- W empik go
Leybe i Siora czyli Listy dwóch kochanków: Tom 1-2 romans. - ebook
Leybe i Siora czyli Listy dwóch kochanków: Tom 1-2 romans. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 375 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
J. U. N.
Tom I.
Daleką iest odemnie myśl, Lud Starozakonny, na wytępienie, lub wygnanie wskazywać: poprawić go, przywieść do upamiętania, do poznania własnego dobra, to iest, co nauka Chrześciiańska podaie.
W Warszawie.
W Druk: Zawadzkiego i Węckiego Uprzy:
Drukarzy i Księgarzy Dworu Królestwa Polskiego
1821.
Wolno drukować.
W Warszawie d. 30. Listopada. 1820.
Czarnecki Cenz: Woi: Maz:DO CZYTELNIKA.
Lud obcy, rozlany po całey przestrzeni kraiu naszego, składaiący szóstą część ludności naszey ogólney, a całą prawie ludność miast pomniejszych, lud oddzielny nie tylko wiarą ale ięzykiem, ubiorem, obyczaiami, lud, co odbiegłszy prawego zakonu Moyżesza napoił się dzikiemi zagorzalców swoich przesądami, nie uznaie praw cywilnych, ni sądów kraiowych, nie uznaie chrześcian za biźnich, za ludzi, co z dzieciństwa wpaia w młodzież swoią zawziętą ku nam nienawiść, słowem lud składaiący niebezpieczne statum in statu, nie dziw, że wzbudził w innych kraiach, i u nas nayżywszą i najtroskliwszą obawę. Każdy się u nas pyta, co będzie z imieniem Polaka, co się stanie z chrzęściiaństwem, ieżeli lud ten zostawszy przy swey oddzielności, przy swoiey nienawiści, i grubych przesądach, mnożyć się i daley będzie w takiey iak dzisiay progressyi.
Wielu obywateli uderzonych tym niebezpieczeństwa widokiem, ieło w tak wazney materyi ogłaszać drukiem myśli i zdania swoie. Miło nam iest widzieć, iż wyiąwszy bardzo małą liczbę, wszyscy trzymaiąc się nauki Zbawiciela naszego, dalecy od prześladowania, i środków surowych, oddaiąc politowanie za nienawiść, zbawienne życzenia za przeklęstwa, kreśląc obraz szkodliwych przesądów żydowskich, podawali razem sposoby, iak im zapobiedz, iak lud obłąkany przez starszych swoich naprowadzi? na drogę rozsądku, i własnego ich dobra.
Między wielu ziomkami naszemi; co naydawniey, i naydokładniey rzecz tę zgłębili, zasłużony oyczyznie swey mąż s. p. Tad: Czacki, Starosta Nowogrodzki, JW. Wodzicki Prezes Rzpltey Krakowskiey, JW. Radcą Stanu Staszyc, Kaczkowski, JW. Pan Radomiński, i wielu innych na nayszczegól – nieyszą zasługuią uwagę (1). Widać w dziełach ich prawdziwy duch obywatelski, mówią oni o szkodliwych przesądach żydowskich z znaiomością rzeczy, i doświadczeniem, podaiąc sposohy do popraw (pełne rozsądku i ludzkości), przekonali Chrześciian, przekonaliby zapewne i żydów, gdy- – (1) Oprócz wymienionych Autorów, następuiące pisma o żydach wyszły w ięzyku naszym. O Żydach i Judaizmie w Siedlcach r. 1820. Uwagi pewnego, oficera w r. 1818. o Żydach w Polszcze r. 1816. Sposób na żydów. Jerobal czyli mowa o żydach. Proźba czyli usprawirdliwienie się ludu Starozakonnego, dziełko ważne w r. 1820.
Niemcy, którzy każdą przedsięwziętą przez siebie materyą doskonale zgłębiają, wiele o żydach pisali. Dzieła ich, z których, nie umieiący po hebraysku, nie raz z korzyścią czerpałem, są na Stępuiące: 1 Judische Augengläser durch Roblik Könik-gratz 1743. 2. Tom… in folio. 2. Rabinismus oder Talmudische Thorlieiten Amsterdam 1789. 3. Die Juden und das Judentum Köhln r. 1816. Etwas Charakteristik der Juden von Lazarus Bendawid. Przydać do tego należy Ziomka naszego Starozakonnego Dawida Friedländera, Jakubowa Kalmausona z Rubieszowa.
by sobie pochlebiać można że prawda do fanatyzmu, i zastarzałych przesądów, kiedykolwiek przystęp znaleźć może.
Czytaiąc ze smakiem i zbudowaniem dzieła tych mężów, uznałem, iż do rozurnowania ich nad tak walnym Przedmiotem, do sposobów, które do polepszenia złego podaią, nic prawie przydać nie można, chęć atoli przyczynienia się z moiey strony do tak ważnego dzieła, podała myśl, czyli przesądy żydów, nie ludzkie starszych ich nauki i rządy, wystawione na widok w sposobie, iż tak rzekę, dramatycznym, nie uczynią ich iawnieyszemi ieszcze, i w samym kształcie swoim, przez sam tytuł Romansu, wiadomość o tylu przesądach nie uczynią powszechnieyszą, a co naybardziey do życzenia, śmiesznością swoią nie przekonała żydów samych, iak przeciwne pismu, błędne i szkodliwe są Tałmudowe nauki, nauki, które starsi dla własney tylko korzyści, z dzieciństwa wpaiać w nich nie przestaią, Ten był iedynie powód, dla którego, po tylu światłych pisarzach, odważyłem się w tak ważney materyi coś ieszcze powiedzieć.
Daleką iest odemnie myśl, by lud ten nieszczęsny na wytępienie, lub wygnanie skazywać, poprawić go, przewieść do upamiętania, do poznania własnego dobra, to iest, co nauka Chrześciiańska podaie.
Każdy rozsądny starozakonny, co dziełko to czytać będzie, uzna, iż wszystkie wytknięte w niem nieludzkie przesądy, śmieszne zabobony, wiernie z Tałmudu i Komentarzów owego wyięte są: zwykazaniem nawet Rozdziałów i kart, gdzie ich szukać. Do kilku Tomów ogromnych, mógłbym był dzieło to powiększyć, gdybym chciał więcey wypisywać niepoiętych ich baśni: lecz lękaiąc się znudzenia czytelników sądziłem, że dość będzie i na tych. Nie prowadzi mię nienwiść, ieżelim niepochlebnemi kolorami odmalował Jankiela i zagorzalców, co lud biedny w błędach i ucisku trzymaią, prawdziwą było dla mnie rozkoszą w osobie Abrahama skreślić obraz szanownego i cnotliwego Jzraelity, który ściśle trzymaiąc się zakonu swoiego, potrafił rozróżnić słowa Boga, od nauki przez obłąkanych i zagorzałych ludzi podaney. Charakter Leyby,
Sióry, Racheli, służyć mogą za wzory dla Jzraelskiey młodzieży.
Powrócić żydów do prawdziwego światła, uleczyć ich od przesądów, wskazać im, iż trzymaiąc się nieludzkich starszyzny swóy prawideł, sami się pogrążają w upodleniu i nędzy, sarni tamuią sobie drogę do wszystkich w spółeczeństwie ludzkiem korzyści, to iest, co dziełka tego iest iedynym przedmiotem. Szczęśliwy, iezeli choć w części dopnę zamiaru mego.LIST I – SZY. SIÓRA DO LEYBY.
Miły Leybusiu!
z Berdyczewa dnia Igo Jgier.
Po rozstaniu się naszem, nie miałam i iedney chwili wesołey; tęsknota napełnia duszę moią, nie mię rozerwać nie może. Ach czemuż wyiechaliśmy z Warszawy, czemuż gorączka spekulacyina, porywaiąca ustawnie oyca mego, przymusiła go porzucić dobre i pewne mienie w stolicy, i puszczać się na niebezpieczne hazardy. Wiesz, iż się on teraz bawi przemycaniem towarów, i koni, między Radziwiłowem a Brodami. Co za niebezpieczne rzemiosło, iak niepewne zyski! a iak okropne straty. Że pozyskawszy Strażników udało mu się raz przemycić na tamtą stronę 72. koni, że wiele natem przemyceniu zarobił, iuż rozumie, że zawsze tak będzie, iuż mu się marzą krocie i miliony. Pamiętam, iak zdrowemi uwagami, odwracałeś go od tego, pamiętam srogie oburzenie się iego. Nigdy, nigdy, chwila ta nie wyydzie z pamięci moiey. Jak mu się zaiskrzyły oczy, naieżyły czerwone peysaki. Precz, precz zawołał z uwagami temi, widzę w nich skutki nowey edukacyi waszey; gdybym nie miał Innych przyczyn porzucenia Warszawy, to i ta iedna byłaby dostateczną, by Siórę moią oddalić od przewrotnego Leyby: długom się na nim zawodził, lecz widzę, że przez niego zaginą starodawne prawidła nasze, a może i cały zakon Moyżesza. Oszukuię Chrześcian, bo mi to Talmud pozwala: wywiozę Siórę moią, bo widzę, ie i iey chwyciły się nowości. Tu surowy wzrok rzuciwszy na ciebie, pocałował cycelę, wpadł do komory, drzwi silnie zatrzasnąwszy za sobą.
Na to ofuknienie biedna matka moia poszła odszumować łokszyn, gotuiący się w kominie, a ia siadłszy na ławie płakałam. I cóż pomyślałam sobie tak szkodliwego było w wychowaniu moiem? przez trzy lata trudy Leyby nad oświeceniem moiem, nauczyły mię więcey rozsądnych, i potrzebnych rzeczy, niż się nauczą wszystkie bachury nasze przez lat siedem mozolnego męczenia się nad księgami, których, że nie są zrozumiane, nie zrozumieią nigdy. Niech inney nie byłoby korzyści iak ta, że miły móy Leybele! pisać do ciebie, wynurzyć ci czucia moie moge, iakaż, iuż niepoięta roskosz. I cóżbym wyrazić mogła wtey pokaleczoney niemieczczyżnie pisaney hebrayskiemi literami, którą my ięzykiem żydowskim zowiemy. Nigdy Abraham, Jzaak, i Jakób, nigdy prawodawca nasz Mojżesz, ięzykiem tym nie mówili. Rodo – witym każdego ięzykiem, iest ięzyk tey ziemi, na którey się człowiek urodził: my się rodzili w Polszcze, Polska więc mowa, iest oyczystą mową naszą; tą piszmy, w tey rozmawiajmy.
Spełniły się w krótce okropne zapowiedzenia oyca mego: po długiey w komorze z Chaimem rozmowie, wyszedł móy oyciec bardzo czerwony i pomięszany, i dał nam rozkaz, byśmy do podróży były gotowe. Dobra, matka moia, wzór słodyczy i posłuszeństwa, wraz powyciągała skrzynie, łapsardaki męża, swoie, moie, bachurów i bachurząt rupiecie, popakowała w nie. Wyszedł oyciec do miasta, by ostatki interesów pokończyć. To wyiście, zatrudnienia matki moiey około wybierania się w drogę, dały nam sposobność widzenia się, raz ieszcze na chwile, a może pożegnania na zawsze. Na zawsze! coza okropne słowo: ach nie, Leybele móy luby, ta przysięga na ustach twoich stwierdzona, trwać będzie, aż póki cię Bóg do oyców twoich nie przyłączy: przewidu – ię ia tysiączne przeciwności; oyciec móy ślepo przywiązany do wszystkich dawnych przesadów, nie zechce mię nigdy wydać za ciebie. Bóg iednak Abrahama czuwać będzie nad biedną Siórą, zmiękczy serce zagniewanego oyca, da mię tobie, pobłogosławi, iak błogosławił oycom naszym, i rozmnoży plemie nasze, iak gwiazdy na niebie, iak piasek na brzegach morza. Ta iedna nadzieia utrzymuie mię przy życiu.
Nazaiutrz rano bardzo zaiechał wóz z ogromną budą, po obręczach płótnem pokrytą. Moszko, szanowny móy oyciec, opasawszy trzos około siebie, nałożywszy lulkę, wsiadł w nią, przy nim Leie matka moia: mnie kazano się w cisnąć we środek, dópieroż Chaim zaczął pakować bachury, między skrzynie, między pierzyny, między wory: zewsząd wyglądały główki, rączki, nóżki, peysaczki, tych pięknych stworzeń. Niezmiernie naładowana buda ruszyła nakoniec nie bez ciężkiey od Chaima chłosty.
Nie będę ci opisywała, miły móy Leybele, blisko dwuniedzielney podróży naszey: łatwo sobie wystawić możesz, iak spiesznie wóz tak obładowany, przez dwie wychudłe szkapy ciągniony, mógł postępować. W piaskach, musieliśmy nie raz wysiadać, w ten czas ia rada, że dużo w budzie ściśniętey, cokolwiek odetchnąć można, biegałam iak ielonka, lecz i w tem kłopoty; bachurzęta za iagodami wysypane po lesie, na mnie zdano szukać i zbierać; raz Jcyk tak był gdzieś zalazł, żem go ledwie za dobrą godzinę znaleść mogła. Podróż nasza nie była wydatną: zatrzymywaliśmy się w karczmach postronnych, Chaim wyprzęgał konie, oyciec móy acz bogatym, wstrzemięźliwym iest i skrzętnym, kwaśny ogurek, lub główka czosnku i kawałek chleba, były iego obiadem, na wieczerzę miska koziego mleka nasycała mnie, matkę i bachurzęta. Zdaie się, że Chaim żył samym dymem od lulki, karczmarze zatem, nie bardzo się zbogacili z naszych noclegów. Oyciec móy prócz rannych pacierzy, głębokie chował milczenie, zdaie się że knuie wielkie iakieś zamysły: raz tylko nieostrożność moia, niestety! przykrym nader sposobem, przerwała iego posępność. Upał niezmierny sprawił we mnie nieznośne pragnienie, konie "ledwie iuż dyszały, szczęściem, czy nieszczęściem trafił się przy drodze niewielki lecz chędogi domek, pod cieniem rozłożystego wiąza. Dla wytchnienia koniom wstrzymaliśmy się w cieniu. Zskoczyłam z budy, i zaledwie weszłam w przysionek, gdy widzę hożą młodą dziewkę Chrześciiankę, niosącą wiadro czystey kryniczney wody: dla spragnioney widok ten stał się prawdziwym raiem, porywam stoiący na ławie kubek drewniany, czerpami piię z niewymowną roskoszą, ieszczem nie wychyliła do dna, gdy słyszę na plecach moich razy twardego cybucha. Obracam się, postrzegam zapyrzonego oyca, odzywaiącego się w te słowa: "Niegodna imienia Jzfaelitki śmiesz pić z kubka, którego się do – tykały obrzydliwe usta Goi (1). Czy niewiesz, ze podług ksiąg naszych i Talmudu, żydzi tylko pochodzą od Boga, i maią duszę, inni zaś ludzie pochodzą od Sytra Achra, nieprzyiaciela Boskiego, nie maią duszy, i są obrzydliwi, iak gady, i płazy poziome… Nie czytałam ia kabalistycznych ksiąg, odparłam, lecz dziko mi się wydaie, by Bóg, tyle narodów, tyle milionów ludzi stworzył bez duszy, a dał ią, tylko biednym i nędznym wygnańcom z całego świata, nie widzę, iakąby miała bydź zbrodnia, że ia spragniona, w czystym kubku, czystey napiłam się wody: gdyby to, czego się Chrześcianin dotyka, było zarażonym, tobyśmy się iuz dawno podusili, gdyż i powietrze, którem oddychamy, iest Iakże zarażonem, bo oddychanem przez Chrześciian…. Schweige du ferfluchte kanalie , zawołał Moszko, po drugi raz podnosząc cybuch swóy…. szczęściem, że matka wpadła między oyca i mnie, i łza- – (1) Tak żydzi nazywaią wszystkich Chrześcijan.
mi i proźby swemi, ciężkie odwróciła chłostania. O kochany Leybele móy, iak smutnem iest położenie moie, iak okropną przyszłość moia. Widzieć w tym, którego mi Bóg przeznaczył za oyca, którego wszystkie prawa kochać mi każą, a którego serce moie tak łatwoby kochało, widzieć mówię w tym oycu tak nieludzkie, tak dzikie przesądy, być codzień wystawioną na fukania i razy, iest to zbytnim dla biedney Siory twoiey ciężarem. Szukay sposobów miły móy Leybele, iakiemiby oświecić, ułagodzić oyca mego, albo drżyi, by Sióra twoia nieuległa pod tylu trosków brzemieniem. Zmęczona do ostatka na sile i umyśle, uyrzałam się nakoniec w Radziwiłłowie, zaiechaliśmy do naiętego dla nas domu z korzennym sklepem, i niezmierną staynią. Krewni i przyiaciele oyca mego spotkali go, nie z tą, czułą radością, którą przyiaźń, pokrewieństwo, długie nakoniec niewidzenie, w sercach czułych wzbudzać zwykły, lecz z zimnem, cichem, i krótkiem pozdrowieniem. Prawdziwie ser – ce moie, nie poymuie tey odrętwiałości, i prawdziwie nie raz myślę sobie, że prócz nas dwoyga, nie masz, zdaie się, w narodzie naszym dwóch osób, któreby znały co miłość: żenią się niekochaiąc, nie znając iedno drugiego, nigdy siebie nie widząc. Nie miłość, nie wzaiemne poznanie, nie skłonność, nie szacunek, koiarzy stadła nasze. Dwóch oyców umówi się z sobą o cenę, to iest o posag, ieden z nich przedaie syna, który nigdy oblubienicy swoiey nie widział, drugi przedaie córkę, która nie słyszała nigdy o narzeczonym swoim. W ugodzonym dniu zwożą te młode biedne stworzenia na umówione mieysce, każą potańcować na śmieciach, stłuc szklankę pantoflem, i potem żyć z sobą na zawsze. Ach Leybele, Leybele, nie takie uczucia wprzęgać nas będą w stadło małżeńskie, miłość, wzaiemny szacunek, wzaiemne skłonności, te nas połączą: z temi wziąwszy się za ręce, złe i dobre życia koleie, razem przechodzić będziemy.
Oyciec móy z rabinem, i starszyzną tuteyszą częste odprawia konferencye, czasem i celnicy przypuszczeni są do tych układów: podniesione glosy, acz niewyraźnie przechodzą z komory do izby, w którey ia siedzę: słowa gilden, thaler, rubel, ustawicznie obiiaią się o uszy moie, idzie zapewne o iakieś facyendy, przemycania, Bóg wie o co, lecz mnieysza oto, bardziey mnie obchodzą taiemne z Rabinem szepty, w których imie moie Sióra nie raz słyszeć się daie, zapewne to zmowy na mnie drżę cała, któż mię wesprze, któż mię od zamachów zasłoni, ty pociecho życia moiego, słodki Leybele, tyś daleko, pocieszay mię przynaymniey listami swemi, wspieray radami, ciebie iednego o… brałam za przewodnika życia moiego, tobie ia, drogi przyiacielu! wszystko winną iestem, ty upodobawszy mię w dzieciństwie moiem, oświecałeś mię, nauczałeś, ty w nieskażone ieszcze serce moie rzuciłeś cnoty i uczciwości nasiona. Serce, i umysł móy, wszystko iest twoie, ach boday – bym za niemi, co rychley, i rękę moią oddać ci mogła.
Bądź zdrów i szczęśliw.
Twoia na zawsze
Sióra Moszkełe.
P. S. Piszę pokryjomu przez Chaima furmana oyca mego, który z zaięczemi skórami iedzie do Warszawy; przez tęż samę sposobność, odpisać mi możesz.
Adios.LIST II – GI. MOSZKO DO HERSZKA.
z Radziwiłłowa… d. 31. Nissen.
Błogosławieństwo Abrahama, Izaaka, i Jakoba niech będzie z tobą.
List ten da ci wiedzieć przyiacielu, żem od tygodnia przyiechał do Radziwiłłowa. Częste faciendy, któreśmy z sobą miewali, doznane w nich twoie obroty, zręczność, biegłość twoia, w kabalistycznych i Mistyczych naukach, niepoięta mądrość syna twego Jankiela, zupełną ufność każą mi w tobie pokładać, otworzyć ci nakoniec myśli moie, tak względem interesów handlowych, iak i względem zamysłów tyczących się dzieci moich. Zaczniymy od tego, co iest… ważnieyszem: naucz się, żem porzucił Warszawę, nie dla tego, żeby mi się w niey źle powodziło, ale że w tych stronach większych zysków odkrywało się pole. Zakaz wyprowadzania towarów za granicę, staie się dla nas niezmiernych zarobków. zrzódłem: to prawda, znaczna ich część, iść musi na Celników i kozaków, lecz to, co zostaie, ieszcze się pięknym groszem, nazwać może. Słuchay, coć powiem; mam z tamtey strony kontrakt na sprowadzenie 200. koni. Zamówionym iuż Strażnikom, przyrzeczono po dwa ruble od konia, a za to wszystko biorą na siebie: konie te na partye podzielić trzeba, bo razem przeprowadzić ciężko. Posyłam ci w bomaszkach 9000 rubli, ty drugie tyle dołożywszy kup rzeczone konie, niech będą i dzikie, byle pozorne, naymnieyszego zysku, co się spodziewać możem, będzie ośm rubli na koniu. Przy przeprowadzeniu za granicę, sam będę przytomnym.
Drugi komis, który ci daię, móy drogi Herszko, iest zakupienie dla mnie, ile będziesz mógł, skórek zaięczych, potrzebuią ich w Warszawie dla kapeluszników. Naładuy skórami temi wóz iak nayogromnieyszy, ale wybierzesz co naywiększe skóry, zaszyiesz w nie ze sto funtów herbaty, powierzchu dobrey, we środku podłey, a zatem naytańszey, skórki te z herbatą powinny być nieznacznie we śród wozu włożone, ieźli się przemycenie uda, (o czem niewątpię) będziesz miał trzy procentu nagrody.
W odpowiedzi na list móy, w którym i o wyniesieniu się moiem z Warszawy do – noszę, dziwisz się przedsięwzięciu memu, wiedz, że bez rozmysłu nie czyniłem tego; zdaie się wam Warszawa Hierozolimą drugą; pewnie, są w niey kwiaty, ale też są i ciernia. Miiam ustawiczne posty, które nam starsi kahalni nakazuią, a lubo z postów tych, to iest ze składek ze 25, 000. żydów, znaczne zbieraią się summy, lubo z wielkich obiecywanych nam z tąd korzyści, nic się ieszcze nie pokazało; przecież ze to się czyni dla dobra zakonu naszego, nie szemrzę.
Ale tysiączne noże, iak iuż przebodły serce moie, tak przebiią i twoie, gdy się dowiesz, ze te skarby naypierwszey mądrości naszey, owe to Talmudy, owe komentarze nad niemi, owe to kabalistyczne i Mistyczne księgi, słowem te wszystkie słodkie zrzódła mystyczney roskoszy, w których naypierwsi Rabinowie nasi brodzili po uszy, a które błogosławiona na wieki Drukarnia w Sławucie tak hoynie między ludem Izraelskim rozsiewa, wszystkie te, mówię, święte księgi, pod dozor obmierzłych Goimow są oddane. Ci w przepuszczaniu onych Ksiąg tysiączne stawią nam przeszkody.
Jakże gwałt taki znieść mogłem, patrz iak te Goimy rozgospodarowali się na ziemi, iak gdyby ona dla nich była stworzoną (1). Niedostatek tych ksiąg iest dla mnie nieznośnym. Po rozkoszy, iaką wzbudza wemnie oszukanie Goima iakiego, na towarze lub facyendzie, danie mu konia ślepego, lub chromego, nie masz dla mnie przyiemnieyszey chwili, iak kiedy w dzień szabasu, zjadłszy dobrze upieprzonego szczupaka, i kawał tłustego kugla, wezmę filozoficzny Talmud, Saifer, Jecyre, lub Myszna , i Gamura i zanurzam się w głębokiey onych mądrości. W ten czas naywiększą spokoyność w domu: żona i dzieci bawią się spaniem w komorze, słudzy gdzieś leżą na sianie, tak głęboka pa- – (1) Te słowa powiedziane były przez żyda iednego, gdy Król Jmść wojsko swoie na dziedzińcu saskim oglądał.
unie cisza, iż słyszę muchę lataiącą po izbie. Ja ieden czuwam, ia ieden unoszę się w niebieskie sfery, i napawam się słodką nienawiścią ku tym niezliczonym dzisiay narodem, co na chwilę okrąg ziemi okryli, śmieię się nad ich głupstwem: O zaślepieni! sądzą że są ludźmi, że maią duszę, nie wiedząc że są tylko plugawemi zwierzętami, że żyd ieden posiada udział duszy Boskiey, i że p o zwalczeniu Sytra Achra , cząstka ta połączy się z samym Bogiem (1). Nieraz tak się głęboko zatapiam w tym oceanie Mystyczności, iż całkiem głupieię, i nic nierozumiem, co czytam. Ale wtem właśnie prawdziwa mądrość.
Te to dzieła, te w nich tuczące umysły nasze rozkoszy pokarmy, stały się szczególnym przedmiotem zakazów obmierzłych w Warszawie Goimów; iakże mogłem żyć dłużey w tem mieście. Wyniosłem się więc z niego, a za przybyciem tutay, pierwszem – (1) Wszystkie te masxymy wypisane są z Kabalistycznych ksiąg żydowskich dziełem moiem było, sprowadzić sobie z Sławuty, cały zbiór ksiąg kabalistycznych i Mystycznych, wszystkich dzieł ku Goimóm nienawiścią tchnących. Nie długo Sytra Achra (1) przewodzić będzie.
Niedosyć natem: na łonie własnego rodu moiego, czyste Jzraela dziewice w iadowite żmiie zaczynaią się przemieniać. Sióra, córka moia, przez nowo modne wychowanie, przez społeczeńswo z Leybusiem, synem Ben Rabi, który się nie wstydzi chodzić do szkół Chrześciiańskich, który ostrzygł peysaki i cycele nie nosi. Sióra moia napoiła się wszetecznemi. Goimów prawidłami: o wstydzie! o hańbo! odważa się pić wodę z Chrześciańskiego kubka, powiada, że Chrześcianie maią duszę, i równie iak my są stworzeniami Jehowy. Osłupiałem na te wszeteczne słowa. Czas iest prawdziwie położyć tamę złemu, wyrwać córkę moię z otchłani, w którą ią przewrotność pogrąża. Jak za pokazaniem się – (1) Nieprzyiaciel Boga.
dżumy w Chocimiu lub Benderze, mieszkaniec Zwańca, lnb Mohilowa, zabiera sprzęty swoie, i w głąb się kraiu wynosi, tak ia widząc zarazę Warszawską, zabrawszy drużynę moią, wyiechałem z zagrożoney przeklęstwem Sodomy. Nie ustało iednak niebezpieczeństwo. Sióra trwa uporczywie w przesądach swoich. I osoba i prawidła Leyby, z dzieciństwa silne na niey uczyniły wrażenie. Zatrudniony zawsze szachrowaniem, wyznaię, żem nie miał baczenia, iakie on córce moiey dawał nauki, rad byłem, że mię to nic nie kosztowało, niebaczny postrzegłem się zbyt późno. Smutną iest i zamyśloną córka moia, straciła spokoyność, sen, i apetyt. Lękam się o nią, ach iak wprzódy miłą mi była! Choć córka moia, śmiało ci powiedzieć mogę, że Rachel oblubienica Jakóba, na weyrzenie pięknieyszą nad nię nie była. Kibić ey iak w łani leśney wybiegła, i giętka, oczy duże, świecące, iak dwie gwiazdy na niebie, rumiane usta, zęby, iak kość słoniowa. Przytym w głosie i w każdem ruszeniu ma coś nadzwyczay miłego i pociągaiącego. Przy niey sławna Ester nie byłaby ładną. Możeż się Jzraelka takiemi ubogacona darami dostać wręce Leyby, w ręce przewrotnego odszczepieńca, który pogardza świętemi ustawy naszemi, w którego oczach czy żyd czy Goim równem iest Boga stworzeniem? Nie: przysięgam na cycele moie, nigdy się tak nie stanie.
Słuchay co, powiem. Sióra moia, i postacią i posagiem naypierwszego, w Brześciu, w Brodach, w Amszterdamie nawet Rabina uszczęśliwićby mogła. Lecz rzecz ta nie mogłaby się uczynić bez zwłoki, atu niebezpieczeństwo nagli. Słuchay więc raz ieszcze. Wiem, że masz dorosłego iuż syna, że brzydki, że garbaty, że bez Urazy twoiey dość z niego osobliwsze straszydło, wszystko to mnieysza, posiada on wyższe, ważnieysze nad to wszystko dary, głęboko, iak mówią, naucznym iest, w Mysznie, w Gamura, w Tałmudzie, w wszystkich kabalistycznych i Mystycznych taiemnicaeh naszych; zapałem swoim, nienawiścią ku Chrześcianom, celnie on, iak mówią, cala młodzież dzisieyszy; z gorliwością i nauką, iakie posiada, Rabinostwo chybić go nie może. Jezli więc chcesz, dam Siórę moię synowi twemu Jankielowi. Tylko niech się to stanie natychmiast. Ja wraz dam w posagu 10, 000. rubli karbowanych, i dość spory worek obrzynków holenderskiego złota.
Wyznaczam na to dzień Igo Sywon: strzeż się, by przed czasem Jankiel twóy nie pokazywał się tutay, obyczaie nasze posłużą nam do tego wybornie, podług nich oblubieńcy, ni znać się, ni widzieć nie powinni. Przywieziesz więc Jankiela do mnie, ia z zawiązanemi oczyma wyprowadzę Siórę, Rabin będzie gotowy, po sutem weselu, weźmiecie do siebie Siórę, a w tenczas wszystkiego dokładaycie starania, by wybić z iey głowy dzisieysze bałamuctwa, i naprowadzić na drogę Talmuddu, Myszny, i Gamury.
Na te moie tak zyskowne propozycye, iuż co do handlu, iuż co do małżeństwa, odpisz co prędzey i bądź zdrów.
Moszko.LIST III – CI. RACHEL DO SIÓRY.
31. Nisseu
Jleż błogosławię niebom, luba Sióra moia, że cię wte strony zawiodły, i dały mi towarzyszkę podług myśli i serca moiego, tyle ubolewam z całey duszy moiey, że ta, którąm z pierwszego poznania tak szczeże pokochała, nie iest tyle szczęśliwą, ile iey cnoty, dobroć, i oświecenie daią prawa do szczęścia. Wyższość twoia nad zardziewiałemi niestety; przesądy dy narodu naszego, iedyną iest cierpień i prześladowań twoich przyczyną,. Ze wszystkich chorób umysłu ludzkiego, przesądy i zabobonność są naybezpieczhieyszemi. Upór odpycha światło, nierozumuie nigdy, przeciw nayoczewistszym prawdom szuka w zaciętości schronienia: nie przestawaiąc na zachowaniu przekonania swego, odmiennego nie cierpi w drugich. Takie są skutki żarliwości starszyzny naszey, żarliwości korzystney im tylko samym, nayszkodliwszey o Boże całemu plemieniu naszemu. Zapuścili oni zasłonę na oczy ludu Izraelskiego, żeby biedny lud ten nie poznał, iak smutnem iest igrzyskiem zdzierstw, i oszukaństw ich. Lecz dosyć tych uwag, dziwić się zapewne będziesz, że młoda dziewczyna, tak się w nie daleko zapędza, lecz uspokóy się: nie są te uwagi moie, są to uwagi szanownego oyca mego, prawdziwego syna Jzraela, który nie raz rzewne łzy wylewa nad ciemnotą, upokorzeniem, spodleniem ludu wybranego, ludu ulubionego niegdyś od Boga. Mimo prześladowań, i tysiącznych przeszkód, nie traci on nadziei. Obym mówi on nieraz, miał w usiłowaniach moich pomocników godnych tak wielkiey sprawy, oby wspólnowiercy moi poznali własny swóy interes, poznali że zabobonność, ciemnota i upór, w których starszyzna ich trzyma, są iedyną przyczyną nędzy, i upodlenia ich, po całey świata przestrzeni.
Tych to mówię naydzikszych przesądów, i ty luba Sióro moia nieszczęsną iesteś ofiarą, nie mogą ci darować, ze rzeczy lepiey widzisz od reszty zaślepioney tłuszczy. Przewiduię, iakie ciosy wiszą nad tobą, ile otacza cię sprzysiężeń. Konferencye oyca twego z Rabinem tutejszym Josielem, nie są bez przyczyny. Rabin… ten, iest to naypopędliwszy, nayszaleńszy, ze wszystkich fanatyków, ślepe, narzędzie zagorzalszego ieszcze od siebie Jankiela, kapłana sekty Chazidimów; ileż on klątew, ile prześladowań wymierzył na oyca moiego. Gdyby nie zacny i światły Gubernator, rządzący Prowincyą Wołyńską, iuż oyciec móy z całym swym rodem byłby dawno zaginął. Jmie Jankiel, które powiadasz, ze w tych konferencyach często iest wspominanem, przeraża mię trwogą o ciebie. Po związkach i sposobie myślenia oyca twego, lękam się, by to niebył przeznaczony kawaler dla ciebie. Gdyby tak było, miałabym się za najnieszczęśliwszą. Wieszże, kto iest ten Jankiel, iest to syn korespondenta oyca twego Herszka, pierwszego w Berdyczowie faciendarza. Widziałam go, gdym tam nie dawno ieździła odwiedzać ciotkę moią. Wystaw sobie figurkę ledwie cztery stopy wysokości maiącą, lecz z przodu i z tyłu zbogacony naypięknieyszemi garbami, nóżki cienkie, i długie, spiczasta głowa utopiona między barkami, twarz wybladła, oczy od ustawicznego nad Talmudem siedzenia osadzone w zakrwawionych powiekach, miataiące posępnym płomieniem, świateł, co się nad mogiłami unoszą. Taką iest zewnętrzna postać stworzenia tego, lecz dusza bardziey ieszcze odrażaiąca niż ciało.
Jankiel dla ułomności swoiey, do żadney niezdatny pracy, wcześnie przez oyca przeznaczonym został na naucznego: poiętność i pilność Jego były nadzwyczayne, w iedenastym roku nie tylko biblią, ale Talmud, My-sznę, Gamurę, i kilkanaście Komentaryuszó, w nad niemi, doskonale posiadał: w trzynastym napisał dzieło o transeendentalności kabały, w czternastym przestał gadać, i spać i ieść, cały zatopiony w mistycznych uniesieniach, przewracał oczy, i uśmiechał się sam do siebie. Odtąd zaczęły żydowiny poglądać na niego, iak na naypierwszy Świecznik Jzraela. Jakoż umieiętność iego, we wszystkich niezrozumiałych i niepoiętych rzeczach iest nieograniczoną, Ta nieruchoma powierzchowność zdradza się nieraz przez opryskliwość, i popędliwe uniesienia, przytem iest chciwy, zarozumiały, uparty w dawnych przesądach, gotów iąć się naysroższych prześladowań przeciw tym wszystkim, którzy nie myślą, i niewierzą iak on. Uważanym on iest dzisiay, szanowanym, słuchanym, iak gdy – by był drugim Moyżeszem. Obraz ten nie wyruguie zapewnie z serca twego tak słusznie miłego ci Leybele. Co za rożnica między temi dwoma młodzieńcami! i cóż rożnicę tę sprawiło, ieźli nie wychowanie: z żywym dowcipem, który Jankiel z dzieciństwa okazywał, gdyby zamiast zawikłań i niedorzeczności kabalistycznych uczony był w rzeczach oświecaiących umysł ludzki, sposobiących do pożytecznych W towarzystwie ludzkiem zawodów, zamiast gadaiącego przez sen Mystyka, stałby się użytecznym społeczeństwa naszego członkiem.