- W empik go
Lekcja francuskiego - ebook
Lekcja francuskiego - ebook
Halvor Gastrell, mimo młodego wieku, osiągnęła naprawdę wiele. Miliony obserwatorów w mediach społecznościowych, kampanie reklamowe i szeroko otwarte drzwi do międzynarodowej kariery. Radość z sukcesów przysłaniają jedynie wygórowane oczekiwania rodziców i… powrót do San Francisco jej siostry, Harper. Wkrótce okazuje się, że łączy je więcej, niż mogłyby podejrzewać, w tym podobny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. Najlepszy tego dowód stanowi Mason Crosby, przystojniak, który zawrócił Halvor w głowie podczas wakacyjnego wyjazdu, chwilowo zapominając o tym, że jest… chłopakiem Harper. Sytuacji nie poprawia fakt, iż Crosby okazuje się nowym nauczycielem francuskiego Halvor. A co gorsza, ma udzielać jej prywatnych korepetycji poza szkołą!
Romans z młodszą siostrą swojej dziewczyny to jedno, ale romans nauczyciela z uczennicą? Żadne z nich nie przewidziało, jakie konsekwencje może przynieść chwila namiętnego zapomnienia…
Po kilku minutach siedzenia w ciszy, która zapanowała w salonie, kiedy ojciec Harper poszedł po swoją młodszą córkę, a pani Gastrell zdecydowała się zajrzeć do kuchni, by sprawdzić postępy gosposi, poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.
Nie tylko jemu.
Dziewczyna, która zeszła w towarzystwie swojego ojca do salonu, również wyglądała na zaskoczoną. Hallie nie spodziewała się tego spotkania. Żadne z nich się go nie spodziewało, ale powietrze zgęstniało, a cisza zdawała się przeciągać w nieskończoność.
Czy świat naprawdę musiał być tak mały?
Czy los musiał sobie z nich zadrwić w taki sposób?
P. J. Howard
Dolnoślązaczka dzieląca czas między rodzinną miejscowość a Wrocław, gdzie studiowała filologię germańską. Interesuje się przede wszystkim literaturą kobiecą i uwarunkowaniami społecznymi, które na przełomie dziejów kształtowały ten rodzaj twórczości. Swoją przygodę z książkami i pisaniem rozpoczęła od młodzieżowych opowieści o wampirach. Obecnie otwarta na niemal wszystkie gatunki. W swoich tekstach skupia się na emocjach i relacjach łączących bohaterów.
Maniakalnie kupuje buty, stawia pierwsze kroki w makijażu, testuje odnalezione w odmętach internetu przepisy kulinarne i udziela lekcji języka niemieckiego.
Natalie Renard
Górnoślązaczka, która z literaturą ma do czynienia od najmłodszych lat. Pierwsze teksty zaczęła pisać zainspirowana twórczością Stephena Kinga. Jej utwory to mieszanka romansu i kryminału z domieszką erotyki oraz wątków mafijnych. Na co dzień towarzyszy jej muzyka zarówno rodzimych, jak i zagranicznych wykonawców, na koncertach których bawi się w towarzystwie męża.
Niedawno rozpoczęła przygodę z grafiką komputerową. W przeszłości wolontariuszka w schronisku dla bezdomnych zwierząt, obecnie opiekuje się swoimi papugami i psem. Przy wyborze pseudonimu zdecydowała się użyć swojego drugiego imienia, które lubi bardziej niż pierwsze.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-943-7 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stabilizacja zawodowa, więzi rodzinne i przyjacielskie, a ostatecznie nawet miejsca, które były znajome i do których nieustannie chciało się wracać, były czymś stałym w życiu Masona. Pewnych rzeczy kurczowo trzymał się od kilku lat. Chociaż jego liczne podróże i to, że pozwalał sobie na coroczne wyjazdy w najróżniejsze zakątki świata, mogło wskazywać, że daleko było mu do faceta, który potrafiłby się przywiązać do jednego miejsca, to on właśnie kimś takim był. Podróże traktował jako urozmaicenie, pasję i dobrą rozrywkę, ale ostatecznie i tak ciągnęło go do ukochanego Nowego Jorku, w którym miał krąg najbliższych sercu znajomych, pracę i ulubione miejsca, w których potrafił się zaszyć na długie godziny, gdy potrzebował chwili odpoczynku od codziennej monotonii. Nie sądził, że kiedykolwiek przyjdzie mu to zmienić. Porzucić coś, do czego był przywiązany, na rzecz wyruszenia do miejsca, które miało się stać jego nowym domem.
Życie składało się jednak z licznych niespodzianek zaburzających poukładaną codzienność. Jedną z nich okazała się Harper. Kobieta, dla której przed dwoma laty zupełnie stracił głowę. Kobieta, w której się zakochał i za którą był w stanie wyruszyć na drugi koniec kraju, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Chociaż swoją sytuację zawodową miał ustabilizowaną, nie zastanawiał się dwa razy, kiedy blondynka poinformowała go, że otrzymała korzystniejszą ofertę pracy w międzynarodowej korporacji znajdującej się w San Francisco.
Przeszło mu przez myśl, że tak spontaniczne podjęcie decyzji o wyjeździe mogło się okazać błędem, ale kiedy głębiej się nad tym zastanawiał, był skłonny podjąć to ryzyko. Ich związek od miesięcy pozostawiał wiele do życzenia. Miewali dni lepsze i gorsze, z czego te drugie zaczynały przeważać. Nigdy nie potrafił dojść do tego, z czego to wynikało. Czy z różnicy charakterów, czy innego spojrzenia na świat, które niegdyś ich do siebie zbliżyło, czy po prostu z powodu uczucia, które zaczęło powoli wygasać na rzecz przyzwyczajenia – tak znajomego wielu ludziom i wbrew pozorom bardzo często spotykanego, a co gorsza, w pełni akceptowanego. Pewne było dla Masona jednak to, że w tak istotnej zmianie jak wspólna przeprowadzka próbował doszukać się szansy, że coś zmieni się na lepsze. Nowe miasto, nowe otoczenie. Może w końcu wspólne mieszkanie, dzięki któremu zbliżyliby się do siebie od nowa? Wierzył w to. Liczył na to, że będzie lepiej, i się przeliczył.
Długie przygotowania do przeprowadzki pociągnęły za sobą pierwsze awantury. On chciał zwykłego mieszkania, Harper apartamentu, którego utrzymanie miało kosztować więcej, niż on był skłonny wydać. Nigdy nie był człowiekiem, który musiał żyć w luksusach. Podstawowe dobra w zupełności go satysfakcjonowały. Kiedy więc po blisko dwóch tygodniach dzielenia czterech ścian niewielkiego mieszkania Harper obwieściła mu, że się wyprowadza, był wściekły. Na swój sposób również rozżalony, bo nie tak miało to wyglądać.
Obietnice, które sobie składali, że spróbują od zera, oraz zapewnienia kobiety, że się zmieni, okazały się nic niewarte. On porzucił dla niej wszystko. Ona nie potrafiła tego docenić. Co gorsza, wraz z rozpoczęciem nowej pracy stała się jeszcze bardziej zapatrzoną w czubek własnego nosa suką.
Tak właśnie o niej myślał, gdy emocje kotłujące się w jego głowie i sercu były świeże.
Z biegiem czasu zaczynał się jednak wyciszać i przechodzić z tym wszystkim do porządku dziennego. Spory udział miały w tym przygotowania do podjęcia nowej pracy w jednej z miejscowych szkół średnich. Przeniesienie do nowej pracy nie było łatwą sprawą. W oczach dyrektorów wciąż uchodził za młodego człowieka, który stawia pierwsze kroki na tej ścieżce zawodowej. Miał przecież jedynie dwadzieścia siedem lat. Jego doświadczenie zawodowe było wystarczające, by mógł je zamieścić w swoim CV, ale tego, jak obchodzić się z uczniami w nastoletnim wieku, musiał się uczyć całymi latami. Dotychczasowa kariera pokazała mu bowiem, że każdy uczeń był inny. Każdy wymagał indywidualnego podejścia, bo każdy miał inne nastawienie, inną historię i inny charakter. Zdaniem dyrektorów Mason nie dorastał do pięt doświadczonej kadrze, której nie chcieli zmieniać.
Nic nie szło po jego myśli, a wizja spędzenia miesięcy na kasie w markecie stawała się coraz bardziej realna.
Światełkiem w tunelu okazał się telefon od Harper. Chociaż nie widzieli się od tygodnia, który poświęciła całkowicie pracy, to w tonie jej głosu nie wyczuł nawet grama tęsknoty. Była oziębła, zdystansowana i marudna. Mimo to poinformowała go, że chce, by w końcu poznał jej rodzinę. Biorąc to na logikę, doszedł do wniosku, że gdyby nie chciała dłużej ciągnąć tego związku, nie pokusiłaby się o ten krok, tym bardziej że on sam nie mógł się doprosić spotkania z państwem Gastrell, którzy – jak sądził – mogliby stać się w przyszłości jego teściami. Ostatnio w to wątpił, ale gdy to Harper wyszła z inicjatywą, w męskim sercu na nowo odżyła nadzieja.
– Jak ty wyglądasz? Popraw ten krawat. – Harper po wyjściu z samochodu od razu sięgnęła do materiału, który był za luźno związany, i zaczęła go poprawiać. Zawsze miała obsesję na punkcie prezencji. Nie miało znaczenia, czy chodziło o jej własny wygląd, czy to, jak wyglądali inni.
– Chryste, chcesz mnie udusić? – jęknął, gdy zacisnęła supeł mocniej, i odruchowo sięgnął dłonią do szyi.
– Chcę, żebyś wyglądał jak człowiek, kiedy spotykasz się z moimi rodzicami i siostrą. Nie zamierzam świecić oczami tylko dlatego, że lubisz luzacki styl życia – fuknęła, a on mimowolnie przewrócił oczami. Nie miał pojęcia, jakim cudem odnajdywał w sobie tak wielkie pokłady cierpliwości wobec jej humorków. Może to jednak była jeszcze miłość?
– Zaczynam się obawiać tej kolacji – przyznał szczerze.
– Nie ma czego, pod warunkiem że nie narobisz mi wstydu.
– Czy ja kiedykolwiek narobiłem ci wstydu, Harper? – mruknął, marszcząc czoło. Nie rozumiał jej. – Spotykamy się z twoimi rodzicami, a nie parą prezydencką. Wrzuć na luz.
– Nie denerwuj mnie, Mason. Znają cię tylko z moich opowieści i wierzę, że to, co zobaczą, się z nimi pokryje.
Zaklął w myślach. Mógł sobie tylko wyobrazić, jak wyglądały te opowieści. Znając Harper, był pewny, że nieco podkoloryzowała to, jakim jest człowiekiem, albo raczej że pominęła kilka istotnych faktów. Między innymi ten, że nie był dobrze ustawionym biznesmenem, który mógł świecić przykładem na prawo i lewo. Co gorsza, uświadomił sobie, że nigdy nie rozmawiali o jej rodzinie. Jeśli charakter i podejście do życia odziedziczyła po swoich rodzicach, to był skończony. Mógł znosić jej humorki, ale troje, a nawet czworo ludzi wywyższających się nad wszystkimi? To nie było na nerwy Masona, który poczuł na swoim karku pierwsze krople potu.
– Harper! Długo będziecie tam stać? – Kobiecy głos przykuł uwagę Masona. Spojrzał w stronę sporego domu, który nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych w tej okolicy. Z każdego budynku znajdującego się tu biło bogactwo. To zdecydowanie nie była dzielnica dla ubogich i śmiał pomyśleć, że ci nawet się tam nie zapuszczali. On również nie powinien. Nie czuł się dobrze w takich pełnych przepychu miejscach.
– Cześć, mamo, już idziemy! – Harper zwróciła się do matki i rzuciła Masonowi ostrzegawcze spojrzenie. – Nie narozrabiaj.
– Mhm… Jasne – mruknął pod nosem i przykleił do twarz uprzejmy uśmiech, ruszając za nią w stronę werandy, na której stała wysoka blondynka z idealnie ułożoną fryzurą i w doskonale dopasowanej sukience, która nie wyglądała jak coś, w czym Mason widziałby własną matkę na kolacji z potencjalną synową.
– Dobry wieczór, pani Gastrell. Miło w końcu panią poznać – przywitał się, wyciągając dłoń w stronę kobiety. Ta delikatnie ją uścisnęła, obrzucając całą sylwetkę Masona wzrokiem. Oceniała go. Był pewny, że właśnie go oceniała i dopatrzy się czegoś, tak jak przed momentem dopatrzyła się Harper.
– Felicia. Zaczynałam sądzić, że moja córka wymyśliła sobie tego mężczyznę, o którym tyle słyszałam. Wejdźcie.
Mason puścił Harper przodem i wszedł do domu. Rozejrzał się po idealnie urządzonym, przestronnym holu. Wszystko utrzymane było w jasnych barwach i podobnie jak z zewnątrz, cały wystrój świadczył o tym, że odwiedził ludzi, którzy uwielbiają życie w luksusie.
– Gdzie tata? – zapytała Harper, a wtedy jak na zawołanie z salonu wyłonił się starszy mężczyzna. Mason w pierwszej kolejności dostrzegł szyty na miarę, idealnie skrojony garnitur. To w żaden sposób nie podniosło go na duchu, gdyż on sam pojawił się na kolacji w tym samym, który ubrał na swoją studniówkę, a następnie na pogrzeb dalekiej ciotki.
– Harper, najwyższa pora. Nie masz pojęcia, jak cieszymy się z mamą z twojego powrotu. – Pan Gastrell podszedł do córki, którą uściskał, nie kryjąc swojego zadowolenia z tego, że ma ją obok. – A ty… jesteś Mason? – dodał, spoglądając na Masona ponad ramieniem córki.
– Tak. Mason Crosby. Miło mi – przytaknął mężczyzna i odwzajemnił silny uścisk dłoni.
– Owen Gastrell. Chodźcie, dzieciaki. Gospodyni kończy przygotowywać kolację, ale zdążymy napić się lampki wina.
– Wino przed kolacją? – wtrąciła matka Harper, na co jej ojciec przewrócił oczami i machnął dłonią. To pozwoliło Masonowi uwierzyć w to, że chociaż jego mógłby polubić.
Po wejściu do przestronnego salonu połączonego z jadalnią nie był w stanie zapanować nad własnymi brwiami, które powędrowały ku górze. Stół był… ogromny. A wystrój pomieszczenia jeszcze bardziej podkreślał bogactwo Gastrellów. Czując, jak ogarnia go coraz większa niepewność, usiadł przy stole. Pan Gastrell podszedł do barku, a Felicia oddała się rozmowie z Harper, której Mason nawet nie chciał słuchać. Widać było po nich, że w ich żyłach płynie ta sama krew.
– Felicia? Halvor zamierza do nas dołączyć?
– A skąd ja mam to wiedzieć? Wiesz, że ta dziewczyna ostatnio w ogóle nas nie słucha.
– Halvor sprawia problemy? – zapytała Harper i spojrzała na Masona. – To moja młodsza siostra.
– Sprawia, od kiedy pamiętamy. Wiesz, jaka jest. Ma swoją wizję na życie i nie potrafi dopuścić do siebie naszych rad.
– Pójdę po nią, na pewno zje z nami kolację – rzucił Owen.
– Zbuntowana nastolatka? – wtrącił Mason, kierując te słowa do swojej dziewczyny.
– Nie taka nastolatka. Dorosłe życie czeka na nią za rogiem, a ona… jest rozkapryszona. Rodzice za długo jej pobłażali i rozpieszczali jako tę młodszą.
– Jasne…
_Ciebie z pewnością nie rozpieszczali._
Ta myśl pojawiła się w głowie Masona niekontrolowanie. Nie żałował jednak. Harper często zachowywała się jak ktoś, kto musi dowartościować się kosztem innych.
Po kilku minutach siedzenia w ciszy, która zapanowała w salonie, kiedy ojciec Harper poszedł po swoją młodszą córkę, a pani Gastrell zdecydowała się zajrzeć do kuchni, by sprawdzić postępy gosposi, poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.
Nie tylko jemu.
Dziewczyna, która zeszła w towarzystwie swojego ojca do salonu, również wyglądała na zaskoczoną. Hallie nie spodziewała się tego spotkania. Żadne z nich się go nie spodziewało, ale powietrze zgęstniało, a cisza zdawała się przeciągać w nieskończoność.
Czy świat naprawdę musiał być tak mały?
Czy los musiał sobie z nich zadrwić w taki sposób?
– Oto i ona. Zakała tej rodziny – mruknęła pod nosem Harper, ewidentnie pewna tego, że usłyszał ją tylko Mason. On jednak nie zwracał na jej słowa uwagi. Poruszył się nerwowo na krześle. Chciał uciec. Pierwszy raz od momentu postawienia nogi w tym domu zapragnął zniknąć.
– Cześć, Harper. – Halvor zdecydowała się przerwać ciszę.
– Cześć, siostrzyczko. Myślałam, że do nas nie dołączysz.
– Nie miałam tego w planach, ale ojcu nie odmówię – odparła i spojrzała na Masona. – Nie przedstawisz mnie?
– Mason – odezwał się, zanim Harper zdążyła zareagować. Nerwy zżerały go od środka, a w jego głowie kłębiły się pytania. Ile mogła mieć lat? Wszyscy mówili, że jest nastolatką. Nie wyglądała. Ale jeśli tak było… Szesnaście? Siedemnaście? Czy naprawdę dopuścił się romansu z taką małolatą?
– Halvor – odparła, obrzucając go obojętnym spojrzeniem. Tak jakby to spotkanie przestało robić na niej wrażenie. Chciał wiedzieć, co siedziało w jej głowie. I modlił się o to, by nie palnęła niczego głupiego. Harper nie mogła dowiedzieć się o tym, że pozwolił sobie na skok w bok. Z, o zgrozo, jej siostrą.
– Super, skoro wszyscy się znamy, możemy w końcu zjeść? Mamo, co z tą kolacją? – ponagliła Harper, nieświadoma tego, co się stało. – Tato, powinniście zmienić gosposię. Albo zatrudnić więcej służby – dodała.
– Nie wymyślaj, Harper. Harriet pracuje dla nas od lat. Stała się członkiem rodziny – upomniał ją ojciec, a ona jedynie prychnęła pod nosem, napotykając chłodne spojrzenie swojej młodszej siostry.
Ku uldze Masona kolacja została zaraz podana do stołu. To nieco rozluźniło atmosferę, gdy wszyscy skupili się na swoich porcjach i luźnych rozmowach. O ile luźnymi mógł nazwać przydługie, nieco podkoloryzowane opowieści Harper o tym, jak doskonale powodziło jej się w firmie w Nowym Jorku.
– Jestem z ciebie dumny, córeczko. Hallie powinna wziąć z ciebie przykład.
– Owszem, też tak uważam. Hallie, spójrz na siostrę. Doskonale radzi sobie w dużych korporacjach. Studia się jej przysłużyły – dodała pani Gastrell.
– Mamo, daj spokój. Nie chcę być…
– Kim? Wolisz być, pożal się Boże, modelką. Co tym osiągniesz? Jak długo będziesz zarabiać na życie swoim ciałem? – Harper nie miała problemu z przerwaniem siostrze. To jednak wzbudziło zainteresowanie Masona, który widząc ten atak na młodszą z sióstr, poczuł potrzebę wtrącenia się.
– Chcesz być modelką? – zagaił.
– Tak, ale rodzice tego nie rozumieją – przyznała, patrząc z wyrzutem na swoją rodzinę. – Są staroświeccy. Myślą, że jak kariera, to tylko prawnicza, lekarska albo w jakichś korporacjach.
– Halvor! – upomniała ją siostra. Państwo Gastrell nie wyglądali za to na poruszonych słowami córki. Widocznie takie rozmowy były na porządku dziennym.
– Skąd ten pomysł? – zapytał Mason.
– Modeling? Lubię to. Mam na koncie kilka większych kontraktów. Poza tym to ciągła przygoda. Poznaję świat, nowych ludzi, rozwijam się i dobrze zarabiam. Dlaczego mam tego nie kontynuować?
– Kilka kontraktów?
– Tak, to takie dziwne?
– Nie. Po prostu… Jesteś młoda – odparł, kryjąc w tych słowach niewypowiedziane pytanie.
Ile masz lat, Halvor? Nie kłam…
– Jestem prawie pełnoletnia, jeśli o to pytasz. A w modelingu siedzę od ukończenia piętnastego roku życia, czyli od prawie trzech lat. Wystarczająco dużo, żeby coś osiągnąć, panie znawco? – odparła, a on zaklął w myślach. Nie miała osiemnastu lat. Miała pieprzone siedemnaście, gdy ją zaliczył w tej cholernej toalecie.
– Dajcie już spokój z tym modelingiem. Mason, czym ty się zajmujesz? Harper wspominała, że jesteś nauczycielem, ale może powiesz nam coś więcej? – odezwał się Owen, ewidentnie zmęczony tematem, który musiał być wałkowany w tym domu każdego dnia.
– Jestem nauczycielem francuskiego.
– Udało ci się przenieść do nowej szkoły?
– Jestem w trakcie przenosin – skłamał. Co miał powiedzieć? Że porwał się z motyką na słońce, gdy zgodził się na ten wyjazd, i na ten moment był bezrobotny, bo miejscowe szkoły miały skompletowane kadry nauczycielskie?
– Mason rozgląda się za pracą. Szkoły nie szukają nauczycieli, ale czeka na odpowiedzi z kilku barów – dodała Harper, a on westchnął. Miała za długi język. Albo za punkt honoru obrała sobie poniżenie go na oczach rodziców. Nie wiedział tylko, czym sobie na to zasłużył.
– Oczywiście dopóki w szkole nie znajdzie się wolne miejsce – wytłumaczył. Nie zamierzał reszty życia spędzić za barem albo na kasie. Ale za coś musiał się utrzymać, więc to było lepsze niż nic. Wolałby jednak wrócić do szkoły. Kochał tę pracę i to, że mógł się dzielić z dzieciakami wiedzą, ucząc ich obcego języka, który mógłby podnieść ich kwalifikacje w przyszłości i przydać się w trakcie podróży.
– Nie sądzisz, że to dość nieodpowiedzialne? Porzuciłeś jedną pracę i przeprowadziłeś się bez gwarancji zatrudnienia? – Pani Gastrell nie kryła swojej dezaprobaty.
– A to coś złego, że nauczyciel przez kilka tygodni będzie rozlewał piwo? – zapytała Halvor, a on poczuł przypływ wdzięczności. Przynajmniej ona go nie oceniała. A nawet jeśli, to nie dała tego po sobie poznać.
– Owszem. Nauczyciel powinien świecić przykładem, a bary to nie są miejsca, do których powinien zaglądać.
– Cholera, mamo. Dajcie spokój. Przyjechał tu z waszą córką, bo Harper ma jakieś widzimisię i nie potrafi usiedzieć w miejscu. Staje na głowie, żeby ją uszczęśliwić, a wy przejmujecie się tym, że będzie barmanem?
To właśnie wtedy odezwał się jego telefon.
– Nie wyciszyłeś telefonu? – fuknęła Harper, gdy zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer. Kierunkowy z San Francisco.
– Przepraszam, muszę odebrać.
– Jasne, nie krępuj się – rzucił pan Gastrell, a Mason wstał od stołu i ruszył do holu.
Poszczęściło mu się w chwili, w której czuł się osaczony przez tę pokręconą rodzinkę. Nauczyciel francuskiego w liceum znajdującym się nieopodal jego miejsca zamieszkania z powodów zdrowotnych został zmuszony do zrezygnowania z dalszego wykonywania zawodu. To była szansa dla Masona, który zamierzał ją wykorzystać i dać z siebie sto procent. Tyle mógł zrobić, dlatego w rozmowie z dyrektorem liceum, który przepraszał za telefon o takiej porze, zapewnił go, że kolejnego dnia stawi się na rozmowie kwalifikacyjnej.
Gdy wrócił do salonu, zauważył, że nastroje wszystkich w dalszym ciągu były posępne, a Halvor kłóciła się z matką o jego pracę. Albo raczej o pracę wszystkich ludzi, którzy nie mając wyboru, pracowali na kasie, za barem i w wielu innych pospolitych zawodach.
– Dobre wieści. W liceum zwolniło się miejsce. Jutro mam rozmowę.
Miał nadzieję, że to rozluźni atmosferę, i chyba się nie pomylił, bo cztery pary oczu zwróciły się w jego stronę.
– Które to liceum?
– Liceum Lincolna. Mieszkam w pobliżu. Chyba tym zaplusowałem.
– Będziesz moim nauczycielem? – wypaliła Hallie, a jego przeszył dreszcz. Jeszcze tego brakowało.
– Uczysz się tam?
– Tak, uczy się w liceum Lincolna. Wydajemy majątek na to, żeby ją czegoś nauczyli. Ale dobrze się składa. Halvor ma problemy z językiem francuskim. Nie chce się go uczyć.
– Bo nie jest mi potrzebny, mamo. Ile razy mam ci to powtarzać?
– Powiedziałam coś. Nie po to płacimy z ojcem za twoje wykształcenie, żebyś przynosiła tróje.
– Chryste… – jęknęła Hallie, a Mason spojrzał na nią z zainteresowaniem. Wyglądała na naprawdę przytłoczoną tym, jak wiele oczekiwań względem niej mieli rodzice.
– Nie jestem pewny, czy będę ją uczyć. Nic jeszcze nie jest przesądzone.
– Mam nadzieję, że nie. – Dziewczyna nie kryła narastającej w niej irytacji.
– Właściwie to… Mason, rozważasz prowadzenie korepetycji po godzinach? – wtrąciła Felicia.
– Nie myślałem o tym, ale raczej nie.
– Rozważ to. Halvor przyda się dobry nauczyciel i ktoś, kto zmotywuje ją do nauki.
– Pani Gastrell, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
– Nie rozumiem? – Kobieta spojrzała na niego ze… złością? Tak, był pewny, że w jej spojrzeniu dostrzegł złość.
– Jeszcze się nie zadomowiłem. Potrzebuję trochę czasu, ale w przyszłości nie wykluczam tego, że będę udzielał dodatkowych zajęć.
– W przyszłości? Ona za pół roku kończy szkołę.
– Mamo… – Harper sięgnęła do dłoni matki i szepnęła jej coś na ucho. Kobieta skinęła głową. – Chodź, Mason. Musimy już wracać do domu. Jutro zaczynam pracę. Ty, mam nadzieję, również – dodała, spoglądając na niego. Pierwszy raz poczuł wdzięczność do swojej dziewczyny. Marzył o zakończeniu tej kolacji od kilkudziesięciu minut.
– Masz rację. Powinniśmy już iść. Odwiozę cię.
– Odwieziesz ją? Nie mieszkacie razem? – zapytała Hallie, gdy Harper wstała od stołu.
– Nie, siostrzyczko. Nie mieszkamy razem.
– Dlaczego?
– Brak porozumienia. Masonowi wystarczy jakaś nora.
Zabolało.
Kolejne upokorzenie na oczach rodziny Gastrell.
– No tak, księżniczka potrzebuje luksusów. Dziwne, że jeszcze od niej nie uciekłeś. – Halvor również wstała. – Idę spać. Dobranoc – dodała i skierowała się w stronę schodów prowadzących na piętro.
Mason milczał. Po tym, jak tego wieczoru zachowała się Harper, miał dość. Ubrał się, pożegnał z jej rodzicami i opuścił dom, kierując się do swojego samochodu. W nim również milczał. Zadbał o to, by Harper wróciła do swojego apartamentu. Sam zaś wrócił do swojej… nory, jak to ładnie określiła. Norą było zaś niewielkie, ale przytulne mieszkanie, które w zupełności wystarczyło, by czuł, że ma jakieś miejsce na ziemi.