Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Lep na muchy - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Lep na muchy - ebook

Kaśka i jej osiemnastoletnia koleżanka Anka zmuszone warunkami socjalnymi, wkraczają w świat sex biznesu, którego przedstawicielem jest Tulipan, ale nie jest on jedynym drapieżcą w tym brudnym i brutalnym świecie, gdzie rządzi pieniądz i przemoc. Świadkiem tej historii jest głodny duch, który wchodzi w rolę przewodnika, gdyż chce sobie zasłużyć na wejście w świetlisty wir i wznieść się na wyższy poziom świadomości. Przebywa pomiędzy piekłem a niebem i przekazuję wiedzę tam zdobytą, co nadaje parapsychologicznego smaczku tej nawiedzonej opowieści.    Fragment: Samobójczyni zaczęła się dusić, łapała powietrze łapczywie niczym ryba wyrzucona na brzeg. Byłem obok niej i czekałem trzymając ją za astralną rękę. Jeszcze chwila i poczuje się lekka. Przeszedłem wraz z nią przez dach karetki i już po chwili byliśmy na zewnątrz. W tym momencie powstał wir, który ukształtował się w świetlisty tunel i przeniknął nas strumień ciepła bijący z jasnego wnętrza. Wiedziałem, co teraz Anka czuje. Pragnęła tam wejść i miała przeświadczenie, że tam czeka na nią dobra i kochająca istota, ale jeszcze nie była gotowa. Piękne zjawisko zanikło. Nagle w dole powstał kolejny wir. Miał inną kolorystykę, był trupio szary z ognistym, bezkresnym środkiem, który wabił podnieconymi szeptami i tęsknym wołaniem, wystarczyło tylko skoczyć. - Tak, zasłużyłam na karę. Zniszczyłam ciało, o które powinnam dbać... Co bym dała, aby dostać kolejną szansę? Potężna siła porwała nas w górę i zaczęliśmy krążyć nad miastem niczym ptaki. Karetka pogotowia zanikła w potoku innych samochodów. Toczyło się gwarne życie, jakby nic się nie stało. - Czy ja umarłam? Co się ze mną dzieje? - Witaj, Aniu! Ujrzała mnie. Zobaczyła, że obok niej unosi się jasnowłosy mężczyzna w białym habicie i uśmiecha się miło, jakby spotkał kogoś bliskiego. Anka zapytała zdziwiona: - Jesteś aniołem? A może diabłem? - Nazywają mnie przewodnikiem, a istoty, o które pytasz zainteresują się tobą, kiedy pochłonie cię wir, oczywiście od ciebie zależy, który? - Popełniłam samobójstwo i zasługuje na piekło... - Gdyby tak było, już byś tam była. Zobacz, co masz w rejonie pępka, widzisz? - Co to jest, co to za nić, co się dzieje? - Jesteś w śpiączce. Widocznie masz coś do zrobienia pomiędzy niebem apiekłem. A ja jestem po to, aby ci pomóc. Jesteś jeszcze związana ze swoim materialnym ciałem, ale w każdej chwili może zostać zerwana nić i zostaniesz wchłonięta w wir. Oczywiście od ciebie zależy, który. Jest jeszcze trzecia ewentualność. Możesz pozostać w tym stanie zawieszenia na dłużej.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61184-90-4
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I PIERWSZY DZIEŃ DO NIEBA

Z lotu ptaka to miasto wygląda jak nieregularny stół zastawiony po brzegi potrawami niczym posiłek dla wielkoluda. W centralnej części sterczą drapacze chmur jak strzeliste torty, a na rogach zalegają rozsypane w nieładzie ciastka bloków różnej maści i wielkości. Gdzieniegdzie zielone sałatki parków leżą przywiędłe i ogłuszone spalinami wszechobecnych robaczków z kołami zamiast odnóży. I jak to bywa z produktami do spożycia zawsze trafi się coś stęchłego, to stare kamienice, które jakby zawstydzone swoją nieświeżością chowają się w zaciemnionych zaułkach przytłoczone cukierkowymi apartamentami prącymi w kierunku lukrowanego centrum.

No, ale wystarczy tych przydługich metafor, to moja mała słabość. W obecnym stanie wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze z czymś. Wiadomo, z czym, wszyscy przecież znamy teorie Freuda. Postaram się bez zbędnych wywodów przedstawiać to, co widzę i za bardzo nie wnikać w umysły moich bohaterów. Z prostej przyczyny zawsze mnie drażnili wszechwiedzący opowiadacze, czyli ci, co niby wiedzą lepiej i przenikają swym intelektem wszystko i wszystkich, by się dopieścić zachwytem nad samym sobą, doprowadzając się do szczytowania zalatującego twórczym onanizmem. O, przepraszam muszę kończyć ten mój przydługi wywód, coś mnie przyciąga w stronę jednego z osiedli.

– Wzdłuż bloku nr 33 przemieszczają się dwie dziewczyny. Mają na sobie krótkie spódniczki i barwne koszulki.

– Kaśka jesteś pewna, że nas przyjmie? – zapytała z obawą szczupła blondynka, dziewczyna o cielęcych, niebieskich oczach i pokaźnym biuście.

– Ten pan uwielbia małolaty, a ty jesteś taka słodka, że tylko palce lizać.

– Kaśka złaź ze mnie!

– Dobrze wiem, o co biega tym starym prykom, oj wiem – zapewniła brunetka a w jej głosie można było usłyszeć pewność popartą bezpośrednim doznaniem w tym względzie. – Myślą tylko o jednym, jak się dobrać do świeżej cielęcinki i smakować, jeść, chrupać – mówiła nachylając się coraz bliżej do głowy koleżanki, chciała ją ugryźć w ucho, ale chybiła.

Zaciekawiła mnie ta ciemnowłosa dziewczyna, była niższa od koleżanki. Miała mocniejszą budowę fizyczną i cienką talię, która podkreślała krągłość bioder. W jej oliwkowych oczach paliły się iskierki, jakby chowała w nich małe diabełki.

– Ten gościu to jakiś zbokol? – zapytała Anka z miną dziecka, które ma zamiar uciec z tego miejsca.

– Jest właścicielem rewii erotycznej i szuka nowych dziewczyn do swojego zespołu – stwierdziła dobitnie Kaśka.

– Jak wyciągnie do mnie łapska, to się zmywam? – oświadczyła Anka i zajęła się obciąganiem mini spódniczki, która jak na złość wspinała się w górę po jej szczupłych biodrach.

– To nie wiesz, co się robi, jak ci facet w majtki grabie wkłada?

– Niby, co?

– Z kolanka w jajka, tak żeby się rozbiły.

Kaśka złapała koleżankę za ramiona i dla zabawy zaczęła ją tarmosić, symulując kopnięcia w krocze. Rozbawione dziewczyny wpadły do klatki schodowej i nagle spoważniały. Zobaczyły staruszka, który opierając się o parasolkę schodził schodek po schodku i sapał jak parowóz.

Na ich widok dziadek rozjaśnił się na pomarszczonej twarzy i poprawiając okulary zaczął je lustrować od stóp po głowy. Ślina powstała w kącikach ust mówiła jednoznacznie, że młode kobiety budzą w jego umyśle lubieżne obrazy. Tymczasem panienki nieświadome tego, że są obserwowane rozglądały się po wizytówkach na parterze i minęły starszego pana, który pilnie śledził ich pośladki uwięzione w ciasnych spódniczkach.

Dziewczyny wbiegły na kolejne piętro. Staruszek przetarł okulary i pokuśtykał za nimi, szepcząc pod nosem jak katarynka:

– Tyle lat zmarnowanych, tyle lat. A teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć. Ale była ze mnie pierdoła, oj straszna. Jeszcze w szkole mogłem degustować do woli. Tyle miałem wspaniałych koleżanek. Były takie ciekawe i chętne przeżycia tego pierwszego razu. A Renata z drugiej ławki? Ech! Jakie ona miała włosy kręcone i długie, sięgające aż po gruszkowate biodra? A Lidka? Ach ta Lidka i te jej pośladki, drgające jak galaretka przy wycieraniu tablicy. A Jolka? Ach Jola, ta z ostatniej ławki. Jakie ona piersi miała, a jak się przyjemnie bujały prowadząc ją do odpowiedzi. Ech, tyle lat zmarnowanych, tyle lat. Oddałbym wszystko, aby te czasy wróciły. No i żeby jeszcze mieć ten rozum, co teraz. Oj miałbym, co wspominać. A tak! Tyle lat zmarnowanych, tyle lat. A teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć…

Pozostawiłem starszego pana samemu sobie. Jak chce niech się dalej gramoli stopień po stopniu i dźwiga umysł ciężki od erotycznych wspomnień. O już jestem na piętrze.

– Żebyśmy nie wpadły w kłopoty i to jak zwykle po uszy – Anka wyraziła swoje obawy już po raz kolejny.

– Zapomniałaś, po co tu jesteśmy? – zauważyła rozdrażniona Kaśka, która najwyraźniej miała dość zrzędzenia koleżanki.

– Wiem, szukamy pracy, potrzebujemy kasy.

– No właśnie!

Na drzwiach jednego z mieszkań widniał napis - Rewia Erotyczna Tulipanki. Dziewczyny nagle zamilkły i podeszły bliżej jakby się skradały.

– Popraw się łajzo – wyszeptała Kaśka i szarpnęła Ance spódniczkę, której zamek przesunął się nieznacznie w bok.

– Ty też się popraw – warknęła koleżanka odwracając się na pięcie.

Anka poprawiała się specjalnie powoli, a jej rozdrażniona koleżanka zwróciła uwagę na drzwi, które posiadały dużą ilość zamków i miały staroświecką dziurkę od klucza. Kaśka nachyliła się i zaczęła podglądać.

Przeliczyłem bezwiednie zabezpieczenia drzwi i stwierdziłem, że to oczywista przesada.

– I co Kasiek? Co widać? Są jakieś dziewczyny? – pytała zaciekawiona Anka odpychając delikatnie koleżankę, która nie dawała za wygraną.

– Chwila! No mówię chwila!

– Kasiek daj luknąć!

Tymczasem na półpiętro dotarł zasapany staruszek. Błogi uśmiech rozjaśnił mu twarz i złagodził zmarszczki. Tą metamorfozę spowodował widok, jaki roztaczał się z miejsca gdzie stał.

Zainteresowany miną staruszka bezwiednie spojrzałem z jego punktu odniesienia i rzeczywiście widok był piękny i nie zamieniłbym go na żaden inny, choćby z zagranicznych kurortów. Zresztą wszystkie te dalekie kraje i bajeczne miejsca są w zasięgu moich możliwości, gdyż nie chwaląc się potrafię podróżować z prędkością myśli. O, przepraszam, zapomniałem Was poinformować o mojej duchowej naturze, to znaczy ciele astralnym przenikającym materie. No i po co o tym wspomniałem, przecież ta opowieść nie jest o mnie, przynajmniej jeszcze nie… Wróćmy lepiej do punktu, z którego staruszek obserwuje młode dziewczyny.

Krągłe pośladki spoglądały na nas wychylając się spod uniesionej mini spódniczki. Dopiero, gdy czarnowłosa dziewczyna nachyliła się bardziej stwierdziłem, że jednak ma na sobie czerwone stringi. Staruszek odetchnął głęboko, bo tak go zatkało, że bezwiednie wstrzymał oddech. W tym momencie druga panienka przepchała pierwszą i doskoczyła do upragnionej dziurki od klucza. Miała na sobie białe, koronkowe majtki i na ich widok staruszek znowu wpadł w monolog:

– Wymyślają stringi, jakieś mini, to znowu przewiewną bieliznę. I po co to wszystko? Za moich czasów opakowanie było ważne. A im dłużej trwało szukanie pupci tym lepiej. O, Bożesz ty mój, jakie były smaczne te pośladki, kiedy już były uwolnione z tych sukni, gorsetów, pończoch, koronkowych majtek. A jak się przyjemnie bujały przy rozpakowaniu. Ech!

Zmieniłem punkt obserwacji i zostawiłem staruszka samemu sobie. Blondynka dalej podglądała przez dziurkę od klucz tupiąc nogami niecierpliwie.

– O! Teraz ktoś mi mignął. Jakaś elegancka kobieta.

– Pokaż! – zawołała Kaśka.

– Pokazywać to sobie możesz swojemu chłopakowi – odcięła się z satysfakcją Anka i dla wygody rozstawia szeroko nogi.

W tym momencie usłyszałem jakiś głuchy stukot. Nie trudno było zgadnąć, co się stało i nawet się nie obejrzałem.

– Kasiek, ktoś idzie?

– To nic, nie zawracała sobie tym głowy – oznajmiła Kaśka i wytłumaczyła. -To ten dziadyga upuścił parasolkę. Pewnie, czegoś zapomniała skleroza. Ale sapie…

– No to rusz tyłek i pomóż dziadkowi.

– A co ja jestem, no, co ja jestem? Matka Teresa z Kalkuty?

– Kasiek, rusz tą dupę i pomóż dziadkowi, jak ci mówię.

– No przecież idę, idę.

– No to idź!

Staruszek uchwycił pomocną rękę i podtrzymywany przez Kaśkę przemieszczał się po schodach, przystając na każdym stopniu. Anka zastygła w bezruchu, bo z głębi mieszkania rozległy się kroki.

– O ktoś przeszedł, jakiś śmieszny grubasek w krótkich spodenkach.

Pomyślałem, że to zapewne Tytus Tulipan właściciel firmy Tulipanki i aby
zaspokoić ciekawość przeniknąłem strukturę drzwi. Zbliżyłem się do mężczyzny w średnim wieku, który właśnie rozsiadał się na rogówce, zwracając się do swoich pracownic:

– Wszyscy się o was biją. Zamówienia na występy są zaklepane na dwa miesiące do przodu. Coraz częściej mamy występy w głębi kraju. Co prawda przeważnie na jakieś popegierowskch zadupiach, no, ale każdy ma prawo do dobrej zabawy i dlatego trzeba nieść kaganek seksualnej oświaty w te zabite dechami wsie, gdzie psy dupami szczekają a pastuchy kozy dymają, aż do zakwasów.

Stwierdziłem, że mam do czynienia z osobnikiem posiadającym niewątpliwie temperament pyknika. O czym świadczyła spora nadwaga i uśmiech przylepiony jakby na stałe do okrągłej twarzy. I w ogóle z całej jego postury emanowało zadowolenie. Właściciel rewii erotycznej z uwielbieniem narcyza pogładził włosy spięte do tyłu w kucyk, który jak mniemam miał mu zapewnić szczęście w seks biznesie i dodać sił witalnych, niczym Samsonowi, ale do biblijnego bohatera było mu daleko, oj bardzo daleko. Dobrze znałem ten typ ludzi, którzy aby chociaż przybliżyć się do świętości musieliby sobie wykłóć oczy, obciąć języki i pozbawić się wszystkich członków, które były odpowiedzialne za gorszenie współbraci. Miał na sobie wytarte spodenki i koszulkę z firmową reklamą, w postaci tańczących dwóch dziewczyn i napisu Tulipanki. Nosił wysłużone bambosze i co chwila sięgał po opasły notes, który leżał na stole gotowy do kolejnych wpisów gruntujących świetlaną przyszłość jego firmy.

Tulipan rozsiadł się obok dwóch dziewczyn. Trzecia tańczyła na rurce zamontowanej od sufitu do podłogi i co jakiś czas udzielał profesjonalnych rad. Zadowolenie aż biło z jego czerwonej twarzy, był dumny niczym indor ze swojego stada.

– Blondi głębiej! Niżej! Szerzej!

– Teraz dobrze Tulipanku?

– Może być! Wreszcie złapałaś, o co biega w erotycznym tańcu. To ma być podniecające, a nie piękne – w tym momencie poczułem wewnętrzny sprzeciw, no, bo przecież jedno drugiemu nie przeczyło, to było oczywiste, jak dla mnie….

– Wiem Tulipku, że to nie balet – żachnęła się rudowłosa dziewczyna.

– Niżej Czarna! Zejdź do parteru, jeszcze mocniej!

– I co? Teraz dobrze Tytusku?

– Ujdzie w tłoku. No i jak Tereso dziewczyny są coraz lepsze, nie?

Do pokoju weszła smukła kobieta, która nie pasowała do tego miejsca, a tym bardziej do towarzystwa. Wyglądała na trzydzieści parę lat. Włosy kasztanowe z lekką trwałą, która skręcała końcówki loków, ku smukłej szyi. Była elegancka i wyniosła, o ruchach wyzywających i jakby świadomych ciągłej obserwacji.

Teresa przemilczała pytanie Tulipana i postawiła na stole tacę. Następnie wyłożyła na blat dwie butelkę piwa i dostawiła cztery wysokie szklanki. Przysiadła się i słuchała rozmowy, którą kontynuowała dziewczyna w różowym kostiumie.

– Mój stary ma dostać pracę na kolei!

– Co ty powiesz? – zakpiła rudowłosa tancerka w czarnym, koronkowym stroju i zafalowała ciałem wzdłuż rurki.

– Już nie będę wystawiała dupala pod same nosy, jak ty.

– A co z twoją karierą? – wyraził swoja dezaprobatę właściciel rewii, a jego zadowolenie w tej samej chwili przekształciło się w smutek i miało się wrażenie, że jeszcze chwila i rozpłacze się jak bóbr. – A co z naszą umową? Dziewczyno nie możesz mi tego zrobić.

– Niczego nie podpisywałam…

– Wiesz, co mówisz, a skąd ja teraz znajdę nową dziewczynę do zespołu? Mężczyźni cię uwielbiają, oklaskują, wiwatują na twój widok, a te twoje walki w makaronie to normalnie odjazd…

– Jacy tam mężczyźni? Pijane świnie i tyle – tańcząca na rurce znowu wtrąciła swoją uwagę i wypięła w ich stronę biodra.

Tytus jakby od niechcenia uderzył ją w pośladek. Przyznam się, że trochę mu pozazdrościłem tej możliwości. Tym bardziej, że facet zrobił to kompletnie bez wyczucia i przyłożenie siły było zbyt mocne, przez to efekt bujania mało efektowny. Już wtedy mi podpadł, a ja już tak mam, że jak się do kogoś uprzedzę to ciężko mi zmienić zdanie. Rudowłosa dziewczyna nawet się nie obruszyła z powodu oczywistego molestowania w pracy.

– Musisz myśleć o sobie – wtrąciła brunetka siedząca na rogówce, miała na sobie białą bieliznę pełną prześwitujących wstawek, akurat w tych miejscach, gdzie materiał powinien zasłaniać intymne miejsca.

– Twój stary upije się i go wyleją z roboty na zbity pysk i tak to się skończy – tańcząca wyraziła kolejną uszczypliwą uwagę.

– Ty Wiewióra! Czep się swojej rodzinki!

– Bo co?

– Bo wcale nie jest lepsza – ostrzegła sprowokowana dziewczyna i wyglądało na to, że tylko czeka na kolejną reprymendę, aby mieć pretekst do ataku, dodała złowrogo. – No, powiedz coś jeszcze mądralo, no…

– Coś się tak spieniła? Mówię jak jest, mam podobną sytuację. Stary już parę razy zaczynał i nie dotrwał do wypłaty.

– Ale u mnie będzie inaczej!

– Ale z ciebie optymistka.

– Coś ty powiedziała?!

– Cicho dziewczyny, dajcie już spokój – Tulipan łagodził napiętą sytuację, ale wyglądało na to, że mu zabrakło argumentów.

– Jesteście w pracy, a nie na ulicy – wtrąciła swoje zdanie Teresa, widocznie drażniło ją chamskie zachowanie i nie tylko ją.

– Sama jesteś optymistką! Tłusta dupo! – zeźliła się Blondi.

– Cicho już! Rudi ma rację! Musisz liczyć na siebie, a nie na rodziców, jesteś już dużą dziewczynką, rozumiesz? – tłumaczył jej Tytus i rozlał piwo do strzelistych szklanek, po chwili kontynuował. – Nawet koledzy mogą podpuścić, a potem za przeproszeniem podpierdolić. Takie czasy, jeden drugiego z roboty wygryza.

Tulipan pociągnął ze szklanki spory łyk spienionego alkoholu i odetchnął z ulgą. Przypomniałem sobie to cudowne doznanie, kiedy piwo chłodziła mi gardło i leciało głębiej poprzez przełyk do żołądka, dając ulgę. Teraz już zapewne domyślacie się, dlaczego wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze ta erotyka i wszystko, co jest z nią związane. Można oszaleć. Za życia myślałem ze Freund trochę przesadził ze swoimi teoriami, ale teraz mogę być jego wzorcowym przykładem. Tęsknię za tym, czego już nie mogę mieć. No, ale nie będę już dalej nudził. Kogo mogą obchodzą problemy jakiegoś tam głodnego ducha, który zamiast szukać świetlistego tunelu tuła się wokół miejsc delikatnie mówiąc podejrzanych.

– Ufff, tego mi było trzeba, ale parno – stwierdził obleśny grubasek i rozsiadł się na rogówce, rozkładając szeroko nogi.

Rzeczywiście na dworze panowała duchota, ale warunki atmosferyczne były mi zupełnie obojętne. Wieczorna pora powoli wypierała słoneczny i bezchmurny dzień. Szczególnie obficie pocił się Tulipan i nic nie zapowiadało, że pogoda zmieni się w najbliższym czasie. Lato rozkwitło pogodą. Nadchodziły słoneczne wakacje, czyli czas rozrywki. Młodzież jak zwykle zaludni okoliczne dyskoteki i puby, będą się dobrze bawić. Czasem przesiaduje obok nich i udaje, że mam materialne ciało, ale nie będę się nad sobą rozczulać, lepiej skupię się na tym, co się dzieje dookoła.

Tańcząca brunetka zrobiła mostek, wystawiając w kierunku mówiących wzgórek łonowy. Właściciel firmy bezwiednie wyciągnął rękę do klepnięcia, ale w ostatniej chwili powstrzymał się widząc karcące spojrzenie Teresy, która wyraziła się w sposób dobitny:

– Zostałeś skazany na moje towarzystwo przez właściciela dyskoteki Piekiełko i przypominam ci, że moim zadaniem jest wznieść twój zespół na wyższy poziom artystyczny. Dlatego bądź tak dobry i powstrzymaj się od molestowaniem w pracy, bardzo cię proszę, przynajmniej w mojej obecności…

– Toleruję twoje uwagi tylko, dlatego, że zależy mi na występach w Piekiełku. Rewia erotyczna to nie balet! Nasze zadanie to podniecanie, a nie sranie w banie^

– Nie będę tolerowała twojej wulgarności, która świadczył o braku profesjonalizmu. Tyle razy już cię upominałam i nie mogę z ciebie wyplenić tych chamskich nawyków pozostałych zapewne jeszcze z czasów, kiedy zaczynałeś karierę w seks biznesie. Słyszałam, że pierwszy twój zespół zmontowałeś z ulicznych cichodajek, które akurat nie miały wzięcia.

– Tak, masz rację, to się zaczęło dawno temu i jak widzisz interes ma się dobrze, i z tobą, czy też bez ciebie będzie miał się dobrze^

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. To mi przypomniało o dziewczynach, które podglądały przez dziurkę od klucza. Teresa skierowała się w kierunku przedpokoju i wszyscy odprowadzili ją wzrokiem, a Tulipan zawołał za nią z nadzieją:

– Może to Joanna? Zmądrzała i wróciła do nas? Nie mogę przeboleć tej dziewczyny. Tak dużo ją nauczyłem i odeszła bez pożegnania, bez słowa, zresztą nie tylko ona. Odchodzą do jakiegoś klubu, jak mu tam_?

– Klub kolorowy. Nie! Purpurowy, czy coś takiego – usiłowała sobie przypomnieć Blondi i zamilkła wystraszona spojrzeniem Tulipana.

– A co ty wiesz o tym klubie?

– Ja? Nic…

– No mów, co wiesz.

– Podobno zajmują się reklamą i promowaniem młodych talentów.

– Ten klub jest w jakimś pałacu – wtrąciła tajemniczo Rudi.

– Macie za krótkie nogi na pałacowe progi i dajcie sobie spokój, u mnie macie pewny chleb, po co wam szukać wrażeń? Cholera wie, co to za klub.

Przemieściłem się do Teresy, która właśnie otwierała drzwi. Znajome mi dziewczyny stały na klatce i widząc, że elegancka kobieta robi im przejście weszły do mieszkania. Zaczęły się rozglądając po przedpokoju.

– Dzień dobry! – Anka przywitała się uprzejmie.

– Czym mogę służyć? – zapytała Teresa, chociaż sprawa była oczywista. Wystarczyło spojrzeć na ubiór gości, aby się domyślić, że mają zamiar zapytać o możliwość zatrudnienia w firmie Tulipanki.

– My w sprawie pracy – poinformowała Kaśka i po chwili nie wytrzymując milczenia dodała. – My do pana Tytusa Tulipana.

Nowe kandydatki musiały zrobić dobre wrażenie na eleganckiej kobiecie, bo uśmiechnęła się ciepło i uprzejmym gestem zaprosiła do pokoju.

– Mam na imię Teresa jestem menadżerem artystycznym. Proszę! Wchodźcie!

– To super – podchwyciła Kaśka i razem z Anką podbiegły do lustra, poprawiały się pośpiesznie.

– Proszę dalej!

Teresa wprowadziła dziewczyny do dużego pokoju.

Oj przepraszam! Zapomniałem go opisać i nie wiem czy już wspominałem o tym, że lubię zjadliwe metafory, to moja mała słabość. A więc kolorystyka tego pomieszczenia była delikatnie mówiąc przesłodzona, a przez to tandetna. Od razu rzucał się w oczy stary segment z regałami stojącymi niczym szereg prostokątnych wafli oblanych lukrem w formie politury. W centralnej części mebli spoczywał wysłużony telewizor i wyglądał niby oblicze sprzedawcy zastygłe w usłużnym uniżeniu w stosunku do przeszklonej witrynki, która mieniła się niczym galaretka z wypiętą do przodu piersią pełną rodzynek i łakoci w postaci kryształów i różnego rodzaju odpustowych pamiątek. Po drugiej stronie pokoju zalegały dwa wysłużone fotele, oklapłe jak opaśli smakosze, którzy nie mogą się ruszyć z przejedzenia. Na przeciwko otwartych drzwi balkonowych prężyła się metaliczna rurka przytwierdzona od podłogi do sufitu. W tym miejscu odbywał się trening tancerki erotycznej. Obserwatorzy siedzieli na rogówce, która stała jak sama nazwa wskazuje w rogu. Dziewczyna prezentowała swój kunszt bezwstydności naprzeciwko otwartych na oścież drzwi balkonowych, co niewątpliwie było zaproszeniem dla okolicznych gapiów.

Na widok gości Tulipan wygonił z rogówki siedzące dziewczyny, które zamiast ćwiczyć plotkowały. Pokazał im na migi, aby zabrały się do pracy, a gdy się ociągały, skarcił głośno:

– Koniec przerwy! Co to za zbijanie bąków na rogówce?

W końcu wszystkie trzy profesjonalistki zaczęły falować wzdłuż swojego smukłego oblubieńca, którego napastowały lubieżnie z minami jakby to była rurka z kremem. Pracodawca udzielał rad nie patrząc na ich popisy.

– O tak! Na luzie. Głębiej, szerzej. O właśnie tak… I niżej! Mocniej, jeszcze mocniej.

Teresa przedstawiła właściciela:

– A oto pan Tytus Tulipan we własnej osobie, szef rewii erotycznej „Tulipanki”.

Mężczyzna wstał z rogówki na spotkanie podchodzących dziewczyn. Wyciągnął rękę i przywitał się po męsku.

– Siadajcie. O tu, obok mnie. Bliżej proszę, ja nie gryzę, a jeżeli nawet to delikatnie.

– Dzięki, ale wypasiona rogówka – stwierdziła Kaśka i wykonała parę ruchów biodrami próbując miękkość siedzenia.

Tulipan zachłannie spojrzał na nowe dziewczyny i zapewne oceniał nowe kandydatki, lustrując je pod względem ich przydatności w rewii erotycznej.

Za życia lubiłem wszystkie typy urody i dzieliłem kobiety na klacze, czyli wysokie i ogólnie duże, raczej kościste niż grube. Dalej, na gazele, czyli wysmukłe o delikatnej budowie fizycznej. Na cielątka, czyli kobiety średniego wzrostu, z cienką talią o wydatnych pośladkach i świnki, które w zespole Tytusa nadawały się zapewne do walki w kisielu, ze względu na zawziętość. Jeśli chodzi o biust to bywał różny i nie można było przywiązać jego wielkości, czy też budowy do danego typu urody. Wolałem twarze charakterne, niż cukierkowo piękne, ale bez wyrazu. Obserwując profesjonalistki zauważyłem, że Tulipan preferował kandydatki, które były odrobinę drapieżne, czyli kocie oczy, nos niczym dziób ptaka, albo wydatne kości policzkowe. Dla tancerki erotycznej najważniejsze było zgrabne ciało, wyraziste oczy i szeroki uśmiech, właśnie to rzucało się w oczy najbardziej. Ponadto jak się domyślałem w doborze kandydatek sprawą ważną była ich psychika, to było jasne i oczywiste. W tym erotycznym biznesie trzeba było mieć twardy charakter, czasem niemal gruboskórny, a nawet chamski. Te cech można było posiąść w rodzinach patologicznych, w domach pełnych przemocy, gdzie są trudności finansowe, a alkohol jest na porządku dziennym. Pochodzenie było równie ważne jak wygląd i wyglądało na to, że właściciel rewii doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Wystarczyło mi jedno spojrzenia, aby określić budowę ciała czarnowłosej dziewczyny, była cielątkiem z cienką talią jak u osy. Piersi miała małe, ale przez koszulkę dziobały sutkami, co świadczyło o jędrności. Twarz delikatna, a zarazem charakterna, wydatne kości policzki i oczy przymrużone, wyrażające jakiś wewnętrzny, skrywany bunt. Biodra, ach biodra. Biodra miała takie, jakie lubię, czyli wypukłe z mocnym wygięciem w kręgosłupie, co uwydatniało krągłe pośladki. Kaśka siedząc na rogówce założyła nogę na nogę. Zrobiła to specjalnie powoli i aż mnie zatkało na widok intymnego miejsca. Oblizałem się soczyście i dobrze, że nie mam śliny, bo byłoby, co wycierać. Zajęczałem jak wygłodniały duch. Na szczęście nikt z obecnych nie miał zdolności parapsychicznych, bo pewnie by wyskoczył ze strachu przez balkon. No, ale starczy tych wywodów, kogo może obchodzić, co czuję ktoś, kogo nie widać…

Tulipan zapytał poważnie:

– Pierwsza sprawa, o jakiej muszę wiedzieć. To ile macie lat, dziewczyny?

– Może nie wyglądamy na swój wiek – oznajmiła butnie Anka. – Ale w tym roku kończę liceum zawodowe, mam osiemnaście lat. Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyglądało na to, że ma kompleksy na tle swojego młodego wyglądu.

– A ja jestem starsza o rok, miałam rok poślizgu i dlatego jesteśmy w tej samej klasie. Mamy pokazać dowody? – zaproponowała Kaśka uśmiechając się drwiąco.

– Nie, nie ma takiej potrzeby – zapewnił Tulipan.

W miedzy czasie zlustrowałem Ankę, jej typ urody był jakby jeszcze nie do końca ukształtowany. To była smukła gazela w czystym wydaniu, delikatna i kobieca. Patrzyła naiwnie wystraszonymi oczami, z których można było wszystko wyczytać. W tym momencie odbijało się w nich uczucia niepewności i zakłopotania. Nosek miała zadarty, a usta nabrzmiałe jak dojrzała brzoskwinia, którą chce się skosztować. No i do tego piersi okazałe i niepasujące do młodego, niemal dziecięcego wyglądu.

– A jakie są wasze plany na przyszłość? – zapytała Teresa.

– Chcemy startować do szkoły filmowej – wypaliła bez namysłu Kaśka i dumnie uniosła głowę.

– To jej ostatni pomysł – zakpiła z koleżanki Anka.

– Ja chciałem być muzykiem, podobno mam słuch doskonały…

– Dobrze już dobrze – Teresa widząc, że Tytus ma zamiar opowiadać o sobie, przerwała mu gwałtownie i wróciła do poprzedniego wątku rozmowy. – Aktorstwo to wielkie wyzwanie, wymaga ogromnego poświęcenia.

– Wiemy i dlatego tutaj jesteśmy – przyznała szczupła blondynka i skuliła się w sobie, jakby się zawstydziła własnych słow.

– No, właśnie! Chcemy zdobyć doświadczenie w tańcu erotycznym, aby się podobać, bo w komisji egzaminacyjnej są w większości faceci, nie?

– Mamy przecież odpowiednie warunki – pochwaliła się Anka i wypięła do przodu klatkę piersiową, pokazując pokaźne atrybuty kobiecości, no i rzeczywiście robiły wrażenie, ale nie tylko na mnie. Tulipan wytarł spocone czoło i zaczął sapać, jakby się czymś zmęczył.

– Chcemy się nauczyć tańczyć na rurce – przyznała Kaśka, wskazując palcem na smukły kształt pręta, wzdłuż którego trenowały tancerki w seksownych strojach.

Tytus, jakby się ocknął z zamyślenia i zaproponował:

– Ależ, bardzo proszę! Widać od razu, że macie talent do rurki. Ja wam to mówię, a mówię, bo mam praktykę w tym względzie. Wystarczy mi jedno spojrzenie na kandydatkę, na jej ruchy i już wiem, lata praktyki.

– Pożyczymy na egzamin tą rurkę i pokażemy, co potrafimy – zażartowała Anka, patrząc z podziwem na tańczące dziewczyny, które popisywały się przed nimi wykonując szpagaty poprzeczne i podłużne.

Kaśka podchwyciła temat i weszła w zdanie koleżance.

– Jak im zrobimy pokaz, to facetom z komisji popękają rozporki, nie?

– Tak, to się da zrobić – przytaknął skwapliwie Tulipan i starał się powstrzymać od wybuchu śmiechu, w końcu zakończył tą walkę z samym sobą nieszczerym uśmiechem.

Pomyślałem, że tak to już jest na tym ziemskim padole, jedni odpowiednio wykształceni, zaopatrzeni przez rodziców w małe, co nieco na dobry początek i ci gorsi, bez perspektyw. Podziwiałem młodych ludzi wychowanych w biedzie, niejednokrotnie w patologii. Za to, że w tych niepewnych czasach zakładają rodziny, mają dzieci i rzucają się w otchłań realiów, które niczym drapieżne sępy krążą nad nimi i tylko czekają na odpowiedni moment, by złapać młodego człowieka w szpony, targać i znaczyć bliznami, aż porani wreszcie zrozumieją, że życie to nie bajka.

– To nie wszystko, na egzamin mamy coś ekstra – Kaśka ciągnęła dalej temat egzaminów wstępnych do szkoły aktorskiej.

– Będziemy deklamowały wiersze turpistyczne – zawołała Anka z wypiekami podniecenia na twarzy, tłumacząc. – Nie wiem, dlaczego tak się nazywają…

– Są inne niż te szkolne rymowanki – dodała Kaśka, nie mogąc się doczekać, aż koleżanka skończy swój wywód.

Oczywiście doskonale wiedziałem, co to takiego wiersze turpistyczne z racji tego, że sam za życia napisałem ich kilkanaście. Ta nazwa pochodziła od łacińskiego słowa turpis – czyli brzydki. Ten współczesny kierunek charakteryzuje się buntem przeciwko wzniosłej a wręcz przesłodzonej poezji, a jej twórcy piszą o rzeczach przyziemnych, codziennych i nie szczędzą określeń, które w ogólnym pojęciu są wulgarne, brzydkie, a nawet nieprzyzwoite.

– Możemy je zaprezentować, to będzie dla nas trening przed egzaminem – zaproponowała Kaśka.

– Znajomi mówią, że mamy aktorskie zdolności – przytaknęła uradowana Anka i uśmiechnęła się do eleganckiej kobiety, która mrugnęła przychylnie, aby dodać im odwagi.

– Jeśli oczywiście nie są przydługie – wtrącił swoje obawy Tytus, co wywołało aprobatę wśród tańczących dziewczyn, które rozbawione coś szeptały do siebie.

Teresa popatrzyła ze złością na Tulipana, który najwidoczniej walczył ze sobą i miał zamiar jeszcze coś dodać. Spodziewałem się usłyszeć jakąś uszczypliwą uwagę na temat współczesnej poezji i nie pomyliłem się.

– No i nie o truposzach – oznajmił właściciel firmy Tulipanki, poczym dodał polubownie widząc, że na twarzach nowych kandydatek zastygło zakłopotanie. – No dawajcie, bez obaw, nikt się śmiać nie będzie, nie dziewczyny? Tu sami swoi – zwrócił się do tancerek, które w odpowiedzi wybuchły gromkim śmiechem.

Anka zaczęła nieśmiało:

Czasem mam chęć uciec na koniec świata, jak najdalej i jeszcze dalej.

Tyle dookoła miejsc ciekawych.

Kiedyś mam nadzieję zacząć od nowa,

jak najszybciej i jeszcze szybciej.

Tyle jeszcze czasu pozostało.

Często mam ochotę dać komuś w mordę,

jak najmocniej i jeszcze mocniej.

Tyle było okazji straconych.

Teraz mam pragnienie obudzić was,

jak najboleśniej i jeszcze boleśniej.

Tylu nas przespało swój czas.

A NA POBUDKĘ SIŁ BRAKUJE

Kaśka kręciła się niespokojnie, aż na koniec przerwała Ance.

Postawiłam szczęście na stole życia,

i upiłam się wolnością.

Było mi tak przyjemnie!

Zagryzłam kłopotami z zakąski codzienności, i obżarłam się do syta. Ale mi niedobrze!

Wypiłam nieszczęście z szybkiego jednego, i zachłysnęłam się do bólu. Tak mi gorzko!

Rzygałam bezsilnością w sedes obcy, i śmiali się do rozpuku. Jeszcze to robią!

Zasypiam z kacem w dzień taki jak ten,

i boję się obudzić.

Wolę śnić bajki!

BO ŻYCIE TO JEDNA WIELKA JEBAJKA

Tulipan po wysłuchaniu wierszy zrobił głupią minę. Po chwili mrugnął ukradkiem do Teresy rozbawiony deklamacją a ja już zrozumiałem, dlaczego zostałem przyciągnięty w pobliże tych właśnie dziewczyn. To były moje wiersze, które napisałem w czasach młodości, a o których już zapomniałem.

Tulipan, aby przerwać niezręczne milczenie wyciągnął z barku małe pakunki. Rozdał zawiniątka z miną, jakby to były cukierki.

– Proszę!

– To dla nas? – zapytała Kaśka i uścisnęła koleżankę.

– To prezent od firmy Tulipanki – oznajmiła Teresa i spojrzała z drwiną na właściciela firmy, u którego ta rozrzutna propozycja wywołała grymas niezadowolenie.

– Naprawdę! Na zawsze? – zdumiała się zaskoczona Anka.

– Oczywiście, że na zawsze – przytaknął Tulipan i dodał zniecierpliwiony. – No zakładajcie! Zobaczymy jak w moich strojach wyglądacie.

– Ale odlotowe – zawołała zafascynowana Kaśka, która już odpakowała swój pakunek.

– To modne bikini! – poinformował z dumą Tytus, jakby chodziło o jakieś kreacje z renomowanej firmy i polecił. – Przebierzcie się szybciutko w łazience…

– Już teraz, po co? – zapytała naiwnie Anka.

– Pocą to się nogi nocą – zażartował Tulipan i widząc, że nikt się nie śmieje dodał już poważanie: – Tereso pomóż tym artystkom.

Elegancka kobieta ujęła kandydatki za ręce i pociągnęła za sobą w kierunku łazienki. Dziewczyny ze śmiechem wbiegły do przedpokoju. Miałem już dość towarzystwa Tulipana i przemieściłem się również. Anka rozwinęła zawiniątko i zaczęła oglądać ze zgrozą majtki, a raczej to coś, co miała na siebie włożyć.

– Ale odjazdowe, co?! – zawołała zachwycona Kaśka.

– Wyglądają jak opaska na oko – stwierdziła Anka i zaczęła mrugać tymi swoimi niewinnymi oczami, w których odbiło się zwątpienie.

Na policzkach jasnowłosej dziewczyny pojawiły się rumieńce, spuściła głowę. Najwyraźniej wstydziła się tej oznaki nadwrażliwości, która pojawiała się w najmniej odpowiednich momentach. Spojrzała z obawą na koleżankę, która była zajęta oglądaniem swojego stanika.

Kaśka z Anką wpadły do środka małego pomieszczenia, a ja razem z nimi. Łazienka okazała się standard. Stara glazura i terakota zaśniedziała od wilgoci, gdzieniegdzie już puszczała, o czym świadczyła wykruszona fuga i pęknięcia płytek w kształcie pajęczyny. Wanna i umywalka już nie mówiąc o muszli klozetowej były wyeksploatowane do granic wytrzymałości politury, na której gdzieniegdzie pojawiły się rdzawe zacieki. Odnosiło się wrażenie, że łazienkowa kubatura choruje na chorobę wrzodową, która od dawna nęka sieć rur ciągnących się kilometrami we wnętrznościach bloku. Pralka stała w kącie i sądząc po tym, ile rzeczy na niej leżało nie była używana od dawna. Okrągłe lustro oświetlone kulistą lampą ukazało trzy kobiece postacie.

Czarnowłosa dziewczyna rozebrała się szybko. Anka nie spieszyła się z założeniem swojego stroju i wcale mnie to nie zdziwiło. Oglądała pod światło prześwitującą strukturę stanika, kręciła głową z dezaprobatą i ociągała się.

– Jak ja będę wyglądała w czymś takim?

– Załóż, co ci szkodzi – ponagliła ją elegancka kobieta i szepnęła jej do ucha: -Zobaczymy jak na tobie leży, to przecież nie boli.

Teresa nachyliła się do lustra. Odbicie ukazało kształtną głowę z charakterystycznymi kocimi oczami. Oblizała wydatne usta i sprawdziła przypudrowanie wąskiego nosa, który nieznacznie garbaty dodawał jej rysom szlachetności. Zaczęła rozmowę jakby od niechcenia.

– Skąd jesteście?

– Z tej kamienicy już nawet tynk odpadł – stwierdziła Anka, ale powiedziała to jakby do siebie.

– Nie ma się, czym chwalić. Straszy na początku osiedla – przyznała Kaśka i zdjęła stanik.

W odbiciu ujrzałem jej piersi. Rozmasowała je, aż pobudzone sutku ukrwiły się mocniej i zwiększyły objętość. Rzeczywiście były cudownie zadarte, jakby się uśmiechały.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: