Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Lekarze z natury - ebook

Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 sierpnia 2025
49,90
4990 pkt
punktów Virtualo

Lekarze z natury - ebook

Dlaczego ptaki zbierają niedopałki papierosów? Skąd wzięła się aspiryna? Po co psy jedzą trawę, a koty tarzają się w kocimiętce? I przede wszystkim, co jest nie tak z Twoim idealnie przystrzyżonym trawnikiem?

Zwierzęta to prawdziwi eksperci w dziedzinie medycyny. Nie mówią po łacinie, nie noszą fartuchów i nie wypisują recept, ale ewolucja wyposażyła je w zadziwiająco skuteczne strategie walki z chorobami zakaźnymi i pasożytami. Wiedzą też, co robić, kiedy czują mdłości albo jak opatrzyć skaleczenie, żeby zapobiec infekcji.

Jaap de Roode obserwuje zwyczaje zwierząt (przede wszystkim swoich ulubionych motyli monarchów) nie tylko z czystej naukowej ciekawości. Wyjaśnia, że wiedza na przykład o tym, jakie rośliny wykorzystują kozy i owce, żeby się leczyć, może pomóc nam lepiej dbać o zdrowie zwierząt gospodarskich. Poznanie nawyków i strategii pszczół można wykorzystać do ochrony uli. Badania nad leczeniem u zwierząt mogą doprowadzić do odkrycia leków, które pomogą także nam, ludziom.

Lekarze z natury to zadziwiająca opowieść o tym, jak zwierzęta dbają o swoje zdrowie i czego możemy się od nich nauczyć.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Biologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7886-852-1
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Ptaki, psz­czoły i mo­tyle

– Czy wie­dzie­li­ście, że mo­tyle mo­nar­chy za­ży­wają le­kar­stwa? – py­tam.

Jest paź­dzier­nik 2022 roku. Sie­dzę przy stole na świe­żym po­wie­trzu w re­zer­wa­cie przy­rody St. Marks Na­tio­nal Wil­dlife Re­fuge, po­ło­żo­nym na po­łu­dniu Flo­rydy, tuż nad Za­toką Mek­sy­kań­ską. Za mną stoi po­ma­lo­wana na biało la­tar­nia mor­ska. Po le­wej stro­nie roz­ciąga się wi­dok na Go­ose Creek Bay, gdzie wcze­śniej wi­dzia­łem del­finy. Przede mną la­guna za­miesz­kana przez ali­ga­tory. Wo­kół stołu ze­brało się dwa­dzie­ścia osób, w prze­kroju wie­ko­wym od lat trzech po sie­dem­dzie­siąt. Uczest­ni­czymy w Fe­sti­walu Mo­tyli Mo­nar­chów w St. Marks, który od­bywa się co roku w czwartą so­botę paź­dzier­nika. To je­den z mo­ich ulu­bio­nych week­en­dów w roku. Od po­nad de­kady moi stu­denci i ja po­ko­nu­jemy sze­ścio­go­dzinną trasę z Emory Uni­ver­sity w Atlan­cie, gdzie je­stem pro­fe­so­rem, aby wspól­nie ce­le­bro­wać piękno i nie­zwy­kłość tych mo­tyli. Przy­jeż­dżamy tu­taj, by opo­wia­dać lu­dziom o tych owa­dach i pro­wa­dzo­nych przez nas ba­da­niach.

– Tak jak my mo­tyle mo­nar­chy też cho­rują – mó­wię do dziew­czynki w tiu­lo­wej spód­niczce, za­opa­trzo­nej w skrzy­dła mo­tyla, które przy­pięła do ra­mion. Trzy­ma­jąc mo­nar­cha tak, żeby mo­gła go zo­ba­czyć, tłu­ma­czę: – Ich za­razki bar­dzo im szko­dzą. Mo­tyle nie mogą iść do le­ka­rza, tak jak ty czy ja, ale na szczę­ście po­tra­fią zna­leźć le­kar­stwo w ro­śli­nach, któ­rymi się ży­wią.

Więk­szość osób, które znają mo­nar­chy, sły­szała o ich nie­sa­mo­wi­tych wę­drów­kach¹. Gdy tem­pe­ra­tura za­czyna spa­dać, a dni stają się co­raz krót­sze, mo­tyle z USA i Ka­nady ru­szają w spek­ta­ku­larną, je­sienną mi­gra­cję. Po­ko­nu­jąc na­wet cztery i pół ty­siąca ki­lo­me­trów, zmie­rzają do je­dlin oy­amel* w re­jo­nie Kor­dy­liery Wul­ka­nicz­nej w środ­ko­wym Mek­syku. Od końca paź­dzier­nika do końca li­sto­pada – w cza­sie, który zbiega się z mek­sy­kań­skim Świę­tem Zmar­łych – setki mi­lio­nów mo­nar­chów do­cie­rają do tych wy­so­ko­gór­skich la­sów. Gro­ma­dzą się tam w wiel­kie sku­pi­ska na drze­wach. Choć je­den mo­tyl waży tyle co spi­nacz do pa­pieru, ga­łę­zie cza­sem ła­mią się pod cię­ża­rem ty­sięcy sku­pio­nych ra­zem osob­ni­ków. Mo­nar­chy zi­mują tam do lu­tego i marca, kiedy to łą­czą się w pary i wy­ru­szają na pół­noc. W dro­dze na po­łu­dnie wiele z nich po­dąża wzdłuż wy­brzeża Za­toki Mek­sy­kań­skiej, by do­trzeć do miejsc zi­mo­wa­nia. Sporo z nich za­trzy­muje się wła­śnie w re­zer­wa­cie St. Marks. W do­bry dzień można zo­ba­czyć ty­siące prze­la­tu­ją­cych mo­tyli, które ucztują na nek­ta­rze ob­fi­cie kwit­ną­cych sło­no­lub­nych krze­wów ło­body i in­nych ro­ślin.

Ale choć mi­gra­cje mo­nar­chów są zdu­mie­wa­jące, to nie one były po­wo­dem, dla któ­rego za­czą­łem się nimi in­te­re­so­wać. Lu­bię mó­wić lu­dziom, że ba­dam je, po­nie­waż cho­rują. To dla wielu osób za­sko­cze­nie. Przy­zwy­cza­jeni je­ste­śmy do tego, że sami cho­ru­jemy, że z na­szymi pu­pi­lami cho­dzimy do we­te­ry­na­rza – ale nie­czę­sto my­ślimy o tym, że dzi­kie zwie­rzęta też mogą być chore. A prze­cież tak wła­śnie jest. Po­dob­nie jak lu­dzie, zwie­rzęta – w tym ptaki, psz­czoły i mo­tyle – przez całe ży­cie mają kon­takt z wi­ru­sami, bak­te­riami, pa­so­ży­tami i pier­wot­nia­kami wy­wo­łu­ją­cymi cho­roby. U mo­tyli mo­nar­chów naj­częst­szą cho­robę wy­wo­łuje jed­no­ko­mór­kowy pa­so­żyt o na­zwie _Oph­ry­ocy­stis elek­tro­scir­rha_². Po­nie­waż jego na­zwa nie na­leży do naj­ła­twiej­szych, wiele osób mówi po pro­stu „OE”. Pa­so­żyt ten jest spo­krew­niony z tymi, które wy­wo­łują ma­la­rię u lu­dzi – i by­naj­mniej nie jest dla mo­tyli bła­hym pro­ble­mem. Two­rzy na po­wierzchni ich ciała mi­liony za­rod­ni­ków i prze­bija de­li­katną po­włokę mo­tyla drob­nymi otwo­rami. Je­śli na­wet pa­so­żyt nie za­bije go­spo­da­rza, po­wo­duje od­wod­nie­nie i utratę masy ciała. Za­in­fe­ko­wane mo­tyle nie po­tra­fią do­brze la­tać, więc nie do­cie­rają do miejsc zi­mo­wa­nia w Mek­syku. Umie­rają po dro­dze³.

Sie­dząc przy stole w St. Marks, po­ka­zuję od­wie­dza­ją­cym, jak spraw­dzamy, czy mo­tyle są za­ra­żone. Moi stu­denci i ja na­zy­wamy to „mo­ty­lim prze­glą­dem zdro­wia”. Jak pie­lę­gniarki i le­ka­rze, za­kła­damy rę­ka­wiczki i de­li­kat­nie przy­kle­jamy prze­zro­czy­sty pla­ste­rek do od­włoka mo­tyla (nie spra­wia mu to bólu), po czym prze­kle­jamy go na kartkę in­dek­sową. Pod mi­kro­sko­pem szu­kamy ma­łych czar­nych za­rod­ni­ków pa­so­żyta. Je­śli je znaj­dziemy, po­ka­zu­jemy je uczest­ni­kom fe­sti­walu.

A po­tem opo­wia­dam im coś na­prawdę nie­zwy­kłego. _Mo­nar­chy są do­sko­na­łymi le­ka­rzami_. Tak jak lu­dzie sto­sują leki w walce z pa­so­ży­tami, tak i one po­tra­fią po­ra­dzić so­bie ze swo­imi do­le­gli­wo­ściami. Gdy stają oko w oko z pa­so­ży­tem OE, nie są cał­kiem bez­bronne. Po­tra­fią zna­leźć ro­śliny lecz­ni­cze, które ogra­ni­czają roz­wój in­fek­cji i ła­go­dzą ob­jawy cho­roby.

TRU­JĄCE RO­ŚLINY

Ba­da­niami nad pa­so­ży­tami mo­tyli mo­nar­chów za­ją­łem się w 2005 roku, kiedy prze­pro­wa­dzi­łem się do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, by ob­jąć sta­no­wi­sko ba­daw­cze. Po­cząt­kowo in­te­re­so­wała mnie czy­sta bio­lo­gia tych pa­so­ży­tów, ale bar­dzo szybko za­czą­łem przy­glą­dać się re­la­cjom mię­dzy pa­so­ży­tami, mo­ty­lami oraz je­dy­nym źró­dłem po­ży­wie­nia dla ich gą­sie­nic – tro­je­ścią. Po­dob­nie jak wiele in­nych mo­tyli, mo­nar­chy są wy­spe­cja­li­zo­wa­nymi ro­śli­no­żer­cami – ich larwy od­ży­wiają się tylko okre­ślo­nymi ga­tun­kami ro­ślin. Dla mo­nar­chów są to wła­śnie tro­je­ście. Ist­nieje wiele ich ga­tun­ków, róż­nią­cych się wy­glą­dem i wiel­ko­ścią, ale więk­szość na­leży do ro­dzaju _Asc­le­pias_. Po ze­rwa­niu li­ści wy­dzie­lają one biały, mleczny sok – stąd ich na­zwa.

Poza pro­duk­cją za­sty­ga­ją­cego w la­teks mleczka tro­je­ście wy­twa­rzają także związki che­miczne zwane kar­de­no­li­dami. To ste­ro­idowe sub­stan­cje tru­jące dla więk­szo­ści zwie­rząt – ro­śliny uży­wają ich jako broni prze­ciwko ro­śli­no­żer­com⁴. Mo­tyle mo­nar­chy jed­nak są na nie od­porne. Co wię­cej, gą­sie­nice, zja­da­jąc li­ście, gro­ma­dzą te tok­syny w swo­ich tkan­kach⁵. To wła­śnie dla­tego są tru­jące dla dra­pież­ni­ków. Ich ja­skrawe po­ma­rań­czowe skrzy­dła z czar­nymi li­niami i bia­łymi krop­kami sta­no­wią ostrze­że­nie: „nie sma­kuję do­brze!”⁶.

Gdy za­czy­na­łem ba­da­nia nad mo­nar­chami, po­wszech­nie wia­domo było, że wy­ko­rzy­stują one kar­de­no­lidy do ochrony przed dra­pież­ni­kami. Ale po­nie­waż in­te­re­so­wa­łem się ich pa­so­ży­tami, w mo­jej gło­wie za­częło kieł­ko­wać inne py­ta­nie. Wie­dzia­łem z wcze­śniej­szych ba­dań, że nie­które tok­syczne związki che­miczne za­warte w ro­śli­nach po­tra­fią za­bi­jać wi­rusy wy­wo­łu­jące cho­roby u owa­dów⁷. To skło­niło mnie i mo­ich współ­pra­cow­ni­ków do za­sta­no­wie­nia się nad jed­nym: czy kar­de­no­lidy obecne w tro­je­ści mogą być tru­jące rów­nież dla pa­so­żyta OE? Czy mo­tyle wy­ko­rzy­stują ro­śliny nie tylko jako po­karm, ale też jako le­kar­stwo?

By to spraw­dzić, za­pro­jek­to­wa­łem eks­pe­ry­ment z dwiema gru­pami gą­sie­nic mo­nar­chów – jedna ży­wiła się wy­łącz­nie tro­je­ścią ku­ra­ka­oń­ską, druga tylko tro­je­ścią krwi­stą. Wszyst­kie gą­sie­nice (łącz­nie 240 osob­ni­ków) zo­stały wy­sta­wione na kon­takt z OE po­przez po­da­nie po­karmu ro­ślin­nego z za­rod­ni­kami pa­so­żyta. Z wcze­śniej­szych ba­dań wia­domo było, że tro­jeść ku­ra­ka­oń­ska (_Asc­le­pias cu­ras­sa­vica_) za­wiera wię­cej kar­de­no­li­dów niż krwi­sta (_Asc­le­pias in­car­nata_). Gdy gą­sie­nice prze­po­czwa­rzyły się w mo­tyle, zba­da­li­śmy, ile z nich zo­stało za­in­fe­ko­wa­nych i jak ciężko prze­szły cho­robę. Je­śli kar­de­no­lidy fak­tycz­nie chro­nią przed pa­so­ży­tem, to mo­tyle kar­mione tro­pi­kalną tro­je­ścią ku­ra­ka­oń­ską po­winny być zdrow­sze. Wy­niki były eks­cy­tu­jące: w gru­pie ży­wią­cej się tro­je­ścią ku­ra­ka­oń­ską in­fek­cje wy­stą­piły mniej licz­nie – za­ob­ser­wo­wa­li­śmy spa­dek ich czę­sto­ści o 20 pro­cent w po­rów­na­niu z mo­ty­lami że­ru­ją­cymi na tro­je­ści krwi­stej. Mo­tyle, które mimo wszystko za­cho­ro­wały, miały po­nad dwa razy mniej pa­so­ży­tów i cho­ro­wały lżej, ży­jąc na­wet dwa razy dłu­żej⁸. Wszystko wska­zy­wało na to, że tro­jeść bo­gata w tok­syny działa nie tylko jako ochrona przed dra­pież­ni­kami, ale rów­nież jako sku­teczny lek prze­ciw­pa­so­żyt­ni­czy.

Ko­lejne py­ta­nie było rów­nie lo­giczne, co śmiałe: czy to moż­liwe, że mo­nar­chy po­tra­fią świa­do­mie ko­rzy­stać z lecz­ni­czych wła­ści­wo­ści tro­je­ści? Czy chore mo­tyle po­tra­fią wy­bie­rać ro­śliny o więk­szej za­war­to­ści kar­de­no­li­dów jako formę le­cze­nia? W 2008 roku ob­ją­łem sta­no­wi­sko wy­kła­dowcy na Emory Uni­ver­sity. Tam wraz z ze­spo­łem prze­pro­wa­dzi­li­śmy se­rię eks­pe­ry­men­tów w du­żych wo­lie­rach, w któ­rych za­ra­żo­nym i zdro­wym sa­mi­com mo­tyli udo­stęp­ni­li­śmy tro­jeść ku­ra­ka­oń­ską (lecz­ni­czą) i krwi­stą (nie­lecz­ni­czą)⁹. Li­czy­li­śmy, ile jaj zło­żyły na każ­dym z tych ga­tun­ków. Oka­zało się, że chore sa­mice znacz­nie czę­ściej wy­bie­rały ro­śliny lecz­ni­cze. Zdrowe mo­tyle nie wy­ka­zy­wały ta­kiej pre­fe­ren­cji. In­nymi słowy: gdy sa­mica mo­nar­cha jest za­in­fe­ko­wana, woli skła­dać jaja na tro­je­ści o wła­sno­ściach lecz­ni­czych.

Ryc. 1.1. Sa­mica mo­tyla mo­nar­chy składa jaja na lecz­ni­czej tro­je­ści, któ­ra­zm­niej­szy za­ka­że­nie i ob­jawy cho­roby u jej gą­sie­nic po­tom­nych. Fot. Jaap de Ro­ode.

To za­ska­ku­jące – ale jesz­cze bar­dziej nie­zwy­kłe jest to, kogo wła­ści­wie sa­mica chroni. Za­ra­żony mo­tyl nie od­nie­sie bez­po­śred­nich ko­rzy­ści z za­sto­so­wa­nia lecz­ni­czej ro­śliny – pa­so­żyt już go za­ata­ko­wał, a cho­roba po­stę­puje. Sa­mica nie może się zu­peł­nie wy­le­czyć ani za­po­biec prze­nie­sie­niu za­rod­ni­ków na po­tom­stwo – mi­liony za­rod­ni­ków pa­so­żyta po­kry­wają jej od­włok, a gdy składa jaja na li­ściach tro­je­ści, część z nich zo­staje na nich i przy­kleja się do jaj¹⁰. Ale to, co może zro­bić, to zło­żyć jaja na ro­śli­nach o wła­ści­wo­ściach lecz­ni­czych. Gdy larwy się wy­klują, wraz z pa­so­ży­tami zje­dzą także tro­jeść za­wie­ra­jącą lecz­ni­cze sub­stan­cje – a to zna­cząco zmniej­szy szansę, że in­fek­cja się roz­wi­nie. Na­wet je­śli gą­sie­nica się za­razi, tro­jeść ogra­ni­czy na­mna­ża­nie pa­so­ży­tów i zła­go­dzi ob­jawy. In­nymi słowy, matka mo­nar­cha nie le­czy sa­mej sie­bie, lecz swoje po­tom­stwo – za­nim jesz­cze się na­ro­dzi. Piękny przy­kład za­sady „matka wie naj­le­piej”.

MI­KRO­SKO­PIJNE MÓ­ZGI

Gdy ba­da­łem zja­wi­sko le­cze­nia się u mo­tyli mo­nar­chów, zo­rien­to­wa­łem się, że wiele in­nych zwie­rząt także po­trafi sto­so­wać leki prze­ciw cho­ro­bom. (Oczy­wi­ście zdaję so­bie sprawę, że czło­wiek to też zwie­rzę, ale dla uprosz­cze­nia w tej książce sło­wem „zwie­rzęta” będę okre­ślać wy­łącz­nie nie-lu­dzi).

W la­tach 80. pry­ma­to­lo­dzy od­kryli, że szym­pansy wy­ko­rzy­stują tok­syny i owło­sione li­ście ro­ślin do zwal­cza­nia pa­so­żyt­ni­czych ro­ba­ków. Inne ba­da­nia wy­ka­zały, że kozy i owce także po­tra­fią być swo­imi wła­snymi le­ka­rzami. Przez długi czas są­dzono, że do ta­kiej zdol­no­ści po­trzebny jest duży mózg – prze­ko­na­nie to wy­ni­kało z faktu, że szym­pansy są na­szymi naj­bliż­szymi krew­nia­kami – ale dane nie po­twier­dzały tej tezy.

Od­kry­łem też, że gą­sie­nice niedź­wie­dziówki oraz mrówki rud­nice rów­nież sto­sują sub­stan­cje lecz­ni­cze. A za­tem na­wet zwie­rzęta z mó­zgiem mniej­szym niż główka od szpilki po­tra­fią sku­tecz­nie się le­czyć – tak samo jak te z mó­zgiem wiel­ko­ści na­szego. To skło­niło mnie do my­śli, że zja­wi­sko le­cze­nia się jest po­wszechne w świe­cie zwie­rząt. Ta fa­scy­na­cja osta­tecz­nie do­pro­wa­dziła mnie do na­pi­sa­nia tej książki. W ko­lej­nych roz­dzia­łach przyj­rzymy się wszyst­kim tym przy­kła­dom – i wielu in­nym.

Przez ostat­nie cztery de­kady na­ukowcy od­kryli, że zwie­rzęta rze­czy­wi­ście po­tra­fią świa­do­mie po­szu­ki­wać le­ków (choć – jak zo­ba­czymy – zde­fi­nio­wa­nie tego, co wła­ści­wie zna­czy „świa­do­mie”, nie jest ta­kie pro­ste). Zwie­rzęta roz­ma­itych ga­tun­ków wy­ko­rzy­stują ogromne bo­gac­two ro­ślin, grzy­bów, tok­sycz­nych zwie­rząt, związ­ków che­micz­nych i in­nych na­tu­ral­nych sub­stan­cji do walki z in­fek­cjami i ła­go­dze­nia ob­ja­wów cho­rób. Ro­bią to na cztery różne spo­soby. Po pierw­sze – sto­sują pro­fi­lak­tykę, czyli spo­ży­wają po­karm i związki prze­ciw­pa­so­żyt­ni­cze, _za­nim_ za­cho­rują, by utrzy­mać zdro­wie. Na przy­kład ja­poń­skie ma­kaki ży­jące na te­re­nach o wy­so­kim ry­zyku wy­stą­pie­nia pa­so­ży­tów je­dzą wię­cej ro­ślin o wła­ści­wo­ściach lecz­ni­czych niż te z te­re­nów mniej ska­żo­nych¹¹. W Etio­pii pa­wiany, na­ra­żone na in­fek­cje pewną przy­wrą, zwięk­szają od­por­ność na ro­baki, zja­da­jąc tru­jące ja­gody¹². Po dru­gie – sto­sują le­cze­nie te­ra­peu­tyczne. W tym przy­padku zwie­rzę już jest chore i spo­żywa związki lecz­ni­cze: szym­pansy wy­sy­sają sok z gorz­kich ro­ślin, by zwal­czyć pa­so­żyty je­li­towe, a gą­sie­nice niedź­wie­dziówki zja­dają al­ka­lo­idy za­bi­ja­jące larwy pa­so­żyt­ni­czych much. Trzeci spo­sób to „sma­ro­wa­nie ciała”: zwie­rzęta tak różne jak le­mury, koty czy ko­ati wcie­rają w fu­tro sub­stan­cje od­stra­sza­jące pa­so­żyty – ta­kie jak roz­to­cza, wszy i ko­mary. Wresz­cie – zwie­rzęta mogą sto­so­wać „fu­mi­ga­cję”, czyli umiesz­czają związki prze­ciw­pa­so­żyt­ni­cze w swoim śro­do­wi­sku ży­cia. Przy­kła­dowo, ptaki wy­kła­dają gniazda aro­ma­tycz­nymi ro­śli­nami, które za­bi­jają pa­so­żyty, a mrówki i psz­czoły przy­no­szą do gniazd ży­wiczne sub­stan­cje o dzia­ła­niu an­ty­bak­te­ryj­nym.

Część ba­da­czy na­zywa wszyst­kie te za­cho­wa­nia ter­mi­nem „zoo­far­ma­ko­gno­zja”¹³ – od grec­kich słów _zoo_ (zwie­rzę), _pharma_ (lek) i _gnosy_ (po­zna­nie). Inni wolą mó­wić o „sa­mo­le­cze­niu zwie­rząt”. Mnie oso­bi­ście ża­den z tych ter­mi­nów nie prze­ko­nuje. „Zoo­far­ma­ko­gno­zja” su­ge­ruje, że zwie­rzęta mają świa­do­mość, że się le­czą (a nie­ko­niecz­nie tak jest – jak zo­ba­czymy w roz­dziale 8). „Sa­mo­le­cze­nie” z ko­lei za­kłada, że zwie­rzę le­czy tylko sie­bie (a wiemy już, że mo­nar­chy po­tra­fią le­czyć swoje po­tom­stwo). Dla­tego w tej książce będę uży­wać prost­szego i szer­szego okre­śle­nia – „zwie­rzęca me­dy­cyna” – lub okre­śleń po­krew­nych („far­ma­ko­te­ra­pia zwie­rząt”).

Wy­ka­za­nie, że dane za­cho­wa­nie rze­czy­wi­ście sta­nowi le­cze­nie, nie jest pro­ste. W ko­lej­nych roz­dzia­łach omó­wię, jak pro­wa­dzi się ba­da­nia ob­ser­wa­cyjne i eks­pe­ry­menty w tej dzie­dzi­nie. Na ra­zie chcę pod­kre­ślić dwie rze­czy. Po pierw­sze – sku­pię się głów­nie na za­cho­wa­niach, które po­ma­gają zwie­rzę­tom wal­czyć z in­fek­cjami. Wy­nika to z tego, że pa­so­żyty i pa­to­geny od­gry­wają ogromną rolę w ewo­lu­cji, a także tego, że więk­szość do­brze udo­ku­men­to­wa­nych przy­kła­dów le­cze­nia zwie­rząt do­ty­czy wła­śnie obrony przed in­fek­cjami.

Ale to nie je­dyny po­wód, dla któ­rego zwie­rzęta się le­czą. Co­raz wię­cej wska­zuje na to, że nie­które z nich po­tra­fią le­czyć rany lub ła­go­dzić bóle sta­wów¹⁴. Na przy­kład oran­gu­tany mie­szają okre­ślone ro­śliny ze śliną i wcie­rają papkę w rany¹⁵ lub kon­kretne czę­ści ciała – co zmniej­sza stan za­palny¹⁶. Na­ukowcy su­ge­rują też, że sa­mice nie­któ­rych ga­tun­ków sto­sują ro­śliny w celu wy­wo­ła­nia po­rodu. Cię­żarne sa­mice si­fak i te w okre­sie lak­ta­cji zja­dają wię­cej ro­ślin bo­ga­tych w ta­niny – co wiąże się ze wzro­stem masy ciała i sty­mu­la­cją lak­ta­cji¹⁷.

Są też re­la­cje o zwie­rzę­tach sto­su­ją­cych sub­stan­cje psy­cho­ak­tywne. Kon­cep­cja „pi­ja­nych małp” stała się wręcz po­pkul­tu­ro­wym me­mem. Do­nie­sie­nia o sło­niach, które po wy­pi­ciu sfer­men­to­wa­nych na­po­jów de­mo­lują sklepy, cie­szą się du­żym za­in­te­re­so­wa­niem. Po tym, jak w 2012 roku stado 50 słoni splą­dro­wało sklep z al­ko­ho­lem, rzecz­nik lo­kal­nej po­li­cji Asish Sa­ma­nat stwier­dził: „Za­cho­wy­wały się jak każdy pi­jany – agre­syw­nie i nie­ra­cjo­nal­nie, je­dyna róż­nica to roz­miar: ci pi­jani byli znacz­nie więksi”¹⁸. Choć to za­bawne, naj­now­sze ana­lizy su­ge­rują, że ssaki na­czelne spo­ży­wają sfer­men­to­wane owoce nie po to, by się upić, lecz dla­tego, że fer­men­ta­cja roz­kłada tok­syczne związki i spra­wia, że owoce stają się ja­dalne – a także do­stępne w okre­sach nie­do­boru świe­żych¹⁹.

Le­cze­nie ran, opieka oko­ło­po­ro­dowa i spo­ży­cie al­ko­holu nie miesz­czą się w za­kre­sie tej książki, ale je­śli chcesz do­wie­dzieć się wię­cej, po­le­cam zna­ko­mitą po­zy­cję _Wild He­alth_ au­tor­stwa Cindy En­gel²⁰.

Druga rzecz, którą chcę za­zna­czyć, do­ty­czy tego, że nie każde za­cho­wa­nie cho­rego zwie­rzę­cia ozna­cza, że ono się le­czy. Naj­waż­niej­szym kry­te­rium zwie­rzę­cej me­dy­cyny jest jej sku­tecz­ność: musi ona po­ma­gać zwie­rzę­ciu – ogra­ni­czać lub za­po­bie­gać in­fek­cji albo ła­go­dzić ob­jawy cho­roby. In­fek­cje mogą też zmie­niać za­cho­wa­nia zwie­rząt w spo­sób dla nich nie­ko­rzystny. Pa­so­żyty i pa­to­geny to mi­strzo­wie ma­ni­pu­la­cji²¹. Gdy więc wi­dzimy, że za­in­fe­ko­wane zwie­rzę za­cho­wuje się ina­czej, nie mo­żemy za­kła­dać, że to próba sa­mo­le­cze­nia. Może to wła­śnie pa­so­żyt prze­jął kon­trolę.

Dziś mamy już wiele do­wo­dów na to, że zwie­rzęta po­tra­fią się le­czyć. Na­pi­sa­łem tę książkę, by opo­wie­dzieć te nie­sa­mo­wite hi­sto­rie – ale także, by przed­sta­wić lu­dzi, któ­rzy je od­kryli. Ba­da­czy z róż­nych dzie­dzin i kon­ty­nen­tów, któ­rych łą­czy pa­sja do od­kry­wa­nia świata przy­rody. Wspólną ich ce­chą jest prze­ko­na­nie, że ba­da­nie za­cho­wań zwie­rząt nie tylko po­głę­bia na­szą wie­dzę o świe­cie, ale może też po­móc w walce z pa­so­ży­tami i pa­to­ge­nami za­gra­ża­ją­cymi lu­dziom, zwie­rzę­tom ho­dow­la­nym i na­szym pu­pi­lom.

Ta książka ma więc dwa cele. Po pierw­sze, chcę po­ka­zać, że zwie­rzęta to praw­dziwi eks­perci w dzie­dzi­nie me­dy­cyny. Nie mó­wią po ła­ci­nie, nie no­szą far­tu­chów i nie wy­pi­sują re­cept, ale ewo­lu­cja wy­po­sa­żyła je w za­dzi­wia­jąco sku­teczne stra­te­gie walki z cho­ro­bami za­kaź­nymi.

Po dru­gie – chcę po­ka­zać, że my także mo­żemy sko­rzy­stać z wie­dzy zwie­rzę­cych le­ka­rzy. Więk­szość ba­da­czy kie­ruje się czy­stą cie­ka­wo­ścią świata, ale jak zo­ba­czymy – ob­ser­wa­cja le­cze­nia u kóz i owiec może po­móc po­pra­wić zdro­wie zwie­rząt go­spo­dar­skich i ogra­ni­czyć sto­so­wa­nie an­ty­bio­ty­ków w rol­nic­twie. Za­cho­wa­nia psz­czół można wy­ko­rzy­stać do ochrony uli. Trwają też prace nad opra­co­wa­niem re­pe­len­tów na owady na ba­zie sub­stan­cji od­kry­tych u ko­tów. Wielu na­ukow­ców wie­rzy, że ba­da­nia nad le­cze­niem u zwie­rząt mogą do­pro­wa­dzić do od­kry­cia le­ków, które po­mogą także nam, lu­dziom.

Nie­któ­rzy twier­dzą, że no­wo­cze­sna tech­no­lo­gia i che­mia wy­star­czą, by two­rzyć leki od pod­staw²². Ale po­myśl: przez ostat­nie czter­dzie­ści lat po­nad po­łowa no­wych le­ków prze­ciw­bak­te­ryj­nych i 45 pro­cent le­ków prze­ciw­pa­so­żyt­ni­czych, które tra­fiły na ry­nek, po­cho­dziła z na­tu­ral­nych źró­deł – ro­ślin, bak­te­rii i grzy­bów²³. W ob­li­czu stale ro­sną­cego za­gro­że­nia cho­ro­bami za­kaź­nymi i opor­no­ści pa­to­ge­nów na leki ba­da­nie le­cze­nia u zwie­rząt i wy­ko­rzy­sty­wa­nie ich na­tu­ral­nej wie­dzy staje się waż­niej­sze niż kie­dy­kol­wiek.

W ko­lej­nych roz­dzia­łach przyj­rzymy się wszyst­kim tym za­gad­nie­niom. Ale za­nim do tego doj­dzie, opo­wiem, jak pe­wien chory szym­pans za­po­cząt­ko­wał na­ro­dziny no­wej dzie­dziny na­uki.

------------------------------------------------------------------------

* Oy­amel to na­zwa ga­tunku jo­dły, cho­dzi tu o spe­cy­ficzny ro­dzaj sie­dli­ska zło­żo­nego z tych do­kład­nie drzew. (przyp. tłum.)PRZY­PISY

1. Ptaki, psz­czoły i mo­tyle

1. L.P. Bro­wer, Un­der­stan­ding and mi­sun­der­stan­ding the mi­gra­tion of the mo­narch but­ter­fly (_Nym­pha­li­dae_) in North Ame­rica: 1857–1995, _Jo­ur­nal of the Le­pi­dop­te­ri­sts’ So­ciety_ 1995, tom 49, ss. 304–385.

2. R.E. McLau­gh­lin & J. My­ers, _Oph­ry­ocy­stis elek­tro­scir­rha_ sp. n., a neo­gre­ga­rine pa­tho­gen of mo­narch but­ter­fly _Da­naus ple­xip­pus_ (L.) and the Flo­rida qu­een but­ter­fly _D. gi­lip­pus be­re­nice_ Cra­mer, _Jo­ur­nal of Pro­to­zo­ology_ 1970, tom 17, ss. 300–305.

3. R.A. Bar­tel, K.S. Obe­rhau­ser, J.C. de Ro­ode & S. Al­ti­zer, Mo­narch but­ter­fly mi­gra­tion and pa­ra­site trans­mis­sion in eastern North Ame­rica, _Eco­logy_ 2011, tom 92, ss. 342–351.

4. A.A. Agra­wal (2017). _Mo­nar­chs and Mil­kweed_. Prin­ce­ton Uni­ver­sity Press.

5. S.B. Mal­colm & L.P. Bro­wer, Evo­lu­tio­nary and eco­lo­gi­cal im­pli­ca­tions of car­de­no­lide se­qu­es­tra­tion in the mo­narch but­ter­fly, _Expe­rien­tia_ 1989, tom 45, ss. 284–295.

6. L.P. Bro­wer, W.N. Ry­er­son, L. Cop­pin­ger & S.C. Gla­zier, Eco­lo­gi­cal che­mi­stry and the pa­la­ta­bi­lity spec­trum, _Science_ 1968, tom 161, ss. 1349–1351.

7. J.S. Cory & K. Ho­over, Plant-me­dia­ted ef­fects in in­sect-pa­tho­gen in­te­rac­tions, _Trends in Eco­logy & Evo­lu­tion_ 2006, tom 21, ss. 278–286; S.T. Ke­ating, M.D. Hun­ter & J.C. Schultz, Leaf phe­no­lic in­hi­bi­tion of gypsy moth nuc­lear po­ly­he­dro­sis vi­rus – role of po­ly­he­dral in­c­lu­sion body ag­gre­ga­tion, _Jo­ur­nal of Che­mi­cal Eco­logy_ 1990, tom 16, ss. 1445–1457.

8. J.C. de Ro­ode, A.B. Pe­der­sen, M.D. Hun­ter & S. Al­ti­zer, Host plant spe­cies af­fects vi­ru­lence in mo­narch but­ter­fly pa­ra­si­tes, _Jo­ur­nal of Ani­mal Eco­logy_ 2008, tom 77, ss. 120–126.

9. T. Le­fèvre, L. Oli­ver, M.D. Hun­ter & J.C. de Ro­ode, Evi­dence for trans­ge­ne­ra­tio­nal me­di­ca­tion in na­ture, _Eco­logy Let­ters_ 2010, tom 13, ss. 1485–1493.

10. J.C. de Ro­ode, J. Chi, R.M. Ra­rick & S. Al­ti­zer, Strength in num­bers: high pa­ra­site bur­dend­no­tes in­cre­ase trans­mis­sion of a pro­to­zoan pa­ra­site of mo­narch but­ter­flies (_Da­naus ple­xip­pus_), _Oeco­lo­gia_ 2009, tom 161, ss. 67–75.

11. A.J. Ma­cIn­tosh & M.A. Huf­f­man, (2010). To­ward un­der­stan­ding the role of diet in host–pa­ra­site in­te­rac­tions: The case for Ja­pa­nese Ma­ca­ques. W: _The Ja­pa­nese Ma­ca­ques_ (red. F. Na­ka­gawa, M. Na­ka­mi­chi & H. Su­giura), ss. 323–344. Sprin­ger.

12. J.E. Phil­lips-Con­roy, (1986). Ba­bo­ons, diet and di­se­ase: food plant se­lec­tion and schi­sto­so­mia­sis. W: _Cur­rent Per­spec­ti­ves in Pri­mate So­cial Dy­na­mics_ (red. D.M. Taub & F.A. King), ss. 287–304. Van No­strand Re­in­hold.

13. E. Ro­dri­guez & R. Wran­gham, Zoo­phar­ma­co­gnosy: the use of me­di­ci­nal plants by ani­mals, _Re­cent Ad­van­ces in Phy­to­che­mi­stry_ 1993, tom 27, ss. 89–105.

14. A. Ma­scaro, L.M. So­uthern, T. De­sch­ner & S. Pika, Ap­pli­ca­tion of in­sects to wo­unds of self and others by chim­pan­zees in the wild, _Cur­rent Bio­logy_ 2022, tom 32, ss. R112–R113.

15. I.B. Lau­mer, i in., Ac­tive self-tre­at­ment of a fa­cial wo­und with a bio­lo­gi­cally ac­tive plant by a male Su­ma­tran Oran­gu­tan, _Scien­ti­fic Re­port_s 2024, tom 14, nr 8932, https://doi.org/10.1038/s41598-024-58988-7.

16. H. Mor­rogh-Ber­nard i in., Self-me­di­ca­tion by oran­gu­tans (_Pongo pyg­ma­eus_) using bio­ac­tive pro­per­ties of _Dra­ca­ena can­tleyi, Scien­ti­fic Re­ports_ 2017, tom 7, nr 16653.

17. V. Car­rai, S.M. Bor­go­gnini-Tarli, M.A. Huf­f­man & M. Bardi, In­cre­ase in tan­nin con­sump­tion by si­faka (_Pro­pi­the­cus ver­re­auxi ver­re­auxi_) fe­ma­les du­ring the birth se­ason: a case for self-me­di­ca­tion in pro­si­mians?, _Pri­ma­tes_ 2003, tom 44, ss. 61–66.

18. _50 drun­ken ele­phants ran­sack vil­lage in In­dia, drink 130 gal­lons of mo­on­shine_ (2012). Fox8 News, 7 li­sto­pada, https://my­fox8.com/news/50-drun­ken-ele­phants-ran­sack-vil­lage-in-in­dia-drink-130-gal­lons-of-mo­on­shine/.

19. K.R. Amato, i in., Fer­men­ted food con­sump­tion in wild non­hu­man pri­ma­tes and its eco­lo­gi­cal dri­vers, _Ame­ri­can Jo­ur­nal of Phy­si­cal An­th­ro­po­logy_ 2021, tom 175, ss. 513–530.

20. C. En­gel (2002). _Wild He­alth: Les­sons in Na­tu­ral Wel­l­ness from the Ani­mal King­dom_. Ho­ugh­ton Mif­flin Har­co­urt.

21. D.P. Hu­ghes, J. Bro­deur & F. Tho­mas, (2012). _Host Ma­ni­pu­la­tion by Pa­ra­si­tes_. Oxford Uni­ver­sity Press.

22. D.R. Kirsch & O. Ogas, (2018). _The Drug Hun­ters_. Ar­cade Pu­bli­shing.

23. D.J. New­man & G.M. Cragg, Na­tu­ral pro­ducts as so­ur­ces of new drugs over the ne­arly four de­ca­des from 01/1981 to 09/2019, _Jo­ur­nal of Na­tu­ral Pro­ducts_ 2020, tom 83, ss. 770–803.

2. Szym­pan­sica Chau­siku

24. W. Osler (1914). _Aequ­ani­mi­tas: Te­aching and Thin­king_. H.K. Le­wis & Co.

25. C.A. Chap­man & M.A. Huf­f­man, Why do we want to think hu­mans are dif­fe­rent?, _Ani­mal Sen­tience_ 2018, tom 3, nr 163.

26. F. de Waal, (2016). _By­stre zwie­rzę. Czy je­ste­śmy dość mą­drzy, aby zro­zu­mieć mą­drość zwie­rząt?_, Co­per­ni­cus Cen­ter Press, tłum. Łu­kasz Lamża.

27. M. Zuk (2022). _Dan­cing Coc­ka­toos and the Dead Man Test: How Be­ha­vior Evo­lves and Why It Mat­ters_. W.W. Nor­ton.

28. M. Ka­wai, Newly-acqu­ired pre-cul­tu­ral be­ha­vior of the na­tu­ral troop of Ja­pa­nese mon­keys on Ko­shima Is­let, _Pri­ma­tes_ 1965, tom 6, ss. 1–30.

29. F. de Waal, (2001). _The Ape and the Su­shi Ma­ster_. Ba­sic Bo­oks.

30. W.D. Storl, (2018). _Bear: Myth, Ani­mal, Icon_. North Atlan­tic Bo­oks; Roc­kwell, D. (1991). _Gi­ving Vo­ice to Bear: North Ame­ri­can In­dian My­ths, Ri­tu­als, and Ima­ges of the Bear_. Ro­berts Re­in­hart.

31. Storl, _Bear_; Roc­kwell, _Gi­ving Vo­ice to Bear_; B. Lake-Thom, (1997). _Spi­rits of the Earth: A Gu­ide to Na­tive Ame­ri­can Na­ture Sym­bols, Sto­ries, and Ce­re­mo­nies_. Plume; J.F. Lame Deer & R. Er­does, (2009). _Lame Deer, Se­eker of Vi­sions._ Si­mon & Schu­s­ter; F. Dend­no­te­smore, (1928). Uses of Plants by the Chip­pewa In­dians. US Go­vern­ment Prin­ting Of­fice

32. Dend­no­te­smore, _Uses of Plants._

33. Dend­no­te­smore, _Uses of Plants_.

34. Lame Deer & Er­does, _Lame Deer, Se­eker of Vi­sions_.

35. Storl, _Bear_.

36. D.H. Clay­ton & N.D. Wolfe, The ad­ap­tive si­gni­fi­cance of self-me­di­ca­tion, _Trends in Eco­logy & Evo­lu­tion_ 1993, tom 8, ss. 60–63; N. My­hal, (2017). _Eth­no­bo­tany of Oshá (Li­gu­sti­cum por­teri) and Po­licy of Me­di­ci­nal Plant Ha­rvest on Uni­ted Sta­tes Fo­rest Se­rvice Lands_ (praca ma­gi­ster­ska, Uni­ver­sity of Kan­sas).

37. My­hal, _Eth­no­bo­tany of Oshá_.

38. E.C. Hel­l­gren, Phy­sio­logy of hi­ber­na­tion in be­ars, _Ur­sus_ 1998, tom 10, ss. 467–477.

39. D. Jef­freys (2004). _Aspi­rin: The Re­mar­ka­ble Story of a Won­der Drug_, s. 10. Blo­oms­bury.

40. Co­nver­sa­tions be­tween Mi­chael A. Huf­f­man and the au­thor. By vi­deo call, Sep­tem­ber and Octo­ber 2021, and in per­son in Ja­pan, March 2023.

41. M. Huf­f­man (2014). Le­ar­ning to be­come a mon­key. W: _Pri­mate Eth­no­gra­phies_ (red. K. Strier), ss. 57–68. Pe­ar­son Edu­ca­tion.

42. de Waal, _Ape and Su­shi Ma­ster_.

43. de Waal, _Ape and Su­shi Ma­ster_; P.J. Asqu­ith, Pro­vi­sio­ning and the study of free-ran­ging pri­ma­tes: hi­story, ef­fects, and pro­spects, _Year­book of Phy­si­cal An­th­ro­po­logy_ 1989, tom 32, ss. 129–158; J. Ki­ta­hara-Frisch, Cul­ture and pri­ma­to­logy: East and West. W: _The Mon­keys of Ara­shiy­ama_ (red. L.M. Fe­di­gan & P.J. Asqu­ith), ss. 74–80. State Uni­ver­sity of New York Press, 1991.

44. M.A. Huf­f­man, The les­sons of hi­story and tra­di­tion: on be­co­ming a mon­key and other in­si­ghts ga­ined as a pri­ma­to­lo­gist in Ja­pan, _Pri­ma­tes_ 2023, tom 64, ss. 5–8.

45. H. Ohi­ga­shi i in., Bit­ter prin­ci­ple and a re­la­ted ste­roid glu­co­side from _Ver­no­nia amyg­da­lina_, a po­ssi­ble me­di­ci­nal plant for wild chim­pan­zees, _Agri­cul­tu­ral and Bio­lo­gi­cal Che­mi­stry_ 1991, tom 55, ss. 1201–1203; M. Ji­saka i in., Bit­ter ste­roid glu­co­si­des, ver­no­nio­si­des A1, A2, and A3, and re­la­ted B1 from a po­ssi­ble me­di­ci­nal plant, _Ver­no­nia amyg­da­lina_, used by wild chim­pan­zees, _Te­tra­he­dron_ 1992, tom 48, ss. 625–632; M. Ji­saka, H. Ohi­ga­shi, K. Ta­ke­gawa & K. Ko­shi­mizu, An­ti­tu­mo­ral and an­ti­mi­cro­bial ac­ti­vi­ties of bit­ter se­squ­iter­pene lac­to­nes of _Ver­no­nia amyg­da­lina_, a po­ssi­ble me­di­ci­nal plant used by wild chim­pan­zees, _Bio­science, Bio­tech­no­logy, and Bio­che­mi­stry_ 1993, tom 57, ss. 833–834.

46. M.A. Huf­f­man, S. Go­toh, D. Izutsu, K. Ko­shi­mizu & M.S. Ka­lunde, Fur­ther ob­se­rva­tions on the use of the me­di­ci­nal plant, _Ver­no­nia amyg­da­lina_ (Del), by a wild chim­pan­zee, its po­ssi­ble ef­fect on pa­ra­site load, and its phy­to­che­mi­stry, _Afri­can Study Mo­no­gra­phs_ 1993, tom 14, ss. 227–240.

47. M.A. Huf­f­man, S. Go­toh, L.A. Tur­ner, M. Ha­mai & K. Yoshida, Se­aso­nal trends in in­te­sti­nal ne­ma­tode in­fec­tion and me­di­ci­nal plant use among chim­pan­zees in the Ma­hale Mo­un­ta­ins, Tan­za­nia, _Pri­ma­tes_ 1997, tom 38, ss. 111–125.

48. Ohi­ga­shi i in., Bit­ter prin­ci­ple; Huf­f­man i in., Fur­ther ob­se­rva­tions on the use of _Ver­no­nia amyg­da­lina_; M.A. Huf­f­man, Chim­pan­zee self-me­di­ca­tion: a hi­sto­ri­cal per­spec­tive of the key fin­dings. W: _Ma­hale Chim­pan­zees: 50 Years of Re­se­arch_ (red. M. Na­ka­mura, K. Ho­saka, N. Itoh & K. Zamma), ss. 340–353. Cam­bridge Uni­ver­sity Press, 2015; M.A. Huf­f­man & M. Se­ifu, Ob­se­rva­tions on the il­l­ness and con­sump­tion of a po­ssi­bly me­di­ci­nal plant _Ver­no­nia amyg­da­lina_ (Del.), by a wild chim­pan­zee in the Ma­hale Mo­un­ta­ins Na­tio­nal Park, Tan­za­nia, _Pri­ma­tes_ 1989, tom 30, ss. 51–63; M. Huf­f­man & J. Ca­ton, Self-in­du­ced in­cre­ase of gut mo­ti­lity and the con­trol of pa­ra­si­tic in­fec­tions in wild chim­pan­zees, _In­ter­na­tio­nal Jo­ur­nal of Pri­ma­to­logy_ 2001, tom 22, ss. 329–346; K. Ko­shi­mizu, H. Ohi­ga­shi & M.A. Huf­f­man, Use of _Ver­no­nia amyg­da­lina_ by wild chim­pan­zee: po­ssi­ble ro­les of its bit­ter and re­la­ted con­sti­tu­ents, _Phy­sio­logy & Be­ha­vior_ 1994, tom 56, ss. 1209–1216.

49. TE­DxO­saka: Mi­chael Huf­f­man-Ani­mal Self-me­di­ca­tion, TEDx Talks, 10 lipca 2012, https://www.youtube.com/watch?v= WNn7b5VHowM&t=689s.

50. Huf­f­man, _Chim­pan­zee self-me­di­ca­tion_.

51. J. Go­odall, G. Hud­son, (2015). _Mą­drość i cuda świata ro­ślin_. Mar­gi­nesy.

52. R.W. Wran­gham & T. Ni­shida, _Aspi­lia_ spp. le­aves: a puz­zle in the fe­eding be­ha­vior of wild chim­pan­zees, _Pri­ma­tes_ 1983, tom 24, ss. 276–282.

53. E. Ro­dri­guez i in., Thia­ru­brine A, a bio­ac­tive con­sti­tu­ent of _Aspi­lia_ (Aste­ra­ceae) con­su­med by wild chim­pan­zees, _Expe­rien­tia_ 1985, tom 41, ss. 419–420.

54. E. Ro­dri­guez & R. Wran­gham, Zoo­phar­ma­co­gnosy: the use of me­di­ci­nal plants by ani­mals, _Re­cent Ad­van­ces in Phy­to­che­mi­stry_ 1993, tom 27, ss. 89–105.

55. Huf­f­man, Chim­pan­zee self-me­di­ca­tion; Huf­f­man, M.A. i in., Leaf-swal­lo­wing by chim­pan­zees: a be­ha­vio­ral ad­ap­ta­tion for the con­trol of stron­gyle ne­ma­tode in­fec­tions, I_nter­na­tio­nal Jo­ur­nal of Pri­ma­to­logy_ 1996, tom 17, ss. 475–503.

56. J. Du­pain i in., New evi­dence for leaf swal­lo­wing and _Oeso­pha­go­sto­mum_ in­fec­tion in bo­no­bos (_Pan pa­ni­scus_), _In­ter­na­tio­nal Jo­ur­nal of Pri­ma­to­logy_ 2002, tom 23, ss. 1053–1062.

57. M.A. Huf­f­man (2016). An ape’s per­spec­tive on the ori­gins of me­di­ci­nal plant use in hu­mans. W: _Wild Ha­rvest: Plants in the Ho­mi­nin and Pre-Agra­rian Hu­man World_s (red. K. Hardy & L. Ku­biak-­-Mar­tend­no­tes), ss. 55–70. Oxbow Bo­oks.

58. Huf­f­man i in., Se­aso­nal trends in in­te­sti­nal ne­ma­tode in­fec­tion.

59. R.W. Wran­gham, Re­la­tion­ship of chim­pan­zee leaf-swal­lo­wing to a ta­pe­worm in­fec­tion, _Ame­ri­can Jo­ur­nal of Pri­ma­to­logy_ 1995, tom 37, ss. 297–303.

60. Huf­f­man & Ca­ton, Self-in­du­ced in­cre­ase of gut mo­ti­lity.

61. Huf­f­man, An ape’s per­spec­tive.

62. C. Ba­relli & M.A. Huf­f­man, Leaf swal­lo­wing and pa­ra­site expul­sion in Khao Yai white-han­ded gib­bons (_Hy­lo­ba­tes lar_), the first re­port in an Asian ape spe­cies, _Ame­ri­can Jo­ur­nal of Pri­ma­to­logy_ 2017, tom 79, nr e22610.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij