, „Biosocieties”, 2006, nr 1(2), s. 229–249.
L. I. Catalino, R. M. Furr, F. A. Bellis, A multilevel analysis of the self-presentation theory of social anxiety: Contextualized, dispositional, and interactive perspectives, „Journal of Research in Personality”, 2012, nr 46(4), s. 361–373.
H. Leitenberg (red.), Social and Evaluation Anxiety, Plenum Press, New York 1990, s. 1–8.
Na końcu książki znajdziesz kwestionariusz, który pomoże ci lepiej określić twój ewentualny „lęk przed innymi”.
Rozdział 1
O sytuacjach i ludziach
J. de La Fontaine, Rada zwierząt, w: idem, Bajki, przeł. F. Kniaźnin, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1988, s. 441 (przyp. tłum.).
V. de Kerautem, Timidité: comment améliorer ses prises de parole au travail, „Le Parisien”, 20 kwietnia 2022, https://www.leparisien.fr/vie-de-bureau/timidite--comment-ameliorer-ses-prises-de-parole-au-travail-19-04-2022-FADV22IPBCENDATJF7EXJDS5M.php.
Sondaż IFOP (Institut français d’opinion publique) dla „Globe”, grudzień 1993.
American Psychiatric Association, Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM-5), APA, New York 2013 (wyd. pol.: Kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych DSM-5®, przeł. S. Sidorowicz, J. Cieciuch, T. Rowiński, W. Strus, A. Wieczorek, Edra Urban & Partner, Wrocław 2018 – przyp. tłum.).
Homer, Odyseja, przeł. L. Siemieński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1990, s. 101 (przyp. tłum.).
J.J. Rousseau, Wyznania, przeł. T. Żeleński (Boy), Państwowy Instytut Wydaw-niczy, Warszawa 1956, t. 1, s. 101–102 (przyp. tłum.).
C. Baudelaire, Paryski splin, przeł. R. Engelking, Wydawnictwo Klio, Łódź 1993, s. 27, 29 (przyp. tłum.).
P. Janet, Les névroses, Flammarion, Paris 1909, s. 137.
P. Hartenberg, Les timides et la timidité, Alcan, Paris 1910.
C. Holt, R. G. Heimberg, D. A. Hope, M. R. Liebowitz., Situational domains of social phobia, „Journal of Anxiety Disorders”, 1992, nr 6(1), s. 63–77.
F. Lelord, Liberté pour les insensés. Le roman de Philippe Pinel, Odile Jacob, Paris 2000.
I. Fernholz, J. L. M. Mumm, J. Plag et al., Performance anxiety in professional musicians: A systematic review on prevalence, risk factors and clinical treatment effects, „Psychological Medicine”, 2019, nr 49(14), s. 2287–2306.
M. Le Breton, Comme Naomi Osaka, les introvertis réagissent différemment au monde extérieur, „Huffington Post”, 1 czerwca 2021, https://www.huffingtonpost.fr/life/article/comme-naomi-osaka-les-introvertis-reagissent-differemment-au-monde-exterieur_182218.html .
A. Koyuncu, E. İnce, E. Ertekin, R. Tükel, Comorbidity in social anxiety disorder: Diagnostic and therapeutic challenges, „Drugs Context”, 2019, nr 8, art. 212573.